Cześć
Dziewczyny!
Czytaj dalej »
Marzec nie zaczął się dla
mnie zbyt optymistycznie gdyż był kontynuacją pasma nieszczęść związanych z
komputerem;) Pod koniec lutego okazało się, że padł mi dysk twardy. Dysk został
wymieniony, ale zaraz potem zepsuł się HUB USB. Pomyślałam, no nic i zamówiłam
nowy;) Po dwóch dniach system orzekł, że jeden z dysków wymaga sprawdzenia
spójności danych i zaczęły dziać się cuda;) Podejrzenie było takie, że podczas
dzielenia dysku na dwie partycje coś się wysypało i zrobione zostało to co
trzeba, a dla pewności miało zostać przeprowadzone dokładne skanowanie CHKDSK. Skanowanie
zdawało się przeciągać w nieskończoność wykazując niewielkie postępy więc kiedy
po całej nocy przeskanowanych zostało 52% plików stwierdziłam, że to się nie
skończy… Co się okazało? Otóż nowo zakupiony dysk okazał się być wadliwy. Osoba,
która przeprowadziła całą tą naprawę stwierdziła, że jeszcze nigdy się coś
takiego nie zdarzyło. Cóż, dlaczego mnie to nie dziwi? Już chyba kiedyś
wspominałam, że mam pecha do sprzętów?:P Co to wszystko ma do bloga i blogowych
nowości? Teoretycznie nic, a praktycznie bardzo wiele gdyż bez komputera jak
bez ręki, a cała ta operacja niestety trochę trwała. Nawet gdy robiłam zdjęcia
produktów, ciężko mi było stwierdzić jak wyglądają w rzeczywistości, ponieważ
mój mini laptop leżał nieużywany ćwierć wieku pod lodem (żartuję:p) i nie
działa jak natura chciała, a jego karta graficzna pozostawia już wiele do
życzenia;) Dobrze, że sporo można załatwić przy użyciu smartfona, np. odpisać
na maile, ogarniać social media etc;) Właściwie cały marzec obfitował w dziwne sytuacje. Robienie zdjęć też szło mi jak krew z nosa, a nawet wykupili mi rzecz, którą sobie upatrzyłam na Zalando;) Ścisłej prywaty to już może nie będę przytaczać;) W końcu to blog kosmetyczny, a nie konfesjonał (którego skądinąd też raczej nie odwiedzam;)) Przejdźmy więc do nowości marca. I tu muszę przyznać, że nie popłynęłam:) Dopadła mnie dziwna wstrzemięźliwość. Nawet podczas wizyty w Manufakturze nie zajrzałam do nowo otwartego Hebe, ponieważ uznałam, że nie ma takiej rzeczy, którą koniecznie musiałabym kupić;) Zresztą po przejrzeniu wszystkich nowości, które do mnie dotarły wydaje się to w pełni logiczne. Nie wiem tylko od kiedy to kieruję się logiką?;)
Przechodząc do nowości
wyglądają one tak, że nic nie kupiłam.
A właściwie jedynie antyperspirant, który mi się skończył i nie miałam żadnego
w zapasie – WOW. Antyperspirant to rzecz jasna Vichy, tym razem inna wersja żeby nie było nudno;) W końcu udało się też otrzymać
nową, niewadliwą lampę do hybryd gdyż jak pewnie niektóre z Was pamiętają w
styczniu dotarła do mnie zamówiona na Aliexpress lampa SUNUV, w której niestety
brakowało kilku diodek. Z lampy normalnie korzystałam i o dziwo jest godna polecenia,
ale nie po to płaciłam za pełnowartościowy produkt żeby otrzymać wadliwy,
prawda? Sprzedawca zwodził mnie prawie 2 miesiące, że wymieni, a ostatecznie
zaproponował mi 5$ na paypal, co trochę mnie zirytowało! Na moją odmowę nic już
nie odpisał, a ja ostatecznie sprawę załatwiłam dzięki grupie na FB, gdzie
podano mi namiary na kogoś z SUNUV. Wtedy już sprawa ruszyła z kopyta i na
szczęście nowej lampie niczego nie brakuje;)
Pierwszymi nowościami, które
do mnie dotarły jednym rzutem na samym początku miesiąca były kosmetyki mineralne i pędzelek Earthnicity Minerals
oraz woda różana Be Loved.
Powiem
szczerze, że jestem z nich zadowolona. Jeden z podkładów mineralnych ciemnieje
i przez to obecnie jest dla mnie trochę za ciemny, ale na lato będzie jak znalazł
gdyż słońce szybko mnie łapie;) Woda jest bardzo dobrej jakości:)
Jest też serum oczyszczające do skóry głowy Bionigree. Pachnie ziołowo i jest wygodne w aplikacji;)
Kosmetyki Lily Lolo. Tym razem zestaw do brwi, puder Translucent Silk i uwaga, uwaga... krem BB, czyli coś czego nie jestem fanką, ale natchnęło mnie żeby dać mu szansę;)
Jest też serum oczyszczające do skóry głowy Bionigree. Pachnie ziołowo i jest wygodne w aplikacji;)
Kosmetyki Lily Lolo. Tym razem zestaw do brwi, puder Translucent Silk i uwaga, uwaga... krem BB, czyli coś czego nie jestem fanką, ale natchnęło mnie żeby dać mu szansę;)
Z okazji dnia kobiet Dr Irena Eris zaskoczyła mnie
sympatyczną niespodzianką w postaci 3
matowych oraz 3 nabłyszczających
pomadek ProVoke, a także zgrabnym
kubkiem VOLA 'art of deco' projektu Anny Halarewicz:)
Przyznam, że poprawiło mi to humor po przejściach z komputerem;)
Zestaw Nude Glam Look Dr Irena Eris ProVoke oraz limitowany notes z ilustracjami Anny Halarewicz;) Z tej linii znałam już wcześniej błyszczyk Romantic Cream, o którym pewnie w końcu napiszę oraz ShyShine Nude Powder, który doskonale znam - recenzja. Nowością jest więc dla mnie potrójny cień, który już miał okazję się wykazać:)
Podwójne wypiekane cienie do powiek Dr Irena Eris ProVoke nr 204, czyli przesyłka zwiastująca wiosnę;) O cieniach ProVoke pisałam już w lipcu - KLIK, a teraz mam kolejny odcień - Irresistible Nude.
Nie zabrakło też czegoś do pielęgnacji, czyli Dr Irena Eris Body Art Intensywny krem ujędrniająco-regenerujący do biustu;) Napiszę o nim w pierwszej dekadzie kwietnia.
Przybył też do mnie kolejny Shinybox, który pokazywałam TUTAJ.
Wiosenna niespodzianka, a raczej pobudka od Farmony bo kurier dosłownie wyciągnął mnie z łóżka (nie pierwszy raz zresztą:P), czyli produkty z serii Herbal Care. Odżywczy olejek arganowy, Olejkowy płyn kwiat migdałowca oraz maseczki.
Brzoskwiniowy balsam do ust Tonymoly dostałam od koleżanki i muszę przyznać, że pachnie wspaniale! Fajny jest i może go zrecenzuję. Póki co recenzję możecie przeczytać u Black Liner. Z kolei balsam do ust Douglas Les Delices dostałam w zamian za... przymierzenie stanika w salonie Triumph:D Akurat wędrowałam przez galerię smarując usta, po czym nakrętka upadła mi na podłogę, więc pewnie dlatego mnie zaczepili:P
Po kolejnym z zabiegów na twarz z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego, z których korzystam od lutego, moja dermatolog - ekspert marki Garnier przekazała mi nowości tejże marki. Jest to seria Aqua Bomb - maseczka w płachcie Moisture + Aqua Bomb, którą może dziś albo jutro rzucę na twarz, Nawilżający żel-krem o działaniu antyoksydacyjnym 3w1 na dzień, Nawilżający żel-krem o działaniu antyoksydacyjnym na noc oraz najciekawszy produkt Aqua Bomb Mist, czyli nawilżająca mgiełka ochronna do twarzy SPF 30.
Wiosenne nowości marki Lirene tym razem spersonalizowane, co oznacza, że wybrałam tylko te, które mnie zainteresowały osobiście oraz te, które zechcą wypróbować moi bliscy. Zaczynając od brzegu 3 produkty z linii Retinol D-Forte 50+ - maska, krem na dzień oraz odmładzający preparat do zadań specjalnych na noc. Kosmetyki te wyselekcjonowałam dla mamy, która lubi pielęgnację twarzy spod skrzydeł Lirene. Oby jej pasowały;) Reszta dla mnie. Chociaż może jednym kremem uraczę siostrę, która podobnie jak mama lubi kosmetyki do twarzy z Lirene. Mamy tutaj 2 płyny micelarne - jeden z minerałami z morza martwego (duża butla), a drugi nawilżająco-łagodzący z D-Panthenolem. Jestem fanką produktów z witaminą C, więc zainteresowała mnie również linia C+D Pro Vitamin Energy. Jest to żel myjąco-energetyzujący, Skoncentrowane StimuSerum oraz Odżywczy krem głęboko nawilżający. Zainteresował mnie także Hydrolipidowy ochronny krem do twazy SPF 50. Uznałam, że przyda mi się po zabiegach, a poza tym filtrowanie często u mnie kuleje i wypadałoby to zmienić. Nie wspominając już o tym, że ostatnio zrobiłam coś niegodnego i boję się, że zostaną mi ślady. Do ciała wybrałam dwa produkty. Jeden z obśmiewanej przeze mnie kategorii antycellulit, czyli Antycellulitowy Lipo-Masaż. Obśmiewanej, ponieważ nie posiadam ani nadmiaru tkanki tłuszczowej ani cellulitu, ale... po udanej przygodzie z Bielendą odkryłam, że stosowanie takich produktów może jednak przynosić inne korzyści;) Drugi produkt do ciała to coś co Ewelina zwykle lubi, czyli olejek pod prysznic. Jest to olejek Inca Inchi.
Myślę, że to by było na tyle;) Niebawem będę też miała dla Was konkursik z produktami, które bardzo lubię:)
Zestaw Nude Glam Look Dr Irena Eris ProVoke oraz limitowany notes z ilustracjami Anny Halarewicz;) Z tej linii znałam już wcześniej błyszczyk Romantic Cream, o którym pewnie w końcu napiszę oraz ShyShine Nude Powder, który doskonale znam - recenzja. Nowością jest więc dla mnie potrójny cień, który już miał okazję się wykazać:)
Podwójne wypiekane cienie do powiek Dr Irena Eris ProVoke nr 204, czyli przesyłka zwiastująca wiosnę;) O cieniach ProVoke pisałam już w lipcu - KLIK, a teraz mam kolejny odcień - Irresistible Nude.
Nie zabrakło też czegoś do pielęgnacji, czyli Dr Irena Eris Body Art Intensywny krem ujędrniająco-regenerujący do biustu;) Napiszę o nim w pierwszej dekadzie kwietnia.
Przybył też do mnie kolejny Shinybox, który pokazywałam TUTAJ.
Wiosenna niespodzianka, a raczej pobudka od Farmony bo kurier dosłownie wyciągnął mnie z łóżka (nie pierwszy raz zresztą:P), czyli produkty z serii Herbal Care. Odżywczy olejek arganowy, Olejkowy płyn kwiat migdałowca oraz maseczki.
Brzoskwiniowy balsam do ust Tonymoly dostałam od koleżanki i muszę przyznać, że pachnie wspaniale! Fajny jest i może go zrecenzuję. Póki co recenzję możecie przeczytać u Black Liner. Z kolei balsam do ust Douglas Les Delices dostałam w zamian za... przymierzenie stanika w salonie Triumph:D Akurat wędrowałam przez galerię smarując usta, po czym nakrętka upadła mi na podłogę, więc pewnie dlatego mnie zaczepili:P
Po kolejnym z zabiegów na twarz z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego, z których korzystam od lutego, moja dermatolog - ekspert marki Garnier przekazała mi nowości tejże marki. Jest to seria Aqua Bomb - maseczka w płachcie Moisture + Aqua Bomb, którą może dziś albo jutro rzucę na twarz, Nawilżający żel-krem o działaniu antyoksydacyjnym 3w1 na dzień, Nawilżający żel-krem o działaniu antyoksydacyjnym na noc oraz najciekawszy produkt Aqua Bomb Mist, czyli nawilżająca mgiełka ochronna do twarzy SPF 30.
Wiosenne nowości marki Lirene tym razem spersonalizowane, co oznacza, że wybrałam tylko te, które mnie zainteresowały osobiście oraz te, które zechcą wypróbować moi bliscy. Zaczynając od brzegu 3 produkty z linii Retinol D-Forte 50+ - maska, krem na dzień oraz odmładzający preparat do zadań specjalnych na noc. Kosmetyki te wyselekcjonowałam dla mamy, która lubi pielęgnację twarzy spod skrzydeł Lirene. Oby jej pasowały;) Reszta dla mnie. Chociaż może jednym kremem uraczę siostrę, która podobnie jak mama lubi kosmetyki do twarzy z Lirene. Mamy tutaj 2 płyny micelarne - jeden z minerałami z morza martwego (duża butla), a drugi nawilżająco-łagodzący z D-Panthenolem. Jestem fanką produktów z witaminą C, więc zainteresowała mnie również linia C+D Pro Vitamin Energy. Jest to żel myjąco-energetyzujący, Skoncentrowane StimuSerum oraz Odżywczy krem głęboko nawilżający. Zainteresował mnie także Hydrolipidowy ochronny krem do twazy SPF 50. Uznałam, że przyda mi się po zabiegach, a poza tym filtrowanie często u mnie kuleje i wypadałoby to zmienić. Nie wspominając już o tym, że ostatnio zrobiłam coś niegodnego i boję się, że zostaną mi ślady. Do ciała wybrałam dwa produkty. Jeden z obśmiewanej przeze mnie kategorii antycellulit, czyli Antycellulitowy Lipo-Masaż. Obśmiewanej, ponieważ nie posiadam ani nadmiaru tkanki tłuszczowej ani cellulitu, ale... po udanej przygodzie z Bielendą odkryłam, że stosowanie takich produktów może jednak przynosić inne korzyści;) Drugi produkt do ciała to coś co Ewelina zwykle lubi, czyli olejek pod prysznic. Jest to olejek Inca Inchi.
Myślę, że to by było na tyle;) Niebawem będę też miała dla Was konkursik z produktami, które bardzo lubię:)
Jak
tam Wasze marcowe nowości? Znacie coś z moich?