Cześć
Dziewczyny!
„Perfekcyjny koktajl ultralekkich składników pogrubiających i czystych, elastycznych środków stylizujących zapewnia włosom dodatkową objętość z lekkim elastycznym utrwaleniem oraz niepowtarzalnym blaskiem”.
Czytaj dalej »
Dawno nie było żadnego
wpisu włosowego, a włosy coraz dłuższe;) Co za tym idzie, w najbliższej przyszłości
możecie się spodziewać zarówno recenzji kosmetyków do włosów jak i sprzętów
przeznaczonych do ich stylizacji:) Zaczniemy jednak bardziej tradycyjnie – od pielęgnacji:) Jak wiecie jestem fanką
profesjonalnych kosmetyków do pielęgnacji włosów, więc dziś na tapecie dwie
marki. Pierwszą z nich jest Paul
Mitchell i miałam z nią styczność dopiero pierwszy raz. Drugą zaś Joico, które już nie raz pojawiało się
na łamach bloga;)
Paul Mitchell Tea Tree Lemon Sage Gift Set
Zestaw
Paul Mitchell Tea Tree Lemon Sage zawiera Lemon Sage Thickening
Shampoo, Lemon Sage Conditioner, Lemon Sage Thickening Spray. Całość występuje w
opakowaniu nadającym się na prezent;) Wszystkie opakowania utrzymane zostały w
barwach zieleni. Nawet trochę kojarzą się z kosmetykami eko, ale zdecydowanie
takie nie są. Co akurat dla mnie jest zaletą, ponieważ moim włosom
nieszczególnie służą eko produkty (z wyjątkiem olejków).
Lemon Sage Thickening Shampoo
„Unikalna kompozycja składników chroni kolor włosów,
jednocześnie pogrubiając ich strukturę i zwiększając objętość. Panthenol
wzmacnia zniszczone włosy i zapobiega rozdwajaniu się końcówek. Wyjątkowa
kompozycja olejku z drzewa herbacianego, mięty pieprzowej i lawendy
zapewnia energetyzujące doznania aromatyczne. Stymuluje zmysły
i pozostawia wrażenie głębokiego orzeźwienia Dzięki bogatej
pianie delikatnie oczyszcza i pogrubia włosy. Unikatowa mieszanka
pogrubiających składników z pantenolem chroni włosy farbowane,
zwiększa ich objętość i zapobiega rozdwajaniu się końcówek. Wyciągi
z cytryny i szałwii w połączeniu z olejkami z drzewa
herbacianego, Lawendy i mięty pieprzowej zapewniają
poczucie świeżości oraz wyrazisty zapach. ”.
Szampon umieszczony
został w plastikowej butelce o pojemności 300ml. Opakowanie jest bardzo
wygodne, więc dozowanie przebiega bez problemów. Sam produkt ma przejrzystą
barwę i żelową konsystencję, za sprawą której dość ładnie się pieni. Zapach
szamponu (jak i całej serii) jest bardzo przyjemny. Dla mnie jest to woń trawy
cytrynowej, niezwykle świeża i przyjemna:) Zdecydowanie pozostawia po sobie
uczucie orzeźwienia. Mimo zawartości SLS, (które akurat mnie w szamponach służy)
szampon określiłabym jako delikatny i łagodny dla włosów. Nie plącze ich
podczas mycia, a wręcz przeciwnie – pozostawia po sobie uczucie wygładzenia. Dobrze oczyszcza, nie podrażnia ani nie
niszczy włosów. Jestem z niego zadowolona:)
„Wyjątkowo lekka odżywka rozplątująca
i zwiększająca objętość włosów. Unikatowa mieszanka
składników pogrubiających z pantenolem chroni włosy farbowane,
zwiększa objętość i zapobiega elektryzowaniu się. Wyciąg
z cytryny i szałwii w połączeniu z olejkami z drzewa
herbacianego, lawendy i mięty pieprzowej zapewniają
poczucie świeżości oraz wyrazisty zapach”.
Odżywka, podobnie
jak szampon zamknięta została w 300ml butelce. W przeciwieństwie jednak do
szamponu jej konsystencja ma postać lekkiego kremu i białą barwę. Produkt
bardzo dobrze się rozprowadza i bez problemu spłukuje. Po użyciu włosy są
świeże i gładkie. Ciężko powiedzieć czy chroni włosy farbowane, ponieważ
dziwnym trafem od ponad roku ich nie farbowałam:) Z pewnością można jednak
przyznać, że odżywka ułatwia rozczesywanie, nie obciąża i nie elektryzuje
włosów. Jej zapach jest równie przyjemny i cytrusowy jak w przypadku szamponu.
Zdecydowanie wpływa to na komfort stosowania.
Lemon Sage Thickening Spray
„Perfekcyjny koktajl ultralekkich składników pogrubiających i czystych, elastycznych środków stylizujących zapewnia włosom dodatkową objętość z lekkim elastycznym utrwaleniem oraz niepowtarzalnym blaskiem”.
Spray umieszczony w
zestawie występuje w wersji mini, czyli 75ml. Taka pojemność jest dla mnie
optymalna, ponieważ nie zawsze sięgam po tego typu produkty;) Ciężko oczywiście
ocenić czy pogrubia włosy. Jednakże jak cała seria, pachnie bardzo przyjemnie i
jest komfortowy w użyciu. Dodaje włosom blasku i lekkości. Choć oczywiście nie
jest to jakaś ogromna objętość, ponieważ moje włosy mają tendencję do
przyklapnięcia. Zwłaszcza, ze względu na to, że lubię je „ugładzać”, czesząc
naprawdę mocno i dokładnie;) Spray posiada również lekkie właściwości
utrwalające, a jednocześnie nie skleja włosów.
Joico
Jak już wspominałam, marka
Joico niejednokrotnie gościła na moim blogu. Tym razem zdecydowałam się jedynie
na miniaturki, celem uzupełnienia
pielęgnacji o nieco bardziej kondycjonujące składniki:) W tym celu sięgnęłam po
najbardziej regenerującą, dobrze już znaną mi serię K-PAK.
Joico
maska K-PAK Revitaluxe
„Zaawansowana
technologia Joico® K-Pak® RevitaLuxe™, to połączenie ekskluzywnej
formuły Quadramine Complex™ z nowoczesną technologią
odbudowy włosów polegającą na odtworzeniu naturalnych procesów rekonstrukcji
(bez stosowania składników pochodzenia zwierzęcego)
KERATIN PEPTIDE COMPLEX™ - Biotechnologia z zastosowaniem rewolucyjnych składników skutecznie regeneruje suche i zniszczone włosy”.
KERATIN PEPTIDE COMPLEX™ - Biotechnologia z zastosowaniem rewolucyjnych składników skutecznie regeneruje suche i zniszczone włosy”.
Maska Joico K-PAK Revitaluxe występuje w 3 pojemnościach. Ja wybrałam wersję mini o pojemności
50ml, która występuje w poręcznej tubce, ponieważ chciałam ją wykorzystać
jedynie do uzupełnienia pielęgnacji:) Maska posiada kremową konsystencję i
typowo fryzjerski zapach:) Z serią K-Pak jest tak, że niektóre produkty pachną
bardziej fryzjerko, inne typowo świeżo, a niektóre nawet jakby bananowo;) Maskę
tą z powodzeniem mogłabym nazwać kompresem. Moje włosy nie są teraz co prawda
zniszczone i mimo, że długo ich nie podcinałam to fryzjerka, powiedziała mi, że
nawet końcówki nie są postrzępione, ale lubię produkty, które pomagają mi je
utrzymywać w dobrym stanie. Taka jest ta maska. Nie tylko utrzymuje włosy w
dobrej kondycji, ale też jej działanie jest natychmiastowe, więc nie trzeba
czekać na efekty. Włosy są jak po wizycie w dobrym salonie. Mocniejsze,
zregenerowane, błyszczące. To produkt pozwalający na szybką regenerację. Bardzo
przydatny gdy chcemy aby nasze włosy natychmiast wyglądały lepiej już po pierwszym użyciu:)
Joico K-PAK Color Therapy Restorative
Styling Oil
“Chroni i wzmacnia kolor odbudowując przy tym uszkodzone włókna
włosów. Wykorzystuje najbardziej innowacyjną technologię, QuadraBond Peptide Complex™, która
intensywnie rekonstruuje zniszczone włosy. Sprawia, że stają się mocniejsze,
przedłuża nawet dwukrotnie trwałość i nasycenie ich koloru. Aktywne
składniki zawarte w kompleksie redukują łamliwość włosów
o 65% już po pierwszym użyciu; koncentrują się na nadaniu, nawet
najbardziej słabym, pozbawionym życia włosom, pożądanej tekstury, miękkości,
jedwabistości i formy”.
Olejek występuje w dwóch
pojemnościach. Ja podobnie jak w przypadku maski wybrałam wersję mini. Olejek
występuje w niewielkim opakowaniu z dość wygodnym dozownikiem. Jego zapach jest
świeży, typowo fryzjerski, a formuła oleista. Już niewielka ilość wystarcza na
jednorazowe użycie. Dlatego mimo małej pojemności, produkt jest stosunkowo
wydajny. Olejek bardzo ładnie uelastycznia i wygładza włosy, pomagając je
ujarzmić i dodając blasku. Bardzo dobrze się u mnie spisał. Choć uważam, że
jeszcze lepsze jest Joico Protect&Shine Serum – z uwagi na lżejszą konsystencję i piękny zapach.
Wszystkie produkty zarówno
w wersjach pełnowymiarowych jak i mini (przydatnych zwłaszcza na wakacjach)
dostępne są w sklepie Miasto Włosów.
Znacie
kosmetyki Joico lub Paul Mitchell? A może podzielicie się jakimiś swoimi
włosowymi odkryciami?