piątek, 23 lutego 2024

Jan Marini C-Esta Face Serum z Topestetic

Jeśli nie jesteś alfą i omegą w dziedzinie pielęgnacji, zdarza Ci się trochę błądzić, masz wątpliwości jak stosować konkretny kosmetyk lub przeglądając szeroką ofertę sklepu Topestetic  nie wiesz, który produkt będzie najbardziej odpowiedni dla Ciebie… to nic! Kosmetolodzy z Topestetic chętnie rozwieją wszelkie wątpliwości podczas bezpłatnej konsultacji. Możesz z niej skorzystać telefonicznie, mailowo lub za pośrednictwem czatu. Rozmowa do niczego nie zobowiązuje;) Sama dobrze orientuję się w tych tematach i znam potrzeby swojej skóry. Ale również zdarzało mi się korzystać z dodatkowej porady. Na początku roku odbyłam konsultacje telefoniczną, podczas której opowiedziałam o metodach pielęgnacji i produktach jakie stosuję oraz scharakteryzowałam swoją skórę. Dowiedziałam się, że praktykowana przeze mnie pielęgnacja w stylu k-beauty przy moim typie cery jak najbardziej ma sens, a potwierdzenie, że idziesz w dobrym kierunku to też zawsze cenna wskazówka. Na tamten moment w mojej kosmetyczce brakowało produktu o działaniu antyoksydacyjnym i zapragnęłam czegoś z witaminą C. Kosmetolożka dobrała dla mnie produkt, na który sama od dłuższego czasu miałam chrapkę, czyli Jan Marini C-Esta Face Serum. Pora zatem na moje wrażenia ze stosowania.

Jan Marini C-Esta Face Serum

Serum Jan Marini to silny koktajl przeciwutleniaczy odpowiedni dla każdego rodzaju cery. W jego składzie znajduje się witamina C w formie palmitynianu askorbylu oraz DMAE. Dodatkowo wzbogacono je o witaminę E, witaminę B5 oraz kwas hialuronowy. Dzięki temu serum wykazuje nie tylko potencjał antyoksydacyjny, rozświetla, poprawia koloryt i pomaga zadbać o jędrność skóry, ale i chroni przed nadmiernym wysuszeniem oraz wspomaga prawidłowe działanie bariery hydrolipidowej.

Jak na kosmetyk tej marki przystało, serum umieszczono w minimalistycznym, ale jednocześnie eleganckim i funkcjonalnym opakowaniu airless. Srebrna buteleczka zawiera 30ml serum.

C-Esta Face Serum po wyciśnięciu posiada mleczno-żółtą barwę oraz z pozoru lekko emulsyjną konsystencję. W rzeczywistości bowiem podczas aplikacji formuła staje się lejąca. Serum jest żółte ze względu na zastosowanie naturalnych surowców. Poszczególne partie produktu mogą się między sobą nieco różnić pod względem odcienia. Ze względu na zawartość DMAE sam kolor serum z biegiem czasu może przyjąć trochę ciemniejszą barwę. Nie wpływa to jednak na skuteczność.

Ciekawym punktem programu jest zapach! Zwykle najbardziej doceniam bezzapachowe kosmetyki do twarzy, ale woń serum Jan Marini nie mogła przejść bez echa:) Produkty z witaminą C niekiedy dają o sobie znać dość specyficznym aromatem (zwłaszcza gdy np. zawarty jest w nich dodatkowo kwas ferulowy), a tutaj nic z tych rzeczy! Pierwsza doza była dla mnie niemałym zaskoczeniem. Powiedzieć, że C-Esta Face Serum nie posiada swoistego zapachu to jakby nic nie powiedzieć;) Serum pachnie przepięknie, bardzo egzotycznie. Wyczuwam w nim nuty ananasa i multiwitaminy. Od razu przywołuje na myśl beztroskie wakacje. Miła odmiana. Początkowo jednak zapach był dla mnie dość długo wyczuwalny, więc unikałam aplikacji podczas migreny. Na szczęście mój nos szybko do niego przywykł.

Ascorbyl Palmitate jest stabilną pochodną witaminy C rozpuszczalną w tłuszczach. Jego zaletą jest stopniowe uwalnianie, dzięki któremu sprawdza się także w przypadku skóry wrażliwej. Stymuluje on syntezę kolagenu oraz działa rozjaśniająco. Warto stosować go w pielęgnacji porannej pod SPF, ponieważ jego działanie antyoksydacyjne wspomaga skórę w walce z wolnymi rodnikami. A dodatkowo wzmacnia i przedłuża działanie kremów z filtrem. Skóra odnosi więc wtedy podwójne korzyści. Jeśli jednak wolisz stosować sera z witaminą C wieczorem to nic nie stoi na przeszkodzie.

Kosmetyk dzięki swojej wodnistej formule dobrze się rozprowadza i natychmiastowo wnika w skórę. Nie pozostawia po sobie błyszczącego wykończenia. Bardziej naturalny pół-mat. Nie trzeba więc długo czekać z nałożeniem na niego filtra lub kremu na noc. Serum nie roluje się i nie klei, z powodzeniem można je aplikować pod makijaż. Posiada dodatkowe składniki pielęgnacyjne, więc w przypadku cery tłustej może być stosowane na noc solo. Moja mieszana cera preferuje jednak dodatkową okluzję. Co nie znaczy, że serum samo w sobie przesusza. U siebie nic takiego nie zauważyłam. Wprowadzałam je jednak do swojej pielęgnacji stopniowo żeby skóra się przyzwyczaiła. Jak mogłabym określić to serum? Delikatne dla skóry, ale ma moc. Bardzo podoba mi się dodatek DMAE, dzięki któremu cera staje się lepiej napięta. Przy regularnym stosowaniu cera jest jaśniejsza, rozświetlona i gładsza, a jej koloryt bardziej jednolity.

Markę Jan Marini wraz z bezpłatną dostawą i możliwością indywidualnego doboru pielęgnacji przez kosmetologów znajdziesz w Topestetic.

 

Znasz kosmetyki Jan Marini? Stosujesz produkty z witaminą C w swojej pielęgnacji?

 

Reklama

Czytaj dalej »

poniedziałek, 12 lutego 2024

The Inkey List Tripeptide Plumping Lip Balm – rozczarowanie zeszłego roku!

Dziś krótko, bo nie ma się specjalnie nad czym rozwodzić, kiedy produkt cię zawodzi🙊 Aczkolwiek nie odmówię sobie małego wprowadzenia😎 Kiedy jesienią dostałam newsletter od Sephory z info. o nowym balsamie do ust The Inkey List Tripeptide Plumping Lip Balm, już następnego dnia stawiłam się w tejże perfumerii celem nabycia drogą kupna😜 Peptydy w składzie oraz potwierdzone klinicznie działanie w postaci nawilżenia, regeneracji, wygładzenia, pełniejszego oraz zdrowszego wyglądu ust brzmiały obiecująco😅

Niestety nadmierny apetyt na produkty do pielęgnacji ust niekiedy sprowadza mnie na manowce i tak było w tym przypadku😒 Balsam opakowany został w 10ml tubkę ze ściętą końcówką. Konsystencja jest bardzo komfortowa i ma dobry poślizg, dzięki czemu produkt przyjemnie sunie po ustach pozostawiając je gładkie i nawilżone. 

Zapach jest w moim odczuciu typowy dla oleju rycynowego, czyli nic pięknego, ale wyczuwalny jest jedynie podczas aplikacji i krótko po niej. Jak już wspomniałam, po użyciu usta są błyszczące, gładkie, nawilżone i wygładzone. Naprawdę czuć ten komfort na ustach. Gdzie więc jest haczyk?🤭 Balsam znika z ust w ciągu max. 10 minut, a wraz nim uczucie komfortu i wszystkie benefity☹️Skóra warg jest ściągnięta i domaga się kolejnej dawki balsamu. Błędne koło wymuszające ciągłą aplikację🙊 Naprawdę lubię smarować usta kosmetykami do pielęgnacji, ale bez przesady🙈 Na moich wymagających ustach totalnie się nie sprawdził. Można by rzec - dużo szumu o nic🤨 Miałam do niego kilka podejść, ale ostatecznie nie byłam w stanie go zużyć. Jest to po prostu bezcelowe.


Co zamiast niego z peptydami?

Ole Henriksen Pout Preserve Lip Treatment wypada o niebo lepiej!

 

A Ciebie jaki kosmetyk do ust rozczarował?🤔😕

Czytaj dalej »

środa, 7 lutego 2024

Rotho Hada Labo Gokujyun Premium Hyaluronic Acid Lotion z 8 rodzajami kwasu hialuronowego!

Złoty Rotho Hada Labo Gokujyun Premium Hyaluronic Acid Lotion intrygował mnie od dawna. Uczucie to jeszcze bardziej przybrało na sile, gdy wypróbowałam jego białego brata, który absolutnie mnie nie zawiódł. A złoty miał być… jeszcze lepszy😎 Musiałam to sprawdzić! Kiedy w listopadzie odkryłam sklep oferujący artykuły z Japonii z wysyłką z Polski - Kokeshi House, nie wahałam się ani przez chwilę i szybko sfinalizowałam zakup. Czy było warto?

Najnowsza wersja ultra-nawilżającego, złotego lotionu Rotho Hada Labo Gokujyun Premium Hyaluronic Acid Lotion zawiera aż 8 rodzajów kwasu hialuronowego, w tym mikrocząsteczkowy kwas hialuronowy, podstawowy kwas hialuronowy, ferment kwasu hialuronowego, 3D kwas hialuronowy, super kwas hialuronowy, nano kwas hialuronowy, hydrolizowany kwas hialuronowy. Dodatkowo skład został wzbogacony o Sacran pozyskiwany z alg.

Przyjemna dla oka buteleczka o pojemności 170ml jest wygodna w użyciu i pozwala na precyzyjne dozowanie (na twarz i szyję zużywam zaledwie 2 krople!💦). Przy jego konsystencji waciki są zbędne więc wydajność lotionu powala😅

Częściej używałam lotionów koreańskich niż tych japońskich i warto wskazać różnicę. W Korei lotion to coś na kształt znanego nam w Europie wodnistego toniku. Natomiast w Japonii lotion posiada nieco bardziej skondensowaną formułę, która kojarzy mi się z „zagęszczoną wodą” o bardzo dobrym poślizgu. Tak jest również w przypadku  „złotego przyjaciela”👌🏼 A jak używać? Polecam aplikować po umyciu twarzy na lekko wilgotną skórę, czyli po delikatnym osuszeniu ręcznikiem. Można też najpierw użyć mgiełki, ale nie jest to konieczne. Po aplikacji lekko dociskam twarz dłońmi dla lepszej absorpcji. Muszę jednak przyznać, że u mnie lotion absolutnie się nie lepi. Moja skóra chłonie go jak gąbka 🧽 Lotion ma „zapach kosmetyków bezzapachowych”, czyli jest praktycznie bezwonny, ale wprawny nos wyczuje ultra-subtelne nuty czegoś bliżej nieokreślonego. Lotion polecany jest do skóry suchej, normalnej i odwodnionej. Moja jest mieszana, ale taka cera również może mieć tendencję do odwodnienia. Według mnie lotion przysłuży się każdemu rodzajowi cery. Z wyjątkiem tych, które reagują na kwas hialuronowy krostkami wypełnionymi wodnistą treścią🙊 Dla mnie to jeden z tych produktów, które dają natychmiastowe wsparcie nawilżenia. A przy regularnym stosowaniu utrzymuje wysoki poziom nawilżenia, chroni przed wysuszeniem i uczuciem ściągnięcia oraz wspiera procesy regeneracji skóry. Lotion może zastąpić serum nawilżające, zwłaszcza jeśli rano masz mało czasu. Polecam jednak nałożyć po nim przynajmniej krem żeby zapewnić skórze okluzję💦


Znasz lotiony Hada Labo? Próbowałaś już japońskiej pielęgnacji?

Czytaj dalej »