piątek, 31 marca 2017

Marcowe nowości oraz seria niefortunnych zdarzeń;)

Cześć Dziewczyny!
Marzec nie zaczął się dla mnie zbyt optymistycznie gdyż był kontynuacją pasma nieszczęść związanych z komputerem;) Pod koniec lutego okazało się, że padł mi dysk twardy. Dysk został wymieniony, ale zaraz potem zepsuł się HUB USB. Pomyślałam, no nic i zamówiłam nowy;) Po dwóch dniach system orzekł, że jeden z dysków wymaga sprawdzenia spójności danych i zaczęły dziać się cuda;) Podejrzenie było takie, że podczas dzielenia dysku na dwie partycje coś się wysypało i zrobione zostało to co trzeba, a dla pewności miało zostać przeprowadzone dokładne skanowanie CHKDSK. Skanowanie zdawało się przeciągać w nieskończoność wykazując niewielkie postępy więc kiedy po całej nocy przeskanowanych zostało 52% plików stwierdziłam, że to się nie skończy… Co się okazało? Otóż nowo zakupiony dysk okazał się być wadliwy. Osoba, która przeprowadziła całą tą naprawę stwierdziła, że jeszcze nigdy się coś takiego nie zdarzyło. Cóż, dlaczego mnie to nie dziwi? Już chyba kiedyś wspominałam, że mam pecha do sprzętów?:P Co to wszystko ma do bloga i blogowych nowości? Teoretycznie nic, a praktycznie bardzo wiele gdyż bez komputera jak bez ręki, a cała ta operacja niestety trochę trwała. Nawet gdy robiłam zdjęcia produktów, ciężko mi było stwierdzić jak wyglądają w rzeczywistości, ponieważ mój mini laptop leżał nieużywany ćwierć wieku pod lodem (żartuję:p) i nie działa jak natura chciała, a jego karta graficzna pozostawia już wiele do życzenia;) Dobrze, że sporo można załatwić przy użyciu smartfona, np. odpisać na maile, ogarniać social media etc;) Właściwie cały marzec obfitował w dziwne sytuacje. Robienie zdjęć też szło mi jak krew z nosa, a nawet wykupili mi rzecz, którą sobie upatrzyłam na Zalando;) Ścisłej prywaty to już może nie będę przytaczać;) W końcu to blog kosmetyczny, a nie konfesjonał (którego skądinąd też raczej nie odwiedzam;)) Przejdźmy więc do nowości marca. I tu muszę przyznać, że nie popłynęłam:) Dopadła mnie dziwna wstrzemięźliwość. Nawet podczas wizyty w Manufakturze nie zajrzałam do nowo otwartego Hebe, ponieważ uznałam, że nie ma takiej rzeczy, którą koniecznie musiałabym kupić;) Zresztą po przejrzeniu wszystkich nowości, które do mnie dotarły wydaje się to w pełni logiczne. Nie wiem tylko od kiedy to kieruję się logiką?;)
Przechodząc do nowości wyglądają one tak, że nic nie kupiłam. A właściwie jedynie antyperspirant, który mi się skończył i nie miałam żadnego w zapasie – WOW. Antyperspirant to rzecz jasna Vichy, tym razem inna wersja żeby nie było nudno;) W końcu udało się też otrzymać nową, niewadliwą lampę do hybryd gdyż jak pewnie niektóre z Was pamiętają w styczniu dotarła do mnie zamówiona na Aliexpress lampa SUNUV, w której niestety brakowało kilku diodek. Z lampy normalnie korzystałam i o dziwo jest godna polecenia, ale nie po to płaciłam za pełnowartościowy produkt żeby otrzymać wadliwy, prawda? Sprzedawca zwodził mnie prawie 2 miesiące, że wymieni, a ostatecznie zaproponował mi 5$ na paypal, co trochę mnie zirytowało! Na moją odmowę nic już nie odpisał, a ja ostatecznie sprawę załatwiłam dzięki grupie na FB, gdzie podano mi namiary na kogoś z SUNUV. Wtedy już sprawa ruszyła z kopyta i na szczęście nowej lampie niczego nie brakuje;) 


Pierwszymi nowościami, które do mnie dotarły jednym rzutem na samym początku miesiąca były kosmetyki mineralne i pędzelek Earthnicity Minerals oraz woda różana Be Loved
Powiem szczerze, że jestem z nich zadowolona. Jeden z podkładów mineralnych ciemnieje i przez to obecnie jest dla mnie trochę za ciemny, ale na lato będzie jak znalazł gdyż słońce szybko mnie łapie;) Woda jest bardzo dobrej jakości:)
Jest też serum oczyszczające do skóry głowy Bionigree. Pachnie ziołowo i jest wygodne w aplikacji;) 
Kosmetyki Lily Lolo. Tym razem zestaw do brwi, puder Translucent Silk i uwaga, uwaga... krem BB, czyli coś czego nie jestem fanką, ale natchnęło mnie żeby dać mu szansę;)


Z okazji dnia kobiet Dr Irena Eris zaskoczyła mnie sympatyczną niespodzianką w postaci 3 matowych oraz 3 nabłyszczających pomadek ProVoke, a także zgrabnym kubkiem VOLA 'art of deco' projektu Anny Halarewicz:)
Przyznam, że poprawiło mi to humor po przejściach z komputerem;)  
Zestaw Nude Glam Look Dr Irena Eris ProVoke oraz limitowany notes z ilustracjami Anny Halarewicz;)  Z tej linii znałam już wcześniej błyszczyk Romantic Cream, o którym pewnie w końcu napiszę oraz ShyShine Nude Powder, który doskonale znam - recenzja. Nowością jest więc dla mnie potrójny cień, który już miał okazję się wykazać:)

Podwójne wypiekane cienie do powiek Dr Irena Eris ProVoke nr 204, czyli przesyłka zwiastująca wiosnę;) O cieniach ProVoke pisałam już w lipcu - KLIK, a teraz mam kolejny odcień - Irresistible Nude
Nie zabrakło też czegoś do pielęgnacji, czyli Dr Irena Eris Body Art Intensywny krem ujędrniająco-regenerujący do biustu;) Napiszę o nim w pierwszej dekadzie kwietnia.
Przybył też do mnie kolejny Shinybox, który pokazywałam TUTAJ
Wiosenna niespodzianka, a raczej pobudka od Farmony bo kurier dosłownie wyciągnął mnie z łóżka (nie pierwszy raz zresztą:P), czyli produkty z serii Herbal Care. Odżywczy olejek arganowy, Olejkowy płyn kwiat migdałowca oraz maseczki
Brzoskwiniowy balsam do ust Tonymoly dostałam od koleżanki i muszę przyznać, że pachnie wspaniale! Fajny jest i może go zrecenzuję. Póki co recenzję możecie przeczytać u Black Liner. Z kolei balsam do ust Douglas Les Delices dostałam w zamian za... przymierzenie stanika w salonie Triumph:D Akurat wędrowałam przez galerię smarując usta, po czym nakrętka upadła mi na podłogę, więc pewnie dlatego mnie zaczepili:P 
Po kolejnym z zabiegów na twarz z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego, z których korzystam od lutego, moja dermatolog - ekspert marki Garnier przekazała mi nowości tejże marki. Jest to seria Aqua Bomb - maseczka w płachcie Moisture + Aqua Bomb, któmoże dziś albo jutro rzucę na twarz, Nawilżający żel-krem o działaniu antyoksydacyjnym 3w1 na dzień, Nawilżający żel-krem o działaniu antyoksydacyjnym na noc oraz najciekawszy produkt Aqua Bomb Mist, czyli nawilżająca mgiełka ochronna do twarzy SPF 30.
Wiosenne nowości marki Lirene tym razem spersonalizowane, co oznacza, że wybrałam tylko te, które mnie zainteresowały osobiście oraz te, które zechcą wypróbować moi bliscy. Zaczynając od brzegu 3 produkty z linii Retinol D-Forte 50+ - maska, krem na dzień oraz odmładzający preparat do zadań specjalnych na noc. Kosmetyki te wyselekcjonowałam dla mamy, która lubi pielęgnację twarzy spod skrzydeł Lirene. Oby jej pasowały;) Reszta dla mnie. Chociaż może jednym kremem uraczę siostrę, która podobnie jak mama lubi kosmetyki do twarzy z Lirene. Mamy tutaj 2 płyny micelarne - jeden z minerałami z morza martwego (duża butla), a drugi nawilżająco-łagodzący z D-Panthenolem. Jestem fanką produktów z witaminą C, więc zainteresowała mnie również linia C+D Pro Vitamin Energy. Jest to żel myjąco-energetyzujący, Skoncentrowane StimuSerum oraz Odżywczy krem głęboko nawilżający. Zainteresował mnie także Hydrolipidowy ochronny krem do twazy SPF 50. Uznałam, że przyda mi się po zabiegach, a poza tym filtrowanie często u mnie kuleje i wypadałoby to zmienić. Nie wspominając już o tym, że ostatnio zrobiłam coś niegodnego i boję się, że zostaną mi ślady. Do ciała wybrałam dwa produkty. Jeden z obśmiewanej przeze mnie kategorii antycellulit, czyli Antycellulitowy Lipo-Masaż. Obśmiewanej, ponieważ nie posiadam ani nadmiaru tkanki tłuszczowej ani cellulitu, ale... po udanej przygodzie z Bielendą odkryłam, że stosowanie takich produktów może jednak przynosić inne korzyści;) Drugi produkt do ciała to coś co Ewelina zwykle lubi, czyli olejek pod prysznic. Jest to olejek Inca Inchi

Myślę, że to by było na tyle;) Niebawem będę też miała dla Was konkursik z produktami, które bardzo lubię:)


Jak tam Wasze marcowe nowości? Znacie coś z moich?
Czytaj dalej »

środa, 29 marca 2017

Kosmetyki Elfa Pharm w mini recenzjach!

Cześć Dziewczyny!

Dziś dla odmiany przygotowałam dla Was garść mini recenzji. A będą one dotyczyć kosmetyków Elfa Pharm, które znalazłam w dodatku ambasadorskim od Shinybox. Na dokładkę będzie też produkt znaleziony w lutowym Inspired By Urok.



Elfa Pharm posiada dość szeroki asortyment. W dzisiejszym wpisie będzie co nieco  na temat takich marek jak O’Herbal, Vis Plantis oraz Green Pharmacy. Z żadną z nich nie miałam nigdy wcześniej do czynienia, więc była to dla mnie totalna nowość. 
 
O’HERBAL


O’Herbal Orzeźwiający balsam do ciała



Balsam do ciała mieści się w pokaźnych rozmiarów 500ml butelce wyposażonej w pompkę, której niestety nie można zablokować, więc jeśli już go otworzymy to najlepiej jeśli zostanie „balsamem stacjonarnym”;) Opakowanie jest przezroczyste, więc na bieżąco widzimy stan zużycia. Jak nietrudno się domyślić, u mnie proces ten postępował dość szybko;) Konsystencja jest bardzo lekka. To bardziej mleczko niż balsam. Zdarzało się, że część produktu lądowała na podłodze albo w wannie;) Najlepiej więc nakładać go stopniowo na poszczególne partie ciała. Zapach balsamu to według producenta werbena i myślę, że można się z tym zgodzić. Jest on lekki i orzeźwiający, z subtelną ziołową nutą. Nie jest zbyt długotrwały. Balsam jest dość wodnisty, ale wchłania się bardzo szybko. Mimo lekkiej konsystencji jego właściwości pielęgnacyjne są całkiem przyzwoite. Skóra była gładka i nawilżona przez większość dnia. Wydajność niska, ale w moim przypadku to oczywiście norma:)

O’Herbal Maska wzmacniająca włosy



Maska mieści się w dość topornym 500ml słoiczku. Nie przepadam za takimi dużymi pojemnościami w przypadku produktów do włosów, więc połową zawartości postanowiłam podzielić się z siostrą. Maska posiada lekką konsystencję, która na szczęście nie obciąża nawet cienkich włosów oraz pozwala na szybkie rozprowadzenie produktu. Zapach jest według mnie liściasty, niczym świeżutka łodyga jakiejś roślinki. Taki wiosenno-letni;) Sprawia wrażenie takiego "prawdziwego";) Nie utrzymuje się on jednak na włosach po zmyciu. Produkt nie wzmaga przetłuszczania się włosów. Natomiast spektakularnych efektów wzmocnienia nie zauważyłam. Mogę jednak stwierdzić, że ułatwia rozczesywanie i lekko nawilża oraz wygładza włosy.


O’Herbal krem do stóp odświeżający i usuwający zmęczenie



Krem do stóp mieści się w wygodnej 75ml tubce. Posiada on lekką konsystencję oraz ziołowy, aczkolwiek całkiem przyjemny zapach. Muszę przyznać, że niekoniecznie kupuję osobny krem do stóp, a jeśli już to najczęściej jest to Fusswohl. Jednak gdy znalazłam ten krem w Inspired By Urok, od razu powędrował do łazienki. Wydajny nie był, ponieważ jak smaruję to smaruję naprawdę;) Muszę jednak przyznać, że używało mi się go całkiem przyjemnie. Nie mam praktycznie żadnych problemów ze skórą stóp, więc krem zapewniał mi dobre nawilżenie, wygładzenie oraz uczucie lżejszych stóp. Byłabym skłonna kupić go ponownie.

GREEN PHARMACY




Green Pharmacy krem do stóp kojący przeciw pęknięciom


Następcą kremu do stóp O’Herbal był jego kuzyn z Green Pharmacy. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie interesowała mnie ta marka i dość słabo się orientuję w ich asortymencie:) Konsystencja kremu jest pośrednia, a jego zapach jak na mój gust – dość dziwny. Dla mnie jest to skrzyżowanie ziół z małym sklepem obuwniczym. Nie pytajcie, ale właśnie z tym kojarzy mi się ten zapach. Woń ta nieszczególnie przypadła mi do gustu, więc gdyby był to balsam, miałabym problemy z jego używaniem;) W przypadku stóp jest akceptowalny. Zwłaszcza, że zawsze po aplikacji zakładałam specjalne bawełniane skarpetki (swoją drogą polecam). Właściwości na szczęście mnie nie rozczarowały. Krem solidnie nawilża i odżywia skórę stóp. Czy radzi sobie z pęknięciami? Ewelina nie pęka, więc tego nie wie;) 

VIS PLANTIS



Vis Plantis Helix Vital Care serum odmładzające z filtratem ze śluzu ślimaka



Kosmetyk ten został umieszczony w kartonowym opakowaniu, wewnątrz którego znajdziemy maleńką i zgrabną buteleczkę z pompką. Pojemność wynosi 30ml, więc jest to taki „serumowy standardzik”;) Kosmetyk ten skojarzył mi się z siostrą, ponieważ swego czasu chwaliła mi się, że kupiła balsam do ciała z tej serii. Śmiałam się wtedy, że ciekawe ile ma w sobie tego śluzu ślimaka zważywszy na tak przystępną cenę;) Co ciekawe jakiś czas temu siostra doniosła mi, że owy ślimaczy balsam bardzo jej odpowiada. Podobno świetnie nawilża, a jego zapach jest neutralny. Wracając jednak do serum, ja akurat miałam w użyciu coś innego, więc zatrudniłam sobie testerkę;) Z jej relacji wynika, że serum ma przyjemny zapach, który dość szybko znika, a jego konsystencja jest z tych nieco bardziej treściwych, więc niekiedy można sobie darować już krem. Odmłodzenia póki co nie odnotowano. Natomiast skóra jest lepiej nawilżona i gładsza. Otrzymałam też informację, że serum jest wydajne.

Podsumowując najlepiej sprawdził się u mnie balsam oraz kremy do stóp. Serum nie używałam osobiście, a maska jest lekka i przyjemna lecz bez fajerwerków


Znacie te albo inne produkty Elfa Pharm? Może jesteście w stanie coś polecić?
Czytaj dalej »

poniedziałek, 27 marca 2017

Moschino Funny!

Cześć Dziewczyny!
Perfumy marki Moschino znane mi są od lat, ponieważ dawniej często kupowałam Moschino I love love;) Jest to marka, która oferuje głównie lekkie i radosne zapachy podane w niesztampowych, często zabawnych flakonikach. Większość flaszek Moschino reprezentuje styl młodzieżowy, który nie każdemu przypadnie do gustu, ale mnie ich opakowania się podobają. Z wyjątkiem tego, które jest stylizowane na spray do szyb;) Jakiś czas temu moją zapachową kolekcję zasiliła woda toaletowa Moschino Funny więc dziś poprowadzę monolog o tym czy przyniosła mi ona choć trochę radości i beztroski;) 

„Pełen życia i spontaniczności. Delikatny, energetyzujący i promienny. Wyraźny jest akord kwiatowy z akcentem owocowym.”


Nuty zapachowe:
nuta głowy: gorzka pomarańcza, różowy pieprz, czerwona porzeczka
nuta serca: jaśmin, piwonia, fiolek, zielona herbata
nuta bazy: ambra, mech, cedr, piżmo.


Moschino Funny otrzymujemy w kartonowym opakowaniu przyozdobionym serduszkami. Sam flakon jest bardzo poręczny i uroczy. Moja wersja to oczywiście 50ml gdyż preferuję niewielkie lub umiarkowane pojemności;) Flakonik utrzymany został w niebieskiej tonacji, a dodatkowe ozdoby stanowią różowa wstążeczka oraz korek w kształcie serca;) Z estetycznego punktu widzenia design ten może wydawać się lekko kiczowaty tudzież infantylny, ale… jakże słodki i  uroczy;) 

Zapach Moschino Funny najtrafniej można by zaklasyfikować do wiosenno-letnich lecz ja z przekory nigdy nie zachowuję ścisłego podziału na zapachy letnie lub zimowe. Niekiedy wręcz bardzo potrzebuję użyć typowo letniego, świeżego zapachu właśnie zimą. Zapachy takie dodają mi sił gdy za oknem pada śnieg i najchętniej zapadłabym w sen zimowy niczym niedźwiedź;) Kiedy na zewnątrz panuje chłód lub szarówka, potrzebuję zdecydowanie więcej „paliwa do życia” w porównaniu do wiosny lub lata. Takie dodatkowe „dopalacze” często stanowią dla mnie perfumy o świeżych i soczystych aromatach jak np. Funny:) Warto wspomnieć, że perfumy te miały swą premierę w 2007r i nadal są w obiegu;)
A jak pachnie dla mnie Moschino Funny? Według mnie jest to zapach cytrusowo-kwiatowy. Jego otwarcie jest typowo „kwaśne” i owocowe. Następnie do głosu dochodzi nuta mrożonej zielonej herbaty, która czyni ten zapach jeszcze bardziej świeżym. Wyczuwam również kwiatową nutę, z której wyodrębniam głównie jaśmin. Piwonię czuję jedynie subtelnie. W nucie bazy wyczuwam przede wszystkim piżmo i cedr. Szczypa różowego pieprzu nadaje odrobiny zadziorności. Perfumy Moschino za zwyczaj kojarzą mi się właśnie z wyraźnie piżmową nutą, która wybija po ok. godzinie od spryskania skóry. A ja akurat najbardziej lubię piżmowe nuty bazy;) Jest to zapach bardzo świeży i pozytywnie wpływający na samopoczucie. Lekki i niezobowiązujący. Rześki i nieprzesłodzony. Jest on odpowiedni przede wszystkim do stosowania na co dzień:) Dodatkowo na jego korzyść przemawia dość przystępna cena:)


Zapach Moschino Funny dostępny jest m.in. w perfumerii Elnino


Znacie Moschino Funny lub inne perfumy tej marki?
Czytaj dalej »

sobota, 25 marca 2017

Shinybox marzec 2017 – Pani Wiosna!

Cześć Dziewczyny!
Marcowe pudełko Shinybox Pani Wiosna rozbudziło moją ciekawość już w dniu zapowiedzi:) Kiedy tylko poznałam motyw najnowszego boxa od razu pomyślałam: no i fajnie! Nareszcie powiew radości, a nie tylko zima i zima, której taaak bardzo nienawidzę!:) Umrę jeśli wiosna w końcu nie pojawi się na dobre;) A jak tym razem wypadły oczekiwania vs. rzeczywistość? Już Wam mówię!

Szata graficzna marcowego Shinyboxa Pani Wiosna jest może nieco kiczowata, ale za to jaka energetyczna i wiosenna;) Także oceniam ją pozytywnie:) Tym razem pudełko było dobrze zabezpieczone i nie doznało żadnej krzywdy;)

Pierwszym produktem, który był szumnie zapowiadany na FB przez dobre 3 tygodnie jest serum do rzęs LashVolution. A ja na to… jak na lato:) Kobiety dzielą się na przeciwniczki i zwolenniczki serum do rzęs. Ja zdecydowanie należę do tych drugich. Często mam w użyciu serum do rzęs. Próbowałam już Xlash, Revitalash, Bodetko, Regenerum i AA, więc porównanie mam niemałe. Chętnie wypróbuję zatem również LashVolution:) Wydaje mi się, że to właśnie obecność serum sprawiła, że pudełko zostało wyprzedane jeszcze przed pierwszą wysyłką! Wcale mnie to nie dziwi, ponieważ wartość serum przekracza koszt pudełka, a jednocześnie  każda z nas marzy o rzęsach do nieba;) Haczyk? Serum należy zużyć do 9/17. Kolejnym produktem, którego obecność była już wiadoma z podpowiedzi (a dokładniej ankietowani zadecydowali o jego dołączeniu) jest Glov Quick Treat. Jest to co prawda jedynie wersja na paluszek, ale i tak mnie satysfakcjonuje, ponieważ… rękawica Glov to produkt, który odmienił moje życie. Serio!:D Używam go głównie do demakijażu powiek oraz brwi i muszę powiedzieć, że jest to moja ulubiona forma zmywania makijażu, która niemal całkowicie wyparła uwielbiane niegdyś przeze mnie płyny dwufazowe:) Wersja Quick Treat zważywszy na kompaktowy rozmiar rekomendowana jest m.in. do poprawy makijażu w ciągu dnia, np. gdy rozmaże nam się tusz lub kredka;) Wystarczy mieć wtedy Glov w torebce i problem z głowy. Mnie akurat takie rzeczy raczej się nie zdarzają, więc będę jej używać bardziej tradycyjnie, a tą konkretną sztukę przeznaczę do zmywania szminek, których ostatnio często używam:) 
Kolejnym kosmetykiem z zakresu pielęgnacji jest Papka do cery trądzikowej marki Jadwiga. Jest to produkt, który miałam już okazję poznać – recenzja. Umieszczenie tego typu kosmetyku w boxie może budzić kontrowersje, ponieważ nie każdy posiada cerę trądzikową. Ale… ja też nie mam tego typu cery, a z papki byłam swego czasu zadowolona. Wszak niemal każdemu od czasu do czasu coś wyskoczy i warto mieć wtedy tego typu produkt w pogotowiu. Nie znam absolutnie nikogo, kto posiada cerę bez skazy i nigdy (przenigdy!) nic mu nie wyskoczyło;) Jest też maseczka marki Bielenda. W moim przypadku Mikrodermabrazja 3-fazowy zabieg wygładzający. Jej obecność oceniam na plus. Pomijając fakt, że nie lubię maseczek w formie saszetek. Co tu dużo mówić – trochę mnie irytuje gmeranie palcem w saszetce:) Choć ostatnio dałam sobie na wstrzymanie i zużyłam wszystkie, które miałam. Zatem tą też zużyję. Podobnie jak w poprzedniej edycji pudełka - Winter SPA dołączono produkt Delia z serii Good Foot. Tym razem jest to krem do stóp regulator potliwości. Nieszczególnie mnie on kręci gdyż moje stópki szczęśliwie nie mają skłonności do wydzielania brzydkich zapaszków:) Ale prowadząc „obserwacje na mieście” dochodzę do wniosku, że dla większości osób stosowanie tego typu produktu byłoby wielce wskazane:) Zwłaszcza gdy powoli robi się coraz cieplej.

Z produktów do makijażu ekipa Shiny postawiła na róż Bell High Definition Photo Creamy Rouge w moim przypadku odcień 02. Uwielbiam róże do policzków, ale przyznam, że mam już swoje ulubione egzemplarze i nie należą do nich formuły kremowe;) Niemniej róż to produkt w sam raz na wiosnę, więc zamysł jak najbardziej na plus:)

Shinybox zadbał również o nasze owłosienie, a dokładniej o jego świeżość;) Tym razem w pudełku znalazł się mini suchy szampon Schwarzkopf got2b Fresh it Up oraz szampon Schauma z linii Nature Moments. Po suche szampony sięgam tylko w wyjątkowych okolicznościach i mam już sprawdzony produkt Klorane, więc nie wiem czy po niego sięgnę. Prawdopodobnie trafi więc do siostry, która regularnie korzysta z tego typu kosmetyków. Jeśli zaś chodzi o Schaumę to milion lat nie używałam produktów tej marki. Wydaje mi się, że nigdy jakoś szczególnie mi nie służyły. Możliwe więc, że powędruje do mamy, u której zdarza mi się widywać kosmetyki Schauma. 


Podsumowując, nie wszystkie produkty zawarte w Shinybox Pani Wiosna są dla mnie „skrojone na miarę”, ale uważam, że zostały dobrane całkiem logicznie i z pomysłem. Po prostu mi trudno w pełni dogodzić:) Dla mnie gwiazdą zestawu jest oczywiście serum LashVolution oraz słodziak Glov:) Uważam, że obecność tych dwóch produktów całkowicie rekompensuje ewentualne niedostatki. Mogli jeszcze dodać ciasteczko!;) To które pojawiło się w boxie miesiąc temu bardzo mi smakowało:D  


Pudełko zostało wyprzedane i można już zamawiać kwietniowe, którego motywem przewodnim jest – Spełnij marzenia! Pozostaje mieć nadzieję, że moje zostaną spełnione… Kolor najnowszego pudełka bardzo do mnie trafia;)

A Wy co sądzicie o zawartości marcowego Shinybox?
Czytaj dalej »