wtorek, 30 czerwca 2015

Majowo-czerwcowe denko!

Cześć Dziewczyny!


Mój ptasi pomocnik;)

Nie jest żadną tajemnicą, że nie przepadam za projektem denko. Przydaje mi się on chyba głównie do tego żeby sprawdzić kiedy dany kosmetyk zużyłam. Swoje denka dokumentuje w sposób odrobinę  niekonwencjonalny, ponieważ nigdy nie trzymam pustych opakowań po kosmetykach. Naprawdę krew by mnie zalała gdybym miała trzymać śmieci. Robię więc to po swojemu;) Kiedy skończy mi się parę produktów zabieram je z łazienki do zdjęcia i dokładam do tego kilka produktów, co do których mam pewność, że zużyję do końca „okresu rozliczeniowego” Czyli w tym przypadku najpierw do końca maja, a potem czerwca. W ten oto sposób powstaje moje denko. Produkty zużyte idą do kosza od razu po zrobieniu zdjęcia, a resztę sukcesywnie wykańczam do końca miesiąca;) Mniej bólu i mniej śmieci;) No to sobie pogadałam, a teraz pokazuję co zdenkowałam;) Produkty, które były już zrecenzowane są od razu podlinkowane w tytule. 

Czytaj dalej »

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Clarins Instant Light Lip Balm Perfector 02 Coral

Cześć Dziewczyny!

Na wiosenną kolekcję Clarins Garden Escape byłam napalona jak szczerbaty na suchary jeszcze na długo przed wprowadzeniem do sprzedaży. Gdy tylko produkty pojawiły się na półkach ochoczo przystąpiłam do zakupu trzech z nich: malinowego i miodowego olejku do ust oraz lip balmu.Miało to miejsce w marcu w trzech szalenie krótkich odstępach czasowych (a potem doszedł jeszcze czwarty produkt). Dziś chciałabym skupić Waszą uwagę na nawilżającym balsamie do ust Instant Light Lip Balm Perfector w odcieniu Coral.


Opis producenta

Nawilżający balsam do ust o żelowej konsystencji.  Pozostawia soczysty kolor i subtelny połysk. Odżywia i wygładza usta dzięki zawartości masła shea i dzikiego mango. Sprawia, że usta są miękkie i gładkie.




Moja opinia

Opakowanie

Produkt zapakowany został w czerwony papierowy kartonik tak jak każdy inny kosmetyk tej marki. Opakowanie jest solidne, estetyczne i przyjemne na oka. Lekko ciężkawe mimo niesłychanie małej gramatury – 1,8g. Sam sztyft jest dość wąski.

Konsystencja i zapach

Konsystencja pomadki jest lekka balsamowo-żelowa, pozwala na szybką i łatwą aplikację. Sztyft gładko sunie po ustach. Zapach jest słodki i przyjemny, typowo „Clarinsowy” (ja wyczuwam karmel i watę cukrową), przez kilka minut utrzymuje się na ustach. Uwielbiam ten zapach!

Działanie

Miałam drobny problem z wyborem odcienia. Jak wiecie na usta nakładam wyłącznie subtelne kolory, więc absolutnie nie brałam pod uwagę np. czerwonego. Najbardziej mój byłby 06 Rosewood, ale mam już trochę produktów w zbliżonych odcieniach więc zdecydowałam się na delikatny Coral. Kolor samego sztyftu wydaje się być intensywny, jaskrawy, ale w rzeczywistości balsam nadaje znikomą ilość koloru. Co ciekawe na moich ustach wpada bardziej w róż niż w koral. Produkt kupowałam bez uprzedniego testowania na ustach (nigdy nie maluję ust testerem) więc zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać;) Podejrzewałam jednak, że kolor na ustach będzie bardziej ciepły, a tu niespodzianka. Mimo tego przypadł mi do gustu. Balsam nadaje bardzo subtelny kolor i ładny połysk (ale nie tak intensywny jak w przypadku olejku do ust). Usta nawilża w stopniu średnim. Moje usta są wymagające więc sam balsam koloryzujący nie zapewnia im długotrwałego nawilżenia (wyjątkiem w tej kwestii jest inny balsam Clarins). Mimo, że i tak całkiem nieźle trzyma je w ryzach. Wychodzę jednak z założenia, że żaden balsam koloryzujący nie nawilży ust tak dobrze jak ten bezbarwny;) Podsumowując balsam ten nie zadowoli miłośniczek mocnego look’u, „naturalsi” mogą jednak rozważyć ewentualny zakup;) Gdybym jednak miała wskazać, który lepszy ten czy balsam koloryzujący podlinkowany parę zdań wyżej bez wahania wskazałabym tamten!
Koszt bez promocji zależnie od miejsca zakupu waha się w granicach 66-75zł. Biorąc pod uwagę wyjątkowo niewielką gramaturę zakup wydaje się być mało opłacalny. Choć z drugiej strony jeśli mamy w swej kolekcji dużo produktów do ust mała gramatura może być odbierana jako zaleta, gdyż mamy wtedy szansę na zużycie całej pomadki w terminie;) Brakuje mi tylko oznaczenia jak długo można używać pomadki od momentu otwarcia, znalazłam jedynie informację, że produkt ważny jest 49 miesięcy od daty produkcji. Produkt wszedł do stałej sprzedaży.


Co sądzicie o wiosennej kolekcji Clarins? Który z produktów przypadł Wam do gustu?

Czytaj dalej »

sobota, 27 czerwca 2015

Czerwcowe nowości;)

Cześć Dziewczyny!

Kolejny miesiąc minął zatem czas na porcję kosmetycznych nowości;) Niby nic na gwałt nie potrzebowałam, miałam prawie nic nie kupować. I tak właśnie wygląda to prawie nic w moim wykonaniu.

Dziwnym trafem bardzo często dokonuję kosmetycznych zakupów już pierwszego dnia miesiąca;) Powyższe zdjęcie to właśnie efekty Dnia Dziecka;) Teoretycznie udałam się tylko do Super-Pharm po odbiór kremu do rąk Physiogel za 1gr, który udało mi się dostać dzięki temu, że w odpowiednim czasie przeglądałam Facebooka. Bowiem raz na jakiś czas dla posiadaczy karty Lifestyle organizowane są testy produktów i wtedy np. 200 pierwszych osób ma możliwość przetestowania. Tak było i tym razem. Po komentarzach widziałam, że kremy rozeszły się w trybie natychmiastowym. Mnie się udało po raz pierwszy załapać na tego typu akcję. Krem od razu poszedł w ruch i byłam z niego zadowolona. Przy okazji kupiłam też słynną odżywkę do rzęs Eveline, która miała mi służyć jako baza pod tusz. Niestety nie widzę różnicy czy z bazą czy bez. Dałam do sprawdzenia siostrze i ona też nie widziała różnicy. Dodatkowo baza nałożona na noc ją podrażniła, a nałożona pod tusz spowodowała jego kruszenie. Weszłam też do Yves Rocher gdzie zdecydowałam się na zakup mgiełki do ciała Cytryna&Bazylia oraz żelu Jabłko&Anyż. Produkty te kupiłam jeszcze w przedsprzedaży. Oba zapachy mi odpowiadają, choć nie są szczególnie wyszukane.

Czytaj dalej »

czwartek, 25 czerwca 2015

Organique Botanic Garden żel pod prysznic Orchidea i Curacao.

Cześć Dziewczyny!

Moim ulubionym zapachem z serii Botanic Garden był zapach Jabłko&Rabarbar. Niestety został on wycofany i aktualnie w skład linii Botanic Garden wchodzą już tylko dwa zapachy: Orchidea&Curacao oraz Nasturcja&Granat. Na żel pod prysznic Orchidea&Curacao zdecydowałam się podczas kwietniowych rabatów. Jego cena nawet po obniżce nie była szczególnie zachęcająca, ale skusiła mnie nietypowa lekko połyskująca konsystencja żelu. Na punkcie ciekawych produktów do kąpieli mam świra więc musiałam spróbować choć raz;)



Opis producenta

Niezwykle łagodny, aromatyczny żel do mycia ciała z orchideą. Polecany w szczególności dla skóry delikatnej i skłonnej do utraty jędrności. Kwiat orchidei, znany jako symbol wiecznej młodości, aktywizuje w skórze procesy odnowy, widocznie ją wygładzając i odmładzając. Subtelny zapach harmonizuje zmysły. Żel posiada neutralne pH i bezpieczną formułę, stworzoną w oparciu o łagodne substancje myjące na bazie pochodnych kokosa (kosmetyk wegański).


Moja opinia



Opakowanie

Zdecydowanie przyciąga wzrok. Ma przyjemną dla oka etykietę. Jest przezroczyste, dzięki czemu na bieżąco możemy obserwować zużycie bez niemiłych niespodzianek, że nagle skończył nam się żel. Dodatkowo wyposażone jest w pompkę oraz zatyczkę więc całość prezentuje się elegancko i na pewno nic się nie wyleje. Wydawać by się mogło, że taka pompka w żelu pod prysznic to rewelacyjny pomysł, ale niestety ktoś nie do końca dobrze zaplanował ten mechanizm. Pompka posiada bardzo mały otwór przez co żeby się umyć musiałam ją przycisnąć minimum 10 razy. Nie żartuje. To trochę tak jakby mi ktoś mówił wciskaj mała, wciskaj!;) A może to po prostu jest żel dla oszczędnych albo cierpliwych? No nie wiem, ja jestem w gorącej wodzie kąpana;) Zdarzało się też, że pompka się zacinała. Gdzieś w połowie opakowania zaczęło mnie już to męczyć i postanowiłam "wykastrować" żel;) Obcięłam mu rurkę dozującą. Od tej pory celem użycia żelu odkręcałam nakrętkę i wylewałam żel bezpośrednio na dłoń.


Konsystencja i zapach

Żel jest bajerancki, ma ładny kolor i radośnie połyskuje;) Nie jest zbyt gęsty, ale też nie ucieka z rąk. Pieni się raczej delikatnie. Zapach jest bardzo przyjemny. Ja najczęściej wybieram zapachy owocowe lub spożywcze, ale niekiedy mam ochotę na coś innego. Woń tego żelu jest specyficzna, mam wrażenie, że Organique w ogóle słynie z nietypowych, ale jakże udanych połączeń zapachowych. Wyczuwam w nim przede wszystkim nuty kwiatowe, lekko przełamane zapachem gorzkiej pomarańczy. Zapach utrzymuje się jeszcze przez kilka dłuższych chwil po wyjściu z wanny.


Działanie

Żel Orchidea&Curacao jest produktem wegańskim, łagodniejszym niż żele drogeryjne. Jest więc odpowiedni dla wrażliwców. Dla mnie nie jest to najważniejsze gdyż żele typowo drogeryjne z reguły również mnie nie wysuszają i nie powodują innych dolegliwości. Muszę przyznać, że osobiście pod tym względem mimo lepszego składu nie widzę różnicy między tym żelem, a wieloma innymi tańszymi. Żel ma miłą dla oka konsystencję, skutecznie oczyszcza. Nie wysusza skóry. Po użyciu ciało jest miękkie i gładkie, ale nie jest nawilżone. Największym atutem jest tutaj przyjemny zapach, który nie ulatnia się od razu po wyjściu spod prysznica. Dużym atutem byłaby też pompka gdyby działała sprawniej. Poza tym żel jak żel, taki do wypróbowania na jeden raz;)

Cena regularna żelu wynosi 34,90zł, raz na jakiś czas pojawiają się promocje -20%.



Znacie zapach Orchidea&Curacao z Organique Botanic Garden?


Czytaj dalej »

wtorek, 23 czerwca 2015

Shinybox czerwiec 2015 Birthday Edition - zawartość.

Cześć Dziewczyny!

Zdarza Wam się zamawiać boxy z kosmetykami? Ja swego czasu w miarę regularnie subskrybowałam boxy. Często jednak byłam niezadowolona z zawartości więc anulowałam subskrypcję i zamawiałam już tylko wtedy gdy podpowiedzi dotyczące zawartości były kuszące bądź już po odkryciu wszystkich kart;) Niby tylko 49zł za kilka kosmetyków (w przypadku Shiny), ale po co mi niepotrzebne produkty? Trzeba też przyznać, że wybór pudełek jest coraz większy Inspiredby, Naturalnie z pudełka, Joybox… Można przebierać i wybierać do woli, na ten ostatni chyba się skuszę;)

Urodzinowa edycja Shinyboxa zainteresowała mnie, ponieważ pomyślałam, że może być taka bardziej wow;) Śledziłam zatem zapowiedzi na FB i kiedy w podpowiedziach zobaczyłam, że w pudełku będzie odżywka do rzęs Magiclash zapytałam siostrę czy aby przypadkiem nie jest zainteresowana zakupem. Siostra szukała bowiem tańszej alternatywy dla skutecznego lecz dość drogiego Xlasha. Tym samym zamówiła Shinyboxa tylko dla wspomnianej odżywki.

Zatem prezentowana dzisiaj przeze mnie czerwcowa edycja Shiny to zakup mojej siostry. Sama nie mogłam się zdecydować czy aby na pewno potrzebuję tego pudełka i postanowiłam, że poczekam na odsłonę zawartości i ewentualnie wtedy zamówię. Choć siostra powiedziała, że się ze mną trochę podzieli;) Teraz kiedy już znam zawartość zdecydowałam, że odpuszczę. Nie ma tu nic takiego co koniecznie chciałabym mieć. Wysyłka w tym miesiącu nastąpiła dość późno, ponieważ dopiero w poniedziałek. Mamy zatem box prosto na Dzień Ojca;)


Czy warto było czekać? Oto zawartość.

Zdjęcie robiłam dosłownie w minutę więc nie jest zbyt dokładne.

Magiclash odżywka do rzęs – produkt z zapowiedzi, który prawdopodobnie przekonał do zakupu największą ilość osób. Czy będzie równie skuteczny jak Xlash? Ciekawe.

Silcare masełko do skórek – z założenia przydatny produkt, ale z doświadczenia wiem, że takie opakowania w przypadku tego typu produktów nie są zbyt wygodne. Nie ma to jak produkt do skórek w tubce z pędzelkowym aplikatorem.

Apis mgiełka z ekologiczną wodą z gałązek oliwnych i ekstraktem z oliwek – może być przydatna na lato, choć pewnie lepszy byłby inny produkt tej marki np. zawsze ciekawiła mnie seria arbuzowa.

Glazel Visage cień wypiekany – brzydalek, a marka nigdy mnie nie pociągała.

Lillamai peeling algowy do ciała 50ml – peeling zawsze spoko. Szkoda, że pojemność mała.

Skin79 próbki kremów BB – miniaturkę różowego kiedyś miałam, wyglądałam w nim trupio blado, ponieważ do mojej cery się nie dopasowywał. Obiektywnie pewnie większość się ucieszy. Jednak my z siostrą jesteśmy pudernice;) Za wszelkimi fluidami etc jakoś nie szalejemy więc dla nas to żadna rozkosz.

Dove peelingujący żel pod prysznic – jest dodatkowym prezentem od Shiny. Fani byli zapytani na FB czy mają ochotę na taki prezent. Żele Dove są według mnie całkiem niezłe więc myślę, że będziemy z siostrą zadowolone;)


Osoby zamawiające pojedyncze pudełko (w odpowiednim czasie, ponieważ promocja była ograniczona czasowo) mogły dodatkowo otrzymać chłodzący żel po opalaniu Bingospa.

Członkowie Klubu Vip czyli ci, którzy trwali w sekcie Shiny wiernie przez wiele miesięcy dodatkowo otrzymali miły prezent w postaci kremu do rąk The Secret Soap Store limonka z miętą. 

Moim zdaniem oprawa graficzna pudełka bardzo ładna, a z zawartością szału nie ma. Dla siebie zamawiać nie będę, chyba postawię na Joyboxa. Za to siostra narzekać nie będzie gdyż zależało jej tylko na odżywce.


Co sądzicie o zawartości czerwcowego Shinyboxa? Zadowolenie czy rozczarowanie? 
Czytaj dalej »

niedziela, 21 czerwca 2015

Ulubieńcy czerwca!

Cześć Dziewczyny!

Czerwiec był u mnie obfity w fajne produkty i muszę przyznać, że aż nie wiedziałam, które z nich tutaj umieścić:) Zdecydowałam się zatem ograniczyć do 6 produktów. Mamy tutaj więc coś do pielęgnacji włosów, ciała jak i do makijażu;)



Żelowa kredka Marc Jacobs w odcieniu Stonefox zdobyła moje uznanie już w dniu zakupów czyli jeszcze w maju, podobnie jak pozostałe produkty z tego zdjęcia:) Pomijając cenę ma same zalety, trwa na powiece dopóki jej nie zmyję, nie rozmazuje się, nie ruszy jej woda ani łzy. Kolor również bardzo mi odpowiada – na pewno kupię kolejne bo warto. Polecam wszystkim „kredkowym dziewczynom”;) Puder HD MUFE to chyba najsłynniejszy produkt tego typu. Miałam na niego ochotę już kilka lat temu, ale zawsze wybierałam inne. Niestety z marnym skutkiem! Nie zadowolił mnie nawet MAC. Miałam wątpliwości czy kupić, ponieważ w składzie mamy tylko krzemionkę, która szczególnie drogocenna nie jest. Jednak gdy w katalogu Sephory zauważyłam miniaturkę tego pudru w niższej cenie od razu uznałam, że to jest ten czas żeby wypróbować:) Puder dobrze matuje, nie bieli, nie pachnie. Jedynie nie bardzo nadaje się pod oczy, ponieważ mam wtedy wrażenie, że skóra pod oczami nabiera dziwnego koloru. Jestem zadowolona, a więcej przeczytacie w recenzji, którą kiedyś napiszę:) Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie również odżywka do włosów odżywczo-regenerująca  Vichy Dercos. Przyznam, że kupiłam ją radośnie i spontanicznie po paru opiniach przeczytanych na wizażu;) Produkty tam wychwalane nieraz mnie zawiodły, ale… nie tym razem! Odżywka jest świetna i póki co pretenduje już do miana ulubieńca roku! Nawilża, wygładza, nie obciąża, wyraźnie regeneruje. Już po pierwszym użyciu widziałam różnicę. Cena nie najniższa, ale przy moich włosach odżywki wystarczają na dobrych kilka miesięcy.

Przechodzimy do drugiego zdjęcia. Będzie niespójnie bo tamte kwiatki zdechły;) Melonowy mus do ciała Organique z serii Owocowe Rytuały zapragnęłam mieć od razu gdy się dowiedziałam, że wchodzi do sprzedaży:) Szczęśliwie się złożyło, że dostałam go na imieniny;) Najbardziej optymistyczna wiadomość jest taka, że mus pachnie dokładnie tak samo jak kosmetyki z wycofanej serii Fresh’n’fruity Arbuz i Melon, wygląda również podobnie jak suflet z tamtej serii, ale skład został zmieniony na lepsze:) Mamy tutaj bezpieczną formułę bez parabenów etc. Poprzednia też mi krzywdy nie robiła, ale zawsze milej gdy skład jest lepszy zwłaszcza kiedy firma zwie się Organique. A ja od tej firmy wymagam więcej;) Mus pięknie pachnie i dobrze nawilża. Więcej pojawi się w recenzji:) Olejek do ciała Wellness&Beauty co tu dużo mówić tani, dobry i pięknie pachnie (przynajmniej wersja mango i papaya). Ostatnim produktem jest spontaniczny zakup z początku miesiąca;) Weszłam do Sephory na szybko tylko obadać zapachy. Nie(stety) spontanicznie wyszłam z nowym zupełnie nieplanowanym zapaszkiem. Biotherm L’Eau to nowa odsłona popularnych letnich mgiełek tej marki. Prawdę mówiąc nawet nie wiedziałam, że wypuścili coś nowego.  Szłam już do kasy z innym zapachem tej marki i dopiero tam dostrzegłam tę nowość:) To taka delikatna energetyczna kompozycja, w sam raz na lato. Połączenie mandarynki, pomarańczy, bergamotki oraz frezji. Kompozycja bardzo mi odpowiada, mam też wrażenie, że zapach jest mocniejszy niż pozostałe propozycje tej marki. Wyczuwam w niej coś znajomego, trudnego do sprecyzowania. 


Znacie coś z moich ulubieńców? Co Wam w tym miesiącu szczególnie umilało kosmetyczne rytuały?
Czytaj dalej »

piątek, 19 czerwca 2015

Clarena SPA Bali Cocoshell jaśminowy peeling do ciała:)

Cześć Dziewczyny!

Lubicie peelingi do ciała? Ja uwielbiam! Zarówno te delikatne, średnie aż po mocniejszy kaliber;) Wszystko zależy od aktualnych potrzeb skóry oraz nastroju! Dziś przedstawię Wam jeden z tych delikatniejszych zdzieraków czyli peeling jaśminowy marki Clarena.




Opis producenta

Wygładzający peeling do ciała o zapachu kwiatów jaśminu. Peeling delikatnie złuszcza martwy naskórek. Doskonale przygotowuje skórę do dalszych zabiegów kosmetycznych.

PENTAVITIN® – Redukuje suchość i podrażnienia skóry. Zapewnia natychmiastowe i długotrwałe jej nawilżenie.

REVITALIN® PF – Wzmacnia naturalną zdolność skóry do ochrony przed działaniem czynników zewnętrznych.

Łupinki kokosa – Delikatnie ścierają martwy naskórek, czyniąc skórę jedwabiście gładką.

Moja opinia

Opakowanie

Przezroczysty, plastikowy pojemniczek z białą nakrętką, na której widnieje logo producenta. Wewnątrz znajdziemy dodatkową osłonkę zabezpieczającą produkt. Moje opakowanie zawiera 200ml peelingu, ale dostępne są również większe pojemności przeznaczone dla profesjonalistów. Czyli np. dla salonów kosmetycznych;) 

Konsystencja i zapach

Peeling zawiera w sobie łupinki kokosa, a jego konsystencja jest kremowa. Pachnie kwiatowo. Z reguły bliżej jest mi do zapachów spożywczych (czekolada, kawa) lub owocowych, ale akurat w owym czasie miałam w zanadrzu dwa kwiatowe żele pod prysznic. Uznałam więc, że te produkty będą się ze sobą dobrze łączyć:) Zapach utrzymuje się jeszcze przez jakiś czas po użyciu. Na szczęście jest on na tyle subtelny, że nie powoduje u mnie nieprzyjemnych dolegliwości typu bóle głowy;)

Działanie

Jak już wspomniałam na wstępie uwielbiam peelingowanie ciała. Najczęściej wybieram peelingi cukrowe o średniej mocy działania, ale zdarza mi się również sięgnąć po delikatniejsze jak i te całkiem mocne. W planach miałam wygrzewanie się na słońcu, a jak wiemy podczas opalania wskazane jest przynajmniej delikatne peelingowanie ciała, które zapewnia skórze świeży wygląd i bardziej równomierną opaleniznę. Uznałam zatem, że peeling jaśminowy będzie dla mnie odpowiedni na tę porę. Moc jaką możemy uzyskać przy użyciu tego peelingu to od delikatnej do średniej. Jeżeli jesteśmy żądni silniejszych doznań warto użyć rękawicy Kessy. Sam w sobie nie zapewni bardzo mocnego złuszczania. Dlatego osoby, które gustują tylko i wyłącznie w mocnych peelingach nie będą zadowolone. Myślę, że trochę mocniejszy będzie peeling z linii Zanzibar, o którym pisał jakiś czas temu Pączek;) Delikatniejsze zdzieranie naskórka ma jednak swoje plusy. Nie pozbawi mnie od razu opalenizny, nie podrażni nawet wrażliwej skóry, a dodatkowo świetnie nadaje się również do peelingowania rąk. Skóra naszych dłoni jest bowiem o wiele bardziej delikatna niż reszta ciała (a moja to mówiąc ściśle skóra i kości:D). Dzięki swojej kremowej i nietłustej konsystencji peeling łatwo rozprowadza się po ciele. Nie ma również problemu z jego zmyciem, nic się nie marze i nie tłuści. Peeling lekko nawilża skórę, ale nie pozostawia po sobie natłuszczającej warstewki. Zatem szczególnie usatysfakcjonowane będą te osoby, które tego wręcz nie cierpią. Ja akurat lubię gdy peeling zostawia odrobinę natłuszczającej warstewki więc nie pogniewałabym się gdyby taka występowała. 

Peeling dostępny jest m.in w  oficjalnym sklepie Clareny w cenie 52zł. Oprócz linii Bali, w skład której wchodzi również mleczko, mgiełka oraz mydło w płynie znajdziecie również 3 inne linie SPA: Iceland, Marrakesh oraz Zanzibar.


Lubicie peelingowanie? Co polecacie z marki Clarena?
Czytaj dalej »