AA Wings of Color oferuje bogaty wybór kosmetyków do makijażu i nie tylko:) Od wiosny
wypróbowałam kilka z nich i dziś przychodzę z moimi wrażeniami. Pora
odpowiednia, tym bardziej, że zbliża się jesień, a wraz z nią -55% zniżki na
kolorówkę w Rossmannie. Czy warto zainwestować w polskie kosmetyki do makijażu?
Pudry, tusz, maska całonocna do ust, a może powiększające serum do ust? Co spośród produktów AA
Wings of Color chwyciło mnie za serduszko?;)
AA Wings of Color Silky Smooth
Jedwabisty
puder występuje w skromnej, ale ładnej białej puderniczce wyposażonej w
lusterko. Pojemność to 8,5g, więc całkiem w porządku. Do pudru dołączona jest
również gąbeczka, ale ja nakładam pędzlem. Mojej uwadze nie umknęło także
przyjemne dla oka tłoczenie. Dość szybko zniknęło na skutek użytkowania, ale
miło, że tam było;) Puder według mnie nie posiada zapachu i uznaję to za plus,
ponieważ zawsze lepszy jest dla mnie bezzapachowy niż np. woń starej
pudernicy;) Kosmetyk posiada przyjemną jedwabistą konsystencję. Choć zawsze
osiadają mi resztki na jego powierzchni, więc za zwyczaj muszę zdmuchnąć;) Nie
pyli jednak zbyt mocno podczas nakładania.
Puder AA Wings of Color Silky Smooth występuje w 5 odcieniach do wyboru. Najjaśniejszy nr 90 jest
transparentny, natomiast najciemniejszy nr 94 jest już przeznaczony do nieco
ciemniejszej cery. Ja posiadam właśnie ten 94 Riviera i aktualnie jest dla mnie
idealny:) Uprzedzam jednak, że zdecydowanie nie dla bladziochów. Niemniej nie
jest to problemem, ponieważ pozostają jeszcze trzy inne odcienie plus jeden
transparentny;) W kwestii działania nie mam do czego się przyczepić. Wszystko
mi w nim odpowiada. Puder nadaje naturalne jedwabiste wykończenie. Ja stosuję
go zamiast podkładu i jestem z niego zadowolona, ponieważ twarz wygląda
naturalnie, a jednocześnie lepiej. Miałam lekkie wątpliwości, co do koloru,
ponieważ wizualnie wydaje mi się on nieco „czerwony”. Bałam się więc efektu
świnki, ale ładnie się dopasowuje do mojej ciepłej cery, nawet jeśli jest
opalona tak jak np. ma to miejsce obecnie;) Wprawdzie nie jest to widoczne na moim najnowszym zdjęciu na Insta, ale w rzeczywistości aktualnie jestem niczym Mulatka;) Jeśli chcę zapewnić sobie trochę
matu, to nakładam na niego puder sypki. Trwałość makijażu w połączeniu z tym
pudrem jest bardzo dobra, ponieważ trzyma się on cały dzień. Jedynie z nosa
trochę się ściera w ciągu dnia. Krycie według mnie jest średnie, ale dla mojej
cery bez przebarwień i trądziku w pełni wystarczające. W dodatku puder nie
wysusza i nie obciąża cery. Ze swojej strony polecam.
Skład: Talc, Mica, Synthetic Fluorphlogopite, Nylon-12,
Magnesium Myristate, Octyldodecyl Stearoyl Stearate, Diisostearyl Malate,
Hydrogenated Polyisobutene, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Kaolin,
Phenoxyethanol, CI 77492, CI 77491, Caprylyl Glycol, CI 77499, Dimethicone,
Hexylene Glycol, Sapphire.
AA Wings of Color Dust Matt Loose Powder
Pora na
utrwalający, matujący puder sypki wzbogacony o ekstrakt z owoców acai i wyciąg
z aloesu. Nie da się ukryć, że puder to jeden z moich ulubionych kosmetyków
kolorowych. Chętnie więc sięgam po kolejne w poszukiwaniu nowej jakości;) Kiedyś
stawiałam wyłącznie na pudry marek selektywnych, ale zauważyłam, że te
drogeryjne radzą sobie coraz lepiej! W porównaniu do tego co było dostępne
kiedyś to jak dzień do nocy! Jestem fanką pudrów prasowanych. Tym bardziej, że
lubię sobie rzucić sam puder na twarz (zamiast podkładu). Jednak nie pogardzę
również dobrym pudrem sypkim. Wszak lubię nałożyć także odrobinę na puder
prasowany (jeśli chcę np. zmatowić lub rozświetlić cerę, w zależności od
właściwości produktu) lub gdy już ten płynny podkład dostąpi łaski. Co również
się zdarza gdy trafię na coś przekonującego;) AA Wings of Color Dust Matt
Loose Powder jest podobno polecany na YT. Muszę przyznać, że nie wiem,
ponieważ rzadko oglądam kanały urodowe na YT. To już naprawdę potrzebuję mieć
nadmiar czasu żeby znaleźć chwilę na tego typu twórczość;) Niemniej moja
intuicja podpowiadała, że podobnie jak puder prasowany, może to być coś całkiem
do rzeczy:) Puder otrzymujemy w dość standardowym białym opakowaniu o pojemności
10g. Dla mnie taka gramatura jest OK., ponieważ nie lubię pudrów w wielkich 30g
opakowaniach;) Na swój użytek nie potrzebuję aż tyle. Zwłaszcza, że zwykle mam
otwarty więcej niż 1 puder. Mój odcień to 20 Transparent. W opakowaniu jest on
beżowy. Po nałożeniu na opaloną twarz wydaje się przez chwilę lekko zabielać,
ale ten efekt zaraz mija i ładnie dopasowuje się nawet do mojej karnacji. Tak
więc sądzę, że nikt nie powinien mieć z tym problemów:) Puder jest mięciutki,
jedwabisty i bardzo drobno zmielony. Niczym pudrowa chmurka!;) Największą zaletą
jest to, że po nałożeniu skóra nie wygląda sucho i ciężko (choć oczywiście
ważne żeby zadbać także o pielęgnację przed makijażem). Super współgra z pudrem
prasowanym, gdy chcę dodatkowo zmatowić cerę. Dobrze dogaduje się także z
podkładem. Nie rozjaśnia go ani nie przyciemnia. Zaraz po aplikacji uzyskujemy
mat. Natomiast po paru godzinach cera jest już bardziej satynowa, typowo
naturalna. Nie jest to więc puder matujący na mur-beton, ale bardzo dobra opcja
dla kobiet ceniących sobie naturalny wygląd skóry bez jej obciążenia i
wysuszenia. Nałożony oszczędnie nadaje się również pod oczy. Jeśli chcemy zapewnić skórze matowy wygląd na dłużej, niezbędne będą bibułki matujące.
Skład: Talc, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Aqua, Magnesium Stearate,
P-Anisic Acid, Euterpe Oleracea Fruit Oil, CI 77492, CI 77491, CI 77499, Aloe
Barbadensis Leaf Juice Powder.
AA Wings of Color Night Repair Lip Mask
Jak wiecie
bardzo lubię koreańskie całonocne maski do ust. Na polskim rynku nie ma jednak
zbyt wielu odpowiedników. Dlatego maska do ust AA Wings of Color z miejsca mnie
zainteresowała;) Maska została opakowana w ładną niebieską tubeczkę o
pojemności 10ml;) Posiada ona ścięty aplikator, który w teorii powinien być
wygodny. Muszę jednak przyznać, że tak nie jest. Często zdarza mi się wycisnąć
zbyt dużo. Być może dlatego, że maska ma nieco nietypową konsystencję. Jest to
coś w rodzaju białego kremu, ale takiego trochę rzadkiego, jakby rozwodnionego.
Muszę przyznać, że ta maska zupełnie nie przypomina mi tych koreańskich. Dużym
minusem jest to, że po nałożeniu zostawia ona po sobie widoczną białą warstwę
na ustach. Jest to co prawda produkt do ust na noc, ale inne maski mogłam z
powodzeniem nakładać również w ciągu dnia lub zaraz przed wyjściem, a tutaj nie
bardzo. Producent deklaruje, że biała warstwa szybko się wchłania, ale nie do
końca tak jest. Zajmuje to dobrych kilka minut. Przyznam, że wyjątkowo nie
lubię patrzeć na swoje rozbielone usta:D Nietypowe jak na maskę całonocną do
ust jest też to, że powoduje ona przejściowe uczucie ciepła i mrowienia. Tego
typu efekty wolę raczej w błyszczykach niż w maskach do ust. Plusem jest na
pewno zapach, który jest delikatny, lekko kremowy, prawie niewyczuwalny. Gdy
już biały nalot odejdzie w niepamięć, na ustach zostaje delikatny połysk. Po
nałożeniu grubszej warstwy maska zostaje na ustach aż do rana. Jeśli chodzi o
efekty to pomijając lekką uciążliwość w stosowaniu, jest całkiem nieźle. Maska
dobrze radzi sobie z nocną pielęgnacją ust. Skutecznie je regeneruje, wygładza
i nawilża.
AA Wings of Color Lip Push – Up Serum
Czas na
serum powiększające usta;) Tubka i pojemność są identyczne jak w przypadku maski,
lecz mamy tu do czynienia ze słodkim różem;) W dodatku zapach samego serum
przypomina mi właśnie pączka z różą;) Posiada także subtelnie słodki smak. Taki
słodziak z niego. Konsystencja jest tutaj zdecydowanie bardziej komfortowa (przypomina żel) i również aplikacja przebiega sprawniej. Produkt nie nadaje koloru, ale sprawia, że usta są
ślicznie nabłyszczone i wyglądają na bardziej jędrne. Szczególnych właściwości
powiększających nie zauważyłam. Jedynie takie jak przy każdym błyszczyku.
Niemniej bardzo polubiłam ten produkt. Bardzo dobrze nawilża, regeneruje i wygładza usta, przez co z powodzeniem zastępuje balsam do ust. Warto zwrócić na nie uwagę. W starciu z maską wygrywa właśnie to serum!
AA Wings of Color Hydro Fixer nawilżający
Bezalkoholowa
nawilżająca mgiełka do twarzy występuje w poręcznym 50ml opakowaniu, które
bardzo mi się podoba:) Posiada ona atomizer, który niestety niekiedy trochę
zbyt mocno dozuje produkt;) Zapach mgiełki jest przyjemny i delikatny. Taki
letni. Fixer całkiem ładnie utrwala i odświeża makijaż znosząc jego pudrowość.
Ale w moim odczuciu lepiej spisuje się jako nawilżająca baza pod makijaż:) Nie
pozostawia po sobie lepkiej warstwy.
AA Wings of Color tusz X-Treme Wear
Nie ma
makijażu bez tuszu:) W serii kosmetyków AA Wings of Color znajdziemy kilka
propozycji. Ja wypróbowałam wodoodporny pogrubiający tusz do rzęs, który dzięki
technologii TUBE zamyka każdą z rzęs w wodoodpornej tubce;) Tusz posiada
pojemność 10ml i dość standardowe czarne opakowanie.
Szczoteczka posiada dość
tradycyjny kształt, jest ona silikonowa i bardzo giętka. W moim przypadku
zapewnia on efekt wydłużenia oraz delikatnego pogrubienia. Zrobiłam zdjęcia,
ale wyszły mi dość kosmicznie, więc na dniach spróbuję wykonać je jeszcze raz. Ciekawostką
jest to, że mimo wodoodporności, tusz możemy zmyć ciepłą wodą. Ja za zwyczaj
zmywam go ciepłą wodą w połączeniu ze ściereczką do demakijażu. Trwa to jednak
niestety nieco dłużej niż w przypadku tuszu nie wodoodpornego. Co do trwałości
nie mam zastrzeżeń, ale przyznaję, że sama z siebie za zwyczaj używam tych nie
wodoodpornych, ponieważ nie mam problemów z ich trwałością ani też nie pływam
etc. Rzadko też się wzruszam na tyle żeby się rozmazać:D Test wodoodporności
polegał więc na pochlapaniu rzęs wodą;)
Znacie serię AA
Wings of Color? Polecacie jakieś kosmetyki tej marki?