poniedziałek, 30 maja 2016

Majowe zachwyty!

Cześć Dziewczyny!

Maj upłynął mi całkiem przyjemnie i niezwykle szybko;) Pod względem kosmetycznym również nie miałam na co szczególnie narzekać;) Dlatego przychodzę dziś do Was z ulubieńcami miesiąca;) Jest kolorowo, pachnąco i przede wszystkim skutecznie!



Peelingi Body Boom to dla mnie prawdziwa petarda i nawet stwierdziłyśmy ostatnio z Ines, że to hit roku! Podobno swego czasu były szeroko reklamowane. Powiem szczerze, że zupełnie tego nie zauważyłam. Być może czytam zbyt mało blogów:D O peelingach Body Boom dowiedziałam się właściwie na krótko przed tym zanim je dostałam;) Produkty zachwyciły mnie do tego stopnia, że kiedy siostra zapytała co chciałabym na imieniny odparłam, że m.in. kolejny wariant peelingu Body Boom! Pewnie będą glosy, że peeling z kawy to nic szczególnego bo można sobie zrobić samemu, ale wiecie co? Jakoś NIGDY mi się nie chciało. Ja po prostu muszę mieć gotowca! A kiedy używam tych z Body Boom to totalnie odpływam!:D Grejpfrut i kokos pachną super! Będzie jeszcze recenzja, a w niej dużo w pełni zasłużonej wazeliny!:D 

Tusz L’Oreal False Lash Wings Sculpt już recenzowałam i zdania nie zmieniłam. Pierwszy raz był trudny, ale potem bardzo się polubiliśmy;) 

Na olejek do demakijażu Resibo też wylałam już dzban zasłużonej wazeliny w recenzji. Jestem z niego szalenie zadowolona!

Kosmetyki Joico są fenomenalne, a Rekonstruktor z serii K-Pak to również produkt, na którym się nie zawiodłam. Pięknie pachnie i świetnie wpływa na moje włosy:) Recenzja niebawem.

Serum Ekoampułka 5 pod oczy marki Pat&Rub to niepozorny produkt, który bardzo przypadł mi do gustu. Słyszałam, że ekoampułki nie u każdego działają, ale u mnie akurat tak (przynajmniej ta pod oczy). Niebawem odkryję wszystkie karty:)

Hibiskusowy tonik Sylveco to produkt, który chodził mi po głowie od bardzo dawna. Nie miałam przekonania czy będę z niego zadowolona, ponieważ wiele osób pisało o jego nietypowej konsystencji więc bałam się, że będzie lepki albo co gorsza mnie po nim wysypie. Nic z tych rzeczy. Konsystencja w ogóle mi nie przeszkadza, a sam tonik bardzo mi odpowiada. Również postaram się o nim napisać:)

Ostatnim produktem, który zdecydowałam się mocno pochwalić jest serum do twarzy Dr Irena Eris Clinic Way, czyli produkt pochodzący z linii aptecznej tej marki. Używam go w połączeniu z kremem na dzień z tej samej linii i jestem bardzo zadowolona. Skóra jest miękka, gładka i pięknie nawilżona. Nadaje się również pod makijaż:) Recenzja tego duetu ukaże się w swoim czasie:) Może nawet niedługo;)


Jakie produkty szczególnie umilały Wam pielęgnację i makijaż w ostatnich tygodniach? Znacie coś z moich ulubieńców?
Czytaj dalej »

sobota, 28 maja 2016

Kiehl’s kremowa odżywka pod oczy z awokado

Cześć Dziewczyny!

Kremu pod oczy Kiehl’s z awokado zaczęłam używać w drugiej połowie marca. Mogłabym się więc jeszcze powstrzymać z opinią, ale mój werdykt już zapadł. Wiem już ile można z niego wyciągnąć i na co nie można liczyć;) Jeśli jesteście ciekawe jakie są moje wrażenia względem tego produktu zapraszam do dalszej części wpisu. Będzie krótko bo i działanie nie jest jakieś szczególnie złożone;)


Opis producenta

Kiehl`s, Creamy Eye Treatment - ten krem, kremowa odżywka zawiera olejek z awokado, który delikatnie nawilża skórę pod okiem. Unikalna struktura sprawia, ze krem Creamy Eye Treatment Kiehl`s rozprowadza się łatwo i nawilża skórę na cały dzień.

Moja opinia

Opakowanie

Krem dostępny jest w dwóch pojemnościach (14 i 28ml). Ja zdecydowałam się na zakup mniejszego gdyż większy raczej nie byłby mi potrzebny;) Krem występuje w dość prostym białym słoiczku z dodatkową wewnętrzną osłonką. Wizualnie przywodzi na myśl produkty typowo apteczne. Niektórym może przeszkadzać słoiczkowa forma. Dla mnie nie stanowi to jakiegoś problemu nie do przejścia;) Choć oczywiście nie ma to jak opakowanie  z pompką. 

Konsystencja i zapach

Krem ma żółtawą barwę i kremową konsystencję. Mi przypomina coś w rodzaju maści. Konsystencja jest nietypowa gdyż podczas rozprowadzania krem ślizga się po skórze sprawiając wrażenie jakby się lekko rozwadniał. Co ciekawe ślizganie nie zawsze u mnie występuje. Niekiedy zdarza się, że ślizga się pod lewym okiem, a pod prawym nie. Może dlatego, że pod prawym mam więcej zmarszczek;) Zapach jest słabo wyczuwalny, taki naturalny. Trzeba się wwąchać żeby go poczuć.

Działanie

Tak jak już wspomniałam wyżej krem ma tendencję do ślizgania się po skórze. Mimo, że konsystencja w opakowaniu jest treściwa to podczas aplikacji sprawia wrażenie jakby się rozwadniała. Coś podobnego obserwowałam już przy balsamie pod oczy Vichy. Wszak jakby nie patrzeć to wszystko jeden koncern;) Mnie to wszystko nie przeszkadza ani nie irytuje. Co więcej nawet mnie lekko bawi;) Ciekawostką jest jednak to, że krem lekko brudzi skórę na żółto;) Odkryłam to przecierając twarz tonikiem w okolicach granicy miejsca gdzie nakładałam krem. Po zaaplikowaniu krem pozostawia błyszczącą warstewkę więc jeśli chcemy nałożyć korektor należy go dokładnie wklepać i poczekać aż się wchłonie. Inaczej „pożre” sporo korektora co znacząco wpłynie na poziom krycia. Przynajmniej taki efekt zaobserwowałam w swoim przypadku. Jeśli chodzi o efekty krem sam w sobie nawilża oraz lekko wygładza skórę i… to by było na tyle;) Na początku pomyślałam, że nie czuję się zawiedziona, ponieważ z góry wiedziałam, że krem pod oczy Kiehl’s jest produktem typowo nawilżającym. Jednak po dłuższych przemyśleniach dochodzę do wniosku, że znam lepsze produkty, które oferują bardziej kompleksowe działanie. Plusem jest jednak to, że poniekąd znalazłam na niego sposób. Otóż w połączeniu z serum pod oczy (o którym za jakiś czas) osiągam całkiem zadawalające efekty. Jeśli jednak oceniać krem Kiehl’s sam w sobie poleciłabym go do rozważenia typowo dla dwudziestolatek i radziłabym nie nastawiać się na wielki cud;) Dodam też, że wcale nie jest aż taki wydajny jak czytałam. Zużyłam już całkiem sporo. Niemniej zakupu nie żałuję. Żadnej krzywdy nie doznałam, a moja ciekawość została zaspokojona. Wam jednak polecam wziąć próbkę przed ewentualnym zakupem jeśli macie możliwość i nie mogę powiedzieć żebym odczuwała zachwyt.


Od jakiegoś czasu funkcjonuje sklep online więc nie ma już szczególnych problemów z zakupem. Jest również parę sklepów stacjonarnych w Polsce.


Znacie krem pod oczy Kiehl’s z awokado? Jakie macie względem niego odczucia? Polecacie coś z tej marki?
Czytaj dalej »

czwartek, 26 maja 2016

Denko: marzec, kwiecień, maj;)

Cześć Dziewczyny!

Marcowo – kwietniowo - majowe denko czyli kupa śmieci ukazanych na niskiej jakości zdjęciach;) Nie miejcie złudzeń – nie trzymałam tego w żadnej torbie ani w koszyku. Denko robiłam jak zawsze po swojemu czyli dokumentowałam mniej więcej na bieżąco. Jedyne co zdarzyło mi się przez parę dni przetrzymać to opakowanie po żelu pod prysznic czy balsamie;) Produkty, które były zrecenzowane są podlinkowane w nazwie, a reszta ma króciutkie opisy. Niektóre produkty miałam już po raz kolejny;)






Clarins Beauty Flash Balm – słynna bazo-maska, fajnie się u mnie sprawdziła w obu zastosowaniach,

EL ANR serum pod oczy miniaturka – miała krótką datę ważności więc musiałam wdrożyć. Niezbyt wydajne, ale fajne i lekkie serum.

Flos-Lek masło Liczi i Arbuz – ładny zapach zwłaszcza w opakowaniu, na ciele już trochę powszednieje. Długotrwały, ale niemęczący. Mogłam używać na całe ciało.

L’Oreal tonik rozświetlający – kupiłam, a potem miałam wątpliwości bo skład niezbyt łagodny, ale nic mi się nie stało. Nawet byłam dość zadowolona. Zapach trochę dziwny.

Ziaja kokosowa do rąk – działanie ok., choć nie takie bardzo intensywne. Dość fajne opakowanie i ładny (jak dla mnie zapach) – z tego względu jeszcze kupię.

Balea pianka do golenia jagodowa – zgniłe te jagódki, grejpfrut lepszy.

Dermacol antystresowy żel pod prysznic – nie lubię tubek, ale żel przyjemny i ciekawy zapach.

Palmolive Aroma Therapy Morning Tonic żel pod prysznic – również spoko zapach i działanie. Ciałko po nim gładkie.

Along Came Betty sól do kąpieli – całkiem przyjemna w użyciu.





Fa żel pod prysznic coco nut water – nie mam zastrzeżeń, był spoko.

Provag żel do higieny intymnej – nie będę o nim pisać, ale jest łagodny i godny polecenia.

Origins maska na noc mini – dla twarzy super, a szyję mi uczuliła. Jednak możliwe, że kupię.

Alterra rumiankowa – może kiedyś doczeka się recenzji, a może nie? Jest ok.

Mini masełko – miało różany zapach, ale delikatny więc przeżyłam;)

Petal Fresh balsam do ciała – jakiegoś szału nie było.

Organique rytuał melonowy żel peelingujący – byłam zadowolona, jeszcze nie miałam czasu opisać:P





Oriflame korektor – używam regularnie na drobne wypryski, ale tylko zielonej części na noc bo beżowa jest do niczego:)

Kneipp olejki – zużyłam wszystkie tzn. zestaw, ale pokazuję jeden jako reprezentanta gatunku żeby nie było tłoku:D Bardzo fajne i będzie wpis.





Sylveco tonik hibiskusowy – długo się broniłam, a bardzo polubiłam!

Bioderma krem do rąk – fajny, pachnie ładnie i delikatnie.

GoCranberry emolientowy olejek do kąpieli i pod prysznic – tego do demakijażu nie polubiłam, ale z tego byłam zadowolona:)




Bielenda algi morskie serum – zużyję jeszcze mleczny olejek i opiszę razem za jakiś czas.

Dior Iconic Overcurl tusz – zużyłam do cna, jest świetny. Miałam w użyciu z rok zamiennie z innymi. Choć przez wiele miesięcy używałam tylko jego. Jakoś nie złożyło się na recenzję, ale zdjęcia chyba mam więc może będzie jako mega zaległa:) 

Skończyłam, a teraz trzymajcie mnie bo wybuchnę:D Denko jest dla mnie niczym syzyfowe prace, ale dziś mam imieniny to sobie odreaguję:D Oczywiście dodatkowo zużyłam maski w płachcie, jakieś próbki, mydła, waciki, ale nie będę pokazywać takich duperelków;) 

Znacie coś z mojego 3-miesięcznego denka?

Czytaj dalej »

wtorek, 24 maja 2016

Make Me Bio Almond Scrub

Cześć Dziewczyny!

Jakiś czas temu pisałam o kremie Anti-Aging Night, który mam już za sobą, a dziś chciałabym się z Wami podzielić moją opinią dotyczącą Make Me Bio Almond Scrub, czyli delikatnego peelingu do twarzy. Czy przypadł mi do gustu?


Opis producenta

Dostępny jest TUTAJ.


Moja opinia

Opakowanie

Peeling otrzymujemy w uroczym szklanym słoiczku. Bardzo podobnym do opakowań kremów do twarzy tej marki. Różni je tylko etykieta. W przypadku peelingu jakby odrobinę mniej optymistyczna;) Pojemność wynosi 60ml, a produkt należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od momentu otwarcia lecz nie później niż w ciągu roku od daty produkcji.

Konsystencja i zapach

Produkt występuje w formie proszku więc jest odrobinę nietypowy. To chyba jak do tej pory mój jedyny peeling do twarzy w takiej formie. Zapach jest bardzo przyjemny. Choć to oczywiście kwestia gustu. W moim odczuciu taki zbożowo-owsiankowy. Pobudzający apetyt;) 


Działanie

Aby skorzystać z produktu należy niewielką ilość peelingu wymieszać z wodą lub mlekiem w dłoni lub oddzielnym pojemniku. Ja korzystam z dłoni i wody. Zawsze zapominam żeby spróbować z mlekiem, a może to przez moją lekką niechęć do mleka?;) Myślę, że możemy skorzystać też ze swojej inwencji i np. dodać odrobinę oleju i hydrolatu. Choć ja akurat poszłam na łatwiznę;) Peeling zawiera całkiem ciekawe składniki: owies, migdały, nasiona słonecznika, glinkę białą oraz cynamon. Dzięki takiemu połączeniu składników pachnie naprawdę przyjemnie urozmaicając pielęgnacyjne rytuały. Po rozrobieniu peeling przywodzi mi na myśl czyścik Lush. Może nie w pełni gdyż czyściki Lush są już gotowe do użycia, ale zdecydowanie coś jest na rzeczy.  Zresztą o ile mnie pamięć nie myli czytałam już tego typu porównanie na jednym z blogów. Nie jest to mocny zdzierak, ale sam producent deklaruje, że jest delikatny więc nastawiałam się jak najbardziej na delikatne działanie. Moja mieszana cera jest nieco wrażliwa, a dodatkowo regularnie używam szczoteczki sonicznej więc w moim przypadku lekkie złuszczanie jest całkowicie wystarczające. Przy zbyt mocnym tarciu zdarza się, że pojawiają się u mnie wypryski albo podrażnienie. Dlatego stawiam na łagodniejsze scruby i staram się nie przesadzać z częstotliwością (2x w tygodniu wystarczy). Chociaż ten jest na tyle łagodny, że jeśli mamy ochotę można zastosować częściej. Po zmyciu cera nie jest zaczerwieniona ani podrażniona. Jest za to miękka i gładka. Peeling jest na bazie glinki białej więc z powodzeniem możemy dodać trochę oleju i użyć jako maseczkę. Chyba, że Wasza skóra źle toleruje glinki. Jeśli lubicie łagodne oczyszczanie i złuszczanie skóry twarzy propozycja Make Me Bio może Wam przypaść do gustu. Jeśli jednak stawiacie na mocne zdzieraki możecie odczuwać znaczny niedosyt. Wszystko to jest zależne od indywidualnych preferencji i potrzeb skóry.


Peeling dostępny jest m.in. w sklepie producenta


Znacie Make Me Bio Almond Scrub? Jakich peelingów do twarzy używacie?
Czytaj dalej »