poniedziałek, 4 września 2017

Osocze bogatopłytkowe, czyli Dermoklinika i mój wywiad z wampirem!

Cześć Dziewczyny!
Przyszła pora na długo wyczekiwany wpis, czyli moją relację z zabiegów z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego, którym poddawałam się w serii od połowy lutego do połowy czerwca w łódzkiej Dermoklinice. W rzeczywistości będzie to jednak nie tylko relacja z zabiegów. Wpis będzie bowiem wielopłaszczyznowy. Napiszę nie tylko o samym zabiegu, jego przebiegu i efektach, ale również poświęcę trochę miejsca na „czynnik ludzki”, kwestię bólu, ewentualne wahania i rozterki;) Słowem będzie to taki wpis, który ja chciałabym przeczytać przed zabiegiem. A niestety nie znalazłam relacji, która byłaby napisana na tyle szczegółowo jakbym chciała. Większość wpisów to króciutkie relacje z zabiegów i bez zbędnego wysiłku mogłabym taką relację napisać już w lutym, ale mam duszę idealistki i chciałam zrobić coś więcej;) Dlatego czekałam na zakończenie serii zabiegów i mój wpis w dużej mierze będzie miał charakter studium przypadku;) Oczywiście mimo wielowątkowości wszystko to przedstawię w sposób przystępny, ponieważ wpis na blogu to nie praca naukowa i jest to dość specyficzna forma przekazu. Będzie więc rzetelnie, ale z zachowaniem pewnej dozy walorów rozrywkowych, czyli z humorem i bez zbędnego nadęcia;) Dokładnie tak jak lubicie:) Muszę jednak uprzedzić, że ze względu na kilka prywatnych dygresji i moją szczegółowość jest to niemalże epopeja i końca nie widać;) Dlatego dla osób totalnie zamkniętych na tego typu tematy, wpis ten może być ciężki do przejścia. Natomiast dla osób, które to interesuje (a z maili od Was wnioskuję, że jest ich bardzo dużo) będzie przydatny i powinien rozwiać wiele wątpliwości. Choć zaznaczam, że większość oparta jest na moich subiektywnych doświadczeniach, czyli z punktu widzenia pacjenta. W ewentualnych kwestiach nierozwikłanych polecam udać się na konsultację dermatologiczną:)

zdjęcie budynku Dermokliniki w Łodzi


Dlaczego osocze bogatopłytkowe?


Pierwotnie wpis rozpoczynał się od wyjaśnienia skąd wzięło się moje zainteresowanie medycyną estetyczną. Było to jednak tak zawiłe, że podjęłam decyzję pt: „to się wytnie” i postanowiłam od razu przejść do rzeczy;) Moje pierwsze skojarzenia dotyczące popularnego „wampirzego liftingu” nie były pozytywne. Kiedy kilka lat temu usłyszałam o tej metodzie, byłam wręcz całkowicie na nie! Odmładzanie za pomocą osocza pozyskiwanego z własnej krwi? Czy już naprawdę nie ma lepszych metod? To się w głowie nie mieści! Nie dość, że obrzydliwe to jeszcze wygląda na bardzo bolesne! W owym czasie zaklasyfikowałam więc ten zabieg jako ekstrawagancki kaprys celebrytów i pustych lalek;) Stereotypowe myślenie nie jest jednak moją domeną, ponieważ jestem bardzo otwarta na nowości:) Dlatego kiedy temat osocza bogatopłytkowego zaczął powracać niczym bumerang, coraz częściej pojawiając się w mediach (gdzie można było zobaczyć jak to wszystko wygląda) – zaczęłam się tym interesować. Coraz bardziej. Im więcej wiedziałam tym bardziej wydawało mi się to logiczne i przekonujące. Przestało być obrzydliwe bo tak naprawdę czego tu się brzydzić skoro bez krwi organizm ludzki nie mógłby funkcjonować? Przekonało mnie również szerokie zastosowanie osocza w innych dziedzinach medycyny. Okazało się bowiem, że nie jest to jakiś „wymysł szarlatana”, a metoda sprawdza się doskonale przy wielu typowo medycznych schorzeniach.  Właśnie dlatego jej dobroczynny wpływ postanowiono wykorzystać także w medycynie estetycznej;) Dodatkowo zabieg rekomendowany jest jako nieinwazyjny i odpowiedni dla osób  praktycznie w każdym wieku, również (a nawet przede wszystkim) młodych. Największym atutem jest jednak jego naturalność, a dokładnie biozgodność „materiału” i brak ryzyka reakcji alergicznej:) Jaki z tego wniosek? Kiedy coś budzi w Tobie zastrzeżenia, dowiedz się o tym więcej. Spróbuj zrozumieć i nie zamykaj się na nowe doświadczenia. Dlatego czytajcie dalej;)


Z jakimi problemami borykała się moja cera?


Teoretycznie z żadnymi. Moja cera często jest komplementowana. Najczęściej pytają mnie jakiego podkładu używam i niemal zawsze przecierają oczy ze zdumienia kiedy zgodnie z prawdą odpowiadam, że makijaż mojej cery to w 99% przypadków jedynie puder plus dodatki typu róż i rozświetlacz. Tradycyjnych podkładów używam niezwykle rzadko, ponieważ nie lubię o czym doskonale wiecie;) Mimo, że jestem wobec siebie bardzo krytyczna to rzeczywiście obiektywnie mogę stwierdzić, że moja cera wygląda lepiej w porównaniu do większości rówieśniczek. Nie mam tutaj oczywiście na myśli urody, ale skórę samą w sobie;) Nie posiadam przebarwień ani większych problemów z cerą. Poza momentami w których coś mi wyskoczy i postanowię to spektakularnie rozdrapać pogarszając sytuację, do czego mam niestety niezwykły wręcz talent;). Pielęgnacja również jest u mnie prawidłowa. Jedyny grzech, który mogę sobie zarzucić to intensywne opalanie w okresie letnim od czasów wczesnej młodości. W tej kwestii opamiętałam się dopiero 1-2 lata temu, więc z całą pewnością moja skóra zdążyła już nabyć pewne uszkodzenia za sprawą negatywnego działania promieniowania UV. Wspomniałam jednak, że jestem wobec siebie krytyczna i co za tym idzie dostrzegam pewne mankamenty, nad którymi można troszkę popracować;) Skoro są możliwości to czemu nie? Do największych „problemów” (w cudzysłowie, ponieważ nie jest to kwestia życia lub śmierci;)) zaliczyłam bardzo wyraźne cienie pod oczami. Jeśli zaś chodzi o pozostałą część twarzy to przede wszystkim moja  skóra jest cienka i bardzo delikatna, odrobinę wiotka. Miejscowo zaczęły się też u mnie pojawiać zmarszczki. Najmocniej dostrzegałam te w obrębie czoła i pod oczami;) Jestem osobą szczupłą, więc wszelkie drobne mankamenty są u mnie mocniej widoczne. Myślę, że tego typu problem w dużej mierze rozwiązałoby kilka dodatkowych kg, ale niestety moja skłonność do tycia jest na poziomie 0, a waga od lat stoi w miejscu;) Często śmieję się ze znajomymi, że przydałby mi się przeszczep tłuszczu, ale nie ma skąd pobrać, więc musiałby pochodzić od dawcy;) Chętnych jest co nie miara! Szkoda, że tak się nie da;) Podsumowując moja cera miała się dobrze i nie byłam przyparta do muru, ale czułam, że nie zaszkodzi jej jakiś mały dopalacz;) 


Co to jest osocze bogatopłytkowe


Osocze bogatopłytkowe PRP (ang. Platelet Rich Plasma) to inaczej autologiczny (czyli pochodzący od pacjenta) koncentrat płytek krwi w niewielkiej objętości osocza. Aby go uzyskać, bezpośrednio przed zabiegiem przy użyciu dedykowanego zestawu, do specjalnych probówek pobiera się od pacjenta niewielką ilość krwi żylnej (najczęściej od 6 do 60 ml w zależności od obszaru zastosowania). Następnie probówki umieszcza się w specjalnej wirówce laboratoryjnej (najlepiej w pozycji horyzontalnej) oraz poddaje wirowaniu celem oddzielenia leukocytów i erytrocytów od osocza zawierającego płytki krwi. Proces wirowania trwa od kilku do kilkunastu minut zależnie od zastosowanej wirówki. Po zakończeniu wirowania osocze pobierane jest do strzykawki i można dodać do niego aktywator czynników wzrostu w postaci chlorku wapnia lecz nie jest to konieczne. Czynniki wzrostu zawarte w osoczu bogatopłytkowym nie są aktywne w nieskończoność, więc ważne jest żeby preparat został podany możliwie szybko i sprawnie. 


Dlaczego to działa i w czym tkwi przewaga PRP nad innymi metodami?


Terapia PRP uznawana jest za jeden z najbardziej skutecznych zabiegów regenerujących. W medycynie estetycznej osocze jest stosowane od kilkunastu lat. Natomiast już wiele lat wcześniej metoda ta była (i nadal jest) z powodzeniem stosowana w takich dziedzinach medycyny jak ortopedia, stomatologia oraz chirurgia, a nawet weterynaria. Bardzo często stosuje się ją u sportowców, którzy niestety są narażeni na liczne kontuzje, a jednocześnie zależy im na szybkim powrocie do formy. Skąd tak wysoka skuteczność osocza bogatopłytkowego w procesie odmładzania i regeneracji skóry? Otóż PRP bogate jest w tzw. czynniki wzrostu, czyli substancje stymulujące procesy naprawcze. Pobudzają one fibroblasty do produkcji kolagenu, poprawiają mikrokrążenie, a także wspomagają namnażanie i dojrzewanie komórek naskórka oraz zwiększają napływ komórek macierzystych. Poza cennymi płytkami krwi, osocze zawiera również m.in. kompleks witamin, sole mineralne oraz hormony. PRP podaje się metodą iniekcji za pomocą cienkiej igły. Podczas iniekcji nasz organizm dostaje fałszywy sygnał, że nastąpiło uszkodzenie (nakłucie) i tym samym skóra zostaje pobudzona do rozpoczęcia procesów naprawczych, dokładnie takich samych jak w przypadku powstawania ran oraz ich gojenia. Wersja dla dzieci brzmi: ojojoj ktoś skrzywdził człowieka, trzeba go ratować! Skóra nie wie, że robimy to na własne życzenie. Wie jednak, że nastąpiło uszkodzenie i trzeba się z nim jak najszybciej uporać;) Procesy gojenia mają wiele wspólnego z procesami odmładzania i rewitalizacji, ponieważ w obu przypadkach kluczowe są te same czynniki wzrostu. Już samo nakłuwanie skóry ma ogromne znaczenie w procesie jej regeneracji i rewitalizacji. Po co więc osocze? Czy nie lepiej podać np. syntetyczny koktajl witaminowy, czyli zamiast mezoterapii osoczem bogatopłytkowym zastosować mezoterapię z użyciem specjalnych leków lub koktajli albo skorzystać z dermarollera w połączeniu z serum?  Otóż wszystkie te zabiegi z powodzeniem można stosować uzyskując satysfakcjonujące efekty. Szkopuł jednak w tym, że żadne laboratorium nie jest w stanie stworzyć tak naturalnego, w pełni biozgodnego i dobrze tolerowanego preparatu jakim jest osocze bogatopłytkowe! Mimo ogromnego postępu technologicznego oraz rozwoju przemysłu kosmetycznego, organizm ludzki nadal pozostaje niedoścignionym ideałem;) Osocze jest preparatem krwiopochodnym uzyskanym od pacjenta i podanym specjalnie dla niego. Jest to więc preparat „skrojony na miarę” indywidualnych potrzeb każdego z nas. Natomiast w przypadku substancji syntetycznych nie ma możliwości idealnego dopasowania do potrzeb cery, ponieważ każdy z nas jest inny. To trochę tak jak z kremem marki X. U jednego sprawdzi się świetnie, a innego niestety uczuli. Tutaj dobra wiadomość jest taka, że podanie osocza nie powoduje reakcji alergicznych:) Warto również dodać, że cały ten proces związany z podaniem PRP określany jest mianem Autologicznej Odnowy Komórkowej (ACR Autologus Cellular Regeneration).

Wampirzy lifting?

zdjęcie wampirzy lifting

Przyjęło się, że zabieg z użyciem osocza bogatopłytkowego potocznie zwie się wampirzym liftingiem. Geneza tej nazwy nie jest do końca znana, ale często podaje się, że to za sprawą Kim Kardashian, która kilka lat temu opublikowała w sieci zdjęcie swojej zakrwawionej twarzy;) Z mojego punktu widzenia nazwa ta jest nieco chybiona, ponieważ efektem zabiegu jest bardziej kondycjonowanie skóry niż stricte lifting. A wampirzy? Też niekoniecznie, ponieważ wbrew temu co sądzą niektórzy, nie wstrzykuje się krwi, a osocze, które z niej pochodzi;) Krew pojawia się w wyniku nakłuwania, co jest naturalną reakcją. Jedyne co mi przychodzi do głowy na obronę tego terminu to fakt, że bezpośrednio po zabiegu na twarzy pojawia się krew, czyli można by rzec, że wygląda ona jak po spotkaniu z wampirem;) Ale wtedy każdy zabieg wykonany techniką mezoterapii należałoby określić mianem wampirzego liftingu;) Dla mnie o wiele ładniej brzmi osocze bogatopłytkowe, PRP, Autologiczna Odnowa Komórkowa, koncentrat płytek czy nawet plazma;) 


Wskazania do terapii PRP


Zabieg z wykorzystaniem PRP polecany jest zarówno dla kobiet jak i mężczyzn w każdym wieku. Oczywiście owe „w każdym wieku” najczęściej interpretuje się jako dolną granicę 25+. Trudno mi sobie bowiem wyobrazić 18-latkę, która już puka do drzwi gabinetu medycyny estetycznej celem zastosowania np. prewencji przeciwzmarszczkowej;) Chociaż powody wizyty tak młodej osoby mogą być oczywiście inne, np. blizny potrądzikowe. Wtedy rzeczywiście dobrze zadziałać możliwie szybko wybierając np. laser, ponieważ im później tym szanse na ich usunięcie maleją.  Wracając jednak do osocza, do wskazań zabiegu należą: rewitalizacja skóry w obrębie twarzy, okolic oczu, dekoltu oraz dłoni, oznaki starzenia się skóry, skóra wrażliwa i alergiczna, łysienie typu męskiego, skóra wymagająca stymulacji i odnowy, regeneracja po innych zabiegach (np. bezpośrednio po zastosowaniu lasera frakcyjnego), delikatne blizny i przebawienia. Osocze bogatopłytkowe jest idealne dla alergików oraz osób, które nie mogą lub nie chcą korzystać z innych metod (np. z wypełniaczy), ponieważ obawiają się uzyskania sztucznego efektu lub ryzyka alergii. 


Przeciwwskazania


W porównaniu do innych metod, przeciwwskazań do zastosowania PRP jest niewiele:) Należą do nich: ciąża i okres laktacji, nowotwory, choroby krwi, choroby wirusowe (np. HIV, WZW B, WZW C), zażywanie niektórych antykoagulantów (leki przeciwzakrzepowe) oraz leków na bazie kwasu acetylosalicylowego (np. Aspiryna, Polopiryna – należy odstawić na tydzień przed planowanym zabiegiem). Czasami podaje się również choroby autoimmunologiczne. Jest to jednak przeciwwskazanie względne – decyzję podejmuje lekarz w zależności od konkretnego przypadku (najczęściej po zapoznaniu się z wynikami badań). W wielu przypadkach wykonanie zabiegu jest dopuszczalne. Do przeciwwskazań można też zaliczyć tzw. nierealistyczne oczekiwania względem zabiegu, a także strach przed pobieraniem krwi oraz iniekcjami. Leczenie tego typu fobii co prawda często polega na zmierzeniu się z nią i jej okiełznaniu, ale lepiej zacząć od małych kroczków typu podstawowe badania albo szczepionka niż rzucać się od razu na głęboką wodę, taką jak wielokrotne nakłuwanie twarzy;) Jeśli ktoś ma tendencję do mdlenia podczas pobierania krwi to też lepiej odpuścić.


Dermoklinika i mój wywiad z wampirem;)


Wiemy już trochę o osoczu bogatopłytkowym, mechanizmach jego działania, wskazaniach i przeciwwskazaniach oraz o tym jak się na to wstępnie zapatrywałam. Pora więc o samym miejscu, w którym dokonywano „rzezi” na mojej twarzy:) Dermoklinika to placówka, która mieści się w Łodzi przy ul. Kościuszki 93. Dojazd jest więc bardzo dobry z większości rejonów Łodzi, a także spoza Łodzi z uwagi na nieszczególnie dużą odległość od dworców i lokalizację praktycznie w centrum miasta;) Dermoklinika działa już od ponad 5 lat oferując nie tylko zabiegi z zakresu dermatologii estetycznej, ale także dermatologii klinicznej. Miejsce to nastawione jest więc nie tylko na upiększanie, ale przede wszystkim na niesienie pomocy pacjentom w przypadku chorób skóry etc. Opiekę nad pacjentami sprawują nie tylko lekarze dermatolodzy, ale także lekarze innych specjalności oraz oczywiście panie pielęgniarki.  Sama placówka jest niewielka i przytulna, a gabinety dość dobrze wyposażone. Pacjenci zapisywani są na konkretną godzinę, więc nie ma mojej „ulubionej” sytuacji pt: „Pan tu nie stał”;) Dla ludzi tak niecierpliwych jak ja, jest to jeden z kluczowych czynników;)


Wybierz dobrego lekarza – najlepiej dermatologa

zdjęcie przedstawiające dermatolog dr Aleksandrę Lesiak

Większość zabiegów wymaga kwalifikacji medycznej i wcześniejszego przeprowadzenia wywiadu z pacjentem, a także omówienia ewentualnych przeciwwskazań i możliwych powikłań. Moim lekarzem została dr hab. n. med. Aleksandra Lesiaklekarz medycyny estetycznej, pediatra, ale przede wszystkim jak sama podkreśla - dermatolog.  Mam duże doświadczenie z lekarzami różnych specjalności i niestety tych „z powołania”, którzy naprawdę chcą pomóc pacjentowi mogłabym policzyć na palcach jednej ręki;) Choć akurat z dermatologami miałam wcześniej niewielką styczność, gdyż przez całe swoje ponad 30 letnie życie byłam u dr tej specjalności łącznie 3 razy. Dwa razy jako nastolatka i raz parę lat temu. Ta wizyta sprzed paru lat rozłożyła mnie na łopatki, ponieważ diagnoza brzmiała: „ja nie wiem co to jest, ale przepiszę pani maść”;) Nie chowam jednak urazy, ponieważ owa recepturowa maść na „nie wiadomo co” pomogła. Cud!;) Czy jednak mam zaufanie do lekarzy? Ze względu na swoje ciężkie doświadczenia z kręgosłupem (ponieważ to właśnie przez nieodpowiednie leczenie musiałam mieć operację i niestety skierowano mnie na nią trochę zbyt późno) niestety nie do końca;) Staram się jednak postępować zgodnie z zasadą: nie mierz wszystkich jedną miarą. Ufaj, ale sprawdzaj, patrz na ręce, zorientuj się jakie lekarz ma kompetencje, sprawdź opinie, obserwuj jakie ma podejście do Ciebie jako do pacjenta. Nie jestem bowiem z tych osób, które boją się opowiedzieć o swoich wątpliwościach. Pamiętajcie, że to lekarz jest dla Was, a nie na odwrót i dla każdego pacjenta jest ważny on sam, jego oczekiwania i bezpieczeństwo. Od czego więc zaczęłam? Po pierwsze sprawdziłam kompetencje pani dr, gdyż nieodpowiednio wykwalifikowany lekarz z niewielkim doświadczeniem może wyrządzić więcej szkody niż pożytku, a zabieg miał dotyczyć twarzy więc w razie błędu w sztuce problem byłby naprawdę widoczny. W dobie internetu i mediów społecznościowych szybko znalazłam niezbędne informacje odnośnie dr Aleksandry Lesiak, a także opinie pacjentów. Oprócz praktyki lekarskiej pani dr stawia na ciągły rozwój naukowy. Jest autorką wielu artykułów, członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego, członkiem European Society for Dermatological Research oraz European Academy of Dermatology and Venereology. Odbyła liczne staże zagraniczne w tym stypendium L’Oreal. Jest ekspertem marki Garnier, została także laureatką konkursu Supertalenty w Medycynie;) Musicie przyznać, że brzmi pokrzepiająco, prawda?;) Panią doktor od czasu do czasu można także zobaczyć w mediach, więc jest i sława;) Opinie pacjentów na portalach, również te na FB były dobre, więc pod względem kompetencji i zaangażowania nie miałam czego się obawiać. Oczywiście w teorii, ponieważ od razu pojawił się głos: ale przecież zawsze coś może pójść nie tak i to akurat w przypadku MOJEJ twarzy;) Należy mieć na uwadze, że absolutnie każdy zabieg, nawet ten mało inwazyjny niesie za sobą jakieś ryzyko i trzeba się z tym liczyć. No risk, no fun;) W przypadku dobrze przygotowanego specjalisty ryzyko to najczęściej jest nieznaczne, ale nie można go w pełni wykluczyć. Rada ode mnie: zawsze sprawdzaj opinie pacjentów. Jeśli większość jest negatywnych lub neutralnych masz 99% szansy, że są one prawdziwe;) Zdarzało mi się udać do lekarza, który miał niezbyt pochlebne opinie i naprawdę o prawdziwości tych opinii przekonywałam się zaraz po przekroczeniu gabinetu;) Nie ma sensu tracić swego cennego czasu na kogoś kto będzie wobec Ciebie obojętny;) Na co jeszcze zwrócić uwagę podczas wizyty u dr medycyny estetycznej? Nie zabrzmi to dobrze, ale na jego wygląd. Nie chodzi tutaj oczywiście o ogólne walory urodowe, ponieważ byłoby nietaktem to oceniać, ale jeśli lekarz ma usta jak pontony, a jego twarz nie wyraża absolutnie żadnych emocji… możesz zacząć się bać, że zrobi z Ciebie karykaturę człowieka i kolejnego klona;) Spójrzcie zresztą na niektóre nasze rodzime celebrytki. Kto im to robi? Lekarze właśnie! Na szczęście w Dermoklinice powiedziano mi, że u nich nie wyznaje się tego typu „kanonów piękna”;) Oczywiście lekarze medycyny estetycznej sami korzystają z zabiegów i nie ma w tym nic zdrożnego (jeśli zachowują umiar). W przeciwnym wypadku nie byłoby zaufania do takiego specjalisty. Mnie by się to zaraz skojarzyło z bezzębnym stomatologiem;) Zaufałabyś takiemu?:) To duże przejaskrawienie, ale myślę, że dobrze obrazuje to co mam do przekazania. Dlaczego najlepiej wybrać lekarza dermatologa? Zabiegi z zakresu medycyny estetycznej zawsze powinien wykonywać lekarz (nie kosmetyczka!). Według polskiego prawa lekarz medycyny estetycznej wcale nie musi być dermatologiem. Jednak różnica między lekarzem dermatologiem, a lekarzem innej specjalności przy tego typu zabiegach jest taka, że dermatolog posiada kompleksową wiedzę z zakresu problemów skóry, diagnostyki etc. Co za tym idzie będzie miał szersze spojrzenie na Twoją skórę. Mnie to osobiście przekonuje i nawet miałam okazję się o tym przekonać, ponieważ pomiędzy sesjami zabiegowymi parę razy zdarzyło mi się coś niefortunnie wycisnąć lub rozdrapać. Na tyle, że żaden ze znanych mi produktów nie pomagał. Wtedy też dostałam od dr Lesiak receptę na preparaty lecznicze. Jeden z nich został moim hitem:)


Osocze bogatopłytkowe u kosmetyczki lub kosmetologa? NIGDY!


Wiemy już, że zabiegi z zakresu medycyny estetycznej takie jak np. osocze bogatopłytkowe bezwzględnie powinien wykonywać lekarz. Jeśli już nawet nie dermatolog to lekarz, po studiach podyplomowych. Coraz częściej jednak salony kosmetyczne oferują pełen pakiet zabiegów medycyny estetycznej, kusząc przede wszystkim konkurencyjnymi cenami. Poruszam tę kwestię, ponieważ w wielu mailach od Was pojawiał się radosny komunikat pt: „fajnie, umówię się na taki zabieg u kosmetyczki bo jest taniej:)”. Przyznam, że wprawiło mnie to w osłupienie, ponieważ sądziłam, że to jasne jak słońce co może, a czego nie powinna wykonywać kosmetyczka bądź kosmetolog. Zapytacie więc: skoro nie powinno się wykonywać takich zabiegów w salonach kosmetycznych to dlaczego mają je w ofercie? Wynika to z tego, że jak dotąd polskie prawo nie reguluje tych kwestii i właśnie dlatego salony wykorzystują tę lukę w prawie (oby już niedługo). Ale czy naprawdę chcesz ryzykować zdrowie tylko po to by trochę zaoszczędzić? Kosmetolog jest osobą z wykształceniem wyższym (licencjat, magister lub studia podyplomowe), często nawet uzyskanym na Uniwersytecie Medycznym, ale nie jest lekarzem i nie posiada wystarczającego przygotowania. Rzetelny i doświadczony kosmetolog zapytany o tego typu zabiegi, odeśle klientkę do lekarza. A kosmetyczka? To najczęściej osoba po rozmaitych kursach np. stylizacji paznokci. Czy naprawdę widzisz tu jakikolwiek związek z medycyną? Nie wyobrażam sobie udziału kosmetyczki bądź kosmetologa przy czynnościach związanych z pobieraniem krwi, jej odwirowaniem i podaniem w zmienionej już formie etc. Przy tego typu czynnościach niezbędne jest przestrzeganie odpowiednich procedur, które mogą zostać spełnione jedynie w ściśle określonych warunkach medycznych, z udziałem lekarzy i pielęgniarek. Twoje ciało, Twój wybór. Jedna Ewelina świata nie zmieni. Żeby tylko potem nie było płaczu, ponieważ konsekwencje mogą być opłakane. Nie tylko pod względem estetycznym, ale przede wszystkim medycznym. Wtedy i tak z oszczędności nici;)
zdjęcie gabinetu Dermokliniki


Przebieg konsultacji dermatologicznej  i moje oczekiwania


Konsultacja dermatologiczna przed ewentualnym zabiegiem jest bezbolesna, więc nie ma się czego obawiać. Krew, pot i łzy będą później (albo i nie;)). Wizyta ma dość standardowy charakter. Polega na zebraniu wywiadu od pacjenta odnośnie problemu, z którym się zgłosił, jego oczekiwań, przebytych chorób, a także ewentualnych przeciwwskazań medycznych. Dobry lekarz nie będzie narażał pacjenta jeśli w jego przypadku zabieg obarczony jest dużym ryzykiem. Została także obejrzana skóra mojej twarzy i oceniono ją jako ładną i w dobrej kondycji. Nie mam bowiem przebarwień, trądziku czy innych większych problemów w jej obrębie. Poza oczywiście drobnymi epizodami krostkowymi i cieniami pod oczami bo przecież nikt nie ma cery idealnej;) Skóra mojej twarzy jest jednak delikatna i wrażliwa. Jestem osobą szczupłą więc również niektóre linie są na niej bardziej widoczne. Moje oczekiwania były dość realistyczne. Co nie oznacza, że niskie;) Zależało mi na zabiegu kondycjonującym, który wzmocni, zrewitalizuje i wygładzi skórę, ale nie zrobi ze mnie nieruchomej kukiełki i nie zmieni rysów twarzy;) Chciałam również zadziałać prewencyjnie;) Mam dobrą intuicję więc z góry wiedziałam co pani doktor może mi zaproponować. Nie pomyliłam się, ponieważ dr Lesiak uznała, że na wypełniacze jest jeszcze za wcześnie i zarekomendowała mi coś w pełni naturalnego o maksymalnie niskim ryzyku, czyli osocze bogatopłytkowe potocznie zwane „wampirzym liftingiem”. Mezoterapia osoczem jest jednym z najmniej inwazyjnych zabiegów więc jest idealna na „pierwszy raz z medycyną estetyczną”. Dr Lesiak nie musiała mnie przekonywać ani namawiać, ponieważ sama obstawiałam właśnie ten zabieg i interesował mnie on najbardziej. Od dawna miałam już rozeznanie odnośnie mechanizmu działania i samego przebiegu zabiegu, więc nie musiałam pytać o szczegóły. Zadałam jedynie kilka pytań kontrolnych weryfikujących to czego dowiedziałam się wcześniej. Z tego co pamiętam pojawiło się też jakieś dziwne pytanie z mojej strony, z którego potem sama się śmiałam, ale podobno nie ma głupich pytań do lekarza;) Najistotniejszymi pytaniami były oczywiście - kwestia bólu podczas zabiegu, wygląd skóry bezpośrednio po zabiegu, jak długo będą się utrzymywać ślady po wkłuciach i ewentualne siniaki oraz czym pielęgnować skórę po zabiegu. Oczekiwałam w pełni szczerej odpowiedzi, ponieważ musiałam to sobie zwizualizować i wyobrazić ten ewentualnie najgorszy i najbardziej drastyczny z możliwych scenariuszy;) Poza tym wolę najgorszą prawdę aniżeli najsłodsze kłamstwo! Pani doktor odpowiedziała szczerze i bez ogródek (co bardzo sobie cenię), że twarz przed zabiegiem będzie znieczulona kremem Emla, ale zabieg polega na nakłuwaniu skóry, więc mimo wszystko mogę odczuwać wkłucia porównywalne do szczepionki. Odczucie bólu jest jednak czynnikiem mocno indywidualnym więc nie może precyzyjnie określić jakie będę miała odczucia. Pomyślałam sobie, że jak porównywalne do szczepionki to „pikuś”. Zwłaszcza biorąc pod uwagę moje dużo bardziej hardcorowe doświadczenia typu operacje kręgosłupa, ale z drugiej strony „50 szczepionek w twarz” powodowało, że nastawiałam się na różne scenariusze. Ślady po nakłuciach i ewentualne siniaki to też czynnik indywidualny, ale najczęściej utrzymują się nie dłużej niż tydzień. Wszystko już wiedziałam i pozostawało się umówić na pierwszy zabieg;)


Psychiczne przygotowanie do zabiegu


Zabiegu się nie bałam. Wręcz przeciwnie byłam go niesamowicie ciekawa i towarzyszyło mi uczucie ekscytacji;) Dużo bardziej stresowały mnie wszelkie egzaminy od gimnazjum aż po studia niż perspektywa zabiegu;) Nie ukrywam, że chciałam zaznać trochę adrenaliny. A że sporty ekstremalne są u mnie wykluczone to muszę sobie radzić na inne sposoby i tak naprawdę wiele razy zdarzyło mi się zrobić coś tylko po to żeby poczuć dreszczyk emocji;) Choć akurat w tym przypadku adrenalina nie była oczywiście czynnikiem decydującym, a raczej pobocznym. Warto podkreślić, że zabiegi z zakresu medycyny estetycznej to nie są procedury ratujące zdrowie i życie pacjenta. Nie musimy tego robić i nikt nie może nas do tego zmusić. Są niczym odpowiedź dla chętnych albo zadanie specjalne;) Wbrew temu co głoszą media raczej nie sprawią, że nasze życie nagle odmieni się o 360˚;) Decyzja o podjęciu tego typu działań powinna być w pełni świadoma, a tego typu zabiegi powinniśmy robić tylko i wyłącznie dla siebie. Mnie bardzo pomagał fakt, że sama tego chciałam, a to naprawdę duży komfort – chcieć, a nie musieć;) O tym jak działa osocze bogatopłytkowe wiedziałam już praktycznie wszystko, ale jako że jestem z pokolenia Dr Google, przeczesałam jeszcze internet w poszukiwaniu dodatkowych informacji żeby się trochę podręczyć;) Musicie bowiem wiedzieć, że jestem „typem myślicielki” i jak nikt potrafię stwarzać sobie potencjalne problemy, a potem dzielić je na milion małych kawałków analizując wszystko krok po kroku. Najbardziej zależało mi na relacjach innych, jak oceniają ból oraz efekty. Zajrzałam nawet na YT gdzie znalazłam filmik z serii „Piękno boli”, w którym dziennikarka jednego z portali poddała się takiemu zabiegowi. Dziewczyna ta w skali 1-10 oceniła poziom bólu na 6,5 mimo wcześniejszego znieczulenia. Film ten nakręcony został z przymrużeniem oka i miał ukazać rzekomą grozę zabiegu;) Pacjentka po zabiegu miała całe czerwone czoło żeby podkreślić krwawość procedury;) Udało mi się jednak dotrzeć do wypowiedzi lekarza, który przeprowadzał ten zabieg i wyjaśnił on, że dopasował się do formuły programu „wbijając się” nieco mocniej niż standardowo dla uzyskania lepszych walorów wizualnych. Różnica tutaj polega na tym, że dziennikarki chciały pokazać grozę (mocno zresztą naciąganą!), a ja chcę pokazać prawdę:) A Ty co wolałabyś zobaczyć jako potencjalny pacjent: wyolbrzymioną grozę czy prawdę? Trafiłam też na wypowiedź jednej z naszych celebrytek brzmiącą: nigdy więcej, ponieważ mimo, że są efekty to sam zabieg jest zbyt bolesny;) Zaskoczyło mnie to, ponieważ wydaje się, że pani ta korzystała również z innych metod, które niekoniecznie należały do bezbolesnych. Ale nie mnie to oceniać. Każdy ma prawo do wyrażania swoich odczuć i poglądów, a ja nie zamierzam nikogo obrażać:) Celebryci nie stanowią dla mnie jednak żadnego autorytetu, dlatego opinia była dla mnie po prostu jedną z wielu:) Tak czy inaczej jeśli rozważacie tego typu zabieg to mimo wszystko polecam obejrzeć większość dostępnych filmików i przeczytać jak najwięcej na ten temat. Właśnie po to żeby spojrzeć na to z szerszej perspektywy i przygotować się na różne scenariusze. Również po to żebyście nie mogli sobie zarzucić niewiedzy. Ja osobiście wolę wiedzieć wszystko żeby móc przygotować się na różne opcje niż nie wiedzieć i być potem niemiło zaskoczona, że o czymś nie wiedziałam;) 


Czarne scenariusze


Jak już wspomniałam, do zabiegu byłam pozytywnie nastawiona i chciałam go doświadczyć. Jest on uważany za jeden z najbardziej bezpiecznych i nieinwazyjnych, ale jako że jestem mistrzynią w stwarzaniu problemów i jednocześnie osobą która ma łeb na karku, dopuszczałam niewielki procent potencjalnego ryzyka. Dodatkowo oliwy do ognia dolewała moja mama, która niemal do końca myślała, że nie mówię poważnie o tym zabiegu. Kiedy jednak się zorientowała, że to nie żart, rzekła: zobaczysz, wszczepią ci jakąś bakterię i będziesz wyła albo zostaną ci ślady, a cera się pogorszy;) Rzeczywiście ryzyko zainfekowania skóry teoretycznie istnieje, ponieważ podczas zabiegu pojawia się krew. Jednak zabieg wykonany przez dobrze wykwalifikowanego lekarza i w odpowiednich warunkach powoduje, że coś takiego nie ma prawa się wydarzyć. W tym momencie przypomniała mi się moja rozmowa z anestezjologiem sprzed kilku lat, podczas której poruszyłam temat tzw. świadomej narkozy. Odpowiedział on wtedy, że jak najbardziej jest to możliwe, ale… nie w jego zespole;) Myślę, że to dobrze obrazuje sedno sprawy. Pogorszenia cery trochę się obawiałam, ponieważ nie życzyłam sobie żadnych zabiegów, które mogłyby spowodować np. wysyp niedoskonałości = po pierwsze nie szkodzić. Uspokojono mnie jednak, że takie ryzyko nie istnieje. A czy ślady na pewno mi znikną zapytałam kilka razy:D Tak pro forma;) Pozostawał też oczywiście problem bólu podczas zabiegu, ale intuicja podpowiadała mi, że mało prawdopodobne aby był on dla mnie nie do przejścia skoro miałam za sobą dużo gorsze doświadczenia. Na wszelki wypadek wyobraziłam sobie jednak coś w rodzaju wbijania sztyletów w twarz, w razie gdyby intuicja mnie zawiodła;) Wybaczcie mój czarny humor, musiałam;) Co jeszcze wymyśliłam? Że być może mam jakąś ukrytą chorobę, o której jeszcze nie wiem i zabieg spowoduje nieoczekiwane problemy;) Swego czasu byłam jednak dość dobrze przebadana, więc tego typu ryzyko oceniłam na nie więcej niż 20%;)


Rzeczywiste przygotowanie do zabiegu

zdjęcie Dermoklinika Łódź

Zabieg z osoczem bogatopłytkowym nie wymaga specjalnego przygotowania w domu ani premedykacji. Zaleca się jedynie dobrze nawodnić organizm w dniu zabiegu. Najlepiej wypić 1-2 litry wody. Jeśli Ci się to nie uda to przynajmniej wypij szklankę wody na kilkanaście minut przed pobraniem krwi. Przed zabiegiem należy zmyć makijaż. Ja zawsze przychodziłam na zabiegi już nie umalowana żeby nie tracić czasu, ale na miejscu przemywałam twarz płynem żeby zetrzeć z siebie zanieczyszczenia nabyte m.in. w MPK;) W Dermoklinice na 30-45min przed zabiegiem otrzymujemy znieczulenie w postaci kremu Emla (znieczulenie jest już w cenie zabiegu). Pani smaruje nam twarz kremem, a następnie nakłada na nią folię, dzięki której skóra się nagrzewa, a krem ma szansę zadziałać szybciej i lepiej;) Gdy nasza twarz posmarowana jest preparatem Emla, możemy odczuwać delikatne mrowienie. Jest to naturalna reakcja i nie musimy się obawiać. Przyznam, że nie obiecywałam sobie zbyt wiele po tym znieczuleniu, ponieważ jestem dość oporna nawet na opioidowe leki przeciwbólowe (morfina, tramadol etc);) Perspektywa skutecznego znieczulenia kremem wydawała mi się więc wręcz śmieszna i liczyłam się z tym, że może kompletnie nie zadziałać. Mimo tego nie zniechęciło mnie to, ponieważ uznałam, że przy tym co przeżyłam (m.in. 2 operacje kręgosłupa), tego typu ból nie powinien zrobić na mnie wrażenia. Choć z drugiej strony nigdy wcześniej nie miałam żadnych tego typu zabiegów na twarz i (jak ja to nazwałam) „50 igieł w mojej twarzy” mimo wszystko wydawało mi się być czymś dość abstrakcyjnym;) W domu śmiałam się, że gdybym miała jakieś doświadczenia z damskim bokserem to może byłoby mi łatwiej to sobie wyobrazić, ale jakoś trafiałam na troskliwych:D Czy jednak mam wysoki próg bólu i niczego się nie boję? Zaskoczę Was, ponieważ odpowiedź brzmi: nie. Mam niski próg bólu. Jego odczuwanie zależne jest jednak u mnie w dużej mierze od nastawienia. Kiedy decyduję się na coś świadomie, nie dlatego, że muszę, a dlatego, że chcę (to ogromny komfort!) to moje nastawienie jest pozytywne i co za tym idzie odczucie bólu niższe. Organizm ludzki jest bardzo złożony, większość procesów rozpoczyna się w mózgu i nasze nastawienie ma ogromne znaczenie. Brzmi to naiwnie, ale naprawdę w dużej mierze tak jest. Nie oznacza to jednak, że do każdego zabiegu czy badania potrafię nastroić się pozytywnie. Parę lat temu dostałam skierowanie na gastroskopię i kolonoskopię. Perspektywa wykonania tych badań w stanie świadomości wywoływała we mnie poczucie paraliżującego wręcz strachu. Badania te wykonałam, ale zapewniłam sobie tzw. krótkie znieczulenie dożylne, co zresztą szczerze polecam jeśli nie czujecie się na siłach żeby przejść tego typu badania „na żywca”;)  Piszę to właśnie dlatego, że jeśli rozważacie zabiegi medycyny estetycznej to bardzo ważne żeby ewentualna decyzja o ich przeprowadzeniu była w pełni świadoma, dobrze przemyślana i przede wszystkim Wasza. To naprawdę wiele ułatwia:) 
zdjęcie znieczulenia kremem Emla
Wracając do zabiegu, gdy już się znieczulamy, przychodzi pielęgniarka i pobiera krew. Korzysta przy tym ze specjalnego zestawu przeznaczonego do PRP. Na rynku dostępne są różne systemy, natomiast w Dermoklinice wykorzystuje się system Autologic. Ilość krwi pobranej do zabiegu zależna jest od tego jak duże obszary będą mu poddawane. W moim przypadku za każdym razem były to dwie probówki dające łącznie 18ml krwi, czyli optymalnie do przygotowania preparatu na samą twarz. Następnie pani umieszcza probówki z naszą krwią w specjalnej wirówce. 
zdjęcie osocza bogatopłytkowego po odwirowaniu
Osocze bogatopłytkowe gotowe do podania drogą iniekcji.
W niektórych placówkach wirówki znajdują się w gabinetach, więc krew wiruje się bezpośrednio przy pacjencie. Natomiast w Dermoklinice krew zabierana jest „na górę”. Wiruje się tam przez 15 minut i pacjent widzi już tylko gotowy preparat;) Osobiście wolałabym żeby krew wirowała się przy mnie, ponieważ chętnie bym to zobaczyła. Podejrzewam jednak, że większość pacjentów dla swojego własnego komfortu woli tego nie widzieć:) Niektórzy zapewne gotowi byliby uciec;) Po ok. 30-40min od nałożenia kremu znieczulającego jesteśmy w pełni przygotowani i przechodzimy do gabinetu pani doktor celem wykonania zabiegu. 


Osocze bogatopłytkowe – przebieg zabiegu
Zdjęcie z zabiegu z zastosowaniem osocza bogatopłytkowego

Opisując przebieg zabiegu z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego odniosę się przede wszystkim do moich wrażeń z pierwszego zabiegu. Była to wtedy dla mnie totalna nowość, więc byłam maksymalnie skupiona:) Po przekroczeniu progu gabinetu zostałam poproszona o podpisanie zgody na przeprowadzenie zabiegu. Jest to standardowa procedura medyczna i podpisywałam tego typu zgody już parę razy przy okazji badań diagnostycznych i operacji kręgosłupa, ale muszę przyznać, że w przypadku tego zabiegu się tego nie spodziewałam:) Podpisujemy, że zostaliśmy poinformowani o przebiegu zabiegu oraz możliwych powikłaniach, jesteśmy tego w pełni świadomi i zabiegowi poddajemy się dobrowolnie. 
zdjęcie podczas zabiegu z osoczem bogatopłytkowym na twarz
Potem kładziemy się na leżance. Pani dr zdejmuje z twarzy folię i ściera krem znieczulający. Następnie twarz jest dezynfekowana i można już przystąpić do wykonania zabiegu. Osocze można podawać klasyczną techniką mezoterapii (meso) tudzież liniowo, wzdłuż zmarszczek lub fałdów skóry (voluma). U mnie zastosowano metodę mezoterapii. Przed zabiegiem wzięłam do ręki chusteczkę żeby ją ściskać w przypadku wystąpienia bólu. Chusteczka okazała się jednak zbędna;) Miałam jeszcze powiedzieć, że jeśli będzie bardzo bolało to będę przeklinać (udowodnione działanie przeciwbólowe;)). Ale nie zdążyłam gdyż pani dr zapytała czy jestem gotowa i sprawnie przystąpiła do przeprowadzenia zabiegu;) Wcześniej zapytałam jeszcze ile dokładnie będzie tych wkłuć (żebym sobie mogła policzyć ile jeszcze, prawie jak osioł ze Shreka pytający czy daleko jeszcze?;)) ale dr Lesiak odrzekła, że potem nie będzie już pani liczyć;) Co w wolnym tłumaczeniu oznaczało, że będzie tego tyle, że wszystkiego nie zliczę;) 1 wkłucie, 2, 10, 15… i nic! Gdzie jest ten ból? Andrzej Ból?:D Jedyne co czułam to delikatne „kujnięcia”. W skali 1-10? Dla mnie podczas pierwszego zabiegu naciągane 1! Byłam w szoku, że idzie tak sprawnie i gładko;) Zresztą chyba widać ten stoicki spokój, który maluje się na mej twarzy?;) Właściwie to z trudem opanowywałam śmiech:) Miejscami czułam jedynie, że po mojej twarzy płynęły strużki krwi. Krew była jednak na bieżąco wycierana, więc nie byłam „cała we krwi”;) Zabieg przebiegł szybko i sprawnie, zajmując mi ok. 15min, choć miałam wrażenie jakby trwał 5min. Nie miałam żadnych niepokojących dolegliwości i nie odczuwałam bólu, więc nie robiliśmy przerw. Uczucie lekkiego dyskomfortu pojawiło się u mnie jedynie podczas ukłucia w jednej okolicy sąsiadującej z nosem (po obu stronach). Nie był to jednak ból, gdyż owe uczucie dyskomfortu polegało po prostu na tym, że pojawiał się odruch bezwarunkowy w postaci wywołania łez;) Łzy po wkłuciu w tejże okolicy pojawiały się u mnie niemal za każdym razem. Mimo, że praktycznie nic nie czułam:) Uczucie, że kompletnie nie mogę nad tym zapanować było dla mnie lekko irytujące, ponieważ lubię mieć kontrolę nad wszystkim;) Dodam jeszcze, że zabieg rozpoczyna się od iniekcji czoła i następnie schodzi coraz niżej, aż do brody. Pani doktor uprzedziła, że najbardziej boli w okolicy ust, ale osobiście nie odczułam żadnej różnicy;) Sam zabieg wydaje się nieskomplikowany, gdyż polega na nakłuwaniu skóry. Jednak tak jak już wcześniej wspomniałam, ważne żeby wykonywał go dobrze przygotowany lekarz. Powtarzam to po raz kolejny, ponieważ często w mailach od Was pojawiały się pytania o możliwość przeprowadzenia takiego zabiegu u kosmetyczki z uwagi na niższą cenę – nie ryzykujcie. 


Cziuje boli?;)

zdjęcie ból

Kojarzycie scenę akupunktury z "Dnia Świra"? Fragment: „(…) Cziuje? No przecież igły to są!” (…) Cziuje boli? Jak cholera. Boli cziuje”;)  Śmiałam się, że +/- tak to może wyglądać. Jednak bezbolesność zabiegu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Wspomniałam o naciąganym 1 w skali 1-10, ale taki „ból” to nie ból. Użycie słowa ból w odniesieniu do tego zabiegu to w moim odczuciu wręcz nadużycie:) Wiem co mówię, ponieważ często zmagam się z dokuczliwym bólem, a leki przeciwbólowe są moimi dobrymi kompanami. Poddając się operacji kręgosłupa (z konieczności) nie tylko doświadczyłam nie najszczęśliwszych chwil w życiu, ale również widziałam dużo większe cierpienie innych, m.in. pacjentów po operacjach przedłużania kończyn, które uważane, są za te absolutnie najbardziej bolesne na świecie. Chcesz zobaczyć silny ból? Według mnie znajdziesz go np. na oddziałach chirurgicznych, onkologicznych, ortopedycznych, a nie podczas zabiegu z PRP;) Czy jednak mogę zagwarantować, że u każdego odczucie bólu podczas zabiegu będzie aż tak minimalne jak u mnie? Chciałabym, ale niestety nie mogę, ponieważ w dużej mierze w grę wchodzi tzw. czynnik indywidualny, na który może się składać próg bólu, nastawienie, a także wcześniejsze doświadczenia, czyli skala porównawcza;) Z całą pewnością nie będzie to jednak najgorszy ból jaki można sobie wyobrazić:) A wyobrażałam sobie różne scenariusze (przezorny zawsze ubezpieczony).


Jak Kim Kardashian? Czyli jak wygląda twarz bezpośrednio po zabiegu?

Żródło: Instagram.

Po skończonym zabiegu twarz jest wycierana z pozostałości krwi, która pojawiła się w wyniku nakłuć, a następnie jest dezynfekowana. Wtedy też możemy przejrzeć się w lustrze by zobaczyć jak wyglądamy. Dostałam radosny komunikat, że wcale nie wyglądam tak strasznie i pamiętam, że odpowiedziałam: „No… nie jest źle… Albo jednak jest (przyglądając się dokładniej;))”. Jakbym określiła wygląd mojej skóry bezpośrednio po 1 zabiegu? Przypominało mi to rozległy trądzik. Miałam delikatny obrzęk, podskórne wypukłości i mnóstwo małych śladów po wkłuciach. Tak naprawdę moja twarz nigdy w życiu nie wyglądała gorzej niż wtedy;) Ale po pierwsze widok ten był daleki od tego co swego czasu zaprezentowała Kim Kardashian – na mojej twarzy nie było już ani śladu krwi. A po drugie – nie zabrzmi to dobrze, ale z moich obserwacji wynika, że niektórzy mają taką skórę na co dzień (trądzik). Nie było więc powodów do dramatyzowania. Zwłaszcza, że wszystkie te ślady miały zejść +/- do tygodnia po zabiegu. Skąd więc tyle krwi na zdjęciu twarzy Kim Kardashian? Po prostu krew została roztarta po jej twarzy dla wywołania szumu medialnego;) Na jednym z blogów wyczytałam kiedyś, że dziewczyna wracała z twarzą umazaną krwią i zastanawiałam się jak to możliwe skoro po zarówno w trakcie nakłuwania jak i bezpośrednio po skóra jest wycierana? Być może chodziło o to, że podobno niektórzy lekarze po skończonym zabiegu wklepują pozostałości krwi w skórę;) Ma to rzekomo zapewniać dodatkowe efekty, ale szczerze mówiąc nie chciałabym wracać do domu z krwią wtartą w twarz:) Gdy już wiemy jak wyglądamy pani doktor nakłada na twarz krem i na to jeszcze maskę w płacie. Następnie otrzymujemy zalecenia i przechodzimy do innego gabinetu gdzie przez 30 minut relaksujemy się z ową maseczką na twarzy. Ja najchętniej od razu bym wyszła, ponieważ jestem w gorącej wodzie kąpana, ale maska działa naprawdę solidnie, silnie kojąc skórę, więc poświęciłam się dla dobra mej zmasakrowanej po zabiegu twarzy;) A jak wyglądała moja twarz już po zdjęciu maski? Skóra była złagodzona i dobrze nawilżona, ale wszelkie ślady i wypukłości nadal były widoczne. Jednak czytajcie dalej bo wkrótce przyjdzie pora na przełom;)


Pielęgnacja skóry po zabiegu z osoczem bogatopłytkowym


Żródło

Pani doktor zaleciła żeby w dniu zabiegu nie myć już twarzy. Mamy więc dzień brudaska;) Przez pierwszych 7 dni po zabiegu poleca się stosować łagodne kosmetyki oczyszczające oraz kremy przyspieszające regenerację skóry. Najlepiej zatem sięgnąć po łagodne dla skóry i zarazem kojące dermokosmetyki. Moja seria zabiegów trwała łącznie kilka miesięcy, najczęściej w 2-4 tygodniowych odstępach. Zdążyłam więc wypróbować różne kosmetyki. Z kremów najlepiej sprawdziły się u mnie Bepanthen Sensiderm oraz La Roche Posay Ultra Nuit na noc. A po ostatnich dwóch zabiegach używałam po prostu tego co aktualnie miałam w użyciu, czyli kosmetyków Hada Labo Tokyo, które są bezzapachowe i świetnie nawilżają, więc spisały się idealnie. Zdarzało mi się też sięgać po Alantan Dermoline, który jest niedrogi lecz poczciwy;) Nieco gorzej za to wypadł u mnie dobrze znany Avene Cicalfate. Do oczyszczania twarzy największą łagodność wykazywały: Oleożel Dr Irena Eris, pianka z serii Aloe Holika Holika oraz żel Hada Labo Tokyo. U mnie regeneracja skóry przebiegała dość szybko i wcale nie musiałam jej łagodzić przez całe 7 dni. Najczęściej po 5 dniach mogłam już nakładać na twarz co tylko chciałam. Jedynie zawsze po zabiegu na 1-1,5 tygodnia odstawiałam soniczną szczoteczkę do mycia twarzy Foreo Luna. Ochrona przeciwsłoneczna po zabiegu nie jest bezwzględnie konieczna gdyż sam zabieg nie zwiększa ryzyka powstawania przebarwień. Warto jednak ją stosować. Dobre filtry posiada chociażby Pharmaceris, Vichy, LRP, a z drogeryjnych Lirene. Jeśli chcemy zrobić dla siebie jeszcze więcej to pomiędzy kolejnymi zabiegami możemy udać się do salonu kosmetycznego. Nieopodal Dermokliniki znajduje się M.A.J. Gabinety Urody;) Przed skorzystaniem z zabiegów najlepiej zasięgnąć porady dermatologa i kosmetologa, którzy podpowiedzą najlepsze rozwiązania dla naszej cery;) Żeby skorzystać z zabiegów typowo pielęgnacyjnych, wystarczy poczekać aż znikną nam wszystkie ślady zbrodni;) Ja wykonywałam zabieg  z witaminą C oraz oxybrazję.


Czy skóra po zabiegu boli? Czy można pokazać się ludziom?;)


Po pierwszym i drugim zabiegu moja skóra przez pierwsze 24h była lekko tkliwa podczas mycia. Natomiast po kolejnych uczucie to już nie występowało. Również wygląd skóry bezpośrednio po zabiegu, po każdej kolejnej „sesji” był coraz mniej drastyczny:) Prawdę mówiąc po pierwszym zabiegu specjalnie zaangażowałam tatę żeby mnie odwiózł, ponieważ nie wiedziałam jak dokładnie zareaguje moja skóra. A po drugim zamówiłam sobie taksówkę. Po 3, 4, 5 i 6 skóra po zdjęciu maseczki wyglądała już naprawdę znośnie i właściwie nie budziła większych zastrzeżeń (poza całkowitym brakiem makijażu oczywiście;)). Dlatego też po kolejnych zabiegach zakładałam okulary przeciwsłoneczne i radośnie wracałam tramwajem. Trzy razy byłam nawet straszyć w galerii łódzkiej i nikt nie uciekł ani nie odmówił mi obsługi w sklepach;) 


Czy każdy kolejny zabieg przebiega tak samo?


Procedura zabiegowa za każdym razem jest identyczna. Jednak po każdym kolejnym zabiegu ślady są mniej spektakularne i większość z nich znika szybciej niż za 1 i 2 razem, a skóra przestaje reagować lekką tkliwością. Wszystko to dlatego, że skóra sukcesywnie się wzmacnia (a m.in właśnie o to chodzi w tym zabiegu). Zmienne może być też odczucie bólu w trakcie zabiegu. Jedna z pań powiedziała mi, że niektóre pacjentki donoszą iż czasami nic nie czują, a innym razem ból jest jakby większy. Może to być związane z poszczególnymi fazami cyklu. Raz poddawałam się zabiegowi będąc w trakcie okresu i muszę przyznać, że rzeczywiście jest coś na rzeczy, gdyż tego dnia znieczuliłam się trochę słabiej i moje odczucia oscylowały już w granicach 2 (w skali 1-10). Ponadto moje nastawienie było mniej entuzjastyczne i odczuwałam lekki niepokój. Miesiączka nie jest przeciwwskazaniem do wykonania tego zabiegu, ale jeśli mam coś doradzić to w takim przypadku polecam przełożyć wizytę.


Jak długo utrzymują się ślady zbrodni i jak w razie potrzeby je zamaskować?

zdjęcie śladów po wkłuciach po zastosowaniu osocza bogatopłytkowego
Ślady po niespełna dobie od 2 zabiegu. Twarz pokryta jedynie kremem. Widocznych jest kilka większych i kilka drobniejszych śladów (część to jedynie pieprzyki) oraz powoli tworzące się siniaczki.

Pierwsze ślady w postaci podskórnych wypukłości powinny zniknąć jeszcze tego samego dnia. Najczęściej znikają w ciągu 1-2 godzin. Ewentualne siniaki powinny pojawić się bezpośrednio po zabiegu lub jeszcze tego samego dnia. Co ciekawe u mnie najczęściej pojawiały się po 4-5 dniach i trwały na twarzy do 8-9 dnia licząc od momentu zabiegu. Same ślady po iniekcjach znikały stopniowo. Część z nich niemal od razu, a reszta najczęściej do 5-6 dni. Całkowity czas, po którym nie było już ani jednego śladu średnio wynosił 7 i nie przekraczał 9dni;) Najczęściej od 3 dnia na twarzy utrzymywało się jedynie parę tych najbardziej „upartych” kropek plus ewentualne siniaki, których po pierwszych zabiegach było 8-10, a po końcowych 2-3. Co miało oznaczać, że skóra się wzmacnia:) Kiedy zapytałam panią doktor czy uda mi się zamaskować ślady zdrobni lekkim makijażem, odpowiedziała, że niekoniecznie;) W praktyce jednak okazało się to być całkiem realne, ponieważ najczęściej w razie potrzeby używałam pudru Givenchy Teint Couture oraz miejscowo korektora Catrice na lekko czerwone punkty (a czasami nawet samego korektora miejscowo). Ten duet nie zapewniał pełnego krycia, ale twarz nie budziła zastrzeżeń i naprawdę nikt się nie połapał, że w grę wchodziły igły;) A w moje zabiegi nie wtajemniczałam nikogo oprócz 3 osób z rodziny (i oczywiście Czytelników bloga;)). Dla odmiany kiedy spektakularnie rozdrapałam sobie krostkę, znajomi pytali kto mnie pobił albo podrapał;) Jeśli kogoś by mocno martwił delikatny prześwit śladów pod lekkim makijażem lub po prostu jego praca wymaga nienagannego wyglądu to myślę, że ciężki kaliber w postaci podkładu Estee Lauder Double Wear plus korektor, powinny załatwić sprawę:) Osobiście jednak brzydzę się tym produktem i wolę lekki prześwit niż efekt maski;) Natomiast dla miłośników naturalnych składów pozostają sypkie podkłady mineralne, które są szczególnie rekomendowane po zabiegach, ponieważ dzięki nim „skóra oddycha”. Jeśli zamierzacie się poddać zabiegowi przed wielkim dniem typu ślub albo spotkanie na szczycie to dla pewności najlepiej wykonać go minimum 2 tygodnie przed planowanym wydarzeniem żeby mieć pewność, że wszelkie ślady zbrodni zdążą zniknąć;)


Osocze bogatopłytkowe - ile zabiegów trzeba wykonać? Kiedy się pojawiają i jak długo utrzymują efekty?


Najczęściej „wampirzy lifting” poleca się przeprowadzać w seriach. Z reguły seria obejmuje 4-6 zabiegów w 2-3 tygodniowych odstępach lub nieco dłuższych jeśli tak zaleci lekarz albo gdy nie jesteśmy w stanie pojawiać się tak często. Ilość zabiegów uwarunkowana jest różnymi czynnikami i jest dość indywidualna. Zależy ona nie tylko od wieku i stanu cery pacjenta, ale także od jego oczekiwań oraz tego czy były to jego pierwsze zabiegi czy może zabieg przypominający po kilku miesiącach od zakończenia serii. Niektórych efekt usatysfakcjonuje szybciej, a inni będą czekać na więcej:) Podobno najlepsze efekty uzyskuje się w okolicach 40 r.ż, gdyż osocze jest wtedy najbardziej bogate w czynniki wzrostu. Ja mam 30 (no prawie 31;)), więc póki co ciężko mi to potwierdzić;) W moim przypadku przeprowadzono pełną serię, czyli 6 zabiegów w odstępach 2-5 tygodniowych. Często można także zastosować terapie skojarzone, czyli np. laser frakcyjny plus osocze bogatopłytkowe. W takim przypadku zabieg jest bardziej efektywny, a podanie osocza bezpośrednio po laserze powoduje, że skraca się czas gojenia i rekonwalescencji po jego zastosowaniu (gdyż laser jest już bardziej inwazyjny). Sama jednak nie łączyłam osocza z innymi zabiegami medycyny estetycznej, więc na ten temat się nie wypowiem. Wspomniałam, że moje oczekiwania były realistyczne i rzeczywiście nie liczyłam na wyprasowanie wszelkich linii, całkowite zniwelowanie cieni pod oczami ani np. na uwypuklenie policzków, ponieważ osocze nie jest wypełniaczem (pamiętajcie, że jest to metoda naturalna i nie zapewni natychmiastowych efektów). Nie oznacza to jednak, że moje oczekiwania były niskie;) Poddając się zabiegom chciałam uzyskać możliwie jak najlepsze rezultaty.  Dodatkowo z racji tego, że na co dzień recenzuję kosmetyki, starałam się rozgraniczyć efekty stosowania kosmetyków, od tych które zapewniły mi zabiegi. W wolnym tłumaczeniu oznacza to, że nie usatysfakcjonowałby mnie efekt porównywalny z tym jaki mogę osiągnąć stosując nawet najbardziej kompleksową pielęgnację domową. Pozytywny efekt w przypadku zabiegu musiał więc oznaczać coś więcej niż działanie powierzchniowe jakie zapewniają kosmetyki. Myślę, że to logiczne, ponieważ gdyby efekty miały być porównywalne to każdy wolałby zainwestować w pielęgnację (nawet bardzo drogą) którą może stosować regularnie i samodzielnie niż poddawać się zabiegom, nawet tym budzącym ciekawość;) Na co więc liczyłam i kiedy zauważyłam efekty? Po pierwszych 2-3 zabiegach efekty wydawały mi się powierzchniowe i przemijające – trochę jak po często stosowanych maseczkach. Bardziej trwałe i satysfakcjonujące rezultaty, czyli zauważalną zmianę w strukturze skóry zaczęłam dostrzegać od 4 zabiegu wzwyż.  Dlaczego efekty nie pojawiły się szybciej? Prawdopodobnie dlatego, że moja cera była wyjściowo w dobrym stanie i zwyczajnie ciężej było mi dostrzec poprawę. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że łatwiej poczuć różnicę gdy skóra jest wyjściowo w gorszym stanie;) Wiedziałam, że np. całkowite zniwelowanie cieni przy zastosowaniu samego osocza nie jest w moim przypadku możliwe z uwagi na naprawdę spektakularne cienie. A ponadto najczęściej nie miałam ostrzykiwanej tej bezpośredniej okolicy oczu, a bardziej na granicy cieni i policzków;) W ocenie pani dermatolog poprawa w okolicach oczu jest bardzo duża. Natomiast z mojej perspektywy pozytywna zmiana występuje, gdyż cienie są jaśniejsze (zwłaszcza na granicy okolic oczu i policzków po zewnętrznej stronie), ale nadal mogłabym je zaklasyfikować jako widoczne na pierwszym planie. Może już nie tak bardzo mocno, ale średnio widoczne na pewno (głównie po wewnętrznej stronie i bezpośrednio pod oczami). Myślę, że na cienie musiałabym jeszcze zadziałać inną metodą, np. laserem frakcyjnym. Jeśli zaś chodzi o pozostałą część twarzy, delikatne linie na czole zniknęły, a te wyraźniejsze stały się trochę mniej widoczne. W obrębie tzw. lwiej zmarszczki nie ma szczególnej poprawy, ponieważ bardzo długo miałam tam problematyczną krostkę i pomijaliśmy to miejsce. Zniknęła mi za to pozioma zmarszczka nad ustami i większość najdrobniejszych linii. Należy pamiętać, że osocze to nie remedium na wszelkie bolączki skóry. Nie jest też botoksem więc nie usunie całkowicie wszelkich linii;) Najlepsze rezultaty dostrzegam na poziomie poprawy struktury skóry. Nie jest już tak bardzo cienka i delikatna, stała się wyraźnie mocniejsza i gładsza. Jej koloryt jest ładniejszy, a cera bardziej promienna. Jest po prostu w lepszej kondycji. Jeśli chodzi o kwestię nawilżenia to terapia PRP oczywiście nie zastąpi odpowiednio dobranej pielęgnacji (nie jest tak, że możemy już nic nie używać;)). Jednak dobrze zregenerowana i „pobudzona do działania” skóra zdecydowanie lepiej przyswaja składniki pielęgnacyjne zawarte w kosmetykach. Dużym plusem zabiegów jest także brak ryzyka wystąpienia sztucznego efektu, nienaturalnego wyrazu twarzy etc. Osoby niewtajemniczone mogą zauważyć, że nasza skóra stała się bardziej gładka i promienna, ale na pewno nie domyślą się, że w grę wchodził „romans z igiełkami”;) Jeśli ktoś potrzebuje mocniejszych efektów to tak jak wspomniałam zabieg z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego jest bardzo elastyczny i można rozplanować sobie terapie skojarzone w połączeniu np. z laserem frakcyjnym, a w najbardziej newralgicznych miejscach zastosować, któryś z wypełniaczy. Wszystko zależy od oczekiwań pacjenta. Jeśli oczywiście koszta nie stanowią problemu. Dla wielu osób ogromnym plusem będzie naturalność metody. Ja osobiście jestem skłonna spróbować również preparatów syntetycznych, ale w przypadku osocza dużym plusem była dla mnie pełna biokompatybiloność oraz brak ryzyka uczulenia. Dlatego też spróbowanie tego zabiegu było najlepszym wyborem na początek. Konfrontując to wszystko ze wskazaniami sądzę, że efekty wypadły u mnie dość książkowo;) A jak długo się utrzymają? Tego jeszcze nie wiem. Najczęściej podaje się 6-12 miesięcy, ale jest to kwestia indywidualna (u mnie minęły już niemal 3 miesiące od zakończenia serii). W razie potrzeby i chęci za parę miesięcy można zrobić zabieg przypominający. Tak naprawdę nie ma żadnych przeciwwskazań żeby tego typu zabiegi wykonywać regularnie, nawet co miesiąc. Ale przecież we wszystkim warto zachować umiar:) 

Koszt jednorazowego zabiegu zależny jest m.in od zastosowanego systemu oraz obszaru, który chcemy mu poddać.



Słyszałyście o mezoterapii osoczem bogatopłytkowym? Korzystałyście już z drobnych zabiegów z zakresu medycyny estetycznej? Podzielcie się swoimi doświadczeniami.

89 komentarzy:

  1. długi wpis , zostawię sobie na potem lekturę, ale po zdjęciach widzę, że wyszło świetnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długi bo i temat złożony;)

      Usuń
    2. przeczytałam. Wcześniej słyszałam o tym zabiegu z różnych źródeł wiedzy. Ciekawie napisałaś, fragment o ośle ze Shreka zabawny

      Usuń
    3. Cieszę się;) starałam się nadać wpisowi możliwą ilość luzu;)

      Usuń
  2. Nie słyszałam wcześniej o takim zabiegu. Wydaje się być rewelacyjny, ale nie wiem czy sama bym się kiedykolwiek na niego zdecydowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda nieszczególnie zachęcająco, ale to nic strasznego. Ten zabieg to pikuś;D

      Usuń
  3. też ostatnio miałam takiego wampirka na twarzy :D tylko zabieg inny, ale wizualnie w trakcie trwania to samo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czytałam:) Powiedziano mi, że zabieg Filorga Hydra Booster godny polecenia:)

      Usuń
    2. ja też miałam Hydro Booster od Filorga - genialny zabieg ale nic nie przebije regularnie robionego wampirka <3 uwielbiam ten zabieg ponad wszystko!!!

      Usuń
    3. Ja się zastanawiałam, ale pani doktor powiedziała, że osocze lepsze:) Choć w przyszłości chętnie spróbowałabym innych tak dla porównania:)

      Usuń
    4. Osocze lepsze bo naturalne

      Usuń
  4. bardzo ciekawy, fachowy i wyczerpujący temat wpis. moja przyjaciółka stawia pijawki. następnie one oddają krew i pacjent jeśli chce może skorzystać z maseczki wampirzej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Taki właśnie był mój pomysł na niego. Chciałam wyczerpać temat totalnie;)
      O to też ciekawie. Chociaż chyba wolę skorzystać ze swojej krwi:D

      Usuń
  5. Wielkie brawa za ten wyczerpujący temat wpis!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje:* Mam nadzieję, że przyda się tym, którzy rozważają taki zabieg bo wiadomo - jest to temat nie dla każdego.

      Usuń
  6. O mamuniu, pierwszy raz o tym czytam, ale chętnie poddałabym moją twarz takim eksperymentom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie taki znowu eksperyment bo metoda znana od lat:) Choć dla mnie był to pierwszy i jak dotąd jedyny kontakt z medycyną estetyczną;)

      Usuń
  7. Ale obszerny wpis! Wampirzy lifting znam tylko z przeczytania i ze słuchu - nigdy nie byłam na takim zabiegu. Tak jak piszesz, to jedna z najmniej inwazyjnych i niebezpiecznych opcji, ryzyko uczulenia, czy powikłań jest niewielkie, a efekty mogą być świetne. Dobrze, że wspomniałaś, że taki zabieg powinien wykonywać lekarz, a nie kosmetyczka - ona niestety nie zna przebiegu nerwu twarzowego i mogłaby go porazić, a nie każdy liczy się z takimi konsekwencjami :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Zabieg jest bardzo bezpieczny - pod warunkiem, że jest wykonywany przez doświadczony personel medyczny, a nie kosmetyczny. W innym przypadku konsekwencje mogą być opłakane niestety.

      Usuń
  8. ale dłuuugi tekst! miałam jeden zabieg osocza bogatopłytkowego, miałam powtórzyć, ale ciężko odłożyć kaskę, ale na pewno jezcze skorzystam, odczuwałam ból tylko w okolicy ust, a efekty były już po jednym zabiegu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długi bo nie tylko o przebiegu zabiegu:) Efekty mogą być też zależne od wykorzystanego systemu. Podobno przy niektórych systemach takich jak np system Angel można uzyskać więcej płytek krwi i tym samym wystarczający może być jeden zabieg. Nie mam jednak porównania innych systemów w praktyce;)

      Usuń
  9. Napracowałaś się Ewelinko, żeby nam wszystko powiedzieć. Dzięki!
    Ja też wyobrażałam sobie morze krwi. OKazuje się, że to mocno przesadzone "sensacje"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam przedstawić temat kompleksowo, stąd sporo takich pobocznych, ale godnych uwagi szczegółów;)
      Dokładnie, niektóre sensacje są mocno przesadzone i m.in dlatego chciałam ten wpis zrobić porządnie.

      Usuń
  10. Powiem szczerze, że bała bym się tego zabiegu nieważne ile osób by mi powiedziało że to nie boli dla mnie było by to ogromnym dyskomfortem. Ale fajnie, że przedstawiłaś temat w tak profesjonalny sposób wiele osób pewnie znajdzie tutaj wiele cennych informacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz to nie chodzi o to ile osób powie, że nie boli bo ludzie odczuwają różnie. Ważne żeby decyzja o ewentualnym zabiegu była świadoma. Jeśli nie ma się przekonania to lepiej sobie darować bo to nie jest coś co trzeba zrobić. Coś takiego nie odmieni życia ani nie spowoduje żadnej kolosalnej zmiany bo to nie jest zabieg zmieniający rysy twarzy. To jest zabieg wyłącznie dla tych, których to interesuje i mają ochotę spróbować:)

      Usuń
    2. Tutaj decyzji nie można podjąć jedynie na podstawie wpisu na blogu:)Ja np. zawsze słucham swojej intuicji, a dodatkowo staram się dowiedzieć jak najwięcej. Tak jak zresztą napisałam w jednym z akapitów:)

      Usuń
  11. Muszę więcej poczytać o fizjologii działania osocza w skórze. Aczkolwiek igły napawają mnie przerażeniem. Już samo pobieranie krwi to dla mnie wyczyn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to chyba zabieg nie dla Ciebie jak się boisz igieł:)

      Usuń
  12. Ojjj to nie dla mnie, na widok igły mdleję....

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie korzystałam z zabiegów medycyny estetycznej i póki co nie mam takich planów. Nie wykluczam jednak tego w przyszłości :)
    P.S. Bardzo porządny, wyczerpujący temat wpis ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kiedyś nie wyobrażałam sobie skorzystać tak jak napisałam:D Ale jednak;) Dziękuję:)

      Usuń
  14. Słodki jeżu! To naprawdę epopeja! Nie będę nawet udawać, że go całego przeczytałam, bo powiem szczerze, że akurat ten temat interesuje mnie średnio. ALE jeżeli ktoś będzie zainteresowany takim zabiegiem, to to jest cudowna skarbnica wiedzy bez uogólnień, tak po prostu po ludzku. Niemniej jednak przeleciałam wzrokiem po fragmentach i najbardziej spodobał mi się ten z Twoim początkowym myśleniem o zabiegu i tym, jak się do niego przekonywałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, to jest taki temat, który nie do każdego trafi:)Ja też kiedyś nie sądziłam, że czegoś takiego spróbuję;)
      A zdecydowałam się na tak szczegółową formę bo trudno mi było znaleźć właśnie coś takiego od strony ludzkiej:D

      Usuń
  15. Nie wiem czy bym się odważyła :( Panicznie boje się krwi choć wcześniej tak nie miałam, przy głupim rozcięciu palca mam uczucie,że zaraz zemdleje a to tylko malutka kropelka. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej zabieg nie dla Ciebie bo byłby to niepotrzebny stres:)

      Usuń
  16. Ja nie miałam żadnego zabiegu z zakresu medycyny estetycznej, choć nie wykluczam w przyszłości;).
    Jestem pod wrażeniem Twojego mega wpisu:) Opisałaś milion scenariuszy i możliwości:)Brawo, bo super wyczerpująco i dokładnie. Może kiedyś jeszcze raz przeczytam, jeśli się zdecyduję na taką metodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oprócz tego też żadnych innych nie miałam, ale ogólnie temat jest dla mnie interesujący.

      Usuń
  17. ojeju, aleś Ty odważna:D ja nie wiem czy skusiłabym się na taki zabieg

    OdpowiedzUsuń
  18. Zabieg raczej nie dla mnie, bo boję się igieł, ale kto wie, może kiedyś coś mi odwali i na takie coś się zdecyduje :D
    Postarałaś się z tym wpisem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tutaj podstawowa kwestia żeby się nie bać igieł:D
      Dziękuje :)

      Usuń
  19. Przeczytałam! i brakło mi kawki :) w kwestii rozdrapywania i roznoszenia krostek jak mi coś wyskoczy to bym mogła sobie z tobą piątaka przybić. Sama jako tako innych większych problemów ze skórą nie mam z wyjątkiem cieni pod oczami tak samo jak u ciebie, zmarszczki już doskwieram :P
    Duży plus za to że sprawdzasz opinie na temat lekarzy, wiele osób tego nie robi i później jest płacz bo Pani/Pan doktor zrobili mi "KUKU" albo lecą do kosmetyczek które są jedynie po kursach albo samouki bo taniej, tak samo jak z powiększaniem ust zamiast odpowiedniego produktu zwykły roztwór solny.. i potem powikłania. Sama przed jakimkolwiek zabiegiem wypytałabym wszystko aby mieć to podane na tacy - i + jakieś powikłania etc dosłownie wszystko ( musiałabym wypisać pytania bo skleroza by mi nie pozwoliła zapamiętać ) rozśmieszyło mnie "kuknięcia" chyba dobrze zapamiętałam :D w kwestii okresu wiadomo było że wtedy ból będzie bardziej wyczuwalny ale i tak jak dla ciebie na niskim poziomie. Moim zdaniem to jak z wyrywaniem zęba wszystko zależy od nastawienia ;) Ten uśmiech podczas nakłuwania jest uroczy :)
    Coś miałam jeszcze napisać ale zapomniałam haha taki dług wpis ci wyszedł. Zresztą mój komentarz nie lepszy :P W trakcie czytania zapisywałam sobie pół słówka aby wiedzieć i mniej więcej pamiętać co ci chciałam napisać :D Tak się starałam! Mam nadzieję że chociaż część osób poświeci swój czas i doceni trud pracy jaki włożyłaś na stworzenie tego wpisu! Osobiście sama mogłabym się poddać takiemu zabiegowi ale dość kosztowne jest to na ten moment. Co do łez bo w trakcie pisania sobie przypomniałam jeszcze o tym to ja mam tak jak wyrywam brwi, nie boli mnie nic a jednak w niektórych miejscach mam tak że łezka sama poleci :) Myślę że wyczerpałaś na tyle temat że chyba nikt nie powinien mieć pytań w kwestii samego zabiegu, przygotowań, konsultacji, pielęgnacji w trakcie i po :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ostrzegałam, że to będzie przeprawa:D Ja już się staram nic nie rozdrapywać, ale jak tak czasem coś zobaczę to kusi:O Trzeba sprawdzać opinie i miejsca bo w końcu chodzi nie tylko o naszą skórę, ale i zdrowie (w przypadku powikłań). A u kosmetyczki nie ma opowiednich warunków wystarczających do przygotowania preparatu, poza tym kosmetyczki nie posiadają wystarczającej wiedzy w tym zakresie. Dlatego dziwię się, że niektórzy ryzykują aż tak...
      Dokładnie, nastawienie ma znaczenie:) Choć akurat zęba nie miałam wyrywanego... jeszcze.
      Dzięki za obszerny komentarz.

      Usuń
  20. Wow, naprawdę szacun za tak dokładną recenzję i opis ;) Ja wcześniej tylko słyszałam o tym zabiegu, w sumie nie interesował mnie ten temat, ale wpis czytało mi się jak dobrą książkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Cieszę się, że wpis się podobał bo długo nad nim pracowałam. Chciałam napisać wyczerpująco, ale przystępnie - "po ludzku" i mam nadzieję, że się udało.
      A na książkę też miałabym niejeden materiał :D

      Usuń
  21. O zabiegu dowiedziałam się od Ciebie, bo nie interesowałam się specjalnie medycyną estetyczną. Post długi i wymagający skupienia, więc dobrze, że postanowiłam go zostawić na później. Niektóre pojęcia niespecjalnie mi się podobają (skojarzenia z biomateriałami :<), a co do wirowania krwi - nic ciekawego, serio :D miałam na zajęciach, zdecydowanie fajniejszym etapem było zliczanie erytrocytów. :P
    W ogóle ta opcja wydaje mi się bardzo przyjazna - w końcu wszczepiamy własne komórki, więc produkt jest biozgodny, więc nie jest ani toksyczny, ani niebezpieczny. Ale mnie wizja wkłuwania igły w skórę twarzy przeraża... ;)

    PS. też mam niestety problem z kręgosłupem... a przez leki jeszcze i z żołądkiem (jakby lekarz mi nie mogła po prostu dać skierowania na rehabilitację...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wpis gigant. Samą mnie to trochę śmieszy, ale akurat miałam nadmiar weny:D Zresztą nie na takie teksty mnie stać:D Tylko na blogu trzeba trochę nagiąć formułę żeby nie było zbyt ciężko i oficjalnie. Stąd różne poboczne wstawki i uproszczenia;D Ja zresztą uwielbiam dziwne porównania;)
      Opcja jest jak najbardziej Ok. Bardzo bezpieczna choć i tak zawsze trzeba liczyć się z ewentualnymi powikłaniami.
      Ja też nie do końca mogłam sobie wyobrazić te igły w twarzy, więc wyobrażałam sobie różne rzeczy. Nawet te czysto abstrakcyjne. Wizualizacja to jest to. A okazało się, że zabieg to "pikuś". Mogłabym robić codziennie i nie zrobiłoby to na mnie wrażenia:P Jedynie wygląda nienajszcześliwiej, ale też z każdym kolejnym zabiegiem ślady znikają coraz szybciej.

      U mnie to rehabilitanci najczęściej nie widzą co ze mną zrobić:D Na tyle problematyczna sprawa, że sami się boją:P Ale jeśli problem nie jest bardzo skomplikowany to powinni dać Ci skierowanie i rehabilitacja mogłaby być skuteczna. Ja się leków nabrałam tyle, że nie wiem czy mam jeszcze wątrobę :D

      Usuń
    2. Dobrze, że miałaś, jeden duży wpis w jednym, kto będzie potrzebował informacji, znajdzie wszystko u Ciebie! Ja niektóre słowa znam ze studiów, więc kojarzyłam, ale mimo wszystko biomateriały i implanty tak bardzo, hahah :D

      Mi lekarz powiedziała, że przez leki na ból kręgosłupa, końcówka przełyku mi się nie domyka i mogę nabawić się refluksu :/ więc nie dość, że już ciężarów na siłowni nie wezmę na plecy, to i mogę nie odczuwać przyjemności z jedzenia :D A wystarczyło kilka masaży u fizjoterapeutki, bo głowa mnie bolała przez napięte mięśnie przy górnym odcinku kręgosłupa...

      Usuń
    3. Mam nadzieję Heheh.

      Ano właśnie ja już mam refluks. Ale nabawiłam się go po tym jak chciałam na siłę przytyć przy użyciu pewnego leku:O I teraz już kilka lat biorę polprazol.
      No może by wystarczyło w Twoim przypadku. Tylko znając życie na NFZ zapisy za kilka miesięcy :O

      Usuń
    4. Brałam polprazol, ale w moim przypadku nie dawał rezultatu. Przez niego źle się czułam i nie spałam... dopiero po wizycie u gastrologa, na którą musiałam poczekać, dostałam lepsze leki, które mam brać doraźnie jak tylko poczuję się źle... no i mam jeść małe porcje w odstępach co najmniej 3 h, więc moja sylwetka tylko na tym korzysta ;p

      Usuń
    5. Ja byłam kiedyś na gastroskopii i kolonoskopii:O To potwierdziło tylko refluks i jakąś nadżerkę w przełyku, którą podobno nie ma co się przejmować. Ale jakoś nie brzmi zbyt pozytywnie:P Haha to dobrze, że jakaś korzyść chociaż:D Ja to chyba już nigdy nie zdołam przytyć:D

      Usuń
    6. A ja bym chętnie Ci oddała trochę ;p
      Kolonoskopii na szczęście nie miałam, ale gastroskopię niemiło wspominam, brr;p

      Usuń
    7. Ja bym chętnie przyjęła nawet 10kg;D
      Ja oba badania zrobiłam w krótkim znieczuleniu dożylnym bo stwierdziłam, że to przekracza moją granicę tolerancji:D

      Usuń
    8. A ja 10 kg chcę oddać, haha :D
      Mi tylko gardło pielęgniarka znieczuliła, ale generalnie najgorsze badanie, jakie miałam, bleh;p

      Usuń
    9. Jakby tak było można to każdy by się wymienił czym trzeba i życie byłoby piękniejsze haha.

      No właśnie wyobrażam sobie. Ale odważna jesteś bo ja stwierdziłam, że nie dam rady :O

      Usuń
    10. Ja o innej opcji nawet nie wiedziałam, także wiesz ;p

      Usuń
    11. To niedobrze;D teoretycznie na NFZ nie ma takiej możliwości, ale jak lekarz da na skierowaniu odpowiednią adnotację to wtedy jest szansa na przeprowadzenie w znieczuleniu. Choć ostateczną decyzję podejmuje gastroenterolog.

      Usuń
  22. Nigdy w życiu! nigdy bo ja mam paniczny strach przed igłą a poza tym ja myślałam że to kosmetyczka robi a tu dermatolog, dobrze wiedzieć choć ... wołami mnie nie zaciągną ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekarz:) Broń Boże kosmetyczka!:D A dermatolog najlepiej bo ma najbardziej kompleksową wiedzę z zakresu skóry etc.
      Jak się boisz igieł to nie ma szans. Zbyt duże obciążenie dla psychiki;)

      Usuń
    2. Psychicznie mnie to zrujnuje ;D jak byłam dzieckiem to mnie trzy pielęgniarki do szczepienia trzymały a co dopiero tu .. wojsko?:D

      Usuń
    3. To tak jakby 50 szczepionek więc wojsko by się przydało:D
      Pamiętam jak za czasów szkolnych miała być szczepionka przeciwko gruźlicy. Wszystkie dzieci się nakręcały, że takie bolesne i strasznie się zestresowałam:D Przez to po fakcie gdy emocje już opadły, zrobiło mi się niedobrze i prawie zemdlałam:P Nigdy nie udało mi się tak naprawdę zemdleć, ale nienawidzę tego uczucia, że chyba zaraz zemdleję:D

      Usuń
  23. Nie wygląda zachęcająco :O. Fajny post, widać, że się napracowałaś ;D

    yollowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakby nie patrzeć procedura medyczna, więc ciężko żeby wyglądało zachęcająco ;D

      Usuń
  24. Ja na razie mam tak dość lekarzy jakichkolwiek specjalności, że nawet o tym nie myślę :D Wystarcza mi kolejny aktualny maraton xD A o zabiegach oczywiście słyszałam, ale nie miałam okazji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha a jaki maratonik tym razem? Ja idę w tym tygodniu do neurologa i już jestem chora na samą myśl.

      Usuń
    2. Ja byłam wczoraj i idę za 2 tygodnie :P A potem badaniaaaaaa xD

      Usuń
  25. Ciekawe jak długo będą efekty. Napiszesz o tym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W osobnym wpisie to już raczej nie;) Nie są to inwazyjne zabiegi, więc efekty powinny po prostu stopniowo zanikać;)

      Usuń
  26. Przeczytałam i powiem, że jestem pod wrażeniem. Dziękuję, że o tym napisałaś, wcześniej o takim zabiegu nie wiele wiedziałam, może gdzieś tam coś już słyszałam, ale mało bo nie zagłębiałam się w to aż tak ;) to chyba najdłuższy wpis jaki czytałam na blogu :P

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetny wpis! Dla każdego, kto chciałby ale się boi ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Planuję poddać się serii tych zabiegów za kilka lat.
    Póki co dam radę jeszcze pochodzić z taką twarzą, jaką mam teraz ;D.
    Post napisany jak zwykle z humorystycznym zacięciem, czyli tak jak lubię;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, twarzy to ten zabieg i tak nie odmieni. Nie ta kategoria zabiegu :D

      Usuń
    2. Wiem, wiem ;).
      Moja skóra jest na szczęście w takim stanie, że nie mam powodów do narzekań. Zobaczymy jak długo utrzyma się ten stan;).

      Usuń
    3. Ja do narzekań powodów też szczególnych nie miałam, ale temat mnie interesował i ciekawość została zaspokojona;)

      Usuń
  29. Szczerze to chyba szybciej bym na taki zabieg poszła, niż do dentysty, ale ja z krwią jestem oswojona - mam w domu takiego zbrodniarza co w szpitalu ludzi kłuje i wyrzutów sumienia nie ma :D Na pewno u mnie póki co na takie rzeczy za wcześnie, ale już mogę zacząć zbierać na taki zabieg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha coś w tym jest bo wizyty u dentysty takie mało komfortowe:P

      Usuń
  30. ja tu książkę chce do końca doczytać, a tu Twój post jak książka gruby;D ale jestem zaintrygowana i najpierw bałam się, że będzie bolało, bo też mam bardzo niski próg bólu i tak miałam obawy, a potem byłam ciekawa jak ta skóra wygląda po zabiegu, no i na tym zdjęciu praktycznie nic nie widać, że jesteś po zabiegu! Z chęcią sama bym poszła i zobaczyła co u mnie by zdziałało, ale muszę to przemyśleć :D a i widzę foto z banku zdjęć :D dziękuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja myślę, że kiedyś sama książkę napiszę;D
      No właśnie ja się tak zastanawiałam czy będzie bolało czy nie bo jak człowiek nie miał to ciężko z góry stwierdzić;) I z jednej strony wydawało mi się, że niepowinno to zrobić na mnie wrażenia, a z drugiej to jednak igły... w twarzy, co jakby nie patrzeć jest nieco abstrakcyjne:D Ale okazało się, że luzik:D No najpierw ślady są bardziej widoczne, a jak się robi kolejne to znikają coraz szybciej;)
      Po zabiegu widać coś takiego "ala trądzik", ale to znika do kilku dni, a z każdym kolejnym zabiegiem śladów jest coraz mniej;)
      Tak, takie rzeczy trzeba dobrze przemyśleć :) Mnie to już dawno interesowało, więc za bardzo nie trzeba mnie było namawiać.

      Ano, nigdy bym nie pomyślała, że banki zdjęć mi się przydadzą, a jednak :D Miałam trochę za mało fotek jak na tą objętość wpisu;D

      Usuń
  31. Dzień Świra uwielbiam prawie cały znam na pamięć chyba tyle razy go oglądałam co do zabiegu... mam fobie na krew....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teksty idealnie się sprawdzają w życiu codziennym:D

      No jak się boisz krwi to nie dla Ciebie:)

      Usuń
    2. ja mam fobie na samą myśl czy temat nie czuję się dobrze

      Usuń
    3. To lepiej nie myśleć albo zmierzyć się z fobią, ale to już raczej małymi kroczkami;)

      Usuń
  32. O kurka wodna, wiele czytałam na temat tych zabiegów, podobno po wampirze, jak nowonarodzona skóra jest, ekstra relacja, jak kiedyś się zdecyduję wrócę do Twego wpisu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabieg wart uwagi, to na pewno tylko trzeba wiedzieć co może, a czego nie może zapewnić i skonfrontować ze swoimi oczekiwaniami.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Jeśli jednak nie czytasz nie komentuj i nie pisz głupot;) Proszę nie zostawiaj linków, to nie jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarze zawierające linki będą usuwane.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...