piątek, 30 września 2016

The Body Shop Pink Grapefruit

Cześć Dziewczyny!

Jak zapewne niektóre z Was wiedzą Łódź na parę lat została pozbawiona bezpośredniego dostępu do kosmetyków The Body Shop. Jednak ku mojej radości (i rozpaczy portfela) na początku sierpnia salon tej marki został ponownie otwarty w łódzkiej Manufakturze. Oczywiście skorzystałam z okazji i od tego momentu pojawiłam się tam już kilka razy;) Dużo by opowiadać na co się skusiłam, ale będziecie mieli okazję to zobaczyć w moich sierpniowo-wrześniowych nowościach, które już niebawem;) Dziś postanowiłam, że napiszę parę słów na temat dwóch produktów z linii Pink Graperfruit:)


The Body Shop woda toaletowa Pink Graperfruit


Wodę toaletową Pink Graperfruit otrzymujemy w niewielkiej uroczej buteleczce o pojemności 30ml, która została wyposażona w sprawnie działający atomizer.  Początkowo miałam zamiar wybrać mgiełkę o tym samym zapachu, ale trochę zniechęcała mnie jej duża pojemność – 100ml. Jednak przypadkowo Black Liner uświadomiła mnie, że zapach ten występuje również w wersji edt. Cenowo wychodzi tak samo jak mgiełka, ale ja lubię mniejsze pojemności więc paradoksalnie wolałam wybrać edt o pojemności 30ml. Dodatkowo oczywiście liczyłam, że wersja edt będzie bardziej trwała niż mgiełka. Ciężko mi jednak orzec jak jest w rzeczywistości gdyż mgiełki nie posiadam. Poza tym kwestia trwałości zapachów jest bardzo indywidualna:)
W TBS dostępnych jest wiele wersji mgiełek i wód toaletowych, które odpowiadają zapachom żeli, balsamów oraz maseł do ciała więc możemy skomponować sobie całą serię produktów:) Zawsze wydawało mi się, że niekoniecznie lubię używać produktów całymi seriami, ale ostatnio uświadomiłam sobie, że właściwie to jednak lubię. Kobieta zmienną jest;) Wybrałam zapach Pink Graperfruit, ponieważ jeszcze zanim TBS powrócił do Łodzi miałam do czynienia z żelem pod prysznic o tym właśnie zapachu. Żel bardzo przypadł mi do gustu więc nie musiałam długo zastanawiać się nad wyborem zapachu. 
W większości używam perfum z wyższej półki, ale chciałam mieć dodatkowo coś lekkiego, prostego i owocowego na lato. Taki właśnie jest zapach Pink Graperfruit. Prostolinijny i nieskomplikowany, ale zaskakująco przyjemny w swej prostocie:) Nie jest to zapach, który w miarę noszenia się rozwija tudzież ewoluuje. On od początku do końca trwa w niemalże niezmienionej formie. Dla mnie jest to grejpfrut w czystej formie. Orzeźwiający, pulsujący, delikatnie cierpki i nie trąci sztuczną słodkością. Bardzo dobrze zgrywa się z moją skórą. Jest dokładnie taki jak oczekiwałam. Jedynym mankamentem jest trwałość, która w moim przypadku jest różna. Raz wyczuwam go przez 2 godziny, raz przez 3, a czasem ciut krócej. Nie ma co liczyć na moc rodem Z Black Opium YSL więc nie liczyłam;)


The Body Shop żel pod prysznic Pink Graperfruit


Żelu pod prysznic TBS Pink Graperfruit używałam na początku lata tego roku, jeszcze w starej wersji opakowania (na zdjęciu pokazuję nową wersję opakowania). Spodobał mi się on na tyle, że po paru miesiącach przy okazji promocji pt. żel gratis przygarnęłam ten zapach ponownie, a muszę przyznać, że naprawdę rzadko sięgam dwa razy po ten sam zapach żelu. Nawet jeśli niesamowicie mi się podoba;) Żel otrzymujemy w prostym przezroczystym opakowaniu o pojemności 250ml. Dostępne są również większe opakowania oraz miniaturki. 
Żel dobrze się pieni, ale jest dość rzadki i mało wydajny. Z tego co pamiętam wystarczył mi na krótko, ale jak wiecie u mnie to norma. Podobnie jak woda toaletowa zapach jest bardzo przyjemny, soczysty i orzeźwiający. Idealny na upały (rychło wczas to piszę, ale tak bywa;)). Jeśli chodzi o właściwości są one dość standardowe, czyli dobrze oczyszcza, pozostawia skórę gładką i pachnącą. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak ma w sobie to coś;) Dlatego też od momentu otwarcia salonu zawitało już do mnie 5 żeli tej marki o różnych zapachach;) 


Z serii Pink Graperfruit posiadam również masło do ciała, ale jeszcze nie używałam więc nie będę się wypowiadać;) Jestem jednak dobrej myśli gdyż masła TBS miałam już wiele razy w różnych wersjach zapachowych i zawsze byłam zadowolona;)


Znacie zapachy i żele pod prysznic TBS? Podoba Wam się linia Pink Graperfruit?
Czytaj dalej »

środa, 28 września 2016

Wrześniowe TOP 5!

Cześć Dziewczyny!

Ostatni raz ulubieńcy danego miesiąca pojawili się w maju. To dlatego, że uwielbiam letnie miesiące i wolałam zebrać ulubieńców lata w jednym wpisie, który mieliście okazję przeczytać tutaj. Po typowo letnich miesiącach przyszedł jednak niestety czas na wrzesień, który na szczęście aż tak tragiczny nie był gdyż mimo wszystko udało mi się zaznać trochę ciepła;) A jak wiecie jestem zwierzęciem typowo ciepłolubnym i wystarczyło kilka pierwszych chłodniejszych dni żebym wpadła w mini dołek;) Kończąc już jednak zrzędzenie zapraszam na ulubieńców września:) Od razu zaznaczam, że nie robiłam kolejny raz zdjęć więc pokazuję takie jakie były „od nowości”. Zwłaszcza, że np. olejek pozostał już tylko wspomnieniem:) Sceneria nadal letnia, ale tak właśnie lubię:P Zdjęć na tle śniegu na pewno nie będzie (NIGDY)!


Olejek Mauritius mocno przypadł mi do gustu za sprawą upajającego zapachu mango, lekkiej konsystencji i bardzo wygodnej formy podania. Zastanawiałam się czy go tu umieścić, ponieważ jak zapewne się domyślacie z moim tempem zużycia naturalnie skończyłam go jeszcze w pierwszej połowie września, ale zasłużył na pochwałę więc oto jest:) Całą serię opisałam TUTAJ. Wszystko dokładnie aż do bólu więc nie ma sensu się powtarzać:) Myślę, że jeszcze do niego wrócę:)

Kolejnym wesołkiem jest Protect & Shine Serum marki JOICO z mojej ulubionej serii K-PAK. Serum również zaczęłam używać jeszcze w sierpniu (wszak zanim napiszę „ulubieniec” muszę się upewnić;)) i trzeba przyznać, że szybko zyskało moją sympatię. Jest bardzo lekkie więc nie obciąża nawet krótkich i delikatnych włosów. Pachnie przyjemnie, ale bardzo subtelnie i krótko więc nie męczy nosa. Ułatwia rozczesywanie oraz ładnie nabłyszcza i zmiękcza włosy;) Recenzja pojawi się za jakiś czas:)

Moją sympatię (właściwie również jeszcze w sierpniu, ale musiałam się upewnić;)) zyskała też maska dotleniająca z glinką czerwoną Ziaja Pro. Dawno temu miałam maskę uspokajającą z linii Pro, z której byłam zadowolona więc prawdę mówiąc wiedziałam, że to będzie udana akcja. Nie pomyliłam się;) Maska może nie ma zachęcającego koloru, ale jest kremowa, dobrze się rozprowadza, bardzo ładnie koi i odżywia cerę, a przy tym leciutko ją oczyszcza. Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się ją stosuje!:)

Gumki Invisibobble Nano – otóż w końcu mam kitkę, no taką kiteczkę niewielką;) Gumki Invisibobble Nano są maleńkie i nie trzeba ich zaplątywać na dwa razy;) Przy moich krótkich włosach fajnie się sprawdzają. Nie do końca nadają się jedynie do stosowania w pozycji leżącej, ponieważ wtedy trochę się zsuwają i co jakiś czas trzeba poprawiać. Ale i tak używałam, zwłaszcza na noc podczas upałów. Poza tym fajny wynalazek:) Choć muszę przyznać, że mnie śmieszył dopóki sama nie wypróbowałam;) Nie ukrywam jednak, że i tak codziennie mam ochotę iść do fryzjera i ściąć włosy;) 

Od początku września testuję 3 nowe tusze Delia. Wkrótce przedstawię Wam moje pierwsze wrażenia z używania, a póki co zdradzę, że najbardziej przypadła mi do gustu wersja Collagen Lash;) Chociaż... fioletową też bardzo polubiłam;) Kolorówki tej marki nie znałam zupełnie więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale zostałam całkiem mile zaskoczona;)

Znacie coś z moich wrześniowych ulubieńców? Podzielcie się ze mną swoimi odkryciami;)
Czytaj dalej »

poniedziałek, 26 września 2016

Yope Miód i Bergamotka

Cześć Dziewczyny!

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o polskiej marce Yope zajmującej się produkcją mydeł w płynie, balsamów do rąk, a od niedawna jeszcze środków czystości dla perfekcyjnych pań domu pomyślałam: “kolejna marka, która sili się na eko-produkty". Pewnie nic specjalnego;) Czas jednak budzi ciekawość i w końcu nawet mnie zaczęły intrygować produkty tej marki.  Aż w końcu miałam okazję sprawdzić ofertę marki. Do przetestowania wybrałam dwa produkty o zapachu miodu i bergamotkimydło kuchenne w płynie oraz balsam do rąk. Czy jestem zadowolona ze swojego wyboru?



Yope Miód i Bergamotka naturalne mydło kuchenne do rąk

Mydło kuchenne Yope Miód i Bergamotka otrzymujemy w dużym 500ml opakowaniu wyposażonym w wygodną pompkę. Szata graficzna jest prosta, ale zabawna;) 
http://kosmetykomania.pl/pol_m_MARKI_YOPE-1323.html
Zapach jest dość intensywny i bardzo przyjemny. Na początek wysuwa się miodowa nuta, a po paru chwilach do naszych nozdrzy dopływa orzeźwiająca woń świeżej bergamotki. Całość pachnie bardzo naturalnie i zdecydowanie trafia w mój gust. Zapach pozostaje na dłoniach jeszcze przez jakiś czas po ich umyciu;) Mydło posiada żelową konsystencję i dość dobrze się pieni. Muszę przyznać, że mydła kuchenne jako produkt sam w sobie odkryłam stosunkowo niedawno, ponieważ miało to miejsce ok. 3 lata temu. Jednak od tego czasu kupuję je regularnie. Najczęściej stawiam na ogólnodostępne, drogeryjne marki, ale trzeba przyznać, że w przypadku mydeł kuchennych niestety nie ma wielkiego wyboru. Raptem 3 rodzaje więc najczęściej wybieram te same, a raz na jakiś czas zaciekawi mnie coś innego. Po mydło Yope sięgnęłam więc przede wszystkim z ciekawości. Wybrałam wersję kuchenną, ponieważ tak jak już wspominałam w tej dziedzinie nie ma zbyt wielkiego wyboru, a chciałam spróbować czegoś nowego.
Czego od niego wymagałam? Od mydła nie oczekuję wiele, ale w przypadku tej wersji kluczowa była dla mnie przede wszystkim neutralizacja nieprzyjemnych zapachów, powstałych w wyniku przygotowywania posiłków. Według mnie w tej dziedzinie prym wiodą ryby, brokuły, niektóre mięsa oraz wszelkie mocno doprawiane potrawy;) Lubię ryby, ale niekoniecznie lubię mieć ślady zbrodni w postaci zapachu na dłoniach;) Mydło Yope Miód i Bergamotka dobrze radzi sobie z neutralizacją swoistych zapaszków. Oczyszcza dłonie delikatnie, ale skutecznie. Nie wysusza rąk, ale nie zastąpi też kremu. Wydajność według mnie jest standardowa. U mnie mydła bardzo szybko się zużywają. Plus za łagodne detergenty w składzie. W przypadku mydła kuchennego jest to zaletą, ponieważ często wysuszamy sobie dłonie myjąc naczynia (ja zawsze zapominam o rękawiczkach). 


Yope Miód i Bergamotka naturalny balsam do rąk


Balsam do rąk Yope Miód i Bergamotka podobnie jak mydło otrzymujemy w dużym 500ml opakowaniu wyposażonym w pompkę, która działa jak natura chciała;) Szata graficzna opakowania również jest prosta, ale pomysłowa. Zdecydowanie budzi pozytywne skojarzenia. Jest miodek, jest i misio;)
Zapach również jest bardzo przyjemny. Początkowo dominuje w nim miód, a po paru minutach do głosu dochodzi orzeźwiająca nuta bergamotki. Muszę przyznać, że kiedyś wręcz nie do pomyślenia było dla mnie żeby używać aromatycznego kremu do rąk. Na szczęście czasy, w których wiele zapachów przyprawiało mnie o ból głowy minęły i teraz coraz częściej mogę się cieszyć pachnącymi kosmetykami:) Choć nadal uważam, że najważniejsze jest działanie. Wybrałam tę wersję balsamu, ponieważ uznałam, że powinna najbardziej trafić w mój gust. Zapach balsamu jest delikatny, ale dość długo wyczuwalny. Kiedy użyłam produktu pierwszy raz to wyczuwałam go nawet po 2-3 krotnym myciu rąk mydłem nie-kuchennym;) Jednak po paru użyciach do zapachu się przyzwyczaiłam i w tej chwili nie wyczuwam go już aż tak długo. 
Konsystencja produktu jest typowo kremowa, dość lekka i posiada białą barwę. Dobrze się rozprowadza lecz potrafi się trochę mazać gdy nałożymy większą ilość. Szybkość wchłaniania zależna jest od nałożonej ilości. Przy niewielkiej ilości produkt dość szybko wnika w skórę pozostawiając na niej lekką ochronną warstewkę. 
Jeśli czytacie mnie już od dłuższego czasu to na pewno wiecie, że nie jestem zwolenniczką nieustannego kremowania rąk. Niektórzy smarują ręce gdziekolwiek są: w domu, w pracy, w szkole, w sklepie. Ja jednak w tym aspekcie pielęgnacji jestem dość leniwa i najczęściej sprowadza się to u mnie do wieczornego nawilżenia rąk i skórek tuż przed pójściem spać. Dodatkowo co parę dni stosuję specjalny peeling. Tak samo zamierzałam więc postąpić z balsamem Yope i rzeczywiście najczęściej aplikuję grubą warstwę produktu wieczorem, a następnie na kilka minut nakładam bawełniane rękawiczki. To taki mój pielęgnacyjny rytuał od 10 lat albo i dłużej;) W przypadku tego konkretnego balsamu zdarza mi się jednak zaszaleć i nałożyć również cieniutka warstewkę na grzbiet dłoni w ciągu dnia np. teraz gdy siedzę i piszę tego posta;) Sądzę jednak, że takie posunięcie wynika z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest wygodna pompka, która aż się prosi o użycie, a drugim przyjemny i niedrażniący zapach:) 
Jak produkt radzi sobie z pielęgnacją dłoni? Z moimi radzi sobie dobrze. Po użyciu skóra jest miękka, gładka i nawilżona, a efekt nie jest tylko chwilowy. W przypadku skórek wokół paznokci przydatny jest dodatkowy produkt. Nie jest to jednak dla mnie problemem, ponieważ regularnie staram się używać olejku do skórek. Nie jestem w stanie stwierdzić czy produkt sprawdziłby się w przypadku mocno wymagającej tudzież pękającej skóry dłoni, ponieważ nie mam aż takich problemów. 
Cena wynosząca 39,90zł może wydawać się wysoka. Jednak zważywszy na to, że większość kremów posiada pojemność 100ml, a tutaj mamy aż 500ml można powiedzieć, że w tej cenie mamy 5 tubek kremów;) Zatem w przeliczeniu na pojemność 100ml kosztuje niecałe. 8zł. Minusem takiego opakowania jest jednak brak jego mobilności, ponieważ raczej nie zmieści się w torebce. To może być problemem dla „kremomaniaków”, ale przecież zawsze do torebki można schować inny. Plusem dużej pojemności jest jednak możliwość zastosowania balsamu również w pielęgnacji stóp.  Już kiedyś wspominałam, że u mnie kremy do rąk często dobrze radzą sobie z nawilżeniem stóp. 
Ekomaniaków zapewne ucieszy fakt, że krem został skomponowany aż w 97% ze składników pochodzenia naturalnego. Dla mnie nie jest to kluczowe, ale zawsze cieszę się gdy moje zadowolenie dodatkowo idzie w parze z dobrym składem.


Moje pierwsze spotkanie z marką Yope okazało się być dość udane. Ciekawa jestem pozostałych zapachów produktów, szczególnie figowego i mineralnego. Dajcie więc znać jeśli używałyście – z wyjątkiem linii pachnącej goździkami, ponieważ jakoś to do mnie nie przemawia:) 

Pełną ofertę produktów marki Yope, czyli balsamy do rąk, mydła, a także środki czystości znajdziecie w sklepie internetowym kosmetykomania.pl
Czytaj dalej »