środa, 30 listopada 2016

Orphica serum pod oczy Pure

Cześć Dziewczyny!

Pielęgnacja okolic oczu jest dla mnie dość istotna, ponieważ strefa pod oczami należy do najbardziej wymagających miejsc w obrębie mojej twarzy;) A przynajmniej ja to tak postrzegam;) Staram się więc dbać o te okolice za pomocą kosmetyków typu krem tudzież serum;) Jednym z produktów, które miały mi pomóc w poprawieniu kondycji skóry pod oczami ostatnimi czasy było serum pod oczy Pure marki Orphica. Jeśli nazwa nic Wam nie mówi to już spieszę z odpowiedzią, że jest to dawne Realash;) Na przetestowanie produktu i wyrażenie opinii miałam miesiąc więc dziś pojawi się właśnie taka opinia tudzież pierwsze wrażenie po miesiącu stosowania.




„PURE to serum, dzięki któremu będziesz mogła kompleksowo zadbać o delikatną skórę pod oczami. Produkt intensywnie nawilża, świetnie odżywia i wygładza skórę. Perfekcyjnie dobrane składniki działają przeciwzmarszczkowo. Serum spłyca zmarszczki mimiczne i grawitacyjne oraz zapobiega ich pogłębianiu się. PURE poprawia także nawilżenie skóry, wzmacniając jej barierę hydrolipidową oraz chroni komórki przed działaniem wolnych rodników. PURE intensywnie ujędrnia i regeneruje. Dzięki niemu zapomnisz o cieniach i opuchnięciach pod oczami. Serum poprawia także koloryt skóry i delikatnie ją rozświetla. Wystarczy tylko kilka kropel, aby Twoje spojrzenie nabrało blasku i świeżości! Serum należy stosować raz na dobę – przed snem. Pamiętaj, że optymalne rezultaty osiągniesz przy regularnym stosowaniu produktu”.


Moja opinia

Opakowanie

Serum przyszło do mnie bardzo ładnie zapakowane w duże pudełko, w którym kartonik samego serum leżał iście po królewsku;) Plus więc za dbałość o szczegóły, która jest szczególnie ważna przy produktach o dość wysokiej cenie. Samo serum Pure otrzymujemy w białej buteleczce z pipetą. Szata graficzna jest minimalistyczna, przywodzi na myśl kosmetyki z aptecznej półki. Pipeta działa bez zarzutów, ale według mnie jest nieco zbyt szeroka przez co podczas zakręcania kosmetyku czasami trochę produktu ocieka po zewnętrznej ściance butelki. Pojemność wynosi 15ml, a zawartość trzeba zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia.


Konsystencja i zapach

Konsystencja serum Pure to coś w rodzaju lekkiej, mlecznej emulsji. Serum nie jest tłuste i szybko się wchłania. Zapach jest delikatny i przyjemny. Wyczuwalny jedynie w opakowaniu.


Działanie

Serum Pure zaleca się stosować raz na dobę przed snem. Dobrze się złożyło gdyż do stosowania na dzień miałam już inny produkt. Serum stosowałam solo, ale pewnie niebawem wdrożę jeszcze dodatkowo krem, czyli tak jak zwykłam robić najczęściej. Co zaobserwowałam po miesiącu stosowania? Zacznę może od komfortu użytkowania. Serum co prawda nie jest typowo wodniste, a ma taką lekko mleczno-emulsyjną konsystencję, ale w kontakcie ze skórą ładnie się „rozrzedza” i błyskawicznie rozprowadza. Ucieszy to szczególnie osoby, które nie tolerują gęstych i tłustych produktów. Dla mnie konsystencja nie jest najważniejsza, ale miło, że produkt ładnie się wchłania. Serum ładnie nawilża skórę pod oczami, lekko ją regeneruje i nie podrażnia nawet gdy odrobina produktu dostanie się do oka. Lekko rozjaśnia cienie pod oczami, uelastycznia i wygładza skórę. Moje linie pod oczami nie zostały wyprasowane, ale skóra stała się bardziej jędrna i odżywiona. 


Serum dostępne jest w sklepie Orphica. Na blogu marki możecie również poczytać jak dbać o skórę pod oczami. A opinie użytkowników serum znajdziecie tutaj.


Znacie serum Pure marki Orphica? Jakie sera najbardziej Wam odpowiadają? Jak się miewa Wasza skóra pod oczami?;)

Czytaj dalej »

poniedziałek, 28 listopada 2016

JOICO K-PAK Protect & Shine Serum

Cześć Dziewczyny!

Dziś o produkcie, z którym łączy mnie mały romansik już od sierpnia:) Wspominałam o nim już w ulubieńcach września:) Cóż to takiego? Mowa oczywiście o JOICO K-PAK Protect & Shine Serum!



Joico K-Pak Protect & Shine Serum dla kogo?

Według producenta Protect & Shine Serum polecane jest do włosów pozbawionych blasku i szorstkich, długich, farbowanych, a także kręconych. Serum jest lekkie, chroni i zamyka łuski włosów. Nawilża je i odżywia. Zapobiega rozdwajaniu się końcówek i puszeniu włosów, separuje loki. Włosy są zdrowe, lśniące i lepiej się układają.


Moja opinia

Opakowanie

Serum otrzymujemy w niewielkim przezroczystym opakowaniu o pojemności 50ml. Zawartość opakowania zaleca się zużyć w ciągu 18 miesięcy od momentu otwarcia. Pojemność może wydawać się niewielka, ale w moim przypadku serum okazało się być bardzo wydajne. Od sierpnia używam go po każdym myciu i doszłam dopiero do litery O;) Warto zwrócić uwagę na opakowanie gdyż powinien się na nim znajdywać hologram. Buteleczka posiada wygodną pompkę, dzięki której produkt można dozować naprawdę precyzyjnie bez marnowania zawartości. 


Konsystencja i zapach

Serum jest przezroczyste i posiada ultra lekką konsystencję. Pachnie bardzo przyjemnie. W mojej ocenie jak mirabelki;) Zapach ten jest jednak bardzo delikatny i wyczuwam go jedynie w momencie dozowania. Trochę szkoda gdyż chętnie napawałabym się nim dłużej, ale z drugiej strony lepiej gdy zapach jest bardzo subtelny, a nie np. ostry;)

Działanie

W przypadku produktów typu serum do włosów nie mam bardzo wygórowanych wymagań, ponieważ najwięcej oczekuję po maskach i odżywkach. Serum ma być dla mnie natomiast czymś w rodzaju „kropki nad i”;) Moje włosy jak niejednokrotnie już wspominałam są dość specyficzne więc nie każde serum taką kropką zostaje;) Wiele produktów obciąża moje cienkie, delikatne i niezdyscyplinowane włosy powodując, że efekt jest na kilka godzin, a potem włosy nadają się już tylko do mycia. Przy moim typie włosów nie jestem zwolenniczką mycia ich codziennie więc ważne jest dla mnie żebym mogła zachować swój stały rytm mycia głowy, czyli co drugi dzień. Moje serum musi więc być przede wszystkim lekkie i zarazem skuteczne, ponieważ jeśli ma dawać znikome efekty to wolę sobie darować;) Serum Joico Protect &Shine posiada wszystkie cechy idealnego serum dla moich włosów. Jest niesamowicie lekkie więc nie obciąża i nie skleja włosów. Ułatwia rozczesywanie, co okazuje się szczególnie przydatne zwłaszcza gdy mam do czynienia z nie do końca spełniającą moje wymagania odżywką. Dodatkowo ładnie zmiękcza i nabłyszcza włosy. Dobrze zabezpiecza również ich końcówki:) Wnika we włosy natychmiastowo nie pozostawiając na nich żadnej uporczywej warstewki. Jestem bardzo zadowolona z tego serum i myślę, że sprawdzi się u każdego. Nawet w przypadku włosów cienkich i skłonnych do przetłuszczenia, a jednocześnie wymagających uwagi:)


Adresy sklepów stacjonarnych i online znajdziecie na stronie JOICO.  Produkty Joico można kupić też TUTAJ.


Używacie serum do włosów? Znacie serum Joico K-PAK Protect & Shine?
Czytaj dalej »

sobota, 26 listopada 2016

Bielenda Carbo Detox

Cześć Dziewczyny!

Zaobserwowałam, że od dłuższego czasu z marką Bielenda jest tak, że każda kolejna seria okazuje się hitem blogosfery! Hit hitem poganiał;) W ostatnich latach wypróbowałam sporo produktów tej marki i niejednokrotnie zgadzałam się w tej kwestii z opiniami innych. Dlatego też mimo, że nienawidzę masek w saszetkach to od razu zgodziłam się wypróbować serię Carbo Detox. Wiele produktów tej marki się u mnie całkiem nieźle sprawdza więc uznałam, że dam im szansę;) Jak na tym wyszłam?




W skład linii Carbo Detox wchodzą 3 rodzaje masek





Wypróbowałam wszystkie rodzaje więc pokrótce napiszę Wam o każdej z nich. Jeśli chodzi o cechy wspólne to każda z masek umieszczona została w nieszczęsnej saszetce o pojemności 8g. Żeby owa „saszetkowość” nie irytowała mnie aż tak mocno zawartość każdej z nich zużywałam na jednokrotny „maseczkowy seansik”;) Każda z maseczek ma kremową konsystencję i czarną barwę, ale nie aż taką jak smoła tylko ciut jaśniejszą jeśli można tak powiedzieć (widocznie nie były uprane w Perwollu;)) Zapach maseczek jest delikatny i nawet przyjemny. Na pewno nie mogę powiedzieć żeby pachniały jak np. błotko;) Według mnie każda z maseczek pachnie tak samo. W każdym razie mój czuły nos nie wyodrębnił żadnych różnic w tym zakresie. Maseczki mają dość przyjemne delikatne konsystencje więc dobrze się rozprowadzają. Nie zasychają na kamień więc mimika pozostaje całkowicie nieskrępowana:) Ogólnie są bardzo komfortowe w użyciu. Pomijając oczywiście opakowanie. Zmywanie również nie nastręcza wielu problemów, ale najlepiej zmywać przy użyciu gąbeczek Calypso, które są naprawdę niezastąpione;) Producent zaleca aby maseczki nakładać na 10 minut. Ja trzymam 10 minut lub trochę krócej.


  CARBO DETOX Oczyszczająca maska węglowa do cery suchej i wrażliwej



Moja cera jest mieszana, ale jednocześnie wrażliwa i taka dość nietypowa więc uznałam, że najlepiej będzie jeśli pierwszą wersją, po którą sięgnę będzie wersja przeznaczona do cery suchej i wrażliwej. To był dobry wybór! Maseczka oczyściła moją cerę łagodnie, ale zarazem skutecznie. Bez żadnych podrażnień, zaczerwienienia i uczucia ściągnięcia. Po użyciu tej maseczki moja cera jest zawsze ładnie ukojona, gładka i nawilżona.


CARBO DETOX Oczyszczająca maska węglowa do cery mieszanej i tłustej



Jako drugą wypróbowałam wersję, która powinna być najlepsza dla mojej mieszanej cery. Okazało się jednak inaczej. Ta wersja maseczki jest dla mnie zbyt inwazyjna. Oczyszcza bardzo głęboko i niestety zarazem powoduje uczucie ściągnięcia i podsuszenia. Po zmyciu skóra natychmiast domaga się solidnej dawki kremu. Ta wersja nie jest odpowiednia dla mojej delikatnej skóry, ale podejrzewam, że może się lepiej sprawdzić w przypadku cery mocno zanieczyszczonej i typowo tłustej.


CARBO DETOX Oczyszczająca maska węglowa do cery dojrzałej



W przypadku tej wersji wrażenia jak najbardziej na plus. Działa ona u mnie bardzo podobnie jak wersja do cery suchej i wrażliwej, a dodatkowo maska poprawia koloryt cery, wyraźnie ją regeneruje i przyjemnie wygładza. Po jej użyciu cera wygląda na ładnie odświeżoną, ale jednocześnie otrzymuje zastrzyk lekkiego nawilżenia.

Podsumowując wersję różową i niebieską oceniam jak najbardziej na plus i jeżeli w przyszłości pojawią się opakowania w formie tubek lub słoiczków to na pewno kupię którąś z nich. Jeśli zaś chodzi o wersję zieloną to niestety nie nie jest ona odpowiednia dla mojej delikatnej skóry.


Znacie maseczki Carbo Detox? Jak wypadły u Was poszczególne wersje?
Czytaj dalej »

czwartek, 24 listopada 2016

Shinybox listopad 2016 Dobra Partia by Pewex + co się zmieniło od mojego ostatniego zamówienia?

Cześć Dziewczyny!

Bardzo dawno nie zamawiałam boxów kosmetycznych „w ciemno”, ale listopadowy Shinybox Pewex jakoś dziwnie mnie skusił. Zapewne przez szatę graficzną, która rzekłabym jest całkiem w moim guście. Długo się jednak wahałam i zamówiłam go dopiero ostatniego dnia promocji -20%;) Podpowiedzi niewiele mi mówiły, ale stwierdziłam, że niech już sobie mam tego boxa, a nuż mnie zaskoczy. Co zatem znalazłam w środku i co się zmieniło od mojego ostatniego zamówienia?


Od razu zaznaczę, że boxa dostałam jakieś pół godziny temu, a w tej chwili panuje w Łodzi gęsta mgła więc ze zdjęć nici;) Co za tym idzie przedstawiam Wam przecudnej urody zdjęcia na szybko z telefonu. Aktualnie jestem chora więc i tak średnio mam siłę klęczeć przed kanapą robiąc zdjęcia, ale jak poczuję się ciut lepiej lub jeśli chociaż jutro/pojutrze wyjdzie słońce to pewnie je poprawię (poprawione;)).
Shinyboxa nie zamawiałam już naprawdę długo, ponieważ ostatni raz w czerwcu 2015, a wcześniej w listopadzie 2014. Owy box listopadowy również był „pewex’owy”. Mamy zatem taki trochę replay;) Co zatem się zmieniło od momentu mojego ostatniego zamówienia Shiny aż do teraz? Pierwszą zmianą jest wygląd i jakość pudełek. Pudełko jest teraz szersze, większe i otwierane od góry, a tektura, z której zostało wykonane jest bardziej miękka i podatna na uszkodzenia. Nie ma też dodatkowego opakowania chroniącego samo pudełko poza foliowym opakowaniem pocztowym. Sama zmiana designu opakowań byłaby nawet na plus gdyby nie ta mniej sztywna tekturka. Drugą sprawą jest zmiana firmy dostarczającej pudełka. Dawniej był to kurier, a obecnie jest to Poczta Polska. Nie mam nic do poczty, wręcz przeciwnie – najczęściej mnie nie zawodzi. Ale… w tym przypadku jest to Paczka 48 co w praktyce oznacza, że jeśli mamy szczęście to paczka zostanie do nas doręczona następnego dnia od momentu nadania, a jeśli nie to w kolejnym dniu roboczym. 


Szata graficzna Shinybox & Pewex Dobra Partia, pomijając niuanse jakości wykonania pudełka jest na plus, ponieważ jest kolorowa i wesoła, a ja akurat takie lubię;)

Przechodząc już do zawartości dzień wcześniej na FB można było zobaczyć tzw. „cienie produktów”, czyli podpowiedzi;) Już wtedy się zasmuciłam, ponieważ dostrzegłam wśród nich lakier do paznokci. Aktualnie przechodzę okres fascynacji hybrydą, ale od razu domyśliłam się, że będzie to raczej tradycyjny lakier. W pewnym sensie nie ma co się dziwić, ponieważ gdyby była hybryda to pewnie byłoby sporo pretensji gdyż nie każdy ma lampę. Owym lakierem okazał się być Mollon Pro – mój odcień to nr 36, czyli czerwień z drobinkami. Markę Mollon Pro znam gdyż posiadam ich lakiery Monophase, z których jestem zadowolona. Jeśli zaś chodzi o tenże konkretny lakier to nie wiem czy dostąpi zaszczytu na moich paznokciach bo tak jak już wspominałam przerzuciłam się na hybrydy i jestem nimi chyba za bardzo zachwycona żeby użyć zwykłego. Pomyślę więc i jeśli uznam, że nie użyję to komuś dam. Drugim produktem z kolorówki jest błyszczyk Delia Glamour Liquid Color. Jeśli chodzi o markę Delia to miło zaskoczyły mnie ich tusze więc nie spisuję tego produktu na straty. Zwłaszcza, że lubię błyszczyki, ale kolor (14), który mi przypadł jest taki dość cukierkowo-różowy i nie wiem czy przy mojej ciemniejszej karnacji nie będę w nim wyglądać zbyt tandetnie. Popatrzę na swatche i zastanowię się czy go otwierać. Jeśli uznam, że nie mój kolor to również dam komuś. Trzecim produktem do makijażu jest puder Constance Carroll Compact Refill Powder. Na plus zasługuje stosunkowo ciemny kolor (5), który może nawet byłby dla mnie ok., ale jednak dla większości Polek (które nie ma co ukrywać najczęściej są blade) będzie on za ciemny. Lubię pudry, ale na kosmetyki tej marki sama z siebie raczej bym nawet nie spojrzała w drogerii, a do tego puder pachnie takim właśnie starodawnym pudrem – że tak się wyrażę starą pudernicą. Na dodatek opakowanie w ogóle nie zachęca do użycia. No powiem szczerze, że nie mam na niego ochoty. To chyba najgorszy produkt z pudełka. Może siostra albo mama zechcą go przegarnąć. 
Przechodząc do pielęgnacji trafił mi się peeling Delawell Sweet and Natural o zapachu Orange (można było też trafić na masło z tej samej linii). Delawell dobra marka więc może peeling będzie ok., zapach pomarańczy spoko, ale data ważności niestety nieco krótka – 5/17. Nie dla każdego będzie to miało znaczenie, ale dla blogera, który ma zapasy ma, choć pewnie uda mi się go zużyć w terminie. Jest też żel Stenders z linii żurawinowej. Jest to miniatura o pojemności 50ml, czyli w moim przypadku produkt na 3 dni lub na krótki wyjazd;) Na plus jednak zapach, ponieważ lubię żurawinową serię Stenders. Kolejnym produktem jest mydło Elfa Pharm – w moim przypadku lanolinowe. Przyznam, że nawet jakiś czas temu oglądałam te mydła w Rossmannie. Na pewno je zużyję do mycia rąk, ponieważ mydła schodzą u mnie jak woda i zawsze mam w użyciu jednocześnie 1-2 kostki oraz mydło w płynie, ale żeby mydło w pudełku?;) 
W pudełku znalazłam też taką herbatkę „na raz” Qbox, w moim przypadku wersja „Idealny Poranek”, czyli czarna herbata z bergamotką i kwiatem bławatka. Można było trafić też na zieloną, a zielonej to ja akurat nie lubię. Generalnie jestem fanką herbat. Kawy nie piję prawie wcale. Ciągle tylko herbata i herbata, ale taka herbata na jeden raz to nic szczególnego. Znalazłam też przypinkę Pewexu z napisem Łomot (zróbmy). Rozumiem, że Shiny chce mi spuścić łomot?:P Raczej do niczego nie wykorzystam. Można było też trafić na „Szczęśliwe Pudełko” i otrzymać Blotterazzi od Beautyblender, ale moje akurat było nieszczęśliwe:D Z tego co wiem gąbeczkę otrzymały ambasadorki oraz nieliczne klientki.


Za box ze zniżką zapłaciłam 39zł, wartość kosmetyków wg. Shiny to 87,67zł. Teoretycznie więc sporo oszczędzamy, ale gdyby pominąć te produkty, które są nie do końca dla mnie trafione i które nie wiem czy użyję to już niekoniecznie. Brakuje mi tu "produktu gwiazdy". W przypadku pewexowej wersji sprzed dwóch tego typu produktem był  peeling Organique z linii Eternal Gold. Na FB Shinybox poinformowało, że listopadowe pudełko zostało już wyprzedane, ale znając życie za kilka dni pojawią się jakieś promocyjne pakiety etc. 


Skusiłyście się na Shinybox Pewex Dobra Partia? Co sądzicie o zawartości? 

Wczorajszy wpis: KOSMETYKI EOS

Czytaj dalej »