niedziela, 30 grudnia 2018

Kosmetyczny badziew 2018 roku!

Lubię pisać przede wszystkim o kosmetykach, które się u mnie sprawdziły i polecać dobre produkty. Robię to z rozkoszą:P Pisanie o fajnych kosmetykach jest proste i przyjemne, a ja nie widzę zbyt dużego sensu w rozwodzeniu się nad słabymi produktami. Życie jest wystarczająco ciężkie żeby skupiać się na negatywach jeszcze na blogu;) Ale raz na jakiś czas trzeba sobie upuścić i dzisiaj zapraszam na mój kosmetyczny badziew 2018 roku, czyli mówiąc nieco bardziej elegancko – kosmetyczne rozczarowania;) Miały być rozczarowania, ale jednak mam duży sentyment do słowa badziew:P Ola podsunęła mi jeszcze słowo dziadostwo i nie powiem - również było kuszące (to takie polskie!), ale już pozostawiłam tą pierwotną myśl i oto mamy tenże przykry wpis;) Biorąc pod uwagę moje zdecydowanie ponadprzeciętne całoroczne zużycia i ilość rzeczy jakie do mnie trafiają, nie ma tego wiele, ale trafiło się parę czarnych owiec - dokładnie 6 najgorszych kosmetyków tego roku;)


1. Czarszka Aksamitny balsam do demakijażu twarzy


najgorsze kosmetyki 2018 blog

Absolutne pierwsze miejsce wśród "badziewiów" 2018 roku. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób jest hitem, ale to mój badziew i moja opinia. Nie i jeszcze raz nie. Zrobił mi masakrę na twarzy! Nie wiem dlaczego, ale takie są fakty. Pełny wpis znajdziecie tutaj

2. Ministerstwo Dobrego Mydła balsam w sztyfcie  śliwka


najgorsze kosmetyki 2018 blog
Totalna porażka. To produkt, który zamiast uprzyjemniać pielęgnację, skutecznie ją uprzykrza. Odsyłam do recenzji


3. Ziaja Lano Maść



najgorsze kosmetyki 2018 blog
Może najpierw wyjaśnię o co chodzi z tą maścią bo być może nie każdy wie;) Na opakowaniu mamy napisane, że jest to produkt przeznaczony do pielęgnacji brodawek sutkowych w okresie ciąży i karmienia. Kosmetyk ten oparty jest jednak na lanolinie i dość szeroko polecany jako ratunek na spierzchnięte usta;) Swoją sztukę Lano-maści wygrzebałam z zapasów jakoś w styczniu. Długo tam leżała, ponieważ nie byłam do niej przekonana. Mam jednak wymagające usta i pomyślałam, że skoro już ją posiadam to czemu by nie spróbować skoro tak wielu osobom podobno uratowała usta?;) Początkowo nawet wydawało mi się, że działa. Zwłaszcza, że otula usta treściwą warstewką. Jednak przy dłuższym, regularnym stosowaniu było już tylko gorzej, a usta stawały się coraz bardziej podrażnione. Ostatecznie maść znalazła u mnie zastosowanie jedynie na skórę wokół nosa podczas kataru. Choć i tu szału nie robi. Poza tym katar mam rzadko, więc po dziś dzień nie udało mi się jej zużyć. Możliwe, że mam po prostu uczulenie na lanolinę... Choć jest to mało prawdopodobne, ponieważ skłonność do alergii mam niemal zerową. Niemniej mam jeszcze w zapasie Lanolips i jeśli zafunduje mi podobne atrakcje to już będzie wiadomo, że to jednak uczulenie. Wtedy to już niczyja wina;)

4. Perfecta Endorfinium Aroma


najgorsze kosmetyki 2018 blog

Któregoś razu dostałam serię Perfecta Endorfinum Aroma mającą nie tylko pielęgnować, ale także hamować wydzielanie hormonu stresu. W sumie od razu miałam złe przeczucia... Użyłam trochę jednego z nich (primer) i tak perfidnego zapachu tanich perfum w kosmetykach dawno nie czułam, a do tego efekt był żaden:P Nie mogłam tego zdzierżyć, więc całe trio łącznie z tym napoczętym produktem oddałam siostrze;) Ona też stwierdziła, że daje po nosie;)

5. Lovely Banana Chocolate



najgorsze kosmetyki 2018 blog
Kupiłam go podczas promocji w Rossmannie ze względu na to, że miał ładne opakowanie, zapach, cenę i w ogóle był chwalony;) I nie to żeby to był klasycznie zły produkt bo ma przyjemną formułę, ale jest to zdecydowanie kosmetyk dla bladziochów. Moją cerę bielił prze-okrutnie i musiałam się z nim obchodzić jak z jajkiem;) Cierpliwości nie wystarczyło mi na zbyt długo, więc nie mieszka już w mojej toaletce. Ja to jednak nie mogę ufać opiniom innych w kwestii makijażu:D Zwłaszcza tych o dużo jaśniejszej karnacji, gdyż już nieraz przejechałam się na „słoczyku” z bladej ręki:P

6. Lovely Creamy Chocolate


Ten bronzer trafił do mnie w podobnych okolicznościach, ale kto go nazwał brozerem, tego po dziś dzień nie wiem?;) Mogłam go sobie kilo nałożyć, a i tak wtapiał się w moją skórę, a nawet był od niej jaśniejszy:D Dla bardzo jasnych cer może być jednak spoko. Może nawet być jedynym rozwiązaniem, ponieważ takim karnacjom trudno dobrać tego typu produkt... No, ale dla mnie to jest żart, a nie bronzer.



Tak się przedstawia moich 6 najgorszych kosmetyków, jakich miałam nieprzyjemność spróbować w 2018 roku. 

Czy jest tu jakiś punkt wspólny łączący wszystkie te produkty? A i owszem. Każdy z nich był szeroko polecany i chwalony, a ja jak wiecie najlepiej wychodzę na tym gdy sama wybieram produkt - nie sugerując się zbytnio opiniami innych;) Połowę z tych produktów dostałam w prezencie. A z drugą połową niepotrzebnie zaufałam, usypiając swoją intuicję:D A w przypadku pudrów i Lano-maści, kierując się również niską ceną;) Mimo wszystko te 6 produktów w skali moich ogromnych rocznych zużyć to takie tyci-tyci;)


I to by było na tyle, a Wy na jaki kosmetyczny badziew trafiliście w tym roku?

Szczęśliwego Nowego Roku😊
Czytaj dalej »

czwartek, 27 grudnia 2018

Kosmetyczne nowości z ostatnich 2 miesięcy 2018 roku!

W listopadzie nowości nie pokazywałam. Wpis miałam przygotowany, ale nie wyrobiłam się o czasie z jego publikacją;) Ani się nie obejrzałam, a była już połowa grudnia, więc uznałam, że dokleję do niego te grudniowe i złączę wszystko w jedno, tworząc mały tasiemiec;) Pierwsze zdjęcie to moje dwa zakupy i dwa prezenty z listopada od rodzinki. Trzy kolejne fotki to moje zakupy z grudnia, a pozostałe to już nowości ze świata począwszy od listopada aż po grudzień;)  Czy tylko ja mam wrażenie, że ten rok strasznie szybko zleciał?


W listopadzie kupiłam tylko gąbeczkę BeautyBlender i olejek L'Oreal Mythic Oil, który wcześniej miałam okazję poznać dzięki Basi. Nie da się więc ukryć, że byłam grzeczna:D No może niezupełnie bo szalałam w sklepach z innych kategorii, a dodatkowo dopinałam prezenty na ostatni guzik;) Tak czy inaczej mój BeautyBlender zaginął gdzieś w akcji już dłuższy czas temu, a że trafiłam na promocję -30%, była to idealna okazja żeby go odkupić. No szkoda, że w promocji nie było kobaltowych, bo różowy to jednak nie jest pełnia szczęścia w obliczu istnienia tamtego:D Nabla Poison Garden jest z kolei efektem przedwczesnego gwiazdkowego prezentu od mamy, który zamówiłam sobie w tym samym czasie co BB, czyli podczas Black Week w Sephorze;) Tym razem postanowiłam być nad wyraz sugestywna i wyłożyć kawę na ławę, życząc sobie pieniążka na tenże zakup;) Podobnie postąpiłam z siostrą, czego efektem jest zestaw 3 rozświetlaczy Becca Enchanted Glow. Jeden z nich był na mojej Insta Wishliście, ale co trzy to nie jeden;) Nie ma to jak trafione przedwczesne prezenty;) 

Od paru miesięcy chodził mi po głowie zakup jakiejś nowej, bajeranckiej szczoteczki do zębów. Jak wiecie miałam 3 mocnych kandydatów i przeszło mi przez myśl żeby kupić dwie szczoteczki, ale nie tak od razu, ponieważ ich ceny nie należą do przystępnych;) Na początek zdecydowałam się na ten najbardziej nietypowy wariant, czyli Foreo. Po długich rozważaniach postawiłam na Foreo Issa 2 Mini w kolorze różu. Wolałabym kobaltową, ale w tym modelu akurat kobalt nie występuje:( Sama główka wcale nie jest aż taka mini i spokojnie nadaje się do zębów dorosłych:) Zwłaszcza jeśli wcześniej miało się szczoteczkę "z okrągłą główką". Szczoteczka jest naprawdę delikatna i póki co jestem z niej mega zadowolona:) Być może będzie jakiś wpis tudzież pierwsze wrażenia, pomyślimy. W końcu kupiłam również Si Passione, które stało się moim 21 już zapachem, a także peeling do ciała Miya Cosmetics mySOSscrub, który pachnie w podobnej nucie co ich olejek do demakijażu.
W pewnym momencie miałam już tylko pół balsamu plus jakieś miniaturki, a w portfelu pustki, więc kupiłam spory krem do ciała Isana Shea&Kakao. Przy okazji do koszyka wpadł mi też krem do rąk w nieco innej wersji niż ta moja ulubiona, ponieważ tamtej nie było;) Od razu jednak powiem, że ta jest gorsza. 

Hity marek Isana i Alterra

Fenty Beauty Gloss Bomb Diamond Milk
Hajs ma jednak to do siebie, że przychodzi i odchodzi, więc podczas przypływu postanowiłam sprawić sobie kolejny (nawet nie zliczę, który już) prezent w postaci maski całonocnej Origins Drink Up Intensive Overnight Mask w ramach zastępstwa za zużytą maskę Cosrx;) Znam już tą maskę, więc nie brałam w ciemno;) Paczka została doręczona w sobotę przed świętami i jakimś dziwnym trafem tego dnia poniosło mnie jeszcze do galerii... Skusiłam się na błyszczyk Fenty Beauty Gloss Bomb w odcieniu Diamond Milk. Miałam co prawda w planach zakup innego odcienia, ale pani twierdziła, że ten jest najfajniejszy. Stwierdziłam, że raz na rok zaufam konsultantce i faktycznie jestem zadowolona:) Chyba dokupię jeszcze jeden odcień w przyszłości. Rihanna jednak umie w błyszczyki;) Muszę przyznać, że w tym roku trochę mi się ulało jeśli chodzi o prezenty "od siebie dla siebie":D W sumie już pisałam na Instagramie, że mój punkt G znajduje się na końcu słowa shopping:P Prezentem głównym był Iphone XS, na którego zdecydowałam się właściwie spontanicznie w minutę. Mimo, że mój poprzedni (siódemka) był w dobrym stanie. Nowy właściciel stwierdził nawet, że we wręcz niespotykanie dobrej kondycji bo jeszcze czegoś takiego nie widział. No cóż... Jak kupować telefon to zdecydowanie od kogoś takiego jak ja:D Jak to powiedziałam mojej mamie to podsumowała, że ja już od dziecka o wszystko dbałam;) Nowy to niestety odcień Space Gray, a stary był piękny złoty, ale pokochałam jak swoje i nie oddam do adopcji haha.
Jane Iredale kosmetyki

Przejdźmy teraz do wszelkiej maści nie-zakupów;) Z kolorówki trafiły do mnie cudnej urody kosmetyki Jane Iredale oraz pędzel. Przyznaję, że na początku produkty nie wzbudziły mojego zainteresowania. Zwłaszcza, że nigdy wcześniej o nich nie słyszałam, ale finalnie bez trudu wybrałam coś odpowiedniego dla siebie:) A tym czymś jest Prasowany puder mineralny w odcieniu Golden Glow, mogący służyć jako produkt 4w1, paletka GreatShape Contour Kit w wersji Warm oraz wielofunkcyjny pędzel Dome. Na pewno opowiem więcej w dedykowanym im wpisie;)
Resibo esencja i krem do rąk

Od Resibo trafiły do mnie jedne z ich nowości, czyli Energetyzująca esencja odmładzająca oraz Naturalny krem do rąk, który niestety już zużyłam, a był bardzo dobry. 
Nivea Micellair Micelarne mleczko i tonik z wodą różaną

Z Nivea dotarło do mnie Micellair Micelarne mleczko i tonik z wodą różaną. Przyznam, że nie lubię aż takiego 3w1 w przypadku demakijażu i tonizacji, więc podarowałam go do wypróbowania siostrze i na tym "przyjaźń" z Nivea zakończyliśmy bo ostatnio dziwne rzeczy działy się w tym klubie...:) Nie wiadomo było czy śmiać się czy płakać, ale wybrałam to pierwsze.
Dostałam też spóźniony urodzinowy prezent od Rudej, która postanowiła skomponować mi coś w rodzaju blue boxa:) W paczce znalazłam coś dla zmarzłych stópek, czyli kapcioszki, a także pakiecik kosmetyków. Dwie maseczki w płachcie, Glutoretka do kąpieli Marion, pianka pod prysznic Balea Hawaiian Dream, a także ampułka Mincer Pharma. Był też krem myjący LPM, który wzięłam za balsam do ciała i dwukrotnie się nim wysmarowałam... Ale tę historię już znacie z mojego Insta Story:P
Laboratorium Joanna odżywki koloryzujące
Z Laboratorium Joanna trafiła do mnie garść odżywek koloryzujących w różnych odcieniach. Moje włosy są totalnie oporne na wszelkie nietrwałe formy koloryzacji, więc nie próbowałam;) Poszły w świat i może komuś uda się osiągnąć oczekiwany efekt;) Widziałam na Instagramie całkiem fajny rezultat po użyciu tej czerwonej odżywki na rozjaśnianych włosach blond. Dziewczynie wyszedł delikatny róż;) 
Marka Miya Cosmetics ostatnio mocno się rozrosła, a ja kolejny raz miałam okazję poznać wszystkie ich nowości, o których niebawem;) Zdradzę tylko, że jest aromatycznie;)

Komplet kosmetyków naturalnych trafił do mnie w prezencie od nowej marki Natura Receptura. Bardzo spodobały mi się ich opakowania, więc pokazuję Wam zarówno przód jak i tył;) Z asortymentu wybrałam to co zainteresowało mnie najbardziej, czyli 3 oleje - z pestek śliwki BIO, z pestek moreli BIO i makadamia BIO (w dużej mierze z myślą o włosach), 2 hydrolaty BIO - róża damasceńska oraz lawenda. Hydrolaty różane na ogół mi służą, a lawendowych nigdy wcześniej nie miałam. Jest także 100% naturalny peeling kokosowy, który zachęcił mnie swoim składem;) Dodatkowo dotarły też do mnie olejki eteryczne - pomarańczowy oraz eukaliptusowy. Oba można stosować chociażby w przypadku bólu (u mnie kluczowe:D), ale także na szereg innych dolegliwości i sposobów, więc trafione;) 
W grudniu opublikowałam wpis z najlepszymi kosmetykami koreańskimi, z którymi miałam do czynienia w 2018 roku. Było to jednak 12 grudnia, więc naturalnie zestawienie nie obejmowało kosmetyków, których zaczęłam używać w grudniu:) A miałam już wówczas kilka nowości takich jak Neogen Vita Duo Cream Have a Joan Day & Night, Sum37 Secret Repair Concentrated Eye Cream, Haruharu Wonder Black Rice Serum oraz coś do ust, czyli Iope Deep Care Rich Lip Balm i Laneige Lip Glowy Balm:) Napiszę o nich pewnie w styczniu.


Uroczy świąteczny zestaw kosmetyków przywędrował do mnie od Nuxe. Co ciekawe, podobny wybrałam na prezent;)
Pixi Glow Tonic
Marka Pixi totalnie mnie zaskoczyła świątecznym spersonalizowanym prezentem prosto z Londynu, czyli swoim flagowym produktem Glow Tonic wraz z moim imieniem na etykiecie;) Jeszcze bardziej spodobała mi się wyjmowalna złota tacka, która ładnie się prezentuje zarówno w łazience jak i na toaletce;) A sam tonik mam w użyciu i póki co sobie chwalę.
Świąteczna paczka z życzeniami od Rossmanna zawierała nowości marek Isana, Alterra i For Your Beauty, a także garść przekąsek oraz świąteczny gadżet:) Najbardziej ucieszyły mnie nowości Isana Young z serii Egg White, czyli pianka oraz peeling, które zainteresowały mnie zaraz po ich premierze:) Z Isany były także 4 rodzaje maseczek w płachcie, czarny balsam do ust, a także krem Isana Men oraz szampon i maska Isana Professional. Z Alterry nowy szampon do włosów, a z For Your Beauty szczotka do włosów:)
Od Interendo dostałam w prezencie naszyjnik Lilou z mojej wishlisty, a także kilka kosmetyków, z których już wcześniej najbardziej interesowała mnie marka Frudia. Mam tutaj balsam do ust oraz serum do twarzy. A oprócz tego Lanolips, mini balsam D'Alchemy, krem do rąk Innisfree, sztyft pod oczy Tonymoly Cat's Purrfect i mydełko

Od Agi Ines Beauty dostałam opaskę na oczy Sephora Collection, jej świecę Beauty Flower Of Life, a także mini set Rituals;) 

Ostatnimi rzeczami, które do mnie dotarły dokładnie w Wigilię były nowości z Oriflame. Kurier jakoś nie miał ochoty ich doręczyć, ponieważ przesyłka była wydana do doręczenia w pt i w sob, a dopiero w pon. faktycznie została dostarczona:D Owymi nowościami jest zestaw 3 pędzelków Giordani Gold, tonik Eco Beauty, tusz The One Luminescence Blackout i mydełko Essence&Co. Z kolei woda perfumowana Love Potion dotarła do mnie jeszcze w listopadzie, ale postanowiłam pokazać ją na jednym zdjęciu;) 
KillyS gąbeczki do makijażu
Jak już wspomniałam przy pierwszym foto (można się pogubić:P) prezentem gwiazdkowym od siostry na jakiś miesiąc wcześniej był zestaw rozświetlaczy. Ale w święta zostałam zaskoczona jeszcze paroma rzeczami od niej. Z rzeczy kosmetycznych były to świąteczne gąbeczki do makijażu KillyS;) Ciotka z kolei podarowała mi zestaw Dove.


I to już chyba wszystkie moje listopadowo-grudniowe nowości;) Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie co wśród nich się znalazło:D Właściwie były jeszcze jedne perfumy, ale to już gdzieś tam pokazywałam we wpisie. 

Coś Was szczególnie zainteresowało? A może znacie któryś z produktów osobiście?
Czytaj dalej »

niedziela, 23 grudnia 2018

Smashbox 24 Hour Photo Finish Shadow Primer baza pod cienie do powiek!

Niedawno na blogu pojawili się makijażowi ulubieńcy 2018 roku, a wśród nich m.in baza pod cienie do powiek Smashbox 24 Hour Photo Finish Shadow Primer. Z uwagi na ten przedświąteczny czas, postanowiłam postawić na jakiś luźny wpis i napisać kilka słów o tej bazie:)
 

Smashbox 24 Hour Photo Finish Shadow Primer, najlepsza baza pod cienie do powiek


Smashbox 24 Hour Photo Finish Shadow Primer


Według producenta baza pod cienie Smashbox natychmiast nada cieniom nałożonym na powieki świeżości, a także zapobiegnie ich blaknięciu, rozmazywaniu się i łuszczeniu nawet przez 24 godziny. Baza jest odporna na pot oraz warunki atmosferyczne takie jak wilgotność powietrza.


Baza zapakowana została w kartonowe opakowanie. Wewnątrz znajdziemy czarno-srebrną tubkę o pojemności 12ml. Baza jest ważna przez 24 miesiące od otwarcia i myślę, że przy normalnym użytkowaniu przez jedną osobę może nawet na tyle wystarczyć;) Obecny egzemplarz posiadam od marca i zużyłam poniżej połowy. Forma tubki jest wygodna i pozwala na dość łatwe dozowanie produktu w minimalnych ilościach. Owa tubka ma jednak tendencję do pękania (miałam tę bazę już kiedyś) choć akurat obecna sztuka póki co nie pęka;) 
najlepsza baza pod cienie do powiek
Baza posiada dość gęstą, kremową konsystencję i delikatny zapach, który ciężko mi określić. Niby nie pachnie niczym, a jednak coś wyczuwam;) Tak jakby kredki do malowania;) Baza posiada jasno-różową barwę, co według mnie jest minusem. Wolę, gdy bazy są beżowe;) Ostatecznie i tak nakłada się na nią cienie, więc nie ma to znaczenia;) Baza jest w moim odczuciu nieco tłustawa, ale gładko się aplikuje. Producent zaleca odczekać minutę zanim rozpoczniemy swoją zabawę z cieniami i z pewnością lepiej tak postąpić;) Czy rzeczywiście jest taka trwała? Nie jestem w stanie stwierdzić czy cienie na tej bazie wytrzymają całą dobę, ale mnie osobiście ta baza nie zawiodła. Cienie spokojnie wytrzymują od rana do wieczora albo od wieczora do rana;) Baza dobrze współpracuje ze wszystkimi posiadanymi przeze mnie cieniami i ładnie je podbija. W tej chwili korzystam z cieni Nabla, Becca, Zoeva, a także z paletki Maxineczki. Reszta mi się znudziła i zwyczajnie rozdałam;) Niemniej gdy miałam wcześniejszy egzemplarz, używałam tej bazy również z innymi cieniami i zawsze było w porządku. A muszę zaznaczyć, że mam typowo tłustą powiekę i nakładanie cieni solo nie jest najszczęśliwszym pomysłem;) Cienie nałożone na tą bazę nie blakną i nie rozmazują się:) Jak najbardziej polecam. Marka Smashbox dostępna jest w Sephorze.


Znacie bazę pod cienie Smashbox? Jakiej bazy używacie?
Czytaj dalej »

piątek, 21 grudnia 2018

Resibo naturalny krem do rąk!

O stan dłoni powinniśmy dbać cały rok, ale to przeważnie zimą wykazujemy się największą troską o nie:) Niższe niż zwykle temperatury i sezon grzewczy w przypadku wielu osób sprzyjają wysuszeniu, podrażnieniu, a niekiedy nawet pękaniu skóry dłoni. Ostatnio marka Resibo pracuje intensywnie nad nowymi produktami i jedną z nowości jest naturalny krem do rąk, czyli coś, czego zdecydowanie brakowało w ich asortymencie. Swoją tubkę już zużyłam i postanowiłam podzielić się wrażeniami.


Resibo naturalny krem do rąk



Jest to kosmetyk, który ma za zadanie nie tylko nawilżać, łagodzić i regenerować skórę dłoni, ale także działać na nie przeciwstarzeniowo dzięki zawartości oleju marula.


Krem do rąk Resibo został opakowany w 75ml tubkę o szacie graficznej, która od razu wskazuje, z którym producentem mamy do czynienia. Jego zamknięcie jest wygodne, na zatrzask, więc nie musimy się bawić w odkręcanie;) 
Krem posiada jasną barwę, a jego konsystencja zdecydowanie należy do tych lekkich, szybko wchłaniających się;) Nie musimy się, więc obawiać o tłuste plamy na klawiaturze, jeśli np. mamy ochotę używać go podczas pracy przy komputerze. Ja jak wiecie jestem zwolenniczką używania kremów do rąk wyłącznie wieczorem. Nakładam grubszą warstwę i na kilka minut dodatkowo zakładam bawełniane rękawiczki (wiem, że niektórzy zakładają na całą noc, ale moim zdaniem te kilka minut przy dobrym kremie naprawdę wystarcza;)) Chociaż muszę Wam powiedzieć, że zapach tego kremu nawet mnie parę razy skłonił do użycia w ciągu dnia. Zwłaszcza, gdy humor mi nie dopisywał, bo według mnie krem pachnie radośnie;) Ciężko jednoznacznie określić mi tę woń, ale dla mnie jest wyjątkowa i zdecydowanie jest to najładniej pachnący produkt Resibo (a miałam ich większość;)). Ja wyczuwam w nim delikatne nuty zielonej herbaty, ale takie nieoczywiste:) Na Instagramie dostałam kilka pytań właśnie o to czy aby ten krem nie śmierdzi, ponieważ jak wiemy – naturalne kosmetyki nie zawsze ładnie pachną. Wszystko jest kwestią gustu, ale dla mnie pachnie bardzo ładnie i zarazem subtelnie:) 
Co jednak z działaniem? Przyznam bez bicia, że byłam bardzo zadowolona. Nie dość, że krem posiada lekką konsystencję i przyjemny zapach to jeszcze nawilża niczym odżywcze masełko:) Spełnione zostało moje najważniejsze wymaganie, czyli żebym nie czuła konieczności smarowania dłoni w ciągu dnia. Wystarczyło wieczorem, a za dnia tylko wtedy, gdy chciałam sobie poprawić humor jego zapachem, czyli czysto dla sportu:) Rzadko piszę o kremach do rąk bo mimo nakładania raz dziennie (grubszą warstwą) szybko je zużywam, ale ten zdecydowanie polecam. Najchętniej zrobiłabym roczny zapas:D I tym radosnym akcentem możemy chyba zakończyć dzisiejszy wpis:)


Znacie krem do rąk Resibo? Jak jest u Was z pielęgnacją dłoni?
Czytaj dalej »

wtorek, 18 grudnia 2018

Najlepsze kosmetyki do makijażu 2018!

Przyszła pora na ulubieńców 2018 roku w obrębie makijażu:) No może mogłabym się jeszcze wstrzymać, ale już dobrze wiem co polubiłam najbardziej, więc po co to przeciągać;) Kolorówka ma zresztą to do siebie, że szybciej można dostrzec jej potencjał;) Nie będę jednak ukrywać, że część z tych produktów mam od wielu miesięcy. Pod względem makijażu 2018 był dobrym rokiem, choć zdarzyło mi się również trafić na gorsze produkty. Ich wadliwość polegała jednak głównie na tym, że były dla mnie zbyt jasne;) Może nawet pojawi się wpis o rozczarowaniach tego roku. Coś tam się znajdzie, jeśli czas pozwoli;) Na razie skupmy się jednak na tym, co pozytywnie mnie zaskoczyło, czyli na moich top kosmetykach z kolorówki:)

ulubione kosmetyki w 2018 roku

Zacznijmy od makijażu oczu:) Już w ubiegłym roku chwaliłam markę Nabla, a 2018 tylko mnie utwierdził w zachwytach;) Z tego, co zaobserwowałam, w ostatnim czasie marka mocno zyskuje na popularności. Nic w tym dziwnego, ponieważ wypuszcza naprawdę świetne produkty. Bardzo polubiłam paletkę Nabla Dreamy, ale Nabla Posion Garden, którą mam od drugiej połowy listopada wydaje mi się jeszcze lepsza i bardziej napigmentowana. 


Jeśli już jesteśmy przy cieniach to przyda się dobra baza pod nie;) Na miano ulubieńca w tym zakresie zasługuje Smashbox 24 Hour Photo Finish Shadow Primer. To małe oszustwo, ponieważ tą bazę miałam okazję poznać już wcześniej, ale można powiedzieć, że to było dawno i nieprawda. Aktualną tubkę mam od marca i zużyłam coś poniżej połowy, więc jest wydajna. Bardzo dobrze utrzymuje cienie na swoim miejscu nawet na moich tłustych powiekach. Recenzja jeszcze się nie pojawiła, ale jest zaplanowana:)


Najlepszym korektorem na cienie pod oczami w tym roku został Maybelline Instant Anti-Age Eraser Concealer, który miał już swoją recenzję. A jakże:)


A najlepszy tusz do rzęs to już wiecie z niedawnego wpisu Oriflame The One Wonderlash 5w1 XXL. Wyszukana nazwa, ale warto:)
najlepsze kosmetyki do makijażu 2018, Ulubieńcy 2018 roku makijaż

Przejdziemy teraz do twarzyczki i tutaj sytuacja jest nieco bardziej złożona:) Szczerze nienawidzę podkładów, ale w tym roku zdarzył się cud i w końcu trafiłam na coś porządnego, czyli Bell Nude Liquid Powder. Niedrogi, a potrafi dogodzić nawet anty-podkładowej Ewelinie:) Teraz co prawda go nie używam, ponieważ zimą wolę pudry i minerały z uwagi na to, że pozostawiają mniej śladów na tych wszystkich kurtkach i szalikach. Ale z pewnością wrócę do niego wiosną:) Skoro to jedyny podkład, który lubię to chyba mówi samo za siebie;) 

A co zatem z pudrów i minerałów, pełniących u mnie również funkcję podkładów?;) Bardzo dobrze sprawdził się u mnie Oriflame Giordani Gold, którego upodobałam sobie również na krótkie wyjazdy, ponieważ kompaktowa puderniczka nie zajmuje wiele miejsca. Listopad przyniósł natomiast pozytywne zaskoczenie odnośnie pudru Jane Iredale. Wpis na temat 3 produktów tej marki na pewno się pojawi, więc zapraszam ponownie za jakiś czas po więcej informacji;)  

Too Faced Sweetie Pie to takie kombo:) Tak naprawdę może być dla mnie zarówno różem, bronzerem jak i lekkim rozświetlaczem:) W dodatku ładnie pachnie i ma przyjemną formułę;) Tak bardzo tak! 

To małe brązowe ze srebrnym środkiem wyglądające jak jakieś Ufo to nic innego jak rozświetlacz Becca Opal;) Mam go krótko, bo jakoś od drugiej połowy listopada, ale świeci? Świeci… i to jak! Może będzie jakiś wpis, zobaczymy;) 

unicorn nails, zdobienia paznokci, paznokcie jednorożce

chmurki na paznokciach, think blink neonail, lilou pierścionek piórko
Jeśli miałabym napisać coś o paznokciach to latem powróciłam do hybryd i od tego czasu noszę je bez przerwy. Upodobałam sobie przeróżne zdobienia i przekonałam się do długich paznokci, a nawet do zupełnie innego kształtu. Zdjęcia manicure co jakiś czas publikuję na Instagramie. Najbardziej lubię w rękawie:P

Sorki za ten rozmaz gdzieniegdzie na zdjęciach, ale robiłam je w totalnych ciemnościach, a nie mam żadnych lamp, blend i innych wynalazków:D Produkty w przypadku których pojawiły się recenzje są podlinkowane, więc można przeczytać o nich więcej.


I to by było na tyle, jeśli chodzi o makijażowych ulubieńców 2018 roku. A Was co szczególnie ujęło? 

Czytaj dalej »

sobota, 15 grudnia 2018

Too Faced Sweetie Pie!

Nie jestem fanką konturowania. Zresztą przy mojej szczupłej twarzy tego typu zabiegi są zbędne, bo nie bardzo jest co dodatkowo wyszczuplać. Ale drobna twarz ma też swoje plusy. Jakby nie patrzeć, często słyszę, że mam ładnie wyrzeźbione kości policzkowe. Nawet gdy niczym ich nie potraktuję;) Mogę sobie pozwolić również na te rozświetlające bronzery, których wiele osób unika. Jednak mimo braku wielkiej potrzeby zawsze przyciągały mnie bronzery, róże i paletki do konturowania;) Pewnie dlatego, że są ładne. Co sprawia, że z chęcią po nie sięgam;) W marcu za sprawą Interendo trafił do mnie bronzer Too Faced Sweetie Pie i o ile na balsam Czarszki musiałam ponarzekać to między mną, a tą słodką brzoskwinką jest miłość aż do teraz;)



Too Faced Sweetie Pie



Według producenta Sweetie Pie to zestaw 4 odcieni, które idealnie wtapiają się w skórę. Mają one za zadanie podkreślić, wyrzeźbić, a także rozświetlić cerę, nadając jej promienny wygląd. Dodatkową przyjemność stosowania ma stanowić zapach brzoskwini połączony ze śmietanką figową;)

Sweetie Pie otrzymujemy w kartoniku typowym dla brzoskwiniowej serii Too Faced. Jest więc słodko i uroczo. Zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz;) Puderniczka jest porządnie wykonana. Od wiosny nic złego się z nią nie stało mimo użytkowania zarówno w domowej toaletce jak i w podróży. Ale nie ukrywam, że ja o swoje kosmetyki dbam i raczej nie są porozrzucane gdzie popadnie;) 

Puder posiada przyjemną konsystencję. Ani zbyt twardą ani za miękką. Nie osypuje się i nie kruszy. Zapach początkowo mnie rozczarował, bo liczyłam na typową brzoskwinkę. Taką jak np. w brzoskwiniowym balsamie do ust z Tonymoly (soczystą i orzeźwiającą). A dostałam taki bardziej jogurt/serek brzoskwiniowy… Jednak biorąc pod uwagę, że producent deklaruje brzoskwinkę wraz ze śmietanką figową, można stwierdzić, że rzeczywiście tak jest. I choć nie jestem szczególną entuzjastką aromatyzowanych kosmetyków do makijażu to nie ukrywam, że w tym przypadku zapach umila aplikację. Paradoksalnie dzięki temu zapachowi używam go wyjątkowo chętnie;) Sweetie Pie to tak naprawdę mix odcieni brązu, różu, subtelnego złota i jasnego rozświetlacza. Według mnie odpowiednio aplikowany, powinien się sprawdzić przy większości karnacji. Nie określiłabym go jako ciemny ani pomarańczowy. Ale szczególnie ładnie komponuje się z cieplejszą cerą;) Pięknie podkreśla opaleniznę latem i lekko ociepla cerę również, gdy jest już nieco jaśniejsza. W moim przypadku potrafi z powodzeniem zastąpić 3 produkty - bronzer, róż, a nawet delikatny rozświetlacz, ponieważ po jego użyciu twarz nie jest płaska. Jest wręcz promienna, ale bez nachalnych drobinek. Najczęściej jednak stosuję go jako róż mieszając ze sobą wszystkie jego odcienie. Pasuje do mojej cery idealnie. Do tego stopnia, że zdetronizował ulubiony róż Sisley;) Sprawdza się zarówno na co dzień gdy delikatnie muskam nim skórę jak i na większe okazje:) Jestem z niego niezwykle zadowolona;) Jeśli chodzi o efekt na skórze to ciężko mi go uchwycić telefonem, ale miałam go na sobie na kilku zdjęciach na Instagramie. Może uda się jeszcze dodać jakieś bardziej miarodajne w przyszłości.


Lubicie Too Faced? Znacie bronzer Sweetie Pie?
Czytaj dalej »

środa, 12 grudnia 2018

Najlepsze kosmetyki koreańskie 2018! Top 15 Korean Skincare;)

W 2018 roku moja pielęgnacja twarzy w dużej mierze opierała się na kosmetykach koreańskich. Nie było miesiąca żeby na mojej półce nie znajdował się choć jeden koreański produkt, a najczęściej było ich kilka! Przeglądając wszystkie nowości, które co miesiąc pokazywałam na blogu, doszłam do wniosku, że moja pielęgnacja twarzy w tym roku obfitowała głównie w kosmetyki koreańskie, polskie i francuskie;) Tak liczna grupa pielęgnacji rodem z Korei zaowocowała pomysłem na nową kategorię wśród ulubieńców roku:) Jestem co prawda troszkę zdruzgotana, że wyszło mi tego aż 15 sztuk (a naprawdę starałam się ograniczyć). Ale cóż mogę poradzić, że miałam aż takiego cela przy wyborze i po prostu nosa do dobrych produktów? Chyba powinnam się cieszyć, że nie musiałam narzekać w co drugim wpisie;) Moja skóra z pewnością dobrze na tym wyszła. Kosmetycznych rozczarowań było u mnie w tym roku naprawdę niewiele;) Zapewne dlatego, że zawsze wybierałam z głową;) Mnie nie interesuje jakieś tam testowanie w stylu a nuż będzie dobre. Kiedy sama dobieram produkt liczę na "trafiony zatopiony"!


Neogen Bio-Peel Gauze Green Tea


W kwestii peelingowania twarzy wyjątkowo wygodnymi, łagodnymi i zarazem skutecznymi produktami okazały się być dla mnie płatki peelingujące Neogen. W ciągu tego roku poznałam dwie wersje z serii Bio-Peel Gauze (trzecia czeka w zapasach) oraz płatki z serii Real Cica. Wszystkie przypadły mi do gustu i również w przyszłym roku nie zamierzam zrezygnować z tej formy złuszczania martwego naskórka:) Z serii podstawowej najbardziej przypadła mi do gustu wersja z zieloną herbatą. Natomiast jeśli miałabym polecić coś w bardziej tradycyjnej formie to z pewnością byłby to rewelacyjny peeling Mizon, o którym mam nadzieję, że uda mi się jeszcze napisać:)



Neogen Real Fresh Foam Cleanser Blueberry


Było peelingowanie, a teraz oczyszczanie, które w tym roku najczęściej opierało się u mnie na płynie micelarnym i piance do oczyszczania twarzy. Większość produktów, które zużyłam były tradycyjnymi piankami, czyli takimi, które ładnie się pieniły od razu po wyciśnięciu. Nr 1 wśród koreańskich myjaczy okazały się być dla mnie pianki Neogen. Na zdjęciu wersja Blueberry, ale miałam także Cereal. Obie są według mnie świetne i mam zamiar wypróbować jeszcze wersję Green Tea. 




Neogen Real Flower Cleansing Water



Skuteczna i zarazem łagodna woda oczyszczająca to z pewnością również ta od Neogen!




Neogen White Truffle Serum In Oil Drop



I znowu Neogen! Ale cóż poradzić – Neogen to jest gość:) Sera goszczą w mojej pielęgnacji regularnie, a o tym mieliście okazję przeczytać pod koniec listopada.




Cosrx Ultimate Nourishing Rice Overnight Spa Mask



Maski całonocne to nieco śliski temat. Jedni je lubią, inni unikają:) Ja postanowiłam ich nie skreślać i tym samym udało mi się trafić na perełki. Maska ryżowa Cosrx z pewnością do nich należy:) Co więcej, z powodzeniem można zastosować ją również jako krem na dzień. Trzeba tylko uważać z ilością – lepiej dołożyć kilka cieńszych warstw niż jedną grubą.




Cosrx Galactomyces 95 Tone Balancing Essence



Nie jestem co prawda w stanie stwierdzić jak ta esencja działa na przebarwienia, ponieważ takowych praktycznie nie posiadam. Uważam jednak, że to bardzo uniwersalny produkt, który ładnie uzupełni pielęgnację niemal każdej cery. W dodatku lekki i stosunkowo niedrogi. 




Laneige Lip Sleeping Mask



Tutaj małe oszustwo, gdyż maskę poznałam jeszcze wiosną 2017 roku, ale gdyby ktoś się zastanawiał nad naprawdę dobrym produktem do ust – warto. Miałam już kilka opakowań, wszystkie wersje poza waniliową i nie sposób o niej nie wspomnieć.




Innisfree Green Tea Seed Essence-in-Lotion



Jeszcze w zeszłym roku wyczułam potencjał w marce Innisfree i w tym roku wypróbowałam całkiem sporo ich produktów. Jedną z najbardziej uniwersalnych i rozbudowanych serii jest ta z zieloną herbatą. Każdy produkt przypadł mi do gustu, ale najbardziej ten:)




Laneige Time Freeze Essence



Dużym zaskoczeniem okazała się być dla mnie esencja Laneige Time Freeze EX, która była dla mnie nie tylko esencją, a także z powodzeniem zastępowała krem. Wielofunkcyjny i zaskakująco dobry kosmetyk:)





Tonymoly Tako Pore Bubble Pore Pack



Pielęgnacja marki Tonymoly jest bardzo nierówna, ale nawet wśród ich asortymentu można trafić na perełki. Ta maseczka z pewnością do nich należy.




Huxley Cream Anti-Gravity



Huxley dość często komentowane jest słowami – pierwszy raz słyszę o tej marce, ale może warto nadstawić ucho? Anti-Gravity to treściwy, ale naprawdę intensywnie pielęgnujący krem o przepięknym zapachu. 




Huxley Healing Mask Keep Calm



Jest też i maska:) Nie tak treściwa, a wręcz przeciwnie – przyjemna galareta;) Może nie zaspokoić potrzeb cery silnie zaczerwienionej i podrażnionej, ale na mojej wypadła naprawdę dobrze i bez trudu zużyłam tą dużą, 120g tubkę;) Dla posiadaczy cery normalnej, mieszanej i tłustej warta rozważenia.




SecretKey Marine Racoony Hydro-Gel Eye & Multi Patch



Płatki pod oczy stanowią fajne uzupełnienie pielęgnacji okolic oczu. Te z SecretKey posiadają słodkie opakowanie i przyjemny zapach, a swoim działaniem nie ustępują jakoś szczególnie tym z Petitfee. Jedyna ich wada jest taka, że potrafią zjeżdżać ze skóry, a to potrafi być irytujące.




Innisfree Tangerine Vita C Skin



Koreańskie tonery sprawdzają się u mnie naprawdę dobrze. Jednym z fajniejszych był ten z witaminą C. 


Innisfree Tangerine Vita Gel Cream



Był już treściwy krem Huxley, czas więc na coś zdecydowanie lżejszego z witaminkami! Co tu dużo mówić – cała seria Tangerine jest warta uwagi. Na blogu pisałam o 3 produktach.




I tak prezentuje się moje Top 15 kosmetyków koreańskich z 2018 roku, a dokładniej od stycznia do listopada (grudnia nie brałam już pod uwagę;)). 


Znacie coś z tych produktów? A może wskażecie jakieś swoje koreańskie pielęgnacyjne hity?
Czytaj dalej »