Na początku marca całkiem
beztrosko przerwałam swój detoks od zakupów kosmetycznych, który trwał
dokładnie 3 miesiące i 5 dni;) Takie wydarzenie warto zapamiętać:D Doszłam do
wniosku, że to było mistyczne przeżycie… Powiem szczerze, że zwrot podatku jakoś tak nastroił mnie na małe zakupy;) Choć i tak więcej było przesyłek, prezentów i niespodzianek;) Jeśli jesteście ciekawi co do mnie trafiło to zapraszam na krótki przegląd nowości marca.
Zacznijmy może od nowości Oriflame. Tym razem wybrałam nie tylko
kosmetyki, a postawiłam również na suplementy z linii Wellness. Przyznam, że zawsze mnie one ciekawiły, ale jakoś nigdy
wcześniej ich nie próbowałam. Pewnie dlatego, że do tego typu preparatów
podchodzę dosyć ostrożnie. Byłam jednak akurat w trakcie choroby – czyt.
umierałam na katar, więc uznałam, że przyda mi się małe wzmocnienie jeśli
przeżyję;) Postawiłam na dwa preparaty – Kwas
Omega 3 i Kompleks Swedish Beauty
Plus. Z kosmetyków natomiast wybrałam płyn
micelarny Diamond Cellular, kojący
płyn do higieny intymnej Feminelle z ekstraktem z kwiatu orchidei oraz podkład Giordani Gold Liquid Silk. Ten
ostatni produkt wytypowałam z myślą o mamie, ponieważ jak wiecie nie jestem
fanką tradycyjnych podkładów. Mama jednak dobrze wspomina podkład Catrice HD
Liquid Coverage i stwierdziłam, że ten może być czymś w sam raz dla niej;) Mama jest zadowolona, więc trafiony zatopiony:)
Pojawiły się też u mnie nowości Pollena Eva z linii Eva Dermo i Eva Dermo Red Off. Krem do rąk oraz tonik i pianka do twarzy. Marka jest mi całkiem dobrze znana, gdyż swego czasu miałam kilka tanich perełek z jej asortymentu. Choć teraz jest to powrót po dość długiej przerwie;) Wkrótce opowiem parę słów na temat tych kosmetyków.
Pojawiły się też u mnie nowości Pollena Eva z linii Eva Dermo i Eva Dermo Red Off. Krem do rąk oraz tonik i pianka do twarzy. Marka jest mi całkiem dobrze znana, gdyż swego czasu miałam kilka tanich perełek z jej asortymentu. Choć teraz jest to powrót po dość długiej przerwie;) Wkrótce opowiem parę słów na temat tych kosmetyków.
Dotarła też do mnie
wygrana w konkursie u Marty w
postaci bonu na zakupy w Sephorze.
Marta dorzuciła też parę dodatków:)
Również na początku marca
totalnie zaskoczyło mnie wielkanocne jajo
od Interendo. Zastanawiałam się skąd
wiedziała co ja chciałam?;) W przesyłce znalazłam bronzer Too Faced Sweetie Pie, Aksamitny
balsam do mycia twarzy Czarszka oraz uroczą różową ozdobę, która od razu mi się przydała do zdjęć;) Jeśli chodzi o balsam do demakijażu to niestety zapchał mnie koncertowo.
Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przytrafiło, więc miałam pecha:/
Opowiem o tym w osobnym wpisie jeśli się uda.
Ale… najśmieszniejsze było to, że tego samego dnia kurier miał doręczyć moje zamówienie ze sklepu internetowego Sephory zawierające nic innego jak Too Faced Sweetie Pie:D Zadzwoniłam więc na infolinię Sephory żeby dowiedzieć się cóż z tym fantem zrobić i doradzono mi, że mogę w ogóle nie odbierać przesyłki albo odebrać ją i zwrócić w perfumerii stacjonarnej lub odesłać. Stwierdziłam, że najszybciej będzie załatwić to stacjonarnie i tak też uczyniłam oddając zamówienie i wybierając coś innego z oferty już na miejscu;)
Ale… najśmieszniejsze było to, że tego samego dnia kurier miał doręczyć moje zamówienie ze sklepu internetowego Sephory zawierające nic innego jak Too Faced Sweetie Pie:D Zadzwoniłam więc na infolinię Sephory żeby dowiedzieć się cóż z tym fantem zrobić i doradzono mi, że mogę w ogóle nie odbierać przesyłki albo odebrać ją i zwrócić w perfumerii stacjonarnej lub odesłać. Stwierdziłam, że najszybciej będzie załatwić to stacjonarnie i tak też uczyniłam oddając zamówienie i wybierając coś innego z oferty już na miejscu;)
A była to Kat von D Alchemist Holographic Palette, czyli paletka rozświetlaczy do
twarzy i oczu. Nieco ekstrawagancki wybór, ale przyznam, że ten produkt chodził
za mną już od jakiegoś czasu i stwierdziłam, że zaszaleję;) Wahałam się też
między rozświetlaczem Too Faced Peach Frost, ale ostatecznie nie żałuję choć produkt jest naprawdę specyficzny;) Był
to właśnie zakup w ramach wygranego bonu do Sephory. Musiałam jedynie trochę
dołożyć gdyż mimo, że trwały dni VIP to akurat sprawa wygląda tak, że promocje
nie obejmują kosmetyków Kat von D;) Dodatkowo kupiłam też bazę pod cienie Smashbox 24 Hour Photo Finish Shadow Primer, ponieważ wzięłam sobie za cel ostrą eksploatację paletki Nabla;) Jest to produkt, który już znam z dawnych, młodych lat:D A, że w Sephorze nie było zbyt wielu baz to padło na tą;) Smashbox w ogóle ma bardzo dobre bazy:)
W pierwszych dniach marca
obwieściłam też Wam na Insta Story, że poczułam nagłą chęć na zakupy. No i oczywiście
większość z Was opowiedziało się za przerwaniem zakupowego detoksu
kosmetycznego:D Napisałam wtedy, że chodzi mi po głowie piękna paletka albo
wspaniały pędzelek. Obie opcje mega kuszące, ale stwierdziłam, że nie rzucę się
tak od razu na wszystko i stąd też mogłam wybrać tylko jedną opcję;) Wspaniałym
pędzelkiem miał być oczywiście M Brush
by Maxineczka gdyż intuicja podpowiada mi 100% satysfakcję z zakupu;)
Piękną paletką miała być z kolei Nabla
Dreamy. Do tej pory byłam w posiadaniu jedynie dwóch produktów marki Nabla,
ale oba są moimi ulubieńcami, więc wiedziałam, że na jakości się nie zawiodę;) Miałam
jedynie wątpliwości co do zestawienia kolorystycznego paletki Nabla Dreamy bo
jednak nie są to typowe dla mnie kolory;) Coś mi jednak kazało zaryzykować i
postanowiłam kliknąć paletkę. Oczywiście okazało się, że w jedynej drogerii, w
której była dostępna, ktoś sprzątnął mi ją sprzed nosa. Prawie kupowałam więc
już pędzelek (lub pędzelki dwa;)) kiedy okazało się, że paletka pojawiła się na
chwilę w Minti Shop. Wtedy już nie czekałam tylko łapczywie klikałam;) A kolory jak się okazało jednak bardzo moje:) Ma się tą rękę do trafionych zakupów;)
Nie mogłam sobie też odmówić włosowej promocji w Rossmannie. Tym razem postawiłam głównie na markę Franck Provost. Kupiłam nawet jedną maskę, którą już kiedyś miałam - Oleo Supreme. A zdarza mi się to naprawdę rzadko;) Miałam nawet zrecenzować, ponieważ była naprawdę super, ale miałam tylko jedno marne zdjęcie, więc może nadrobię za jakiś czas;) Oprócz wspomnianej maski z Franck Provost kupiłam maskę Revelateur De Coleur (nie mam co prawda farbowanych, ale nie szkodzi) i szampon Createur De Volume oraz maskę wygładzającą Beology marki Schwarzkopf;) Tym razem byłam trochę zniesmaczona zakupami, ponieważ te najdroższe kosmetyki umiejscowione na górnej półce (jak właśnie Provost) były pokryte niemałą warstwą kurzu...
Piszę takie wpisy, że nawet sama siebie potrafię namówić na zakupy... Czy mogło być gorzej?;) Tak było z Roge Cavailles. Po opublikowaniu wpisu z ich produktami (które bardzo polubiłam) poczułam zew natury, który mnie męczył i dręczył, więc w końcu wczoraj postanowiłam kupić satynowy olejek do kąpieli i pod prysznic oraz krem pod prysznic masło migdałowe i róża. Aksamitny olejek do kąpieli i pod prysznic był natomiast gratis do zakupów w aptece Melissa:) I to by było tyle jeśli chodzi o moje zakupy, czyli - Nabla, baza Smashbox, Rossek,"kawałek Kat" i Roge Cavailles;) Przyzwoicie, prawda?;)
Nie mogłam sobie też odmówić włosowej promocji w Rossmannie. Tym razem postawiłam głównie na markę Franck Provost. Kupiłam nawet jedną maskę, którą już kiedyś miałam - Oleo Supreme. A zdarza mi się to naprawdę rzadko;) Miałam nawet zrecenzować, ponieważ była naprawdę super, ale miałam tylko jedno marne zdjęcie, więc może nadrobię za jakiś czas;) Oprócz wspomnianej maski z Franck Provost kupiłam maskę Revelateur De Coleur (nie mam co prawda farbowanych, ale nie szkodzi) i szampon Createur De Volume oraz maskę wygładzającą Beology marki Schwarzkopf;) Tym razem byłam trochę zniesmaczona zakupami, ponieważ te najdroższe kosmetyki umiejscowione na górnej półce (jak właśnie Provost) były pokryte niemałą warstwą kurzu...
Piszę takie wpisy, że nawet sama siebie potrafię namówić na zakupy... Czy mogło być gorzej?;) Tak było z Roge Cavailles. Po opublikowaniu wpisu z ich produktami (które bardzo polubiłam) poczułam zew natury, który mnie męczył i dręczył, więc w końcu wczoraj postanowiłam kupić satynowy olejek do kąpieli i pod prysznic oraz krem pod prysznic masło migdałowe i róża. Aksamitny olejek do kąpieli i pod prysznic był natomiast gratis do zakupów w aptece Melissa:) I to by było tyle jeśli chodzi o moje zakupy, czyli - Nabla, baza Smashbox, Rossek,"kawałek Kat" i Roge Cavailles;) Przyzwoicie, prawda?;)
Kosmetyki Dermedic Linum Emolient bardzo fajnie
się u mnie sprawdziły, więc tym razem wybrałam mydło w płynie z tej samej serii oraz dwa szampony do włosów dla odmiany;) Po mydle już dawno nie ma śladu, a o wszystkich produktach niebawem.
Z Nivea dotarły do mnie nowości w postaci lekkich musów do
pielęgnacji ciała. Jest to wersja Dzika
malina i biała herbata oraz Ogórek i
herbata matcha. Najpierw zachwyciłam się świeżym zapachem wersji zielonej, ale na moim ciele woń stawała się trochę dziwna. Oddałam więc siostrze, a sobie zostawiłam malinkę, do której nie mam zastrzeżeń. A nawet bym powiedziała, że to jeden z lepszych produktów wypuszczonych przez Nivea:) Wystarczył mi na tydzień, ale nie śmiejcie się:P
Z NUXE przywędrował do mnie Luksusowy krem do ciała o globalnym działaniu przeciwstarzeniowym Nuxuriance Ultra Body. Czyli wiecie... ja się smaruję, a młodnieją ciałka wszystkich wokół no bo globalny;)
Z Bell Hypoallergenic zawitały do mnie nowości serii Metallic, czyli pomadki oraz lakiery. Nie miałam nigdy wcześniej do czynienia z takim wykończeniem na ustach, więc to dla mnie zupełna nowość.
Z Lily Lolo tym razem podjęłam wyzwanie... wypróbowania pędzelków do makijażu powiek;) Na początek trzech. Jest też nowy korektor i dedykowany mu pędzelek;) Wszystkiego już próbowałam i nawet oczy jeszcze mam:D
Zajczączek od Ani, czyli zupełnie nieznane mi wcześniej naturalne kosmetyki La-Le takie jak balsam do ust, masło do ciała, dezodorant w kremie, balsam do ciała w kostce (pierwotnie myślałam, że mini mydełko), maseczka Chic Chiq oraz mój wielki ulubieniec, czyli śliwkowy peeling Ministerstwo Dobrego Mydła.
Od Rudej (marudy) skarpecioszki, 3 warzywne maseczki Marion, sztyft regenerujący Ministerstwo Dobrego Mydła (rzecz jasna o tym samym obłędnym zapachu do peeling). Był także słonik, cośik słodkiego i dla pieseła też coś;)
Przykicał też do mnie kurier z bardzo kreatywnym zajączkiem od Agi z Ines Beauty. Moc kolorów, a wśród nich czekoladowe jajeczka i balsam Eos zamknięte w iście wiosennym "słoiku", miniatura Si Giorgio Armani oraz kopertówka MK, lusterko Tous, kocia zakładka i książka z kolorowymi koktajlami:)
Byłam pod wrażeniem pomysłowości;)
Zestawienie nowości nie tylko rozpoczyna, ale i kończy Oriflame. Tym razem postanowiłam poćwiczyć swoją intuicję w dobieraniu zapachów w ciemno i postawiłam na Giordani Gold Essenza, Sublime Nature Tuberose i Women's Collection Innocent White Lilac. Do twarzy kapsułki NovAge Nutri6, a Wellnesspack w ramach kontynuowania pomysłu suplementacji z pierwszego zdjęcia;)
Z Bell Hypoallergenic zawitały do mnie nowości serii Metallic, czyli pomadki oraz lakiery. Nie miałam nigdy wcześniej do czynienia z takim wykończeniem na ustach, więc to dla mnie zupełna nowość.
Z Lily Lolo tym razem podjęłam wyzwanie... wypróbowania pędzelków do makijażu powiek;) Na początek trzech. Jest też nowy korektor i dedykowany mu pędzelek;) Wszystkiego już próbowałam i nawet oczy jeszcze mam:D
Zajczączek od Ani, czyli zupełnie nieznane mi wcześniej naturalne kosmetyki La-Le takie jak balsam do ust, masło do ciała, dezodorant w kremie, balsam do ciała w kostce (pierwotnie myślałam, że mini mydełko), maseczka Chic Chiq oraz mój wielki ulubieniec, czyli śliwkowy peeling Ministerstwo Dobrego Mydła.
Od Rudej (marudy) skarpecioszki, 3 warzywne maseczki Marion, sztyft regenerujący Ministerstwo Dobrego Mydła (rzecz jasna o tym samym obłędnym zapachu do peeling). Był także słonik, cośik słodkiego i dla pieseła też coś;)
Przykicał też do mnie kurier z bardzo kreatywnym zajączkiem od Agi z Ines Beauty. Moc kolorów, a wśród nich czekoladowe jajeczka i balsam Eos zamknięte w iście wiosennym "słoiku", miniatura Si Giorgio Armani oraz kopertówka MK, lusterko Tous, kocia zakładka i książka z kolorowymi koktajlami:)
Byłam pod wrażeniem pomysłowości;)
Zestawienie nowości nie tylko rozpoczyna, ale i kończy Oriflame. Tym razem postanowiłam poćwiczyć swoją intuicję w dobieraniu zapachów w ciemno i postawiłam na Giordani Gold Essenza, Sublime Nature Tuberose i Women's Collection Innocent White Lilac. Do twarzy kapsułki NovAge Nutri6, a Wellnesspack w ramach kontynuowania pomysłu suplementacji z pierwszego zdjęcia;)
I to już chyba wszystkie moje marcowe nowości. Jeśli coś niespodziewanie jeszcze zawita to dokleję;)
Kto wie, może od kwietnia znowu detoks?:D Znacie coś z tych produktów? Jak tam Wasze nowości w marcu?
No i doklejam bowiem zaskoczył mnie jeszcze Anetkowy Zajączek:* Przyniósł mi balsam z masłem shea Black Orchid z Organique, olejek do demakijażu Nacomi, peeling Mizon, żel do mycia ciała Organic Shop w formie takiej śmiesznej galarety, maseczki Missha, skompresowane maseczki, a także pędzelek do maseczek. Całość osypana została kolorowymi zajączkami:)