środa, 27 lutego 2019

Rossmann promocja 2+2 gratis marzec 2019, poczuj wiosnę we włosach!

Wiosna zbliża się wielkimi krokami, co bardzo mnie cieszy! Także Rossmann zachęca żeby poczuć wiosnę we włosach oferując nam promocję na kosmetyki do włosów już w marcu 2019:)

Rossmann 2+2 gratis na kosmetyki do włosów - Poczuj wiosnę we włosach!

Promocja w Rossmannie 2+2 marzec 2019, kosmetyki do włosów

Promocja w Rossmannie 2+2 na produkty do włosów trwać będzie w dniach od 8 do 19 marca 2019 lub do wyczerpania zapasów. 


Promocja dotyczy członków KLUBU ROSSMANN.

Zakupy promocyjne można zrobić tylko raz, czyli jedna karta = jedne zakupy.

Celem skorzystania z promocji należy kupić 4 różne produkty do pielęgnacji włosów, tzn. muszą się różnić kodami kreskowymi.

Dokładny wykaz produktów objętych promocją ukaże się w regulaminie na stronie Rossmann krótko przed rozpoczęciem akcji.


Czy skorzystam z promocji na kosmetyki do włosów w Rossmannie?


W lutym kupiłam dwie odżywki, więc jeszcze się zastanowię, ale niewykluczone;)


Co warto kupić na promocji 2+2 w Rossmannie na kosmetyki do włosów?

Osobiście z kosmetyków do włosów dostępnych w Rossmannie lubię maski i odżywki Franck Provost, kosmetyki WS Academy, Nivea Hairmilk, Delia Cameleo, L'Oreal Professionel (dostępne w niektórych Rossmannach i czasem online) szampon Volumetry, odżywka Absolut Repair, maska Vitamino Color, Garnier Botanic Therapy, Garnier Hair Food.


Zamierzacie skorzystać z włosowej promocji w Rossmannie? 

Zobacz też: Bielenda Japan Beauty
Czytaj dalej »

wtorek, 26 lutego 2019

Bielenda Japan Beauty japońskie kremy do rąk, które warto poznać!

Krem japoński – marka polska! Kto to słyszał? Ale między Bogiem, a prawdą myślę, że niemal każdy chwyt jest dozwolony, pod warunkiem, że przynosi korzyści naszej skórze:). Kiedy tylko zobaczyłam te nowe japońskie kremy do rąk Bielenda Japan Beauty w aplikacji Rossmann, nie mogłam oprzeć się ich urokowi:) Was chyba także zahipnotyzowały ich radosne opakowania, bowiem po mojej publikacji na Instagramie szufladka regularnie zapełniała się pytaniami pt: „i jak, i jak te kremiki Bielendy? Warto kupić?” Zdążyłam już zużyć wszystkie 3, więc pomyślałam, że napiszę kilka słów na ich temat:)

Bielenda Japan Beauty kremy do rąk

Bielenda Japan Beauty japoński krem do rąk


W skład serii Japan Beauty wchodzą 3 kremy w kolorowych 50ml tubkach, z których każdy posiada inną kompozycję zapachów i składników inspirowanych krajem Kwitnącej Wiśni.

Bielenda Japan Beauty japoński krem do rąk, Wygładzenie wiśnia + jedwab

 

Wersja wygładzająca w swoim składzie zawiera ekstrakt wiśni o działaniu nawilżającym, wygładzającym, a także delikatnie złuszczającym. Ponadto ma on właściwości wzmacniające, regenerujące, odmładzające i rozjaśniające przebarwienia. Krem został wzbogacony również o proteiny jedwabiu, które nawilżają i chronią naskórek przed utratą wilgoci.
Bielenda Japan Beauty japoński krem do rąk, Wygładzenie wiśnia + jedwab
Skład: Aqua (Water), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Glycerin, Ethylhexyl Stearate, Urea, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Lanolin, Petrolatum (Nota N), Prunus Cerasus (Cherry) Fruit Extract, Hydrolyzed Silk, Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Ubiquinone, Panthenol, Allantoin, Dimethicone, Lecithin, Carnitine, Xanthan Gum, Propylene Glycol, Disodium EDTA, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Ethylhexylglycerin, Ceteareth-18, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Coumarin, Limonene, CI 17200.


Tą wersję otworzyłam, jako pierwszą, ponieważ intuicyjnie czułam, że jej zapach najbardziej przypadnie mi do gustu. I rzeczywiście tak też się stało:) Moja intuicja zresztą rzadko się myli. Zapach spodobał mi się tak bardzo, że szybko dokupiłam jeszcze 3 tubki również dla mamy i siostry żeby też mogły to poczuć;) Ten krem pachnie po prostu pięknie. Kwiatowo, świeżo i kobieco! Dokładnie tak jak go sobie wymarzyłam. Krem posiada aksamitnie kremową konsystencję, a jego wchłanialność zależna jest od ilości, jaką zaaplikujemy na dłonie. Naprawdę wstyd mi się powtarzać, ale dłonie smaruję przeważnie tylko na noc, traktując krem niczym maskę;) Czyli grubsza warstwa plus bawełniane rękawiczki na kilka minut. Kolejny raz polecam ten patent! Odmienił moje życie już wiele lat temu;) Dzięki niemu nie muszę biegać wszędzie z tubką kremu. Tym bardziej, że naprawdę rzadko o tym pamiętam. Jeśli już użyję w ciągu dnia to jest święto albo cud. Ale czemu to dowodzi? Moje dłonie po prostu nie wołają o ratunek, a to oznacza, że wieczorne kompresiki są skuteczne;) Przy grubszej warstwie krem potrzebuje więcej czasu na wchłonięcie, ale dzięki rękawiczkom nie jest to problematyczne;) Sprawdziłam jednak, że cienka warstwa wchłania się na tyle dobrze, że można bez obaw oddać się codziennym czynnościom, pracy przed komputerem etc. Choć jednocześnie pozostawia po sobie taką niewidzialną, delikatną warstewkę ochronną, która nie znika po pierwszym myciu;) A jak z działaniem? Moje dłonie nie są bardzo problematyczne, tzn. raczej nie miewam sytuacji, żeby skóra pękała aż do krwi. Niemniej staram się je nawilżać tak jak wspomniałam przynajmniej ten raz na dobę. W mojej ocenie krem wypadł bardzo dobrze i z pewnością jeszcze do niego wrócę:) W odczuwalny sposób nawilża i wygładza dłonie. Podczas jego stosowania nie czułam żadnego dyskomfortu w ciągu dnia, a jeśli już zdarzyło mi się dodatkowo go nałożyć to przede wszystkim dla zapachu, gdyż ta 1 aplikacja na dobę w pełni wystarczała:) Minusem może być mała pojemność tubki (50ml), ale przy tak dobrej cenie i miłej dla oka szacie graficznej w pełni to wybaczam:)


Bielenda Japan Beauty japoński krem do rąk, Nawilżenie kamelia + olej ryżowy


Wersja nawilżająca w swoim składzie zawiera olej z kamelii japońskiej, który głęboko nawilża i odżywia dzięki zawartości kwasów Omega-9, a także olej ryżowy pozyskiwany z otrębów ryżowych, który zmiękcza, wygładza i regeneruje skórę.
Bielenda Japan Beauty japoński krem do rąk, Nawilżenie kamelia + olej ryżowy

Skład: Aqua (Water), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Glycerin, Urea, Ethylhexyl Stearate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Petrolatum (Nota N), Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Oryza Satvia (Rice) Bran Oil, Dimethicone, camellia Japonica Seed Oil, Panthenol, Allantoin, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Ethylhexylglycerin, Ceteareth-18, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Limonene, Linalool, CI 42090.



Niebieski krem jest bardzo podobny do różowego, z tą różnicą, że jest subtelnie niebieski i pachnie zupełnie inaczej. Jego zapach jest bardzo świeży, kwiatowy i dość intensywny. Z taką "nutą czystości". Dla mnie mógłby być trochę delikatniejszy. Formuła także jest podobna. Krem nie jest przesadnie ciężki ani też podejrzanie lekki. Właściwości pielęgnacyjne dla mnie bez zarzutów, czyli nawilżenie i gładkość przez cały dzień. 


Bielenda Japan Beauty japoński krem do rąk, Regeneracja jaśmin + sake


Wersja regenerująca wzbogacona została o ekstrakt z jaśminu, który posiada działanie aromaterapeutyczne, łagodzi, regeneruje, a także uelastycznia naskórek. W kremie znajdziemy również wyciąg z sake bogaty w polisacharydy, flawonoidy i aminokwasy. Nadaje skórze blasku, wygładza i rozświetla.
Bielenda Japan Beauty japoński krem do rąk, Regeneracja jaśmin + sake

Skład: Aqua (Water), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Glycerin, Urea, Ethylhexyl Stearate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Petrolatum (Nota N), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Tocopheryl Acetate, Dimethicone, Jasminum Officinale Flower Extract, Saccharomyces/Rise Ferment Filtrate, Panthenol, Allantoin, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Butylene Glycol, 1,2-Hexanediol, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Ethylhexylglycerin, Ceteareth-18, Phenoxyethanol, DMDM HYdantoin, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum (Fragrance), Geraniol, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool, CI 19140.


Zapach wersji żółtej za sprawą jaśminu jest najbardziej elegancki ze wszystkich wersji, choć moim faworytem pozostaje różowy;) Myślę jednak, że i ten powinien zadowolić wiele nosów:) W kwestii działania i komfortu stosowania również nie spotkały mnie żadne niedogodności. Krem wykazał się dobrym działaniem nawilżającym, wygładzającym i regenerującym. Co ciekawe, rzeczywiście po tej wersji skóra wydawała się mieć nieco więcej blasku. Zdaję sobie sprawę, że na zdjęciu moje dłonie nie wyglądają najlepiej, ale to już wina telefonu, bo w rzeczywistości są całkiem normalne. Choć z wieloma mikro-dziurkami, które mam od zawsze:D 
Bielenda Japan Beauty japońskie kremy do rąk

Kremy jak najbardziej polecam, szczególnie wersję różową – wygładzającą bo jej stosowanie to naprawdę przyjemność:) Nie jestem w stanie zagwarantować, że sprawdzą się przy mocno wysuszonej i pękającej skórze dłoni, ponieważ takiej nie posiadam. Ale myślę, że przy bardziej problematycznej skórze dzięki kompaktowej tubce może być dobrym rozwiązaniem do torebki lub do pracy. Ja kupiłam je typowo intuicyjnie, nie patrząc nawet na składy i muszę przyznać, że nie żałowałam;) Jedynie z moimi skórkami wokół paznokci nie radziły sobie wystarczająco, a ostatnio często zapominałam o olejku do skórek.


Znacie już nowe japońskie kremy do rąk Bielenda Japan Beauty?
Czytaj dalej »

sobota, 23 lutego 2019

Kosmetyczne hity 2018 made in Poland!

Rychło w czas, ale są! Najlepsze kosmetyki 2018 roku od polskich producentów! W dodatku tak się radośnie złożyło, że każdy z tych produktów miał swoją premierę właśnie w ubiegłym roku:) Przed Wami same dobre polskie kosmetyki, które świetnie się u mnie sprawdziły:)

Najlepsze kosmetyki polskich marek, kosmetyczne hity polskich producentów

Miya Cosmetics


Miya Cosmetics maseczki

Pod względem poszerzania asortymentu ubiegły rok zdecydowanie należał do marki Miya! Nie przepuściłam żadnej nowości, ale moją twarz najbardziej zachwyciły maseczki myBEAUTYexpress i myPUREexpress i póki co nie wyobrażam sobie z nich zrezygnować:)
Miya Cosmetics peeling
Ciało natomiast pokochało peeling na bazie m.in. cukru, soli, a także czerwonej glinki mySOSscrub! Do każdego z tych produktów zdążyłam wrócić po raz kolejny! 






Resibo


Resibo energetyzująca esencja odmładzająca

Również polska marka Resibo w 2018 roku mocno pogalopowała pod względem rozwoju, zważając nie tylko na potrzeby skóry, ale także czynniki środowiskowe, wygodę stosowania i panujące trendy! Każdy kolejny produkt był naprawdę przemyślany:) Nie wszystkie premierowe kosmetyki miałam okazję poznać, bo nie miałam np. kremu ratunkowego S.O.S. Ale z tych, które do mnie trafiły na moje szczególne uznanie zasłużyły – naturalny krem do rąk, który nie tylko świetnie działa, ale i pięknie pachnie oraz energetyzująca esencja odmładzająca, która posiada ciekawą formułę bogatą w antyoksydanty i fajnie pobudza skórę do „działania”. Doskonale nadaje się pod krem. Jedynym minusem był dla mnie dość swoisty i intensywny zapach, do którego musiałam się przyzwyczaić:)




Vianek


Vianek pomadki

Marka Vianek zasłużyła się u mnie pomadkami do ust, które miałam wielokrotnie i we wszystkich wariantach. Słabsza według mnie jest jedynie wersja „czerwona”, która pachnie nieco syntetycznie i nie działa tak dobrze jak pozostałe. Moim ulubionym wariantem jest odżywczy „pomarańczowy” o zapachu mango i brzoskwini, ale również łagodząca i kojąca pachną przyjemnie i są warte uwagi. Często je kupuję, gdy nie mam chęci na eksperymenty;) Uwaga jednak alergicy – z tego, co zaobserwowałam kosmetyki Vianek są dość alergogenne. U mojej mamy wystarczy nawet jednorazowe użycie próbki i już twarz czerwona! Szczęśliwie ja nie mam skłonności do alergii, ale uprzedzam lojalnie;) Alergie są zresztą bardzo podstępne. Uczulać może niemal wszystko, a co gorsza problem może pojawić się nagle. Nawet, gdy wcześniej było w porządku.


Lirene


Lirene Lab Therapy całonocna maska stymulująco-nawadniająca z kwasem szikimowym i laktobionowym

Lirene w przeciwieństwie do wyżej wymienionych marek niekoniecznie opiera swoje produkty na naturalnych składach. Niemniej zdecydowanie bazują oni na nowoczesnych technologiach, a ja bardzo to sobie cenię:) Jedną z najciekawszych serii wypuszczonych przez Lirene w 2018r. było Lab Therapy:) Z tej linii wypróbowałam dwie maseczki i o ile jedna była niezwykle przyjemna w stosowaniu to przynosiła dość przeciętne rezultaty. Druga natomiast – Lirene Lab Therapy całonocna maska stymulująco-nawadniająca z kwasem szikimowym i laktobionowym wypadła rewelacyjnie nie tylko u mnie, ale i u mojej mamy alergiczki;) Niestety, mimo, że od zużycia mojej tubki minęło już wiele miesięcy to maska nie doczekała się jeszcze osobnego wpisu;) Maska posiada żelową, szybko wchłaniającą się konsystencję. Świetne nawilża, koi i regeneruje. Dla mnie prawdziwa perełka wśród całonocnych masek drogeryjnych!

F.K. Pollena Eva 


Pollena Eva Delikatna pianka myjąca Eva Dermo Red Off

Jeśli szukacie łagodnej, skutecznej i niedrogiej pianki do oczyszczania twarzy to według mnie doskonałym przykładem wśród polskich marek jest Delikatna pianka myjąca Eva Dermo Red Off marki Pollena Eva




Nutka


Nutka Odświeżająca emulsja do higieny intymnej

Przez chwilę wahałam się czy umieścić tutaj Odświeżającą emulsję do higieny intymnej marki Nutka, bo wiem, że niektórym nie w smak, gdy „takie” produkty pojawiają się na blogach. Ale dla mnie to po prostu kosmetyk do higieny jak każdy inny i nie widzę w tym nic zdrożnego:D A skoro emulsja Nutka pojawiła się w ulubieńcach to znaczy, że wyjątkowo przypadła mi do gustu. Ten kosmetyk bardzo ładnie pachnie gruszką. W przypadku jego zastosowania potencjalnie może to być wadą, ale jest naprawdę łagodny. Świetnie oczyszcza i nie podrażnia. Niestety nieprędko do niego wrócę, ponieważ dostępność kosmetyków Nutka jest mocno ograniczona. A szkoda;)

Sorki za niespójność wizualną, ale w przypadku niektórych produktów po prostu zostawiłam sobie puste opakowania żeby mieć do tego wpisu albo kupiłam ponownie, a reszta to zdjęcia archiwalne;) Takie wpisy zawsze są nieco karkołomne pod względem przygotowania, ale myślę, że warto je publikować nawet jeśli oprawa graficzna trochę kuleje;)


Tak wyglądają moje hity 2018 od polskich marek. Używacie polskich kosmetyków? 

Zobacz też: 


Czytaj dalej »

środa, 20 lutego 2019

Nuxe Creme Prodigieuse Boost - kosmetyki, które Cię odstresują!

Nuxe Crème Prodigieuse Boost to seria kosmetyków naprawczych, które wspierają mechanizmy ochronne skóry, utrzymując jej naturalną równowagę. W efekcie nasza skóra pozostaje świeża, jędrna i promienna, nawet przy szybkim, typowo miejskim i stresującym trybie życia:) W skład linii wchodzi 5 kosmetyków wzbogaconych kompleksem antyoksydacyjnym z kwiatu jaśminu:) Produkty te są w szczególności polecane dla kobiet w wieku 25-39 lat, czyli w teorii tych najbardziej aktywnych, narażonych na stres, zmęczenie i zanieczyszczenia. Jest to jednak tylko drobna wskazówka, gdyż przy doborze kosmetyków powinniśmy się kierować przede wszystkim potrzebami i stanem cery, a także trybem życia;) Moim zdaniem po nową serię Nuxe z powodzeniem mogą sięgnąć również osoby młodsze jak i nieco starsze. Do mnie trafiły 4 świetnie dobrane produkty, z których wypróbowałam 3 i dzisiaj garść wrażeń z mojej strony:)
Nuxe Crème Prodigieuse Boost


Nuxe Creme Prodigieuse Boost balsam-żel naprawczy pod oczy

Nuxe Creme Prodigieuse Boost balsam-żel naprawczy pod oczy

W skład kosmetyku pod oczy wchodzi kofeina roślinna i kompleks antyoksydacyjny zawarty w kwiecie jaśminu. Ma on za zadanie chronić skórę pod oczami przed niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi, wygładzać, a także korygować widoczność cieni i obrzęków.


Nuxe Creme Prodigieuse Boost balsam-żel naprawczy pod oczy opakowany został w 15ml tubkę, która zachwyciła mnie funkcjonalnością, ponieważ opakowanie zostało jednocześnie wyposażone w pompkę, która w sposób higieniczny i precyzyjny dozuje produkt:) Jego konsystencja jest lekka. Po wyciśnięciu naszym oczom ukazuje się balsam, który w kontakcie ze skórą staje się jakby wilgotny i ultra-szybko się rozprowadza. I choć nie jestem fanką pachnących produktów pod oczy to muszę przyznać, że ten pachnie niesamowicie przyjemnie. Kwiatowo, a jednocześnie bardzo świeżo. To zapach, który poprawia nastrój o poranku;) Balsam-żel nie obciąża skóry, a dzięki swojej szybko wchłaniającej się formule stanowi świetną bazę pod makijaż. Nie pozostawia po sobie żadnej tłustej warstwy, ale przyjemnie wygładza skórę sprawiając, że staje się ona aksamitna w dotyku. Zauważyłam również delikatne rozświetlenie skóry. To fajna opcja typowo na dzień, a także dla osób, które źle tolerują cięższe konsystencje:) 


Nuxe Creme Prodigieuse Boost koncentrat przygotowujący skórę i dodający energii

Nuxe Creme Prodigieuse Boost koncentrat przygotowujący skórę i dodający energii

Ten płyn powstał w wyniku inspiracji koreańskimi rytuałami pielęgnacyjnymi, o których dość często macie okazję poczytać na moim blogu. Płyn zawiera kompleks antyoksydacyjny w skład, którego wchodzi witamina C oraz kwiat jaśminu. Ma on działanie energetyzujące i przygotowujące na przyjęcie kremu.


Płyn otrzymujemy w smukłej 100ml butelce wyposażonej w wygodną pompkę. Muszę przyznać, że opakowanie jest niezwykle wytrzymałe, bowiem kilka razy niefortunnie upuściłam je na płytki i nic złego się nie stało;) Kosmetyk posiada konsystencję lekko zagęszczonej wody, czyli taką jak wiele koreańskich esencji. Bardzo cenię sobie takie formuły w pielęgnacji, ponieważ naprawdę często nie tylko przygotowują skórę na przyjęcie kremu, ale także wzmacniają jego działanie. Ten niepozorny krok jest przez wiele osób pomijany, a szkoda:) Produkt posiada przyjemny zapach zielonego jaśminu, różowego liczi i białego drewna, który jest dobrze wyważony i niemęczący. Koncentrat możemy aplikować na skórę rano i/lub wieczorem po uprzednim jej oczyszczeniu i zastosowaniu toniku. Produkt błyskawicznie wnika w skórę pozostawiając po sobie uczucie orzeźwienia i gładkości bez nieprzyjemnej lekkiej warstwy. Dzięki temu od razu możemy nałożyć krem. Słowem, pobudza skórę do działania;)



Nuxe Creme Prodigieuse Boost aksamitny krem naprawczy

Krem przeznaczony jest do cery normalnej i suchej z pierwszymi objawami starzenia się skóry. W składzie posiada on antyoksydacyjny kompleks z kwiatem jaśminu, który pomaga zwalczać skutki szkodliwego działania czynników zewnętrznych i współczesnego trybu życia (zanieczyszczenia, zmęczenie i stres). Dzięki temu skóra staje się bardziej jędrna i gładka, a objawy starzenia mniej widoczne.

Krem otrzymujemy w 40ml tubce, która podobnie jak balsam-żel pod oczy wyposażona została w pompkę. Nawet nie przypuszczałam, że to rozwiązanie będzie dla mnie aż tak wygodne:) Produkt posiada lekką, aksamitną konsystencję, która rozprowadza się bardzo komfortowo i szybko wchłania nawet wtedy, gdy mamy naprawdę mało czasu. Wszystkie produkty z gamy Creme Prodigieuse Boost oparte zostały na tych samych nutach zapachowych. Ale moim zdaniem każdy z nich pachnie nieco inaczej, co w połączeniu daje dość ciekawy efekt finalny;) Ten aksamitny krem do twarzy pachnie według mnie najbardziej elegancko, z lekko pudrową nutą i w jego przypadku potrzebowałam kilku dni żeby złapać z nim taką „zapachową spójność”. Początkowo jego woń była dla mnie dość intensywna i lekko wyczuwałam ją nawet pod makijażem. Później mój nos się przyzwyczaił tak jak ma to niekiedy miejsce, gdy przez kilka dni z rzędu używamy tych samych perfum;) Krem polecany jest dla skóry normalnej i suchej, ale jestem przekonana, że świetnie sprawdzi się nawet w przypadku cery tłustej. Jego formuła jest naprawdę przemyślana i nie należy obawiać się tej aksamitności. Moja cera jest mieszana, a nie zauważyłam żadnego przeciążenia. Wręcz przeciwnie – krem idealnie nadaje się do pielęgnacji warstwowej i zdecydowanie polecam stosować go w połączeniu ze wspomnianym wyżej koncentratem. Powiedziałabym nawet, że te kosmetyki są wręcz stworzone do takiego współdziałania i skóra zyskuje najwięcej, gdy nakładamy je jeden po drugim. Krem polecany jest przede wszystkim do porannej pielęgnacji, ale według mnie nadaje się również na noc ze względu na to, że dobrze łączy się z koncentratem, a dodatkowo można jeszcze zastosować np. odpowiednie dla naszej cery serum. Przyznam, że bardzo spodobało mi się antyoksydacyjne działanie tych kosmetyków, bowiem często jestem zmęczona i zestresowana, nie mówiąc już o poziomie zanieczyszczenia w moim mieście. Skóra potrzebuje coraz większej ochrony przed czynnikami zewnętrznymi. Krem nie obciążył mojej mieszanej cery i mimo bardzo zmiennych nastrojów z niemałą dawką stresu oraz bezsenności sprawił, że mimo wszystko wyglądała ona całkiem promiennie i zdrowo. Podobał mi się również efekt wygładzenia i nawilżenia. Minusik jedynie za wydajność, ale ostatnio kremy znikają mi podejrzanie szybko. Widocznie taka pora;) Choć warto też dodać, że kosmetyki do twarzy wmasowuję również w szyję i dekolt, czyli trochę tak jakby 2,5 twarzy:D


Znacie serię kosmetyków Nuxe Creme Prodigieuse Boost?
Czytaj dalej »

niedziela, 17 lutego 2019

L’Oreal Paris pomada do brwi – czy warto?

Ostatnio było o pomadzie Delia, a dziś jak ja to mówię – to samo tylko, że inne;) Tak jak już wspomniałam chcąc mieć porównanie w kwestii pomad, po kilku miesiącach ciągłego stosowania produktu Delia, we wrześniu skusiłam się na L’Oreal Paris Brow Artist Paradise Extatic Pomade, czyli po naszemu pomadę do brwi koncernu L’Oreal Paris, którego część z Was nie lubi, a ja akurat od czasu do czasu mam chęć na jakiś ich produkt (najczęściej właśnie z kolorówki albo do włosów).

Loreal Paris pomada do brwi blog

Pomada marki L’Oreal Paris występuje w trzech odcieniach – 102 Warm Blonde, 103 Chatain i 104 Brunette. Moje brwi nie należą do tych blond, ale nie są też ciemne, więc początkowo nastawiałam się na odcień pośredni, czyli 103. Gdy jednak obejrzałam zdjęcia w akcji na jednym z blogów, którego autorka ma dość jasne brwi, stwierdziłam, że to jednak nie będzie dobry wybór, ponieważ nawet moje gołe brwi są ciemniejsze niż ten odcień;) 
Loreal Paris pomada do brwi 104 brunette
Postawiłam więc na odcień 104 Brunette, który jest chłodnym i dość ciemnym brązem. Mógłby być odrobinę jaśniejszy, ale jeśli nie przesadzę z ilością to jest OK. 
pomada do brwi loreal czy warto blog

Zacznijmy jednak od początku:) Pomada L’Oreal została umieszczona w bardzo fajnym, funkcjonalnym opakowaniu. Na górze mamy wyjmowany pędzelek, a odkręcając dolną partię naszym oczom ukazuje się niewielki słoiczek. Opakowanie zawiera 3g pomady, czyli naprawdę niewiele, ale według mnie jak na tego typu produkt to i tak dużo. Chyba, że dla makijażystów to wtedy mało;) Dla mnie jednak wystarczająco. Zwłaszcza, że produkt jest bardzo dość kryjący, więc nie potrzeba go nakładać zbyt wiele. Co za tym idzie, wydajność również jest wysoka.
loreal paris pomada do brwi opinie

Pomada według mnie nie posiada zapachu. Konsystencja produktu jest dość sucha, zupełnie inna niż w przypadku Delii. Dzięki takiej konsystencji możemy osiągnąć efekt jak po pudrowej hennie brwi, ale z drugiej strony produkt wymaga więcej wprawy i ostrożności. Dlatego jeśli nie mam czasu to wolę sięgnąć po kredkę lub pomadę Delia. Minusem jest też to, że pomada potrafi się osypywać podczas aplikacji. A takie okruszki opadające na policzki podczas malowania nie są zbyt sympatyczne;) Tego typu pomada może zaschnąć też w opakowaniu zdecydowanie szybciej niż taka kremowa. Wtedy pozostaje nam skrobanie wierzchniej warstwy lub dodanie kropelki specjalnego preparatu, który regeneruje kosmetyki w takich sytuacjach;) Tak więc pomada L’Oreal w porównaniu do Delii to już trochę wyższa szkoła wtajemniczenia;) Z tego powodu cieszę się, że poznałam ją jako drugą, gdy już byłam nieco oblatana w temacie;) Choć nie będę ukrywać – nadal nie jestem wielkim brow ekspertem;) Jeśli chodzi o pędzelek dołączony do opakowania to z tego co wiem większość osób go nie używa. Ja jednak aplikuję produkt tylko nim i uważam, że jest w porządku. Poza tym jest zawsze na miejscu;) Przy użyciu pomady L’Oreal można uzyskać naprawdę kryjący, matowy i pudrowy efekt bez konieczności nakładania dużej ilości produktu. Polecam więc rozwagę w stosowaniu, zwłaszcza gdy w grę wchodzi najciemniejszy odcień:) Pomada wymaga nieco więcej wprawy, ale lubię ją i jestem z niej zadowolona. Przydaje się zwłaszcza wtedy gdy chcę mocniej podkreślić brwi.


Znacie pomadę do brwi L’Oreal?
Czytaj dalej »

czwartek, 14 lutego 2019

Isana Young Egg White - pianka, peeling i maseczka! Zrobieni w jajo?

Isana Young Egg White to kosmetyki na bazie białka jaja, których premiery zdecydowanie wyczekiwałam już od momentu zapowiedzi:) Nie da się ukryć, że tym razem marka własna drogerii Rossmann idealnie wpasowała się w kosmetyczne trendy nie rujnując przy tym portfela;) Ale niska cena nigdy nie była dla mnie kluczowym wyznacznikiem. Liczy się działanie! No właśnie, jak to z nim jest? Wypróbowałam piankę, peeling i maseczkę. Czy zasłużyły na moje uznanie? A może Isana zrobiła mnie w jajo? Czytajcie dalej;)


Isana Young Egg White kosmetyki z białkiem jaja

Isana Young Egg White pianka oczyszczająca z białkiem jaja



Oczyszczająca pianka do twarzy wykorzystuje technologię micelarną, która ma za zadanie usuwać zanieczyszczenia i makijaż przyciągając je niczym magnes;) Dodatkowo zapobiega przesuszaniu i przeznaczona jest do każdego typu cery.


Skład: Aqua, Coco-Glucoside, Glycerin, Sodium, Coco-Sulfate, Glyceryl Oleate, Decyl Glucoside, Citric Acid, Panthenol, Parfum, Sodium Benzoate Albumen, Potassium Sorbate, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate.
Isana Young Egg White pianka oczyszczająca z białkiem jaja

Piankę otrzymujemy w uroczym żółtym opakowaniu z uśmiechniętym jajeczkiem sadzonym:D Pojemność wynosi 100ml, więc mniej niż standardowo, ale myślę, że przy cenie regularnej rzędu 12,99zł można przymknąć na to oko. Pojemnik jest wygodny i nigdy nie miałam problemu z dozowaniem produktu. 

Po naciśnięciu pompki naszym oczom ukazuje się puszysta niczym chmurka biała pianka. Najbardziej lubię pianki właśnie o takiej formule, choć nie mogę odmówić dobrego działania również tym o bardziej kremowych konsystencjach;)

Zapach pianki Isana Egg White to zdecydowanie jej słaby punkt;) Czytałam co prawda pozytywne opinie, że pianka pachnie owocami, ale sorry… Chyba jedliśmy inne owoce;) Woń tej pianki jest delikatna lecz na wskroś syntetyczna. Także wolałabym żeby była ona bezzapachowa, bo mój nos przyjemności z tego nie miał;) A tfu! Na szczęście nie utrzymuje się na skórze po zmyciu:) 

Jeśli jednak chodzi o jakość to muszę przyznać, że piankę oceniam naprawdę wysoko:) Może nie polubiłam jej aż tak jak pianki Neogen, ale naprawdę nie mam jej nic szczególnego do zarzucenia. Nie odpowiem co prawda na pytanie jak radzi sobie z makijażem bo nie wyobrażam sobie zmyć oczu pianką:P A z kolei twarz traktuję zawsze dwuetapowo gdzie pierwszym etapem jest najczęściej skuteczny płyn micelarny, a drugim właśnie produkt do użycia z wodą, czyli np. pianka:) Nie uskuteczniam jakiejś niebywałej tapety, więc na ogół pianka służy już głównie do oczyszczenia z zanieczyszczeń i resztek makijażu;) I nie mam tutaj uwag, wszystko było jak należy:) Nie zaobserwowałam też uczucia ściągnięcia czy podrażnienia. Po użyciu skóra była miękka i przyjemnie gładka, bez efektu zaczerwienienia. Oczywiście po myciu zawsze stosowałam dalszą pielęgnację, więc jak ktoś liczy, że pianka załatwi całą pielęgnację to się zdziwi:D Ostatnio nie wiedzieć czemu często słyszę o ludziach z takimi oczekiwaniami;) Podsumowując dla mnie to naprawdę warty uwagi produkt do mycia twarzy:) 


Isana Young Egg White peeling do twarzy



Peeling z białkiem jaja polecany do każdego rodzaju cery. Ma za zadanie usunąć martwe komórki naskórka i nadmiar sebum, a także poprawić strukturę skóry.


Skład: Aqua, Glycine Soja Oil, Pumice, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Stearic Acid, Helianthus Annuus Seed Oil, Cetyl Alcohol, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Sodium Cetearyl Sulfate, Phenoxyethanol, Magnesium Aluminum Silicate, Albumen, Parfum, Sodium Benzoate, Xanthan Gum, Lauryl Glucoside, Citric Acid, Limonene, Lactic Acid, Citral, Lecithin, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Glyceryl Stearate, Glyceryl Oleate, Disodium Phosphate, Silver Citrate, Potassium Phosphate.
Isana Young Egg White peeling do twarzy

Peeling do twarzy Isana Egg White występuje w równie uroczej żółciutkiej tubce z radosnym sadzonym jajcem;) Pojemność to także 100ml;)

Przyznaję, że do peelingu podeszłam z mniejszym entuzjazmem, ponieważ znając kozacki peeling Mizon (którego recenzja kiedyś łaskawie się pojawi) i uwielbiane przeze mnie płatki Neogen czułam, że poziom zadowolenia będzie mierny, a w najlepszym wypadku dostateczny;) 

Co do zapachu znów mam zastrzeżenia;) Czytałam o ślicznym aromacie domowych ciasteczek, a dostałam jakiś wybór ciastko-podobny;) No nie takie ciastka mama robiła:D Fujka! Konsystencja jest zaś kremowa z dużą ilością maleńkich drobinek;) Pozornie peeling wydaje się leciutki, ale drobinki są dość ostre. Nie polecałabym go przy cerach wrażliwych lub trądzikowych. Moja delikatna skóra nieszczególnie go polubiła. Nie dość, że komfort stosowania nie jest taki jak w przypadku moich ulubieńców to efekty również niekoniecznie to wynagradzają;) Szczerze mówiąc odzwyczaiłam się od tak zwykłych peelingów:P Moja skóra osiągała przy nim po prostu przeciętne efekty. Lekkie wygładzenie i oczyszczenie. Bez większych fajerwerków i pragnienia dotykania twarzy godzinami;) To taki produkt, który można stosować z braku laku. Krzywdy mi nie zrobił, ale niczym nie zachwycił. W tym przypadku mogę więc napisać, że jaka cena, takie działanie. Ostatecznie przeznaczyłam go do peelingowania stóp i rąk. Moja facjata zna lepsze peelingi;)


Isana Young Egg White maska do twarzy z białkiem jaja



Maska w swoim składzie zawiera m.in. pantenol i glinkę białą. Ma ona działanie nawilżająco-matujące. A według producenta również relaksujące niczym pobyt w SPA;)


Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Kaolin, Helianthus Annuus Seed Oil, Octyldodecanol, Panthenol, Parfum, Cetearyl Alcohol, Phenoxyethanol, Palmitic Acid, Stearic Acid, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Albumen, Tocopherol, Lactic Acid, Ethylhexylglycerin.
Isana Young Egg White maska do twarzy z białkiem jaja

Maseczkę z białkiem jaja od Isany dokupiłam sama zaraz po premierze;) Podczas wizyty w Rossmannie kilka razy wkładałam i wyjmowałam ją z koszyka, bo gdzieś tam w powietrzu wisiała przeciętność:D Ale w końcu postanowiłam zabrać do domu tą maleńką 40ml tubkę z wesołym jajeczkiem;) Opakowanie jest naprawdę kompaktowych rozmiarów, więc w razie potrzeby zmieści się nawet w torebce;) Zapach to znów nic przyjemnego. Mój nos sklasyfikował go, jako arbuzowe cukierki zmiksowane z jakimś syropem na kaszel dla dzieci:P Jest syntetycznie, ale w porównaniu do pianki i peelingu jakoś najbardziej znośnie;) 

Maseczka posiada delikatną kremową konsystencję, która gładko się rozprowadza i łatwo zmywa. 

Producent zaleca nałożyć maskę na oczyszczoną skórę na 10-15 minut. Po tym czasie skóra jest trochę gładsza i nieco bardziej miękka. Nie zauważyłam szczególnych właściwości usuwających nadmiar sebum. Mocna średniawka. Nie kupiłabym ponownie. Wolę dołożyć i kupić kolejne opakowania maseczek Miya. Co zresztą uczyniłam;) I uwaga – czytałam, że maseczka Isana Egg White wiele osób podrażniła lub uczuliła, więc jeśli macie skłonność do takich sensacji to lepiej odpuścić. U mnie obeszło się bez problemów, ale efekty nie są satysfakcjonujące. Także tutaj również mogłabym napisać, że działa jak kosztuje;)


Z 3 produktów Isana Egg White zdecydowanie mogę polecić piankę. Natomiast peeling i maseczka to kosmetyki w stylu „ujdzie w tłoku”. Jeśli lubicie kupić coś niedrogiego żeby po prostu sobie przetestować to można spróbować, ale na cuda nie liczcie;) Ja jak wiecie nastawiona jestem na więcej, więc ponownie mogłabym zobaczyć u siebie tylko piankę:) 


Znacie kosmetyki Isana Egg White? Używaliście kiedyś produktów z białkiem jaja? 

Czytaj dalej »

poniedziałek, 11 lutego 2019

Pixi Glow Tonic – tonik z kwasem glikolowym dla każdego!

Pixi Glow Tonic to najpopularniejszy na świecie tonik z kwasem glikolowym, który od kilku miesięcy dostępny jest również w Polsce:) Od dłuższego czasu przymierzałam się do jego wypróbowania, więc kiedy całkowicie niespodziewanie do mnie trafił – nie zamierzałam już czekać ani chwili by zmierzyć się z jego legendą!
Pixi Glow Tonic opinie

Pixi Glow Tonic



Tonik Pixi zawiera 5% kwas glikolowy, który ma za zadanie delikatnie złuszczać martwy naskórek, przyspieszać odnowę komórkową, wyrównywać koloryt skóry, zmniejszyć widoczność porów oraz ograniczyć nadprodukcję sebum. Kwas glikolowy posiada również właściwości rozświetlające oraz rozjaśniające przebarwienia. Może być on stosowany do każdego typu cery – od tłustej i mieszanej po normalną, suchą, dojrzałą i wrażliwą. Oprócz kwasu glikolowego tonik zawiera żeń-szeń, aloes i wyciąg z kasztanowca, które mają właściwości kojące oraz pozytywnie wpływają na mikro-krążenie skóry, a także wyciąg z oczaru wirginijskiego, który posiada właściwości wygładzające i ujędrniające. W składzie toniku nie znajdziemy alkoholu. 
Pixi Glow Tonic blog

Pixi Glow Tonic występuje w 3 pojemnościach – 100ml, 250ml i 500ml (ta ostatnia póki co nie jest dostępna w Polsce). Do mnie dotarła spersonalizowana 500ml butelka wraz z dołączoną pompką. Przyznaję jednak, że samej pompki nie zainstalowałam:) Wylewanie na wacik mi po prostu nie przeszkadza;) Butelka posiada bursztynowy kolor, ale sam płyn jest bezbarwny. 
Pixi tonik z kwasem glikolowym czy warto

Zapach toniku jest specyficzny i podejrzewam, że nie każdemu będzie odpowiadał. Przy pierwszych użyciach dość długo dawał mi o sobie znać, ale po paru dniach się do niego przyzwyczaiłam. Wyczuwam w nim głównie nuty żeń-szenia i określiłabym ten zapach, jako trochę babciny, ale niedrażniący. Nie jest to woń, która wykrzywia nos:) Aczkolwiek wersje Rose i Retinol pachną przyjemniej:) Tonik posiada tradycyjną wodnistą konsystencję, która pozostawia po sobie uczucie miękkości. Dalsze kosmetyki zastosowane po toniku takie jak np. serum i krem zdecydowanie lepiej się wchłaniają. Produkt możemy aplikować za pomocą wacików lub bezpośrednio dłońmi. Ja jak już wiecie jestem wacikowa, więc wybór był oczywisty;) Tym bardziej, że Pixi dodatkowo dołączyło mi niesamowicie miękkie waciki:) 


Słyszałam wiele zachwytów odnośnie Pixi Glow Tonic, choć muszę przyznać, że nie zagłębiałam się w szczegóły. Zakodowałam sobie tylko, że jest świetny, a czy rzeczywiście to się okaże, gdy… sama go wypróbuję;) Tak jak wspomniałam we wstępie, nie zwlekałam z tym ani chwili:) I muszę przyznać, że już po pierwszym użyciu miałam ochotę wyśpiewać mu jakieś pieśni pochwalne! Moja skóra od razu mu się „poddała”, wyczuwając w nim potencjał;) Uznałam jednak, że jeszcze trochę posiedzę cicho i poobserwuję, bo czasami pierwsze wrażenia mogą być mylne. Może pojawić się np. reakcja uczuleniowa, wysyp albo przesuszenie. Muszę jednak z satysfakcją stwierdzić, że nic takiego się nie wydarzyło i mogę z czystym sumieniem napisać, że jestem bardzo zadowolona z tego toniku:) 

Jeśli nie jesteście pewne swojej reakcji na kwas glikolowy to najlepiej włączać go do swojej pielęgnacji stopniowo, używając np. 2x w tygodniu wieczorem. Zawarte w Pixi Glow Tonic 5% stężenie kwasu glikolowego jest niewielkie i z powodzeniem można go stosować nawet w przypadku cery wrażliwej. Mi ten składnik był już znany. Wiem, że moja skóra dobrze na niego reaguje, więc od razu włączyłam tonik do codziennej pielęgnacji wieczornej. Po miesiącu trafiły do mnie jeszcze mini wersje Pixi Retinol Tonic i Pixi Rose Tonic wraz z poradą, że można je stosować razem, więc na wieczór zaczęłam stosować wymiennie Retinol i Glow, a na dzień Rose;) Można też używać ich warstwowo. 
Wracając do wersji Glow – co mnie w niej zachwyciło? Już po pierwszym użyciu zauważyłam zwiększenie gładkości skóry i rozświetlenie! Miałam ochotę cały czas dotykać twarzy. Skóra bardzo dobrze absorbowała nałożone na tonik kosmetyki. Stanowi on naprawdę świetną bazę pod dalszą pielęgnację. Tonik nie podrażnia skóry, efekt złuszczania jest delikatny i powierzchowny, więc nie musimy się obawiać „sypiącej się” skóry;) Wręcz przeciwnie, dzięki działaniu złuszczającemu tonik pomaga łagodnie pozbyć się drobnych suchych skórek, które niekiedy lubią pojawiać się np. na nosie. Przy dłuższym stosowaniu koloryt cery staje się bardziej jednolity. Skóra jest także bardziej „zwarta”. Tonik nie wysusza skóry. Powiedziałabym nawet, że zdecydowanie wspomaga nawilżenie. Nie zauważyłam też żadnego podrażnienia ani efektu ściągnięcia. Potrafił jedynie lekko zaszczypać, jeśli miałam coś mocno rozdrapane;) Przebarwień nie mam, więc pod tym względem nie ocenię. Muszę jednak przyznać, że tonik mocno rozjaśnił moją skórę, czyli dość spektakularnie zbladłam. Ten efekt był mi już znany z wcześniejszych doświadczeń z kwasem glikolowym, więc spodziewałam się tego;) Jeśli natomiast chodzi o zmniejszenie przetłuszczania się cery to akurat nie zauważyłam zbyt wielkiego wpływu samego toniku na ten aspekt. W moim przypadku on przede wszystkim rozjaśnia, rozświetla, wygładza, wspomaga nawilżenie i lekko ujędrnia. Myślę więc, że to naprawdę dużo jak na tonik i zdecydowanie polecam każdemu:) 


Kosmetyki Pixi dostępne są w perfumeriach Sephora


Znacie Pixi Glow Tonic lub inne kosmetyki tej marki?
Czytaj dalej »

piątek, 8 lutego 2019

Su:m37 Secret Repair Concentrated Eye Cream – luksus po koreańsku?

Od dłuższego czasu przymierzałam się do wypróbowania jakiegoś pełnowymiarowego kosmetyku marki su:m37, która należy do koreańskiego segmentu premium;) Zużywam może 5% próbek kosmetyków, które do mnie trafiają, ponieważ nie lubię tego grzebania w saszetkach… Ale w przypadku su:m37 nie mogłam sobie odmówić;) Przetestowałam to i owo z lepszym lub gorszym skutkiem i uznałam, że moim pierwszym produktem tej marki będzie krem pod oczy Secret Repair Concentrated Eye Cream:) W czym tkwi jego sekret? Czy wyróżnia się na tle konkurencji?
 

Su:m37 Secret Repair Concentrated Eye Cream

Su:m37 Secret Repair Concentrated Eye Cream

Su:m37 Secret Repair Concentrated Eye Cream

Krem pod oczy z linii Secret Repair jest produktem regenerującym o skoncentrowanej formule, polecanym zwłaszcza dla osób, które mrużą oczy, zwiększając tym samym podatność skóry na zmarszczki. Dzięki naturalnym koreańskim ziołom i składnikom poddanym fermentacji ma on za zadanie odżywić skórę i zmniejszyć widoczność zmarszczek.
Su:m37 krem pod oczy

Krem otrzymujemy w bordowym kartoniku, wewnątrz znajdziemy naprawdę ładnie wykonany 20ml słoiczek oraz niemniej porządną szpatułkę ułatwiającą aplikację;) Przyznaję jednak, że mimo jej urody nakładałam krem palcami;) Stwierdziłam, że szpatułka może mi się przydać do czegoś innego;) Wszelkie kwestie wizualne oceniam jak najbardziej na plus. Zdecydowanie miło sięgać po ten krem. 
su:m37 krem pod oczy secret repair

Produkt posiada bardzo delikatny zapach, który nie jest już wyczuwalny po aplikacji. To plus, ponieważ niektóre próbki kosmetyków tej marki, po które sięgnęłam miały dość swoiste zapachy;) Skoncentrowana formuła, która widnieje w nazwie może budzić pewne obawy co do ciężkości, ale zapewniam, że jest naprawdę komfortowa i nie trzeba się szczególnie pilnować z nakładaną ilością;) Krem nie lepi się ani nie obciąża skóry, ale pozostawia po sobie przyjemną warstewkę ochronną. Nadaje się również pod makijaż, w tym oczywiście korektor pod oczy. 
Su:m37 Secret Repair Concentrated Eye Cream

Moja skóra twarzy jest w dobrej kondycji ogólnej. Nie posiadam przebarwień ani stanów zapalnych i gdyby nie dość spektakularne cienie pod oczami to mogłabym spokojnie chodzić bez makijażu twarzy;) Jeśli chodzi o cienie pod oczami to raczej nie stawiam przed kremami pod oczy wielkich wymagań w tym zakresie;) Jestem realistką i wiem, że żaden krem cieni pod oczami nie usunie. No chyba, że takie przejściowe, które pojawiają się w wyniku zarwanej nocy etc. Moje występują jednak niezależnie i obserwuję, że są mniejsze jedynie wieczorami. Pewnie dlatego, że wieczorem zwykle mam najwięcej energii i tym samym wyglądam lepiej, a rano czuję się jak zombiak;) I tu zgodnie z przypuszczeniami krem nie wpłynął szczególnie na zmniejszenie tych moich ciemnych dziadów pod oczami;) Ale też producent nic takiego nie obiecywał, więc nie chowam urazy;) 
sum37 krem pod oczy blog
Nastawiałam się więc przede wszystkim na odżywienie i regenerację skóry pod oczami. Często mrużę oczy, a zimą w obliczu niezbyt sprzyjających warunków atmosferycznych stają się one szczególnie wrażliwe. Są suche i zaczerwienione, a gdy przebywam na dworze co i rusz zalewam się łzami:D Co za tym idzie chusteczka ciągle jest w ruchu podrażniając delikatną skórę pod oczami. Do moich stałych problemów należą też linie, głównie pod prawym okiem, których nabawiłam się od pocierania, dłubania w oczach, zbyt dużej dawki śmiechu na co dzień, a także spania na boku;) Mimo wielu prób ciężko mi wyeliminować raz na zawsze pewne nawyki, a dodatkowo wyjątkowo niska zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie też robi swoje;) Także jest jak jest. Różnie w życiu bywa:D 
su:m37 kosmetyki czy warto
Nie wymagam od kremu pod oczy usunięcia linii bo takie rzeczy to już raczej medycyna estetyczna, ale zawsze oczekuję, że krem poprawi kondycję skóry przynajmniej doraźnie:) Muszę przyznać, że tego produktu używa się naprawdę świetnie. Jeśli miałabym do czegoś porównać komfort stosowania to według mnie, jakość jest na poziomie Estee Lauder, który słynie z dobrych produktów do tych okolic. Krem super radzi sobie z łagodzeniem skóry pod oczami, gdy staje się ona podrażniona na skutek niepogody lub tarcia. Bardzo dobrze nawilża, regeneruje, uelastycznia i odczuwalnie wygładza skórę pod oczami. Głębszej linii pod prawym okiem oczywiście nie usunął bo przecież nie jest on małym chirurgiem w słoiczku;) Ale również ona stała się nieco mniej widoczna. Jedyne moje wątpliwości dotyczą wysokiej ceny, która jest na poziomie wspomnianego EL. Ale jeśli miałabym przymknąć na to oko to byłam naprawdę zadowolona z Su:m37 Secret Repair Concentrated Eye Cream i z przyjemnością używałabym go jeszcze długo. Może jeszcze wydajność mogłaby być wyższa, ponieważ wystarczył na ok. 2 miesiące, ale przyznaję, że sobie go nie żałowałam (zwłaszcza wieczorami). 


Znacie kosmetyki S:um37? Polecacie coś z tej marki? A może polecicie jakiś hit pod oczy?
Czytaj dalej »