sobota, 30 kwietnia 2016

Bielenda Professional – trzy produkty do pielęgnacji cery

Cześć Dziewczyny!

Pewnie już wspominałam, że cenię sobie profesjonalne produkty do pielęgnacji twarzy i ciała. Do makijażu zresztą też;) Jakiś czas temu miałam okazję wypróbować pielęgnacyjne trio Bielenda Professional przeznaczone dla cery mieszanej oraz tłustej, które można stosować w domowym zaciszu. Czy wszystkie produkty spełniły moje oczekiwania?


Bielenda Professional Antybakteryjny żel do demakijażu twarzy

Opis producenta

Przeznaczenie: cera mieszana, tłusta, ze skłonnością do zmian trądzikowych

Składniki aktywne: Anti-Acne Complex, D-panthenol

Działanie: skutecznie usuwa makijaż, delikatnie i dokładnie oczyszcza skórę, reguluje wydzielanie sebum, zapobiega powstawaniu zaskórników, nie powoduje podrażnień, nie wysusza skóry.

Moja opinia

Produkt otrzymujemy w bardzo wygodnej przezroczystej buteleczce wyposażonej w pompkę, która działa sprawnie aż do ostatniej kropli żelu;) Pojemność wynosi 190ml czyli trochę więcej niż standardowo. Zawartość należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Produkt ma zielonkawą barwę i żelową konsystencję, pieni się delikatnie. Jego zapach jest świeży i dość przyjemny lecz niestety ciężko mi go porównać do czegoś konkretnego. Po spłukaniu nie jest wyczuwalny na twarzy. Rzeczywiście żel oczyszcza bardzo dokładnie nie powodując przy tym wysuszenia ani nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Choć sam w sobie nie nawilża, potrzebny jest oczywiście jeszcze krem. Nie podrażnił mnie ani nie uczulił, nie spowodował również wysypu niedoskonałości. Moja siostra regularnie zmywała nim nawet tusz do rzęs. Mnie również parę razy się to zdarzyło. Uważam, że nie jest to może najlepszy pomysł, ale rzeczywiście powiek również mi nie podrażnił. Wystarczył na 1,5 miesiąca stosowania rano i wieczorem, ale tak wspominałam korzystała z niego również siostra. Obie byłyśmy z niego zadowolone więc prawdopodobne, że jeszcze kiedyś zamieszka w naszej łazience;) 

Bielenda Professional Łagodząca maseczka do twarzy z cynkiem


Opis producenta

Przeznaczenie: każdy rodzaj cery, szczególnie nadwrażliwa, skóra podrażniona po zabiegach kosmetycznych.

Składniki aktywne:

Cynk, Ekstrakt z aloesu, D-Panthenol, Olej kokosowy.

Działanie: likwiduje zaczerwienienia skóry, łagodzi i przynosi ukojenie podrażnionej skórze, niweluje swędzenie skóry po eksfoliacji.

Moja opinia

Maseczkę otrzymujemy w wygodnej 70g tubce z zamknięciem na zatrzask. Szata graficzna właściwie wszystkich trzech produktów jest prosta i w moim przypadku okazała się mało fotogeniczna;) Może też dlatego, że zdjęcia robiłam przy wyjątkowo mało sprzyjającej aurze. Opakowanie maski należy zużyć w ciągu 4 miesięcy od momentu otwarcia więc czasu jest niestety niewiele. Sama maska ma biała barwę i kremową, delikatnie zbitą konsystencję. Zapach jest słabo wyczuwalny, ale jeśli się wczuć to według mojego nosa jest to zapach maści cynkowej z dodatkiem soli;) Nie jest to więc wspaniały, relaksujący aromat, ale przynajmniej delikatny i niedrażniący. Po nałożeniu prawie go nie czuć. Maskę należy zaaplikować na 15-20 minut. Ja robię to oczywiście w wannie/pod prysznicem, a maskę spłukuję przykładając gałkę od prysznica do twarzy;) Schodzi wtedy bardzo elegancko. Jeśli natomiast zmywam nad umywalką, wtedy posiłkuję się dodatkowo gąbką Calypso. Maseczka w odróżnieniu od żelu i kremu przeznaczona jest do każdego rodzaju cery, również nadwrażliwej. Maska rzeczywiście działa na skórę kojąco, czy łagodzi swędzenie po eksfoliacji ciężko mi ocenić, ponieważ nie miałam tego typu problemów. W moim odczuciu maseczka jednocześnie delikatnie oczyszcza oraz nawilża pozostawiając cerę gładką i miękką. Po jej zmyciu inne produkty działają intensywniej oraz szybciej się wchłaniają.


Bielenda Professional 2w1 Aktywny krem sebo – regulujący o działaniu nawilżającym +20


Opis producenta

Przeznaczenie: cera mieszana, tłusta, ze skłonnością do zmian trądzikowych, cera sucha z niedoskonałościami.

Składniki aktywne: Anti-Acne & Shine Complex (Cynk PCA, Pochodna Kwasu salicylowego (LHA), Glukonolakton), Trehaloza, Kwas laktobionowy, Olej ryżowy.

Działanie: stanowi idealną bazę pod makijaż, zmniejsza widoczność porów, ogranicza wydzielanie sebum, długotrwale matuje, a jednocześnie nawilża skórę, delikatnie wygładza, eliminuje zaskórniki i zmiany trądzikowe.

Moja opinia

Krem otrzymujemy w wygodnym opakowaniu z pompką, a jego pojemność wynosi 50ml. Produkt posiada białą barwę i lekką kremowo-żelową konsystencję, dzięki której wchłania się naprawdę błyskawicznie do matu. Do tego nic się nie roluje nawet po nałożeniu znacznej ilości kosmetyku. Zapach jest delikatny, choć niezbyt porywający gdyż wyczuwam w nim nutę olejku z drzewa herbacianego, za którym niestety nie przepadam. Na szczęście woń ta po niedługim czasie odchodzi w zapomnienie, zwłaszcza gdy niemal od razu nakłada się makijaż. Przeznaczenie tego kremu jest nieco nietypowe gdyż dedykowany jest on cerom tłustym i mieszanym, ale także cerom suchym ze skłonnością do powstawania niedoskonałości. Moja cera jest mieszana i delikatna. Z moich osobistych obserwacji wynika, że krem przeznaczony do cery suchej o ile nie jest komedogenny ma szanse sprawdzić się również przy cerze typowo mieszanej.  Niestety w drugą stronę raczej to nie działa. Krem przeznaczony do cery tłustej i mieszanej w przypadku cery suchej będzie zwyczajnie zbyt lekki. Produkt można stosować zarówno na dzień jak i na noc. Początkowo stosowałam właśnie w ten sposób. Dość szybko jednak odkryłam, że o ile krem świetnie nadaje się na dzień, zwłaszcza pod makijaż to na noc jest już zbyt lekki. Po takim nieustannym stosowaniu zdarzało mi się odczuwać niedostatki nawilżenia więc ostatecznie na noc używałam bardziej odżywczego kremu, a ten pozostał kremem na dzień. Takie połączenie okazało się być dla mnie najlepsze. Uważam, że przy cerze suchej krem może nie dostarczyć odpowiedniego nawilżenia, przy cerze mieszanej dobrym wyjściem będzie stosowanie raz dziennie. Najlepiej na dzień gdyż stanowi dobrą bazę pod makijaż i zmniejsza przetłuszczanie się cery. Natomiast najlepiej powinien się sprawdzić przy cerze tłustej o ile nie jest akurat poddawana silnie wysuszającym kuracjom;) 


Krem był trochę zagadkowy, ale maseczkę i żel bardzo polubiłam:) Te i inne produkty można kupić TUTAJ


Znacie produkty Bielendy przeznaczone do profesjonalnej pielęgnacji domowej? Jakie macie z nimi doświadczenia? 


Czytaj dalej »

czwartek, 28 kwietnia 2016

Isana limitowana i nie tylko;)

Cześć Dziewczyny!

Moje uczucia względem marki Isana są delikatnie mówiąc zmienne;) Regularnie kupuję mydła w płynie. Natomiast z innymi produktami bywa u mnie raz lepiej raz gorzej. Choć przykładowo bardzo podobał mi się zapach serii zimowej;) Na wiosnę marka wypuściła parę nowości. Część z nich kupiłam, część dostałam i dziś chciałabym Wam o nich wszystkich pokrótce opowiedzieć. W większości będą to żele gdyż ich zużywam najwięcej na spółkę z siostrą.



Isana żel pod prysznic Lady Lemon & Mr. Mint

Żel mieści się w dużej butli o pojemności 500ml. Opakowanie ma niestety skłonności do wyginania się gdy produktu jest już mniej. Pojemnik dodatkowo zdobią niemieckie tekściki;) Sam żel ma żółtą barwę i delikatną, kremową konsystencję;) Żel przykuł moją uwagę ciekawą nazwą i nietypowym zapachem;) Zdaję sobie sprawę, że niektórzy ludzie odbierają takie zapachy jako nieco kibelkowe. Na mnie jednak zapach zrobił pozytywne wrażenie, jest orzeźwiający i świeży. Pewnie byłby najlepszym wyborem na upalne lato;) Mnie się on oczywiście kojarzy z drinkiem Mohito. Niestety dość szybko się ulatnia. Skład każdego z żeli Isany jest typowo drogeryjny, z SLS. Na szczęście u mnie tego typu składniki nie powodują nieprzyjemnych atrakcji więc nie zważam na to. Żel dobrze oczyszcza, mojej skóry nie podrażniał, ale też jej nie pielęgnował. Właściwości są więc takie standardowe, ale zapach przypadł mi do gustu. Myślę, że jak na tę cenę 5,99zł/500ml jest ok.


Isana żel pod prysznic Mademoiselle Raspberry oraz Isana balsam do ciała Mademoiselle Raspberry

Ten duet przybył do mnie w wiosennej paczce od drogerii. Żel pod względem właściwości nie różni się niczym od powyższego. Odróżnia go jedynie malinowy zapach, który jest całkiem przyjemny, słodko-kwaśny, odrobinę przypominający Mambę, ale również nietrwały. Miałam szansę go jednak wzmocnić używając balsamu z tej samej serii. 
Balsam umieszczony został w wygodnym przezroczystym pojemniku z pompką o pojemności 350ml. Pompka działała bez zarzutów do momentu aż zostało ok 1/5 opakowania. Wtedy musiałam już odkręcać opakowanie i wytrząsać zawartość;) Mimo pojemności nie był szczególnie wydajny, ale u mnie to normalne:) Balsam ma różową barwę oraz przyjemną, jogurtową konsystencję. Zapach jest ładny. Jak już wspomniałam wyżej przypomina mi malinową Mambę i jest taki słodko-kwaśny. Nie jest nadmiernie intensywny więc z powodzeniem mogłam go używać na całe ciało bez obaw o ból głowy;) Zapach czasem utrzymywał się nawet do rana, a czasem parę godzin. Nie wiem dokładnie od czego to zależało? Produkt przyjemnie się rozprowadza, choć trochę się marze. Wchłania się szybko. Przez parę godzin od aplikacji skóra była bardzo miękka i gładka oraz ładnie nawilżona. Natomiast nie jest to balsam o długotrwałym i intensywnym działaniu. Bardziej do codziennego stosowania gdyż z każdą godziną poziom nawilżenia maleje. Skład wydaje mi się nie najgorszy jak na produkt w cenie 9,99zł. O ile mnie pamięć nie myli balsam nie posiadał parafiny.  

Isana Joyful o zapachu czarnej jagody oraz Isana pomadka oliwkowa

Na żel Isana Joyful skusiłam się bezrefleksyjnie. Nie wiem co mnie podkusiło, ale zapach był sztuczny i nie przypadł mi go gustu. Na szczęście żel wystarczył na krótko więc nie musiałam się długo męczyć. Dodatkowo żel miał kremową konsystencję i taką jakby atramentową barwę, która niezbyt optymistycznie nastrajała mnie podczas mycia;) Skład również typowo drogeryjny. Cenowo wychodzi ciut drożej niż zwykłe żele Isany gdyż 4,99zł/200ml. Gdyby nie dziwny zapach to pewnie bym nie narzekała;)

Isana pomadka oliwkowa to z kolei znowu produkt, który znalazłam w paczce od drogerii. Jestem maniaczką pielęgnacji ust, ale jakoś nigdy nie miałam przekonania do pomadek Isany. Skoro jednak do mnie przybyła postanowiłam spróbować. Pomadka występuje w formie sztyftu i co ciekawe sztyft ten jest zielony. Moim zdaniem zbędny bajer gdyż do tego celu potrzebne były dodatkowe sztuczne barwniki. Pomadka obiektywnie oceniając pachnie dość przyjemnie. Jednak zapach irytował mnie gdy nakładałam ją na usta. Długo czułam ten zapach i miałam wrażenie, że go wręcz zjadam. Im dłużej trwał na ustach tym bardziej stawał się mydlany. Z tego powodu nie byłam w stanie używać regularnie i zużyć do końca. Pomadka zostawiała na ustach lekki połysk, a jej właściwości były przeciętne. Z większymi problemami sobie nie poradzi.


Isana rabarbarowe mydło w płynie

Mydła Isany kupuję regularnie przede wszystkim dlatego, że u mnie mydła zużywają się w tempie ekspresowym (średnio 1,5 tygodnia). Z tego powodu dobrze gdy mydło jest tanie. Gdy w marcu zobaczyłam nowe limitowane mydło Isana o zapachu Rabarbaru od razu wrzuciłam parę sztuk do koszyka. Mydło ma czerwoną barwę i lekko kremową konsystencję. Zapach przypadł mi do gustu. Przypomina rabarbar, choć nie do końca. Brakuje trochę więcej kwaśnych nut. Zapach jest wyczuwalny jeszcze przez jakiś czas po umyciu rąk, przy czym po jakimś czasie staje się mniej owocowy. W moim przypadku dobrze mył i nie wysuszał, a szata graficzna przypadła mi do gustu. Należy jednak pamiętać, że skład jest typowo drogeryjny i nie u każdego zda egzamin. Czytałam kiedyś wpis Terii, w którym o ile się nie mylę było napisane, że mydło powodowało świąd dłoni. U mnie nic takiego nie występowało, ale wierzę bo u każdego może być inaczej. 


Sięgacie czasem po produkty Isany czy nie bierzecie ich pod uwagę?

 

Czytaj dalej »

wtorek, 26 kwietnia 2016

Bielenda Expert Czystej Skóry kojący płyn micelarny

Cześć Dziewczyny!

Płyn micelarny zawsze uznawałam za kosmetyk, którego nie muszę mieć koniecznie, ponieważ oczy i tak zmywam płynem dwufazowym, a twarz mogę umyć żelem albo pianką;) Mimo tego dziwnym trafem prawie zawsze mam w użyciu jakiś płyn micelarny;) Na początku marca skusiłam się na zakup kojącego płynu micelarnego Bielenda Expert Czystej Skóry. Czy przypadł mi do gustu?


Opis producenta

Czysta cera to podstawa idealnej, codziennej pielęgnacji. Linia preparatów do oczyszczania i demakijażu twarzy, oczu i ust Ekspert Czystej Skóry, dzięki połączeniu kwasu hialuronowego, odżywczych olejków, miceli i substancji kojących oraz Technologii Aktywnych Mikro Bąbelków gwarantuje łatwy i ekspresowy demakijaż i oczyszczanie bez potrzeby mocnego pocierania oraz użycia wody. Delikatnie, ale skutecznie oczyszcza i odświeża skórę, błyskawicznie usuwa makijaż i pozostałe zabrudzenia, nie roznosząc ich po twarzy. Tonizuje, koi, łagodzi podrażnienia, przynosi ulgę skórze wrażliwej, zapewnia jej miękkość i uczucie komfortu. Wysoka skuteczność oczyszczania wynika z zastosowania Miceli, które wychwytują i usuwają makijaż i inne zabrudzenia. Kwas Hialuronowy wzbogacony o Kompleks Ultra Regenerujący gwarantuje głębokie nawilżenie, dzięki czemu skóra jest chroniona przed utratą jędrności i elastyczności już w fazie oczyszczania.
Moja opinia

Opakowanie

Jest przezroczyste i przyjemne dla oka. Zawiera aż 400ml płynu. Ja nie jestem zwolenniczką tak dużych pojemności dlatego płyn kupiłam z siostrą na pół. Butelka posiada zamknięcie na zatrzask. Otwiera się bez problemów, ale przy zamykaniu trzeba trochę mocniej przycisnąć żeby domknąć do końca. Butelka posiada też dość duży otwór przez który można włożyć praktycznie cały patyczek kosmetyczny.
Konsystencja i zapach

Konsystencja wodna bo jakżeby inaczej;) Płyn posiada różową barwę, to trochę zbędny dodatek, ale powiedzmy, że przyjemnie się na niego patrzy. Produkt jest bezzapachowy za co z radością go pochwalę;) Kolorystycznie było mi bliżej do niebieskiej wersji nawilżającej, ale wybrałam różową właśnie ze względu na brak zapachu.
Działanie

Może Was to zdziwi, ale nie rozumiem fenomenu płynu micelarnego Biodermy (mimo, że markę bardzo lubię). U mnie nie robił nic szczególnego i niejednokrotnie był gorszy niż drogeryjne płyny micelarne typu Garnier, Lirene czy nawet Nivea. Z tego powodu nie zamierzałam przepłacać i ze spokojem postawiłam na płyn Bielendy;) 

Nigdy nie zmywam oczu płynem micelarnym, ponieważ od tego mam dwufazę, ale do zmywania oczu używała go moja siostra i orzekła, że jak najbardziej można to uczynić;) Do czego więc ja zwykłam używać płynów micelarnych? Przede wszystkim do demakijażu twarzy. Na tym polu Bielenda radzi sobie bez przeszkód, choć od razu dodam, że nie używam ciężkich płynnych fluidów. Zmywałam więc głównie puder, róż, rozświetlacz czy też bronzer. Dodam też, że nie jestem z tych osób, które boją się wody i myją się wyłącznie płynami micelarnymi;) Podczas demakijażu używam również żelu lub pianki tudzież olejku. Płynu używałam też do… „patyczkowania powiek” (już słyszę chichot:D). Cóż to oznacza? Ano, Ewelina gdy maluje rzęsy za każdym razem ubrudzi sobie solidnie tuszem górną i dolną powiekę więc czymś trzeba to skorygować;) Płyn dwufazowy to w tym przypadku średni pomysł więc najlepiej użyć płynu micelarnego i patyczka kosmetycznego. Parę ruchów i problem z głowy. Na opakowaniu wyczytałam również, że płyn tonizuje więc używałam go także jako toniku. Ładnie odświeżał i koił cerę. Wyczytałam również, że płyn nawilża i pielęgnuje jak mleczko. Co do tego nie mogę się zgodzić, ale osobiście tego nie wymagałam. Mleczek i tak nie lubię, a od nawilżania mam kremy i sera. Mimo wszystko nie mam zastrzeżeń. Sprawdził się na tych polach na jakich oczekiwałam;) Wolałabym jednak opakowanie 200-250ml. Choć z drugiej strony to duże opakowanie kupione z siostrą na pół wystarczyło na miesiąc stosowania w roli płynu i toniku więc wcale nie aż tak długo.


Koszt produktu w cenie regularnej wynosi 16,99zł, a w promocji nawet 9,99zł. O płynie przeczytacie również na portalu Idealna.


Znacie płyny micelarne z serii Expert Czystej Skóry? Wolicie słynną Biodermę czy tak jak ja coś innego? 

Czytaj dalej »