piątek, 28 czerwca 2019

Czerwcowa drogeria niczym fanaberia!

W maju nowości miałam mnóstwo lecz zakupów jak na lekarstwo. Dlatego też w czerwcu trochę mi się ulało i przytuliłam kilka rarytasków z inicjatywy własnej;) Chociaż nowości ze świata również nie zabrakło;) Dodatkowo miałam też nastrój na stopniowe kompletowanie prezentów gwiazdkowych i jest spory progres w tej kwestii:D Ale o tym już wiecie z mojego Insta, gdzie czasem uchylam rąbka tajemnicy:P Miałam się ogarnąć z tą prezentową nadpobudliwością, ale finalnie postanowiłam nie walczyć z przeznaczeniem;) Pochwalę jeszcze ładną czerwcową pogodę i możemy przechodzić do rzeczy, czyli czerwcowych nowości kosmetycznych.


Sephora Box

Zacznę od moich zakupów;) Na manicure i pedicure hybrydowy chodzę do salonów (tak, żeby życie miało smaczek jeden jest od stóp, a drugi od dłoni:P), ale na moje nieszczęście wybór niebieskich lakierów jest w nich niemal znikomy;) Manikiurzystki chyba nie kochają blue:/ Dlatego też przygarnęłam dwa niebieskie odcienie z nowych kolekcji lakierów hybrydowych. Pierwszy z nich to Semilac 545, a drugi Neonail Cool Breeze;) Któregoś razu zobaczyłam u kogoś na Insta Story pudełka Sephora Happy Birthday Box, przeznaczone do sprzedaży z okazji 20-lecia działalności perfumerii Sephora w Polsce. Pomyślałam sobie „boxy sroksy, na co to komu”. Ale następnego dnia rano znowu mnie zaatakowały na jednym z blogów i jak to mówi Interendo, dostałam kociokwiku:P Nagle musiałam mieć box dla siebie i jeszcze tego samego dnia misja została zakończona sukcesem;) Wszak w Galerii Łódzkiej szczęśliwie były. Potem olśniło mnie żeby kupić dodatkowo jeden na prezent, ale niestety dwa dni później było już po Ptokach;) Wybrałam box nr 1:) Nie robiłam zdjęć poszczególnych produktów, ale spis zawartości można zobaczyć na stronie Sephory;) Częścią składu się podzieliłam żeby zrobić małą przyjemność innym, ale uważam, że całość była naprawdę bardzo udana i warta zakupu:) W dodatku box był ładnie opakowany. Jedyne co mnie zniesmaczyło to fakt, że część produktów miało napis - "próbka, nie do sprzedaży", więc de facto powinny być gratisami;) Widoczna na zdjęciu biała tubka to z kolei Żel pielęgnacyjno-łagodzący Thermi, który sprezentowała mi moja mama po tym jak pewnego dnia zobaczyła moją twarz:D Miałam pewien groźnie wyglądający incydent skutkujący silnym zaczerwienieniem, a także napięciem, swędzeniem i łuszczeniem się skóry. Pierwszy raz mnie coś takiego spotkało (życie jednak potrafi zaskoczyć:P), ale zmierzam do tego, że dopiero ten żel mi pomógł i to bardzo szybko! Także hit, bo nic z codziennej pielęgnacji nie przyniosło ulgi. 
Bath and Body Works Island Margarita
Przez parę dobrych lat miałam "żałobę" po żelu antybakteryjnym Bath and Body Works Island Margarita, ponieważ ciągle był nieuchwytny, a piekielnie mi się podobał... Kiedy więc zobaczyłam świecę BBW Island Margarita to kupiłam, mimo że nie przepadam za świecami i rzadko je palę;) Ważne jednak było to, że to TEN ZAPACH. Jakiś czas chodziły mi po głowie perfumy Roberto Cavalli Paradiso (nazwa działała na moją wyobraźnię:P), ale niestety w Łodzi nie było gdzie sprawdzić zapachu;) Po drobnym namyśle i krótkiej konsultacji ze Snow White, kupiłam jednak w ciemno:D
Filorga blog
Marka Filorga dotychczas była mi znana jedynie z maseczki Meso Mask, ale miałam apetyt na więcej;) Kupiłam więc tym razem krem pod oczy Time-Filler Eyes i załapałam się też na zestaw gratisowych miniaturek. W końcu zdecydowałam się też na esencję do twarzy Caudalie Vinoperfect oraz żel Dove z glinką różową;) 
Miya maseczki i peeling Mizon
Postanowiłam też uzupełnić braki moich ulubieńców:) Chodzi o fenomenalny peeling Mizon, który niedawno zużyłam oraz maseczki Miya, które goszczą u mnie już po raz 3-ci;) To są takie rzeczy, które po prostu muszę mieć kolejny raz:) Mimo, że raczej nie lubię mieć w kółko tego samego;) Drogeria Pigment dorzuciła mi do zakupu tego jednego peelingu ponad 30 szt cukierków;) Także jeśli zastanawiacie się, która drogeria jest najsłodsza to bez wątpienia Pigment!:D Cała rodzina się najadła😋 Jeśli chcesz nie tylko o siebie zadbać, ale także osłodzić sobie życie - kupuj w Pigmencie😂 Sorry, musiałam;)
Bath and Body Works nowosci
Przy okazji krótkiej wymiany wrażeń odnośnie wspaniałego zapachu Island Margarita upolowanego w sieci, zmolestowałam Adę o zakup kilku żeli antybakteryjnych Bath and Body Works;) Na sklep stacjonarny w Łodzi na razie nie ma co liczyć, a te żele są naprawdę nie do podrobienia i zawsze muszę jakiś mieć. Najlepsze! Skusiłam się na 5 sztuk, z czego 1 trafił do siostry:) Moje zapachy to Peach Bellini, Pineapple Mango, Let's Flamingle i I'm Really a mermaid. Nieśmiało pomyślałam też o mydłach w piance od BBW, które swego czasu były wszem i wobec zachwalane;) Nigdy ich nie miałam, więc kupiłam dwa na wypróbowanie. Są to zapachy Island Papaya i White Tea & Sage:) Kiedy Ada napisała, że oba te zapachy są sztosem, nie trzeba było powtarzać mi dwa razy, bo klamka zapadła automatycznie:D I to tyle z moich zakupów;)
nowości w pielęgnacji koreańskiej blog
Przechodząc do pozostałych nowości, nie mogło zabraknąć tych koreańskich;) Tym razem postawiłam na totalnie różnorodne pielęgnacyjne trio, w skład którego wchodzi Dr. Jart+ Water Fuse Hydro Sleep Mask, nowość Mamonde, czyli Red Energy Recovery Serum oraz iUNIK Propolis Vitamin Synergy Serum;) Niebawem na pewno dam znać co i jak;)
Perfecta Bird's Nest
Nie zabrakło też czegoś bardziej rodzimego inspirowanego azjatyckimi klimatami, czyli Perfecta Bird's Nest, o której typowo prezentacyjnie napisałam razem z 17-letnim już Maciusiem;) Narzekałam, że ślina jaskółki fuj, a tymczasem w dniu publikacji wpisu jednak otworzyłam serum. Kurtyna... Pomyślałam sobie, że jak będzie pachnieć tak jak maska to komuś oddam, ale serum posiada bardziej przyzwoity zapach i w sumie nie jest takie złe. Choć ślina jaskółek to nadal nie mój klimat;)
Oriflame nowości czerwiec 2019
Oriflame zegarek Calm

Od Oriflame tym razem wybrałam dla siebie Żel do mycia rąk i ciała oraz Balsam do rąk i ciała Essence&Co Różowy Pieprz i Rabarbar, wodę perfumowaną Paradise i delikatny złoty zegarek Calm:) 

Drugą przesyłką od Oriflame, ale już taką totalnie niespodziewaną, były letnie nowości związane z akcją  #pięknasobota. Pokazywałam je już TUTAJ.
Nuxe Huile Prodigieuse Florale
Niedawno marka NUXE wypuściła olejek Huile Prodigieuse Florale. Nie mogłam dotrzeć na event w stolicy, więc olejek sam do mnie przyjechał. Pisałam już kiedyś o 3 wersjach olejku Huile Prodigieuse, a Florale to po prostu klasyczny olejek Nuxe, tyle że w nowej odsłonie zapachowej. Zupełnie nowej... Jak już kiedyś wspominałam, nie jestem fanką zapachów olejków Nuxe, które były do tej pory dostępne. Kiedyś były dla mnie wręcz nieznośne, a po latach można powiedzieć, że zaczęłam je tolerować lecz nadal nie należą do moich ulubionych woni... Nową odsłonę otworzyłam więc z niepokojem, a tu ogromna niespodzianka! Zapach jest totalnie inny. Intensywny, kwiatowy, kobiecy i jednocześnie taki rześki. Piękny! Wersja z Maciejem dostępna TUTAJ :P


To tyle jeśli o niczym nie zapomniałam w kwestii czerwcowych nowości:)
Czytaj dalej »

wtorek, 25 czerwca 2019

Bielenda Fresh Juice rozświetlająca hydro-esencja ananas oraz nawilżający płyn micelarny pomarańcza. Warte uwagi?

Bielenda nie przestaje zaskakiwać i muszę przyznać, że od czasu do czasu sama chętnie próbuję ich nowości:) Nie bez echa przeszła u mnie seria Fresh Juice, z której ochoczo wybrałam coś dla siebie:) Żeby nie było nudno, postawiłam na dwa produkty w dwóch wersjach zapachowo-składnikowych;) Jak wypadła rozświetlająca hydro-esencja z bioaktywną wodą cytrusową oraz nawilżający płyn micelarny? Już biegnę opowiadać;)
Bielenda Fresh Juice opinie

Bielenda Fresh Juice rozświetlająca hydro-esencja z bioaktywną wodą cytrusową ananas


Długa nazwa jak na Bielendę przystało, ale przebrnęliśmy dzielnie!;) Jest to produkt inspirowany azjatyckimi rytuałami piękna. No i fajnie, bo pielęgnacja „po azjatycku” wcale nie musi być oparta w 100% na kosmetykach azjatyckich. Sama z powodzeniem stosowałam wieloetapową pielęgnację jeszcze na długo przed tym, zanim udało mi się wyodrębnić jakiekolwiek azjatyckie perełki;) Choć trzeba przyznać, że z czasem ta pielęgnacja stała się bardziej rozbudowana i dołączyły do niej np. maski całonocne i esencje;) Esencja to produkt, po który sięgam bardzo chętnie i moim tegorocznym koreańskim hitem zdecydowanie jest Secret Key. Nie ukrywam jednak, że po esencję Bielendy sięgnęłam z dużą ciekawością, ale i lekkimi obawami, co do tego czy spełni moje oczekiwania. Ze wszystkich trzech wersji zdecydowałam się na rozświetlającą. Jest ona przeznaczona do cery pozbawionej blasku. Ma zapewniać skórze natychmiastowe orzeźwienie, wspierać redukcję przebarwień, rozświetlać cerę, działać antyoksydacyjnie, odświeżać i wygładzać skórę;) Nie jest ona tak do końca przeznaczona do mojego typu cery, ponieważ przebarwień nie mam i moja skóra jest raczej zdrowa. Ale odrobina rozświetlenia jeszcze nigdy mi nie zaszkodziła;) A mając cerę w niezłym stanie, tak na dobrą sprawę mogę dość sprawnie żonglować produktami i układać swoje autorskie plany pielęgnacyjne;) Dodatkowym atutem przy wyborze był zapach ananasa, a akurat dawno nie miałam kosmetyku o tym zapachu. Swoją drogą kiedyś nie lubiłam ananasów, ale… nie lubisz to polubisz;) 
Bielenda Fresh Juice rozświetlająca hydro-esencja z bioaktywną wodą cytrusową ananas opinie

Duży plus za radosną szatę graficzną. Zarówno kartonik jak i sama butelka, wizualnie do mnie trafiają. Zresztą cała seria Fresh Juice od Bielendy prezentuje się świetnie. Tak wakacyjnie i soczyście;) Pojemność butelki to 110ml, czyli sporo, ale te koreańskie również do malutkich nie należą. PAO to 8 miesięcy i już widziałam narzekania, że nie uda się zużyć w terminie. Ale moim zdaniem kto używa sumiennie, ten zużywa i kropka:P A jak raz na tydzień to nie dziwota;) Mam małe zastrzeżenie co do dozowania, ponieważ niestety resztki płynu zasychają przy otworze i co jakiś czas trzeba go zeskrobać i przepłukać. A nie lubimy tracić czasu na pierdoły;)


Esencja posiada wodnistą konsystencję, ale nie należy do najlżejszych jakie znam;) Nie jest to taka totalna woda. Na mojej skórze trochę się lepi. Mówi się, że prawdziwa azjatycka esencja jest lekka jak woda, ale to też nie do końca prawda, ponieważ miewałam produkty, którym bliżej było nawet do kremu niż wody;) Esencja Bielendy pod względem konsystencji to dla mnie coś pomiędzy esencją, a serum. Taka lekko zagęszczona woda. Przyjemnie się rozprowadza. Choć podczas aplikacji sprawia wrażenie jakby delikatnie, miejscowo się pieniła. Uczucie subtelnej lepkości po nałożeniu jest dla mnie minusem, ale zawsze dociskam jeszcze skórę dłońmi usprawniając wchłanianie kosmetyku. Dodatkowo staram się mieć tak ułożoną pielęgnację, żeby ostatni krok (krem lub maska całonocna) skutecznie znosił uczucie lepkości (świetnie robią to zwłaszcza kremy i maski o konsystencji żelu). Producent rekomenduje stosowanie samodzielne lub pod krem. Sama esencja to raczej słaby pomysł, ponieważ nie zapewni skórze odpowiedniej pielęgnacji, a na dłuższą metę takie używanie może nawet pogorszyć jej stan;) Ale w połączeniu z kremem, a najlepiej wieloetapową pielęgnacją jak najbardziej! Komfort stosowania jest tutaj niższy niż przy Secret Key, ale nie mogę powiedzieć żeby to był zły produkt. Zwłaszcza w tej półce cenowej. Esencja jest przyjemna w stosowaniu i bardzo dobrze współpracuje z innymi kosmetykami, takimi jak serum, krem czy maska całonocna. Próbowałam jej w różnych konfiguracjach, czyli np. w opcji full albo np. tylko pod krem. Przebarwień nie mam, więc się nie wypowiem. Moja cera nie jest też raczej pozbawiona blasku (chyba, że po zarwanej nocy albo stresującym dniu), ale to przyjemny i wart poznania produkt. Jakby tu powiedzieć tanie „esencjowanie”;) Na pewno wspomaga rozświetlenie cery, która staje się gładsza i wygląda świeżo. Nawilżenie niewystarczające, ale od tego są dalsze kroki;) A zapach ananasa? Nie jest taki do końca naturalny, ale podoba mi się. To jak długo utrzymuje się na skórze zależy od tego, co nałożymy po nim, ale nie należy on do szczególnie uciążliwych. Myślę, że mimo drobnych wad, spokojnie mogłabym się pokusić o kolejną buteleczkę. Z tego, co czytałam u którejś z dziewczyn, skład również jest całkiem do rzeczy.

Bielenda Fresh Juice nawilżający płyn micelarny pomarańcza


Bielenda Fresh Juice nawilżający płyn micelarny pomarańcza opinie

Na ogół dobrze wspominam płyny micelarne Bielendy, więc bez głębszego zastanowienia postawiłam na ten z linii Fresh Juice. Dla odmiany pomarańcza, bo gdyby np. zapach esencji ananasowej mi się nie spodobał to przynajmniej miałabym micel o innym zapachu;) Główka pracuje;) Szczęśliwie jednak oba zapachy przypadły mi do gustu. Pomarańczka pachnie świeżo i delikatnie. PAO to w tym wypadku 6 miesięcy i też na spokojnie można zużyć. Do wyboru są obecnie pojemności 500ml i 100ml, choć na ten mały jakoś nigdzie nie mogę trafić. Micel ma konsystencję typowej wody i po użyciu rzeczywiście można doświadczyć uczucia nawilżenia. Ale cóż z tego skoro płyn micelarny i tak należy potem zmyć? Niemniej najważniejsze, że nie wysusza i nie podrażnia. Ja jestem specyficzną użytkowniczką płynów micelarnych, ponieważ nie używam ich do zmywania tuszu. Uważam, że większość z nich jest do tego za słaba i sama stosuję ściereczkę do demakijażu już bardzo długo;) Potrzebuję jednak micela do „patyczkowania powiek”, czyli usunięcia tego, co wyjechałam sobie wesoło tuszem na powiece (a jako ofiara tuszu, z reguły wyjeżdżam spektakularnie;)) i do demakijażu samej twarzy, czyli najczęściej pudru albo kremu BB. Zdarza mi się też zmyć micelem cienie, ponieważ z tym nie ma na ogół problemu;) Puder czy krem BB schodzi naprawdę gładko, z „wyjechanym” tuszem też luzik. Samego tuszu zmyć nim nigdy nie próbowałam. Ale usiłowałam np. zmyć produkty do brwi typu kredka czy pisak i tu już tak kolorowo nie jest, ponieważ trzeba poprawić szmatką;) Z pomadkami też jest średnio. Ciężko mi nim było usunąć także swatche pomadek Bell;) Cały czas zostawała różowawa poświata na ręce. Tak więc zależy do czego używamy micela. Z długotrwałymi pomadkami radzi sobie bardzo średnio;) Ja go kupiłam głównie do twarzy i do „patyczkowania”, więc nie jestem zbytnio zawiedziona, ale testowanie go na niektórych produktach lekko nadwyrężyło moje nerwiki;) Co zrobisz, nic nie zrobisz;) Osoby stosujące mocną tapetę niech się lepiej dwa razy zastanowią;) Dla pudernic jak najbardziej w porządku;)

Znacie kosmetyki Bielenda Fresh Juice?
Czytaj dalej »

sobota, 22 czerwca 2019

Oriflame #PięknaSOBOTA i nowości!

Oriflame wraz z Natalią Szroeder, która jest Ambasadorką marki ogłasza sobotę dniem piękna! Teraz każdy może zostać Ambasadorką Oriflame, dołączając tym samym do Natalii;)


Co trzeba zrobić żeby spróbować swoich sił?


To proste!

Oriflame #PięknaSOBOTA

Na swoim profilu na Instagramie wstaw zdjęcie lub wideo wraz z uzasadnieniem, dlaczego właśnie Ty powinnaś zostać InstaAmbasadorką akcji Oriflame. Pamiętaj, aby oznaczyć post #AmbasadorkaPięknejSoboty, #PięknaSobota i @oriflamepoland
 

Zgłoszenia przyjmowane są do 10 lipca! Nagrodą jest współpraca z Oriflame i roczny zapas kosmetyków;) Szczegółowy regulamin TUTAJ.


Sobota to najlepszy czas na znalezienie chwili tylko dla siebie;)


Korzystając z okazji pokażę Wam kilka nowości:)

Oriflame torebka Energy


Torebka Energy – Oriflame to nie tylko kosmetyki, ale również przeróżne dodatki i akcesoria. Muszę przyznać, że ta torebka totalnie mnie zaskoczyła! W życiu Romana bym jej nie zamówiła, ponieważ wydawała mi się wybitnie nie w moim stylu. Nawet nie zwróciłam na nią uwagi w katalogu;) A muszę przyznać, że na żywo torebka naprawdę zyskuje! Zdobyła nawet moje uznanie, a jestem strasznie wybredna i monotematyczna w kwestii toreb;) Nie jest to według mnie taka torba na co dzień, ale na jakieś zakupy, wyjazdy czy na plażę świetna! W komplecie mamy dodatkowo kosmetyczkę, którą możemy odpiąć i nosić osobno, a nawet przypiąć do niej pasek. Bardzo pomysłowo! Cieszę się do tej torebki jak głupi do sera:D Za kobietą jednak nie trafisz… Jedyne co bym zmieniła to kolor kosmetyczki. Rzecz jasna na niebieski:P Ale wiadomo, żółty kojarzy się ze słońcem i wakacjami;)


Okulary przeciwsłoneczne Energy – ja noszę właściwie przez większość roku, więc okulary zawsze mile widziane. Te są na mnie niestety za duże, co przy mojej drobnej twarzy nie jest niespodzianką, ale ich szczęśliwą posiadaczką stała się moja mama;)


Zestaw Energy – to też jest bardzo ciekawa sprawa! Możemy użyć, jako apaszkę, na głowę, a nawet jako torebkę dzięki dołączonemu brązowemu uchwytowi. Kolory iście wakacyjne! 
Oriflame #PięknaSOBOTA


Feel Good – ostatnio pojawiła się też nowa seria w skład, której wchodzi woda toaletowa i żel pod prysznic Loved Up oraz woda toaletowa i żel pod prysznic Wake Up! Loved Up jest bardziej romantyczna i zmysłowa, a Wake Up orzeźwiająca i radosna:)


Sun Zone nawilżający balsam po opalaniu do twarzy i ciała – latem warto mieć w zanadrzu chłodzący balsam po opalaniu, który nawilży i ukoi skórę. 


Pomadka The ONE Colour Obsession, Tempting Orange – odważny i nasycony kolor na letnie wieczory;) 


Na koniec zostawiłam coś, co zdążyłam już porządnie wypróbować i totalnie mnie oczarowało:)

Żel do mycia rąk i ciała oraz Balsam do rąk i ciała Różowy Pieprz i Rabarbar Essence&Co


Oriflame Różowy Pieprz i Rabarbar Essence&Co opinie

Zdecydowałam się na nie po tym jak potarłam pachnącą karteczkę w katalogu:) Różnie bywa z tymi karteczkami, ale tym razem nie zawiodłam się! Zapach jest naprawdę fenomenalny i wyjątkowy! Przyznacie, że połączenie różowego pieprzu i rabarbaru raczej nie jest zbyt często spotykane w kosmetykach? Może brzmi to nieco dziwnie, ale pachnie nieziemsko. Mamy wyraźny akcent rabarbaru, przełamany zadziorną pieprzową nutą. Zapach utrzymuje się na skórze przez wiele godzin. Zwłaszcza po użyciu balsamu. Sam balsam bardzo dobrze nawilża i wygładza. Miałam szansę się o tym przekonać, ponieważ jego poprzednik z Alterry robił to niestety słabo i w dodatku nieprzyjemnie się mazał. Tutaj rozprowadzanie i pielęgnacja – bajka:) Również żel do rąk i ciała jest bardzo przyjemny w użyciu. Pozostawia skórę czystą, niepodrażnioną i pachnącą:) To jedna z najfajniejszych serii Oriflame jakie miałam. Polecam jeśli lubicie nietypowe połączenia zapachowe:)
Czytaj dalej »

środa, 19 czerwca 2019

Zegarek damski Michael Kors – czy warto?

Nosicie zegarki? Ja miałam dłuższą przerwę od zakładania zegarków, ale gdzieś pod koniec zimy olśniło mnie, że znowu zacznę ich używać i mimo, że miałam coś w mojej magicznej komodzie, to uznałam, że przydałby się powiew świeżości;) Mam lekkie skłonności do przesady, więc nie skończyło się na jednym, a na trzech nowych zegarkach… I dzisiaj w ramach lekko zaniedbywanego cyklu lifestyle chciałabym napisać kilka słów o tym najulubieńszym;) Chodzi oczywiście o zegarek na stalowej bransolecie Michael Kors MK3514 MINI SLIM RUNWAY;) Czy warto kupić zegarek Michael Kors? Jak dobrać zegarek na bardzo szczupłą rękę? 
Michael Kors MK3514 MINI SLIM RUNWAY

Jeśli zastanawiacie się, dlaczego przyciągnęły mnie modne zegarki Michael Kors to odpowiedź jest bardzo prosta. Jak być może pamiętacie z mojego wpisu sprzed roku, bardzo lubię torebki Michaela Korsa. Moja opinia na ich temat nadal pozostaje niezmienna. Jakość jest bez zarzutów i w międzyczasie dorobiłam się kolejnej sztuki. Czego również nie żałuję;) Nie jestem osobą, która musi mieć wszystko markowe ani tym bardziej jednej firmy czy też w tym samym kolorze lub stylu;) Wręcz przeciwnie - lubię gdy sporo się dzieje, jest kolor i różnorodność;) Jednak wzornictwo akcesoriów MK zdecydowanie do mnie trafia i wiem, że jeśli na coś się zdecyduję to będę zadowolona:) 
Michael Kors MINI SLIM RUNWAY opinie

Wybór odpowiedniego modelu zegarka nie jest łatwy. Zwłaszcza jeśli jest się posiadaczką tak „masywnej” ręki jak moja:D Mój nadgarstek ma obwód 12,5cm, więc jest to nie lada wyzwanie;) W takich przypadkach niezbędne jest dokładne przeczesanie sklepu, który oferuje największy wybór damskich zegarków. Ja przez swoje chude łapki zawsze starałam się wybierać jak najdelikatniejsze zegarki z niewielkimi tarczami. Takie najlepiej komponują się z moją, jak ja to mówię – dramatyczną ręką;) Ale na początku tego roku pomyślałam sobie, że ręce mam, jakie mam i skoro do tej pory się to nie zmieniło to możliwe, że już się nie zmieni;) Ewelina też chce być czasem modna, a nie tylko myśleć o drobnej rączce albo nóżce. Grunt, że są;) Z związku z tym, parę miesięcy temu zaszalałam i postawiłam na model z tarczą 38mm. Noszę go, ale wyobraźnia jednak mnie trochę poniosła, ponieważ jego tarcza praktycznie wystaje poza mój nadgarstek;) W dodatku pasek z regulowanym (przesuwanym) zapięciem sam w sobie jest super, ale po dopasowaniu powoduje, że… mam go pod tarczą;) Ta ostatnia kwestia mi co prawda nie przeszkadza (występuje w dwóch moich zegarkach), ale muszę przyznać, że bawi mnie niezmiernie;) Niektórzy nawet twierdzą, że powinnam zapłakać nad swym losem. Ale ja wiem, że w niczym mi to nie pomoże;)
Michael Kors MK3514 MINI SLIM RUNWAY blog

Metodą prób i błędów doszłam więc do wniosku, że jeśli już chcę mieć modny zegarek z dużą tarczą to mimo wszystko musi być trochę mniejsza;) W ten sposób wytypowałam, że maksymalna szerokość tarczy dla mnie to 34mm. Mała różnica, a jednak kluczowa;) Taką właśnie tarczę ma mój obecny ulubieniec Michael Kors MK3514 MINI SLIM RUNWAY. Zakochałam się w nim od razu, gdy wyjęłam go z paczki:) A muszę przyznać, że ZEGAREK.NET przepięknie pakuje zamówienia. Jeśli np. zamawiacie na prezent to nie musicie się już martwić opakowaniem:) A jeśli tylko dla siebie to też jakże miło rozpakować taką przesyłkę i poczuć się rozpieszczoną:) Dodatkowo za jedyne 1zł można dokupić usługę grawerowania zegarka:) W pierwszej chwili miałam z tego nie korzystać, ale mimowolnie wpadłam na jakże „błyskotliwy” grawer Born lucky:D Muszę przyznać, że został wykonany idealnie i równiutko, a ja lubię jak jest pod linijkę;) 
Grawer na zegarku MK
Michael Kors MK3514 MINI SLIM RUNWAY czy warto

Wracając do „nadgarstkowych dramatów”, mój zegarek MK jest na stalowej bransolecie z wygodnym motylkowym zapięciem. Wiąże się to jednak z tym, że fabrycznie mamy obwód maksymalny. Na szczęście w przeciwieństwie do zegarków na bransolecie z przesuwanym zapięciem (gdzie w moim przypadku finalnie pojawia się konieczność noszenia końcówki paska pod tarczą;)) tego typu bransoletę można łatwo dopasować, zdejmując jej część. Niektórzy robią to samodzielnie, inni zanoszą do zegarmistrza, a ja poprosiłam o pomoc znajomego;) Zmniejszył mi tak, że już bardziej się nawet nie da i mogę nosić bez stresu, że zgubię;) 
Zegarek MK Mini Slim Runway

Zegarek MK Mini Slim Runway występuje w 3 wersjach kolorystycznychzłoty, różowe złoto oraz srebro z elementami rose gold;) Wybrałam ten ostatni wariant, ponieważ lubię takie dwukolorowe dodatki;) Design to oczywiście rzecz gustu. Mnie się bardzo podoba. Dla mnie jest prosty i elegancki, a dzięki połączeniu dwóch odcieni nie jest nudny:) To idealny dodatek na co dzień jak i na większe wyjścia. Mam nadzieję, że posłuży mi naprawdę długo. Jak wiecie ja o swoje rzeczy dbam i często naprawdę są jak nowe mimo intensywnego użytku;) Na ten moment, jakość mnie nie rozczarowuje. Widać, że mam do czynienia ze starannie wykonanym i komfortowym w noszeniu zegarkiem:) Szczęśliwi czasu nie liczą. Chyba, że z Michaelem;) Taki suchar dnia - nie mogłam się powstrzymać;) Zresztą dla mnie zegarek to nie tyle klasyczny czasomierz, co element biżuterii i przyjemny dla oka dodatek;)
Michael Kors zegarek MK3514 MINI SLIM RUNWAY na ręce


A Wy jakie zegarki lubicie? Macie jakieś sprawdzone marki zegarków?
Czytaj dalej »

niedziela, 16 czerwca 2019

Perfecta BIRD'S NEST – kosmetyki ze śliny z jaskółczych gniazd! Recepta na wieczną młodość czy przesada?

Bird Nest jest surowcem pozyskiwanym z gniazda sklejanego śliną jaskółki. Według chińskiej tradycji składnik ten pomaga zachować długowieczność oraz młody wygląd skóry. Jest on bogaty w aminokwasy (główna składowa kolagenu). Ponadto zawiera lumican (białko kodowane przez LUM gen stymulujący wytwarzanie włókien kolagenowych i regenerację komórek) oraz kwas sjalowy, czyli jeden z głównych składników jaskółczych gniazd, posiadający właściwości głęboko nawilżające. Potencjał jaskółek postanowiła wykorzystać marka Perfecta, wypuszczając nową linię do pielęgnacji twarzy Perfecta Bird’s Nest
Perfecta Bird’s Nest kosmetyki

Produkty z serii Bird’s Nest trafiły do mnie parę dni temu, więc naturalnie nie jest to recenzja:) Przyznam szczerze, że w kwietniu, kiedy to po raz pierwszy usłyszałam o tej serii (a raczej o wiodącym składniku:P), od razu wiedziałam, że nie jest co coś, co wrzuciłabym do swojego koszyka podczas zakupów w Rossmannie. Jak wiecie z „faktów o mnie”, należę do osób „brzydliwych”, więc ślina jaskółek nie nastraja mnie pozytywnie:) Obecnie przemysł kosmetyczny jest tak rozwinięty, że dużo bardziej przemawiałyby do mnie jakieś składniki pochodzenia roślinnego albo np. egzotyczne owoce? Ślina nie kojarzy mi się dobrze, nawet gdyby miała odmienić życie mojej skóry;) Choć wątpię żeby miało to miejsce, ponieważ moja cera jest w dobrej kondycji. Ale kremem zmieniającym rysy twarzy bym nie pogardziła:D Z drugiej strony zdarzało mi się z powodzeniem używać kosmetyków ze śluzem ślimaka, który także nie brzmi kusząco. Raz miałam też produkt z syntetycznym jadem węża;) Co jest zatem bardziej „niepokojące” – ślina ptaszka czy śluz ślimaczka? Oto jest pytanie;) Na pewno śluz ślimaka jest bardziej powszechny, przez co też szerzej akceptowany;) 
Perfecta Bird’s Nest kosmetyki ze śliny z jaskólczych gniazd


Po co więc ten wpis?


Chciałabym Was zaprosić do dyskusji i zapytać, co sądzicie o tym dość kontrowersyjnym składniku? Widziałybyście takie kosmetyki na swojej łazienkowej półce czy może niekoniecznie? Co byłoby uzasadnieniem?;)
Perfecta Bird’s Nest kosmetyki

Perfecta Bird’s Nest składa się z kilku produktów teoretycznie przystosowanych do konkretnego wieku (30+, 50+, 60+, 70+) oraz paru uniwersalnych;) Do mnie trafił krem 30+, serum oraz maska w płachcie. Na razie dałam szansę masce w płachcie, więc napiszę o niej kilka słów poniżej. Cała seria posiada piękne niebieskie opakowania z uroczymi jaskółkami, więc od strony wizualnej nie mogłam sobie wymarzyć nic lepszego;) Maciejowi też się spodobały, ponieważ był nimi żywo zainteresowany podczas sesji;) Po rozpakowaniu jest już trochę mniej okazale, ale nadal niebiesko.

Perfecta Bird’s Nest azjatycka maska na tkaninie

Perfecta Bird’s Nest azjatycka maska na tkaninie opinie

Maseczka posiada właściwości rozświetlająco-liftingujące. Dzięki dokładnie przylegającemu do skóry materiałowi ma ona tworzyć na skórze okluzję i tym samym zapewnić szybkie i równomierne wnikanie składników aktywnych. Oprócz ekstraktu ze śliny z jaskółczych gniazd, w składzie znajdziemy także proteiny sezamu oraz dobrze znaną wąkrotę azjatycką. 


Pomyślałam, że dam szansę masce w płachcie – a niech mnie obślini;) A potem zobaczymy;) Maseczka jest duża i dziwnie wykrojona. Nie udało mi się jej dobrze dopasować do twarzy, więc co jakiś czas brzegi odchylały mi się od skóry;) W przypadku mojej mizernej twarzy nie jest to jednak nowość;) Także jest duża szansa, że u innych dopasuje się lepiej;) Płachta jest nasączona w sposób wyważony, tj. nie jest tak żeby z niej aż kapało (jak to dość często bywa w przypadku koreańskich płacht). Powiedziałabym, że esencji jest w sam raz. To, co zostaje na twarzy po ustawowych 15 minutach, można łatwo wklepać bez uczucia lepkości i przesadnej wilgoci;) Za to plus, ponieważ czasami z płachty mi aż kapie nawet po zdjęciu;) A ja nie lubię takich bardzo oślizgłych płacht;) Na minus jest za to zapach. Wprawdzie nie kojarzy mi się ze śliną (choć kto tam wie jak pachnie ślina jaskółki…?), ale nieco przypomina mi woń przeterminowanego klasycznego kremu Nivea, skrzyżowanego z jakimś tanim balsamem po goleniu;) W dodatku należy do tych intensywnych. Wyczuwałam go jeszcze 5 godzin po użyciu maski. Mimo, że nałożyłam potem jeszcze odrobinę lotionu do twarzy;) Perfecta raczej nie ma zapachów w moim guście. Seria Endorfinum Aroma zapachowo była dla mnie nie do przejścia;) Pamiętajcie jednak, że mój nos jest specyficzny i wyczuwa różne dziwne rzeczy;) Tak czy inaczej dla mnie zapach niezbyt przyjemny i tani. Jeśli chodzi o ocenę działania po tym jednorazowym użyciu, to rewelacji nie było, ale efekty były całkiem do rzeczy;) Co ciekawe, efektu rozświetlenia zdecydowanie nie doświadczyłam. Wręcz przeciwnie, moja skóra stała się bardziej matowo-satynowa. Oceniam to jednak na plus, gdyż wczoraj się nie malowałam i nie użyłam niczego matującego tudzież regulującego pracę gruczołów łojowych. A podczas upałów moja cera świeci jak miliony monet. Tylko, że nie jest to niestety żaden gwiazdorski glow, a perfidny tłuszcz;) Efekt mi się zatem spodobał. Dodatkowo cera była trochę bardziej napięta i całkiem nieźle nawilżona. Po maseczce nałożyłam już tylko krem pod oczy i odrobinę lotionu na twarz. Można powiedzieć, że maska ma swoje plusy i minusy. Jednak ze względu na upierdliwy (jak dla mnie) zapach, raczej do niej nie powrócę. Z tego samego koncernu zdecydowanie wolę i bardzo lubię Hada Labo Tokyo.

Perfecta Bird’s Nest serum na dzień i na noc


Perfecta Bird’s Nest serum na dzień i na noc blog

Jest to mocno liftingujące serum o lekkiej konsystencji. Szczególnie polecane jest ono do cery dojrzałej, wymagającej ujędrnienia, liftingu, rozświetlenia i nawilżenia. Oprócz ekstraktu ze śliny z jaskółczych gniazd, w składzie znajdziemy kwas ferulowy, który jest silnym antyoksydantem oraz Fito-Ferment, który jest polisacharydem, tworzącym ochronny film zwany efektem „drugiej skóry”.

Perfecta Bird’s Nest krem na dzień i na noc 30+


Perfecta Bird’s Nest krem na dzień i na noc 30+

Jest to krem dedykowany cerze z pierwszymi oznakami starzenia, która wymaga poprawy nawilżenia. Poza ekstraktem Bird’s Nest bogatym w kwas sjalowy i aminokwasy, krem zawiera w swoim składzie ferment ryżowy i masło shea. 
Perfecta Bird’s Nest
Tak jak wspomniałam wyżej, kremu i serum nie używałam. Krem nieszczególnie mnie zainteresował. Natomiast serum być może dam szansę. Jest ono w maleńkim 15ml opakowaniu, więc podejrzewam, że przy codziennym stosowaniu może wystarczyć na 2 tygodnie. Obawiam się jednak zapachu, bo możliwe, że jest równie intensywny jak w przypadku maski w płachcie. Do samego składnika nadal nie mam szczególnego przekonania. Być może mi się odmieni po ewentualnym wypróbowaniu serum.

 
Czytaj dalej »

czwartek, 13 czerwca 2019

Rossmann promocja 2+2 czerwiec 2019! Produkty do stóp, paznokci oraz depilacji!

Jaka będzie promocja w czerwcu 2019 w Rossmannie? Czerwcowa akcja 2+2 O KROK OD LATA. ZADBAJ O NOGI, będzie obejmowała produkty do stóp i paznokci oraz do depilacji (czyli podobnie jak w ubiegłym roku). 
 
Promocja w Rossmannie 2+2 gratis czerwiec 2019

Promocja w Rossmannie 2+2 gratis czerwiec 2019


Akcja promocyjna trwać będzie w dniach od 21 do 30 czerwca 2019 lub do wyczerpania zapasów

Promocja skierowana jest dla posiadaczy karty KLUB ROSSMANN


Wystarczy kupić 4 różne produkty z kategorii depilacja, stopy, paznokcie (muszą różnić się jedynie kodami kreskowymi).


Zakupy w promocyjnych cenach można zrobić tylko raz (kupujemy dwa droższe produkty i otrzymujemy gratis dwa tańsze lub w tej samej cenie.


Pełna lista produktów objętych promocją zostanie ogłoszona przez Rossmann krótko przed jej rozpoczęciem, a w trakcie będzie to można sprawdzić również w aplikacji Klub Rossmann (oznaczenie 2+2).


Czy zamierzam skorzystać z czerwcowej promocji w Rossmannie?


Zdecydowanie nie. Maszynek mam zapas jeszcze z promocji sprzed 2 lat, depilator Braun skutecznie zminimalizował moje zużycia w tym zakresie na niektórych partiach ciała:P Żele do golenia rzadko kupuję, bo najczęściej jadę po prostu po żelu pod prysznic. Chyba, że skusi mnie jakiś zapach pianki/żelu. Stopy mają się dobrze, a paznokcie robię u kosmetyczek, więc choć raz nic nie potrzebuję. No chyba, że promocja obejmowałaby produkty męskie to można by było kupić coś na prezenty. Ale raczej nie będzie obejmować;)

Co warto kupić na czerwcowej promocji 2+2 w Rossmannie?


Osobiście lubię maszynki Gilette Venus i Gilette Venus Breeze (ale wiem, że nie każdemu służą), kremy Fusswohl, krem Lirene. Można też rozważyć Ewa Schmitt tarka akumulatorowa (tylko ostrożnie z tym i nie nadużywać, bo wtedy przyniesie więcej szkody niż pożytku). U mnie ona dużego szału nie robi, ponieważ nie mam problemów ze stopami i najczęściej wystarcza mi peeling plus jakiś krem/balsam. Ale u niektórych może zdziałać więcej. Choć nie wiadomo do końca czy obejmie ją promocja.


Skorzystacie z czerwcowej promocji w Rossmannie na produkty do depilacji, stóp i paznokci? Czy tak jak ja odpuszczacie?

Zobacz też: Garnier BIO
Czytaj dalej »