poniedziałek, 30 września 2019

Sierpniowo-wrześniowa drogeria!

Nie wyrobiłam się czasowo z publikacją sierpniowych nowości, więc mamy sierpień i wrzesień 2w1;) Bez zbędnego przedłużania zapraszam na mały przegląd;)



W sierpniu dotarły do mnie 3 maski NUXE INSTA – MASQUE oraz Baza pod makijaż, która rozszerzyła serię Creme Prodigieuse Boost.

Dotarł też do mnie puder Sin Skin oraz drugi, ciemniejszy podkład Janda, o którym pisałam TUTAJ

Moją kosmetyczkę zasiliła również spora ilość maseczek w płachcie Dr. Mola, Frudia i Missha, które dostępne były w Rossmannie

Z kosmetyków koreańskich trafił do mnie znany mi już duet Innisfree, krem Kinvane i esencja Missha

Przyleciał też do mnie szampon w kostce Biovene Barcelona, który również dostępny był w Rossmannie. Mam względem niego mieszane uczucia. Z jednej strony fajna forma dla odmiany, która jest całkiem normalna w użyciu. Ale z drugiej strony, na co dzień wolę tradycyjne szampony. Poza tym przy dłuższym stosowaniu miałam wrażenie, że moje włosy szybciej się przetłuszczają.  

Z Oriflame dotarło do mnie kilka wybranych produktów, m.in. duet Love Nature Fruit Infusion, woda Giordani Gold White Original, woda kolońska Sensity Sun Sparkle, kredka do powiek Giordani Gold i olejek Eleo Night Elixir inspirowany chyba olejkiem Kerastase;) 


Na początku września niespodziewanie dotarł do mnie nowy tusz Oriflame Tremendous Big Volume z naprawdę ogromną szczoteczką, a także kilka drobiazgów, które sama wybrałam. Pęseta Giordani Gold, opaska do upinania koka, grzebień, The One BB Lip Balm i pianka pod prysznic Feel Good Be Happy. Moje wynurzenia na temat akcesoriów znajdziecie TUTAJ.
Kontynuując wątek Oriflame, potem jeszcze dotarła do mnie niespodzianka z nowym zapachem Magnetista. Dwa słówka wspomniałam o nim na Insta.


Premierowo miałam też okazję zapoznać się z najnowszą nowością Miya Cosmetics, czyli myBEAUTYgel:) Obok zaś produkty, które już znałam wcześniej - myBEAUTYessence i myWONDERbalm I Love Me;) Pierwsze wrażenia na temat żelu i mały bonus były już na blogu - KLIK.

Teraz moje sierpniowe zakupy;) Przeglądając nowości u Ingi, wypatrzyłam micelarne pianki do mycia Pinio, które z powodzeniem można użyć jako mydła do rąk;) Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, bo omijam Biedronkę szerokim łukiem;) Chodzę tam chyba tylko wtedy gdy coś u kogoś wypatrzę i zapragnę to mieć:P Oczywiście były ukryte za jakąś płachtą, ale jakoś je zdemaskowałam (wkurzyłabym się gdybym przyszła na marne;)). U Justyny na Insta zobaczyłam jakieś „koreany” i stwierdziłam – a kup se:P Tutaj już był wyższy stopień wtajemniczenia. Albowiem naprawdę ledwo znalazłam te wynalazki obok jakiegoś jedzenia. Poziom irytacji niebezpiecznie wzrastał i z tego wszystkiego już mi się odechciało, ale kupiłam dla zasady (no bo skoro tak dzielnie szukałam…) Oczyszczający żel do mycia twarzy Korean Energy firmy Marion i podarowałam siostrze. 

Kupiłam pianki z Biedronki, ale tak w głębi serca chciałam mieć te z Lidla, czyli pianki do mycia rąk Cien Kids;) Dlatego gdy wybrałam się do galerii, postanowiłam wstąpić też do Lidla. Wybrałam wersję Sensitive, Bubble Gum i Cola. Dorzuciłam też jeden z moich ulubionych kremów do rąk, czyli Cien Food For Skin. Na zdjęciu są jeszcze dwie rumiankowe pomadki Alterra (panie wyśmiały moje zamówienie:D) i Soraya Plante Łagodząca pianka do higieny intymnej. Fundnęłam sobie także suchy szampon Biovene Barcelona w formie bibułek, ponieważ zaintrygowała mnie ta bibułkowa forma;) Jest to taki produkt ni przypiął ni przyłatał. Niby innowacja, bo w bibułkach, ale na moich włosach bibułki pozostawiają siną poświatę i mają tendencję do rozrywania się (chociaż przyznaję, że ja jestem brutal:P). W dodatku wymagałabym, że jedna bibułka wystarczy na odświeżenie całych włosów, a tu figa. Trochę odświeży grzywkę i tyle, ale i tak nie jest to taki efekt jak po myciu włosów. Wydaje mi się też, że takie „tarcie papierkiem” nie jest zbyt zdrowe dla włosów. Choć oczywiście raz na jakiś czas obleci. No szału nie ma. 

Miałam nie korzystać z promocji w Rossmannie 2+2, ale uświadomiłam sobie, że obejmuje balsamy, a dobry balsam zawsze sobie wesoło zużyję. Wypatrzyłam u Ingi AA Hydro Sorbet Hydro Balsam Chok Chok i przypomniało mi się, że w sumie miałam go kupić, więc okazja w sam raz:P Żebym miała komplecik dorzuciłam jeszcze AA Hydro Sorbet żel aloesowy. Spoza parafii jest natomiast BeBio Naturalny balsam do ciała bambus i trawa cytrynowa. Wiem, że wiele osób nie przepada za Ewą Chodakowską, ale mnie jest ona całkowicie obojętna. Nigdy nawet nie oglądałam jej ćwiczeń, bo chudnąć nie potrzebuję:P Pozostaje tylko mieć nadzieję, że balsam będzie lepszy niż sygnowane przez nią batoniki. Nie poczęstowałabym nimi nawet wroga;) Żeby życie miało smaczek, jako 4 produkt kupiłam maskę Gliss Kur Bio-Tech Restore

Jeśli chodzi o moje zakupy wrześniowe to nic szczególnego nie potrzebowałam na już, więc prawie nic nie kupiłam. W Rossmannie wrzuciłam tylko standardowy zestaw, czyli znowu pomadki Alterra i bibułki matujące Wibo na zasadzie przyda się. Chciałam też odżywkę do rzęs 4 Long Lashes Oceanic (smaruję nią brwi), ale tym razem promocja jej nie obejmowała. Zamówiłam więc w aptece z odbiorem osobistym i też miałam fajną cenę (41,99zł). 


I to chyba tyle jeśli chodzi o moje sierpniowo-wrześniowe nowości kosmetyczne;)
Czytaj dalej »

piątek, 27 września 2019

MIYA myBEAUTYgel pielęgnujący żel do mycia i oczyszczania twarzy - NOWOŚĆ!

MIYA myBEAUTYgel to jedna z najciekawszych premier kosmetycznych ostatnich tygodni! Marka Miya Cosmetics doskonale zdaje sobie sprawę, że to właśnie prawidłowe oczyszczanie twarzy jest kluczowe dla utrzymania pięknej i zdrowej cery. Dlatego wprowadzenie nowego produktu, jakim jest pielęgnujący żel do mycia i oczyszczania było już tylko kwestią czasu:) Sama nie zwlekałam z wypróbowaniem ani chwili i dziś pora na moje pierwsze wrażenia;)
Miya My Beauty Gel


MIYA myBEAUTYgel


Miya My Beauty Gel pielęgnujący żel do mycia i oczyszczania recenzja

Jest to naturalny żel do twarzy, który ma za zadanie oczyścić naszą skórę z nadmiaru sebum, codziennych zanieczyszczeń oraz pozostałości makijażu. Żel jest szybki w użyciu, skuteczny i delikatny, dzięki czemu idealnie nadaje się do codziennego stosowania. Nie tylko oczyszcza, ale także lekko tonizuje i pielęgnuje skórę, nie naruszając przy tym jej naturalnego pH.

MIYA My Beauty Gel – skład


Miya My Beauty Gel opinie

Jak przystało na markę Miya Cosmetics, skład żelu do oczyszczania twarzy pozbawiony został zbędnych substancji. Nie znajdziemy w nim silikonów, parafiny, PEG-ów, olejów mineralnych i parabenów. Zamiast tego mamy tutaj ekstrakt z truskawki, który oczyszcza, nawilża i regeneruje skórę. Ekstrakt z maliny, który wykazuje działanie odświeżające, kojące podrażnienia oraz tonizujące. Ekstrakt z jeżyny rozjaśnia i dodaje energii skórze. Natomiast kwas mlekowy oczyszcza i wzmacnia barierę ochronną skóry. Miya myBEAUTYgel to aż 98,6% składników pochodzenia naturalnego. Oczywiście jest to również kosmetyk wegański i nietestowany na zwierzętach.


INCI: Aqua (Water)*, Betaine*, Glycerin*, Cocamidopropyl Betaine, Xanthan gum*, Fragaria Ananassa (Strawberry) Fruit Extract*, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract*, Rubus Fruticosus (Blackberry) Fruit Extract*, Polyglyceryl-4 Laurate/Sebacate*, Polyglyceryl-6 Caprylate/Caprate*, Inulin*, Sodium Chloride, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Lactic Acid*, Parfum (Fragrance), Linalool.


*składnik pochodzenia naturalnego


MIYA myBEAUTYgel – dla kogo? 

 
Miya My Beauty Gel gdzie kupić

Żel przeznaczony jest do każdego typu cery, w tym również wrażliwej. Został przebadany dermatologicznie i okulistycznie. Nie ma przeciwwskazań do stosowania przez kobiety w ciąży i w trakcie karmienia piersią.

MIYA myBEAUTYgel – moje wrażenia!


Oczyszczający żel Miya został zamknięty w plastikowej butelce o pojemności 140ml. Opakowanie zostało wyposażone w wygodną pompkę, która nie ma skłonności do zacinania się. Choć czasem zdarza mi się wycisnąć nieco więcej produktu niż byłoby to konieczne. Etykieta jest czytelna i miła dla oka, jak na kosmetyki Miya przystało. Sam żel jest przezroczysty i dość rzadki, ale nie spływa z twarzy. Dużym atutem żelu jest jego obłędny zapach, który określiłabym, jako bardzo kobiecy, kwiatowo-owocowy. Jest on ładnie wyważony, ponieważ nie należy do tych mocnych i długotrwałych. Nie dominuje nad zapachami innych kosmetyków nakładanych po nim. 

Miya My Beauty Gel konsystencja

Tym, co najbardziej mnie zaskoczyło w pielęgnacyjnym żelu do mycia i oczyszczania twarzy marki Miya, jest to jak różnie się zachowuje zależnie od sposobu aplikacji:) Nałożony na mocno zwilżoną twarz w ogóle się nie pieni. Z kolei zaaplikowany na suchą lub tylko bardzo delikatnie zwilżoną twarz albo np. w połączeniu jedynie z wilgotnymi opuszkami palców, pieni się naprawdę intensywnie! Taka ciekawostka z zakamarków mojej łazienki;) To czy żel pieni się mocno czy słabo nie jest jednak dla mnie kluczowe. Ważne żeby produkt dobrze oczyszczał skórę i jednocześnie jej nie podrażniał. 


Żel możemy zastosować zarówno w pielęgnacji wieczornej jak i porannej. Będzie on również świetny dla fanek 2-etapowego oczyszczania, jak również olejku mySUPERskin. Jest on bowiem idealny, jako produkt do drugiego etapu oczyszczania, czyli w roli kosmetyku na bazie wody. Sprawnie radzi sobie z domyciem olejku oraz ewentualnych resztek makijażu. Możemy nim oczyścić nie tylko twarz, ale także oczy i usta. Ja do demakijażu oczu wykorzystuję specjalną ściereczkę, ale podjęłam wyzwanie i sprawdziłam czy żel nie wypali mi oczu;) Trzeba przyznać, że żel jest bardzo łagodny i nie szczypie w oczy. A mam bardzo wrażliwe i skłonne do łzawienia oczy. W dodatku jestem straszną panikarą jeśli chodzi o bezpieczną „oczu kąpiel”:D


Żel bardzo dobrze wypada również, jako produkt do porannego mycia twarzy. Szybko i skutecznie oczyszcza cerę z nadmiaru sebum oraz wszelkich zanieczyszczeń, które przylgnęły do niej w trakcie nocnego spoczynku;) Oczyszcza delikatnie, ale nie wysusza i nie podrażnia cery. Po użyciu twarz jest miękka, gładka i odświeżona. Idealnie przygotowana na dalszą pielęgnację i trudy dnia codziennego;)

Kompletna pielęgnacja twarzy z MIYA Cosmetics


Miya Cosmetics plan pielęgnacji twarzy

Skoro już jesteśmy przy kolejnych krokach w pielęgnacji twarzy… Pamiętacie początki marki Miya w 2016 roku? W ofercie były jedynie 4 uniwersalne kremy myWONDERbalm, a same założycielki, jak ostatnio wyczytałam - pracowały z kawiarni!:) 
Miya esencja i krem I Love Me opinie

Po paru latach intensywnego rozwoju i testowania różnych rozwiązań mających na celu sprostanie oczekiwaniom współczesnych kobiet, mamy już niemal pełen arsenał kosmetyków do pielęgnacji twarzy. Żel, olejek, serum, maseczki, a nawet esencje i peeling. Jest to już całkiem sensowna baza do skomponowania kompletnego codziennego planu pielęgnacyjnego w oparciu o potrzeby cery oraz indywidualne preferencje dotyczące rodzaju produktu lub zapachu:) Sama miałam przyjemność poznać każdy kosmetyk tej młodej polskiej marki i przyznaję, że żaden mnie nie zawiódł. My Beauty Gel bardzo ładnie współgra chociażby z esencją myBEAUTYessence Flower BeautyPower i kremem myWONDERbalm I Love Me nie tylko pod względem działania, ale i kolorystycznie;)

Jak używać MIYA myBEAUTYessence Flower BeautyPower?


Miya esencja jak używać

Esencję aplikujemy na oczyszczoną skórę. Jest ona kosmetykiem wielofunkcyjnym. Można ją stosować pod krem, pod serum lub olejek, jako nawilżającą bazę pod makijaż lub do odświeżenia w ciągu dnia. Jeśli cenimy sobie ultra-lekkie konsystencje, możemy spróbować używać zamiast kremu lub serum. Sama lubię łączyć różne produkty (np. esencję i krem) i właśnie wtedy osiągam najlepsze rezultaty. Pielęgnacja warstwowa ma moc! Dlatego nie stosuję jej solo. Chyba, że pod myBBcream, który z powodzeniem może zastąpić krem:) Najczęściej jednak spryskuję nią twarz po oczyszczeniu żelem i jednocześnie przed nałożeniem kremu. Uwielbiam ten dodatkowy etap w pielęgnacji, jakim jest esencja! Od dłuższego czasu wręcz nie wyobrażam sobie nałożenia kremu bez uprzedniego potraktowania skóry jakąś typowo wodnistą formułą:) Esencja szybko się wchłania (po spryskaniu twarzy lekko wklepujemy ją opuszkami palców). Nie lepi się i nie pozostawia po sobie tłustej warstwy. Dzięki niej krem wnika w skórę jeszcze szybciej. Jest bardzo delikatna, koi drobne podrażnienia, zmiękcza, wstępnie nawilża i rozświetla cerę. To świetne uzupełnienie codziennej pielęgnacji. Bonusowo zdradzę, że lubię jej też używać do wzbogacania maseczek na bazie glinek oraz jako bazę pod olej podczas olejowania włosów.

A na deser… MIYA myWONDERbalm I Love Me!


MIYA my wonder balm I Love Me

Wisienką na torcie jest dla mnie zawsze krem, bo jak już wspomniałam lubię domknąć esencję nieco bardziej odżywczym produktem;) W ramach różowej siły pielęgnacji postawiłam na różany myWONDERbalm I Love Me, który podobnie jak esencja znany mi był już wcześniej:) 


Jest to krem, który świetnie sprawdzi się na obecną jakże kapryśną jesienną porę:) Posiada przyjemną kremową konsystencję, która w przypadku mojej mieszanej i delikatnej cery szybko się wchłania nie pozostawiając po sobie tłustej warstwy. Z powodzeniem można go stosować pod makijaż. Krem I Love Me bardzo dobrze odżywia, nawilża, wygładza i naturalnie rozświetla cerę, bez efektu przetłuszczenia tudzież ciężkości. Zdradzę Wam, że uwielbiam go stosować również, jako maskę do rąk w połączeniu z bawełnianymi rękawiczkami. Taki kompres działa cuda:)

Zarówno krem jak i esencja posiadają różane zapachy o średnim stopniu intensywności, ale dużej długotrwałości. Na twarzy są dla mnie wyczuwalne nawet do kilku godzin po aplikacji. Na szczęście oba zapachy należą do tych naturalnych i miłych dla nosa. Nie wiem czy też tego doświadczyliście, ale mi wiele różanych kosmetyków pachnie cierpko i syntetycznie. W ogóle niepodobnie do róży, wręcz wyczuwam w nich takie „skórzane” nuty. Tutaj tego problemu nie ma. Jest ładnie i dziewczęco;) 
Kosmetyki Miya blog, opinie

Jestem bardzo zadowolona zarówno z nowości jak i ze „starych” dobrych produktów Miya, które miałam okazję gościć w swojej łazience ponownie. Liczę, że jeszcze kiedyś w ofercie pojawi się balsam do ust i kosmetyki pod prysznic:) 
MIYA myBEAUTYgel czy warto

MIYA myBEAUTYgel dostępny jest wyłącznie online na miyacosmetics.com. Pozostałe produkty znajdziecie również w wielu innych sklepach, m.in. w Hebe, Super-Pharm, Pigmencie, Kontigo i w wybranych Rossmannach. 


Znacie już nowość MIYA myBEAUTYgel? Lubicie takie pielęgnujące żele do mycia twarzy?
Czytaj dalej »

wtorek, 24 września 2019

Oriflame urodowe akcesoria – opaska do upinania koka, grzebień, pęseta i zalotka!!

Jak zapewne każdy zauważył – lubuję się w tych bardziej lub mniej użytecznych urodowych gadżetach i akcesoriach;) Jedne wykorzystuję na co dzień, inne okazyjnie, ale często ciekawość zwycięża:) Dziś o paru akcesoriach, które wypatrzyłam w katalogu Oriflame.

Oriflame pęseta, zalotka, opaska, grzebień

Oriflame Giordani Gold pęseta


Oriflame Giordani Gold pęseta

Swoją ulubioną pęsetę ukradłam mamie i tak sobie żyje w dobrym stanie po dziś dzień. Bardzo ją lubię, ale ciężko mi nią usunąć te najdrobniejsze włoski, więc gdy coś nowego wpadnie w moje ręce to zawsze testuję. Udało mi się trafić na parę precyzyjnych pęset, ale większość z nich nie wiedzieć czemu powodowała u mnie krwawienie w miejscu wyrwanego włoska i tym samym późniejszą rankę oraz miejscowe podrażnienie;) Także albo jestem brutal, albo było z nimi coś nie tak (wiem, wzruszające:P). Pęseta Oriflame Giordani Gold ma piękny złoty kolor i na szczęście nie udało jej się jeszcze mnie zranić (a wrażliwa ze mnie dziewczyna nawet jeśli Skorpion;)). Całkiem nieźle radzi sobie nawet z drobnymi włoskami. Choć oczywiście nie zawsze uda mi się wszystko idealnie wyrwać. Produkt sam w sobie jest dobrej jakości, jak na serię Giordani Gold przystało.


Zobacz też: Jak zapuścić brwi?


Oriflame Giordani Gold zalotka


Oriflame Giordani Gold zalotka
Oriflame zalotka blog


Bardzo ładna i starannie wykonana jest również zalotka Oriflame Giordani Gold. Jest wygodna i komfortowa w użyciu, ale u mnie niestety wiele nie zwojowała. Nie wiem jednak czyja to wina – moja czy zalotki? To już chyba 4 zalotka, którą przetestowałam w moim życiu i po żadnej efekt mnie nie powalił. Może moje rzęsy nie są podatne na tego typu narzędzia. One są naturalnie lekko podkręcone, więc być może, dlatego ciężko dostrzec mi ten zachwycający efekt. Dajcie znać czy też tak macie;)


Oriflame opaska do upinania koka


Oriflame opaska do upinania koka
Oriflame opaska do upinania koka opinie

Urodzeni w latach 80/90’ pewnie będą kojarzyć Telezakupy Mango i te różne kuszące gadżety:D Pamiętam, że była tam taka właśnie opaska do upinania koka za miliony monet:D Byłam jednak jeszcze wtedy bąbelkiem bez pieniędzy, więc nie mogłam sobie pozwolić na takie ustrojstwo;) A rodzina zdawała sobie sprawę, że 200zł za kawałek materiału to nie jest najlepsza inwestycja (zniszczyli dziecięce marzenia:D). Dlatego moja pomysłowa mama skonstruowała mi podobny bajer!;) A po latach co ja paczę? Bardzo podobna rzecz w Oriflame za jedyne 12,99zł;) No i pięknie! To jest hit! Sama opaska ma postać dość miękkiej gąbeczki z otworem i czymś w rodzaju sztywnego druta ukrytego wewnątrz. Ta sztywność mnie trochę irytuje podczas zakładania, ale w przeciwnym razie fryzura by się nie trzymała. Taka prosta rzecz, a tyle radości! Fajny sposób na szybkie urozmaicenie fryzurki:) 


Oriflame grzebień drewniany



Nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś użyję grzebienia;) Wiecie… trauma z dzieciństwa;) Ale los bywa przewrotny i któregoś razu zaczął mnie kusić ten grzebień. Dobry rok się zastanawiałam;) No bo jak to? Grzebień chcesz wypróbować? Żarty sobie robisz?:D Ale w końcu stanęło na ostatecznym – tak, chcę i oto jest! Trochę się oszukałam, bo moja wizja była taka żeby używać go na mokro, tj. umyć włosy, nałożyć maskę i przeczesać nim kudełki jak te panie w reklamach;) Na opakowaniu jest jednak informacja głosząca, że w celu przedłużenia trwałości grzebienia zaleca się go używać na włosach osuszonych ręcznikiem. Lepiej unikać długiego kontaktu grzebienia z wodą oraz kosmetyków bez spłukiwania;) No po bożemu! Ja postanowiłam jednak zaryzykować. Po prostu dokładnie osuszam grzebień po użyciu. Suche włosy też fajnie rozczesuje, chociaż wtedy troszkę ciągnie gdy napotka na drobne kołtunki;) 





Używacie tego typu akcesoriów?
Czytaj dalej »

sobota, 21 września 2019

Kinvane PDRN Cica Balm - Centella Asiatica po raz kolejny!

Kinvane to koreańska marka kosmetyczna, o której dowiedziałam się całkiem niedawno. Początkowo przejrzałam produkty tej firmy i nic szczególnie mnie nie zainteresowało. Wkrótce jednak w luźnej rozmowie dowiedziałam się od ekipy Jolse, że oni sami mieli okazję testować te kosmetyki jeszcze przed oficjalnym wejściem do sprzedaży i szczególnie polecają Kinvane PDRN Cica Balm. Przyznam, że nie byłam do końca przekonana, ale pomyślałam sobie, że z pewnością wypróbowali dużo więcej koreańskich kosmetyków niż ja i chyba można zaufać tej rekomendacji:) Choć oczywiście miałam też w głowie myśl, że to co się sprawdza u kogoś, niekoniecznie może zachwycić także mnie:) A to inny klimat, a to inne potrzeby. Sami wiecie;) Jednak przez ostatnich kilka miesięcy wypróbowałam sporo kosmetyków z Centella Asiatica i stwierdziłam, że sprawdzę również ten;) Czy warto było szaleć tak?;)

Kinvane PDRN Cica Balm

Kinvane PDRN Cica Balm


Kinvane PDRN Cica Balm recenzja

Balsam do twarzy Kinvane ma za zadanie łagodzić, odżywiać oraz regenerować. PDRN (Polydeoxyribonucleotide) wspomaga naprawę uszkodzonej skóry oraz ją wygładza. Beta-glukan, kwas hialuronowy, wyciąg z Centella Asiatica i madekasozyd utrzymują odpowiednią wilgotność skóry.
Kinvane PDRN Cica Balm blog

Krem otrzymujemy w kartonowym opakowaniu, wewnątrz którego mieści się biała tubka o pojemności 50ml. Tubka jest całkiem zwyczajna i jedyne co ją wyróżnia na tle innych kremów to tylna etykieta stylizowana na receptę;) Wystawił ją Dr. Kinvane;) Szkoda, że jeszcze nie napisał jak żyć:D Aczkolwiek zawsze to jakieś urozmaicenie. Mnie się nawet podoba taki pomysł na opakowanie;) Tubka nie ma tendencji do wyginania się, więc dłuższy czas prezentuje się ładnie (ja często napinam tubkę do zdjęcia, nie pytajcie;)). Z kremem Dr. Jart+ długo było podobnie, ale na koniec powyginałam go we wszystkie strony tak, że patrzenie na niego aż bolało:D 
Kinvane blog

Producent podaje, że PDRN Cica Balm posiada konsystencję galaretki, ale galaretka kojarzy mi się jednak z czymś nieco innym i chyba niekoniecznie tak bym ją określiła. Dla mnie to coś pomiędzy kremem, a żelem. Zapach jest z tych nie naprzykrzających się, ponieważ dla mnie jest wyczuwalny jedynie w momencie wyciśnięcia z tubki i bezpośredniego powąchania;) Podczas aplikacji już zanika. Jest bardzo łagodny, więc przywodzi na myśl znane dermokosmetyki. Jeśli np. dam pod niego esencję Miya, która charakteryzuje się długotrwałym aromatem, to jej zapach całkowicie dominuje nad wonią tego kremu.
Kinvane PDRN Cica Balm konsystencja

Krem Kinvane jest odpowiedni do każdego typu cery i polecany do codziennego stosowania na noc. Posiada on lekką konsystencję, ale w moim przypadku bezpośrednio po aplikacji pozostawia po sobie nieco lepką warstwę. Mam na to jednak prosty sposób – przyciskam twarz dłońmi i uczucie lepkości szybko mija. Na pewno nie jest tak żeby przykleić się do poduszki. Choć tego właściwie nie powinnam oceniać, gdyż nigdy nie idę spać bezpośrednio po posmarowaniu się kremem. Zawsze coś tam jeszcze robię. Mimo, że to krem polecany na noc, sprawdziłam również czy nadaje się pod makijaż i moim zdaniem dobrze wchłonięty jak najbardziej. Jeśli chodzi o działanie to muszę szczerze przyznać, że działa i to szybko. W mig poradził sobie z moją podrażnioną od ściereczki do demakijażu oczu skórą. Któregoś dnia, bowiem zdecydowanie przesadziłam z tarciem i pojawiły się u mnie takie szorstkie miejsca w okolicach nosa. Czasami po takich niefortunnych zdarzeniach nie mogłam doprowadzić skóry do porządku przez kilka dni, a tu już 2 dni później była w pełni zregenerowana. Poza takim podrażnieniem mechanicznym, innych podrażnień i zaczerwienienia nie miałam, więc się nie wypowiem. Mogę jednak powiedzieć, że balsam bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Świetnie nawilża, wygładza i odżywia skórę, a przy tym jej nie przetłuszcza (błyszczy się jedynie do kilku minut od nałożenia). Trochę nawet śmiałam się z siebie, bo szykowałam już miejsce w koreańskich ulubieńcach roku dla Cicapair Dr. Jart+, a teraz nie jestem pewna, bo i ten działa bardzo fajnie. Rano twarz jest taka milutka. Trzeba się mocno opanować żeby nie poddać się zbyt długiemu głaskaniu twarzy;) Nie zużyłam całego, ponieważ resztę postanowiłam zachować na bardziej kryzysowe, zimowe miesiące:)


Słyszeliście już o kosmetykach Kinvane?
Czytaj dalej »

środa, 18 września 2019

Vita Liberata peeling i balsam do ciała!

Marka Vita Liberata specjalizuje się w tworzeniu wysokiej jakości kosmetyków brązujących, ale nie każdy wie, że w ich ofercie można również znaleźć preparaty do pielęgnacji ciała, takie jak balsam i peeling:) Swój duet zużyłam jeszcze w maju, co jest wystarczającym dowodem na to jak ten czas szybko płynie! Ale wszystko jest pod kontrolą i dziś parę słów na temat tych produktów:)


Vita Liberata Super Fine Skin Polish Moisturizing Exfoliator


Vita Liberata Super Fine Skin Polish Moisturizing Exfoliator

Nawilżający peeling do ciała jest kosmetykiem polecanym do codziennego stosowania. Ma on za zadanie delikatnie złuszczać naskórek oraz nawilżać skórę. W składzie znajdziemy przeciwzapalny wosk pszczeli oraz słodkie migdały, które wpływają na poprawę odżywienia i elastyczności skóry. Za proces złuszczania odpowiadają orzechy oraz żurawina. Zaleca się stosowanie peelingu również przed użyciem kosmetyków samoopalających. 
Vita Liberata peeling do ciała opinie

Peeling do ciała Vita Liberata mieści się w smukłej 175ml tubce, czyli nieco mniejszej niż standardowo;) Ciekawostką jest to, iż jest on bezzapachowy. O ile bardzo lubię balsamy bezzapachowe to taki peeling miałam chyba pierwszy raz:) W przypadku peelingu przydałoby się trochę zapachu, ale plus jest taki, że dzięki temu produkt jest delikatniejszy i mamy mniejsze szanse na wywołanie uczulenia. Może to być więc szczególnie dobra opcja dla alergików. Sam scrub posiada jasną barwę z widocznymi mniejszymi i większymi drobinkami łupinek z orzechów oraz żurawiny. Jest on bardzo delikatny i komfortowy w użyciu, a jednocześnie skutecznie złuszcza ciało pozostawiając je miękkie i gładkie. Bywał on dla mnie również przydatny, gdy zdarzało mi się użyć pianki samoopalającej.

Vita Liberata Moisture Boost Body Treatment


Vita Liberata Moisture Boost Body Treatment

Jest to silnie nawilżający lotion do ciała posiadający intensywne działanie odżywcze. Przeznaczony jest do naprzemiennego stosowania z kosmetykiem samopalającym. W swoim składzie zawiera wyciąg z aloesu, masło shea, pantenol, witaminę E, ekstrakt z miłorzębu japońskiego oraz kwas hialuronowy. 
Vita Liberata balsam do ciała  blog

Podobnie jak peeling, lotion mieści się w wąskiej 175ml tubce. Zważywszy na moje szybkie zużycia w tym zakresie, mógłby być zdecydowanie większy, ale plusem jest to, że tubkę można było rozciąć i zużyć produkt do samego końca (co zresztą pokazywałam parę miesięcy temu na Instagramie;)). Balsam jest całkowicie bezzapachowy, co w jego przypadku bardzo mi odpowiadało:) Oczywiście lubię aromatyczne balsamy, ale te bezwonne również należą do moich ulubionych i mam do nich sentyment z czasów gdy wiele zapachów mi przeszkadzało;) Balsam posiada dość lekką, ale niespływającą konsystencję, która pięknie się rozprowadza i naprawdę szybko wchłania. Pozostawia skórę idealnie nawilżoną i nie jest to efekt na chwilę. Dodatkowo staje się ona ładnie odżywiona oraz ukojona w przypadku drobnych podrażnień, np. po goleniu. Zalecane jest stosowanie w przerwach od używania samoopalacza, ale z powodzeniem można go używać również jako normalny, codzienny balsam:) Tym bardziej, że pielęgnuje naprawdę skutecznie.


Znacie już pielęgnację marki Vita Liberata?
Czytaj dalej »

niedziela, 15 września 2019

Innisfree Apple Seed Cleansing Oil i Apple Seed Cleansing Foam – nowa wersja koreańskich jabłek!

Innisfree Apple Seed Cleansing Oil oraz Innisfree Apple Seed Cleansing Foam to zgrany duecik do oczyszczania twarzy, który za sprawą kilku miniaturek miałam okazję poznać już wcześniej. A jeśli mimo zużycia wielu miniaturek sięgnęłam po pełny wymiar to znaczy, że warto napisać kilka słów o jabłuszkach od Innisfree:) Od jakiegoś czasu dostępna jest nowa, odświeżona wersja i to właśnie na niej się skupię;) 
Innisfree Apple Seed nowa wersja

Innisfree Apple Seed Cleansing Oil


Innisfree Apple Seed Cleansing Oil nowa wersja

Olejek Innisfree ma za zadanie skutecznie i jednocześnie delikatnie oczyszczać skórę z makijażu, zanieczyszczeń oraz sebum. Producent zapewnia o łatwej do spłukiwania formule, która nie zostawia tłustej warstwy. W składzie olejku nie znajdziemy alkoholu, substancji pochodzenia zwierzęcego ani oleju mineralnego.


Skład: Cethyl Ethylhexaonate, Triethylhexanoin, Polyglyceryl 10-dioleate, C 12 - 15 Alkyl Benzoate, Hydrogenated poly(C6 - 14) Olefin, PEG - 8 Glyceryl Isostearate, Caprylic/capric Trigliceryde, Pentaerythrityl Tetraethylhexanoate, Pentaerythrityl Isostearate, Hydrogenated Polyisobutene, Cocos Nucifera Oil, Pyrus Malus Seed Oil,  Pyrus Malus Fruit Extract, Citrus Unshiu Peel Extract, Orchid, Camellia Sinensis Leaf Extract, Camellia Japonica Leaf Extract, Opuntia Coccinellifera Fruit Extract, Butylene Glycol, Coco - Caprylate/Caprate, Fragrance. 


Olejek Innisfree został umieszczony w standardowym 150ml opakowaniu z pompką. Jest ono wygodne w stosowaniu i nie sprawia problemów, ale wizualnie bardziej podobała mi się stara szata graficzna. Nowa butelka jest trudna do sfotografowania. W każdym razie mój telefon jakoś nie lubi takich opakowań albo ja nie umiem im robić zdjęć:D 
Innisfree Apple Seed Cleansing Oil nowa wersja blog

Pierwszą rzeczą, którą większość z Was zauważy sięgając po ten olejek jest przyjemny jabłkowy zapach. Nie określiłabym go, jako zupełnie naturalny, ale w moim odczuciu naprawdę umila demakijaż i nie jest przy tym drażniący. Pachnie dużo ładniej niż większość znanych mi olejków. Dużą zaletą jest także to, że olejek nie należy do tych ciężkich ani tłustych. Spodoba się nawet osobom, które nie przepadają za olejkami, gdyż nie jest taki typowo oleisty;) Nakładamy go na suchą twarz, zwilżamy dłonie i delikatnie masujemy skórę. Podczas masażu olejek zmienia się w delikatną emulsję. Bardzo łatwo się zmywa ciepłą wodą. Na mojej skórze nie zostawia po sobie żadnej tłustej warstwy. Po użyciu zalecane jest oczywiście dodatkowe oczyszczenie skóry przy użyciu żelu lub pianki (produktu na bazie wody). Innisfree o wszystkim pomyślało i w tym celu mamy piankę z tej samej serii. Choć oczywiście możemy też użyć czegoś innego. Jeśli chodzi zmiany składu między starą, a nową wersją to nie zagłębiałam się w to, ale parę słów na ten temat napisała Magda. Dla mnie nowa wersja pod względem działania jest tak samo dobra jak poprzednia. Olejek radzi sobie z każdym moim makijażem (zarówno ukochane pudry jak i podkłady, które czasem zdarza mi się nałożyć oraz inne bajery). Można go użyć również do demakijażu oczu, ale ja preferuję ściereczkę lub ewentualnie żel. Poza tym po zmyciu tuszu przy jego użyciu mam lekką mgłę przed oczami;) Jednakże nie dyskwalifikuje go to w moich oczach, ponieważ wystarcza mi, że świetnie radzi sobie z demakijażem twarzy (tylko na tym mi zależało). Skóra po jego użyciu jest świeża, miękka i gładka, bez żadnych podrażnień i uczucia tłustości.

Innisfree Apple Seed Cleansing Foam


Innisfree Apple Seed Cleansing Foam nowa wersja opinie

Oczyszczająca pianka ma za zadanie usunąć ze skóry pozostałości makijażu i zanieczyszczeń, zapewniając efekt zdrowej i świeżej cery. Formuła pianki została oparta na ekstrakcie z jabłek i oleju z jego ziaren.
Innisfree Apple Seed Cleansing Foam

Skład: WATER, GLYCERIN, MYRISTIC ACID, STEARIC ACID, POTASSIUM HYDROXIDE, PEG-32, GLYCERYL STEARATE, PEG-100 STEARATE, PYRUS MALUS (APPLE ) SEED OIL, PYRUS MALUS (APPLE) FRUIT EXTRACT, CITRUS UNSHIU PEEL EXTRACT, ORCHID EXTRACT, CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT, CAMELLIA JAPONICA LEAF EXTRACT, OPUNTIA COCCINELLIFERA FRUIT EXTRACT, BUTYLENE GLYCOL, SODIUM METHYL COCOYL TAURATE, COCAMIDOPROPYL BETAINE, POLYQUATERNIUM-7, PEG-90M, DISODIUM EDTA, SODIUM BENZOATE, FRAGRANCE
Innisfree Apple Seed Cleansing Foam nowa wersja blog

Jabłkowa pianka Innisfree została umieszczona w wygodnej 150ml zielonej tubce i tutaj też lekko doczepiłabym się do opakowania. Stare bardziej mi się podobało i mój telefon również nie potrafi zrobić miarodajnego zdjęcia jego koloru, ale nie ważne;) Pianka posiada konsystencję typową dla pianek w tubkach. Oznacza to, że nie mamy od razu takiej piankowej chmurki, tylko musimy ją sobie spienić. Pod względem konsystencji bardziej lubię te pianki, które od razu są puszystą chmurką (tak jak np. Neogen), ale po takie w tubce też sięgam. Podobnie jak w przypadku olejku, mamy tutaj milutki jabłkowy aromat, który nie jest może niczym jabłko urwane prosto z drzewa, ale naprawdę na plus. Stwierdziłam nawet, że chętnie myłabym tą pianką także ręce, ale szkoda;) Pianka należy do dość wydajnych. Nie trzeba nakładać jej dużo żeby dobrze oczyścić twarz i szyję. Bez problemu radzi sobie z domyciem olejku jak i z myciem, jeśli chcemy użyć jej do porannego oczyszczania. Zauważyłam jedynie, że nie do końca lubi się z gąbeczką Konjac. Gdy użyję obu produktów razem, moja twarz staje się nieco tępa w dotyku, tak jakby nadmiernie zmatowiona. Lepiej dogaduje się z Foreo lub przy użyciu samych dłoni. Według mnie pianka Innisfree Apple Seed Cleansing należy do tych dogłębnie oczyszczających, ale jednocześnie nie wysusza ani nie podrażnia skóry. Choć naturalnie zawsze używam po niej innych kosmetyków pielęgnacyjnych. 

Oba produkty zdecydowanie polecam:) Do dwuetapowego oczyszczania twarzy są naprawdę dobre. 
Innisfree Apple Seed Cleansing Foam konsystencja


Odświeżoną linię Innisfree Apple Seed Cleansing znajdziecie na Jolse. Pianka na stronie jest pokazana jeszcze w starej szacie, ale przychodzi już jako nowa.


Znacie jabłkową serię Innisfree? Stosujecie olejki i pianki do oczyszczania twarzy?
Czytaj dalej »