środa, 28 listopada 2018

Neogen White Truffle Serum In Oil Drop oraz Real Flower Cleansing Water Rose!

Pora na kolejne produkty Neogen, które brały czynny udział w mojej jesiennej pielęgnacji:) Mowa tutaj o Neogen White Truffle Serum In Oil Drop oraz Neogen Real Flower Cleansing Water Rose. Czy i tym razem marka mnie nie zawiodła? Pora na podsumowanie:)


Neogen White Truffle Serum In Oil Drop


Neogen White Truffle Serum In Oil Drop

Jest to nawilżająco-rozświetlające serum skomponowane na bazie białej trufli oraz kompleksu olejków roślinnych. Ma ono za zadanie regenerować oraz nawilżać skórę bez poczucia lepkości. Dodatkowo serum na ujędrniać oraz poprawiać koloryt cery.
Neogen serum z białą truflą

Serum otrzymujemy w żółtym, kartonowym opakowaniu, które jest wyjątkowo miłe dla oka. Wewnątrz znajdziemy buteleczkę o pojemności 50ml, czyli zdecydowanie więcej niż w przypadku standardowego serum:) Przy moich zużyciach większa pojemność jest na plus. PAO wynosi 12 miesięcy (na wypadek gdyby ktoś nie był tak regularny jak ja;)). Przy regularnym stosowaniu na twarz, szyję i dekolt serum wystarcza na ok. 2 miesiące. Ale jest też zła wiadomość – butelka jest szklana, co wymusza dodatkowe środki ostrożności u tych, którym wszystko leci z rąk;) Na szczęście udało mi się nie upuścić;) 
Neogen White Truffle Serum konsystencja
Kiedy wyjęłam serum z kartonika, lekko zamarłam, ponieważ w opakowaniu konsystencja wydała mi się nieco dziwna – przypominająca jakby miód;) Pomyślałam, że jak będzie tłuste to najwyżej będę używać tylko na noc. Ale okazało się, że nic z tych rzeczy. To tylko gra pozorów;) Serum jest bowiem niczym leciutko zagęszczona woda. Nieco gęstsza niż esencja Cosrx, więc idealnie nadało się w pielęgnacji warstwowej nakładane na ową esencję. Przyznam, że lubię pielęgnację wieloetapową, ale to czy ją stosuję często zależy właśnie od konsystencji aktualnie posiadanych przeze mnie produktów i tego jak się ze sobą łączą:) To serum grało idealnie z każdym produktem. Zarówno pielęgnacyjnym jak i makijażowym. Kolejnym atutem był dla mnie brak zapachu:) Lubię piękne zapachy, ale ich całkowity brak również zawsze mnie cieszy. Jak już wspomniałam, konsystencja jest leciutka, więc serum przyjemnie ślizga się po skórze. Po rozprowadzeniu mamy efekt świetlistej, zroszonej cery:) Nie ma nawet odrobiny uczucia lepkości. Można pokusić się o nienakładanie kremu, ale serum zdecydowanie lepiej działa razem z maską całonocną lub kremem:) Polecam sobie nie żałować;) Przy takim połączeniu udaje się zachować najwięcej nawilżenia. Zresztą ja jestem wielką zwolenniczką używania serum pod krem. Robię wyjątki jedynie przy bardziej nietypowych produktach. Takich jak np. esencja Laneige, którą z powodzeniem można było stosować w ten sposób. Jednak większość ser lubi towarzystwo;) Serum Neogen White Truffle nie zapycha, nie podrażnia i nie robi nic podejrzanego. Samo dobro! Dodatkowo zaraz po nałożeniu mamy wrażenie przyjemnego ujędrnienia skóry. Według producenta, serum przeznaczone jest do skóry suchej, ale moja mieszana była nim oczarowana:)


Neogen Real Flower Cleansing Water Rose


Neogen Real Flower Cleansing Water Rose

Oczyszczająca woda różana dzięki wyciągowi z płatków róż oraz naturalnym składnikom oczyszczającym pomaga usunąć zanieczyszczenia skóry oraz makijaż. Można go stosować jako tonik po oczyszczeniu skóry lub jako płyn micelarny.
Neogen Real Flower woda różana

Produkt otrzymujemy w przezroczystej plastikowej butelce o pojemności 300ml. Buteleka została dodatkowo ofoliowana, co jest ważne podczas transportu. Neogen lubi się wyróżniać, więc wewnątrz butelki pływają sobie płatki róż:) Wszystko jest jednak odpowiednio skonstruowane, więc żaden płatek nie wypłynie na powierzchnię jako nieproszony gość;)
Neogen Real Flower Cleansing Water Rose
Konsystencja jest oczywiście płynna. Minusem może być zapach, który jak możecie się domyślać – jest różany. Jest on wyraźnie wyczuwalny. Choć nie zostaje na skórze po użyciu (przynajmniej jeśli chodzi o zastosowanie w roli micela). Przyznam, że przez zapach wahałam się nad tym czy wybrać ten płyn czy może raczej ten z serii Neogen Real Cica. Jednak w tym wypadku mimo wszystko bardziej interesował mnie ten:) Nie żałuję, ponieważ zapach nie okazał się być doskwierający. 

Kosmetyk dozuje się wygodnie. Na szczęście nie występuje tu problem zbyt wąskiego otworu, który nie jest wcale taki rzadki w przypadku kosmetyków koreańskich. Według producenta Neogen Real Flower Cleansing Water Rose można stosować na dwa sposoby – jako tonik po uprzednim oczyszczeniu twarzy lub jako płyn micelarny. U mnie coś, co służy do demakijażu na dłuższą metę nie sprawdza się w roli toniku i potrafi powodować problemy (ale o tym kiedy indziej). Naturalnie więc widziałam ten produkt wyłącznie w roli wody i micelarnej i takie zadanie przed nim postawiłam:) Wywiązał się z tego bardzo dobrze. Choć od razu zaznaczę, że nigdy nie zmywałam nim tuszu, gdyż od tego mam ściereczkę do demakijażu. Jednak zdarzało mi się nim zmywać cienie oraz produkty do brwi i radził sobie z tym bez wysiłku. Podobnie w przypadku makijażu twarzy, czyli pudrów, rozświetlaczy i innych cudów. Podkład tradycyjny również nie stanowi dla niego problemu. Choć wtedy naturalnie trzeba użyć więcej płynu niż w przypadku pudrów czy minerałów. Oczyszczająca woda różana Neogen zdecydowanie najlepiej nadaje się do skóry wrażliwej. Skutecznie zbiera zanieczyszczenia, a jednocześnie jest ultra-łagodna. Nie ściąga skóry i nie powoduje zaczerwienienia. Nie ma również potrzeby agresywnego tarcia. Lekko przecieramy skórę, delikatnie dociskamy wacikiem i gotowe. 


Znacie White Truffle lub Real Flower Cleansing Water Rose od Neogen?
Czytaj dalej »

poniedziałek, 26 listopada 2018

Neogen Dermatology Real Cica Pads i Micellar Foam!

Jak już wspominałam, jakiś czas temu miałam na oku kompletny zestaw do pielęgnacji Huxley, ale jednocześnie wzywał mnie Neogen ze swoją nową linią Real Cica! Jeśli pamiętacie moją Instagramową wishlistę to znajdowały się tam płatki Neogen Dermatology Real Cica Pads:) Jestem wielką fanką płatków Neogen, więc koniecznie musiałam wypróbować również te. Zwłaszcza, że jakby nie patrzeć są zupełnie inne niż tradycyjne:) Żeby płatki nie czuły się samotne, postanowiłam sprawdzić także piankę micelarną:) Jak wypadły u mnie te dwie różowe nowości?

Neogen Dermatology Real Cica

Neogen Dermatology Real Cica to seria, w skład której wchodzą 4 kosmetyki – micelarna pianka do oczyszczania twarzy, micelarny olejek do demakijażu, woda micelarna oraz płatki. Produkty z tej serii zawierają składniki kojące, wyciąg z wąkoty azjatyckiej oraz łagodne kwasy PHA, mające za zadanie bardzo delikatnie złuszczać nawet wrażliwą i podrażnioną cerę, a także zwiększać jej nawilżenie.


Neogen Dermatology Real Cica Micellar Foam

Neogen Dermatology Real Cica Micellar Foam

Jest to innowacyjna pianka do oczyszczania twarzy z technologią micelarną, która ma za zadanie usunąć wszystkie zanieczyszczenia z twarzy. Ma działać niczym magnes na sebum, brud oraz makijaż;) Pianka wzbogacona została w składniki kojące i nawilżające oraz wyciąg z wąkoty azjatyckiej. 
Neogen Dermatology Real Cica pianka

Piankę otrzymujemy w poręcznej 200ml tubce z zamknięciem na zatrzask. Posiada ona fabryczną folię na opakowaniu, więc mamy pewność, że nic się nie otworzy i nie rozleje w transporcie. Nawet, gdy kosmetyk leci do nas z daleka, np. prosto z Jolse:) Szata graficzna całej serii Cica jest bardzo prosta. Mamy tutaj czystą biel oraz mocny róż:) Przyznaję, że wizualnie przypadła mi do gustu. 

Po wyciśnięciu kosmetyk posiada perłowo-białą barwę i kremową konsystencję, która nie jest w żaden sposób podobna do tradycyjnych pianek Neogen np. Blueberry (ale myślę, że to oczywiste przy takim opakowaniu). Jeśli chodzi o konsystencję to bardziej lubię te typowo piankowe, czyli miękkie niczym chmurka pianki umieszczone w butelkach z atomizerami. Nie oznacza to jednak, że inne są gorsze. To raczej kwestia wygody i preferencji. Pianki kremowe, takie jak Real Cica nie pienią się już tak intensywnie w kontakcie z wilgotną skórą, więc jeśli zależy nam na takim efekcie to warto sięgnąć po specjalne siateczki do spieniania lub używać w połączeniu ze szczoteczką do oczyszczania twarzy, która może nie spieni tak jak siateczka, ale zawsze trochę wspomoże:) Ja z siateczkami specjalnie bawić się nie lubię, więc preferuję tą drugą opcję albo po prostu własne dłonie i mniej piany;)  Zapach pianki jest bardzo lekki. Zdawać by się mogło niemal żaden, ale przy dłuższym wąchaniu można wyczuć bliżej nieokreśloną subtelnie chemiczną woń. Nie utrzymuje się ona jednak w żaden sposób na skórze. Jeśli chodzi o demakijaż to w moim przypadku pianka stanowiła ten drugi krok, czyli zaraz po użyciu płynu micelarnego. Mam tutaj na myśli twarz, ponieważ np. oczy zmywam ściereczką do demakijażu. Płyn micelarny radził sobie dobrze, więc nie mogę powiedzieć, żeby pianka miała ciężkie zadanie;) Zależało mi zatem głównie na oczyszczeniu cery. Pianka ładnie rozprowadza się po twarzy i nie ma problemu z jej zmyciem obojętnie czy została zastosowana w połączeniu ze szczoteczką czy „na ręcznym”;) Oczyszcza bardzo dokładnie i jest to wręcz wyczuwalne pod palcami. Jednocześnie nie podrażnia, nie wysusza i nie powoduje podrażnienia. Po użyciu cera jest gładka i dobrze przygotowana na całą dalszą pielęgnację. Można więc powiedzieć, że spełnia obietnice producenta:)


Neogen Dermatology Real Cica Pads


płatki neogen real cica

Płatki Cica Pad posiadają właściwości łagodzące i wzmacniające barierę ochronną skóry. Mają także delikatnie usuwać martwe komórki skóry i nadmiar sebum oraz delikatnie nawilżać. 


Płatki otrzymujemy w dużym plastikowym słoiczku z różową etykietą, ale dla odmiany taką bardziej imprezową – błyszczącą;) W opakowaniu znajdziemy 90 sztuk. Każdy płatek posiada białą barwę i „krateczkowy” wzór. Zapach podobnie jak w przypadku pianki jest praktycznie niewyczuwalny.

Neogen Real Cica Pads

W przeciwieństwie do tradycyjnych płatków złuszczających Neogen, wersja Cica nie posiada otworu na palce, a dodatkowo obie strony mają taką samą lub bardzo zbliżoną fakturę. Płatki Cica są miękkie niemal niczym waciki kosmetyczne, choć dużo cieńsze. Nie ma tutaj takiego wyczuwalnego peelingowania. Trochę tak jakbyśmy używali płatka nasączonego tonikiem. Podczas użycia, czyli lekkiego masażu za pomocą płatka, nie wyczuwamy żadnego typowego tarcia. Działanie złuszczające jest więc tutaj bardzo delikatne. Nie mechaniczne, a bardziej za pomocą zawartych w składzie łagodnych kwasów PHA. Dlatego płatki można stosować w codziennej pielęgnacji. Dodatkowo w przeciwieństwie do tradycyjnych płatków, tych nie trzeba zmywać. Esencja z płatków wsiąka natychmiast i możemy przystępować do dalszej pielęgnacji, która działa wtedy jeszcze intensywniej i lepiej się wchłania. Płatki rzeczywiście są bardzo delikatne dla skóry. Oczyszczają, koją, lekko wspomagają nawilżenie i regulują wydzielanie sebum. To świetny wybór dla wrażliwców. Zwłaszcza teraz, gdy jest coraz chłodniej. W przypadku "gruboskórnych" mogą być zbyt delikatne jako produkt złuszczający, ale jako kojąco-regulujący lub wspomagający jak najbardziej.


Znacie nową serię Neogen Real Cica?
Czytaj dalej »

piątek, 23 listopada 2018

Cosrx - Ultimate Nourishing Rice Overnight Spa Mask i Galactomyces 95 Tone Balancing Essence!

Cosrx to dość młoda koreańska marka, z którą miałam już do czynienia za sprawą fajnego produktu BHA Blackhead Power Liquid, a także jednego mniej dobrego kremu;) Kosmetykiem, który interesował mnie od dawna była jednak całonocna maska ryżowa. A nieco bardziej spontanicznie zainteresowała mnie esencja z 95% zawartością filtratu z drożdży. Oba te kosmetyki postanowiłam zastosować w duecie. Jak na tym wyszłam?




Cosrx Galactomyces 95 Tone Balancing Essence



Jest to skoncentrowana, ale zarazem lekka esencja z 95% zawartością filtratu z drożdży. Ma ona za zadanie nawilżyć, rozjaśnić i wygładzić skórę. Posiada również właściwości przeciwdziałające fotostarzeniu, a także może pomóc wygładzić drobne zmarszczki. Do kluczowych składników należą galaktomyces fermentat, niacinamid (witamina B3), adenozyna, hialuronian sodu. Cosrx Galactomyces 95 Tone Balancing Essence to nowa wersja (wcześniej było Cosrx Galactomyces 95 Whitening Power Essence).

Esencję otrzymujemy w prostym kartonowym opakowaniu, wewnątrz którego znajdziemy równie minimalistyczną 100ml butelkę z mlecznego plastiku wyposażoną w pompkę:) Na zużycie mamy 12 miesięcy, ale zniknie z opakowania dużo szybciej;) Kosmetyk według mnie nie pachnie niczym, co uznaję za zaletę:) Dodatkowo posiada przezroczystą barwę i ultralekką konsystencję (niczym woda). Produkt można aplikować bezpośrednio palcami lub wylewać na wacik. Według mnie wchłania się błyskawicznie i nie pozostawia po sobie lepkiej warstwy. Esencja Cosrx jest łagodna i nie podrażnia skóry, więc sprawdzi się nawet w przypadku cery wrażliwej, wymagającej delikatnego traktowania. Stosowałam ją jako jeden z kilku kroków pielęgnacji, czyli pod serum i pod krem. Niemniej np. na czoło nakładałam ją solo (czasem zamiennie z serum) i było to dla niego w pełni wystarczające, a dodatkowo poprawiła się jego struktura bez jednoczesnego odciążenia skóry. Na czoło nie mogę nakładać zbyt wiele produktów z uwagi na grzywkę (przy zbyt hojnej pielęgnacji w tej strefie włosy zaraz stają się tłuste). Stąd też najczęściej jest to toner i/lub serum lub nawet sam toner plus maseczki (te zmywalne). Na pozostałej części twarzy oraz szyi zaobserwowałam wzrost nawilżenia (ale oczywiście nie aż taki żeby stosować esencję solo) oraz wygładzenie skóry. Mimo permanentnego zmęczenia, moja cera prezentowała się całkiem nieźle. Jeśli chodzi o przebarwienia to jako takich nie posiadam. Jeśli już coś się u mnie pojawi to z reguły jest to plamka jaśniejsza od reszty skóry.  Natomiast ciemnych przebarwień nie posiadam. W połączeniu z serum z pewnością zaobserwowałam jednak, że koloryt stał się bardziej jednolity. Tak więc kosmetyki ładnie ze sobą współpracowały:)


Cosrx Ultimate Nourishing Rice Overnight Spa Mask




Jest to odżywcza, kremowa maseczka całonocna, która ma za zadanie nawilżyć, wygładzić, zmiękczyć i rozświetlić skórę.


Maskę Cosrx otrzymujemy w kartonowym opakowaniu. Wewnątrz znajdziemy minimalistyczną, lecz wygodną tubkę o pojemności 60ml. Maska według mnie jest bezzapachowa, a przynajmniej ja niczego nie wyczuwałam:) Kosmetyk posiada białą barwę i lekką kremową konsystencję. Wchłania się bardzo dobrze, ale pod jednym warunkiem – nie należy szaleć z ilością. Lepiej nałożyć kilka cieńszych warstw niż jedną grubą. Raz bowiem zaaplikowałam naprawdę hojnie i maseczka nie wchłonęła mi się przez parę godzin. Chyba pierwszy raz w życiu miałam wrażenie, że mogę przykleić się do poduszki. Przy cieńszych warstwach i dobrym wklepaniu nie ma tego problemu:) Cosrx Ultimate Nourishing Rice Overnight Spa Mask to maska całonocna, ale natknęłam się też na informację, że można ją również zastosować jako maskę wash-off lub krem nawilżający (również na dzień). W moim przypadku pełniła ona przede wszystkim funkcję maski całonocnej, czyli jako ostatni etap pielęgnacji. Najpierw był demakijaż, następnie oczyszczanie, toner, esencja, serum i na koniec maska. Czyli już z pominięciem kremu na noc, który maska Cosrx z powodzeniem mi zastąpiła. Opcji zmywalnej nie wypróbowałam, ale zdarzyło mi się jej użyć, jako kremu na dzień. Również pod makijaż i sprawowała się bez zarzutów. Nie zauważyłam zwiększonego wydzielania sebum ani rolowania tudzież mniejszej trwałości makijażu. Jako maska całonocna lub jak kto woli krem na noc, produkt spisywał się bez zastrzeżeń, idealnie zakańczając pielęgnację. Jej używanie (zwłaszcza to systematyczne) zapewnia bardzo dobre nawilżenie bez efektu obciążenia cery. Po nocy z tą maską cera jest nie tylko nawilżona, ale także miękka, gładka i bardziej świetlista. Powiedziałabym więc, że spełnia obietnice producenta i moje oczekiwania. Dałam jej też trochę mamie, ale nie wyspowiadała mi się jeszcze z efektów;)


Duet Cosrx wywarł na mnie dobre wrażenie. To skuteczne i zarazem łagodne kosmetyki w dość przystępnych cenach. Warto je zastosować zwłaszcza w pielęgnacji wieloetapowej. Wcale mnie nie dziwi, że oba te produkty zbierają same pozytywne noty:) Na Jolse mają znacznik recommended i ja też mogę je polecić:)


Znacie kosmetyki Cosrx? Które polecacie?
Czytaj dalej »

Black Friday 2018 w Rossmannie!

W tym roku Black Friday zdaje się wręcz wychodzić z lodówki. Co na Black Friday przygotował Rossmann

Black Friday 2018 w Rossmannie


Black Friday w Rossmannie



Black Friday w Rossmannie obowiązuje w dniach 23-26.11.2018


Promocja obowiązuje na zapachy, zestawy prezentowe, torby z kolekcji by Jemioł, drewniane zabawki i akcesoria do stylizacji włosów Toni&Guy.


Promocja skierowana jest do członków Klubu Rossmann.


Akcją Black Friday objęte są produkty wykazane w regulaminie na stronie Rossmann.


Warunki skorzystania z promocji Black Firday w Rossmannie:



- zakup minimum 1 produktu wskazanego w załączniku nr 1 do regulaminu



- limit maksymalnie 10 produktów wskazanych w załączniku nr 1 do regulaminu podczas trwania całej akcji

- limit maksymalnie 3 takich samych produktów wskazanych w załączniku nr 1 do regulaminu w ramach jednej transakcji sprzedaży.



Sama tym razem skorzystać nie zamierzam, ale niektóre ceny są OK. Być może komuś się przyda info. 


Zamierzacie skorzystać?
Czytaj dalej »

wtorek, 20 listopada 2018

Huxley Toner Extract It oraz Healing Mask Keep Calm!

Jakiś czas temu zachwycił mnie krem Huxley Anti-Gravity. Naturalną koleją rzeczy było więc wypróbowanie następnych kosmetyków z ich oferty:) Początkowo miałam na oku kompletny zestaw pielęgnacyjny składający się z kilku produktów lecz „moje wróżby” wykazały, że jednak lepiej będzie połączyć je z kosmetykami Neogen i Cosrx:) Nie zawsze bowiem najlepszym wyborem jest ten w obrębie jednej marki. Czasem mix wydaje się być bardziej optymalny;) Ostatecznie padło więc na dwa produkty HuxleyToner Extract It oraz Healing Mask Keep Calm. Czy warto po nie sięgnąć?

Huxley kosmetyki


Huxley Toner Extract It


 Huxley Toner Extract It

Toner otrzymujemy w kartonowym opakowaniu kojarzącym się z pustynią, czyli tak jak na markę Huxley przystało. Pojemność to niestety jedynie 120ml, nad czym ubolewam. Szata graficzna jest wyjątkowo minimalistyczna, w dodatku sama butelka jest szklana. Mnie to akurat niemiło zaskoczyło, ale na szczęście butelka nigdy mi nie upadła. Minusem jest również niewielki otwór dozujący płyn. Ja jestem w gorącej wodzie kąpana więc lubię sobie skąpać wacik w tonerze naprawdę szybko, a tu masz... zadanie wymagające krzepy;) Ps. chyba nigdy nie zapomnę tego teleturnieju i twarzy jego bohatera;) Krzepy ostatnio nie miałam, więc już po pierwszym czy drugim użyciu postanowiłam zdemontować wewnętrzną osłonkę poszerzając tym samym otwór do maksimum;) 

Toner posiada wodnistą konsystencję, która natychmiast wnika w skórę i w żaden sposób się nie lepi. Zapach to ogromny atut tego produktu. Jest równie piękny jak w przypadku wspomnianego przeze mnie wcześniej kremu Anti-Gravity, czyli tak naprawdę wywołuje u mnie różne skojarzenia:) Szkoda, że nie można przesłać go przez monitor. Oj żałujcie;) W każdym razie ja go uwielbiam i mogłabym się w nim kąpać. Jest on jednak zdecydowanie delikatniejszy niż w przypadku kremu, co oznacza, że znika w parę minut od aplikacji.  Choć czytałam, że dla niektórych mimo wszystko jest zbyt intensywny. Zatem może to być kwestia indywidualna. Toner w 90% składa się ze składników naturalnych, w tym z ekstraktu z kaktusa. Jest łagodny i nie podrażnia skóry. W przypadku mojej skóry przyjemnie koi, odświeża oraz lekko nawilża przygotowując ją na dalszą pielęgnację. Jeden z przyjemniejszych koreańskich tonerów, z którymi miałam do czynienia. Choć szkoda, że pojemność nie jest bardziej standardowa. Mimo wszystko zdecydowanie polecam Huxley Toner Extract It.


Huxley Healing Mask Keep Calm


 Huxley Healing Mask Keep Calm

Maseczkę otrzymujemy w tubie podobnej do tych z Resibo:) Przyznam, że byłam tym nieco zaskoczona. Sam produkt został umieszczony w przezroczystej tubce o pojemności 120g. PAO wynosi 12 miesięcy. Huxley Healing Mask Keep Calm jak możecie się domyślać pachnie równie zachęcająco co toner i krem:) W tym przypadku woń ta jest wyczuwalna przede wszystkim w momencie aplikacji i chwilę po. Jest też zdecydowanie subtelniejsza w porównaniu z kremem. 

Maska posiada ciekawą konsystencję przypominającą galaretkę z drobinkami. Nie posiada ona jednak żadnych właściwości złuszczających. Producent rekomenduje ją bowiem jako maskę kojącą. Produkt nakładamy po uprzednim oczyszczeniu skóry na 5-10 minut. Po upływie tego czasu zmywamy wodą. 

Dzięki galaretkowej konsystencji aplikacja produktu jest niezwykle przyjemna i odprężająca (takie małe domowe SPA). A dodatkowo odczuwamy delikatne uczucie chłodzenia, a raczej orzeźwienia, bo zdecydowanie nie jest to efekt zamrożenia skóry:) Spokojnie;) Choć gdyby przed użyciem włożyć maskę do lodówki, mogłoby być ciekawie (np. latem;)).

Muszę przyznać, że o ile toner miałam w planach praktycznie od razu to nad maską musiałam dłużej się zastanowić. Spotkałam się bowiem z różnymi opiniami, które stawiały przede mną znak zapytania;) A zdecydowanie nie lubię posiadać produktu dla samego przetestowania. Ten produkt musi mi coś dać (jakiś oczekiwany efekt;)). Ostatecznie jednak stwierdziłam, że inni to nie ja i że w przypadku mojej skóry maska może stanowić całkiem niezłe uzupełnienie pielęgnacji. Poza tym moja cera nie należy do tych zaczerwienionych z natury (jej koloryt jest OK nawet bez makijażu), więc silnych właściwości łagodzących czy też przeciwdziałania zaczerwienieniom z reguły nie potrzebuję. Wiedziałam, że nie będzie to maska o działaniu mocno kojącym i nawilżającym, ponieważ tego spodziewałabym się raczej po kremowej konsystencji albo kremowo-żelowej (skończyłam zresztą wcześniej coś takiego z profesjonalnej linii Bielendy). Ale mimo wszystko czułam, że maska może ładnie wzbogacić moją pielęgnację. Według mnie jest to produkt do częstego stosowania (2-4 razy w tygodniu), ale jednocześnie można go użyć naprawdę ekspresowo. Te 5-10 minut dla siebie znajdzie prawie każdy. Ja żeby nie marnować czasu postawiłam na aplikację pod prysznicem. Podczas gdy jednocześnie mam nałożoną odżywkę na włosy:) Ewelina lubi różne wynalazki, ale ceni sobie łatwość i szybkość użycia;) Oczywiście stosowanie pod prysznicem mimo wszystko wymaga tego żeby jednocześnie woda nie lała się po twarzy;) Jednocześnie z moich doświadczeń wynika, że często aplikacja pod prysznicem wzmacnia działanie maski (choć nie w przypadku każdego produktu). Mimo dość lekkiej galaretkowo-żelowej konsystencji maska dobrze trzyma się twarzy nawet pod prysznicem. A zarazem spłukiwanie nie nastręcza żadnego kłopotu. Wystarczą dłonie lub słuchawka od prysznica (tak, serio tak robię;)). Zaraz po nałożeniu, dzięki lekko chłodzącej konsystencji daje poczucie natychmiastowego orzeźwienia. Natomiast po zmyciu skóra jest wygładzona, delikatnie nawilżona oraz ukojona w sposób dla mojej skóry wystarczający. Ale z pewnością zbyt mały dla cery w typie „buraczka”, tj. skłonnej do zaczerwienienia albo np. łuszczącej się etc. Maska nie obciąża skóry. Powiedziałabym nawet, że lekko zmniejsza wydzielanie sebum.  

Jeśli chcemy nieco wzmocnić efekt nawilżenia, warto przed aplikacją przetrzeć twarz tonerem (lub nawet wklepać odrobinkę esencji/serum). Można oczywiście spróbować tonera innej marki jeśli nie mamy Huxley. Nie jest to produkt, który zastąpi krem, ale stanowi całkiem przyjemne uzupełnienie pielęgnacji.  Poleciłabym ją przede wszystkim dla cery mieszanej oraz tłustej w ramach urozmaicenia pielęgnacji i relaksu:) 

Moim hitem z marki Huxley nadal pozostaje krem Anti-Gravity i bardzo go polecam jeśli nie przeszkadzają Wam treściwe konsystencje. Maska i toner nie działają już tak intensywnie, ale przyznaję, że i tak byłabym w stanie je kupić przy okazji jakiejś dobrej promocji:)


Znacie markę Huxley? Co sądzicie o tych produktach?
Czytaj dalej »

sobota, 17 listopada 2018

Pachnące prezenty świąteczne dla kobiet!

Ostatnio dużo myślałam nad kolejnym zapachem dla siebie. Na nic jeszcze się nie zdecydowałam, ponieważ mam na oku kilka opcji, a dodatkowo lekko stopuje mnie zawartość mojej pachnącej szuflady. Ale nie przeszkodziło mi to w tym żeby zamówić dwa flakoniki perfum na prezenty;) Już mi źle, że muszę jeszcze tyle czekać żeby je wręczyć. Nie wiem jak ja to wytrzymam?;) Ale trzeba przyznać, że przełom listopada i grudnia to taki czas, gdy można trafić na przyjemne dla oka zestawy upominkowe, więc z perspektywy czasu mogłam się trochę wstrzymać;) Dzisiaj 4 zapachy, które wydają mi się fajną opcją na prezent. Oczywiście pod warunkiem, że wpisują się w gust potencjalnej obdarowanej bo to akurat kluczowe;)




Na początek najnowsza nowość, która niebezpiecznie mnie zainteresowała za sprawą „grzesznego flakonika” (miałam nawet kiedyś naszyjnik w tym stylu) i popcornu wśród nut zapachowych;) Popcorn nieco mnie rozśmieszył. Zwłaszcza, że kojarzy mi się on z zapachem mojej papugi;) Zawsze myślałam, że tylko ja to czuję, aż do momentu, gdy przeczytałam na jakimś forum zachwyty odnośnie popcornowego zapachu papugi;) Poczułam się jeszcze weselej, kiedy wyczytałam, że nowy zapach Paco Rabanne skojarzył się komuś z… zapachem psich łapek;) Wolę chyba jednak pozostać przy zapachu papugi, ale nie ukrywam, że Paco Rabanne Pure XS For Her niezwykle mnie zaintrygował. Zamówiłam próbkę i będę sprawdzać czy między mną, a Paco może być coś więcej;)




Osobiście musiałabym głęboko rozważyć posiadanie Chloe Nomade, ale nie da się ukryć, że zapach ten został szybko doceniony wśród kobiet, więc nie sposób go pominąć:) Lubuje się w nim wiele moich znajomych:) Teraz są fajne zestawy z miniaturą w prezencie:)


Mugler Angel


Kiedyś wydawało mi się, że nie mogłabym go na sobie znieść. Dziś coraz częściej spoglądam w jego kierunku i wiem, że mimo upływu czasu posiada rzeszę zwolenniczek. A jego flakon kojarzy mi się z Gwiazdką bardziej niż jakikolwiek inny:)


Bottega Veneta Knot Eau Absolue


To kwiatowo-orientalny zapach z nutą lawendy, kwiatu pomarańczy i jaśminu. Mocna i trwała kompozycja. Nazwa troszkę mnie boli bo jakby nie patrzeć – czym pachniesz? Knotem;) Ale wiem, że Knot rozkochał w sobie wiele kobiet:)


Macie jakieś zapachowe typy na prezenty dla bliskich? Co ostatnio wodzi Was za nos?;)
Czytaj dalej »

środa, 14 listopada 2018

Pomysły na świąteczne lub mikołajkowe prezenty do 50zł!

W tym miesiącu moje myśli dość mocno krążą wokół promocji i prezentów. Cóż, taka pora! Większość oczywiście mam skompletowane już od dawna i ostatecznie zdecydowałam się na tego Brauna 8w1 z męskich prezentów. Ale dostałam trochę wiadomości, że fajnie byłoby pokazać też coś w bardziej przystępnych cenach. Takiego na każdą kieszeń:) Zwłaszcza, że jakby nie patrzeć, często obdarowujemy się z różnymi osobami (np. w pracy czy w szkole) i czasami obawiamy się żeby druga strona nie czuła się zanadto zobowiązana tudzież skrępowana jakimś drogim upominkiem. Niedługo również Mikołajki, a wtedy dość często stawiamy na drobne upominki:) Stąd też pomysł na prezenty do 50zł:) Te kosmetyczne;) A inne może jeszcze będą. Nie jest to wykluczone;)

Pomysły na prezent do 50zł




Przyznaję, że na ten zestaw zwróciłam uwagę podczas przeglądania innych blogów i naprawdę wpadł mi w oko. Jajeczka EOS nie są oczywiście najbardziej nawilżającymi balsamami na świecie, ale osobiście je lubię:) Mają fajne opakowania, lekko słodki smak i są przyjemne w użyciu. Dobra opcja dla fanów EOS:)

Garnier Repairing Care


Pewnie wiele z Was zna czerwoną serię Garnier do pielęgnacji ciała:) Są to kosmetyki przeznaczone do skóry suchej. Sama zużyłam mnóstwo opakowań jeszcze przed erą bloga. Wiem, że nie każdy lubi produkty do pielęgnacji ciała, ale przecież balsamo-holików nie brakuje:) Mnie np. zawsze ucieszy dobry balsam czy krem do rąk. W zestawie mamy także maseczkę w płachcie. Również je znam i chętnie zużyłam kilka sztuk z całkiem niezłym rezultatem.




Samą mnie to zaskoczyło, ale w tym roku zużyłam całkiem sporo odżywek i masek Garniera. Z zaskakująco dobrym skutkiem:) Garnier Botanic Therapy Olive pielęgnują naprawdę intensywnie. Sprawdzą się, więc na włosach wymagających silnego nawilżenia. Również tych suchych i zniszczonych. 


L’Oréal Paris Hydra Specialist


Kremu co prawda nie miałam, ale mogę zapewnić, że płyn micelarny jest jednym z lepszych jeśli chodzi o marki drogeryjne:) Nie szczypie nawet jeśli dostanie się do oczu.



L’Oreal Professionnel Serie Expert Absolut Repair Lipidium


I jeszcze coś dla lubiących dbać o włosy z pomocą marek profesjonalnych. Osobiście bardzo cenię chociażby Joico czy L’Oreal Professionnel:) Seria Absolut Repair Lipidium pielęgnuje naprawdę solidnie, a przy mniejszych pojemnościach nie zrujnujemy naszego portfela.


L’Oreal Professionnel Mythic Oil


Mimo, że bardzo lubię L’Oreal Pro to zawsze starannie omijałam serię Mythic Oil. Nie wiem dlaczego, ale kojarzyła mi się z niesamowicie intensywnym zapachem (takim, który mógłby mnie zabić). Aż pewnego razu miałam okazję wypróbować olejek i okazał się świetny. Pachnie elegancko, ale zarazem delikatnie i przyjemnie. Świetnie nabłyszcza i wygładza włosy, a jednocześnie ich nie obciąża:) Z tego powodu zainteresowała mnie również maska. Myślę, że kosmetyki z tej serii są dobrą opcją na prezent:) Jedynie z olejkiem trochę oszukałam, gdyż trzeba będzie dorzucić jeszcze parę złotych (przyznaję, że zawsze mam problem żeby zmieścić się w budżecie;)) Ale tego olejku nie mogłam pominąć:) Jeśli jeszcze coś ciekawego wpadnie mi do głowy z prezentów do 50zł to pokażę na Instagramie;)


Jak Wam idzie kompletowanie prezentów na Święta albo Mikołajki?
Czytaj dalej »

Black Friday 2018 na iperfumy.pl!

Nie wiem czy pamiętacie, ale na iperfumy Black Friday był już latem, bo czemuż by nie? Nie oznacza to jednak, że nie będzie go w prawidłowym terminie, bo i owszem, będzie!;) I to nie tylko w piątek. Promocja potrwa bowiem kilka dni w terminie 19.11 – 25.11.2018. Tak żeby można było dokonać zamówień na spokojnie i zdążyć pobuszować po innych sklepach np. z elektroniką, dodatkami do domu etc;) Jak pewnie doskonale już wiecie Czarny Piątek to dzień najlepszych okazji cenowych w roku. Te najbardziej miażdżące cenowo wyprzedaże mają miejsce przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. W Polsce rabaty są zdecydowanie mniejsze, ale i tak z roku na rok ten dzień coraz bardziej przybiera na znaczeniu;) Od Black Friday do Świąt pozostanie już tylko miesiąc, więc to również dobra okazja by zamówić prezenty albo spełnić jakąś osobistą zachciankę. A poniżej kilka produktów, które wpadły mi w oko.
 


Max Factor Creme Puff


Legendarny puder Max Factor, którego jakimś cudem nigdy jeszcze nie miałam. Gama kolorystyczna jest dość szeroka, więc myślę, że niemal każdy znajdzie coś dla siebie. Ciekawi mnie od dawna, więc dajcie znać co o nim sądzicie.




Nie mogło się obyć bez choć jednego gadżetu;) Mam lokówkę, prostownicę i szczotkę jonizującą, ale termo-loków jeszcze w rękach nie miałam:) Opinie mają całkiem niezłe i podobno działają całkiem szybko. Być może byłabym w stanie je ogarnąć:) 


Weleda Sea Buckthorn


Weleda to marka, o której dość cicho na blogach. W każdym razie mi nie zapadła w pamięć żadna recenzja. Wpadł mi w oko zestaw z rokitnikiem zawierający żel pod prysznic i krem do rąk. Podobno mają one działanie pobudzające, a to szczególnie cenne jesienią;)


L’Oreal Paris Brow Artist Paradise Extatic Pomade


O tym, że interesuje mnie pomada do brwi z L’Oreal Paris wspominałam już przy okazji letniego czarnego piątku. Teraz jestem już jej posiadaczką i muszę przyznać, że się sprawdza. Konsystencja jest co prawda dość sucha, co powoduje, że produkt potrafi lekko się osypywać podczas aplikacji i z pewnością może skończyć swój żywot (tj. wyschnąć) trochę wcześniej niż byśmy chciały. Ale przyznam, że opakowanie jest bardzo wygodne, a produkt dobrze napigmentowany i trwały. 


Yankee Candle Autumn Glow


Na koniec coś, czego co prawda sama bym nie kupiła bo po pierwsze nie lubię jesieni, a po drugie szał na Yankee Candle trwał u mnie naprawdę krótko i skończył się dobrych parę lat temu;) Ale doskonale wiem, że marka jest nadal na topie i wiele Czytelniczek nadal pała do ich świec i wosków płomienną wręcz miłością:) Black Friday może być więc dobrą okazją na małe uzupełnienie swego pachnącego arsenału. Kocyk, świeczki i te sprawy;) 


Szykujecie się na Black Friday? Upolowaliście już jakieś fajne okazje?
Czytaj dalej »

niedziela, 11 listopada 2018

Oriflame nowości z linii Swedish Spa!

Jakiś czas temu marka Oriflame rozszerzyła linię Swedish Spa o kilka nowych produktów. Kilka lat temu lubiłam tę linię, ale teraz lekko się wahałam czy wypróbować, którąś z tych nowości. Po dłuższym namyśle zdecydowałam się jednak na to, co tygryski lubią najbardziej i czego zużywają naprawdę dużo, czyli coś pod prysznic i coś do nawilżania ciałka;)

Oriflame Swedish Spa kosmetyki


Oriflame Swedish Spa Gentle Ripples olejek pod prysznic


Oriflame Swedish Spa Gentle Ripples olejek pod prysznic

Olejek pod prysznic otrzymujemy w kartonowym opakowaniu, wewnątrz znajdziemy zgrabną przezroczystą butelkę o pojemności 200ml. Szata graficzna częściowo kojarzy mi się z niebem i morzem, a częściowo tak zimowo… Te dwa pierwsze skojarzenia są na plus, a ostatnie jak dla mnie na minus, ale mniejsza o to:) 
Oriflame Swedish Spa olejek pod prysznic
Olejek ma ciemno-żółtą barwę i lekką olejkową konsystencję. Podczas rozprowadzania po wilgotnym ciele konsystencja zmienia się jakby w mleczko, które chwilami wydaje się dość treściwe i zmienia barwę na białą;) Produkt łatwo się rozprowadza, ale gdy już zmieni konsystencję trzeba dokładnie go spłukać masując przy tym ciało, ponieważ w przeciwnym razie potrafi pozostawić po sobie trochę białych śladów. Zapach w moim odczuciu jest wodno-morski. Choć pod prysznicem staje się delikatny, bardziej olejkowy. Produkt dobrze radzi sobie z oczyszczaniem skóry, a przy tym jej nie podrażnia. Choć przyznaję, że akurat skóra mojego ciała nie jest podatna na podrażnienia wynikające z zastosowania środków myjących;) Dodatkowo kosmetyk zmiękcza i lekko nawilża skórę. Buteleczka bardzo szybko się kończy, ale w moim przypadku to normalne;)

Oriflame Swedish Spa Whipped Waves masło do ciała


Oriflame Swedish Spa Whipped Waves masło do ciała

Masło do ciała otrzymujemy w w platikowym 200ml słoiczku o takiej samej szacie graficznej. Produkt posiada jasno-niebieską barwę i dość treściwą konsystencję. Wchłania się jednak całkiem dobrze. Choć trzeba zaznaczyć, że skóra mojego ciała jest sucha i dość chętnie chłonie wszelkie substancje odżywcze. Zapach jest bardzo podobny jak w przypadku olejku pod prysznic, czyli taki wodno-morski. Ale już dużo bardziej intensywny i utrzymujący się przez dłuższy czas na skórze, a także na ubraniach. Początkowo musiałam się do niego przyzwyczaić, ponieważ po wieczornym smarowaniu czułam go aż do rana. Mógłby więc być nieco delikatniejszy. Warto jednak dodać, że jest zapach, który uznałabym jako unisex. Spodoba się również mężczyznom. Na stronie producenta wyczytamy, że owe masło zawiera dwa razy więcej substancji nawilżających niż standardowy krem do ciała z Oriflame. Nigdy nie analizowałam tego typu proporcji. Niemniej masło rzeczywiście dobrze radziło sobie z moją suchą skórą, pozostawiając po sobie poczucie nawilżenia na dłużej, czyli na cały dzień;) Skóra pozostawała gładka i delikatna w dotyku.


Oprócz dwóch wypróbowanych przeze mnie produktów w skład nowości Swedish Spa wchodzą jeszcze – relaksujący olejek do kąpieli, olejek do ciała, złuszczające mydełko do masażu i peeling solny.


Mieliście okazję poznać którąś z nowości Oriflame Swedish Spa?
Czytaj dalej »

czwartek, 8 listopada 2018

Pomysły na świąteczny prezent dla mężczyzny!

Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze mam wrażenie, że wybór prezentu dla mężczyzny – chłopaka, taty czy może po prostu dobrego kolegi sprawia więcej problemów niż dla kobiety – mamy, siostry czy koleżanki. Kobiety potrafią być bardziej sugestywne, a faceci zwykle jednak nie podpowiadają, co by ich ucieszyło. Przynajmniej ja się nigdy z taką sugestią nie spotkałam;) Trzeba więc się zastanawiać i analizować co mu się przyda;) Tak naprawdę wbrew pozorom opcji jest całkiem sporo, ale dziś przedstawię kilka tych typowo kosmetycznych, które wpadły mi w oko:) Do Świąt zostało jeszcze niemało czasu, ale ja jestem zdania, że lepiej rozejrzeć się za czymś wcześniej;) Stąd też wpis już dzisiaj, a nie np. 22 grudnia:D




Philips Star Wars SW5700/07 elektryczna maszynka do golenia


Przyznaję, że nienawidzę Star Wars, a po drugie lata temu słyszałam, że elektryczne maszynki do golenia są słabe np. przy twardym zaroście. Ale… po pierwsze to nie ja będę używać, a przecież faceci z reguły są fanami Star Wars. A po drugie technika w ostatnich latach mocno poszła do przodu, więc podejrzewam, że takie urządzenie to niezłe cacuszko:) Trzeba przyznać, że wygląda kosmicznie!




Pozostając przy sprzęcie Philipsa przyznam, że bardzo podobają mi się ich szczoteczki do zębów z serii DiamondClean:) Nie narzekam co prawda na swoją Oral-B, która dzielnie służy mi już od kilku lat, ale perspektywa ładowania tego cuda w szklance niezwykle mnie kręci! Sama chciałabym taką mieć. Tak, wiem – miał być pomysł na męski prezent:) Myślę, że jest to fajna opcja dla gadżeciarzy. W końcu nie tylko kobiety lubią gadżety;) Niestety jest to spory wydatek, więc opcja dla bogatego Mikołaja:)




Trymer na całe ciało marki Braun to z kolei opcja, na którą jestem zdecydowana osobiście. Mam już co prawda prezenty na święta, ale zawsze można coś podmienić albo zostawić na kolejną okazję. Początkowo rozglądałam się za maszynką do strzyżenia włosów, gdyż przypadkiem usłyszałam, że przydałaby się nowa bo stara już się wysłużyła:) Znalazłam dwa ciekawe modele. Ale kiedy zobaczyłam ten zestaw to pomyślałam, że to świetna opcja, ponieważ jest wielofunkcyjny. Nadaje się do całego ciała, co oznacza, że można nim przystrzyc włosy i brodę, a dodatkowo zawiera trymer do nosa i uszu oraz maszynkę Gilette Fusion:) 8 w 1, a faceci lubią takie rozwiązania;)


Braun MobileShave M-90


Jeszcze jedna propozycja z marki Braun, która wpadła mi w oko i jest stosunkowo niedroga, czyli maszynka do golenia w wersji podróżnej. Działa na baterie i z pewnością może być przydatną opcją dla mężczyzn, którzy często wyjeżdżają:) Design również wydaje mi się przyjemny dla oka:)


Gillette Mach3 Sensitive ostrza


Wiem, oklepane. Ale przyznaję bez bicia, że często korzystam z tej opcji tj. ostrza, pianki lub maszynka Gillette Mach3 Sensitive. Zdradzę Wam jednak w sekrecie, że jeszcze nikt nie narzekał i z tego co wiem ostrza wystarczają na długo:) 




Perfumy to zawsze dobry wybór. Trzeba tylko dobrze znać gust osoby, którą zamierzamy obdarować. Nie ma tu więc jednej uniwersalnej opcji:) W moim zestawieniu znalazł się Dior Sauvage bo przecież Johnny Depp byle czego nie reklamuje:D


Stawiacie na kosmetyczne prezenty również dla mężczyzn czy może wybrałyście coś innego? Zdradźcie jeśli to nie tajemnica;)

Czytaj dalej »