Witajcie!
Czytaj dalej »
Jakiś czas temu w
Biedronce można było kupić peelingi i masła do ciała Bielenda, spojrzałam wtedy
na skład i ujrzawszy nim parafinę stwierdziłam, że sobie daruję. Jednak po
jakimś czasie była obniżka cen do 3,99,- włączył się wtedy mój wewnętrzny chomik
i postanowiłam spróbować. Opiszę Wam dziś moje wrażenia wynikające ze
stosowania tych produktów.
Masło arbuzowe
Opakowanie wydaje się
duże, ale zawiera tylko 100ml produktu. Masło wystarczyło mi na ponad 3
tygodnie stosowania na nogi i stopy. Największym atutem tego produktu jest
oczywiście zapach słodki, arbuzowy. Długo się utrzymuje na ciele (dla mnie
trochę zbyt długo). Produkt nie ma typowo zbitej maślanej konsystencji, jest
ona trochę lżejsza, dzięki czemu dość szybko się wchłania. Nawilżenie nie było
niesamowite, ale mimo wszystko przyzwoite. Parafina w składzie nie wyrządziła
mi żadnej szkody. Trochę obawiałam się napisu slim, ale na szczęście produkt nie wykazał nawet najmniejszego działania wyszczuplającego. Podsumowując byłam dość zadowolona.
Peeling arbuzowy
Opakowanie również zawiera
100ml produktu, jednak peeling okazał się być dużo mniej wydajny niż masło.
Opakowanie wystarczyło mi na 6 użyć, co w moim wypadku jest antyrekordem;) W
tym wypadku również dużym atutem jest cudowny (jak dla mnie) zapach. Samo
działanie było jednak przeciętne. Peeling ma nieco lepką konsystencję (ale nie
aż tak jak peelingi Perfecty), pozostawia po sobie warstewkę, która akurat mi
mocno nie przeszkadzała. Tak więc peeling sam w sobie był bardzo przeciętny,
chyba w połączeniu z rękawicą Kessą (wtedy efekt był o niebo
lepszy, ponieważ Kessa potrafi wznieść każdy peeling na wyżyny;)).
Podobno jeszcze w
niektórych Biedronkach można nabyć te produkty w cenie 1zł (u mnie już ani
śladu).
A Wy skusiłyście się na te produkty?
Przypominam, że dziś już ostatnia szansa na zdobycie kuracji Priorin - szczegóły.
Zapraszam również na rozdanie.