czwartek, 28 listopada 2019

OH! Tomi pianka do mycia melon, masło tęcza i mydło panda!

Kosmetyki OH! Tomi są tak słodkie, że aż krzyczą: kup mnie! Użyj mnie, przecież wiem, że tego chcesz! Uroczy design ich opakowań oraz radosne zapachy zdecydowanie poprawiają humor i ubarwiają nasz świat (przynajmniej na czas stosowania;)). W ciągu roku miałam okazję poznać 3 produkty OH! Tomipiankę do mycia melon, masło do ciała tęcza i mydło w płynie panda. Jak wpłynęły na moje ciało i zmysły?;)

OH! Tomi kosmetyki

OH! Tomi pianka do mycia ciała melon


OH! Tomi pianka do mycia ciała melon blog

Pianka do mycia ciała występuje w uroczej puszeczce z błyszczącymi napisami i ptaszynką na nakrętce;) Do zużycia mamy 250ml żółtej pianki, która jest nieco chrupka, tzn. nie jest tak miękka jak klasyczne pianki Organique, albo pianka LaQ. Bardziej przypomina ona pianki peelingujące z Organique. Miałam zresztą wrażenie, że produkt jest lekko złuszczający;) Jeśli chodzi o zapach to w moim odczuciu przypomina peelingującą piankę cukrową Pinacolada;) Woni melona za bardzo w niej nie wyczuwałam. Niemniej sam kosmetyk bardzo polubiłam. Znalazł się zresztą wśród ulubieńców 2019. Produkt pozostawiał po sobie uczucie miękkości i gładkości oraz ładny, choć nie melonowy zapach. Chętnie wypróbuję inne warianty w przyszłości.  
OH! Tomi pianka do mycia ciała melon recenzja

Skład: Sodium Chloride, Glycerin, Aqua, Sodium Cocoyl Isethionate, Sorbitol, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Propylene Glycol, Parfum, Phenoxyethanol, Denatonium Benzoate, Tetrasodium Edta, Hexyl Cinnamal, Linalool, Ci 19140.


OH! Tomi masło do ciała tęcza


OH! Tomi masło do ciała tęcza blog

Masło do ciała opakowane zostało w taką samą puszeczkę, ale z kotełkiem na nakrętce dla odmiany:) Pojemność to w tym przypadku 200g. Masło posiada zbitą konsystencję. Można powiedzieć, że tak zbitą jak w przypadku czystego masła shea. Powierzchownie jest gładkie, ale podczas rozsmarowywania po skórze można trafić na grudki. Ze względu na twardość nie jest łatwo nałożyć masełko. Głaskanie po powierzchni palcem w celu lekkiego roztopienia było dla mnie zbyt czasochłonne, więc albo wbijałam się w nie paznokciem odrywając porcyjkę, albo wkładałam zamknięte opakowanie do umywalki i odkręcałam gorącą wodę. Dzięki temu masło miękło i nawet częściowo się upłynniało zmieniając się w olejek, który można było już bardzo sprawnie rozprowadzić po ciele. 

Mam dwie wiadomości;) Dobra jest taka, że masełko fenomenalnie pachnie:) Naprawdę niepowtarzalnie, świeżo i radośnie mieszanką kiwi, arbuza i grejpfruta! Dla mnie mistrzostwo! W dodatku zapach utrzymuje się na skórze dobrych kilka godzin, a jednocześnie nie jest nadmiernie intensywny. Do tego masełko wspaniale odżywia, nawilża, wygładza i natłuszcza skórę, dając jej poczucie komfortu na dłużej. Z powodzeniem można je stosować na całe ciało łącznie ze stopami, bo świetnie je zmiękcza i odżywia. Po użyciu pozostałości masła zawsze wmasowywałam w dłonie, a następnie je myłam i mimo to były ładnie odżywione, tak jakbym nałożyła na nie jakieś niewidoczne rękawiczki pielęgnacyjne;) 

Zła wiadomość jest taka, że masło pozostawia na skórze błyszczący, tłustawy film, który naprawdę długo się wchłania! Dla osób, które mają awersję do jakichkolwiek filmów i warstewek na skórze, masełko OH! Tomi nie będzie, więc dobrym wyborem;) Sama też nie przepadam za długo wchłaniającymi się, tłustawymi masłami, ale przyznaję, że przez zapach i mocno regenerujące działanie byłam w stanie przymknąć na to oko. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy pójdzie na taki kompromis!:) 
OH! Tomi masło do ciała tęcza opinie

Skład: Butyrospermum Parkii Butter, Theobroma Cacao Seed Butter, Persea Gratissima Oil, Parfum, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Limonene, Linalool, Geraniol, Citronellol, Citral, Benzyl Benzoate, Benzyl Alcohol, Eugenol.


OH! Tomi mydło w płynie panda
 
OH! Tomi mydło w płynie panda opinie

Mydło OH! Tomi opakowane zostało w niebieską butelkę z pompką, którą zdobi jakaś taka rozmaślona albo zaspana panda;) Pojemność to 300ml, więc jak na mydło to mogłoby być więcej;) Ja zużyłam je w niecałe 2 tygodnie, ale mydła schodzą u mnie naprawdę szybko. Zresztą mówiłam już, że mydło to dla mnie jeden z ważniejszych produktów. Mimo, że zawsze używam go głównie do mycia rąk:) Ale, że te myje często to potrzebuję zawsze co najmniej 1 mydło w kostce i 2 w płynie (do kuchni i do łazienki). Zapach mydła panda z OH! Tomi to według producenta słodkie, dojrzałe i lekko kwaskowate borówki i jeżyny. Zdecydowanie mogę się z tym zgodzić. Przyjemna woń, która ładnie odświeża i zostaje na dłoniach na dłużej:) Konsystencja mydła raczej z tych rzadszych. Mydełko jest na delikatniejszych detergentach i muszę przyznać, że nie wysusza skóry, a nawet ładnie ją wygładza sprawiając lekkie wrażenie nawilżenia. Bardzo miło się używało, nie mam zastrzeżeń do tego mydełka. Pomijając cenę, ponieważ kosztuje ok. 35zł, a ze względu na duże mydlane zużycia zwykle kupuję produkty z przedziału 3-6zł takie jak Isana albo pianki Cien. 


Skład: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Lauryl Glucoside, Benzyl Alcohol, Coco Glucoside, Glyceryl Oleate, Parfum, Panthenol, Xanthan Gum, Rubus Villosus Fruit Extract, Vaccinium Corymbosum Fruit Extract, Dehydroacetic Acid, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Ci 14720, Ci 42090.


A Ty znasz już kosmetyki OH! Tomi? Któreś Cię zainteresowały?
Czytaj dalej »

poniedziałek, 25 listopada 2019

Moje makijażowe dziwactwa – cała prawda o moim makijażu!

Ten temat chodził mi po głowie już od dawna i jestem ciekawa czy też tak masz, czy tylko ja jestem z jakiejś innej planety?;) Zresztą nie tak dawno robiłam test osobowości i wyszło mi, że tylko 0,8% kobiet ma taki sam typ osobowości jak ja. Szczerze? W ogóle mnie to nie zdziwiło:P Ale do brzegu! Makijaż nie przebiega u mnie „książkowo”, czyli wszelkie tutoriale z YT mogę sobie wsadzić między bajki, bo i tak robię po swojemu i robię to dziwnie;) Cały ten proces może wydawać się zaskakujący, ale jest w tym jakaś moja pokrętna logika. Mój wyjątkowy system utrudniania sobie życia:P


Jakie są moje makijażowe dziwactwa?

 

moje makijażowe dziwactwa

- Żeby pokazać cały kontekst sytuacyjny muszę zacząć od początku;) Zatem najpierw myję twarz łącznie z dokładnym opłukaniem oczu. Potem powinnam nałożyć pielęgnację i zasiąść przed toaletką. Ale… hola hola, do tego jeszcze długa droga;) 


- Pierwszym krokiem w moim makijażu jest malowanie rzęs tuszem. Normalni ludzie podobno zwykle robią to na koniec, gdy mają już nałożony podkład etc. Ale to nie ja;)


- Moje malowanie tuszem to raczej mazanie się nim, czyli oprócz tego, że mam podkreślone rzęsy to jeszcze arcydzieła współczesnej sztuki na górnej i dolnej powiece w pakiecie. Jak do tego doszło? Nie wiem, ale to dzieje się zawsze. Nie ma co ukrywać – jestem ofiarą tuszu:D Tutaj do akcji wkraczają patyczki kosmetyczne.  I to wcale nie te wąskie do korekty makijażu, a te klasyczne (grubsze). Wszak stwierdziłam, że cienki patyczek jest w tym przypadku zbyt powolny i mało ekonomiczny;) Potrzebna jest cięższa artyleria;) I nie to, że patyczkiem na sucho tak jak robią to dziewczyny, gdy trochę sobie „wyjadą” tuszem;) U mnie to nie jest trochę, więc zawsze nasączam patyczki płynem micelarnym i zmywam wszystkie czarne maziaje;) 


- Pozostawienie płynu micelarnego na twarzy niekiedy negatywnie wpływa na stan mojej cery, więc zaraz potem do akcji wkraczają moje własne palce:P Tylko bez skojarzeń:D Moczę palec wodą i przemywam powiekę górną oraz skórę pod oczami tak żeby w miarę możliwości nie zalać rzęs:P 


- Biorę na palec ręcznik do wycierania twarzy i precyzyjnie osuszam powieki, a następnie skórę pod oczami.


- Podczas tej jakże skomplikowanej akcji doprowadzania powiek do ładu zawsze mam okazję przemyśleć swoje życie, albo wpadam na jakiś „złoty pomysł”, więc często nie jest to taki zupełnie stracony czas;) Nie bój żaby:D


- Teraz nakładam krem pod oczy, który podobno u innych jest ostatnim krokiem w pielęgnacji. Ale wiadomo, że muszę inaczej;) Jeśli mam ochotę to przed nałożeniem kremu pod oczy zastosuję też tonik lub esencję na te okolice. Wszystko zależy od tego, czego aktualnie używam i jak dobrze się ze sobą łączy.


- Następnie wylewam na wacik tonik i przecieram twarz z pomięciem strefy pod oczami, na której mieszka już sobie krem etc;)


- Czasami po toniku nakładam esencję, a czasami esencja jest u mnie już zamiast toniku (zależy od produktu).


- Nakładam serum, a następnie krem. Choć czasami tych kroków jest mniej lub więcej zależnie od tego, co ciekawego akurat mam w swojej pielęgnacji. Mniejsza o to:) 

- Między poszczególnymi etapami pielęgnacji co i rusz myję ręce, bo np. nie odkręcę słoiczka kremu ręką, którą przed chwilą nakładałam serum;) A wiem, że niektórym krzywda umyć ręce nawet po samym kremie:D 

- Gdy już mam nałożoną pielęgnację to jeszcze sobie przejadę pod oczami i trochę po twarzy moim masażerem Foreo Iris, bo jak kupiłam to używać muszę. Jasna sprawa;) Chyba, że akurat mi się nie chce to okay.
dziwne makijażowe nawyki blog

- Maluję brwi. Czasami robię to jeszcze w łazience, a czasami już przy toaletce;) 


- Teraz balsam do ust, bo nie lubię mieć takich bez niczego;) Jeszcze mi uschną podczas makijażu;)


- Jeśli chodzi o mój toaletkowy rytuał makijażowy często jeszcze poprzedniego dnia wieczorem wyjmuję lustro, ponieważ to moje podświetlane, które wisi na ścianie jest mimo wszystko trochę za daleko w stosunku do mojej siedzącej postaci;) Zawsze też podstawiam sobie lampkę i wyginam ją tak żeby mi było wygodnie. Ma świecić po ryjku;) Na toaletce układam zwykle ze 2 chusteczki żeby za bardzo jej nie uświnić;) Między kolejnymi krokami w makijażu wycieram też palce w chusteczkę. 


- Nakładam korektor pod oczy, zwykle wklepując go palcami. 

- Lekko przypudrowuję korektor używając do tego pędzelka do korektora;)


- Jeśli chcę użyć cieni do powiek to teraz jest ich pora:D Nie szkodzi, że już wcześniej pomalowałam rzęsy tuszem:P Najpierw więc nakładam bazę pod cienie tak żeby nie umazać nią rzęs. A następnie staram się nałożyć cienie tak żeby w miarę możliwości nie nasypać na rzęsy;) Robię to palcami albo pędzlami zależnie od tego jaka wizja przyjdzie mi do głowy;)


- Po makijażu oczu przechodzę do makijażu twarzy i jak już od dawna wiecie – zwykle zamiast podkładu nakładam sam puder. Czasami wcześniej używam jeszcze trochę bazy pod makijaż, ale nie jest to regułą. 


- Po pudrze nakładam róż albo bronzer (mam szczupłą twarz i nie potrzebuję konturowania, więc raczej nie aplikuję obu produktów razem).


- Teraz pora na trochę blasku, czyli rozświetlacz. Nakładam go powyżej kości policzkowych, czyli jak normalny człowiek dla odmiany:) Jeśli mam ochotę to trochę na nos plus ewentualnie dokładam pod brwi oraz kąciki oczu. 


- Na koniec nakładam trochę pudru wykończeniowego. Nic nie szkodzi, że puder na puder, bo u mnie to się sprawdza;) A jeśli zamiast pudru lub minerałów zaszczytu dostąpił podkład (zdarza się tak, gdy jakiś szczególnie polubię) to nakładam puder wykończeniowy od razu po aplikacji podkładu i jeszcze przed nałożeniem różu oraz rozświetlacza;)


- Jeśli mam ochotę na szminkę lub błyszczyk to teraz jest na to pora;) 


Tak wygląda mój typowy codzienny makijaż totalnie krok po kroku. Jak widać jest on niczym maraton z przeszkodami:P 

Daj znać czy też masz jakieś dziwactwa i odchyły czy może robisz wszystko idealnie niczym Make-Up Artist?:D 

Zobacz też: 


Czytaj dalej »

piątek, 22 listopada 2019

SHANGPREE S-Energy Intensive Hydro Cream i SHANGPREE Gold Solution Care Eye Cream – złota pielęgacja twarzy oraz skóry pod oczami!

Niedawno natknęłam się na koreańską markę SHANGPREE, która można powiedzieć, należy już do sektora kosmetyków premium. Całkiem łakomy kąsek;) Zwłaszcza zważywszy na to, że została ona już wprowadzona do sprzedaży w polskich sklepach online;) Oczywiście z odpowiednią przebitką cenową, ale nie ma co się dziwić;) Mój duet do pielęgnacji twarzy i okolic oczu, czyli SHANGPREE S-Energy Intensive Hydro Cream i SHANGPREE Gold Solution Care Eye Cream pochodzi jednak z Jolse. Jak sprawdził się u mnie złoty krem do twarzy i pod oczy marki Shangpree? Jest prestiżowo czy może jedynie przeciętnie?

SHANGPREE S-Energy Intensive Hydro Cream


Jest to wielozadaniowy krem o właściwościach intensywnie nawilżających. Dlaczego wielozadaniowy? Otóż możemy go wykorzystać jako krem nawilżający, maskę całonocną czy nawet krem do masażu twarzy. Jego zaawansowana formuła zawiera m.in. ekstrakty roślinne z lawendy, z korzenia tarczycy bajkalskiej, z mięty zielonej, z szałwii oraz z pysznogłówki szkarłatnej. Krem wzmacnia barierę ochronną skóry zwiększając jej zdolność do zatrzymywania wilgoci. Wygładza też strukturę skóry sprawiając, że wygląda ona młodziej, bardziej promiennie i witalnie.

Skład: Water, Dipropylene Glycol, Caprylic/Capric Triglyceride, Cyclopentasiloxane, Glycerin, PEG-100 Stearate, Stearic Acid, Hydrogenated Polyisobutene, Polysorbate 60, Cetyl Alcohol, Beeswax, Sodium Hyaluronate, Sorbitan Stearate, Scutellaria Baicalensis Callus Culture, Oxygen, Lavandula Angustifolia (Lavender) Extract, Origanum Vulgare Leaf Extract, Mentha Viridis (Spearmint) Extract, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract, Monarda Didyma Leaf Extract, Xanthan Gum, Dipotassium Glycyrrhizate, Disodium EDTA, Carbomer, Glyceryl Stearate SE, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Camellia Japonica Seed Oil, BHT, Triethanolamine, Caprylyl Glycol, 1,2-Hexanediol, Aniba Rosaeodora (Rosewood) Wood Oil

Złoty krem do twarzy Shangpree występuje w eleganckim słoiczku, który posiada dodatkową osłonkę, a także szpatułkę do aplikacji samego kosmetyku. Opakowanie jest dobrze wykonane, nic złego się z nim nie dzieje i samo w sobie cieszy oko swą złocistością;) Pojemność to oczywiście standardowe 50ml. Zaraz po otwarciu lekko zaskoczyła mnie konsystencja. Nie wiem dlaczego, ale wydała mi się bardzo gęsta. W rzeczywistości jednak krem pięknie się rozprowadza, wręcz ślizga się po skórze. Dlatego od razu załapałam, dlaczego polecany jest również jako produkt do masażu:) On jest do tego wręcz stworzony. Żeby jeszcze tylko chciało się wykonywać taki codzienny masaż anti-age z prawdziwego zdarzenia;) A niestety często się nie chce;) Zapach kremu jest z cyklu „gdzieś już to grali”, a dokładniej, w co najmniej kilku innych koreańskich kremach do twarzy;) Jest to więc nuta lawendy i delikatnych ziółek, którą nader często w tym roku spotykałam w produktach do twarzy. Przez tą częstotliwość zapach lawendy przestał już na mnie robić negatywne wrażenie, a nawet w jakimś sensie go polubiłam, ponieważ zaczął mi się kojarzyć z dobrymi kosmetykami do twarzy. Warto też dodać, że zapach jest delikatny i wyczuwalny jedynie podczas smarowania oraz krótką chwilę później. Tak więc gdyby komuś nie odpowiadał to przy tak niewielkiej intensywności i trwałości jest do przeżycia. Z racji mnogości ekstraktów roślinnych zawartych w kremie, przed ewentualnym zakupem polecam upewnić się, że nie masz alergii na któryś ze składników. Tego typu formuły kuszące wieloma składnikami mają swoje zalety, ale zdecydowanie nie każdemu będą służyć.  Ja sama nie mam skłonności do alergii, więc nie przyglądałam się temu wnikliwie.

Cóż można zatem powiedzieć o działaniu SHANGPREE S-Energy Intensive Hydro Cream? Krem jest milutki. Jego rozprowadzanie po skórze to sama przyjemność. Aplikacja przebiega tak gładko i czule jakbyśmy mieli do czynienia z jakimś delikatnym olejkiem. Krem nie jest jednak tłusty i nawet w najmniejszym stopniu nie pozostawiał uczucia lepkości na mojej mieszanej cerze. Zostawiał na niej jednak pewną dozę połysku. Przy stosowaniu na noc mi to nie przeszkadzało. Pod makijaż też nie, ponieważ bardzo ładnie dogaduje się z pudrami i podkładami. Trochę gorzej w przypadku dnia bez makijażu. Nie był to też taki znowu smalcowy blask;) Ale błyszczało się zdecydowanie bardziej niż ustawa przewiduje. Dlatego w moim przypadku pomocne było dociskanie wklepanego kremu dłońmi. U mnie ten patent zawsze działa. Chyba, że przesadzę z ilością. W kwestii efektów nie mam zastrzeżeń. Solidne wygładzenie, nawilżenie i bardziej promienna cera to obietnice, które zostały naprawdę spełnione:) Ponadto krem bardzo dobrze dopełnia pielęgnację idealnie współgrając z wynalazkami typu esencja czy mgiełka.


SHANGPREE Gold Solution Care Eye Cream


SHANGPREE Gold Solution Care Eye Cream

Posiada działanie regenerujące. Do głównych składników należą – złoto (opóźnia proces starzenia, rozświetla, rozjaśnia i nawilża), wyciąg z czerwonego żeń-szenia (właściwości antyoksydacyjne) oraz kompleks peptydowy (modeluje kontur twarzy). Formuła kremu ma za zadanie odżywiać okolice oczu przywracając im młodzieńczy blask. 
SHANGPREE Gold Solution Care Eye Cream krem pod oczy

Skład: Water, Caprylic/Capric Triglyceride. Fersee Gratissima (Avocado) Oil. ButYle ne. Glycol, Sorbitan Stearate, Glycerin. Silica. Glyceryl Stearate SE. PEG-40. Steerate, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil. Olea Europaea (Olive) Fru it Oil, Palmitoyl pentapeptide-4. Acetyl Hexapeptide-8. Padrritoyl Tripeptide -1. Copper Tripeptide-1, Gold, Sodium Hyalurcrele. Scutellaria Beicalensis Root, Extract. Panax Ginseng Root Extract, Tocopheryl Acetate. Menthe V Wicks (Spearmint) Extract, Salvia Of ficinalis (Sage) Leaf Extract. Lavandula A ngustifolia (Lavender) Flower/Leal/Stern Extract, Origanum Vulgate Leal Ext ract, Monarda Didyrna Leal Extract. Illicium Verum (Arise) Fruit Extract, Lay andiJa Angustidolia (Lavender) Oct. Adenosine, Allantoin. Sodium Lactate, B eeswax, Trcmethanine. Carbomer. Cetearyl Alcohol. Fblysorbate €0. PalYa crylate-13. Scrbitan Sesquioleate. Polyiscbutene. Fblysorbate 20, 1,2 Hexa Caprylyl Glycci
Shangpree krem pod oczy

Krem pod oczy Shangpree występuje w złotej tubce o pokaźnej gramturze. Tak – całe 30ml. W razie potrzeby możemy go więc wykorzystać nie tylko pod oczy, ale i na inne partie twarzy. Tubka posiada zwężone zakończenie, dzięki czemu krem możemy aplikować bardzo precyzyjnie. Posiada on białą barwę i dość lekką konsystencję. Trochę się jednak marze podczas smarowania, więc trzeba go ładnie wklepać żeby nie pozostały białe ślady. 


Zapach jest niemal identyczny jak w przypadku kremu do twarzy, czyli z lekko lawendową nutką. Jest on jednak jeszcze subtelniejszy i niedrażniący. 
Krem pod oczy Shangpree

Krem pod oczy Shangpree szybko się wchłania. Bardzo dobrze nadaje się pod makijaż, gdyż korektor się na nim nie roluje. W kwestii rozjaśniania nie jest aż tak dobrze jakbym chciała, ale przywykłam do tego, że z moimi cieniami nic nie radzi sobie w sposób spektakularny. Jestem więc zadowolona nawet gdy zauważę niewielkie rozjaśnienie strefy pod oczami – tak jak w tym przypadku. Bardzo ważna rzecz – krem nie powoduje u mnie łzawienia ani powstawania krostek. Jeśli chodzi o pozostałe efekty to jest dobrze. Skóra wydaje mi się bardziej zwarta i sprężysta, a także gładsza. Nawilżenie na wysokim poziomie:) Dobrze współpracuje także z moim masażerem Foreo Iris. Co do przywrócenia młodzieńczego blasku, trudno stwierdzić. Ale nadal nie chcą mi sprzedać kuponu Lotto bez okazania dowodu w tych kolekturach, w których mnie nie znają, więc może coś jest na rzeczy:D

Kosmetyki Shangpree jak już wspomniałam znajdziecie np. na Jolse.


Znasz już kosmetyki Shangpree?
Czytaj dalej »

wtorek, 19 listopada 2019

KLAVUU Nourishing Care Lip Sleeping Pack – całonocna maska do ust! Działa czy nie?

KLAVUU Nourishing Care Lip Sleeping Pack to już kolejna całonocna koreańska maska do ust, którą zdecydowałam się wypróbować. Przeglądając Jolse, bardzo często spoglądam, co tam ciekawego nie tylko w kategorii pielęgnacji twarzy, ale i balsamów oraz maseczek do ust:) Tym razem moją uwagę zwróciła propozycja marki Klavuu. Zatrzymując się przy obietnicach producenta, poczułam to specyficzne, intuicyjne: „tak, powinnaś być zadowolona”, więc nie zastanawiałam się dłużej niż minutę;) Jak maseczka sprawdziła się na moich wymagających ustach?
Klavuu Nourishing Care Lip Sleeping Pack

Klavuu Nourishing Care Lip Sleeping Pack – całonocna maska do ust


Klavuu Nourishing Care Lip Sleeping Pack całonocna maska do ust

Maska polecana jest do stosowania na noc. W swoim składzie zawiera kompozycję 3 olejów – olej awokado, olej ze słodkich migdałów i olej morelowy. Jej zadaniem jest intensywna pielęgnacja suchych i spierzchniętych ust. Tak żeby już rano były miękkie, sprężyste i zregenerowane. Dodatkowo posiada waniliowy zapach. 


Skład: Polybutene, Dipentaerythrityl, Hexahydroxystearate/Hexastearate/Hexarosinate, Diisostearyl Malate, Octyldodecanol, Ricinus Communis (Castor) Oil, Methyl Hydrogenated Rosinate, Ceresin, Synthetic Wax, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil, Pearl Extract, Hydrogenated Castor Oil, Ethylene/Propylene Copolymer, Beeswax, Disteardimonium Hectorite, Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax, Tocopherol, Propylene Carbonate, Water, Butylene Glycol, 1,2-Hexanediol, Caprylyl Glycol, Dehydroacetic Acid, Fragrance


Maska do ust Klavuu opakowana została w dość elegancki słoiczek o pojemności 20g. Koreańskie maski do ust za zwyczaj mają duże pojemności i tak też jest w tym przypadku. Niestety producent nie dołączył żadnej szpatułki do maseczki, więc znów musiałam korzystać z z zaoszczędzonych aplikatorów. Dobrze, że przezorny zawsze ubezpieczony;) 
Klavuu całonocna maska do ust

Sam produkt posiada jasną barwę i przyjemną, łatwo rozprowadzającą się i nielepką, konsystencję. Lekko obawiałam się deklarowanego przez markę waniliowego zapachu, ponieważ moje relacje z wanilią bywają różne;) Wszystko zależy od intensywności, poziomu sztuczności, długotrwałości etc. No nie ma lekko;) Mając jednak już doświadczenie z kilkoma innymi koreańskimi maskami całonocnymi do ust, wiedziałam, że zapach powinien być z tych delikatnych i ulotnych;) Tak też jest. Waniliowa nutka jest przyjemna i nienaprzykrzająca się;) Nie ma uczucia waniliowego upojenia:P Wracając jeszcze do samej formuły maski – pozostawia ona po sobie ładny połysk, więc może być taką pielęgnującą alternatywą dla błyszczyka. Przyznaję, że wykorzystuję ją również w ten sposób, bo kto mi zabroni nakładać nocną maskę do ust za dnia?:P Niemniej dla zwolenników delikatnego matowego wykończenia owy połysk może być problemem;) Warto też dodać, że maska długo utrzymuje się na ustach, czyli nawet rano nie jest jeszcze wchłonięta. Dla mnie to również plus, ponieważ mam wtedy poczucie długotrwałej ochrony. Co, jak co, ale lubię czuć na ustach balsam (taki fetysz;)). 
Klavuu maseczka do ust opinie

Ale najważniejsze – jak z działaniem? Wspaniale! Od razu po nałożeniu na usta maska daje poczucie komfortu i wygładzenia. Nie jest to jednak uczucie chwilowe. Rano usta są miękkie, nawilżone i zregenerowane. Co ciekawe, zauważyłam, że produkt optycznie powiększa usta, a nawet sprawia, że czerwień wargowa rano jest taka bardziej wyrazista. Producent tego nie obiecywał i naprawdę nie wiem, czemu mi się to przytrafiło, ale nie narzekam:) Bardzo fajny balsam do ust, nie tylko na noc. Cieszę się, że się na niego zdecydowałam, bo zasługuje na ulubieńca roku:) Jak najbardziej polecam Klavuu Nourishing Care Lip Sleeping Pack.

Koszt maski na Jolse to ok. 11-13$ zależnie od promocji. Zważywszy na jej jakość i pojemność, naprawdę warto:)


Znasz maseczkę do ust Klavuu albo inne produkty tej koreańskiej marki?
Czytaj dalej »

sobota, 16 listopada 2019

Notino Łódź Manufaktura już otwarte!

W ciągu ostatnich kilkunastu lat Łódź bardzo się rozwinęła. My mieszkańcy Łodzi wciąż borykamy się z niekończącymi się remontami i korkami, ale niewątpliwie widać zmiany, które zachodzą:) Dostrzega je również coraz więcej inwestorów i firm, które chcą otwierać u nas swoje sklepy:) I tak właśnie ku mojej radości na początku listopada Notino pojawiło się w łódzkiej Manufakturze! O planowanym otwarciu wiedziałam już kilka miesięcy wstecz. Miało ono nastąpić we wrześniu, ale było małe przesunięcie:) Niedawno przy okazji zakupów w Manufakturze wstąpiłam na zwiady do naszego pierwszego łódzkiego Notino, więc zapraszam na małą relację;) 
Notino Manufaktura Łódź

Notino Manufaktura mieści się na poziomie 1 obok sklepu Van Graaf. Wystarczy więc, że od razu po przekroczeniu progu Manufaktury wjedziemy schodami do góry (schody prosto do zapachowego nieba:D) i już jesteśmy na dobrej drodze do salonu Notino:)
Notino Manufaktura Łódź

Pierwsze na co zwróciłam uwagę to estetyczne minimalistyczne wnętrze utrzymane w czarno-białych barwach. Sama mam w domu dużo bieli, więc dobrze czuję się w takich miejscach. Cały salon jest bardzo dobrze oświetlony. Osobiście nie lubię zbyt ciemnych, nastrojowych pomieszczeń, więc dla mnie im więcej światła tym lepiej;) Można rzec, że jest prestiżowo, a kosmetyki i perfumy są całkiem ładnie wyeksponowane. Podczas mojej wizyty obsługa nie była nachalna. Nie czułam też na sobie przeszywającego wzroku konsultantek, więc mogłam swobodnie się rozejrzeć. Na bank znacie to słynne spojrzenie w stylu: „A ty tu co? Jakoś za mało elegancko jesteś ubrana jak na zakupy tutaj”:D Także zawsze mimowolnie obserwuję reakcję drugiej strony na moją skromną osobę;) 
Sklep Notino Łódź

Głównym celem mojej wizyty było poznanie nowego zapachu YSL Libre, który jako nowość był akurat dobrze wyeksponowany nieopodal wejścia. Nie mogłam sobie do końca wyobrazić tego zapachu patrząc tylko po nutach zapachowych, więc testy były niezbędne;) YSL Libre pachnie intensywnie i wyraziście, a jednocześnie ma w sobie sporo męskiego pierwiastka. Perfumy całkiem przyjemnie się rozwijają i zdecydowanie należą do tych bardzo trwałych. Bardzo podoba mi się również elegancki flakon. Będę dumała nad zakupem jakiejś niewielkiej pojemności:) 
Notino w Łodzi
Notino w Manufakturze Łódź
Całkiem przyjemne wrażenie zrobił też na mnie Lalique Amethyst Exquise. Pachnie owocowo i jednocześnie elegancko. Zapach ten jest już delikatniejszy. W sam raz na co dzień. Mocno nastawiałam się na poznanie zapachów Victoria’s Secret, ponieważ intrygują mnie szczególnie te z linii Bombshell. Nie było ich jednak na stanie albo nie zauważyłam, co też jest możliwe. Może pojawią się za jakiś czas. Z Victoria’s Secret było kilka spray’ów i balsamów do ciała. Skusiłam się na sprawdzenie Victoria’s Secret Coconut Passion, który pachniał całkiem apetycznym kokoskiem:) 
Bath&Body Works Hot Cacoa & Cream Notino

Jak wiecie nie jestem szczególną fanką świec i mam dosłownie jedną, którą darzę szczególnym uczuciem, ale podczas oględzin w Notino moją uwagę zwróciła świeca Bath&Body Works Hot Cacoa & Cream. Matko, jaki smakołyk! Coś dla czekoladoholików takich jak ja;)
Notino Łódź


Notino Łódź odbiór zamówienia
W stacjonarnym sklepie Notino napotkałam też na dwa urządzenia, czyli jak ja to mówię cuda współczesnej technologii;) Na jednym mamy dostęp do perfumerii online, czyli notino.pl. A na drugim możemy sprawdzić status swojego zamówienia i jak mniemam zapłacić za nie, gdyż w pakiecie jest też terminal płatniczy;) Wszak swoje zamówienia z internetowej perfumerii Notino możemy odbierać również w salonach stacjonarnych. Teraz do tych punktów dołącza jakże wspaniała Łódź:) 
Notino Łódż zestawy świąteczne

Powoli zbliża się już okres przedświąteczny, więc w Notino zaczynają się pojawiać także ciekawe zestawy prezentowe. Dodatkowo mamy możliwość zapakowania ich na prezent w takie same opakowania jak ma to miejsce w przypadku sklepu online. 
Notino Łódź zapachy męskie
Zapachy dla panów oczywiście też są dostępne:) 

To rzecz jasna nie wszystko co znajdziemy w łódzkim Notino, ale przyznaję, że tego dnia zbyt długo przeglądałam ubrania, a byłam jeszcze umówiona, więc zostało mi mniej czasu niż bym chciała:) Zresztą nie sposób wnikliwie przejrzeć cały asortyment podczas jednej wizyty:)


Myślę, że pojawienie się Notino w Manufakturze ucieszy wielu mieszkańców Łodzi:) 


Miałaś już okazję robić zakupy w salonach stacjonarnych Notino?
Czytaj dalej »

środa, 13 listopada 2019

Jak wyczyścić gąbeczkę do makijażu w mikrofali?

W zeszłym miesiącu trafiła do mnie gąbeczka do makijażu marki KillyS. Przyznaję, że ku mojemu zaskoczeniu bardzo przypadła mi do gustu. Ale jak każdy wie, czyszczenie gąbeczki do makijażu typu beautyblender nie należy do tych najprzyjemniejszych czynności. Zwłaszcza, że należałoby to robić po każdym użyciu;) W przeszłości zawsze korzystałam z klasycznych sposobów typu woda i mydło w płynie lub olejek, ewentualnie specjalny szampon do akcesoriów. Ale szanowny YouTube pięknie mi sprofilował treści, podrzucając filmik z przeróżnymi lifehack’ami;) I tak oto dowiedziałam się, że podczas mycia gąbeczki do makijażu pomocna będzie mikrofalówka! Gąbeczkę do podkładu możemy skutecznie wyczyścić w mikrofali! Szczęśliwie ją posiadam, więc natura ryzykanta podpowiedziała mi żeby przetestować ten patent;) Moim nieszczęśnikiem została właśnie wspomniana gąbeczka do makijażu KillyS z Rossmanna. Czy wyszła z tej akcji bez szwanku? A może rozpadła się na milion małych kawałków?

Jak wyczyścić gąbeczkę do makijażu w mikrofali?

Czyszczenie gąbeczki do makijażu w mikrofali!


Sposób wydaje się odrobinę dziwny i nie byłam pewna czy gąbeczka nie zostanie rozerwana na strzępy, ale ciekawość zwyciężyła i… musiałam jej to zrobić;)
Czyszczenie gąbeczki do makijażu w mikrofali

Jak wyczyścić gąbeczkę do makijażu w mikrofali?


Bardzo prosto! Potrzebna będzie szklanka/kubek, woda oraz płyn do naczyń. No i oczywiście kuchenka mikrofalowa;)

Czyszczenie gąbeczki do makijażu w mikrofalówce krok po kroku!


Jak szybko wyczyścić gąbkę do makijażu
Gąbeczka do makijażu w płynie do mycia naczyń

Bierzemy naszą umorusaną od podkładu gąbeczkę. Moja widoczna na zdjęciu może nie była jakoś super brudna, bo jeśli już nakładam podkład to w niewielkiej ilości. Ale za to leżała taka przez 24h, ponieważ poprzedniego dnia celowo zostawiłam ją nieumytą;) Tak żeby nie poszło zbyt łatwo z tym czyszczeniem gąbeczki w mikrofali. Następnie bierzemy kubek i wlewamy trochę płynu do naczyń. U mnie było to nieco więcej niż trochę, bo nie znam umiaru;) Niech będzie, że tak na oko, wedle uznania;) Wkładamy gąbeczkę do kubeczka i dodajemy wody (+/- ok. ¾ szklanki). Potem albo odstawiamy kubek z tą miksturą na 15 min albo wkładamy rękę do kubka, dociskamy gąbeczkę do dna i mieszamy;) Ja włożyłam gąbeczkę do mojej kałuży z płynem bez żadnego dociskania, mieszania lub cudowania i zalałam ją wodą. A następnie odczekałam 15 minut, ponieważ w międzyczasie i tak robiłam zdjęcia gąbeczki oraz innych produktów;) Kubek z gąbeczką wkładamy do mikrofali na minutę, ale polecam na początek ustawić na 30 sekund i po upływie tego czasu skontrolować czy z naszą gąbeczką wszystko OK. A może nawet te pół minuty wystarczy? Ja nie byłam przekonana czy 30 sekund będzie wystarczające, więc moja gąbeczka do podkładu gotowała się w mikrofali łącznie 1,5 minuty (zaglądałam do niej po każdych 30 sekundach). Teraz już wiem, że minuta powinna spokojnie wystarczyć i za drugim razem włożyłam na minutę. 
szybki sposób na czystą gąbeczkę do podkładu
Gąbeczka do makijażu w płynie do mycia naczyń z dodatkiem wody

Co po naszej operacji na gąbeczce w mikrofali?

Mycie gąbki do makijażu w mikrofalówce
Gąbeczka do makijażu po wyjęciu z mikrofali

Wyjmujemy kubek i odstawiamy na blacie do ostudzenia, w międzyczasie zajmując się innymi sprawami;) Potem bierzemy kubeczek z gąbeczką pod kran, wylewamy wodę tak żeby nie wylać jej z razem z gąbeczką (nie wylewamy dziecka z kąpielą:P) i dolewamy zimnej wody. Możemy zrobić tak parę razy albo po prostu jeszcze trochę poczekać do ostudzenia. Trzeba uważać, bo nawet, jeśli powierzchnia gąbeczki będzie już zimna to po jej ściśnięciu nasze dłonie może zaskoczyć fala gorąca:D Także na spokojnie, bez szaleństw. Gdy już gąbeczka będzie miała odpowiednią temperaturę, płuczemy ją pod kranem jednocześnie wyciskając pozostałości naszego czyściciela, czyli płynu do naczyń. Na koniec odkładamy gąbeczkę do wyschnięcia tak jak zwykle.

Czy czyszczenie gąbeczki do podkładu w mikrofali niszczy gąbeczkę?


Gąbeczka do podkładu umyta w mikrofali
Gąbeczka do makijażu wyczyszczona w mikrofali

Na razie skorzystałam z tego sposobu dwa razy, ale z satysfakcją muszę stwierdzić, że mimo podgrzewania gąbeczki w mikrofalówce przez 1,5 minuty – kompletnie nic złego jej się nie stało. Nie wiem jakby było z gąbeczkami słabszej jakości, ale ta zdała egzamin;)

Gąbka do makijażu umyta w mikrofali – efekty!


Gąbeczka do podkładu po czyszczeniu w mikrofali efekty

Efekty czyszczenia gąbeczki do podkładu w mikrofalówce w pełni mnie usatysfakcjonowały:) Może nie widać tego dokładnie na moich zdjęciach z telefonu, ale gąbeczka była idealnie czysta:) Przysięgam! Pytanie tylko jak takie gotowanie wpłynęłoby na jej trwałość, gdybym robiła to codziennie:) Na zdjęciach po wyczyszczeniu gąbeczka jest jeszcze mokra.


Ameryki nie odkryłam, ale stwierdziłam, że dodam taką relację skoro sama jeszcze do niedawna nie próbowałam takiego sposobu:) Niewątpliwie przy odpowiedniej organizacji ten sposób mycia gąbeczki do podkładu jest całkiem wygodny. Gorzej jeśli chcemy użyć gąbeczki od razu po wyczyszczeniu w mikrofali, bo najpierw musimy tą gąbeczkę ochłodzić. Ale jeśli skorzystamy z tego triku wieczorem, a gąbeczki użyjemy rano to myślę, że całkiem niegłupie;) Miałam zamiar spróbować raz, ale chyba nadal będę korzystać z tego patentu;) 

Oczywiście nie gwarantuję, że ten myk zadziała na każdą gąbeczkę i obejdzie się bez uszkodzeń, bo tak jak napisałam - na razie próbowałam dwa razy na tej samej gąbce. Na razie jednak zamierzam dalej to robić;) Do odważnych świat należy:D


Znasz ten sposób? Próbowałaś już wyczyścić gąbeczkę do makijażu w mikrofalówce? A może znasz jakieś lepsze sposoby na sprawne mycie gąbeczki do podkładu? Wiem, że niektórzy piorą też w pralce;)
Czytaj dalej »