sobota, 28 października 2017

Lirene maseczki peel-off!

Cześć Dziewczyny!
Na początku października dotarło do mnie całe pudło nowych masek Lirene, a wśród nich te, które zainteresowały mnie najbardziej, czyli maski peel-off. Powiem szczerze, że nie jestem wielką fanką takich masek bo trzeba wsypać zawartość do pojemniczka, a potem jeszcze dodać wody i zamieszać (jej… straaaaszne!), ale wiem, że mogą działać fajnie i od początku mnie zainteresowały, więc od razu przeszłam do wypróbowania:) Jak się u mnie spisały?



Maseczki Lirene peel-off mają bardzo ładne, kolorowe opakowania. Nie jestem niestety szczególną fanką masek w saszetkach, ale w tym przypadku jest to nawet wygodne. Dlaczego? Otóż nie musimy odmierzać ilości, ponieważ saszetka zawiera optymalną porcję na jednorazowe użycie. Poza tym tył saszetki jest naznaczony w taki sposób, że wiemy do jakiego poziomu nalać wody do naszej wesołej mikstury. Ważne jest jednak żeby po rozmieszaniu z wodą od razu przystąpić do nakładania na twarz. W przeciwnym wypadku maska trochę już zgęstnieje i trudniej będzie nałożyć równomierną warstwę na twarz i na powierzchni powstaną grudy. Przytrafiło mi się to przy jednej z masek wtedy gdy robiłam zdjęcie na instastory;) Także… nie cudować tylko nakładać na facjatę od razu;) Maski nakładamy na twarz na 15-20min, a po tym czasie zdejmujemy zaczynając od dolnej części twarzy. Maska powinna zejść jednym gestem. Czy rzeczywiście tak jest? Tak, ale nie do końca. Każda z masek zeszła mi za jednym pociągnięciem, ale na twarzy zawsze zostawały takie drobne zaschnięte pola. Należy je zmyć przy użyciu ciepłej wody, ale nie idzie to aż tak sprawnie jakby się chciało. Dlatego warto posłużyć się gąbeczką do zmywania maseczek. Co oczywiście nie oznacza, że każdemu się to zdarzy. Ja nakładałam „na luziku”, więc bardzo możliwe, że gdzieniegdzie masa była rozłożona nierównomiernie i stąd ten kłopocik. Każdej z masek użyłam tylko raz, więc poniżej jedynie krótkie refleksje.


Lirene Spirulinowe nawilżenie, algowa maska nawilżająca



Od tej maski zaczęłam i spotkało mnie niemałe zaskoczenie. Maska posiada specyficzny, dziwny zapach, wymieszany z nutką mięty. Ma szarawo-zielonkawy kolor. Po nałożeniu na twarz odczuwalne jest spektakularne chłodzenie. Byłam w lekkim szoku bo jeszcze żadna maska tak nie wymroziła mi twarzy:D Co gorsza uczucie to utrzymywało się jeszcze dobrą godzinę po zdjęciu maski. Taki efekt mógłby być idealny w tropikalnych klimatach, ale jak na nasze polskie warunki to chyba nawet latem byłaby dla mnie zbyt zimna:D Zamiast nawilżenia doświadczyłam raczej odświeżenia i silnego orzeźwienia, a cera wyglądała naprawdę świeżo. Ale ze względu na tak silne chłodzenie raczej do tej wersji nie wrócę. 


Lirene Detoks i Rozświetlenie, glinkowa maska głęboko oczyszczająca



Ta wersja posiada delikatny glinkowy zapach i na szczęście nie daje żadnych efektów termicznych. Co ciekawe po jej użyciu uzyskałam większe nawilżenie niż po wersji nawilżającej. Choć jednocześnie skóra wymagała oczywiście nałożenia kremu. Dodatkowo pory wydały się nieco węższe i skóra była ładnie zmatowiona.


Lirene Olejkowe super odżywienie, regenerująca maska z olejkiem rozmarynowym




Ta wersja miała ciemnozieloną barwę i od początku miałam przeczucie, że tkwi w niej największy potencjał. I rzeczywiście. Maska regenerująca fajnie odżywiła, wygładziła i nawilżyła mi cerę. A efekt zdawał się utrzymywać nieco dłużej niż w przypadku pozostałych wersji. Zapach wersji zielonej jest jakby lekko ziołowy.


Lirene Ekspresowy lifting, napinająca maska z 24k złotem i perłą


Maska żółta miała być taka najbardziej luksusowa i rzeczywiście wskazywał na to nawet jej zapach, który określiłabym mianem eleganckiego:) Dodatkowo żółty kolor wyglądał naprawę pozytywnie. Ładnie nawilżyła i odświeżyła twarz, zauważyłam subtelne napięcie. Być może przy dłuższym stosowaniu przyniosłaby fajne efekty w tym zakresie. Dodatkowo przy tej wersji zrobiłam sobie małe domowe SPA, nakładając wcześniej Lirene oczyszczający zabieg z kwasami, czyli peeling enzymatyczny z papainą. A po zdjęciu maski algowej wykorzystałam dwuetapowy zabieg Lirene pt. Hialuronowy zabieg wypełniająco-liftingujący. To była całkiem fajna konfiguracja. Na minus było jedynie to, że nie przypadł mi do gustu zapach tego ostatniego zabiegu (zbyt intensywny i długotrwały).


Lirene Witaminowy koktajl dla skóry, rewitalizująca maska z witaminą C


Ostatnia z masek to coś sweet, czyli maska o różowej barwie i subtelnie owocowo-pudrowym zapachu. Po użyciu tego wariantu moja cera była ładnie rozświetlona, a jej koloryt wydawał się wyrównany. Dodatkowo zauważyłam przyjemne wygładzenie. 


Tak przedstawiają się moje wrażenia z zastosowania masek peel-off marki Lirene. Pomijając mroźną wersję nawilżającą i drobne trudności ze zmyciem resztek masek, jestem na tak.  

Co sądzicie o maskach peel-off? Używaliście tych nowych z Lirene?

61 komentarzy:

  1. w ostatnich tygodniach jedyną maseczką, jakiej używam jest różana z kwasami aha, którą nakładam na całą noc. wieki nie miałam już maseczki z saszetki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja preferuję te w tubkach i w słoiczkach. Ale ostatnio trochę cuduwałam i lubię też np. w płachtach;)

      Usuń
  2. Boskie to pudełko :) ostatnio uzależniłam się od maseczek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie przepadałam za pielęgnacją Lirene, więc nawet nie patrzyłam w ich stronę, ale peel-offy ogólnie lubię, choć rozczarowujące jest to, że w większości przypadków nie da się ich ściągnąć na raz bbbueeeeeeee :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bywam trochę niezdarna, więc możliwe, że to moja wina. Chociaż nie wiem czy wtedy zdarzyłoby mi się to kilka razy, a po każdej coś zostało:D Dla porównania miałam kiedyś peel-offy z e-naturalne i zeszły bardzo elegancko!

      Usuń
  4. Bardzo bym chciała wypróbować je wszystkie ale w moim polskim sklepie nawet nie ma mowy o kosmetykach marki Lirene:/

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię maseczki :) Z peel off właśnie tak jest, ciężko wyczuć odpowiednią grubość - jak za cienko to się zerwie, jak za grubo to nie wyschnie i będzie jeszcze mokre ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak za grubo to Ok bo one szybko i ładnie zasychają. Gorzej jak za cienko bo wtedy robi się taki miejscowy sucharek i nie udaje się całości zdjąć za jednym zamachem,

      Usuń
  6. Ja jeszcze nie słyszałam o tych maseczkach ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam detoks i rozświetlenie. Czeka na testy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. To się nazywa maseczkowe szaleństwo:)

    OdpowiedzUsuń
  9. mają zachęcające grafiki do kupna, ja jakoś za peel off nie przepadam

    OdpowiedzUsuń
  10. Tej chłodzącej bym nie chciała chyba że latem jakby był skwar a resztę z ciekawości mogłabym wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzisz, to w zielonych kosmetykach tkwi największy potencjał, a nie w niebieskich :D tak żartując ;))
    Te maski już chyba gdzieś widziałam, ale jakoś mnie nie zachęciły do kupna ;) dobrze, że krzywd nie zrobiły no i szkoda, że są w saszetkach a nie dużych opakowaniach, gdzie łatwiej byłoby ją przetestować i napisać pełna opinię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no w tym przypadku tak wyszło. Wzięłam niebieską jako pierwszą,a tu mróz!:D Tak, właśnie po jednostkowym zastosowaniu ciężko dokładnie opisać. Wprawdzie maski mają to do siebie, że mają działać od razu, ale jednak lepiej byłoby opisać po wielokrotnym zastosowaniu.

      Usuń
  12. Ciekawe są te maski. Ja w ostatnim czasie używam dziegciowej oczyszczającej z babuszki agafii lub węglowej z beauty formulas. A maski peel off i to w saszetce nie miałam wieki chyba XD Czas to nadrobić w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ja na razie zużyłam peeling i maseczkę witaminową, nawilżającą z wiśnią, dziś zrobię sobie kolejną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi to już ze wszystkich zostały chyba tylko 3 saszetki:D

      Usuń
  14. Też czekają na mnie i kuszą :D Długo odkładałam ich używanie, bo chciałam zrobić ładne zdjęcia :D haha Średnio mi wyszły, ale chęć ich użycia jest zbyt silna :D Ja właśnie obstawiam, że ta zielona i luksusowa będę najgorsze, ale widzę, że może być inaczej :P Najbardziej liczę na szarą i niebieską :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja zrobiłam od razu bo chciałam tego samego dnia spróbować i wyszły takie sobie. No, ale już trudno:D Ważne, że maski widać:D:D Niebieska może Cię zamrozić:D

      Usuń
  15. u mnie te maski peel-off się nie sprawdziły, skóra mnie po nich lekko szczypała i była zaczerwieniona :-/ natomiast całonocne - nawilżanie, lifting i redukcja zmarszczek są super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to chyba za mocne dla Ciebie albo coś w składzie Ci nie przysłużyło;/

      Usuń
  16. Nie używałam ich, ale chętnie bym je sprawdziła ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie znam tych masek, ale Lirene nie należy do moich ulubionych marek i rzadko sięgam po ich produkty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, że Lirene nie każdy lubi choć ja ogólnie lubię:)

      Usuń
  18. Strasznie mnie ciekawią te nowości od Lirene :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jestem jeszcze w fazie testów, ale te których użyłam do tej pory przyjemnie mnie zaskoczyły. Bardzo spodobała mi się różowa maseczka rewitalizująca z Vit. C, złota maska również oraz peeling do twarzy - niebieski;). Ja również miałam problem z jedną maską - tą z glinką, bo zanim nałożyłam to coś mnie oderwało na chwilę, a kiedy do niej wróciłam to było już za późno... niestety trzeba działać od razu;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, trzeba nakładać od razu bo inaczej ciężko potem rozprowadzić:D

      Usuń
  20. hah, jak zobaczyłam, że one są w proszku to od razu zrezygnowałam z kupna, też nie lubię takich maseczek :D ale dobrze, że Ci się sprawdziły, bo najgorzej bawić się w rozrabianie, a maska do kitu ;D

    OdpowiedzUsuń
  21. Widać, że całość można ocenić pozytywnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie tak. Jedynie tej pierwszej już bym raczej nie chciała;D

      Usuń
  22. Cudowna przesyłka - takie domowe spa na jesienne wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja już tak dawno nie używałam masek peel off że skuszę się dla samej rozrywki :P:D

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam maseczki peel-off :) Wszystkie bym chciała, tą pierwszą też. Ja lubię chłodzenie :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Chyba zrobię sobie miesiąc z maseczkami tyle mam tego :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie też coś podejrzanie dużo maseczek w tym miesiącu trafiło, ale w sumie z wieloma już się rozprawiłam:D

      Usuń
  26. Mnie zainteresowała ta chłodząca, to mogłoby być dobre podczas migreny xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem:P ale orzeźwienie gwarantowane. To na pewno;)

      Usuń
  27. Wypatrzyłam dla siebie tylko jedną - regenerującą z olejkiem rozmarynowym :).
    Używałam kiedyś masek algowych typu peel off i wszystko schodziło idealnie, do tego efekt nawilżenia utrzymywał się bardzo długo:). Chyba do nich za jakiś czas wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie używałam. Nawet nie wiedziałam, że są maseczki do rozrabiania w saszetce. ;) Ale wyglądają kusząco. Pewnie jak się natknę na nie to się skuszę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Jeśli jednak nie czytasz nie komentuj i nie pisz głupot;) Proszę nie zostawiaj linków, to nie jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarze zawierające linki będą usuwane.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...