Niedawno było o pielęgnacji ust, więc starym zwyczajem pociągniemy temat dalej;) Rituals The Fortune Lip Balm-Repair znalazłam w kalendarzu adwentowym💙 Jego srebrne opakowanie z przyciskiem niczym w automatycznej parasolce spowodowało, że w pierwszym momencie moje zwoje nie połączyły, że to balsam do ust;) Miałam myśl w stylu - czo to? Zapalniczka w kalendarzu z kosmetykami?;) Ale bezrefleksyjne przyciśnięcie guziczka odsłoniło przede mną produkt do ust. No i fajnie! Pomyślałam jednak, że balsam może nie podołać moim kapryśnym ustom, więc nie nastawiałam się na zbyt wiele. Ale zaczęłam używać jeszcze w grudniu i niedługo potem podreptałam po kolejną sztukę. Bo cóż… okazało się, że to jest właśnie to! Dla mnie balsam okazał się genialny:)
Pomysłowe i zarazem dobrej jakości opakowanie z przyciskiem otwierającym produkt kryje w sobie 4,8g sztyftu, który przy intensywnym użytkowaniu starcza na ok. 4 tygodnie. Sztyft jest ścięty na prosto, ale ja w trakcie użytkowania zawsze sobie wyprofiluję po swojemu;) Balsam ma idealną konsystencję, która nie jest ani nadmiernie zbita ani zbyt miękka. Gładko sumie po ustach pozostawiając na nich połysk o średniej intensywności. Bezpośrednio po nałożeniu zapewnia orzeźwienie za sprawą eukaliptusa w składzie. Jego zapach jest eukaliptusowo-miętowy. Najlepiej wyczuwalny do paru minut po aplikacji, potem całkowicie traci na intensywności. O działaniu nie ma co się rozpisywać - świetnie nawilża, regeneruje wygładza i koi. O to właśnie chodziło! W dodatku pielęgnacyjna warstewka długo się utrzymuje na ustach. Na pewno będę do niego jeszcze wracać.
Znasz kosmetyki do ust Rituals? A może polecisz jakiś skuteczny balsam do ust?