czwartek, 30 lipca 2020

Coldy Mini - czy warto kupić lodówkę na kosmetyki?

Są rzeczy, o których się nie śniło filozofom;) Chociażby taka lodówka na kosmetykibeauty fridge. Coldy Mini (bo taką wersję posiadam) po raz pierwszy zobaczyłam w zeszłym roku u Interendo i również od niej ją potem dostałam na Gwiazdkę:) Minęło 7 miesięcy użytkowania, więc pokuszę się o małą recenzję. Czy warto kupić Coldy Fridge? Lodówka na kosmetyki to hit czy może kit? 

Coldy Mini lodówka na kosmetyki


Coldy Mini lodówka na kosmetyki

Marka posiada w swej ofercie kilka modeli, które różnią się przede wszystkim pojemnością i designem. Coldy Mini to tak naprawdę termoelektryczna mini lodówka-podgrzewacz. Posiada zarówno funkcję chłodzenia jak i utrzymywania np. gorących posiłków w ciepłej temperaturze (sama w sobie nie służy do grzania jedzenia). Moja wersja to różowa mini lodówka Coldy z uchwytem. Gdybym wybierała sama to pewnie pokusiłabym się o złotą albo różową z połyskiem. Moja opcja kosztuje 249zł i posiada pojemność 5 litrów. Lodówkę można zasilać z sieci elektrycznej lub z gniazda samochodowego.

Wady lodówki na kosmetyki Coldy Mini



Coldy Mini lodówka na kosmetyki wilgoć
Woda, która regularnie zbiera się w lodówce Coldy Mini.
Lubię wszelkie nowinki, rzeczy nietypowe i zwracające uwagę, a jednocześnie funkcjonalne, więc kiedy dowiedziałam się o Coldy Mini – od razu zaświeciły mi się oczy;) Zaświtała mi w głowie myśl o zakupie, ale potem przyszło otrzeźwienie w postaci rozważań gdzie ja to postawię i ile kosmetyków będę tam trzymać? Miejsce mimo wszystko się znajdzie, ale kiedy gdzieś wyczytałam, że lodówka jest głośna – momentalnie zrezygnowałam. Skoro jednak dotarła do mnie w prezencie uznałam, że grzechem byłoby nie spróbować i trzeba dać jej szansę:) 
Coldy Mini lodówka na kosmetyki czy warto

Pierwsze mankamenty dostrzegłam od razu po wyjęciu lodówki z pudełka. Uchwyt był trochę zarysowany i sprzęt sprawiał wrażenie noszącego drobne ślady użytkowania. Zdecydowanie „rączka” powinna być zabezpieczona folią ochronną. Pod względem, jakości wykonania lodówkę porównałabym do mebli z Ikei – prezentuje się ładnie, ale jak dokładnie się przyjrzysz to zauważysz pewne „niedoróbki” w wykończeniu. Detale nie są perfekcyjnie dopracowane. Ale nie jest to przecież sprzęt za miliony monet. 


Według mnie taka lodówka ma największy sens, jeśli stoi w łazience. Wszystkie kosmetyki pielęgnacyjne nakładam w łazience, ponieważ lubię mieć wodę pod ręką. Niestety w mojej łazience są tylko dwa kontakty, z czego jeden jest umiejscowiony w taki sposób, że musiałabym przechodzić przez napięty kabel, a drugi jest zarezerwowany dla pralki. Nie miałam więc jak podłączyć Coldy w łazience. Podłączyłam zatem w pokoju i sprawa wygląda tak, że muszę najpierw wyjąć kosmetyki z lodówki i przenieść do łazienki. Najpierw myję twarz, więc zanim nałożę np. serum i krem pod oczy to opakowania zaczynają ociekać wodą. Dlatego przed użyciem muszę je osuszyć. A po zastosowaniu kosmetyków zanim jeszcze je odniosę bywa, że znów robią się mokre i kolejny raz muszę je wytrzeć zanim ponownie umieszczę je w lodówce. Ewentualnie najpierw myję twarz i dopiero idę po kosmetyki, które trzymam w lodówce. Nie jest to może wielki problem, ale mój analityczny umysł zwraca uwagę na wszelkie szczegóły i przeszkody;) Następna rzecz to wilgoć. Wewnątrz lodówki Coldy Mini regularnie zbiera się woda (najczęściej na tylnej ściance, po której sobie potem spływa). Codziennie muszę więc wyjmować kosmetyki i wycierać wodę, która zdążyła się zebrać. Co gorsza jakiś czas temu lodówka dosłownie mi wylała zalewając komodę i trochę podłogi. Moja biała komoda niestety w jednym miejscu delikatnie się rozkleiła, ponieważ nie zauważyłam tego od razu i nie wiadomo jak długo lodówka stała w tej kałuży. Ten incydent zniesmaczył mnie najbardziej. Jednak największą wadą jest dla mnie hałas, który generuje lodówka Coldy. Jest naprawdę głośna, a ja dodatkowo mam bardzo dobry słuch, więc dla mnie brzmi jak jakiś zabawkowy traktorek:D Śpię w tym samym pokoju, w którym stoi lodówka i nie jestem w stanie zasnąć gdy jest włączona! W ciągu dnia kiedy słychać różne inne dźwięki nie jest to aż tak uciążliwe, ale w nocy gdy zapada cisza, lodówkę słychać naprawdę dobitnie. Codziennie wyłączam ją zatem przed snem i włączam dopiero rano. Jak się trochę przebudzę wcześnie rano i idę na śpiocha do toalety to mogę ją włączyć i spać dalej, ale w nocy z nią nie zasnę;) Ale jeśli akurat masz możliwość postawić lodówkę w innym pomieszczeniu niż to, w którym śpisz to już jesteś na wygranej pozycji:) Chłodzenie kosmetyków jedynie w dzień mija się trochę z celem. Jedyny plus jest taki, że ja w niej trzymam produkty, które mogą, ale nie muszą być przechowywane w lodówce. Można by rzec sztuka dla sztuki… Gorzej gdybym np. skusiła się na tzw. świeże kosmetyki takie jak Fridge by yDe, które trzeba trzymać w lodówce. Coldy jest też dość mała. To po części zaleta, ale tak naprawdę niewiele się w niej mieści. W przypadku wyższych kosmetyków konieczne byłoby wyjęcie górnej półki, a to już sprawia, że wnętrze prezentuje się mniej ciekawie;) Nie trzymam też każdego kosmetyku w lodówce, ponieważ w przypadku niektórych jest to całkowicie zbędne, a poza tym byłoby mi niewygodnie nosić ze sobą cały majdan produktów do łazienki;) Nie wszystkie kosmetyki powinny być też przechowywane w chłodzie, ale o tym za chwilę. 
Coldy Mini lodówka na kosmetyki wady

Dlaczego warto trzymać kosmetyki w lodówce?



Kosmetyki w lodówce
Nie da się ukryć, że skóra lubi chłód. Zimne kosmetyki mają szansę zadziałać efektywniej. Jest to szczególnie pomocne jest masz skłonność do porannych opuchnięć skóry twarzy lub pod oczami. Warto potraktować ją wtedy zimnymi produktami. Można się nawet pokusić o wcześniejsze schłodzenie rollera z kwarcu i wykonać poranny masaż takim zimnym kamieniem:) Schłodzone kosmetyki pomagają też zredukować nadprodukcję sebum. Przyznam, że ja mam dużą tendencję do mycia się w gorącej wodzie, a nie jest to wcale korzystne ani dla cery ani dla ciała. W ogóle jestem ciepłolubna, ale paradoksalnie zarówno wklepywanie zimnych kosmetyków jak i masaż schłodzonym rollerem są dla mnie wyjątkowo przyjemne. Przechowywanie niektórych kosmetyków w lodówce, takich jak np. produkty na bazie antyoksydantów lub wysokiej zawartości witaminy C pozytywnie wpływa na ich trwałość. Warto więc trzymać je w ciemnym i chłodnym miejscu. Ostatnia kategoria to oczywiście świeże kosmetyki, które są zdatne do użycia przez określony czas i mają podaną wyraźną informację o konieczności przechowywania ich w lodówce. Takie jak np. wspomniane wcześniej Fridge, ale mogą to być również produkty bez konserwantów, które wykonujesz sama na użytek własny. Wszak część osób lubi sobie „ukręcić” np. domowe serum z witaminą C etc. W lodówce należy trzymać również niektóre leki recepturowe.

Jakie kosmetyki warto przechowywać w lodówce?


W przypadku produktów, na których nie ma zalecenia o konieczności przechowywania w chłodzie takie postępowanie jest jedynie opcją. Możesz, ale nie musisz:)
Lodówka na kosmetyki opinie

Jeśli chcesz możesz umieścić w lodówce:


- Kremy i płatki pod oczy

- Sera nawilżające o formule żelowej

- Esencje i toniki

- Sera i ampułki z dużym stężeniem witaminy C, z peptydami lub antyoksydantami

- Kosmetyki o działaniu chłodzącym

- Maski w płachcie

- Rollery i masażery do twarzy

- Maski całonocne

- Kremy o lekkich żelowych konsystencjach

Jakich kosmetyków NIE trzymać w lodówce?


- Kremy z filtrem

- Oleje

- Treściwe kremy na bazie olejów

- Maseczki na bazie glinek

- Kosmetyki o konsystencjach stałych

- Kosmetyki do makijażu

- Produkty na bazie kwasów

Czy warto kupić Coldy Mini?


Nie miałam innej tego typu lodówki, więc odniosę się jedynie do tej, którą posiadam:) Pomysł sam w sobie jest fajny! Gorzej z jego wykonaniem. Jest potencjał, ale marka powinna jeszcze wiele dopracować. Uroczy wygląd to za mało, musi iść w parze z funkcjonalnością. Do grzechów głównych zaliczam zbyt głośną pracę lodówki, regularne zbieranie się w niej wody oraz nieprzyjemny incydent z zalaniem. Napisałam do Coldy Fridge na Instagramie z pytaniem, co mogło być przyczyną tej sytuacji, ale nie dostałam odpowiedzi. Dlatego zdarzenie to nadal pozostaje dla mnie niewyjaśnione;) 


Oczywiście warto pamiętać, że Coldy Mini nie musi służyć jedynie, jako lodówka na kosmetyki. Można ją zabrać w podróż (ale jakby tak wylała w samochodzie to też byłoby marnie...) albo przechowywać jakieś niewielkie ilości jedzenia;) Wszystko zależy od Ciebie. Nie ma też co ukrywać – nie jest to produkt niezbędny, bo nawet jeśli używamy świeżych kosmetyków bez konserwantów to w większości przypadków jakoś upchniemy je w tradycyjnej lodówce;) Uważam też, że taka lodówka lepiej się sprawdzi jeśli ktoś ma dom i więcej przestrzeni życiowej niż w przypadku kogoś, kto mieszka w blokach tak jak ja:) Na upartego mogłabym ją postawić w kuchni albo w innym pokoju, ale tam też są różne inne sprzęty, więc tak średnio. Dlatego nadal zostaje tam gdzie stoi;)


Sama chętnie dałabym szansę jeszcze innej lodówce, jeśli byłaby cichuteńka, bezawaryjna, nie zbierałaby się w niej woda i miałaby ładniej dopracowane detale. 


Co sądzisz o takiej lodówce na kosmetyki? Zdarza Ci się trzymać kosmetyki w lodówce? A może znasz Coldy Mini?
Czytaj dalej »

niedziela, 26 lipca 2020

Kosmetyczne sztosy 2020!

Kiedy wkraczałam w 2020 rok czułam, że będzie on wyjątkowy i jakby nie patrzeć wcale się nie pomyliłam;) Za nami ponad 6 miesięcy tego obfitującego w niespodziewane zwroty akcji roku, więc uznałam, że pora na kosmetycznych ulubieńców pierwszej połowy roku. W tym roku są to po prostu kosmetyczne sztosy 2020! Wszak lubię jak jest jakieś słówko przewodnie;) Jeśli ciekawość została w Tobie rozbudzona to zaczynamy;) 

Swederm Hudsalva Vitamin E

Swederm Hudsalva Vitamin E
Lubię gdy wpis na temat ulubieńców ma ścisłe ramy czasowe i w tym wypadku dotyczy okresu od stycznia do czerwca. Ale w przypadku Hudsalvy mamy tutaj drobne pół-oszustwo. Otóż silnie natłuszczającą maść Hudsalva poznałam kilka lat temu, ale obecnie dostępne są już 3 wersje i tą różową wzbogaconą o perłowo-różową barwę i kompozycję zapachową poznałam w tym roku:) Jest tak samo skuteczna jak Hudosil i Hudsalva Sensitive:) To prawdziwy sztos wśród kremów do rąk do zadań specjalnych. Idealny kompan kwarantanny i nie tylko:) Uratował niejedną zmasakrowaną parę dłoni. Nie ma lepszych:) 

Przeczytaj: Hudsalva Vitamin E


Swederm Gel Trap

Swederm Gel Trap

Skoro już jesteśmy przy kosmetykach Swederm to kolejnym moim sztosem został Gel Trap. Długo dumałam nad tym czy go kupić, bo balsamy mające w nazwie „gel” niekoniecznie kojarzą mi się ze skutecznością;) W końcu jednak po wprowadzeniu jednych z pierwszych obostrzeń i podczas tej nieustannej paplaniny „zostań w domu” zdecydowałam się na jego zakup;) Wszak rychły koniec świata i tak wydawał się wtedy możliwy;) Gel Trap okazał się zaprzeczeniem moich wyobrażeń o żelowej pielęgnacji i naprawdę dobrze wywiązywał się ze swoich zadań;) Na tyle dobrze, że w czerwcu kupiłam kolejną tubkę. Lekki, skuteczny i w dodatku wydajny:)


Przeczytaj: Swederm Gel Trap

Oriflame NovAge Kojący żel do demakijażu oczu


Oriflame NovAge Kojący żel do demakijażu oczu

Nigdy nie sądziłam, że demakijaż przy użyciu żelu może być tak szybki, przyjemny, skuteczny i zarazem łagodny. A jednak! I to przy użyciu kosmetyku marki katalogowej:)



Miya BEAUTY.lab Serum wygładzające z kompleksem anti-aging 5%


Miya BEAUTY.lab Serum wygładzające z kompleksem anti-aging 5%

Wybór najlepszego serum był naprawdę trudny, ponieważ nie mogę powiedzieć żebym w tym roku trafiała na jakieś koszmarki:) Zaszczytny tytuł sztosu pierwszej połowy roku trafia jednak do serum Miya które nie tylko wywiązuje się z obietnic producenta, ale również przyjemnie pachnie i nie kosztuje wiele! Zdecydowanie umilało mi późną zimę i wczesną wiosnę:)



Miya BEAUTY.lab Tonik rozświetlający z kwasem glikolowym


Miya BEAUTY.lab Tonik rozświetlający z kwasem glikolowym

Jeśli wydawało Ci się, że trudno znaleźć dobry tonik z kwasem glikolowym w przystępnej cenie to masz rację, ale od kilku miesięcy jest to możliwe:) 



Kerastase Genesis


Kerastase Genesis

Włosomaniaczka ze mnie raczej żadna, ale tytuł sztosu pierwszej połowy roku w zakresie pielęgnacji moich niesfornych włosów trafia do szamponu i odżywki Kerastase Genesis. Bardzo je polubiłam, a w dodatku szampon okazał się wydajny. No i ten zapach! Niedawno kupiłam też podobny secik na prezent. 


Przeczytaj: Kerastase Genesis

Bielenda Professional SupremeLAB Barrier Renew


Bielenda Professional wypuściła tak rewelacyjnie pielęgnującą linię Barrier Renew, że po zużyciu toniku, eliksiru i kremu dosłownie kopara mi opadła! Wspaniała jakość w świetnej cenie:) 




CeraVe Oczyszczający żel do mycia dla skóry normalnej i tłustej


CeraVe Oczyszczający żel do mycia dla skóry normalnej i tłustej

Uniwersalny, ponieważ nadaje się zarówno do oczyszczania twarzy jak i ciała. Do tego łagodny skuteczny i niedrogi biorąc pod uwagę pojemność:) Bardzo dobry produkt marki aptecznej. 



FaceBoom Maska algowa Giętka Idealistka


FaceBoom Maska algowa Giętka Idealistka

Niepozorna i niestety lub „stety” taka na jeden raz, ale działa u mnie fenomenalnie!


Przeczytaj: FaceBoom


Znasz coś z moich ulubieńców pierwszej połowy roku? A może podzielisz się swoimi?:) 
Czytaj dalej »

środa, 22 lipca 2020

Cell Fusion C Laser Suncreen 100 SPF 50+/PA+++ i Selvert Thermal After Sun Lotion – Topestetic!

Lato w pełni! Jak dla mnie trochę za chłodne, ale i tak udane:) A jeśli lato to filtry? Niekoniecznie. Wszak niestety powinno się o nich pamiętać przez cały rok;) Szkopuł w tym, że znalezienie odpowiedniego kremu z filtrem jest dużo trudniejsze niż w przypadku zwykłego kremu pielęgnacyjnego;) Przynajmniej mi zawsze coś nie pasuje:) Tym razem na fali fascynacji marką Cell Fusion C oraz pozytywnych doświadczeń z ich peelingiem enzymatycznym, zdecydowałam się na krem z filtrem Cell Fusion C Laser Suncreen 100 SPF 50+/PA+++, który miałam okazję poznać wcześniej za sprawą miniaturek;) Na deser mam jeszcze Selvert Thermal After Sun Lotion, czyli coś do nawilżania ciałka;) Jak się u mnie spisały?


Cell Fusion C Laser Suncreen 100 SPF 50+/PA+++


Krem zapewnia najwyższą ochronę przeciwsłoneczną – SPF50/PA+++. Polecany jest do każdego rodzaju cery wymagającej wysokiej ochrony UV. Jego wysoka skuteczność sprawia, że idealnie nadaje się też, jako krem ochronny po zabiegach medycyny estetycznej, epilacji, mikrodermabrazji etc. Skuteczność filtra opiera się na nano-mikrocząsteczkach tlenku cynku, które chronią skórę przed promieniowaniem UV i wolnymi rodnikami. Dodatkowo zawarte w nim składniki przeciwzmarszczkowe regenerują i hamują proces starzenia się skóry. Krem rozjaśnia i ujednolica koloryt skóry.

Cell Fusion C Laser Suncreen 100 SPF 50+/PA+++ Został umieszczony w spłaszczonej białej tubce o pojemności 50ml. W moim przypadku nie miała ona tendencji do niszczenia. Z wygodą aplikacji również nie było problemów. Jak przystało na markę Cell Fusion C, szata graficzna jest prosta, przywodząca na myśl kosmetyki apteczne:) 

Produkt posiada konsystencję lekkiego kremu oraz stosunkowo delikatny, „kosmetyczny” zapach, który większości nie powinien przeszkadzać;) Ale akurat dla mojego wrażliwego nosa jest on nieco zbyt długotrwale dający o sobie znać;) Subiektywnie oceniam go, jako niezbyt przyjemny, ale jestem na tym punkcie wyjątkowo drażliwa;) Najczęściej poskramiałam go nakładając na twarz puder, ale i tak czułam lekki powiew zapachu;) Na plus zaliczę jednak fakt, że nie jest to typowy, obrzydliwy zapach filtra, a taki bardziej kremowy. Ma jednak w sobie coś takiego „staroświeckiego”, co trochę mi nie gra;) 
Zwykle, gdy rozmawiam z czytelnikami lub innymi blogerkami o filtrach to mimowolnie pytam o dwa aspekty – zapach i bielenie. Prawie zawsze dostaję odpowiedzi, że zapach jest w porządku, a krem nie bieli;) Zazwyczaj jednak w to nie wierzę, gdyż mi samej rzadko przypadnie do gustu zapach filtra i część z nich niestety mnie bieli. Problem wynika z tego, że większość osób jest mniej czułych na zapachy oraz ze zdecydowanie jaśniejszymi karnacjami niż moja, a wtedy bielenie nie jest zauważalne;) Są to więc takie dwa punkty zapalne, które zawsze muszę ocenić sama;) Cell Fusion C Laser Suncreen w moim przypadku bieli przeokrutnie! Podczas rozprowadzania na mojej skórze jawi się cała paleta barw. Jestem wręcz sino-różowo-szara:D To trudne chwile dla mnie, bo wyglądam wtedy jakbym potrzebowała ostatniego namaszczenia:D Bardzo też widać jak krem odcina się od jeszcze nieposmarowanych partii;) Powiesz więc… skoro miała wcześniej próbki i wiedziała jak się sprawy mają to dlaczego zdecydowała się na pełnowymiarową tubkę? Dobre pytanie! I tutaj przechodzimy do sedna;) Krem jest lekki, ładnie się wchłania (oczywiście jak na filtr), pozostawiając po sobie delikatną satynową i nietłustą poświatę. Wygląda na twarzy wręcz szlachetnie;) Przez co prezentuje się ona tak naturalnie świetliście nawet bez makijażu. Szczerze jednak przyznaję, że nakładałam nieco mniej niż jest to zalecane. Problem jest jedynie z jego wtopieniem się w moją karnację, ponieważ wymaga to trochę czasu i mimo wszystko zawsze można zaobserwować drobne „odcięcia koloru”. Przy bladych twarzach powinno to być jednak niezauważalne, więc spokojnie. Ale jeśli nie należysz do bladolicych to możesz się zawahać;) Pod względem działania krem spełnił moje oczekiwania. Choć muszę zaznaczyć, że moja skóra nie jest wrażliwa na tym polu ani skłonna do podrażnień posłonecznych czy też do powstawania plam. Nie stosowałam go też typowo do opalania, a bardziej, jako ochronny krem na dzień. Na plus dodam też to, że dobrze współpracuje z resztą pielęgnacji. Może być stosowany, jako ostatni krok w pielęgnacji, czyli po aplikacji tradycyjnego kremu na dzień, ale może go też zastąpić, jeśli nie lubisz zbyt rozbudowanej pielęgnacji. Sam w sobie nałożony po serum pielęgnuje całkiem nieźle. Nie zauważyłam żeby podrażniał lub „zapychał”. Trzeba jednak oczywiście pamiętać o dokładnym oczyszczaniu twarzy wieczorem;) Osobiście nie praktykuję reaplikacji w ciągu dnia, nie mam czasu zmywać makijażu i nakładać go ponownie. Ale zazwyczaj dodatkowo stosuję puder z filtrem i mało przebywam na zewnątrz. 

Dobra wiadomość jest taka, że kosmetyki Cell Fusion C dostępne są w Topestetic, więc można je sprawnie zamówić z darmową dostawą mimo pandemii;)

Selvert Thermal After Sun Lotion


After Sun Lotion przeznaczony jest do skóry po kąpieli słonecznej. Dzięki zawartości alantoiny i pantenolu łagodzi podrażnienia oraz przynosi komfort opalonej skórze. Dodatkowo zawiera aloes i witaminę E, które zapewniają skórze odpowiedni poziom nawodnienia. Balsam przedłuża również trwałość opalenizny.

Selvert Thermal After Sun Lotion opakowany został w małą, zgrabną 75ml tubkę. Takie balsamy to ja zjadam na śniadanie:D Wiedziałam więc, że zbyt długo go nie poużywam;) Myślę jednak, że dla niektórych taka kompaktowa pojemność będzie dodatkowym atutem. Lotion posiada kremową konsystencję, która bardzo ładnie się wchłania, nie pozostawiając na skórze uczucia tłustości i lepkości. Jego zapach jest aloesowy, ale nie taki typowo świeży i naturalny, a bardziej „kosmetyczny” z kremową nutką. Woń ta nie jest męcząca i dość szybko się ulatnia, co uznaję za plus;) 


Nie stosowałam go typowo po opalaniu, ponieważ nie miałam ku temu specjalnie okazji. Wychodzę jednak z założenia, że nawilżenie zawsze w cenie i staram się stosować balsamy regularnie. Zwłaszcza, że skóra mojego ciała ma tendencję do przesuszenia. Zresztą muszę przyznać, że nawet gdybym się opalała to i tak nie mam skłonności do podrażnień słonecznych. Lotion bardzo dobrze nawilża pozostawiając skórę miękką i gładką na dłużej. Dobrze się sprawdza również po depilacji:)


Znasz krem z filtrem Cell Fusion C Laser Suncreen 100 SPF 50+/PA+++ lub balsam Selvert Thermal After Sun Lotion? Pamiętasz o stosowaniu filtrów?
Czytaj dalej »