środa, 30 grudnia 2020

Real Barrier Cicarelief Cream oraz Real Barrier Extreme Lip Repair – twarz i usta pod specjalną opieką!

W październiku w końcu udało mi się zamówić na Jolse dwa kosmetyki koreańskiej marki Real Barrier, które interesowały mnie szczególnie. Mowa o kremie do twarzy Real Barrier Cicarelief Cream oraz balsamie do ust Real Barrier Extreme Lip Repair. Moje usta są wymagające i zawsze potrzebujące intensywnej pielęgnacji, a na krem zdecydowałam się ze względu na kurację retinolem i towarzyszące temu ekscesy;) Jak wypadł u mnie ten koreański duet ratunkowy?

Real Barrier Cicarelief Cream

Real Barrier Cicarelief Cream

Jest to kojący krem przeciwzapalny z wąkrotką azjatycką przeznaczony dla skóry po zabiegach kosmetycznych i dermatologicznych, a także narażonej na czynniki środowiskowe. Krem przywraca funkcje osłabionej bariery hydrolipidowej, nawilża, zmiękcza, łagodzi podrażnienia, swędzenie, zaczerwienienie oraz inne nieprzyjemne dolegliwości skórne. W jego składzie znajduje się Calamina, która łagodzi podrażnienia i zaczerwienienie, a do tego działa kojąco i antyseptycznie. Ponadto opatentowana formuła MLE Skin Barrier + Ceramid chroni skórę przed odwodnieniem oraz wzmacnia jej naturalną barierę ochronną. Kojący kompleks pantenolu, madeksasodydu i alantoiny wpływa na poprawę suchej, wrażliwej oraz podrażnionej skóry.

Real Barrier Cicarelief Cream recenzja

Krem opakowany został w dość zwyczajną biało-różowo-niebieską tubkę z odkręcaną nakrętką. Pojemność to 30g, czyli niestety mniej niż taki standardowy krem. Ale w istocie nie jest to taki zwykły krem, a bardziej kosmetyk do zadań specjalnych. Krem barierowy:) Na zużycie mamy 12 miesięcy od pierwszego otwarcia. 

Krem posiada białą barwę i na pozór zwyczajną, lekką konsystencję, która na pierwszy rzut oka nie powinna sprawiać problemów. Jednak w praktyce okazało się trochę inaczej;) Krem mimo lekkości bieli podczas rozprowadzania i sprawia wrażenie jakby stopniowo topił się pod wpływem ciepła palców. Finalnie bielenie jest na szczęście jedynie przejściowe i po paru minutach krem wtapia się w skórę. Ale nie ukrywam, że pierwszą moją reakcją było – Boże, co to?:D Żeby przyspieszyć proces wchłaniania polecam nakładać krem w małych ilościach, stopniowo dokładając kolejne porcje. Koniecznie na wstępnie już wchłonięte serum, ponieważ na mokrej skórze produkt się marze. Do dobrych wiadomości należy to, że krem jest praktycznie bezzapachowy. Można wyczuć jedynie subtelnie medyczną, niedrażniącą nutę po wyciśnięciu i podczas wklepywania. Także na pewno nikogo nie zirytuje. Uważam, że kremy kojące nie powinny intensywnie pachnieć, więc to dla mnie zaleta! 

Na krem zdecydowałam się ze względu na kurację retinolem, którą kontynuuję od września. Mimo upływu tylu miesięcy mojej skórze nadal raz na jakiś czas zdarza się podrażnienie, łuszczenie lub miejscowe zaczerwienienie. Najwidoczniej jest dość wrażliwa na retinol. Moim hitem wśród kremów intensywnie regenerujących jest Bielenda Professional SupremeLAB Barrier Renew Intensywnie odżywczy krem na noc z ceramidami, który jest treściwszy, lecz naprawdę rewelacyjnie odżywia i szybko koi podrażnienia. Ale w momencie składania zamówienia na Jolse kończyłam już drugie opakowanie i uznałam, że sprawdzę jak z tego typu problemami poradzi sobie koreański Real Barrier. Mimo tej dziwnej lekkiej i zarazem bielącej formuły, z którą trzeba chwilkę popracować już po wchłonięciu krem tworzy na skórze przyjemną absolutnie nietłustą powłokę ochronną. Jest niczym delikatny, niewidzialny plater kojący podrażnioną skórę. Twarz staje się natychmiastowo gładsza, a jednocześnie się nie błyszczy, ponieważ krem pozostawia na niej naturalne wykończenie. W razie potrzeby krem nadaje się również pod makijaż. Produkt spełnia obietnice producenta, ponieważ sprawnie łagodzi podrażnienia, stany zapalne i swędzenie. Dzięki czemu nawet łuszcząca się skóra szybko się regeneruje i twarz znowu wygląda normalnie. Jeśli zaś chodzi o zaczerwienienie to u mnie przy retinolu występuje ono rzadziej i jedynie miejscowo na niewielkim obszarze policzka. Najczęściej sięgam wtedy po żel Thermi, który w moim przypadku dobrze gasi zaczerwienienie. Pod względem działania Real Barrier Cicarelief Cream jest bardzo dobrym i nieobciążającym skóry kremem kojąco-regenerującym, który zapewnia jej wszystko, czego potrzebuje w przypadku podrażnień.

Real Barrier Extreme Lip Repair

Real Barrier Extreme Lip Repair opinie

Jest to balsam do suchej i wrażliwej skóry ust, który chroni je nawet przez 72h. Oprócz tego nawilża, zmiękcza oraz redukuje podrażnienia i łuszczenie. W balsamie zastosowano specjalną formułę MLE, która stanowi wielowarstwową emulsję o teksturze przypominającej struktury międzykomórkowych warstw lipidowych skóry. MLE (Multi-Lamellar Emulsion) zawiera pseudoceramid, kwasy tłuszczowe, witaminę E i witaminę B5 oraz naturalne substancje nawilżające.

Real Barrier Extreme Lip Repair opinie

Balsam do ust Real Barrier umieszczony został w 7g tubce ze ściętym aplikatorem. Nie jest ona niestety najlepszej jakości, gdyż w trakcie używania przetarła mi się w dwóch miejscach. Przez co szybko przestała prezentować się estetycznie. Muszę przyznać, że rzadko zdarza mi się coś takiego. Tubka wystarcza na kilka tygodni stosowania. 

Produkt posiada konsystencję typową dla balsamów do ust w tubkach, czyli taką śliską i jednocześnie odżywczą, skoncentrowaną. Przywodzi na myśl coś na kształt zagęszczonego żelu. Nie klei się i pozostawia na ustach ładny połysk, więc może zastąpić bezbarwny błyszczyk. Balsam jest niemalże bezzapachowy, można wyczuć jedynie lekko medyczną, niedrażniącą nutę. Ma nieco słodki posmak. 

Zaletą tego balsamu jest to, że nie znika z ust nadmiernie szybko. Po zastosowaniu na noc zostaje na nich aż do rana. W ciągu dnia zależnie od jedzenia i picia;) Ja lubię mieć usta zawsze pokryte balsamem, więc ponawiam aplikację w ciągu dnia. Obietnica ochrony ust przez 72h to zdecydowanie przesada. Zwłaszcza, że nie wyobrażam sobie nie zaaplikować balsamu przez 3 doby:D Moje uzależnienie od tego typu produktów by na to nie pozwoliło. Niemniej to naprawdę dobry balsam do ust. Skutecznie nawilża, regeneruje i chroni nawet moje wrażliwe usta, które czasami są tak suche, że wręcz się łuszczą. To porządny i wygodny w użyciu produkt pielęgnacyjny:)

Real Barrier Extreme Lip Repair blog

Znasz kosmetyki Real Barrier? Czego używasz w przypadku podrażnień twarzy lub suchych i wrażliwych ust?

Czytaj dalej »

sobota, 26 grudnia 2020

Pielęgnacja ciała z kosmetykami Zielone Laboratorium. Topestetic!

Na kosmetyki Zielone Laboratorium miałam chrapkę już od dawna, ale dopiero ten 2020 rok przyniósł mi spełnienie w tym zakresie:) Zielone Laboratorium jest polską marką tworzącą kosmetyki naturalne. Ich formuły są w 100% wegańskie, naturalne i bezpieczne dla skóry. Produkty nie zawierają składników pochodzenia zwierzęcego ani nie są testowane na zwierzętach. Dodatkowo część zysków ze sprzedaży kosmetyków zasila konta różnych fundacji na rzecz zwierząt. Jest to zatem firma, która nie pozostaje obojętna na los istot zależnych od człowieka:) Wracając już do produktów asortyment jest bardzo ciekawy i każdy znajdzie coś dla siebie. Ja na początek postawiłam na kosmetyki do pielęgnacji ciała – Cytrusowy peeling myjący, Ujędrniający krem do mycia i Balsam do ciała ujędrniająco-wzmacniający:) A jak się u mnie spisały?

Zielone Laboratorium kosmetyki

Zielone Laboratorium Cytrusowy peeling myjący Pomarańcza i Cytryna

Jest to odświeżający peeling myjący o cytrusowym aromacie. Ma on za zadanie dogłębnie oczyszczać i relaksować ciało. Produkt zawiera delikatne drobinki ścierające, które pomagają pozbyć się martwego naskórka. W składzie znajdują się ekstrakty z lawendy i rozmarynu, olejek pomarańczowy oraz origanol.

Zielone Laboratorium Cytrusowy peeling myjący Pomarańcza i Cytryna

Peeling został opakowany w plastikową butelkę o pojemności 250ml, które należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Opakowanie posiada dość wygodne zamknięcie na klik. Sam produkt ma żółtawą barwę i żelową, lejącą się konsystencję. W porównaniu do takich typowych treściwych peelingów jest zdecydowanie rzadki, ale naszpikowany sporą ilością drobinek. Jego zapach jest przepiękny! Ja wyczuwam w nim woń świeżo obieranych pomarańczy z nutką cytryny. Jest totalnie orzeźwiający i naturalny w odbiorze. Zero sztucznych nut, więc zdecydowanie uprzyjemnia kąpiel:) Niestety nie utrzymuje się zbyt długo na skórze po użyciu;) Z reguły nie przepadam za takimi peelingami myjącymi. Częściej wybieram te bardziej odżywcze, ale w tym przypadku intrygował mnie zapach i przyznaję, że miałam nosa. Peeling aplikuje się na mokrą skórę, a następnie należy masować okrężnymi ruchami aż do wytworzenia pianki. Owa piana jest taka bardziej kremowa, subtelna. Kosmetyk bardzo dobrze oczyszcza ciało, relaksując przy tym zmysły za sprawą swego zapachu. A dodatkowo ze względu na właściwości złuszczające pozostawia skórę miękką i gładką oraz subtelnie nawilżoną, idealnie przygotowując ją tym samym na użycie balsamu. Nie pozostawia po sobie tłustej warstwy. Nie jest to mocny zdzierak, więc spokojnie można po niego sięgać nawet kilka razy w tygodniu bez obaw o podrażnienia:)

Zielone Laboratorium Ujędrniający krem do mycia Aloes i olejek pomarańczowy

Krem myjący został skomponowany na bazie roślinnych środków myjących. Posiada on działanie ujędrniające i regenerujące. Dobrze oczyszcza skórę, a przy tym łagodzi podrażnienia oraz stany zapalne. Działa również antyoksydacyjnie. Jest polecany do każdego typu skóry, także tej zmagającej się z utratą jędrności.

Zielone Laboratorium Ujędrniający krem do mycia Aloes i olejek pomarańczowy

Podobnie jak produkt wyżej, krem myjący znajduje się w 250ml przezroczystej butelce, której zawartość należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Po opisie spodziewałabym się kremowej konsystencji, ale raczej bym jej tak nie określiła. Nie jest taka sama jak w przypadku peelingu, ale również rzadka. Taka swobodnie przelewająca się;) Wewnątrz kremu myjącego również znajdują się delikatne drobinki. Krem przyjemnie się rozprowadza wytwarzając delikatną, kremową piankę. Jego zapach to w moim odczuciu cytrusy z ziołowo-ogórkową nutką. Naturalny i świeży, ale już nie aż tak zniewalający w odbiorze jak peeling myjący;) Te dodatkowe lekko ziołowe nuty trochę zaburzają jego piękno:) Krem myjący bardzo dobrze sprawdza się pod prysznicem. Oczyszcza łagodnie, bez żadnych podrażnień, a jednocześnie robi to skutecznie. Po użyciu skóra jest gładka i lekko nawilżona. Dobrze współgra z balsamem z tej samej linii.

Zielone Laboratorium Balsam do ciała ujędrniająco-wzmacniający

Balsam bazuje na składniku Body3 Complex, dzięki któremu skóra staje się bardziej jędrna, a rozstępy i cellulit zredukowany. W jego składzie znajduje się masło shea, proteiny owsa oraz olejek cytrynowy. Balsam polecany jest do każdego typu skóry. Zwłaszcza tej zmagającej się z wiotkością, niedostatecznym odżywieniem i nawilżeniem, a także utratą jędrności, rozstępami i cellulitem.

Zielone Laboratorium Balsam do ciała ujędrniająco-wzmacniający

Balsam opakowany został w plastikowy słoiczek o pojemności 250ml. Zawartość jest dodatkowo zabezpieczona sreberkiem. Jego zapach jest świeży, podobnie jak krem myjący z tej samej linii. Przez jakiś czas utrzymuje się na skórze po aplikacji, ale nie jest dokuczliwy. Produkt posiada dość gęstą konsystencję, która niestety trochę się marze, pozostawiając po sobie bielącą powłoczkę. Trzeba go więc dobrze wklepać i dłuższą chwilę poczekać na wchłonięcie. Dodatkowo balsam zawiera coś w rodzaju mikrokapsułek, które rozpuszczają się podczas masażu ciała. Osobiście nie mam problemu z utratą jędrności skóry ciała. Szczęśliwie nadal nie posiadam też cellulitu ani rozstępów (chyba po prostu nie mam do tego predyspozycji;)). Ciężko mi więc ocenić tego typu działanie, ale prawdę mówiąc jestem pewna, że nawet jeśli ktoś ma wszystkie te problemy to żaden kosmetyk sam w sobie tego nie zażegna. Nie ma co wierzyć w cuda. Muszę jednak przyznać, że z perspektywy osoby szczupłej i bez tego typu defektów skórnych raz na jakiś czas funduję sobie spotkania z kosmetykami o takim profilu działania i z reguły jestem zadowolona. Wszystko to dlatego, że nie tylko zapewniają podstawową pielęgnację w postaci nawilżenia i odżywienia skóry ciała, ale także pięknie je wygładzają i napinają, więc skóra jest w jeszcze lepszej kondycji. I tak też jest w tym przypadku. Brakuje mi jedynie bardziej komfortowej w rozprowadzaniu, niebielącej formuły. Dobrze byłoby ten kosmetyk nieco ulepszyć pod tym względem, ponieważ z reguły do takich produktów się nie wraca. Poza tym moje kosteczki są zadowolone:D

Szeroki wybór kosmetyków Zielone Laboratorium wraz z bezpłatnymi konsultacjami kosmetologa i równie darmową dostawą znajdziesz na Topestetic.

Miałaś do czynienia z kosmetykami Zielone Laboratorium? Co mogłabyś polecić?

Czytaj dalej »

wtorek, 22 grudnia 2020

SOME BY MI Yuja Niacin serum, toner, krem i maska całonocna. Mini recenzje!

Na początku tego kończącego się już roku miałam okazję wypróbować swój pierwszy produkt koreańskiej marki SOME BY MI. Pomyślałam wtedy, że kolejnym będzie SOME BY MI Yuja Niacin 30 Days Brightening Starter Kit, czyli zestaw mini produktów składający się z serum, tonera, kremu-żelu oraz maski całonocnej. Koronawirus znacząco jednak utrudnił dostawy z Korei i tak naprawdę na spokojnie można było zacząć zamawiać na Jolse dopiero w październiku. Żeby było śmieszniej, w ciągu całego roku zdążyłam sprezentować kilku koleżankom zarówno sera jak i zestawy kupione w polskich sklepach. Tak już mam, że często to, co mi się podoba „testuję” najpierw na innych:D Siebie zostawiłam na koniec, gdyż uznałam, że nie spieszy mi się;) W końcu jednak i na mnie nadeszła pora;)

SOME BY MI Yuja Niacin 30 Days Brightening Starter Kit

SOME BY MI Yuja Niacin 30 Days Brightening Starter Kit

Jest to startowy tudzież podróżny zestaw produktów SOME BY MI z linii Yuja Niacin, który składa się z tonera, serum, kremu żelowego i maski całonocnej. Kosmetyki te zawierają ekstrakt z yuji, glutation, niacynamid oraz 12 rodzajów witamin. Mają one rozjaśniać przebarwienia, nawilżać, rewitalizować matową skórę, rozświetlać i wyrównywać koloryt cery, działać przeciwstarzeniowo oraz regulować pracę gruczołów łojowych.

Zestaw mini produktów opakowany został w żółte kartonowe pudełko. Znajdziemy w nim toner (30ml), serum (10ml), krem żelowy (30ml) oraz maskę całonocną (20ml). Są to pojemności w sam raz do wypróbowania i zapoznania się z serią. Poza serum i tonikiem wcale nie takie bardzo mini, więc spokojnie można wyrobić sobie pierwsze wrażenia ze stosowania. Seria Yuja Niacin polecana jest praktycznie dla każdego rodzaju cery – tłustej, mieszanej, normalnej, również tej dojrzałej. W szczególności zaś tej z przebarwieniami i wymagającej rozświetlenia oraz wyrównania kolorytu. Sama nie posiadam przebarwień ani widocznie nierównego kolorytu, więc skusiłam się na wypróbowanie tych kosmetyków głównie ze względu na koktajl składników aktywnych, które lubię za to, że ładnie rozświetlają cerę. W efekcie, czego wygląda ona na bardziej zdrową i wypoczętą. Stosowałam je wymiennie z innymi produktami, ponieważ w mojej pielęgnacji jest jeszcze retinol i skóra dodatkowo wymaga też regeneracji.

Wszystkie produkty posiadają zapach gorzkiej pomarańczy. Nie każdemu przypadnie do gustu, ale jest bardzo ulotny. Wyczuwalny jedynie podczas aplikacji, więc nie powinien nikogo drażnić. W moim odczuciu do najpiękniejszych nie należy, ale jest przeze mnie w pełni akceptowalny. Do szczególnie brzydkich bym go nie zaliczyła:)

SOME BY MI Yuja Niacin Brightening Toner

SOME BY MI Yuja Niacin Brightening Toner

Toner zawiera 90% esktraktu z yuji, wyciąg z korzenia chińskiego wędzonego, 5% niacynamid, glutation i arbutynę oraz ekstrakt z kwiatu pomarańczy. Występuje w wygodnym 30ml plastikowym opakowaniu. Jego konsystencja jest wodnista, ale sprawia wrażenie odrobinę zagęszczonej. Bardzo przyjemnie się rozprowadza i szybko wnika w skórę. Już na tym etapie pielęgnacji odczuwalne jest wstępne nawilżenie i wygładzenie. Tonik dobrze przygotowuje skórę na przyjęcie serum.

SOME BY MI Yuja Niacin 30 Days Blemish Care Serum

SOME BY MI Yuja Niacin 30 Days Blemish Care Serum

Serum zawiera 82,3% ekstraktu z yuji, 5% niacynamid, glutation i arbutynę, olej ze skórki Yuja i 12 rodzajów witamin. W zestawie mini produktów znajduje się plastikowa 10ml butelka wyposażona w pipetkę. Ja dodatkowo zdecydowałam się również na wersję pełnowymiarową w 50ml butelce z pompką. Ostatecznie jednak duże opakowanie zostawiłam na później. Serum posiada przyjemną, lekko żelową konsystencję. Dobrze się rozprowadza, nie klei się ani nie pozostawia tłustej powłoczki. Idealnie współpracuje z innymi kosmetykami, ale warto pamiętać żeby nie aplikować produktów z tej linii na podrażnioną skórę. Miniatura zrobiła na mnie świetne pierwsze wrażenie. Serum wspomaga nawilżenie, a cera jest po nim gładka i rozświetlona oraz się nie przetłuszcza. Twarz zyskuje ładniejszy koloryt.

SOME BY MI Yuja Niacin Brightening Moisture Gel Cream

SOME BY MI Yuja Niacin Brightening Moisture Gel Cream

Krem-żel zawiera 90% ekstraktu z yuji, 5% niacynamid, glutation i arbutynę. Umieszczony został w wygodnej tubce o pojemności 30ml. Jego formuła jest typowo żelowa. Dobrze się wchłania i w moim przypadku nie zostawia żadnej lepkiej warstwy. Zauważyłam, że zapewniał on u mnie przede wszystkim działanie regulujące wydzielanie sebum. Jednocześnie właściwie wcale nie nawilżał, więc miałam wrażenie, że troszkę niweczy nawilżające działanie pozostałych 3 produktów. Ono samo w sobie też nie było tak intensywne jak w przypadku preparatów typowo nawilżających lub regenerujących, ale było. Krem-żel niestety ten efekt trochę psuł, więc po kilku użyciach go odstawiłam. W moim odczuciu to najsłabszy kosmetyk z tej serii i nie kupiłabym go w wersji pełnowymiarowej.

SOME BY MI Yuja Niacin Brightening Sleeping Mask

SOME BY MI Yuja Niacin Brightening Sleeping Mask

Rozjaśniająco-nawilżająca maska na noc zawiera 70% ekstraktu z yuji, 5% niacynamid, glutation i arbutynę, olej ze skórki Yuja i 12 rodzajów witamin. Maska została umieszczona w tubce o pojemności 20ml, czyli niestety trochę mniejszej niż krem. A wolałabym żeby to ona była większa. Maska całonocna posiada lekką kremowo-żelową konsystencję, która dobrze się rozprowadza i ładnie wchłania. Nie zostawia u mnie nieprzyjemnej, lepkiej warstwy. Jak już wspomniałam u mnie nałożona z pominięciem wcześniejszej aplikacji kremu z tej samej serii sprawdza się dużo lepiej niż z nim;) Rano skóra jest gładka, nawilżona i rozświetlona. Ale jednocześnie nie przetłuszcza się.

Całą serię poleciłabym posiadaczkom cer normalnych, tłustych i mieszanych. Nawet tym bez przebarwień, czyli tak jak w moim przypadku, ponieważ ładnie ożywia cerę. Dla suchych można, jako uzupełnienie pielęgnacji o składniki aktywne, które mimo wszystko są dość uniwersalne. O ile oczywiście nasza skóra je toleruje.

Znasz kosmetyki SOME BY MI Yuja?

Czytaj dalej »

piątek, 18 grudnia 2020

NeoStrata Lotion Plus – kwas glikolowy w pielęgnacji ciała. Topestetic!

Jakiś czas temu w sklepie Topestetic wpadło mi w oko złuszczająco-wygładzające mleczko do twarzy i ciała Lotion Plus profesjonalnej marki NeoStrata. Badania kliniczne potwierdzają nie tylko skuteczność, ale i bezpieczeństwo stosowania preparatów tej firmy. Dlatego jest ona szczególnie ceniona w branży medycznej. Marka stawia na kompleksowe połączenie wysokiej jakości składników aktywnych z jednoczesnym zachowaniem właściwości odbudowujących i silnie regenerujących:)

NeoStrata Lotion Plus

Złuszczająco-wygładzające mleczko do twarzy i ciała Lotion Plus szczególnie polecane jest osobom przyzwyczajonym do stosowania kwasów AHA. Produkt posiada silne właściwości poprawiające strukturę skóry. Zwłaszcza w przypadku tendencji do rogowacenia okołomieszkowego i posłonecznego. Złuszcza i oczyszcza skórę w efekcie czego staje się ona gładka, elastyczna i nawilżona. A jej koloryt jest bardziej jednolity. Wskazaniem do stosowania jest także fotostarzenie, szorstka i matowa skóra, skóra łojotokowa i trądzik na ciele. Podczas stosowania oraz miesiąc po należy stosować wysoki filtr przeciwsłoneczny.

NeoStrata Lotion Plus

NeoStrata Lotion Plus opakowany został w całkiem zwyczajną białą tubkę z wygodnym zamknięciem na zatrzask. Pojemność to standardowe 200ml, które należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Mleczko posiada białą barwę i lekką kremowo-żelową konsystencję, która pięknie się rozprowadza, szybko wchłania, nie lepi się i nie bieli. Należy jednak pamiętać, żeby nakładać je na dobrze osuszoną skórę i nie szaleć z ilością. Uczulam też żeby nie używać go krótko po depilacji, ponieważ może wtedy solidnie zapiec i spowodować podrażnienia. Zapach mleczka NeoStrata jest lekko medyczny i ultra delikatny. Wyczuwalny jedynie podczas aplikacji, co bardzo mi odpowiada:) Żadnych nieprzyjemnych woni, więc dla mnie bomba.

NeoStrata Lotion Plus

W pierwszym momencie, kiedy zobaczyłam Lotion Plus poczułam się zaintrygowana. Ale jednocześnie pomyślałam, że to może niekoniecznie dobry wybór dla mnie z uwagi na to, że nie ma u mnie jakichś szczególnych wskazań do stosowania. Nie występuje u mnie nierówny koloryt ani rogowacenie okołomieszkowe. Pytałam nawet o to kiedyś dermatologa, ponieważ sporadycznie wyskoczy mi np. parę krostek na ręce. Dostałam jednak odpowiedź, że ten problem mnie nie dotyczy. Po drugie produkt jest uniwersalny, co oznacza, że można go stosować zarówno na twarz jak i ciało. Ale używanie na twarz na ten moment nie wchodzi u mnie w grę, ponieważ nadal, co jakiś czas pojawiają się u mnie podrażnienia związane ze stosowaniem retinolu. Dołączenie do pielęgnacji kwasu glikolowego to byłoby dla mojej twarzy już zbyt wiele:) W ogólnym rozrachunku jednak moja twarz bardzo dobrze reaguje na kwas glikolowy, więc uznałam, że może i ciało będzie usatysfakcjonowane. Choć z drugiej strony niepokoiła mnie wzmianka, że jest to produkt dla osób przyzwyczajonych do stosowania kwasów AHA, a ja nigdy wcześniej nie stosowałam ich na ciało;) Ostatecznie jednak natura ryzykanta wygrała i postanowiłam sprawdzić jego moc na ciele. Wszak wizja gładkiego ciałka jest dla mnie zawsze kusząca;) A dla Ciebie?

Kwas glikolowy wykazuje bardzo efektywne działanie ze względu na to, że ze wszystkich kwasów AHA to właśnie on posiada najmniejszą cząsteczkę. Jest on substancją złuszczającą pozyskiwaną z soku trzciny cukrowej i polecany do każdego typu cery. Przy 15% stężeniu, takim jak w przypadku mleczka NeoStrata Lotion Plus działa na skórę intensywnie nawilżająco, odnawiająco i regenerująco. Sam proces złuszczania zachodzi w naskórku (w jego powierzchownej warstwie rogowej), zatem proces ten jest niewidoczny gołym okiem.

NeoStrata Lotion Plus

Producent poleca przez pierwsze 2 tygodnie aplikować lotion na oczyszczoną skórę raz dziennie, a po upływie tego czasu rano i wieczorem (jeśli oczywiście nie wystąpią podrażnienia). Ja jednak uznałam, że w moim przypadku wystarczy raz dziennie. Czasami robiąc też sobie małą przerwę. Początkowo podczas aplikacji może występować mrowienie albo nawet pieczenie. U mnie na początku występowało jedynie miejscowe, subtelne mrowienie, które nie było dokuczliwe. Ku mojej radości nie wystąpiło u mnie żadne podrażnienie, wysuszenie ani zaczerwienienie. Jak już wspomniałam wcześniej samo mleczko rozprowadza się bardzo przyjemnie i nie trzeba nakładać go zbyt wiele. Rezultaty bardzo miło mnie zaskoczyły. Skóra mojego ciała stała się niesamowicie gładka, a ja nieskrywaną satysfakcją obserwowałam ten efekt:) Zauważyłam również, że stała się odżywiona, zdecydowanie lepiej napięta, a jej koloryt zdrowy mimo trwającej zimy. Jeśli chodzi o nawilżenie to wspomagałam je jeszcze dodatkowo innym kosmetykiem. Produkt spełnił moje oczekiwania i ostatecznie eksperyment z używaniem kwasów AHA na ciało mogę uznać za udany:) Warto też dodać, że stosowanie tego typu produktu może stanowić też świetne przygotowanie do niektórych zabiegów w gabinecie kosmetycznym. A zima jest wyjątkowo dobrą porą na stosowanie kwasów w pielęgnacji skóry.

Znasz markę NeoStrata? Zdarzyło Ci się stosować kwasy w pielęgnacji ciała?

Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 grudnia 2020

HempKing – pielęgnacja ust, dłoni i stóp kosmetykami z CBD!

Moje doświadczenie z kosmetykami z CBD nie jest zbyt wielkie. Choć miałam z nimi styczność już wcześniej:) CBD to oczywiście nie marihuana. Nie posiada żadnych właściwości psychoaktywnych, więc bez obaw:) Olej konopny stosowany w kosmetyce nie pochodzi od konopi indyjskich, (które wykazują działanie narkotyczne) lecz z innej odmiany, czyli konopi siewnych. CBD zapewnia szereg dobroczynnych właściwości zarówno prozdrowotnych (działanie wewnętrzne – kapsułki, olej, herbatki etc) jak i pielęgnacyjnych (działanie zewnętrzne – kosmetyki). Tym razem podzielę się moimi wrażeniami dotyczącymi właściwości pielęgnacyjnych, a dokładnie dotyczących kosmetyków, które powstały we współpracy Hushaaabye z marką HempKing. Zaznaczam jednak, że oceniam je sprawiedliwie, bez sentymentów. Patrząc po prostu na produkt sam w sobie:)

HempKing kosmetyki konopne

Zacznę od tego, co zwróciło moją uwagę już na pierwszy rzut oka. Bardzo spodobały mi się opakowania kosmetyków HempKing. Mają coś, co sobie cenię, czyli naprawdę kompaktowe rozmiary. Na pewno kojarzysz opakowania, które są nieproporcjonalnie duże do zawartości;) Daje to takie złudzenie, że mamy więcej kosmetyku niż w rzeczywistości. Strasznie tego nie lubię! Dla mnie najlepiej, gdy opakowanie jest jak najmniejsze i zajmuje niewiele miejsca. Tutaj właśnie tak jest. Maksimum produktu, minimum zbędnej otoczki;) Do najnowszych kosmetyków HempKing należą – Konopny peeling do ust z CBD z pomarańczą, Kojące serum konopne do ust z CBD, Ultraodżywczy konopny krem do rąk z CBD o zapachu trawy cytrynowej, Regenerujące serum do stóp z CBD o zapachu drzewa herbacianego, Konopny krem do rąk o zapachu wanilii i pomarańczy. Każdy z nich został umieszczony w słoiczku z ciemnego szkła z aluminiową zakrętką. Dodatkowo wszystko jest zapakowane w kartoniki. Pominę tutaj opisy i obietnice, ponieważ w sklepie HempKing wszystko jest dokładnie rozpisane dosłownie składnik po składniku. Garść informacji z cyklu, co autor miał na myśli znajdziesz też u Justyny. Skupię się więc na moich spostrzeżeniach.  

HempKing kosmetyki konopne

HempKing Konopny peeling do ust z CBD z pomarańczą 15ml

HempKing Konopny peeling do ust z CBD z pomarańczą

Jak już wiele razy wspominałam mam świra na punkcie pielęgnacji ust. Po pierwsze moje usta są bardzo wymagające i mają dużą skłonność do podrażnień oraz wysuszenia. A po drugie lubię je pielęgnować, ponieważ zwyczajnie sprawia mi to przyjemność. Paradoksalnie nie zawsze jednak mam asa w rękawie w postaci peelingu do ust. Nie tak łatwo znaleźć coś odpowiedniego, ponieważ część z nich działa zbyt agresywnie. A to powoduje, że po jakimś czasie usta są w jeszcze gorszej kondycji niż pierwotnie. Zdarza się więc, że peeling do ust idzie u mnie w odstawkę. Miałam już jeden taki przypadek w tym roku;) Maleńki słoiczek konopnego peelingu do ust z CBD z pomarańczą posiada dość gęstą konsystencję i sporą ilość drobinek. Na jedno użycie wystarcza stosunkowo niewielka porcja, więc wydajność jest w porządku. Peeling pachnie świeżą pomarańczą. Zapach jest bardzo naturalny i jednocześnie dobrze wyważony, czyli nie nadmiernie intensywny. Lubię cytrusowe aromaty, więc w moim odczuciu na plus:) Peeling nie barwi ust, więc nie trzeba się obawiać towarzyskich wpadek w razie skorzystania w pośpiechu:D Kosmetyk skutecznie złuszcza, ale jednocześnie nie podrażnia moich delikatnych warg. Po użyciu usta są miękkie, gładkie i nawilżone. Pozostaje na nich lekko natłuszczająca, ochronna warstewka. Stosuję go raz na kilka dni. 

HempKing Kojące serum konopne do ust z CBD 15ml

HempKing Kojące serum konopne do ust z CBD

Mimo, że peeling zapewnia ustom niezłą pielęgnację to moje uzależnienie od wszelkich smarowideł do ust, nie pozwoliłoby mi na nie użycie tuż po nim kojącego serum konopnego do ust;) Czułabym lekki niedosyt. Poza tym uważam, że takie produkty najlepiej działają w duecie, stanowiąc coś w rodzaju pielęgnacyjnego zabiegu na usta;) Zarówno do peelingu ani serum do ust nie dołączono żadnej szpatułki, ale ja zawsze mam coś takiego na stanie. Opcjonalnie nakładam patyczkiem do uszu lub zginam palec i zanurzam go w słoiczku. Typowo opuszką palca nie ze względu na to, że noszę nieco dłuższe paznokcie;) Choć jak się postaram to potrafię nałożyć tak żeby nic nie znalazło się pod nimi:D Samo umieszczenie serum do ust w słoiczku mnie nie razi, ponieważ wielokrotnie miałam np. koreańskie całonocne maski do ust, które również były pakowane w ten sposób. Nie da się jednak ukryć, że w takim przypadku przydaje się drugi tego typu kosmetyk (w tubce albo sztyfcie), ponieważ nie zawsze wygodnie jest skorzystać z serum tudzież balsamu do ust w słoiczku. Najlepiej sprawdza się w domu, kiedy mamy chwilę dla siebie. 

Przy tym produkcie mina mi zrzedła zaraz po tym jak odkręciłam słoiczek i rzuciłam okiem na konsystencję. Przypomina mi ona coś pomiędzy masłem shea, a drobną kaszką;) Wydaje mi się, że nie miałam wcześniej masła do ust o takiej formule. Obawiałam się, że serum będzie pozostawiało na ustach nieprzyjemne grudki, ale na szczęście nic z tego. Serum zaskakująco gładko się rozprowadza. Po nałożeniu przypomina mi coś w rodzaju lekkiego olejku do ust. Na szczęście zostawia po sobie trochę połysku. Wszak nie przepadam za matowym wykończeniem przy produktach do pielęgnacji ust. Zapach kojącego serum do ust HempKing to czysta mięta. W związku z tym po nałożeniu odczuwalne jest delikatne uczucie chłodzenia, które z czasem zanika. Nie jest to jednak efekt jak po piekących błyszczykach powiększających usta. Serum zapewnia ustom ochronę, nawilżenie i regenerację bez uczucia tłustości. Minusem jest dla mnie to, że jest to kosmetyk, który wchłania się szybciej niż bym chciała. Mam na myśli to, że jeśli nałożę na noc grubszą warstwę balsamu do ust lub specjalną maseczkę do ust to rano wciąż mam je na ustach. Serum do ust HempKing zaś po jakimś czasie wchłania się w moje usta całkowicie. A ja lubię niemal non stop czuć na ustach tą delikatną ochronną powłoczkę. To już takie zboczenie;) Wiem, że niektórzy mają wręcz odwrotnie i tego typu atrakcje im przeszkadzają, więc dla takich osób będzie to zaletą. Dla mnie z uwagi, na wchłanialność jest to kosmetyk bardziej do stosowania w ciągu dnia w domu. Tak żebym mogła co jakiś czas  go sobie reaplikować;)

HempKing Ultraodżywczy konopny krem do rąk z CBD o zapachu trawy cytrynowej 50ml

HempKing Ultraodżywczy konopny krem do rąk z CBD o zapachu trawy cytrynowej

Wspomniałam już, że podobają mi się poręczne słoiczki kosmetyków HempKing. Ale jednocześnie zaskoczyło mnie, że krem do rąk również został umieszczony w słoiczku. Chyba nigdy wcześniej nie miałam kremu do rąk w słoiczku. Raczej były to tubki lub opakowania z pompką. Okazało się jednak, że to całkiem sprytne, ponieważ można bez problemu zużyć produkt do samego końca (tubki trzeba rozcinać). I tutaj ponownie nie grzebię opuszką, a zginam palec wskazujący i zanurzam w opakowaniu. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało serio tak robię i jest to dla mnie mega wygodne;) Nic się nie tłuści dookoła. Formuła kremu w moim odczuciu jest pośrednia. Nie jest lejąca, ale też nie maślana. Bardzo dobrze się rozprowadza. Szybkość wchłaniania zależy od użytej ilości. Nałożony z umiarem ładnie się wchłania pozostawiając po sobie delikatną ochronną warstewkę. Mnie się zdarza posmarować dłonie i po chwili czytać książkę;) Aplikowany bardziej obficie wchłania się nieco dłużej, ale też sprawnie. Przy takiej solidniejszej porcji zawsze można nałożyć bawełniane rękawiczki żeby zintensyfikować efekt pielęgnacyjny. 

Mocnym punktem ultraodżywczego konopnego kremu do rąk jest zapach! Polubiłam go od razu po odkręceniu, a jestem strasznie wybredna na tym polu i często przez to preferuję kosmetyki bezwonne. W moim odczuciu krem pachnie bardzo naturalnie trawą cytrynową z lekką, radosną nutką Vibovitu gdzieś w tle:D Działanie również, co tu dużo mówić jest bardzo dobre;) Nawilża, wygładza, regeneruje, chroni i co najważniejsze – efekt ten nie utrzymuje się jedynie do mycia:) Na pewno zetknęłaś się kiedyś z określeniem „niewidzialne” rękawiczki. W tym przypadku ma ono zastosowanie. Dobrze pielęgnuje też skórki wokół paznokci. A zaznaczam, że na manicure chodzę, co kilka tygodni i potem w domu nie robię nic ze skórkami (nie wycinam i nie odsuwam). Mimo tego nie mam zadziorków etc. Jedyna wada jest taka, że nie mam manii kremowania rąk, więc najchętniej robię to tylko raz dziennie – przed pójściem do łóżka. Przy takiej częstotliwości stosowania kremu HempKing czułam lekki niedosyt. Może dlatego, że nadal żele antybakteryjne są na porządku dziennym, a sprzątanie też często odbywa się u mnie bez rękawiczek. Zaczęłam więc aplikować szalone 2x na dobę (1x warstwę grubszą i 1x cieńszą) i to okazało się optymalne:D Tak to już ze mną jest, że usta mogę smarować wielokrotnie w ciągu dnia, a rączek nie;) Niemniej z czystym sumieniem mogę polecić ten krem, bo w moich oczach zasługuje na ulubieńca drugiej połowy roku. Plus też za wydajność, ponieważ przy niewielkiej pojemności (50ml) po niecałym miesiącu jeszcze trochę go mam. A ja, mimo, że nie nakładam wiele razy dziennie to z reguły szybko zużywam kremy do rąk.

HempKing Regenerujące serum do stóp z CBD o zapachu drzewa herbacianego 100ml

HempKing Regenerujące serum do stóp z CBD o zapachu drzewa herbacianego

Stopy większość z nas traktuje po macoszemu i ja również jakoś szczególnie się nad nimi nie pieszczę. Dbam o nie w ten sposób, że wykonuję peeling, a po kąpieli wcieram balsam lub krem do stóp (jeśli akurat posiadam odrębny) i zakładam bawełniane skarpetki (zrzucam je dopiero przed pójściem spać, bo nie lubię spać w skarpetkach). Można więc powiedzieć, że pielęgnacja stóp u mnie funkcjonuje, ale bez fajerwerków w stylu masaż albo moczenie ich w jakichś substancjach. Do tego nie mam cierpliwości. Także smaru-smaru i gotowe. Nie mam też jakichś problemów ze stopami. Skóra moich stóp wygląda w porządku. Zasadę mam jednak taką, że jeśli posiadam specjalny krem do stóp to chętnie go używam. W tym przypadku jest to serum, ale jego konsystencja jest kremowa. Serum do stóp pachnie bardzo naturalnie drzewem herbacianym. Wolałabym zapach owocowy, ale jak pewnie wiesz kremy do stóp najczęściej posiadają specyficzne zapachy. Po części z uwagi na zawartość składników działających antybakteryjnie i przeciwzapalnie. Serum do stóp posiada dość gęstą, treściwą konsystencję, która trochę bieli podczas rozsmarowywania. Na to jednak nie zwracam wielkiej uwagi, ponieważ nie czekam na zupełne wchłonięcie tylko sprawnie wskakuję we wspomniane już bawełniane skarpety. Szybkość wchłaniania jest dla mnie w tym przypadku bez znaczenia. Serum do stóp zmiękcza, odżywia i nawilża skórę. Stosowanie raz dziennie jest dla mnie wystarczające, ale tak jak wspomniałam moje stopy nie są bardzo wymagające.

Znasz linię pielęgnacyjną HempKing? Stosowałaś kosmetyki z CBD?

Czytaj dalej »

czwartek, 10 grudnia 2020

Nuxe BIO Odżywczy olejek do ciała orzech laskowy – zielona pielęgnacja ciała!

Nie jestem wielką entuzjastką olejków do pielęgnacji twarzy i ciała. Pod względem konsystencji olejek jest dla mnie najczęściej, nie ma co ukrywać - kosmetykiem ostatniego wyboru;) Jeśli je kupuję to najczęściej na prezenty. Mimo wszystko odkąd w ofercie marki Nuxe pojawił się olejek Huile Prodgieuse Florale – jestem jego wielką fanką! Przepadam za jego zapachem, a i formuła nie należy do tłustych:) W październiku zaś do grona moich olejkowych ulubieńców świetnie sprawdzających się w pielęgnacji ciała dołączyła totalnie zielona nowość Nuxe BIO Odżywczy olejek do ciała orzech laskowy. Czym zaskarbiła sobie moje uznanie? Już wyjaśniam!

Nuxe BIO Odżywczy olejek do ciała orzech laskowy

Nuxe BIO Odżywczy olejek do ciała orzech laskowy

Certyfikowany olejek do ciała BIO odżywia i regeneruje suchą skórę ciała, dzięki czemu staje się ona elastyczna i sprężysta. Zmysłowa konsystencja i zapach kwiatu pomarańczy są idealne do masażu ciała. Głównym składnikiem aktywnym jest olej z orzechów laskowych tłoczony na zimno. W składzie znajdują się także oleje roślinne z sezamu, słonecznika i szafranu.

Nuxe BIO Odżywczy olejek do ciała orzech laskowy blog

Odżywczy olejek do ciała z gamy Nuxe BIO zachwyca już samym opakowaniem! Bardzo przypadła mi do gustu ciemno-zielona szklana buteleczka o poręcznym kształcie oraz pojemności 100ml. Ma ona tą przewagę nad swoimi kwadratowymi braćmi z serii Huile Prodigieuse, że ze względu na kształt zdecydowanie wygodniej się z niej korzysta. Butelka została wyposażona w pompkę, która działa bez zarzutów i którą można w szybki i łatwy sposób zablokować. Dodatkowo mamy tutaj też przydatną osłonkę. Wspominałam już o tym, ale warto przypomnieć, że wszystkie opakowania Nuxe BIO wykonane zostały ze szkła, które jest w 100% poddawane recyklingowi. 

Nuxe BIO Odżywczy olejek do ciała orzech laskowy recenzja

Nuxe BIO Odżywczy olejek do ciała orzech laskowy jak dowiedziałam się podczas konferencji online z marką Nuxe nie jest suchym olejkiem, ale mimo to szybko się wchłania. Oczywiście pod warunkiem, że nie przesadzimy z ilością. Podchodziłam do tego z lekką nieufnością, ale muszę to potwierdzić. Olejek Nuxe BIO nie należy do tłuściochów. Tym bardziej, że ja wcale sobie go nie żałowałam. Mimo to moja skóra (w przypadku ciała sucha) pięknie go przyjmowała. Nie zawiódł mnie również zapach. Jest prawdziwie naturalny, ani grama sztuczności:) Dla mnie zaraz po aplikacji wyczuwalne były liście cytryny, a następnie zapach rozwijał się w kierunku kwiatu pomarańczy. Bardzo go doceniłam i obecnie podoba mi się chyba nawet mocniej niż Florale. Właśnie ze względu na tę w 100% naturalną nutę zapachową. Cudowne jest również to, że nie jest nadmiernie intensywny. W kwestii właściwości pielęgnacyjnych również byłam usatysfakcjonowana. Olejek idealnie sprawdzał się zaraz po wyjściu spod prysznica. Zapewniał skórze odżywienie, gładkość i sprężystość. Nuxe zdało ten egzamin koncertowo:) Byłabym skłonna do tego produktu wrócić, a także polecić nawet tym, którzy nieszczególnie lubią olejki:)

Nuxe BIO Odżywczy olejek do ciała orzech laskowy opinie

Poznałaś olejek do ciała Nuxe BIO lub inne kosmetyki z tej gamy? Stosujesz olejki do pielęgnacji ciała?

Czytaj dalej »

niedziela, 6 grudnia 2020

Caudalie Resveratrol Lift - naturalny lifting z resweratrolem i wegańskim kolagenem!

Jeśli tutaj zaglądasz to na pewno interesują Cię nowości ze świata #beauty, a w szczególności kompleksowa pielęgnacja skóry:) Większość kobiet najmocniej skupia się na pielęgnacji cery. Nie jest żadną tajemnicą, że najlepiej zacząć dbać o nią już w młodości. Nawet gdy wygląda ona dobrze bez jakichś szczególnych starań. Już po 25 roku życia skóra zaczyna produkować coraz mniej kolagenu, a jego niedobór powoduje stopniową utratę jej jędrności. Zaczynamy wtedy dostrzegać pierwsze zmarszczki. Warto więc sięgnąć po kosmetycznych sprzymierzeńców. A tak się składa, że jedna z moich ulubionych marek – Caudalie we współpracy z ekspertami z Harvardu stworzyła innowacyjne produkty z wegańskim kolagenem:) Formuła kosmetyków Caudalie Resveratrol Lift bazuje na resweratrolu, kwasie hialuronowym i kolagenie w wersji wegańskiej:)

Caudalie Resveratrol Lift

W skład linii wchodzi 5 produktów:

Krem liftingujący okolice oczu

Serum liftingująco-ujędrniające

Fluid Kaszmir Liftingujący

Krem Kaszmir Liftingujący

Krem na noc Tissane de Nuit

Oprócz resweratrolu i kwasu hialuronowego linia Resveratrol Lift została wzbogacona o wegański stymulator kolagenu, który oddziałuje na wszystkie warstwy skóry, sprawiając, że staje się ona bardziej jędrna. Warto też wspomnieć, że kwas hialuronowy zawarty w tych kosmetykach został pozyskany z glukozy kukurydzianej. A tytułowy resweratrol jest silnym przeciwutleniaczem, a zatem wspomaga walkę z wolnymi rodnikami. Wspiera też naturalne procesy naprawcze skóry, zwiększa jej odporność na działanie czynników zewnętrznych oraz pobudza proces wytwarzania kolagenu i elastyny. To prawdziwa rewolucja w pielęgnacji przeciwzmarszczkowej:)

Wszystkie kosmetyki z linii Resveratrol Lift opakowane zostały w bardzo kobiece i przyjemne dla oka szklane słoiczki lub tubki, serum z kolei umieszczono w szklanej butelce z pompką. Serum oraz kremy pachną bardzo ładnie, roślinnie, ale z lekką nutką słodyczy. Natomiast krem pod oczy jest bezzapachowy, co stanowi świetne rozwiązanie w przypadku tak wrażliwych miejsc jak okolice oczu.

Caudalie Resveratrol Lift Serum liftingująco-ujędrniające

Już sama jego piękna jasnoróżowa butelka wykonana ze szkła daje wrażenie luksusu i sprawia, że z przyjemnością się po nie sięga. Pojemność to standardowe 30ml zdatne do zużycia przez pół roku od otwarcia. Pompka działa bez zarzutów, więc nie uprzykrza stosowania. 

Serum ma postać lekkiej emulsji. Sama preferuję raczej wodne konsystencje serum, ale muszę przyznać, że ta również jest bardzo komfortowa w użyciu. Jego formuła jest wręcz jedwabista:) Dlatego sprawnie się rozprowadza i błyskawicznie wchłania. Skóra je wręcz pije. Tak jakby była spragniona zawartych w nim substancji odżywczych;) Nie roluje się i nie pozostawia po sobie lepkiego filmu. Cały rytuał umila jego naturalny roślinny zapach, który jest dla mnie lekko pobudzający. Serum zapewnia skórze efekt zdrowej, rozświetlonej cery, nawilża i przywraca komfort. Uwielbiam ten krok w pielęgnacji:)

Caudalie Resveratrol Lift Krem Kaszmir Liftingujący


Krem na dzień umieszczony został w eleganckim różowym słoiczku, którego zawartość należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Słoiczek mieści 50ml kremu. Opakowanie bardzo przypadło mi co gustu. Jest wykonane niezwykle solidnie i przeżyło już nawet upadek;) 

Niesamowicie podoba mi się też jego zapach, a jestem bardzo wybredna w tej kwestii. Według producenta wśród nut zapachowych znajdziemy bazylię, trawę cytrynową, tymianek oraz kwiat pomarańczy. To wiele wyjaśnia, ponieważ zdecydowanie są to nuty w moim guście:) Zapach utrzymuje się na skórze dłuższy czas, ale jednocześnie nie jest męczący. Idealny stopień intensywności. W moim odczuciu krem jest dość lekki, ale jednocześnie zapewnia solidną dawkę pielęgnacji. Najlepiej rozprowadzać go stopniowo dokładając mniejsze porcje, gdyż nałożony od razu grubą warstwą potrafi bielić podczas aplikacji i dłużej się wtedy wchłania. Natomiast stopniowe nakładanie w pełni niweluje ten problem. Krem Kaszmir pozostawia po sobie delikatną, otulającą warstewkę i naturalne satynowe wykończenie. Dobrze współpracuje również z lekkim kremem z filtrem. Idealnie sprawdza się pod makijaż. Cera wygląda po nim promiennie. Jest nawilżona i odżywiona, a drobne podrażnienia zredukowane. Daje też solidne uczucie wygładzenia, dzięki czemu delikatne linie są mniej widoczne. Nazwa krem kaszmir wydaje się być adekwatna do działania:) Krem dostępny jest również w bardziej płynnej formule. Mam tu na myśli Fluid Kaszmir Liftingujący.

Caudalie Resveratrol Lift Krem na noc Tissane de Nuit

Krem na noc również został umieszczony w szklanym różowym słoiczku, ale ciemniejszym. Tak żeby nam się nie mylił dzień i noc;) Pojemność to także 50ml, które należy zużyć w ciągu pół roku od otwarcia. Krem na noc posiada już zdecydowanie bogatszą konsystencję, ale nie jest ona tłusta. Potrzebuje chwilę na wchłonięcie, ale twarz nie przylepia się do poduszki;) Zapach jest nieco intensywniejszy niż w przypadku serum i kremu na dzień, ale to również podobne nuty, więc odbieram go jako przyjemny. Ten krem jest mocno odżywczy, skóra jest po nim bardziej jędrna, a drobne podrażnienia wyciszone. Rano twarz wygląda na wypoczętą. Tak właśnie powinien działać dobry krem na noc.

Caudalie Resveratrol Lift Krem liftingujący okolice oczu

Krem pod oczy został umieszczony w miękkiej różowej tubce ze zwężoną końcówką ułatwiającą precyzyjne dozowanie. Tubka wizualnie jest dość szeroka. Pojemność opakowania to 15ml zdatne do zużycia przez 6 miesięcy od otwarcia. Dla odmiany krem pod oczy jest bezzapachowy, ale to bardzo dobra wiadomość, gdyż brak zapachu zmniejsza ryzyko podrażnień w okolicach oczu. A tak się składa, że moje są wrażliwe i niestety skłonne do łzawienia. Dlatego w miarę możliwości najchętniej wybieram te bezwonne. Jego formuła jest kremowo-żelowa. Nie jest tłusta, taka w sam raz;) Bardzo dobrze się rozprowadza i szybko wnika w skórę nie pozostawiając na niej lepkiej warstwy. Najlepiej nadaje się na dzień i pod makijaż. Na noc można zastąpić go czymś nieco treściwszym. Krem pod oczy dobrze nawilża, wygładza i zapewnia skórze nieco lepsze napięcie.

Jeśli potrzebujesz solidnej dawki pielęgnacji i efektu liftingu to zdecydowanie powinnaś spojrzeć w kierunku Caudalie Resveratrol Lift:)

Znasz już linię Caudalie Resveratrol Lift? Co sądzisz o tych produktach?

Czytaj dalej »