poniedziałek, 6 stycznia 2014

W7 Honolulu Bronzing Powder bronzer do twarzy, hola hola czy to Hoola?

Witajcie!
 Najbardziej lubię pisać o kosmetykach, które mnie zachwycają, jednak życie to nie bajka i nie zawsze trafiam na produkty, które spełniają moje oczekiwania. 
 O pudrze Honolulu marki W7 czytałam mnóstwo pochlebnych opinii, miał on być tańszym odpowiednikiem Hoola Benefit. Nie miałam bronzera Hoola, testowałam go jedynie w Sephorze i wydawał mi się ciekawy, dlatego gdy usłyszałam o Honolulu postanowiłam spróbować. Z marką W7 nie miałam nigdy wcześniej do czynienia.

Co mówi producent?
W7 Honolulu to bronzer do twarzy, idealnie nadaje się do konturowania, gdyż nie zawiera drobinek.
Szeroki pędzel równomiernie rozprowadza kosmetyk na skórze.
Lekka formuła sprawia, że idealnie stapia się ze skórą a delikatny odcień dopasowuje się do każdej karnacji.
Zamknięty w kartoniku, opakowanie zawiera wygodny pędzelek.
Waga netto 6g.

W7 Honolulu Bronzing Powder.

Moja opinia:
Opakowanie
Rzeczywiście jest w dużej mierze inspirowane opakowaniami Benefitu. Jest jest tekturowe w kolorze radosnego różu. Osobiście nie uważam go za niesamowicie zachwycające, ale też nie jest brzydkie.
Do opakowania dołączony jest całkiem ładny i miękki w dotyku pędzelek. Niestety według mnie nie nadaje się on do nakładania bronzera, ale możemy do wykorzystać do aplikacji zwykłego pudru.


W7 Honolulu.

Zdjęcie ze strony mintishop.pl oddaje bardziej rzeczywisty kolor w opakowaniu.



Działanie
Konsystencja pudru jest ok, nie mam żadnych zastrzeżeń.  Jednak puder jest bardzo ciemny (czego znów nie widać na zdjęciach) i trzeba go nakładać bardzo oszczędnie i uważnie, w przeciwnym wypadku można sobie zrobić krzywdkę w postaci ciemnych plam na twarzy. Nie mam bardzo jasnej karnacji, raczej średnią w ciepłej tonacji, ale ten puder jest dla mnie zbyt ciemny. Muszę z nim bardzo uważać, żeby nie przesadzić i nie wyglądać jak kukiełka. Niestety to nie na moje nerwy:) Gdy już uda nam się go odpowiednio nałożyć pozostaje na twarzy przez resztę dnia, bez poprawek.
Plusem jest to, że Honolulu daje matowe wykończenie, nie posiada żadnych drobinek, więc nie będziemy się po nim świecić jak choinka. Do zalet według mnie należy również niewielka gramatura, choć dla innych może to być wadą. Dla mnie to zaleta, ponieważ zawsze odnoszę wrażenie, że kolorówka nigdy się nie kończy. Od roku używam np rozświetlacza The Balm Mary Lou Manizer i jest tylko delikatnie muśnięty, dlatego wolę mniejsze opakowanie, które mam szanse zużyć po jakimś czasie, a nie używać aż do śmierci;) Ogromnym plusem jest też cena - 12,90, więc ci którym ten produkt przypadnie do gustu będą zachwyceni. Bronzer ten można nabyć np w sklepie internetowym http://mintishop.pl/.






Produkt niestety nie dla mnie, zdecydowanie bardziej polubiłam się z bronzerem Pupy, który opisywałam TUTAJ, jednak nie twierdzę, że u innych się nie sprawdzi. Cena nie była wysoka, więc płakać nie będę, być może zrobię do niego drugie podejście podczas lata.
Osobiście jednak nikomu bym go nie poleciła.


Skład.



Znacie ten bronzer?
Z jakimi bronzerami się nie polubiłyście?

Przypominam również o rozdaniu;)

46 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się nad nim przy okazji zakupów na mintishop.pl, ale ostatecznie zdecydowałam się na Sleek'a z drobin kami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie żadna strata, aczkolwiek tyyyle osób zachwyconych...

      Usuń
  2. Skusiłabym się, gdyby nie cena ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju faktycznie ciemny;/
    A ja planowałam kiedyś jego zakup.. z moją jasną cerę to dopiero bym stworzyła placki na twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie opakowanie podobne do Benefitu :) A próbowałaś go nakładać innym pędzlem? Może wtedy nie będzie taki mocny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nakładałam go pędzlem do bronzera z sephory bo ten się nie nadaje zbytnio. Da się uzyskać w miarę normalny efekt, ale trzeba uważać, więc wtedy żadna przyjemność z korzystania jak dla mnie.

      Usuń
  5. Ładne to opakowanie :) Dla mnie za ciemny niestety, a szkoda, bo fajny gadżecik z tego pudru :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja do tej pory używałam Bahama Mama z The Balm, jednak ostatnio jakoś mi z nim nie po drodze...być może dlatego, że zimą stałam się strasznym bladziochem a Bahama Mama jest dość ciemna i można sobie nią narobić niezłych plam. Ostatnio bardziej stawiam na róże :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam go, używałam latem, teraz jest zdecydowanie za ciemny do mojej cery...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam nic tej firmy, a kolor dla mnie zdecydowanie za ciemny. Nie odważyłabym się na jego używanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. super kolor
    http://rozaliafashion.blogspot.com/2014/01/brads-brads.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zacznę kiedyś używać bronzerów to już wiem, że ten mam omijać z moją bladą twarzą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam jeden bronzer, kupiłam go w H&M i cięzko będzie mi go zużyć, dlatego raczej nie planuję sięgać po kolejne :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety jak dla mnie za ciemny. :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Również się na nim zawiodłam, a skusiły mnie pozytywne opinie na wizażu!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedyś planowałam jego zakup, ale z racji, że dopiero uczę się używać brązera to się go jednak obawiałam. Swoją drogą, świetny tytuł wpisu:)

    I komentuję również tutaj, opisz swoje doznania z meteorytami, proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. nie spotkałam się z nim nigdy...

    OdpowiedzUsuń
  16. Dla mnie okazał się za ciemny również..

    OdpowiedzUsuń
  17. Szkoda, że się nie sprawdził...
    Optycznie rzeczywiście przypomina Benefit ;)
    Osobiście uwielbiam róże z Benefitu, ale Hoola jeszcze nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
  18. No popatrz zazwyczaj większość dziewczyn z blogosfery strasznie go wychwala ;) Ja się na niego nie zdecydowałam, gdyż bałam się że będzie za ciemny. I dobrze, że dałam sobie z nim spokój :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam mnóstwo pozytywnych opinii na kwc, a tu takie rozczarowanie;)

      Usuń
    2. Właśnie ja też często się sugeruję opinią na wizażu.

      Usuń
    3. Ja się już nieraz na tym przejechałam:D

      Usuń
  19. bardzo go lubie, niedawno wykonczylam opakowanie i chce zamowic nastepne, bo nie znalazlam godniejszego nastepcy:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Opakowanie <3
    Ja nie używam tego typu rzeczy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam go i podoba mi się za odcień oraz za to, że jest matowy. Ale rzeczywiście krzywdę to można sobie nim zrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak dla mnie zbyt ciemny, jestem bladzioszkiem i takim odcieniem mogłabym sobie zrobić krzywdę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja jeszcze nigdy nie miałam bronzera ale kiedyś na pewno trafi się ten pierwszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Chyba pierwszy raz czytam o nim niepochlebną opinię :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślałam, że będę zachwycona, ale nie. Używanie go jest zbyt męczące;)

      Usuń
  25. Miałam ten Honolulu, kiepskie wykonanie opakowania, oraz tworzy plamy na twarzy, do tego stopniowo zaczyna z niej znikać z mijającym czasem. Hoola nie robi takich niespodzianek, ale ponownie po niego nie sięgnę, wolę zainwestować w MAC:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Dzięki za wpis!! Myślałam nad nim ale skutecznie mi go wybiłaś z głowy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz ciemne placki mógłby się sprawdzić:D

      Usuń
  27. Bronzer W7 jest dla mnie za ciemny. Przy mojej niewprawnej ręce mogłoby dojść do katastrofy:D Chętnie sięgam po bronzer Alverde, ponieważ składa się z dwóch części. Jaśniejsza powinna przypaść do gustu bladziochom. Żaden z odcieni nie zawiera pomarańczowych tonów.

    OdpowiedzUsuń
  28. Czytałam o nim tyle dobrego, a teraz sama nie wiem... jestem strasznym bladziochem, więc nawet latem chyba się u mnie nie sprawdzi. Szkoda, że nie mogę go nigdzie stacjonarnie obmacać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem :D też tyle czytałam, a niestety wielkie rozczarowanie;/

      Usuń
  29. ładne opakowanie :)
    obserwuję i zapraszam do siebie http://zafrikooo.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Mam go i bardzo lubię, jednak trzeba nauczyć się nim operować, ponieważ jest bardzo mocno napigmentowany.
    PS nie nazwałabym go odpowiednikiem Hoola od Benefitu, ten droższy jest jaśniejszy i o wiele delikatniejszy, Honolulu jednak ciemny, bardziej satynowy i mocniej napigmentowany

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Hoolę widziałam na żywo, a Honolulu niby miał być jak Hoola więc kupiłam w ciemno i się zawiodłam. Dla mnie za ciemny, da się korzystać, ale trzeba z nim bardzo uważać

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Jeśli jednak nie czytasz nie komentuj i nie pisz głupot;) Proszę nie zostawiaj linków, to nie jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarze zawierające linki będą usuwane.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...