niedziela, 30 marca 2014

Yankee Candle Soft Blanket - diabeł w owczej skórze.



Witajcie!
Wiosna, wiosna, a ja oczywiście jestem chora. Mam nadzieję, że to minie wkrótce.
Chęć przetestowania świec i wosków Yankee Candle dopadła mnie parę miesięcy temu. Na szczęście nie mam na nie wielkiego parcia, próbuję raczej w granicach rozsądku. Do moich ulubionych zapachów należą Bahama Breeze, Black Cherry i Salted Carmel. Jakiś czas temu skusiłam się na wosk Soft Blanket. Do popełnienia tego błędu skłonił mnie rozkoszny miś widniejący na opakowaniu. 

Yankee Candle Soft Blanket.


Opis producenta:

Rozgrzewający, bogaty i zaskakujący zapach rozgrzanego bursztynu, wanilii i cytrusów. Niespodzianka dla wszystkich fanów ciepłych, pobudzających zapachów. Ogrzej się przy aromacie świecy, która przeniesie cię myślami na gorący piasek tropikalnej wyspy, gdzie znajdziesz cudowne ciepło i wspaniały aromat żywicy, dzikiej wanilii i limonek.


Moja opinia

Woski Yankee Candle większość osób już zna dlatego postanowiłam nie skupiać się na zbędnych szczegółach tylko przejść od razu do moich subiektywnych wrażeń.
Znajoma zachwycała się tym zapachem, przypominał jej on zapach jednych z ulubionych perfum. Ja kupiłam go zauroczona opakowaniem. Jestem bardzo wrażliwa na zapachy dlatego zawsze wkładam do kominka  jedynie niewielki kawałek wosku. Ten wosk zapaliłam pierwszy i ostatni raz. Dlaczego? A więc zapaliłam go w kuchni i poszłam pokoju poplotkować z siostrą. Po kilku minutach zaczęłyśmy się zastanawiać co tak okrutnie i intensywnie pachnie?  Nie było to nic innego jak mój słodki misiaczek! Zapach był niesamowicie męczący, aż zaczęło mnie mdlić. Mimo zimy musiałam bardzo długo po nim wietrzyć, a i tak jeszcze na drugi dzień wyczuwałam delikatną woń tego paskudnego zapachu. Nie chcę myśleć, co by było gdybym użyła całego albo chociaż połowy wosku od razu. Pewnie czułabym go w domu do dziś;) Zapach określiłabym jako bardzo intensywny i babciny, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nie czuję w nim cytrusów ani nic tropikalnego.
Wiem, że zapach posiada swoich zwolenników. Nic dziwnego, w końcu zapach to kwestia bardzo indywidualna. Ja jednak będę go omijać szerokim łukiem. Gdyby ktoś mi dał ten wosk w prezencie chyba zostałby moim wrogiem publicznym nr 1;)
Przyznaję jedną gwiazdkę wyłącznie za misia na opakowaniu;)

Moja ocena:




Woski możecie kupić na Goodies.pl


Znacie ten wosk?

Lubicie intensywne zapachy czy raczej delikatne?
Czytaj dalej »

piątek, 28 marca 2014

Organique balsam do ust czekoladowy mus.



Witajcie!
Jestem prawdziwą maniaczką pielęgnacji ust. To takie moje małe uzależnienie, ale przyjemne i nieszkodliwe. Bardzo sobie cenię markę Organique, dlatego gdy tylko zobaczyłam na ich Fanpage’u nowe balsamy do ust wiedziałam, że muszę to mieć! Preferuję balsamy do ust w sztyfcie, jednak te balsamy wyglądały bardzo zachęcająco, dla mnie jak cukierki. Lubię gadżety i ładne opakowania, więc nie mogłam przejść obok nich obojętnie. Dodatkowo do końca marca trwa promocja 2 w cenie 1. Choć szczerze mówiąc kupiłabym je nawet bez promocji, ponieważ byłam bardzo ciekawa tej nowości.
Balsam dostępny jest w czterech wersjach:

  • Czekoladowy mus
  • Pomarańczowy sorbet
  • Wiśniowe cukierki
  • Kokosowe ciasteczka

Przygarnęłam wszystkie oprócz kokosowych ciasteczek;) Jestem wielką fanką czekolady pod każdą postacią, więc oczywiście jako pierwszego zaczęłam używać balsamu czekoladowego.


Organique Lip Balm: cherry candies, orange sorbet, chocolate mousse.


Opis producenta:
Bogata receptura balsamów do ust Organique została skomponowana wyłącznie z naturalnych olejków roślinnych i wosków, które zapewniają odpowiednią pielęgnację wrażliwej i delikatnej skórze warg. Kosmetyki tworzą warstwę ochronną, zabezpieczają przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, zmiękczają, natłuszczają, poprawiają nawilżenie i przywracają uczucie komfortu spierzchniętej skórze. Balsamy mają niezwykle delikatną i jedwabistą konsystencję oraz apetyczny, słodki smak i aromat.
Pielęgnacyjny balsam zawiera naturalne olejki roślinne: rycynowy, awokado, ze słodkich migdałów, oliwę z oliwek, oraz woski: carnauba i pszczeli.
Bez konserwantów.

Moja opinia

Opakowanie
Przypomina mi opakowania masek tej firmy, ale w zminiaturyzowanej wersji, jak już wspomniałam bardzo mi się podoba design tych produktów. Pytałam Organique czy jest szansa, że pojawi się wersja w sztyfcie, ale dostałam odpowiedź, że na chwilę obecną tego nie planują, gdyż nie chcą stosować sztucznych utwardzaczy.  Pomyślałam, że skoro tak nie pozostaje mi nic innego jak kupić więcej takich;) Puszka zawiera 15ml produktu, co na pozór wydaje się dużą ilością. Ze względu na formę używam tego balsamu głównie w domu. Wersja czekoladowa wizualnie podoba mi się najbardziej mimo, że nie lubię brązu.


Organique lip balm chocolate mousse.

Konsystencja i zapach
Konsystencja nie jest bardzo zbita, aplikacja balsamu przebiega zatem bezproblemowo. Balsam gładko sunie po ustach. Balsam czekoladowy mus według mnie przyjemnie pachnie czekoladką, zapach nie jest nachalny ani męczący, raczej subtelny. Wyczuwalny jest również lekko słodki posmak oraz uczucie delikatnego chłodu na ustach (ale nie takie jak w przypadku znienawidzonych przeze mnie balsamów Carmex).



Działanie
Balsam czekoladowy mus pokochałam od pierwszego posmarowania.  Nawilżenie i ukojenie ust było u mnie zauważalne niemal natychmiast. Nie mogłam przestać się zachwycać i… używać. Szybko stało się jasne, że muszę kupić więcej i tak też zrobiłam.  Balsam nie bieli i nie zbiera się nieestetycznie w kącikach ust. Nadaje ustom ładny subtelny połysk i niesamowitą gładkość.  Dość długo utrzymuje się na moich ustach. Jestem bardzo wymagająca jeśli chodzi o pielęgnację ust, a ten produkt sprawdza się u mnie doskonale.

Wydajność
Na początku myślałam kiedy ja to zużyję? Nie przepadam za dużymi pojemnościami kosmetyków i 15ml wydawało mi się bardzo dużą ilością, jednak używałam go tak intensywnie, że zrobiłam już w nim pokaźnych rozmiarów wgłębienie (używam dokładnie od 15 marca).

Podsumowując jestem bardzo zadowolona z tego balsamu, jest dla mnie miłą odskocznią od zwykłych drogeryjnych balsamów i aktualnie jest moim faworytem. Do wad zaliczyłabym jedynie opakowanie w formie słoiczka, które bardzo mi się podoba, ale nie jest zbyt higieniczne oraz cenę regularną 29zł, Choć jak już wspominałam do końca marca można skorzystać z promocji 2 w cenie 1. Dodatkowo zamierzam się z Wami podzielić moimi zapasami, więc na pewno balsamy będą do wygrania u mnie na blogu!

Moja ocena




Miałyście już okazję używać tych balsamów?
Jakie produkty do ust lubicie najbardziej?

Czytaj dalej »

środa, 26 marca 2014

MAC In Extreme Dimension tusz do rzęs.



Witajcie!
Na moim blogu jeszcze nigdy nie było recenzji tuszu do rzęs, a przecież tusz to produkt, którego używa zdecydowana większość kobiet.
Maczkowy tusz do rzęs był jednym z pierwszych moich kosmetyków tej firmy.  Poleciła mi go Marti, a patrząc na jej rzęsy nie mogłam się oprzeć zakupowi tej maskary.  Konsultantka w Douglasie powiedziała mi, że u niej się w prawdzie nie sprawdza, gdyż szczoteczka nabiera zbyt wiele tuszu na raz. Po chwili jednak dodała, że przy moich długich rzęsach powinien się sprawdzić. Oczywiście postanowiłam zaryzykować. Do wyboru była jeszcze wersja 3D, ale po przeczytaniu wielu negatywnych opinii o niej, zdecydowałam się na wersję podstawową:)



MAC In Extreme Dimension.

Opis producenta:
Tam, gdzie kończy się trzeci wymiar, zaczyna się Extreme Dimension, zaś rzęsy nabierają grubości, struktury i mocy. W tym nowoczesnym tuszu MAC wprowadza innowacyjną, lekką, ‘puszystą’ formułę która nasyca rzęsy od nasady, aż po końcówki, nadając im objętości, podkręcając i wydłużające je, jednocześnie odżywiając je aby były miękkie i elastyczne. Rezultatem są rozdzielone i podkreślone rzęsy, zaś tusz ich nie skleja, nie kruszy się i nie maże. Głęboki odcień Black Extreme nadaje intensywności kolorowi.
Moja opinia:

Opakowanie
Ma nietypowy kształt i mnóstwo białych napisów Mac, trochę nie pasuje do reszty kosmetyków tej firmy. Szczoteczka jest gumowa, dość długa i początkowo mnie przerażała, ale nie taki diabeł straszny. W prawdzie wolę klasyczne szczoteczki, ale ta również się u mnie sprawdza. Jednak trzeba uważać, gdyż nabiera zbyt dużo tuszu na raz. Ja znalazłam na to sposób, po prostu przechowuję  ten tusz w pozycji pionowej (aktualnie w biedronkowym organizerze).
 
Efekt
Efekty mogliście zobaczyć na większości zdjęć dodawanych od stycznia , na których widoczna jest moja twarz.  Wiele osób zwracało uwagę na moje rzęsy, a była to w dużej mierze zasługa tego tuszu. Tusz ładnie wydłuża i lekko podkręca rzęsy, jestem z niego bardzo zadowolona. Jest bardzo trwały, przetrwał nawet płacz, byłam pewna, że jestem rozmazana, a tu niespodzianka… Czasem skleja rzęsy, ale to bardziej wina mojego roztargnienia, ponieważ kilka razy dałam go siostrze do wypróbowania i u niej nic takiego nie miało miejsca;) Nie jest to tusz idealny i bezproblemowy, ale moim przypadku zalety przeważają wady (mi zależy przede wszystkim na wydłużeniu), dlatego też ten tusz znalazł się w  moich ulubieńcach i zostanie ze mną na dłużej.



Moja ocena:




A Wy macie swoich tuszowych faworytów?

Czytaj dalej »

poniedziałek, 24 marca 2014

Subiektywnie o Kringle Candle + wyniki.



Witajcie!
Dziś kilka słów o małych świeczkach Kringle Candle. Kupiłam je dlatego, że miałam już trochę dość kruszących się wosków YC. Początkowo  nosiłam się z zamiarem zakupu dużej świecy o zapachu gorącej czekolady, jednak trochę szkoda mi było na nią kasy i na początek postanowiłam wypróbować parę małych świeczek. Wybrałam:

  • Gorąca czekolada Daylight - Głęboki, bogaty aromat gorących ziaren kakaowca z nutą słodyczy. Perfekcyjna mieszanka rozgrzewająca w zimowe wieczory, wydajność  12. To zdecydowanie najładniejszy i najbardziej aromatyczny zapach, który wybrałam, choć też nie rzuca mnie na kolana. Rzeczywiście pachnie jak gorąca czekolada z lekko kwaśną nutą, choć np. według mojego taty pachnie trochę jak kawa. Być może kupię ten zapach kolejny raz.
  • Królewskie czereśnie Daylight – Kwaśno-słodki smak królewskich czereśni utrwalony w świecy. Poczuj królewską równowagę tych wspaniałych owoców. Na sucho dość słodki i nieco syntetyczny. Po zapaleniu zapach jest dziwny i nie przypomina mi czereśni,  niestety gdy wypaliło się pół świecy odpadł knot i nie da się już go podpalić, więc albo będę coś kombinować albo spalę tę świeczkę w kominku jak wosk.
  • Brzoskwinia Single Tea Light - Zapach nieodparcie soczysty i realistyczny jak brzoskwinie świeżo zerwane z drzewa. Wspaniała pamiątka słonecznego lata. No nie bardzo, na sucho pachnie jak szampon brzoskwiniowy, a po za paleniu nic kompletnie nie czuję! Koleżanka doradziła mi, żeby spalić go w kominku jak wosk i tak też zrobiłam – wtedy powraca zapach brzoskwiniowego szamponu do włosów;) Ale nie jestem z tego zadowolona, dlatego, że nie po to kupiłam świeczkę, żeby ją łamać i palić w kominku. Chciałam żeby po prostu świeczka była świeczką!
  • Mango Single Tea Light - Uchwycona esencja owoców tropikalnych. Cudowny zapach mango, cytrysów i nutką miodowej słodyczy. Ten zapach jest zgodny z opisem, jest egzotyczny, dość realistyczny i bardzo mi się podoba zarówno na sucho jak i po odpaleniu. 
Jeśli chodzi o kwestie techniczne dziwnie to zabrzmi, ale świece Kringle Candle są wyjątkowo gładkie i przyjemne w dotyku;) 



Taka jest zatem moja opinia z Kringle Candle, potraktujcie to z lekkim przymrużeniem oka, ponieważ wybór zapachu to kwestia bardzo indywidualna i np. nieraz znajomi zachwycali się jakimś woskiem YC przykładem może być Soft Blanket, a dla mnie jest on wręcz koszmarny i nie do przeżycia;) Tak więc każdy musi sam ocenić.
Koszt świeczek typu tea light to 5zł (czas palenia 6h), natomiast daylight kosztuje 13zl (czas palenia 12h).

A jakie jest Wasze zdanie o Kringle Candle?

Macie swoje ulubione zapachy?


Na koniec wyniki długo oczekiwane wyniki rozdania!
Było bardzo dużo zgłoszeń dlatego liczenie zajęło mi mnóstwo czasu, ale jednocześnie cieszy mnie tak duże zainteresowanie rozdaniem!


Nagroda trafia do: Mango Mania!
(Proszę o wiadomość z adresem do wysyłki secretaddiction86@gmail.com).

Pozostałym bardzo serdecznie dziękuję za udział i życzę szczęścia podczas kolejnego rozdania, które na pewno będzie:) 
Oczywiście tak jak już wspominałam w regulaminie osoby które cofną polubienia/obserwacje nie będą brane pod uwagę przy kolejnych rozdaniach i konkursach.



Czytaj dalej »