sobota, 28 grudnia 2019

Makijaż nie za miliony monet! Najlepsze kosmetyki do makijażu 2019!

Pora na makijażowych ulubieńców 2019 roku! W tym roku udało mi się trafić na kilka perełek, które o dziwo można kupić w cenach niebijących po portfelu! Zwłaszcza w promocji, a bywają obniżki rzędu -55%;)

Makijaż nie za miliony monet - ulubieńcy 2019!


Kosmetyczni ulubieńcy makijaż 2019

Christian Laurent Matujący mineralny podkład-serum (39,99zł)


W życiu Romana bym go nie kupiła, bo zacznijmy od tego, że sama z siebie w ogóle nie kupuję podkładów. Kiedy więc w jednej z paczek PR znalazłam podkład Christian Laurent, pomyślałam sobie - meh, po co mie to?:P  Ale gdy któregoś dnia na Instagramie Alineczki wyczytałam, że jest taki lekki i przyjemny to stwierdziłam – a dobra tam, otwieram;) Najwyżej się wkurzę;) No i faktycznie! Lekki, delikatny, ładnie pachnie (choć wolałabym bezzapachowy), dobrze się trzyma. A najciemniejszy kolor jest dla mnie OK na jesień-zimę. Aplikacja nie sprawia problemu. Zwłaszcza z gąbeczką KillyS, która przeszła u mnie wiele sesji w mikrofali i nadal nie wymięka:D Dla mnie w sam raz, bo nie mam wiele do ukrycia i lubię lekkie produkty do makijażu, ale poszukiwaczkom dużego krycia nie będzie odpowiadał;) Jedynie jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne to muszę się nie zgodzić, ale od tego mam kosmetyki do pielęgnacji, więc nie wymagam tyle od podkładu. Z tego co wiem, skład nie jest też tak „mineralny” jak mogłoby się oczekiwać;) Niemniej w działaniu dla mnie nieoczekiwanie nr. 1:D 


Eveline Cosmetics Mascara False Definition 4D Extension Volume Push Up Volume and Curl (11,99zł)


Zawsze z dystansem podchodziłam do tuszów Eveline, ponieważ wydawały mi się zbyt tanie żeby mogły być dobre, ale skusiłam się podczas wiosennej promocji w Rossmannie na 3 rodzaje i ten żółty zdecydowanie się wyróżnia! Ma fajną łukowatą szczoteczkę, dobrze wydłuża i podkręca rzęsy, jest trwały i wydajny. Zdecydowanie skuszę się na niego ponownie!

AA Wings Of Color serum powiększające usta (22,99zł)


Ten produkt tak naprawdę mogłabym umieścić także w pielęgnacyjnych ulubieńcach, ale że pochodzi z szafy kolorówki to jest tutaj! Ładnie nabłyszcza usta, a do tego solidnie je pielęgnuje.



NYX Glitter Primer (39zł)


Mała rzecz, a cieszy! Zdecydowanie pomocny zarówno przy aplikacji błyszczących cieni jak i normalnych. Bardzo wydajny.


Zobacz wpis: NYX Glitter Primer


Sin Skin korektor rozświetlający (68,99zł)


No może trochę nadszarpuje budżet w porównaniu z resztą kosmetyków, ale w promocji cena jest już zdecydowanie przyjemna. Sama byłam zaskoczona, że tak mi przypadł do gustu:)




Oriflame Giordani Gold kredka do brwi (29,90zł)


To małe czarne coś to resztki mojej drugiej sztuki kredki do brwi z Oriflame. Giordani Gold to taka lepsza seria i naprawdę można znaleźć perełki! Ta jest łatwa w użyciu i bardzo ją polubiłam. Minus tylko za konieczność temperowania.




Bell Bon Bon Beauty-licious Powder (13,99zł) 


Bell Bon Bon Beauty-licious Powder
Niestety była to edycja limitowana, więc nie będę się rozpisywać, ale puder jest świetny! Choć teraz nie jest już taki ładny, bo wydłubałam w nim dziurkę pędzelkiem;)

Zobacz wpis: Bell Bon Bon 

AA Wings of Color puder Dust Matt (34,99zł)


AA Wings of Color puder Dust Matt (34,99zł)
W kategorii pudrów sypkich zwycięża propozycja marki AA Wings of Color i puder Dust Matt. Znajdziecie go w Rossmannie, a czasami nawet jako dodatek do prasy kobiecej;) 

Zobacz wpis: AA Dust Matt

My Secret paleta czterech wypiekanych rozświetlaczy (54,99zł)


My Secret paleta czterech wypiekanych rozświetlaczy
Mam wrażenie, że w tym roku używałam jakoś mniej rozświetlaczy niż w latach ubiegłych, ale nie jest tak żebym nie trafiła na nic fajnego! Wręcz przeciwnie, upolowałam świetnej jakości paletę rozświetlaczy już w styczniu:) Niestety po dziś dzień nie ukazała się żadna recenzja, ale z produktu jestem bardzo zadowolona. Może wydawać się nie taki tani lecz moja pokrętna matematyka każe mi dzielić cenę przez 4 (skoro są 4 rozświetlacze, a nie 1:P). Po drugie ja go kupiłam w promocji za 32zł, a po trzecie teraz jest nawet w promocji po 22,99zł. Także dzieląc przez 4 to już ogóle bajka!:P Rozświetlacze są bardzo wydajne i może nie każdy pasuje mi bezpośrednio na twarz, ale każdy z kolorów wykorzystuję. Nie gwarantuję tylko sukcesu u bladziochów, ponieważ podobno na bardzo jasnych cerach część kolorów jest zbyt ciemna do stosowania na twarz. Może tak być, bo np. dla mnie jeden z kolorów jest tutaj zbyt blady do stosowania powyżej policzków. 

Jakie kosmetyki do makijażu polubiłaś w 2019 roku najbardziej? Masz takich niedrogich ulubieńców? 

Zobacz też: 



Czytaj dalej »

poniedziałek, 23 grudnia 2019

7 najlepszych kosmetyków drugiej połowy 2019 roku!

Dziś rozkoszny wpis, czyli kosmetyczni ulubieńcy 2019 roku w zakresie pielęgnacji i zapachów:) Hity 2019 roku z tej kategorii podzieliłam na dwa półrocza. Te z pierwszej połowy roku znajdziesz tutaj:) A teraz czas na drugą połowę!

Natural Secrets Esencja aloesowa


Natural Secrets Esencja aloesowa

Produkt orkiestra, co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że posiada on szereg zastosowań i każdy powinien znaleźć wśród nich coś dla siebie! U mnie sprawdził się zarówno na twarzy, jako dodatek do maseczek, a także jako podkład pod olej do olejowania włosów.




Natural Secrets Tonizująca kuracja rozjaśniająca


Natural Secrets Tonizująca kuracja rozjaśniająca

Był już wpis o esencji aloesowej, ale pierwszym produktem, który kupiłam od Natural Secrets była Tonizująca kuracja rozjaśniająca! W ogóle marka jest moim odkryciem drugiej połowy roku i gdyby nie Instagram to pewnie bym jej nie poznała (byłoby to wielką stratą dla ludzkości:P). Ja co prawda nie mam przebarwień, więc nie będę zmyślać jak produkt radzi sobie na tym polu. Ale, moim zdaniem podobnie jak esencja jest dość uniwersalny. Sama skusiłam się na niego ze względu na ciekawy skład, w którym znajduje się m.in. 10% stężenie kwasu laktobionowego (idealnego dla skóry wrażliwej, naczyniowej, a nawet problematycznej), niacynamid (który zwykle mi służy), ekstrakt z wąkroty azjatyckiej, bioferment z bambusa i jeszcze parę innych dobroci. Nie zawsze doceniam kosmetyki z dobrym składem, bo różnie to z nimi bywa, ale tutaj naprawdę dobry skład idzie w parze z w pełni satysfakcjonującym działaniem. Szczerze polecam i na pewno napiszę o nim szerzej w oddzielnym wpisie. Daj mi tylko jeszcze trochę czasu:D

Nuxe Reve de Miel Olejkowy balsam do ciała


Nuxe Reve de Miel Olejkowy balsam do ciała

No patrz! Już trzeci wyjątkowy produkt na „N”:) Pomyślisz, że co ciekawego może być w balsamie? Ja zakładałam, że będzie to dobrze pielęgnujący, ale ciężki i długo wchłaniający się produkt. A tymczasem? Dziwna sprawa! Konsystencja wygląda na treściwą, a jednak po zetknięciu się z ciałem balsam staje się taki lekki! Świetnie się wchłania i przywodzi mi na myśl coś w rodzaju odżywczego kokonu dla skóry, tyle, że bez żadnej nieprzyjemnej lepkości i ciężkości. To trzeba poczuć na sobie! Na pewno rozwinę tę myśl w jednym ze styczniowych wpisów:) 


Eveline Cosmetics Egyptian Miracle

Eveline Cosmetics Egyptian Miracle

Skąd wzięła się u mnie chęć wypróbowania tego produktu? Przeszło rok temu wpadł w moje łapki słynny Egyptian Magic, który zrobił na mnie dobre wrażenie, ale jego cena wydawała mi się mimo wszystko trochę przesadna. Na szczęście w ofercie Eveline Cosmetics pojawił się godny zamiennik, który wcale nie ustępuje jakością tamtemu! Warto mieć go pod ręką, bo bywa przydatny w różnych sytuacjach i uwaga: ma dobry skład!



Alkemie Dream of beauty



Wyciszająca nocna maska-krem od Alkemie to produkt, który intrygował mnie i nęcił od dawna! Nie zawiodłam się:) Maska świetnie nadaje się do mojej mieszanej, ale jednocześnie cienkiej i delikatnej skóry. Pięknie nawilża, regeneruje, przyjemnie pachnie. Na pewno będzie jeszcze miała swoje 5 minut na blogu!


Pixi Glow Tonic To-Go 5%


Moja skóra naprawdę lubi się z kwasem glikolowym od Pixi:) Bardzo doceniam tonik Pixi, ale również płatki działają tak samo dobrze! Do tego są mega wygodne w użyciu! Produkt ma tylko dwa minusy – płatki nie są tak dobrze nasączone i delikatne jak te koreańskie plus dość mocno „wybladza” moją skórę;) Poza tym mój ci on!


Emporio Armani In Love With You


Perfumy dostałam w paczce niespodziance i muszę przyznać, że w pierwszym momencie nie byłam pewna czy je otworzę, ponieważ nie znałam tego zapachu, a po nutach nie byłam przekonana czy będą to moje klimaty;) Intuicja jednak podpowiedziała mi żeby zaryzykować i chwała jej za to! Zapach jest boski, a w dodatku spodobał się też mojej mamie, więc nie miałam problemu, co kupić jej na urodziny. Trafiony zatopiony! Może napiszę o nim więcej:) 


Jaki kosmetyk do pielęgnacji lub zapach w sposób szczególny zapadł Ci w pamięć w 2019 roku? Znasz coś z mojej szczęśliwej 7? 

Zobacz też: 


Czytaj dalej »

piątek, 20 grudnia 2019

Kosmetyczny badziew – 5 najgorszych kosmetyków 2019 roku!

Uwielbiam pisać o godnych uwagi kosmetykach, ale życie to nie zawsze bajka, więc jeszcze przed kolejną dawką hitów pora na mroczną część rankingu;) Moje najgorsze kosmetyki w 2019 roku! Czy było ich dużo? Co szczególnie mi podpadło i do jakich produktów już na pewno nie wrócę? Czas na spowiedź!

Shy Deer masełko do ust


Shy Deer masełko do ust opinie

Masełko do ust Shy Deer to jest obłęd w kolorach! Tyle, że… ciemnych! Dostałam je w prezencie i cieszyłam się do momentu aż go nie otworzyłam;) Jego opakowanie to jakiś żart! Ja rozumiem, że eko, zero waste i te sprawy! Ale patrząc na nie, spodziewałam się sztyftu, a tu jakiś niewykręcany kartonik:P Błożesz ty mój - jak to mówiła pani Stenia z Klanu:D Udaje pomadkę, ale musisz sobie w niej podłubać. Super, po prostu odlot! Już myślałam, że to miniaturka, ale nie – pełnowymiarowy produkt. Pełnowartościowy, zdrowy;) Dobra, Ewelina nie rób dramy pomyślałam i zaczęłam dłubać w owym ustrojstwie, a to szpatułką, a to moimi długimi pazurami żeby mimo wszystko poznać bliżej tego nieśmiałego jelenia… Wszak obiecywał nie tylko nawilżenie, ale i powiększenie ust „aż” o 6% oraz wzmocnienie ich konturu;) Bardzo ciekawe obietnice. Szkoda, że niespełnione:D Brak powiększenia mnie nie dziwi, ale nawilżenie to jednak by się przydało, co? No niestety nic z tego. Jedyny plus to przyjemny, naturalny i zarazem delikatny zapach oraz oczywiście skład, ale nic po składzie, jeśli produkt jest fatalny. Wielki smuteczek. Zwłaszcza, że to tak dobrze zapowiadająca się polska marka. Może inne produkty od nieśmiałego jelonka są lepsze...?


Erazaban Protect ochronny balsam do ust
 

Tutaj już produkt z cyklu „naiwna ja”, czyli o tym jak dałam się nabrać instagramerkom, które własnymi twarzami firmowały ten niezwykle badziewny produkt! Za zwyczaj jestem odporna na takie działania, a już zwłaszcza zdjęcia, na których instagramerka trzyma kosmetyk przy swym licu uśmiechając się złowieszczo. Ale… jestem też łasa na produkty do pielęgnacji ust i mimo, że mam swoje sprawdzone to często przeczesuję nieznane mi dotąd zakamarki;) A Erazaban Protect to ochronny balsam do ust dostępny w aptekach, więc bez większego zastanowienia dorzuciłam go do mojego stałego zamówienia z lekami przeciwbólowymi i witaminą D;) Tenże balsam o pojemności 5ml można kupić już za 9zł, więc cena potencjalnie w porządku. W rzeczywistości nie jest wart nawet złotówki! Podczas aplikacji balsam nie budzi zastrzeżeń. Ma przyjemną konsystencję oraz delikatny apteczny zapach (choć producent twierdzi, że jest bezzapachowy). Koszmar zaczyna się już po nałożeniu, ponieważ balsam zaczyna nieprzyjemnie pachnieć, pozostawiając po sobie nieznośny wręcz dla mnie – obrzydliwy posmak. Dla mnie jego posmak był na tyle perfidny, że ciężko było mi się na czymkolwiek skupić. To zapewne zasługa ochrony przeciwsłonecznej, gdyż balsam posiada SPF50. Miał być taki profesjonalny i intensywnie ochronny, a pod względem nawilżenia okazał się gorszy niż pierwsza lepsza pomadka z kiosku Ruchu. Odradzam zdecydowanie. Podobnie jak masełko Shy Deer, opakowanie zostawiłam tylko po to żeby pokazać wśród badziewia roku. Do pełnego zużycia to się absolutnie nie nadawało. Nie, nie i jeszcze bardziej NIE!

The Body Shop Winna Brzoskwinia peeling do ciała



Ależ oczywiście, że lubię aromatyczne kosmetyki The Body Shop i zdarza mi się tam zrobić większe lub mniejsze zakupy dla siebie albo na prezent:) Po peeling do ciała tej marki sięgnęłam jednak dopiero w tym roku. Skusiłam się na winną brzoskwinię, ponieważ uwielbiam ten zapach! Ps. widoczny na zdjęciu żel pod prysznic jest niewinny! Pięknie pachniał i robił co miał robić. Peeling za to podczas użycia pachniał naprawdę dziwnie. W dodatku pierwszy raz miałam do czynienia z peelingiem, który ciężko było mi wypłukać z wanny! Zawsze się podśmiewałam, kiedy np. ktoś mi pisał, że lubi peelingi kawowe, ale nienawidzi ich spłukiwania, ponieważ zostawiają po sobie dużo bałaganu. Jakiego bałaganu - myślałam? Przecież ja każdy peeling spłukuję bez najmniejszego problemu! No i trafiła kosa na kamień:P Zawsze musi być ten pierwszy raz i tak peelingiem, który trudno spłukać okazał się brzoskwiniowy TBS. Było na tyle marnie, że wychodząc z wanny miałam resztki peelingu przyczepione do stóp;) A dziwny zapach wydzielający się podczas peelingowania i żadna tam spektakularna gładkość po użyciu, przelały czarę goryczy. Dziękuję, postoję. 


O! Figa Skwalan z trzciny cukrowej Sama słodycz


Nie jestem wierna wyłącznie kosmetykom naturalnym, ale marka O! Figa żywo zwracała moją uwagę:) Przyjemne dla oka opakowania, ciekawe składniki i stojący za tymi kosmetykami człowiek, który tworzy je z pasji do natury oraz wielkiej miłości do drogocennego oleju z opuncji figowej;) Młoda polska firma, ceny przyzwoite. Dlaczego więc się nie skusić? Długo odkładałam zakup, ponieważ nie chciałam kisić produktu „na potem”, a móc od razu włączyć go do pielęgnacji;) Na pierwszy ogień wybrałam Skwalan z trzciny cukrowej o przyciągającej nazwie Sama słodycz. Kosmetyk ma swoje zalety – jego formuła jest olejkowa, ale z tych lżejszych i szybko wnikających w skórę, w dodatku jest bezzapachowy! A ja jak wiesz, bardzo lubię „zapach nicości”;) Cóż ten skwalan miał uczynić? To produkt do tańca i do różańca, czyli na twarz, ciałko i włoski. Posiada ponadprzeciętne właściwości nawilżające, poprawia gładkość skóry, sprężystość i elastyczność. Dzięki niemu skóra ma wyglądać młodziej i zdrowiej. Producent zapewnia, że produkt jest niekomedogenny i hipoalergiczny. Jak już pewnie się domyślasz obietnice nie zostały spełnione, a na domiar złego kosmetyk mnie „zapchał” albo uczulił. Było to dla mnie na tyle zaskakujące, że ciężko mi to jednoznacznie stwierdzić, ponieważ moja skóra nie wykazuje tendencji do „zapychania” ani alergii. Niemniej pewnego dnia, przymierzając ubrania w jednej z sieciówek spostrzegłam, że mam chropowatą twarz. W pierwszym momencie pomyślałam, że może to zasługa podkładu, ponieważ wiadomo, że podkład to samo zuo:D Sytuacja jednak nie ulegała poprawie, więc niestety winowajczynią okazała się Sama słodycz. No właśnie… Nie za słodko?

O! Figa Uwaga! Granat vel. Uwaga! Niewypał!



Sytuacja ze skwalanem niczego mnie nie nauczyła i mimo słodko-gorzkich doświadczeń z nim, nadal pragnęłam wypróbować cudowne serum pod oczy Uwaga! Granat! również z marki O! Figa;) O moich zakupowych planach dowiedziała się Ruda i stwierdziła, że kupi mi to ustrojstwo na prezent. Dziadek zawsze mówił, że jak dają to trzeba brać, a jak biją to uciekać, więc bezwiednie przystałam na tę propozycję. Zwłaszcza, że i tak sama byłam o krok od zamówienia;) Serum oczywiście niezwykle mnie ucieszyło, więc pobiegłam z nim do łazienki jeszcze tego samego dnia. Wszak nie ma co tracić czasu skoro zegar biologiczny tyka już od dawna:D Tego dnia nie zaobserwowałam nawet najmniejszego efektu. Oczywiście nie oczekiwałam gruszek na wierzbie po jednym użyciu, ale chociaż jakieś pokrzepiające pierwsze wrażenie czy coś. No, ale tak jak to leciało w jednej piosence polskiego hip-hopu: "Chcesz ze mnie kpić? Nie poczułem nic, daj bis (...)". Robiłam więc bis każdego kolejnego dnia rano i wieczorem. A tu nadal figa... z makiem! Miały być cuda na kiju, ocean nawilżenia, niesamowita gładkość, redukcja cieni pod oczami, efekt liftingu, a nawet "naturalnego botoksu". Co więcej marka zaleca beztroskie stosowanie serum solo, ale tak się po prostu nie da, gdyż produkt nieprzyjemnie napina i wysusza skórę pod oczami. Szczególnie po zastosowaniu na noc, rano skóra wygląda gorzej... A miało być tak pięknie i naturalnie! W przypadku kosmetyków O!Figa bardzo przykro mi to pisać, bo naprawdę lubię polskie marki i liczyłam na pozytywne wibracje😭 Chociaż mówią, że do 3 razy sztuka...


Abody szczotka do włosów



Miały być kosmetyki, ale nie sposób nie wspomnieć o wyjątkowo nieudanej i skądinąd niezwykle popularnej szczotce do włosów ABODY. Nie jestem Ali-holiczką, ale zdarza mi się coś kupić i bywa, że zamawiam wtedy po 10-20 paczek na raz;) Zapisałam się do jakichś cebulowych grup na FB, w których dziewczyny ostrzegają lub pieją z zachwytu nad różnościami od Majfrendów. Dziesięć albo dwanaście polskich złotych, więc grzechem byłoby nie kupić;) Przyznaję jednak, że w tym przypadku otrzeźwienie przyszło jeszcze przed dostawą towaru i w międzyczasie kupiłam droższą, ale naprawdę fajną szczotkę Olivia Garden. A gdy już doszła do mnie Abody, miałam tylko jedno wielkie WT(K***)F! Szczotka jest tak ostra i drapiąca, że naprawdę brak mi SÓW:P Serio ktoś się tym czesze? Może to szczotka dla masochistów:P Tego nie da się używać.




Znasz któryś z moich najgorszych kosmetyków 2019 roku? Napisz proszę, jaki kosmetyk okazał się u Ciebie wyjątkowym badziewiem!
Czytaj dalej »

wtorek, 17 grudnia 2019

8 najlepszych koreańskich kosmetyków 2019!

Rok temu zapoczątkowałam na blogu Top Korean Skincare i w zbliżającym się ku końcowi 2019 roku również mam dla Ciebie małe koreańskie co nieco;) 8 najlepszych kosmetyków koreańskich poznanych w 2019 roku! W moim czysto subiektywnym ujęciu rzecz jasna:) Choć muszę zaznaczyć, że ranking dotyczy kosmetyków, które zużyłam lub zaczęłam używać max. do połowy listopada;) Grudzień znów został przeze mnie z premedytacją pominięty:D

Dr. Jart+ Ceramidin Mist – krem w sprayu

Dr. Jart+ Ceramidin Mist krem w sprayu

Największe zaskoczenie jest takie, że w ogóle go kupiłam:) Wszak nie przepadam za kosmetykami do twarzy w formie spray’u. Gdy w przeszłości miałam kosmetyk w formie mgiełki niejednokrotnie zdarzało mi się po prostu obcinać rurkę i używać wylewając produkt na wacik;) Księżniczki nie lubią psikania po twarzy:P Jednak jak na osobę pełną sprzeczności przystało, niechęć do spray’ów i mgiełek nie przeszkodziła mi zapragnąć wypróbować  Dr. Jart+ Ceramidin Mist;) Według Sephory jest to krem w spray’u przeznaczony do rozpylania przez cały dzień. Jeśli stosować go kilka razy dziennie to właściwie można by się zgodzić z taką definicją, ale komu by się chciało?:) Przy standardowej pielęgnacji, czyli powtarzanej rano i wieczorem produkt jest czymś w rodzaju mgiełki. Nie jest ona jednak typowa. Formuła kosmetyku jest dwufazowa i nazwałabym go „mleczną mgiełką”, czyli taką bardziej „treściwą”. Przy stosowaniu rano i wieczorem kremu nie zastąpi, ale jest bardzo fajnym wstępem do kremu. Świetnie wpisuje się w wieloetapową pielęgnację twarzy, a jego stosowanie to sama przyjemność. Polubiłam go na tyle, że nawet sposób aplikacji mnie nie irytuje. Może Ty też polubisz? Ceramidy mają moc! Zdecydowanie dla osób lubiących pielęgnacyjne ciekawostki. Na pewno napiszę o nim więcej w osobnym wpisie.

KLAVUU Nourishing Care Lip Sleeping Pack


KLAVUU Nourishing Care Lip Sleeping Pack

Kiedy myślisz o koreańskiej masce całonocnej do ust mówisz – Laneige! Owszem to mocny zawodnik i mój długodystansowy ulubieniec. Ale znalazłam coś równie dobrego, a nawet lepszego! Choć w brzydszym opakowaniu i bez szpatułki do aplikacji:P 




Laneige Lip Glowy Balm

Laneige Lip Glowy Balm opinie

A jeśli znasz i cenisz sobie słynną już Laneige Lip Sleeping Mask, ale chciałabyś mieć jakiś balsam do torebki o równie dobrym działaniu to polecam Laneige Lip Glowy Balm. W tym roku zużyłam dwie takie tubki -Peach i Pear:)


Zobacz recenzję: Laneige Lip Glowy Balm


Innisfree Apple Seed Cleansing Foam

Innisfree Apple Seed Cleansing Foam

Koreański pewniak do oczyszczania twarzy? W dodatku łagodny, wydajny i w dobrej cenie? Tak! To niewątpliwie jabłkowa pianka do twarzy Innisfree. Nie jest to co prawda taka gotowa puszysta pianka jak np. Neogen, ale wystarczy wycisnąć trochę produktu, włożyć palce pokryte niewielką ilością pianki pod kran, rozmasować piankę wilgotnymi palcami i dopiero rozprowadzić po twarzy. Wtedy produkt naprawdę ładnie się pieni. 




Innisfree Apple Seed Cleansing Oil

Innisfree Apple Seed Cleansing Oil

I drugie cudeńko od Innisfree! Nie jestem szczególną fanką demakijażu olejkami i niewiele tego typu produktów sobie cenię, ale ten należy do naprawdę godnych uwagi! Delikatny i skuteczny:)




Missha Time Revolution The First Treatment Essence RX 2019

Missha Time Revolution The First Treatment Essence RX 2019

Jesteś fanką wodnych esencji? Warto zwrócić uwagę na jedną z najnowszych esencji Missha! Osobiście bardzo lubię ten krok w pielęgnacji i ten rok pod tym względem był dla mnie satysfakcjonujący:) 


Zobacz recenzję: Missha esencja 


Purito Sea Buckthorn Vital 70 Cream

Purito Sea Buckthorn Vital 70 Cream

Wybór najlepszego koreańskiego kremu do twarzy, ze wszystkich, które zużyłam w ciągu całego 2019 roku nie należał do najprostszych:) Wiele produktów przypadło mi do gustu, a część z nich była idealna dla jakiegoś mojego konkretnego planu pielęgnacyjnego i aktualnych potrzeb skóry. Postanowiłam więc wyróżnić coś co cechowało się przyjemnym działaniem (zwłaszcza w połączeniu z serum tej samej marki), ale jednocześnie niezabijającą ceną:) Purito Sea Buckthorn Vital 70 Cream pięknie pachnie, robi dobrą robotę i nie zapłacisz za niego zbyt wiele:)




Dr. Jart+ Water Fuse Hydro Sleep Mask

Dr. Jart+ Water Fuse Hydro Sleep Mask

Całonocne maski do twarzy nie każdy lubi, ale jeśli cenisz sobie taką formę pielęgnacji to zwróć uwagę na niebieską maskę Dr. Jart+:) Doktorek to jest gość!




Tak prezentuje się moja lista najlepszych – ulubionych kosmetyków koreańskich w 2019 roku! 



Znasz któreś z tych produktów? A może podzielisz się ze mną swoimi koreańskimi pewniakami? Chętnie się dowiem, co skradło Twoje kosmetyczne serce!
Czytaj dalej »

sobota, 14 grudnia 2019

Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie – moja opinia!

Jesienią marka Lily Lolo wypuściła ciekawą nowość pod postacią naturalnego kremowego podkładu w kompakcie:) Moje relacje z podkładami nadal są dość chłodne, ale takiego kompaktowego podkładu w kremie jeszcze nie miałam, więc postanowiłam sprawdzić z czym to się je;) 
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie

Lily Lolo kremowy podkład w kompakcie


Podkład w kompakcie marki Lily Lolo występuje w 10 odcieniach. Został on wzbogacony odżywczymi składnikami takimi jak olej jojoba i olej arganowy. Jest on szczególnie polecany dla osób z cerą normalną i suchą. Podkład nie podrażnia skóry ani nie zapycha porów.
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie Bamboo

Jak na Lily Lolo przystało, kremowy podkład otrzymujemy w minimalistycznej, ale bardzo funkcjonalnej i wygodnej puderniczce. W tym przypadku jest ona niezwykle płaska i kompaktowa, dzięki czemu nie zajmuje wiele miejsca w toaletce. Nie wiem jak Ty, ale ja zawsze to doceniam:) Pojemność to zaledwie 7g. Malutko w porównaniu do podkładów w płynie, ale naturalny kremowy podkład w kompakcie jest niezwykle wydajny i wystarczy naprawdę odrobina na pojedynczy makijaż;) Podkład zaleca się zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia.
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie Lace

Zapach jest według mnie naturalny, taki lekko olejkowy. Jak ktoś dobrze zna produkty Lily Lolo to powinien nawet z zamkniętymi oczami odgadnąć, że to ich kosmetyk;) Podkład jest ładnie wygładzony w opakowaniu, ale jeden z moich odcieni lekko pękł na powierzchni podczas transportu. 
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie blog

Formuła kremowego podkładu Lily Lolo jest zaskakująca. Przejeżdżając palcem po powierzchni mam wrażenie, że produkt jest niczym tłusty zwarty kremik. Jednak produkt łatwo „rozpływa się” pod wpływem ciepła palców, maksymalnie ułatwiając wtopienie się w skórę. Po aplikacji nie ma żadnego uczucia tłustości, ponieważ już na twarzy staje się suchy w dotyku! Początkowo jest matowy, z czasem staje się bardziej satynowy, naturalny. Moja cera jest mieszana, a podkład polecany jest do cery normalnej i suchej, ale uważam, że nadaje się nawet takiej cery jak moja. Byłam zaskoczona, że mimo nietypowej formuły tak łatwo się go nakłada;) Zwłaszcza, że nie mam w tym wielkiej wprawy, gdyż najbardziej preferuję pudry prasowane lub podkłady mineralne;) Nieco gorzej jest jedynie w przypadku nosa. Tam muszę go aplikować bardziej starannie i jeszcze oszczędniej, ponieważ raz mi się zwarzył i ten widok mnie nie zachwycił;) Co ciekawe, całkiem fajnie sprawdza się jako korektor na cienie pod oczami, wystarczy odrobinka. Krycie zależne jest od grubości lub ilości warstw jaką nakładamy na skórę. Ja nie mam wiele do ukrycia i nie jestem fanką srogiej tapety, więc staram się aplikować jedną cieniuteńką warstwę;) Taką naprawdę mini mini:D Mimo tego podkład jest raczej z tych konkretnie kryjących. Jeśli nałożymy dwie warstwy lekkiego płynnego podkładu to i tak nawet jedna warstwa tego podkładu w kompakcie zapewni większe krycie. Dlatego też dla mnie jest on bardziej na jakieś większe okazje niż na co dzień:) Choć muszę przyznać, że umalowana nim nie czuję na twarzy dyskomfortu w postaci mocno wyczuwalnej tapety, a to jest dla mnie kluczowe. Na pewno warto mieć taki produkt w zanadrzu. 
Podkład można nakładać na 3 sposoby – palcami, gąbeczką lub pędzelkiem;) Przyznam, że nigdy nie aplikowałam kremowego produktu pędzlem, bo jakoś mnie to brzydzi;) W grę wchodziły więc palce lub gąbeczka. Najszybciej jest oczywiście palcami, ale przy aplikacji mokrą gąbeczką efekt jest delikatniejszy i bardziej mnie satysfakcjonuje!:)
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie swatch Lace i Bamboo

Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie Lace i Bamboo swatch
Jeśli chodzi o odcienie kremowego podkładu w kompakcie Lily Lolo to muszę przyznać, że miałam w głowie mętlik tak wielki jak bohaterowie brazylijskich telenowel z lat 90’;) Zupełnie nie mam ręki do podkładów i nie mogłam się zdecydować. Ostatecznie padło więc na to co mi doradzono po krótkim wywiadzie, czyli jaśniejszy odcień Lace i ciemniejszy Bamboo. Kiedy otworzyłam ciemniejszy (Bamboo) to już wiedziałam, że przesadziłam;) Kolor ten w opakowaniu wygląda bowiem naprawdę ciemno i niezbyt naturalnie. Wizualnie nie kojarzy się zbyt dobrze. Po wewnętrznej stronie dłoni i na palcach prezentuje się dość konkretnie, ale trzeba pamiętać, że do zdjęć nałożyłam większą ilość w obawie, że odcienie będą słabo widoczne;) Nałożony cienką warstwą na twarz wygląda już sporo delikatniej, ale nadal jest troszkę za ciemny i nieco się odcina. Myślę, że na wiosnę/lato będzie jak znalazł. Jesienią używałam trochę kwasów, więc cera znacząco mi pojaśniała. Z kolei odcień Lace jest dość jasny. Oczywiście w moim odczuciu, ponieważ dla bladziochów i tak będzie zbyt ciemny. Ale nie ma co się martwić, bo w ofercie jest także jaśniuteńki odcień! Ja liczyłam, że Lace będzie trochę ciemniejszy i cieplejszy. Aktualnie najlepiej sprawdza się więc u mnie mieszanie obu kolorów ze sobą, co powoduje nieco więcej roboty podczas stosowania:) Wydaje mi się, że wśród całej gamy 10 odcieni nie ma takiego jednego idealnego dla mnie. Liczę jednak, że za parę miesięcy odpowiedni będzie Bamboo:)
Lily Lolo Flawless Silk opinie

Podkład posiada dobrą trwałość, ściera się dość równomiernie. Choć oczywiście szybciej z okolic nosa, ponieważ mam skłonności do dotykania go, a także noszę okulary do czytania i pisania plus na zewnątrz przeciwsłoneczne nawet zimą. Nałożony cienką warstwą nie wyświeca się zbyt szybko, ale oczywiście warto go czymś utrwalić. Dla świeżego, naturalnego efektu polecam puder Lily Lolo Flawless Silk, który nie obciąży nadmiernie skóry.

Wraz z nowymi kremowymi podkładami w kompakcie Lily Lolo trafiły też do mnie stare dobre podkłady mineralne w tradycyjnej sypkiej formie:) Tym razem zdecydowałam się na odcienie Cookie i Coffee Bean z myślą już o wiośnie i lecie:) Muszę jednak przyznać, że ładnie wtapiają się w moją skórę nawet teraz. Także różnie to z tymi odcieniami bywa i może to też fakt, że moja karnacja jest specyficzna. Dlatego wcale nie tak łatwo coś do niej dopasować:) Więcej szczegółów technicznych na temat podkładu mineralnego znajdziecie w moim starym wpisie – TUTAJ
Lily Lolo podkład mineralny Cookie i Coffee Bean odcienie

Lily Lolo podkład mineralny Cookie i Coffee Bean swatch
Wszystkie kosmetyki Lily Lolo znajdziecie w Costasy. Aktualnie są również dostępne eleganckie zestawy prezentowe i karty podarunkowe:) Wysyłka jest zawsze szybka, więc można zdążyć jeszcze przed świętami.


Znasz już nowy kremowy podkład w kompakcie z Lily Lolo? Myślisz, że mogłabyś go polubić? Lubisz kosmetyki mineralne?
Czytaj dalej »

środa, 11 grudnia 2019

Natural Secrets Esencja aloesowa - recenzja!

W ostatnich latach bardzo polubiłam ten dodatkowy krok w pielęgnacji twarzy, jakim jest esencja:) Pielęgnację wieloetapową stosuję niemal od zarania dziejów. Dawniej były jednak sera i inne dodatki, ale nikt nie słyszał o esencjach. Jeszcze nie tak dawno podpadały niemalże pod produkty egzotyczne, a od jakiegoś czasu już prawie każda szanująca się marka (nie tylko koreańska!) ma do zaoferowania esencje o przeróżnych właściwościach. Natural Secrets Esencja aloesowa to jeden z tych produktów, na które pewnie nie zwróciłabym uwagi gdyby nie zdjęcia na Instagramie;) Seria Premium marki Natural Secrets od razu do mnie „przemówiła” i szybciutko wpisałam dwa produkty na swoją wishlistę:) Po prostu poczułam, że się nie zawiodę:) Czy warto zainwestować w esencję aloesową polskiego producenta?

Natural Secrets Esencja aloesowa

Natural Secrets Esencja aloesowa


Jest to pierwszy produkt z linii premium marki Natural Secrets. Esencja Aloesowa to aż 98% składników, które stanowią substancje aktywne, w tym 90% to czysty sok aloesowy.


Skład: Aloe Vera Barbadensis Leaf Juice, Panthenol, Lactobacillus Ferment, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Sodium Hyaluronate, Centella Asiatica Extract, Allantoin, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol

Natural Secrets Esencja aloesowa opinie

Esencja aloesowa Natural Secrets przyszła do mnie zapakowana w elegancki grantowy woreczek i w przeciwieństwie do tonizującej kuracji rozjaśniającej z tej samej serii, pompka była już zainstalowana w produkcie;) Zwróciłam na to uwagę gdyż wspomniana kuracja rozjaśniająca miała osobno zapakowaną pompkę i moje lenistwo sprawiło, że dopiero po 3 tygodniach stosowania raczyłam ją założyć;) Sam produkt występuje w ciemnej 100ml szklanej buteleczce z niebieską etykietą. Bardzo mi się podoba! Opakowanie zostało wyposażone w perfekcyjnie działającą pompkę oraz dodatkowy kapturek chroniący otwór;) Dla mnie to ważne, ponieważ nie lubię odsłoniętych otworów dozujących:D Mam wtedy nieoparte wrażenie, że taki kosmetyk stojący w łazience szybciej traci swoje właściwości;) Choć pewnie to tylko „moje paranoje”;) 


Esencja aloesowa posiada neutralny, bardzo subtelnie ogórkowy zapach. Nie utrzymuje się on na skórze, więc jest idealnym wyborem dla wrażliwych nosów;) Warto wspomnieć, że delikatny zapach nie jest zasługą żadnych dodatkowych substancji, a jedynie naturalnych składników. Konsystencja aloesowej esencji Natural Secrets to coś w rodzaju rzadkiego żelu. Kosmetyk jest leciutki i pięknie się rozprowadza. Ma jednak tendencję do lepienia. Zwłaszcza, jeśli jest nałożony po uprzednim zastosowaniu kuracji rozjaśniającej z tej samej linii. Dla mnie nie jest to jednak problemem, ponieważ zawsze po użyciu dociskam twarz dłońmi wspomagając wchłanianie. A resztę lepkości świetnie niweluje u mnie mgiełka Dr. Jart+, a także nałożenie kremu. 


Esencja aloesowa to produkt orkiestra, który z powodzeniem może być stosowany u całej rodziny! Panowie, którzy nie lubią tłustych konsystencji mogą ją wykorzystać do pielęgnacji twarzy, po goleniu lub musnąć nią brodę. Ze względu na brak drażniących substancji świetnie sprawdzi się także do pielęgnacji delikatnej skóry dzieci. Esencję można wykorzystać jako produkt nawilżająco-kojący do twarzy czy jako dodatek do maseczek. Ponadto esencja redukuje przebarwienia, wzmacnia naczynia krwionośne, łagodzi podrażnienia i zmniejsza stany zapalne oraz poprawia jędrność skóry. Produkt można stosować również na skórę głowy lub użyć jako podkład do olejowania włosów:)
Natural Secrets Esencja aloesowa gdzie kupić

U mnie esencja znalazła zastosowanie przede wszystkim jako jeden z etapów pielęgnacji twarzy. W moim odczuciu najlepiej sprawdza się w połączeniu z innymi produktami, ponieważ wtedy najdobitniej uwalnia się jej potencjał. Po zastosowaniu solo, twarz prezentuje się wprawdzie zdrowo, a esencja wchłania się praktycznie do matu (po przyklepaniu jej dłońmi), ale nie mam wtedy takiego długotrwałego uczucia nawilżenia i po kilku godzinach cera woła pić:) Esencję aloesową najlepiej zatem stosować pod krem:) Wtedy cera odwdzięcza się ładnym nawilżeniem i zwiększoną elastycznością. Zauważyłam też, że rzeczywiście dobrze radzi sobie z drobnymi podrażnieniami (zwłaszcza mechanicznymi). Ładnie koi skórę nie powodując przy tym szczypania. Mam również wrażenie, że moje naczynka na nosie są mniej czerwone. Jeśli chodzi o wady to zarówno esencja jak i kuracja nałożone na szyję powodują u mnie swędzenie. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale pewnie to jakaś typowa dla mnie anomalia;) Chętnie dodaję również trochę esencji do maseczek, np. z glinki. Są wtedy bardziej delikatne dla mojej skóry. O wpływie esencji na redukcję przebarwień się nie wypowiem, ponieważ ich nie posiadam. 


Esencję aloesową wykorzystuję również jako podkład do olejowania włosów i muszę przyznać, że po takim zastosowaniu moje niesforne włosy są nieco bardziej posłuszne i lepiej się rozczesują. Przy tego typu zastosowaniu mam jednak problem z regularnością, ponieważ wymaga to trochę czasu i zdarza mi się o tym zapomnieć albo jestem już zbyt zmęczona. Poza drobnymi wadami tj. przemijającą lepkością i niekompatybilnością z moją szyją, esencję aloesową Natural Secrets uważam naprawdę za bardzo przyjemny, pomocny i uniwersalny produkt. Nie zrażajcie się do polskich esencji. Nie jest prawdą, że polski produkt nie może być dobry:) Esencja aloesowa Natural Secrets jest tego najlepszym przykładem. Zresztą nawet jej składniki, subtelny zapach i lekka konsystencja kojarzą mi się tak koreańsko:)
Natural Secrets Esencja aloesowa recenzja

Esencję aloesową jak i inne kosmetyki Natural Secrets znajdziesz w sklepie Triny.pl, który już być może znasz:) Sama znam ten sklep dobrych parę lat (o czym już na pewno wspominałam) i muszę przyznać, że ich asortyment jest sukcesywnie wzbogacany o nowe naturalne marki kosmetyków. Zamówienia pakowane są bezpiecznie, ale ekologicznie bez dodatku folii bąbelkowej. Miłym akcentem są słodkie krówki dołączane do zakupów (ja miałam o smaku korzennych ciasteczek;)), a także garść próbek. Z moich próbek najbardziej zainteresowała mnie odżywka Anwen, którą bałabym się zamówić w ciemno ze względu na niesforne włosy, które nie zawsze lubią dobre składy;) Czasem oczekiwania na zakupy nie musicie się martwić, ponieważ wysyłki realizowane są ekspresowo. 


Znasz esencję aloesową Natural Secrets? Lubisz takie uniwersalne produkty? Zamawiałaś już kosmetyki w sklepie Triny?
Czytaj dalej »