Dr
Irena Eris SPA Resort jest ekskluzywną linią
kosmetyków do pielęgnacji ciała dostępnych wyłącznie w sieci perfumerii Douglas. Jeszcze do niedawna w skład linii SPA Resort wchodziły serie kosmetyków Tahiti,
Hawaii i Japan, a na początku lata linia ta została wzbogacona o nową serię Mauritius inspirowaną tą niezwykle malowniczą wyspą położoną
w południowo-zachodniej części Ocenanu Indyjskiego. Kosmetyki z tej linii mają
za zadanie nie tylko pielęgnować nasze ciało, ale również dostarczyć nam zmysłowych przyjemności za sprawą tropikalnego zapachu mango ze
świeżą cytrusową nutą;) Wypróbowałam na sobie całą serię Mauritius i dziś
chciałabym się z Wami podzielić swoimi wrażeniami.
Dr Irena Eris SPA Resort Mauritius Energetyzujący mus
peelingujący do ciała
Tropikalny zabieg oczyszczający wykonany za pomocą musu przygotuje skórę na kolejne rytuały pielęgnacyjne. Drobinki z ziaren kakaowca naturalnie wygładzą skórę, a kojący wosk z mango i olejek jojoba dostarczą jej niezbędnego nawilżenia.
Energetyzujący
mus peelingujący do ciała otrzymujemy w kartonowym
opakowaniu. Wewnątrz znajdziemy tubkę o pojemności 200ml. Tubka jest bardzo
dobrej jakości, nie ma tendencji do wyginania się i napisy również się nie
ścierają. Szata graficzna od razu przywodzi na myśl egzotyczne regiony, czyli
zamysł producenta zostaje dobrze odwzorowany:)
Peeling zawiera w sobie drobinki z ziaren kakaowca i posiada nietypową konsystencję musu. Nie przypomina tradycyjnych cukrowych peelingów, ale też nie jest typowym peelingiem żelowym. Konsystencja jest bardzo miękka i przyjemna w dotyku, a podczas peelingowania częściowo zmienia swoją barwę na białą. Ja preferuję peelingowanie na mokrą skórę i przy takim użyciu moc peelingu zależnie od stopnia nacisku to od lekkiego do średniego. Jeśli zależy nam na mocniejszym złuszczaniu wystarczy zastosować produkt na suchą skórę lub użyć go w połączeniu z rękawicą Kessą:) Podczas peelingowania oraz po wytarciu skóry naszym zmysłom wrażeń dostarcza soczysty zapach mango z lekką nutką elegancji. Żeby wzmocnić zapach najlepiej po zastosowaniu peelingu użyć olejku lub balsamu z tej samej linii. Po użyciu samego peelingu skóra jest dobrze oczyszczona, gładka i cudownie miękka, ale bez żadnej dodatkowej warstewki. Zastosowanie dodatkowego produktu nawilżającego jest więc bardzo wskazane. Zwłaszcza w przypadku skóry suchej jaką ja niestety posiadam. Po takim zabiegu skóra bardzo dobrze chłonie substancje odżywcze zawarte w produktach pielęgnacyjnych. Energetyzujący peeling mus zyska uznanie osób, które cenią sobie aromatyczną pielęgnację, a jednocześnie nie tolerują nawilżających warstw, które pozostawiają po sobie niektóre tego typu produkty. Ja akurat nie mam nic przeciwko mocno nawilżającym peelingom, ponieważ przy suchej skórze każda dodatkowa warstwa pielęgnacyjna jest na wagę złota, ale wiem, że wiele kobiet tego nie nie potrzebuje i nie lubi. Właśnie u takich osób ten produkt sprawdzi się najlepiej:)
Peeling zawiera w sobie drobinki z ziaren kakaowca i posiada nietypową konsystencję musu. Nie przypomina tradycyjnych cukrowych peelingów, ale też nie jest typowym peelingiem żelowym. Konsystencja jest bardzo miękka i przyjemna w dotyku, a podczas peelingowania częściowo zmienia swoją barwę na białą. Ja preferuję peelingowanie na mokrą skórę i przy takim użyciu moc peelingu zależnie od stopnia nacisku to od lekkiego do średniego. Jeśli zależy nam na mocniejszym złuszczaniu wystarczy zastosować produkt na suchą skórę lub użyć go w połączeniu z rękawicą Kessą:) Podczas peelingowania oraz po wytarciu skóry naszym zmysłom wrażeń dostarcza soczysty zapach mango z lekką nutką elegancji. Żeby wzmocnić zapach najlepiej po zastosowaniu peelingu użyć olejku lub balsamu z tej samej linii. Po użyciu samego peelingu skóra jest dobrze oczyszczona, gładka i cudownie miękka, ale bez żadnej dodatkowej warstewki. Zastosowanie dodatkowego produktu nawilżającego jest więc bardzo wskazane. Zwłaszcza w przypadku skóry suchej jaką ja niestety posiadam. Po takim zabiegu skóra bardzo dobrze chłonie substancje odżywcze zawarte w produktach pielęgnacyjnych. Energetyzujący peeling mus zyska uznanie osób, które cenią sobie aromatyczną pielęgnację, a jednocześnie nie tolerują nawilżających warstw, które pozostawiają po sobie niektóre tego typu produkty. Ja akurat nie mam nic przeciwko mocno nawilżającym peelingom, ponieważ przy suchej skórze każda dodatkowa warstwa pielęgnacyjna jest na wagę złota, ale wiem, że wiele kobiet tego nie nie potrzebuje i nie lubi. Właśnie u takich osób ten produkt sprawdzi się najlepiej:)
Dr Irena Eris SPA Resort Mauritius Nawilżający
balsam-żel do ciała z egzotyczną pomarańczą
Balsam o żelowej konsystencji do codziennej pielęgnacji zapewnia efekt
optymalnie nawilżonej i cudownie zrelaksowanej skóry, która zachwyca aksamitną
gładkością. Zawarty w kosmetyku wosk z mango odżywia naskórek, nadając mu
zmysłową miękkość. Zapach balsamu przenosi na bajeczne plaże Mauritiusa
otoczone lazurową głębią oceanu.
Balsam-żel otrzymujemy w identycznym
opakowaniu jak balsam Tahiti, o którym
pisałam jakiś czas temu. Różni je jedynie szata graficzna. Pojemność wynosi 200ml i w tym przypadku opakowanie
również jest bardzo porządne więc po zużyciu zawartości przesypałam sobie do
niego peeling kawowy:)
Balsam Mauritius posiada nietypową, ultra lekką żelowo-kremową konsystencję, która mimo swojej lekkości nie przelewa się przez palce. Podczas rozsmarowywania przypomina coś w rodzaju „kremu wodnego”. Wchłania się natychmiast po aplikacji więc jest odpowiedni nawet do stosowania rano kiedy musimy od razu ubrać się i wyjść. Nie pozostawia po sobie żadnej warstewki. Balsam-żel zapewnia skórze uczucie orzeźwienia, co jest niezwykle przyjemne zwłaszcza po całym ciężkim dniu oraz podczas upałów. Zapach balsamu podobnie jak w przypadku musu przypomina soczystą woń mango z lekką nutą elegancji. Jest subtelny i „blisko-skórny”. Nie narzuca się swoją obecnością, ale daje o sobie znać przywołując raz na jakiś czas świeżutką bryzę owoców;) Uwielbiam zapach mango więc stosowanie tego balsamu było w moim przypadku niczym uczta dla zmysłów i tak właśnie bym nazwała serię Mauritius – pielęgnacją zmysłów. O ile wspomniana przeze mnie seria Tahiti pod względem zapachu nie każdemu przypadnie do gustu to jestem pewna, że zapach Mauritiusa znajdzie rzeszę zwolenniczek:)
Jak produkt radzi sobie z nawilżeniem? Stosowałam go w sierpniu i od razu muszę zaznaczyć, że moja skóra ciała jest bardzo wymagająca, sucha i wrażliwa. W przeciwieństwie do większości osób przede wszystkim latem. Dlatego też produkty przeznaczone do nawilżania ciała stosuję bardzo regularnie i sumiennie. Nie ma takiej możliwości żebym odpuściła sobie chociażby na jeden dzień, ponieważ moja skóra od razu by mi się „pięknie odwdzięczyła”. Balsam Mauritius zapewnia uczucie ukojenia, nawilżenia oraz wygładzenia skóry. Z uwagi na swoją lekkość nie jest to jednak produkt, który zapewni typowo suchej skórze wysoki poziom nawilżenia przez całą dobę. U mnie optymalne było stosowanie rano i wieczorem, ale podejrzewam, że przy mniej wymagającej skórze wystarczy zastosowanie raz dziennie. Przy stosowaniu dwa razy dziennie produkt nie wystarczył mi na długo, ale jeśli czytacie mnie regularnie to na pewno znacie moje możliwości w tym zakresie. Przy mojej suchej skórze żaden balsam ani olejek nie jest zbyt wydajny i dla mnie to już norma.
Balsam Mauritius posiada nietypową, ultra lekką żelowo-kremową konsystencję, która mimo swojej lekkości nie przelewa się przez palce. Podczas rozsmarowywania przypomina coś w rodzaju „kremu wodnego”. Wchłania się natychmiast po aplikacji więc jest odpowiedni nawet do stosowania rano kiedy musimy od razu ubrać się i wyjść. Nie pozostawia po sobie żadnej warstewki. Balsam-żel zapewnia skórze uczucie orzeźwienia, co jest niezwykle przyjemne zwłaszcza po całym ciężkim dniu oraz podczas upałów. Zapach balsamu podobnie jak w przypadku musu przypomina soczystą woń mango z lekką nutą elegancji. Jest subtelny i „blisko-skórny”. Nie narzuca się swoją obecnością, ale daje o sobie znać przywołując raz na jakiś czas świeżutką bryzę owoców;) Uwielbiam zapach mango więc stosowanie tego balsamu było w moim przypadku niczym uczta dla zmysłów i tak właśnie bym nazwała serię Mauritius – pielęgnacją zmysłów. O ile wspomniana przeze mnie seria Tahiti pod względem zapachu nie każdemu przypadnie do gustu to jestem pewna, że zapach Mauritiusa znajdzie rzeszę zwolenniczek:)
Jak produkt radzi sobie z nawilżeniem? Stosowałam go w sierpniu i od razu muszę zaznaczyć, że moja skóra ciała jest bardzo wymagająca, sucha i wrażliwa. W przeciwieństwie do większości osób przede wszystkim latem. Dlatego też produkty przeznaczone do nawilżania ciała stosuję bardzo regularnie i sumiennie. Nie ma takiej możliwości żebym odpuściła sobie chociażby na jeden dzień, ponieważ moja skóra od razu by mi się „pięknie odwdzięczyła”. Balsam Mauritius zapewnia uczucie ukojenia, nawilżenia oraz wygładzenia skóry. Z uwagi na swoją lekkość nie jest to jednak produkt, który zapewni typowo suchej skórze wysoki poziom nawilżenia przez całą dobę. U mnie optymalne było stosowanie rano i wieczorem, ale podejrzewam, że przy mniej wymagającej skórze wystarczy zastosowanie raz dziennie. Przy stosowaniu dwa razy dziennie produkt nie wystarczył mi na długo, ale jeśli czytacie mnie regularnie to na pewno znacie moje możliwości w tym zakresie. Przy mojej suchej skórze żaden balsam ani olejek nie jest zbyt wydajny i dla mnie to już norma.
U
kogo ten produkt sprawdzi się najlepiej? Najbardziej poleciłabym go osobom,
które w pielęgnacji cenią sobie piękny, ale jednocześnie nie męczący swą
intensywnością zapach, które posiadają skórę normalną i nie przepadają za
ciężkimi konsystencjami. Ten produkt będzie idealny dla osób, które wręcz nie
lubią balsamów i nie znoszą czekać na wchłonięcie, ponieważ wchłania się
natychmiast i jestem pewna, że nie zdenerwuje nawet największego niecierpliwca ani
przeciwnika balsamów;)
Dr Irena Eris SPA Resort Mauritius Tropikalny odżywczy
olejek do ciała
Moc
składników aktywnych: olejów z awokado i karotki troskliwie otoczą twoje ciało
swoją odżywczą mocą. Witaminy C i E pozwolą zachować młody i zdrowy wygląd oraz
aksamitną gładkość.
Olejek umieszczony został w 200ml
plastikowym opakowaniu wyposażonym w wygodny atomizer oraz dodatkową zatyczkę
chroniącą produkt przed niekontrolowanym wypływem. Atomizer działa wręcz
bezbłędnie, nigdy się nie zaciął. Stwierdziłam, że również pozostawię sobie
buteleczkę na wypadek gdybym w przyszłości trafiła na produkt z wadliwym
atomizerem, co niestety zdarza się nagminnie. Olejek ma złocistą, wręcz
słoneczną barwę i lekką konsystencję:) Według mnie jest to coś w rodzaju
suchego olejku. Nie zostawia tłustych plam. W przypadku mojej skóry wchłania
się bardzo szybko (może dlatego, że jest sucha). Najszybciej wchłania się
oczywiście stosowany na wilgotną skórę, czyli od razu po wyjściu spod
prysznica. Nieco wolniej stosowany na osuszoną skórę, ale i tak jest to kwestia
jedynie paru minut. Oczywiście wchłanialność zależna jest również od ilości
jaką przeznaczamy na jednorazową aplikację. Ja akurat lubię solidną porcję
nawilżenia więc nie nakładam po kropelce, a dość szczodrze karmię swoją skórę;)
Wolę poczekać te parę minut na wchłonięcie niż czuć potem niedostatek:)
Jeśli
chodzi o olejek to kupiłam go po tym jak dotarły do mnie dwa wyżej opisane
produkty. Ich zapach zachwycił mnie na tyle, że od razu zadzwoniłam do Douglasa
by zapytać czy olejek jest dostępny w perfumerii w moim mieście. Okazało się,
że tak więc pojechałam po niego niezwłocznie:) Olejek otworzyłam już po zużyciu
balsamu, ponieważ lubię dokładnie wiedzieć, jak dany produkt wpływa na moją
skórę i nie używam wielu produktów na raz. W przypadku olejku nuta zapachowa
jest praktycznie taka sama, ale jednocześnie zauważalne są subtelne różnice.
Zapach olejku jest jeszcze bardziej soczyście owocowy, wręcz upajający. Posiada
mniej tej delikatnie eleganckiej nuty, a jednocześnie więcej woni mango z nieco
wyraźniejszą świeżą, cytrusową nutką. Na skórze utrzymuje się zdecydowanie najdłużej
ze wszystkich trzech produktów, ale również nie jest na tyle
intensywny żeby męczył:) Olejek dobrze odżywia skórę pozostawiając ją miękką,
gładką i dobrze nawilżoną. Pielęgnuje zdecydowanie intensywniej niż
balsam. Choć przy suchej skórze również bardzo ważne jest regularne stosowanie:) Co akurat dla mnie nie jest żadną przeszkodą, ponieważ lubię pielęgnację ciała;)
Wszystkie
kosmetyki z serii SPA Resort Mauritius
dostępne są wyłącznie w sieci perfumerii Douglas. Mnie najbardziej przypadł do
gustu olejek i podejrzewam, że wrócę do niego jeszcze zimą żeby przypomnieć
sobie o ciepłych letnich miesiącach, ponieważ zima jest moją znienawidzoną porą
roku i muszę się jakoś wspomagać;)
Znacie serię Mauritius? Lubicie
zapach mango? W jakiej kondycji jest aktualnie Wasza skóra?:)
"Ślinka" mi cieknie na ich widok :)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo apetycznie to fakt;)
UsuńBardzo podoba mi się szata graficzna tej serii, w zapachu pewnie też bym się zakochała :D Moja skóra nie jest zbyt wymagająca, więc o działanie też jestem spokojna :)
OdpowiedzUsuńPowąchaj przy okazji, w galerii są dostępne:) Myślę, że ten zapach mało komu się nie spodoba:) A przy skórze, która nie jest wymagająca sprawdzi się zdecydowanie najlepiej:) U mnie też się sprawdziły, ale optymalnie przy stosowaniu dwa razy dziennie;) Co w sumie mi nie przeszkadzało bo produkty są bardzo lekkie więc aplikacja trwała chwilę;)
UsuńJa mam 2 produkty Eris, jednak zwykłej serii dostępnej w Rossmannie:) Do mnie szata graficzna jakoś nie trafia, bo wolę "czyste" formy i opakowania:)
OdpowiedzUsuńPamiętam:) Czyli wolisz takie bardziej minimalistyczne opakowania:) Ja preferuję te bardziej kolorowe. Często kojarzą mi się z latem i od razu milej się używa:) No i ładniej wyglądają na zdjęciach w porównaniu do "zwykłych":)
UsuńNie znałam tej linii, ale prezentuje się kusząco :)
OdpowiedzUsuńWyszła dopiero na początku lata więc jeszcze mało znana:)
UsuńCałkiem ciekawe produkty, niestety nigdy nie miałam niczego z tej firmy (albo po prostu nie pamiętam :D)
OdpowiedzUsuńBywa i tak:) Jest tyle marek, że nie sposób wszystko wypróbować;)
UsuńInteresuje mnie ma marka bardzo.
OdpowiedzUsuńNa pewno znalazłabyś coś dla siebie;)
UsuńUwielbiam ładnie pachnące kosmetyki do ciała. Tak jak do twarzy jest mi to obojętne i kosmetyk może nawet śmierdzieć :D Tak do reszty wybieram tylko fajne zapachy :)
OdpowiedzUsuńJa do twarzy najbardziej lubię bezzapachowe albo o delikatnym zapachu. Śmierdzące to już nie bardzo:D A do ciała też lubię pachnące. Miałam taki okres w życiu, że wiele zapachów mi przeszkadzało, ale na szczęście to minęło i mam nadzieję, że już problem nie powróci:)
UsuńTę markę zazwyczaj omijam.
OdpowiedzUsuńJakiś kosmetyk Ci podpadł?;)
UsuńCoś czuję, że peeling będzie mój.:D
OdpowiedzUsuńjest ciekawy;)
UsuńChętnie wypróbowałabym ten mus peelingujący! :)
OdpowiedzUsuńjak mus to mus;)
UsuńMmm takie wakacyjne opakowania. Mus peelingjący zachęca do wypróbowania ;)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo trafiają w mój gust te opakowania;)
UsuńNie słyszałam o tej firmie ani produktach ale skusiłabym się chętnie, wyglądają bardzo przyjemnie, szczególnie żelowy balsam, uwielbiam je <3
OdpowiedzUsuńNie no, już w to nie uwierzę;) Nie wiem gdzie musiałabyś się uchować żeby o nich przynajmniej nie usłyszeć;)
UsuńUwielbiam tą serię. Kiedyś miałam krem do rąk, był cudowny :)
OdpowiedzUsuńTeż się ostatnio czaję na ten krem Hawaii:)
UsuńMiałam podobny peeling z YR ( konsystencja, kolor i drobinki prezentują się identycznie ) działanie też miał podobne, oczywiście nie było to jakieś boom :) ale bardzo lubiłam go używać :), zresztą ja i moja skóra lubi każde zdzieranie i to delikatne jak i to bardzo mocne :). Moja skóra aż tak wymagająca nie jest ale pewnie z olejkiem jak i balsamem też by się polubiła :) choć olejek i tak najbardziej mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńOne się najlepiej sprawdzą przy skórze, która nie jest typowo sucha. Moja np jest sucha i wymagająca więc ważne było u mnie regularne stosowanie:) Kojarzę, że YR ma coś w tym stylu, ale chyba nie miałam. Moja skóra też lubi różne moce zdzierania, ale najchętniej pośrednie:) Peeling jest całkiem ciekawy choć oczywiście nie daje aż tak niesamowitych efektów jak BodyBoom:) Olejek najbardziej przypadł mi do gustu, kupiłam nawet komuś na prezent:) A balsam myślę, że zyska wiele zwolenniczek przez ultra lekką konsystencję:)
UsuńMyślę, że balsam mógłby się u mnie sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy słyszę o tej serii,wygląda i brzmi bardzo kusząco :-)
OdpowiedzUsuńSą stosunkowo krótko na rynku bo od początku lata:)
Usuńnie znam ,ale chętnie bym spróbowała, to są moje ulubione zapachy :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam takie zapachy:)
UsuńPierwsze dwa produkty bardzo chętnie bym przetestowała, mimo tego, że ten drugi jest może nie do końca idealny dla suchej skóry ;)
OdpowiedzUsuńBalsam-żel na pewno by Ci przypadł do gustu bo pamiętam, że lubisz lekkie konsystencje. Idealny nie jest, ale bardzo przyjemny w stosowaniu:) A olejków nie lubisz?
UsuńZdarza mi się je stosować, ale tak ogólnie to nie jestem ich wierną fanką ;)
UsuńTo ja mam podobnie bo najcześciej stosuję balsamy i masła:) choć coraz cześciej zdarza mi się trafić na fajny olejek, a ten był fajny :)
UsuńNie widziałam tej serii, ale nic w tym dziwnego, skoro nie chodzę do Douglasa;). Z działania pewnie byłabym zadowolona, a zapach z opisu już miło mi się kojarzy;)
OdpowiedzUsuńJa zaglądam niestety ;D zapach naprawdę zacny, powąchaj przy okazji :)
UsuńPiękne wakacyjne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńJako fanka olejków testowałam już ten olejek w perfumerii;) i muszę przyznać, że jestem oczarowana jego zapachem i bardzo go już pragnę mieć:) Zresztą, prawda jest taka, że całą linię chętnie bym u siebie widziała:) Kocham takie rzeczy;) i całą linię SPA RESORT co już wiele razy podkreślałam.
Hyhy, gazetka się przydała;D ta okładka mnie hipnotyzuje:P
UsuńTak, pamiętam właśnie Twoje recenzje:) Ja też lubię SPA Resort:) Olejek pachnie fenomenalnie i pod względem pielęgnacyjnym wypada według mnie najlepiej:) Choć ogólnie cała seria Mauritius jest ciekawie pomyślana:) brakuje mi tu jeszcze tylko jakiejś mgiełki do ciała:)
Och, ten olejek za mną chodzi;) Tak, myślę, że seria jest bardzo udana:)Mgiełka też by nie była zła;)
UsuńJestem powtarzalna " zapach mango ♥
OdpowiedzUsuńTak myślałam :P
Usuńuff na szczęscie do Douglasa mam zupełnie nie po drodze :D
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przygarnęłabym balsam, nie widziałam ich nigdzie, ale w sumie nic dziwnego jak się siedzi całe wakacje w środku lasu :D
OdpowiedzUsuńHehe, no póki co w lasach DougLASÓW nie otwierają;D
Usuńzapach na pewno jest cudny!
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze, ale chętnie poznam balsam i olejek, zapachy muszą być świetne :)
OdpowiedzUsuńAle ładne opakowania!
OdpowiedzUsuńkupiły mnie samym swoim opakowaniem <3
OdpowiedzUsuńolejek mnie zaciekawił
OdpowiedzUsuńZdecydowanie coś dla mnie. Uwielbiam takie owocowe kompozycje zapachowe.
OdpowiedzUsuń:*
Bardzo lubię kosmetyki Eris, a to trio wygląda bardzo kusząco :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! A te kosmetyki śnią mi się po nocach ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem fajne produkty. :)
OdpowiedzUsuńBarwne opakowania :)
OdpowiedzUsuństrasznie lubiłam kiedyś resort spa, wyróżniały ją zdecydowanie zapachy, przecudowne :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze tych produktów :)
OdpowiedzUsuńTej linii nie znam, jeszcze nie znam :) ale znam inne i bardzo liubię, na tę się pewnie też skuszę :)
OdpowiedzUsuń