Lubię pisać przede
wszystkim o kosmetykach, które się u mnie sprawdziły i polecać dobre produkty. Robię to z rozkoszą:P Pisanie
o fajnych kosmetykach jest proste i przyjemne, a ja nie widzę zbyt dużego sensu w
rozwodzeniu się nad słabymi produktami. Życie jest wystarczająco ciężkie żeby
skupiać się na negatywach jeszcze na blogu;) Ale raz na jakiś czas trzeba sobie upuścić
i dzisiaj zapraszam na mój kosmetyczny
badziew 2018 roku, czyli mówiąc nieco bardziej elegancko – kosmetyczne rozczarowania;) Miały być rozczarowania, ale jednak mam
duży sentyment do słowa badziew:P Ola podsunęła mi jeszcze słowo dziadostwo i nie powiem - również było kuszące (to takie polskie!), ale już pozostawiłam tą pierwotną myśl i oto mamy tenże przykry wpis;) Biorąc pod uwagę moje zdecydowanie ponadprzeciętne całoroczne zużycia i ilość rzeczy jakie do mnie trafiają, nie ma tego wiele, ale trafiło się parę czarnych owiec - dokładnie 6 najgorszych kosmetyków tego roku;)
1. Czarszka Aksamitny balsam do demakijażu twarzy
Absolutne pierwsze miejsce
wśród "badziewiów" 2018 roku. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób jest hitem,
ale to mój badziew i moja opinia. Nie i jeszcze raz nie. Zrobił mi masakrę na twarzy! Nie wiem dlaczego, ale takie są fakty. Pełny wpis znajdziecie
tutaj.
2. Ministerstwo Dobrego Mydła balsam w sztyfcie śliwka
Totalna porażka. To produkt, który zamiast uprzyjemniać pielęgnację, skutecznie ją uprzykrza. Odsyłam do recenzji.
3. Ziaja Lano Maść
Może najpierw wyjaśnię o co chodzi z tą maścią bo być może nie każdy wie;) Na opakowaniu mamy napisane, że jest to produkt przeznaczony do pielęgnacji brodawek sutkowych w okresie ciąży i karmienia. Kosmetyk ten oparty jest jednak na lanolinie i dość szeroko polecany jako ratunek na spierzchnięte usta;) Swoją sztukę Lano-maści wygrzebałam z zapasów jakoś w styczniu. Długo tam leżała, ponieważ nie byłam do niej przekonana. Mam jednak wymagające usta i pomyślałam, że skoro już ją posiadam to czemu by nie spróbować skoro tak wielu osobom podobno uratowała usta?;) Początkowo nawet wydawało mi się, że działa. Zwłaszcza, że otula usta treściwą warstewką. Jednak przy dłuższym, regularnym stosowaniu było już tylko gorzej, a usta stawały się coraz bardziej podrażnione. Ostatecznie maść znalazła u mnie zastosowanie jedynie na skórę wokół nosa podczas kataru. Choć i tu szału nie robi. Poza tym katar mam rzadko, więc po dziś dzień nie udało mi się jej zużyć. Możliwe, że mam po prostu uczulenie na lanolinę... Choć jest to mało prawdopodobne, ponieważ skłonność do alergii mam niemal zerową. Niemniej mam jeszcze w zapasie Lanolips i jeśli zafunduje mi podobne atrakcje to już będzie wiadomo, że to jednak uczulenie. Wtedy to już niczyja wina;)
4. Perfecta Endorfinium Aroma
Któregoś razu dostałam serię Perfecta Endorfinum Aroma mającą nie tylko pielęgnować, ale także hamować wydzielanie hormonu stresu. W sumie od razu miałam złe przeczucia... Użyłam trochę jednego z nich (primer) i tak perfidnego zapachu tanich perfum w kosmetykach dawno nie czułam, a do tego efekt był żaden:P Nie mogłam tego zdzierżyć, więc całe trio łącznie z tym napoczętym produktem oddałam siostrze;) Ona też stwierdziła, że daje po nosie;)
5. Lovely Banana Chocolate
Kupiłam go podczas promocji w Rossmannie ze względu na to, że miał ładne opakowanie, zapach, cenę i w ogóle był chwalony;) I nie to żeby to był klasycznie zły produkt bo ma przyjemną formułę, ale jest to zdecydowanie kosmetyk dla bladziochów. Moją cerę bielił prze-okrutnie i musiałam się z nim obchodzić jak z jajkiem;) Cierpliwości nie wystarczyło mi na zbyt długo, więc nie mieszka już w mojej toaletce. Ja to jednak nie mogę ufać opiniom innych w kwestii makijażu:D Zwłaszcza tych o dużo jaśniejszej karnacji, gdyż już nieraz przejechałam się na „słoczyku” z bladej ręki:P
6. Lovely Creamy Chocolate
Ten bronzer trafił do mnie
w podobnych okolicznościach, ale kto go nazwał brozerem, tego po dziś dzień nie
wiem?;) Mogłam go sobie kilo nałożyć, a i tak wtapiał się w moją skórę, a nawet był od niej jaśniejszy:D Dla
bardzo jasnych cer może być jednak spoko. Może nawet być jedynym rozwiązaniem, ponieważ takim karnacjom trudno dobrać tego typu produkt... No, ale dla mnie to jest żart, a nie bronzer.
Tak się przedstawia moich 6 najgorszych kosmetyków, jakich miałam nieprzyjemność spróbować w 2018 roku.
Czy jest tu jakiś punkt wspólny łączący wszystkie te produkty? A i owszem. Każdy z nich był szeroko polecany i chwalony, a ja jak wiecie najlepiej wychodzę na tym gdy sama wybieram produkt - nie sugerując się zbytnio opiniami innych;) Połowę z tych produktów dostałam w prezencie. A z drugą połową niepotrzebnie zaufałam, usypiając swoją intuicję:D A w przypadku pudrów i Lano-maści, kierując się również niską ceną;) Mimo wszystko te 6 produktów w skali moich ogromnych rocznych zużyć to takie tyci-tyci;)
I
to by było na tyle, a Wy na jaki kosmetyczny badziew trafiliście w tym roku?
Szczęśliwego Nowego Roku😊