piątek, 31 maja 2019

Notino kocha Polskę - eventy!

Jak wiecie, z okazji rebrandingu, Notino przygotowało mnóstwo atrakcji dla swoich klientów:) Nie tylko promocje w sklepie internetowym, ale i wydarzenia w perfumeriach stacjonarnych! Notino kocha Polskę i zaprasza na eventy we Wrocławiu, Krakowie i w Katowicach:)

Notino kocha Polskę eventy
Notino.pl jest największym beauty e-shop’em w Europie. Znajdziemy w nim aż 1150 marek! Sama często zamawiam w nim kosmetyki online zarówno dla siebie jak i na prezenty. Niejednokrotnie można u nich kupić nowości kosmetyczne, których nie ma jeszcze na półkach innych drogerii! Tak jak chociażby serię Garnier Bio, o której postaram się napisać kilka słów za jakiś czas:) Znajdziemy tam też takie perełki jak Bath & Body Works (świece, mgiełki, perfumy, aromatyczne żele pod prysznic i balsamy) czy np. zapachy Victoria’s Secret. Tych drugich jest taki wybór, że sama jeszcze nie zdecydowałam, który zapach chciałabym najbardziej. Może coś polecicie? Perfumy kupuję najczęściej właśnie na Notino, a dzięki niższym cenom i częstym promocjom mam już sporą kolekcję zapachów. Szczególnie ostatnio wiele kompozycji trafia w mój gust. Choć jak wspomniałam na Instagramie, moim aktualnym faworytem jest Paco Rabanne Pure XS. Ma dobrą trwałość i jest bardzo pozytywnie odbierany przez otoczenie. Do tego ten flakon z wężem idealnie do mnie trafia;) Póki swoje zapachowe perełki kupuję zawsze online, ale ptaszki ćwierkają, że i w Łodzi pojawi się perfumeria stacjonarna:) Cieszy mnie to szczególnie z uwagi na to, że będę mogła sprawdzić zapachy mniej dostępnych marek na żywo. Poza tym widziałam, że perfumerie stacjonarne Notino są bardzo przestronne i eleganckie:)


Ale wróćmy do atrakcji w istniejących już perfumeriach stacjonarnych Notino:)
Notino Wrocław event

Najbliższy event odbędzie się we Wrocławiu w Pasażu Grunwaldzkim 6.06.2019 w godzinach 17:00 – 20:00.

Notino Wrocław przygotowało szereg atrakcji specjalnie dla chcących odwiedzić ich tego dnia klientów:) Dla pierwszych 300 klientów prezent przy dowolnym zakupie o wartości 60zł. Pierwsze 100 klientów otrzyma zestawy Notino Suprise Box. Wystarczy zrobić zdjęcie sklepu i opublikować je w swoich mediach społecznościowych:) Dodatkowo można również skorzystać z bezpłatnego makijażu kosmetykami marki Lancome. 

Więcej szczegółów znajdziecie na: https://www.facebook.com/events/1013255462203187/

Jeśli macie bliżej do Krakowa lub Katowic to mam dobrą wiadomość. Event w Krakowie odbędzie się 7.06 w godz. 16:00-19:00, a w Katowicach 8.06 w godz. 13:00-16:00. 


Wybieracie się do Wrocławia, Krakowa lub Katowic? Weźmiecie udział w którymś z eventów?
Czytaj dalej »

Revolution PRO Nath by Natalia Siwiec paleta do konturowania!

Revolution PRO to kosmetyki produkowane przez markę Revolution. Mają one wyróżniać się wysoką jakością, przy jednoczesnym zachowaniu przystępnej ceny:) Kilka tygodni temu przeglądając dział nowości makijażowych na notino.pl, natknęłam się na paletkę do konturowania twarzy Revolution PRO Nath. Wizualnie od razu wpadła mi w oko, ale dopiero później połapałam się, że paletka powstała we współpracy z Natalią Siwiec. W pierwszym momencie nie wiedziałam, co kryje się za nazwą Nath:) Memu sercu bliższa jest polityka aniżeli show biznes, (choć czasami zdarza mi się wejść w jakiś clickbaitowy artykuł), więc musiało mi to umknąć;) Muszę jednak przyznać, że nie mam nic przeciwko produktom sygnowanym przez celebrytów. Byłabym w stanie kupić rzecz lansowaną przez „gwiazdę” nawet, jeśli nie byłabym szczególnie zainteresowana jej działalnością. W przypadku kolorówki wystarczy żeby produkt wydał mi się miły dla oka oraz dobrze rokujący pod względem jakości i odcieni. A tak właśnie wyglądała dla mnie paletka Revolution PRO Nath. Jeśli jesteście ciekawe jak się u mnie sprawdza, zapraszam na krótki przegląd:)
Paleta do konturowania Nath by Natalia Siwiec

Paleta do konturowania Nath by Natalia Siwiec przychodzi zapakowana w pudrowo-różowy kartonik, wewnątrz którego znajdziemy tak samo różowy produkt wykonany z mocnego kartonu. Mam nadzieję, że nie uda mi się go wybrudzić, bo chciałabym żeby pozostała ładna jak najdłużej:) Jak wiecie nie jestem fanką różu, a jednak wiele różowych przedmiotów mi się podoba. Już nie raz pisałam, że jestem pełna sprzeczności, więc wszystko się zgadza;) A ostatnio to już w ogóle miałam zatrzęsienie różowych kosmetyków;) Moim skromnym zdaniem paletka prezentuje się naprawdę przyjemnie. Ciekawostką jest to, że otwieramy ją podnosząc czerwoną wstążeczkę, która wystaje z opakowania. Dostrzegam tutaj jedynie dwa minusy. Po pierwsze - paletka nie jest kompaktowych rozmiarów (dla porównania trochę dłuższa od palety cieni Nabla). Po drugie - wieczko ma tendencję do samoistnego opadania, więc musimy je za każdym razem podnosić albo trochę mocniej odgiąć żeby trzymało odpowiednią pozycję podczas wykonywania makijażu;) 
Paleta do konturowania Nath by Natalia Siwiec

Pierwsze co zrobiłam to oczywiście powąchałam paletkę;) Możecie się śmiać, ale często to robię;) Paletka Maxineczki posiada np. taki swoisty zapach tanich pudrów. A tutaj produkty nie posiadają zapachu (za co plus). Wyczuwalny jest jedynie zapach samego kartonika;)
Paleta do konturowania Nath by Natalia Siwiec

Paleta do konturowania Nath by Natalia Siwiec co w środku?


Wewnątrz palety znajdziemy dwa bronzeryDesert i Paradise, róż do policzkówDarling, puder o żółtym odcieniuSweet oraz dwa rozświetlaczeSweetheart i Admirer.

Nath by Natalia Siwiec

Desert – jest to bronzer o przyjemnej aksamitnej konsystencji i odcieniu mlecznej czekolady. Dobrze napigmentowany. Nie pyli i nie osypuje się. Jest bardzo wydajny. Wystarczy delikatnie musnąć go pędzlem.


Paradise – błyszczący bronzer o nieco bardziej zbitej konsystencji, ale również nie ma żadnych problemów z aplikacją. Daje subtelniejszy efekt niż Desert. 


Sweet – puder o żółtym zabarwieniu i jedwabistej konsystencji. Jest mocno żółty, a moja cera nie jest typowo żółta, więc używam go z rozwagą. Żółty odcień jest pomocny przy maskowaniu cieni pod oczami lub zaczerwienionej skóry. Oczywiście nie ma na nim tych "fal". Mój telefon coś nie lubi żółtych odcieni i lekko się zbuntował;)
Paleta do konturowania Nath by Natalia Siwiec swatche

Darling – niezbyt miarodajnie wyszedł mi na palcu, ale jest to bardzo oryginalny brzoskwiniowy odcień. Fajnie zgrywa się z moją cerą;)


Sweetheart – złocisty rozświetlacz o komfortowej, subtelnie wilgotnej formule. Daje uwielbiany przeze mnie efekt tafli. Mój faworyt:)


Admirer – rozświetlacz w chłodniejszej, różowawej tonacji. 
Paleta do konturowania Nath by Natalia Siwiec swatch

Przyznam, że jestem zadowolona z paletki. Produkty w niej zawarte aplikują się bez najmniejszych problemów. Nic się nie pyli i nie osypuje, a intensywność można w łatwy sposób stopniować. Muszę jedynie uważać przy nakładaniu bronzera Desert, ponieważ jest bardzo dobrze napigmentowany oraz przy pudrze Sweet ze względu na intensywnie żółty kolor:) Najbardziej przypadł mi do gustu rozświetlacz Sweetheart (bardzo mój kolor), rozświetlający róż Darling i połyskujący bronzer Paradiste. Cóż, lubię błyszczeć;) Po to trio sięgam zdecydowanie najczęściej. Jakość pozytywnie mnie zaskoczyła:) Nie czuć tutaj żadnej „taniości”, a jednak cena jest przystępna (trochę powyżej 50zł). Ciekawostką jest też to, że produkt jest wegański.

Jak Wam się podoba paleta do konturowania Revolution PRO Nath? Co sądzicie o kosmetykach celebrytek? Używacie produktów tej marki?
Czytaj dalej »

środa, 29 maja 2019

Majowa drogeria bez wizyty w drogerii! Czyżby brak nowości?

Maj nie pozwalał mi się nudzić. Od wędrówek po lekarzach i badania typu biopsja, ciało obce na rogówce, (które znalazło się tam w niewyjaśnionych okolicznościach) po diagnozę bólu, którą nazwałam hitem;) Nie tylko z uwagi na to ile lat zajęło jej postawienie, ale i to, co może go wywoływać (a raczej póki co "połowę mego bólu":P). Dostrzegałam to już dawno, ale wydawało mi się zbyt absurdalne żeby mieć aż taką moc sprawczą:D Dokonałam też całkiem ciekawego i pozytywnego życiowego spostrzeżenia, które jednak pozostanie sekretem:D Wybory do PE też już przemilczę:/ Długo by pisać epopeję z cyklu "to był maj", więc od razu przejdę do tematu wpisu, a wszystko inne będzie w swoim czasie;) Mimo, że prawie nic nie kupiłam, maj zdecydowanie obfitował w nowości. Naliczyłam... 103 jednostkowe produkty z kategorii beauty;) Poniżej zapraszam na krótki przegląd, który i tak będzie tasiemcem;)

Revolution PRO Nath

Pierwsze, co do mnie dotarło na początku maja to paletka do konturowania Revolution PRO Nath sygnowana przez Natalię Siwiec. Mogła Wam już gdzieś mignąć, bo pojawiała się na jednym z moich zdjęć na Instagramie. 
NKD SKN

Trafiły też do mnie kosmetyki samoopalające wraz z rękawicą do aplikacji marki NKD SKN
Prezent od Notino

Prezent od Notino mieliście okazję już zobaczyć w osobnym wpisie. 
The Body Shop

Niespodziewanie trafił też do mnie prezent od Interendo zawierający kosmetyki The Body Shopszampon Banana, którego dawno już nie miałam, krem do rąk Moringa, tonik Vitamin E, miniaturę kremu Clinique Happy i peeling do ust E.L.F. Nie wiem, z jakiej okazji ten prezent, ale dziękuję:*
Oriflame

Z Oriflame ponownie wybrałam kredkę do brwi Giordani Gold, ponieważ bardzo przypadła mi do gustu, ale poprzedni egzemplarz okazał się wadliwy, tzn. kredka była „nietemperowalna”. Stąd też temperówka tej samej marki, bo może te moje były jakieś trefne:P Szkoda, że kredka nie jest po prostu wysuwana. Wiele by to ułatwiło. Planuję przegląd kredek do brwi niebawem;) No i maseczka Love Nature, o której pisałam ostatnio na Insta
Pixi Beauty

Z Pixi Beauty po raz 3-ci trafił do mnie Glow Tonic oraz parę nieznanych mi nowości z tej samej serii, takich jak sztyft On-the-Glow, pHenomenal Gel, Glow Tonic Serum i Glow Tonic Cleansing Gel
Eva Schmidt tarka do stóp

Mam też akumulatorową tarkę do stóp Ewa Schmitt. Podoba mi się, że jest w etui i nie zajmuje wiele miejsca. Zdecydowanie fajniej pomyślana niż Scholl. Na zdjęciu załapał się też podkład Janda dobrze matujący
SinSkin

Trafiła też do mnie spora gromada kolejnych w mojej toaletce kosmetyków do makijażu SinSkin, którym poświęcę osobny pościk. Puder sypki, kredka do ust, korektor pod oczy, baza pod makijaż oraz kosmetyki wypiekane - puder, róż, rozświetlacz i bronzer.
Bell Hypoallergenic nowości

Bell Hypoallergenic nowości
Pozostając przy kolorówce, pojawiło się u mnie mnóstwo nowych kosmetyków Bell z mojej ulubionej linii Hypoallergenic. Cały przekrój produktów od podkładów po pudry, rozświetlacze, kredki do brwi, pomadki, błyszczyki, korektory, cienie etc. 
Miya Cosmetics myBBcream

Marka Miya Cosmetics 2 lata pracowała nad kremem BB i w końcu jest (tradycyjnie również u mnie) – myBBcream. W czerwcu na pewno podzielę się z Wami moimi pierwszymi wrażeniami:) BB poszedł w ruch od razu po wyjęciu z paczki. A pod kopułką żółty peeling all-in-one mySKINhero:) 
AA Wings of Color
Raz jeszcze polska kolorówka, w tej odsłonie AA Wings of Color. I one też na pewno będą miały swoje 5 minut na blogu:) Wytypowałam dla siebie puder Silky Smooth, puder sypki i maskę regenerującą usta na noc. Oprócz tego trafiło też do mnie serum powiększające usta, podkład Ideal Match, Hydro Fixer i tusze do rzęs.
Christian Laurent kosmetyki

Niedawno w Rossmannie pojawiły się kosmetyki Christian Laurent i również zawitał do mnie przekrój produktów. Kosmetyki do pielęgnacji Edition De Luxe, czyli Luksusowy diamentowy krem ujędrniająco-odmładzający, Superskoncentrowane diamentowe serum pod oczy, na czoło i okolice ust. Jest też Luksusowe serum stymulujące wzrost rzęs i Aktywna Baza&Serum do rzęs, a także Liquid Brow Pen, czyli pisaki do brwi dające efekt Microblading:) Najmocniej ucieszyły mnie właśnie produkty do brwi i rzęs, ale warto też wspomnieć, że kosmetyki z serii De Luxe mają piękne złote opakowania;)
OH! Tomi mus pod prysznic

Zapytana przez siostrę, co chciałabym dostać na imieniny, można powiedzieć, że rzuciłam wishlistą z linkami:P Z tego co pamiętam były tam same rzeczy niekosmetyczne, ale znalazł się jeden rodzynek pod postacią musu pod prysznic OH! Tomi o zapachu melona:) Reszta prezentu była ściśle niekosmetyczna:) 
Vita Liberata pielęgnacja

Vita Liberata to nie tylko samoopalacze, ale również kosmetyki do pielęgnacji ciała, o czym mam okazję się przekonać. Niebieskie tubki skrywają peeling i balsam do ciała
Garnier bio

Na deser moje zakupy uchwycone na dwóch ostatnich zdjęciach. W tytule jest „bez wizyty w drogerii” no i owszem;) Tonik, żel do mycia twarzy i gąbkę Konjac z serii Garnier BIO kupiłam na Notino bez wychodzenia z domu, gdy akurat była darmowa dostawa;)
Lanbena biała maska na zaskórniki

Biała maska Lanbena (kupiłam 2) była zamówiona na Ali i przyszło mi na nią czekać prawie 2 miesiące;) Kremy do rąk Cien Food For Skin kupiłam ponownie, ale Lidl to nie drogeria:P Oczywiście byłam też kilka razy w Rossku, ale tak się składa, że nic kosmetycznego nie kupiłam. 

mgiełka Organique Feel Up

I na dokładkę jeszcze z końcówki maja mgiełka Organique Feel Up:)


I to już chyba wszystkie majowe nowości. A jeśli nie to dokleję;)


Jak Wam minął maj? Znacie coś z moich majowych nowości kosmetycznych?
Czytaj dalej »

niedziela, 26 maja 2019

TOSOWOONG Spot Whitening VITA Clinic Vitamin Eye Cream!

Ostatnio było o serum z witaminami, a dzisiaj dla odmiany krem pod oczy, też z witaminką;) Kilka miesięcy temu trafiłam na próbki kremu do twarzy Tosowoong z witaminą C. Wstępnie mi się spodobał i zdecydowałam, że kiedyś pokuszę się o pełne opakowanie. Ten moment jeszcze nie nastąpił, ale z przewrotności zapoznałam się z TOSOWOONG Spot Whitening VITA Clinic Vitamin Eye Cream, czyli produktem z tej samej linii, tyle, że pod oczy;)

Tosowoong Spot Whitening VITA Clinic Vitamin Eye Cream blog

TOSOWOONG Spot Whitening VITA Clinic Vitamin Eye Cream


Krem posiada działanie liftingujące, rozjaśniające i poprawiające elastyczność skóry. W swoim składzie zawiera arbutynę, która może być pomocna w rozjaśnianiu piegów i przebarwień. Adenozyna koryguje zmarszczki wokół oczu.
Tosowoong Spot Whitening VITA Clinic Vitamin Eye Cream opinie

Krem otrzymujemy kartoniku, wewnątrz którego znajdziemy białe, podłużne i wyjątkowo nie fotogeniczne opakowanie, które nawet nie wiem jak nazwać?;) Dwa razy musiałam robić zdjęcia, bo za pierwszym razem wyszły naprawdę paskudnie. Na szczęście trochę kremu mi jeszcze zostało;) Inaczej nie byłoby czego zaprezentować przez te otworki;) Dawno nie miałam kosmetyku, który prezentował się tak mało zachęcająco. Co ciekawe, gdy oglądałam go na Jolse, nie wydawał mi się aż taki straszny wizualnie. Na stronie można zobaczyć wiele selfie dziewczyn z kremem. To selfie pewnie po to żeby odwrócić uwagę od wyglądu samego kosmetyku:D  
Tosowoong Spot Whitening VITA Clinic Vitamin Eye Cream gdzie kupić

Pomijając ten wizerunkowy dramat, opakowanko zawiera 15ml kremu, czyli nieco mniej jak na koreańskie kremy pod oczy, ale całkiem standardowo jak na warunki europejskie;) Pojemniczek z kremem jest mimo wszystko całkiem cwany. Wewnątrz znajdziemy chłodzącą metalową kuleczkę. Wyposażona jest ona w specjalne otwory, przez które wydobywa się produkt. Żeby aktywować „wypływ” kremu, wystarczy nacisnąć jego podstawę;) Ten bajer całkiem mi się podoba. Aplikacja również przebiega przyjemnie:) 
Tosowoong Spot Whitening VITA Clinic Vitamin Eye Cream czy warto

Zapach kosmetyku nie do końca mi się podoba. Nie wiem jak go określić, ale miałam wrażenie, że wersja do twarzy pachnie ładniej. Niemniej nie utrzymuje się on na skórze. Szybko przestaję go czuć. Konsystencja kremu jest w sam raz. Nie jest on za rzadki ani też przesadnie gęsty;) Ładnie się rozprowadza, ale ma tendencję do błyszczenia i trzeba trochę poczekać aż się wchłonie. Nadaje się pod makijaż, ale najczęściej nakładam go na noc. 
Tosowoong Spot Whitening VITA Clinic Vitamin Eye Cream

W kwestii działania raczej nie jestem szczególną zwolenniczką kosmetyków rozjaśniających. Zawsze mam lekkie pretensje, gdy jakiś produkt mocno zmieni mi koloryt. Tak działa na mnie np. tonik Pixi, którego ostatnimi czasy znów używałam;) Ale okolice pod oczami to co innego. Tu na wszelkie rozjaśnienie i rozświetlenie się nie obrażę. Producent zapewnia, że krem pod oczy Tosowoong Spot Whitening VITA Clinic Vitamin rozjaśnia również piegi i przebarwienia. Takowych nie posiadam, ale szkoda, że nie rozjaśnia np. pieprzyków, bo od dziecka mam na twarzy kilka drobnych i niekoniecznie je lubię:P Niektóre efekty pokazane na stronie sklepu prezentują się spektakularnie, ale oczywiście w rzeczywistości aż tak dobrze nie jest;) W takie cuda to ja nie wierzę. Niemniej kiedy podczas wizyty w gabinecie kosmetycznym zapytałam o karboksyterapię pod oczy, kosmetyczka powiedziała, że wcale takich mega cieni nie mam. Ale wiecie jak to jest, człowiek widzi swoje wady wyjątkowo wyraźnie:P No może oprócz tych dziewczyn, które mają się za ósmy cud świata;) 

Na pewno mogę powiedzieć, że zauważyłam dobre nawilżenie. Cera pod oczami stała się bardziej napięta i wygładzona. Cienie wydają się trochę mniejsze, a skóra wokół oczu nieco mniej "zmęczona". Krem nie podrażnia i nie powoduje u mnie krostek pod oczami. Na same powieki nigdy nie stosuję ze względu na wrażliwe oczy i pewną skłonność do powstawania krostek właśnie na powiekach. A po trzecie nie lubię;) Tak więc tylko pod oczy i trochę pod łukiem brwiowym. Wyciągając opakowanie z kartonika od razu poczułam niechęć, ale na szczęście działanie mnie nie zawiodło. Więcej nie oczekiwałam;) 


Krem dostępny jest na Jolse.


Znacie kosmetyki Tosowoong? Co obecnie stosujecie pod oczy? Może znacie jakieś cuda na cienie pod oczami?;)
Czytaj dalej »

czwartek, 23 maja 2019

Aromatica LIVELY Super Brite Vita Serum – witaminy ze szklanej butelczyny!

Aromatica to naturalne kosmetyki koreańskie posiadające atest Skin Deep EWG, który przyznawany jest produktom opartym na wysokiej jakości bezpiecznych składnikach. Nie mając wcześniej do czynienia z marką, na początek rozważałam dwa produkty – balsam do demakijażu i serum. Ostatecznie postawiłam na Aromatica LIVELY Super Brite Vita Serum. Moje opakowanie niestety jakiś czas temu sięgnęło już dna, więc nie pozostaje nic innego jak podsumować naszą przygodę;)
Aromatica LIVELY Super Brite Vita Serum

Aromatica LIVELY Super Brite Vita Serum


Serum posiada w swoim składzie przede wszystkim bogaty w witaminy hibiscus. Witaminy B1, B2, B6, C, H, K oraz Hyalu Complex mają zapewnić skórze nawilżenie i rozświetlenie.
Aromatica LIVELY Super Brite Vita Serum czy warto, gdzie kupić

Serum Aromatica występuje w przezroczystym szklanym opakowaniu o pojemności 30ml. Zostało ono wyposażone w wygodną pompkę, która w moim przypadku działała bez zarzutów od pierwszego aż do ostatniego użycia;) Kosmetyk posiada różową barwę, która jakoś dziwnie mnie zachęciła do wypróbowania. Mimo, że do fanek różu raczej nie należę;) Całość prezentowała się minimalistycznie, ale jednocześnie bardzo estetycznie, więc nie ukrywam, że serum cieszyło moje oko stojąc na półce w łazience i nigdy o nim nie zapominałam;) 
Aromatica LIVELY Super Brite Vita Serum konsystencja

Super Brite Vita Serum Aromatica posiada konsystencję lekkiej emulsji, która jednocześnie szybko spływa z dłoni. Podczas rozprowadzania na skórze produkt staje się wilgotny, ale nie jest to serum, które wsiąka w skórę do zera niczym woda. Pozostawia po sobie delikatnie jedwabistą warstewkę:) Na mojej mieszanej cerze nie sprawiała ona jednak problemów w postaci nadmiernego przetłuszczania się lub obciążenia. Serum bardzo ładnie wpisało się w moją pielęgnację, dobrze współpracując szczególnie z produktami Innisfree.
Aromatica LIVELY Super Brite Vita Serum formuła

Aromatica nie jest aromatyczna (przynajmniej nie ten produkt);) Wszak zapach należy do ultra-delikatnych i ledwie wyczuwalnych:) Według mojego nosa serum posiada taką subtelnie zbożową nutę zapachową;) Ale nawet, jeśli nie lubicie takich zapachów, to nie ma się czym przejmować, ponieważ zapach nie dość, że jest mega delikatny to jeszcze bardzo ulotny:) Ja lubię takie niemalże niewyczuwalne zapachy kosmetyków, więc nie ukrywam, że byłam usatysfakcjonowana:) Producent zapewnia o 100% bezpiecznej formule. Z pełnym składem można zapoznać się na Jolse

Jak spisało się u mnie Aromatica LIVELY Super Brite Vita Serum? Na ogół stosowałam je w połączeniu z innymi koreańskimi kosmetykami, zarówno na dzień jak i na noc. Aczkolwiek według producenta nawet samo serum zapewnia dobry poziom nawilżenia skóry. Zważywszy na jego specyficzną formułę myślę, że można je potraktować, jako lekki krem, jeśli mamy życzenie, ponieważ rzeczywiście całkiem nieźle nawilża. Jednak w pielęgnacji warstwowej sprawdza się dużo lepiej:) Do wypróbowania serum skusiła mnie głównie zawartość witamin, ponieważ po zimie zarówno człowiek jak i jego skóra potrafią być zmęczeni;) Zwłaszcza, gdy zima zdaje się przedłużać w nieskończoność;) Choć przyznaję, że w moim przypadku gorzej miała się moja kondycja ogólna. Cera nie sprawiała mi w ostatnich miesiącach szczególnych problemów. W moim przypadku serum dało przede wszystkim poczucie wzmocnienia skóry, a także nawilżenie i rozświetlenie. Cera stała się gładsza i bardziej promienna. 
Powiedziałabym, że uczyniło dokładnie tyle ile się po nim spodziewałam patrząc na opakowanie i rzucając okiem na opis w sklepie internetowym;) Ubolewam jedynie, że nie starczyło mi na dłużej, ponieważ serum uciekało z opakowania naprawdę radośnie i ani się obejrzałam, a tu ostatnia kropla;) A w przeciwieństwie do Purito, butelka była w pełni szczelna;) Z drugiej strony rzadko trafiam na wydajne sera, więc szczególnie zaskoczona nie byłam:) 

O produkcie przeczytacie też u Black Liner.


Znacie kosmetyki koreańskiej marki Aromatica? Lubcie witaminową pielęgnację?
Czytaj dalej »

poniedziałek, 20 maja 2019

Kosmetyki koreańskie – co warto zabrać na wakacje?

Pogoda w końcu zaczyna się klarować i powoli wchodzimy w sezon wakacyjno-urlopowy:) A jak odpoczynek to milion mniej lub bardziej ważnych spraw do załatwienia i oczywiście pakowanie;) Ubrania i apteczka to temat rzeka. Kosmetyki właściwie też;) Dlatego dziś przygotowałam przegląd dosłownie garstki kosmetyków, które mogą być przydatne podczas wyjazdu. W tym odcinku kosmetyki koreańskie, a dokładnie pielęgnacja twarzy;)

Kosmetyki koreańskie – co warto zabrać na wakacje

Krem z filtrem


Ważny element azjatyckiej pielęgnacji. I choć mam pełną świadomość niekorzystnego wpływu promieniowania na zdrowie skóry, to przyznaję, że sama z siebie raczej nie zdecydowałabym się na krem z filtrem SPF 50. Filtry nie należą do mojej ulubionej kategorii kosmetyków i nie popadam w skrajność, jeśli chodzi o ich stosowanie. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że z promieniowaniem mamy do czynienia przez cały rok i przenika również przez okna, szyby samochodu etc;) Na krem z wysokim filtrem skusiłam się tylko dlatego, że miałam rozpocząć terapię przeciwbólową lekiem fotouczulającym. Leczenie ostatecznie odsunęłam w czasie. Ale skoro krem już do mnie trafił, postanowiłam go wypróbować;) Jak widzicie, jest to krem jednej z moich ulubionych marek, czyli Innisfree. Choć nie ukrywam, że myślałam o kremie Neogen, ale akurat był nieuchwytny;) Innifree ma szeroki wybór preparatów z filtrem i naprawdę zgłupiałam podczas typowania;) Ostatecznie padło na niebieską tubkę, czyli Innisfree Aqua Water Drop Sunscreen SPF50+PA++++.
Innisfree Aqua Water Drop Sunscreen SPF50+PA++++


Posiada on białą barwę, nieco dziwny „filtrowy” zapach oraz na szczęście dość lekką konsystencję. Bardzo zależało mi na tym, żeby krem nie bielił i ładnie łączył się z normalną dzienną pielęgnacją, nie obciążając skóry. Podeszłam do niego z niechęcią, ale muszę przyznać, że nie nadwyrężył moich nerwów. Wszystko jest z nim w porządku. Nie pozostawia po sobie kleistej warstwy, nie bieli i nie łuszczy się. Wchłania się bardzo sprawnie. Możliwe, że w okolicach jesieni pojawi się jakieś szersze podsumowanie albo porównanie z innym filtrem. Na razie jestem na tak.

Mini kremy do twarzy



Na krótsze wyjazdy w miarę możliwości lubię zabierać miniatury kosmetyków, ale nie zawsze decyduję się to zrobić… Jeśli zupełnie nie znam kosmetyku to niekiedy wolę zabrać pełnowymiarowe opakowanie aktualnie używanego kremu albo przełożyć odpowiednią porcję do mniejszego pojemniczka. Najlepszym rozwiązaniem jest, więc zabranie miniatur kosmetyków, których mieliśmy okazję używać już wcześniej:) Tak jak np. w moim przypadku były to kremy Tonymoly z serii The Chok Chok Green Tea;) Miałam je już kiedyś i także w formacie mini. Kiedy więc zobaczyłam na Jolse Tonymoly The Chok Chok Green Tea Trial Kit, wiedziałam, że to świetna opcja na krótkie wypady albo na wypróbowanie jeśli ktoś akurat tej serii nie znał:) Zestaw zawiera 3 mini kremy (każdy po 10ml) w 3 różnych konsystencjach. Od najlżejszego – Gel Cream, Watery Cream i Intense Cream. Możemy sobie tak dopasować stosowanie, żeby mieć inny krem na dzień i inny na noc;) Najbardziej uniwersalną formułą jest Watery Cream. Ale cała seria jest całkiem przyjemna. A jak wiemy z marką Tonymoly bywa różnie:)

Płatki pod oczy


Merbliss Wedding Tear Eye Patch

Mam wrażenie, że szczególnie doceniamy je właśnie latem, ponieważ przyjemnie chłodzą i koją okolice oczu po całym dniu lub przed wieczornym wyjściem:) Na wyjazd nieco lepszym wyborem mogłyby być płatki pakowane pojedynczo, ale nie trafiłam jeszcze na takie, które byłyby godne uwagi. A poza tym te w opakowaniach zbiorczych też są dość poręczne. Trzeba tylko pamiętać by dokładnie zakręcić;) 
Merbliss Wedding Tear Eye Patch opinie
Tym razem z lekką dozą nieśmiałości zdecydowałam się na produkt nieznanej mi marki, czyli Merbliss Wedding Tear Eye Patch. Płatki posiadają urocze różowe opakowanie z rzęskami;) Wewnątrz mamy 30 par płatków, czyli ilość wystarczającą na miesiąc. Nie dopatrzyłam się oznaczenia PAO, więc prawdopodobnie nie goni nas czas;) Płatki mają różową barwę, a zapach bardzo przypomina mi ten z płatków Secret Key, czyli jak dla mnie mają taką morską nutkę. Ale w odróżnieniu od nich, ładnie trzymają się twarzy i nie zjeżdżają;) Płatki zapewniają relaks i przyjemnie koją skórę pod oczami dodając jej witalności i uzupełniając standardową pielęgnację.

Balsam do ust


Laneige Lip Glowy Balm opinie

Czy to zima czy lato, nie ma dla mnie życia bez balsamu do ust. Jeśli zapomniałabym ze sobą zabrać na wyjazd to na pewno musiałabym kupić na miejscu:) Do jednych z moich balsamowych odkryć jeszcze ubiegłego roku należy Laneige Lip Glowy Balmpełna recenzja. Świetny balsam do ust, który według mnie śmiało może równać się z maską całonocną Laneige, a przy tym jest wygodniejszy w stosowaniu. Wersja gruszkowa również mnie nie zawiodła:) Choć jeśli chodzi o zapachy balsamów do ust Laneige to wszystkie są delikatne:)



Znacie coś z tych kosmetyków?;)
Czytaj dalej »

piątek, 17 maja 2019

Innisfree Jeju Cherry Blossom - Skin, Lotion, Jelly Cream!

Innisfree – dawno nie było tej marki na blogu, a jak wiecie bardzo ją lubię:) Najnowsza seria Innisfree Jeju Cherry Blossom skutecznie mnie skusiła i dziś opowiem czy wybrane przeze mnie trio spełniło moje oczekiwania;)
Innisfree Jeju Cherry Blossom opinie

Innisfree Jeju Cherry Blossom



W skład nowej linii kosmetyków Innisfree aktualnie wchodzą 4 produkty – nawilżający krem-żel, krem rozjaśniający, lotion przeciwzapalny i tonik przeciwzapalny. Przez kilka tygodni moja pielęgnacja opierała się m.in. na 3 produktach z tej linii. Kosmetyki Jeju Cherry Blossom przeznaczone są do każdego typu cery. Posiadają one działanie rewitalizujące, rozświetlające, nawilżające oraz przeciwzapalne. Cała seria przyodziana została w przyjemne dla oka różowe opakowania. Ja co prawda nie przepadam za różem, ale np. w przypadku kosmetyków i raz na jakiś czas na paznokciach nawet go lubię;) 
Innisfree Jeju Cherry Blossom nowość

Innisfree Jeju Cherry Blossom Skin


Jest to tonik przeciwzapalny, który ma za zadanie łagodzić podrażnioną i zaczerwienioną skórę. Dodatkowo posiada delikatne właściwości nawadniające i rozjaśniające.


Skład: Water, Propanediol, Niacinamide, Glycerin, Betaine, 1,2-Hexanediol, PPG-13-Decyltetradeceth-24, Octyldodeceth-16, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceryl Caprylate, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Perfume, Prunus Yedoensis Leaf Extract(40ppm), Tocopherol
Innisfree Jeju Cherry Blossom Skin toner

Tonik występuje w różowej 200ml butelce z jasną nakrętką, w takie subtelne kropeczki niczym z nagrobków;) Przy koreańskich tonerach często występuje problem zbyt wąskiego otworu, utrudniającego szybkie wylanie produktu na wacik;) Niejeden raz spotkałam się z tym również w przypadku Innisfree, więc często musiałam zdejmować osłonkę, maksymalnie poszerzając tym samym wylot;) Ale akurat tutaj obyło się bez majsterkowania;) Dozuje się dobrze. Trzeba jedynie nieco bardziej energicznie stuknąć o wacik;) Toner posiada wodnistą konsystencję bez krzty lepkości tudzież żelowości. Natychmiast wnika w skórę, błyskawicznie przygotowując ją na kolejne etapy pielęgnacji;) Zapach jest bardzo łagodny i przyjemny. Choć nie przypomina produktów pachnących kwiatem wiśni. W mojej pielęgnacji tonik występuje zawsze dwa razy dziennie. Bez niego właściwie „nie potrafię” komfortowo nałożyć esencji, serum i kremu:) To dla mnie absolutna podstawa. Oczywiście zaraz po demakijażu i oczyszczaniu. Innisfree Jeju Cherry Blossom Skin jest bardzo łagodny dla mojej delikatnej cery. Nie piecze, nie szczypie. Odświeża, lekko nawilża i koi skórę. Idealny do codziennego stosowania. 


Innisfree Jeju Cherry Blossom Lotion


Według producenta lotion posiada właściwości lecznicze i przeciwzapalne. Może być pomocny w przypadku podrażnień, zaczerwienienia, a nawet trądziku i przebarwień.


Skład: Water, Butylene Glycol, Glycerin, Methyl Trimethicone, Dicaprylyl Ether, Niacinamide, Betaine, Cetyl Ethylhexanoate, Hydrogenated Poly(C6-14 Olefin), 1,2-Hexanediol, Glyceryl Polymethacrylate, Glyceryl Stearate Citrate, C14-22 Alcohols, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Polymethylsilsesquioxane, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Arachidyl Alcohol, Stearic Acid, Glyceryl Stearate, Shea Butter, Perfume, Palmitic Acid, Behenyl Alcohol, Glyceryl Caprylate, C12-20 Alkyl Glucoside, Arachidyl Glucoside, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Propanediol, Sorbitan Isostearate, Myristic Acid, Prunus Yedoensis Leaf Extract(40ppm), Lauric Acid, Tocopherol, Glycine Soja (Soybean) Oil
Innisfree Jeju Cherry Blossom Lotion opinie, blog

Lotion opakowany został w odkręcaną 100ml tubkę. Kosmetyk posiada jasną barwę i konsystencję lekkiej emulsji:) Zapaszek jest utrzymany w tej samej nucie, co tonik, ale wyczuwam w nim dodatkowo taką lekko apteczną woń (ja akurat lubię takie klimaty;)). Zapach sam w sobie nie kojarzy mi się typowo z kwiatem wiśni, ponieważ inne znane mi produkty o takim aromacie pachniały inaczej, ale jest naprawdę miły dla noska. Subtelny, kobiecy, lekko kwiatowy i odrobinkę pudrowy (?), ale jednocześnie dobrze wyważony. Na pewno nie zmęczy wrażliwców;) Jeśli chodzi o sam produkt to miałam go sobie darować i poprzestać na samym kremie. Ale mając w pamięci swe zadowolenie z lotionu esencji 2w1 z serii Green Tea, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Podejrzewałam, bowiem, że formuła i działanie będą zbliżone;) Nie chwaląc się, dobrze zrobiłam:) Lotion jest bardzo komfortowy w użyciu. W widoczny sposób odżywia, regeneruje i witalizuje cerę. Ma też dobre właściwości nawilżające i jest odpowiedni do wrażliwej cery. Ja jak to ja, wdrożyłam go w ramach swojej pielęgnacji wieloetapowej. Ale dobra wiadomość dla minimalistów jest taka, że lotion jest na tyle specyficzny, iż bez problemu może zastąpić krem. Chyba, że np. nie będzie Wam odpowiadał skład lub coś innego. Pamiętajcie, że ja nikomu kosmetyków nie wmuszam, opisuję przede wszystkim swoje wrażenia;) Ze względu na swoją formułę jest nawet treściwszy od kremu, ale jednocześnie pozostawia po sobie naturalne satynowe wykończenie. Bez efektu świecenia, ale też nie ma nadmiernego zmatowienia. Jeśli więc nie jesteście fankami złożonej pielęgnacji albo po prostu po całym intensywnym dniu padacie z nóg i czujecie wszechogarniającą niemoc, to jak najbardziej oczyszczanie i lotion wystarczą:)

Innisfree Jeju Cherry Blossom Jelly Cream


Innisfree Jeju Cherry Blossom Jelly Cream

Jest to krem nawilżający o żelowo-wodnistej konsystencji. Ma on doskonale nawadniać suchą i matową skórę bez efektu klejenia się. Dodatkowo posiada właściwości przeciwzapalne przeciwdziałające zaczerwienieniom cery. Zapewnia skórze rewitalizację i blask.
Innisfree Jeju Cherry Blossom Jelly Cream blog


Skład: Water, Dipropylene Glycol, Niacinamide, Betaine, 1,2-Hexanediol, Carbomer, Tromethamine, Perfume, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/Beheneth-25 Methacrylate Crosspolymer, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Propanediol, Prunus Yedoensis Leaf Extract(40ppm), Tocopherol
Innisfree Jeju Cherry Blossom Jelly Cream opinie

Jelly Cream z serii Cherry Blossom marki Innisfree opakowany został w różowy słoiczek o standardowej pojemności 50ml. Ze wszystkich kosmetyków Cherry Blossom opakowanie żelowo-wodnego kremu podoba mi się najmocniej;) Na zdjęciach też wyszło najbardziej przyzwoicie;) Jak już zdążyłam wspomnieć, kremik posiada żelowo-wodną konsystencję. W opakowaniu wygląda jak przezroczysta galareta. Formuła nie jest jednak z tych samo-wygładzających się;) Owa galaretka jest ultra-lekka i doskonale się rozprowadza, sprawiając jednocześnie, że skóra staje się wilgotna. Krem posiada również delikatne właściwości chłodzące, co może być pomocne w przypadku wystąpienia podrażnień;) Kosmetyk wchłania się bardzo dobrze. Jeśli nałożymy wcześniej np. serum i lotion, sprawia, że całość staje się lżejsza i zupełnie nie czujemy na sobie tych wszystkich warstw;) Jeśli jednak chcielibyśmy stosować sam ten krem to w przeciwieństwie do lotionu, może to być ciut za mało. Choć w przypadku cery tłustej podczas upałów mogłoby być całkiem dobrym rozwiązaniem. Dla mojej mieszanej, delikatnej i lubującej się w złożonej pielęgnacji twarzy to byłoby troszkę za skromnie:) Zapach kremu jest w tej samej nucie, co pozostałe dwa produkty, choć w mojej ocenie najprzyjemniejszy:) Krem jest bardzo delikatny i leciutki. Nie klei się i nie podrażnia. Przyjemnie koi i lekko chłodzi cerę przez kilka chwil po nałożeniu. Dobrze współpracuje z makijażem. I co dla mnie ważne – nie łuszczy się i nie roluje. Nie należy jednak do wydajnych. Kilka dni temu pokazywałam Wam zresztą jego denko na Insta Story;) Ale jeśli mam być szczera – słaba wydajność to u mnie nic nowego;) Zwłaszcza, że kosmetyki do pielęgnacji twarzy stosuję też na szyję i dekolt. 
Innisfree Jeju Cherry Blossom konsystencje

Podsumowując działanie całej serii, nie jestem w stanie ocenić wszystkiego, co obiecuje Innisfree. Wszak nie posiadam przebarwień czy trądziku, zaczerwienienie twarzy przytrafia mi się rzadko, a podczas stosowania nie występowały u mnie stany zapalne. Niemniej seria bardzo dobrze zaopiekowała się moją delikatną (jak ja to mówię szlachecką twarzą:P) dodając jej zdrowego blasku, nawilżenia, gładkości i miękkości, zapewniając jednocześnie dużą przyjemność stosowania dzięki łagodnym formułom. Według mnie seria w sam raz na zbliżające się lato i odpowiednia do każdego rodzaju cery. Trzeba tylko dopasować produkty i zdecydować czy np. wystarczy nam sam toner i lotion, całe trio, czy może sam krem. Jak wspomniałam na początku, w linii znajduje się jeszcze krem rozjaśniający, na który sama się nie zdecydowałam. Mógłby być dobrym wyborem w przypadku cery suchej i skłonnej do przebarwień. 


Nowa seria Innisfree Jeju Cherry Blossom od ładnych kilku tygodni jest już dostępna na Jolse. Często są promocje na tą markę, akurat do wczoraj było -30% i pewnie niedługo się powtórzy.


Znacie nową serię Innisfree z kwiatem wiśni? Miałaby szansę się u Was sprawdzić? Jaki krem ostatnio zużyłyście?;)
Czytaj dalej »