niedziela, 31 marca 2019

Oriflame 3 kosmetyczne gadżety, które wypróbowałam!

Należę do osób, które lubią ułatwiać sobie życie i chętnie sięgam po bardziej lub mniej przydatne gadżety;) Być może nie każdy wie, ale w ofercie marki Oriflame znajdziemy nie tylko kosmetyki do pielęgnacji skóry i włosów oraz kolorówkę, ale także akcesoria, dodatki, gadżety, a nawet suplementy diety. Dziś słówko o 3 niepozornych gadżetach, które można znaleźć w katalogu;)

Oriflame kosmetyczne gadżety


Trymer do brwi Remington


Trymer do brwi czy warto

Gdy ponad rok temu przeglądałam katalog Oriflame, dużym zaskoczeniem była dla mnie obecność trymera Remington:) Od razu zdecydowałam się go wypróbować:) Jego atutem jest kompaktowy rozmiar (trymer jest wielkości długopisu) i przyjemny dla oka design;) Urządzenie zasilane jest baterią AAA, która po ponad roku nadal działa. Trymer posiada precyzyjną końcówkę, więc przeznaczony jest do przycinania brwi lub pojedynczych wystających włosków w obrębie twarzy. Podobno niektórzy panowie wykorzystują go też do stylizacji zarostu. Choć ze względu na jego rozmiar wydaje mi się to nieco karkołomne:) U mnie przyrząd miał znaleźć zastosowanie w obrębie łuku brwiowego, ale muszę przyznać, że sprawdza się tylko częściowo. Mogę go używać do przycięcia pojedynczych niesfornych włosków, zwłaszcza tych, które lubią sobie wyrosnąć powyżej wyznaczonego łuku brwiowego, a także pomiędzy jedną a drugą brwią (czyli nad nosem). Jeśli natomiast chodzi o obszar poniżej łuku brwiowego to tutaj jest już trudniej. Po pierwsze, dlatego, że nie wszystkie włoski udaje się usunąć, a po drugie włoski poniżej łuku rosną mi bardzo szybko i w dodatku niektóre trzymają się naprawdę mocno, więc lepiej wyrwać je pęsetą;) Znalazłam jednak dla niego zastępcze zastosowanie – przycinanie wystających włosów z nosa;) Kształt trymera nie jest do tego, co prawda odpowiedni, ale ja bez problemu daję radę. Zwłaszcza, że to trwa tylko sekundkę;) Można też oczywiście zastosować na jakieś pojedyncze niechciane włoski w obrębie twarzy typu wąsik, ale u mnie na szczęście ten problem nie występuje. Naturalnie nie nadaje się on na mocno owłosione obszary, ponieważ szybko będzie się zapychał:) Przez chwilę miałam szatański pomysł żeby wypróbować na psie, ale jak tylko usłyszy dźwięk tego niepozornego trymera – zwiewa jak szalony;) W zestawie mamy jeszcze dodatkową nasadkę i "wymiatacz" do włosów (widoczne na pierwszym zdjęciu).


Przyrząd do czyszczenia szczotek do włosów

 
Przyrząd do czyszczenia szczotek do włosów, czym czyścić szczotki do włosów

To niepozorna rzecz, którą od dawna chciałam mieć. A teraz, gdy mam kilka szczotek do włosów, jest mi potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało:D Cóż można powiedzieć o przyrządzie do czyszczenia szczotek? Prosty jak konstrukcja cepa;) Zasady działania też raczej nie trzeba tłumaczyć;) 
jak czyścić szczotki do włosów
Czy działa? A i owszem:) Dużo łatwiej jest usunąć ze szczotek kurz, kłaczki i inne zanieczyszczenia bez zbędnego brudzenia sobie szlacheckich rąk;) Plus również za kompaktowy rozmiar. Jedyna wada jest taka, że podczas „pracy” przyrząd potrafi wyjść z trzonka;) Może to dlatego, że jak ja zacznę pucować to nie ma zmiłuj;) Nie jestem tak delikatna jak mogłoby się wydawać:D Tak czy inaczej polecam. Zwłaszcza, jeśli tak jak ja macie te kilka szczotek do czyszczenia;)

Rękawiczki do nawilżania


rękawiczki dotykowe do nawilżania dłoni

Jeśli kiedykolwiek czytaliście moje recenzje kremów do rąk to na pewno wiecie, że „rękawiczki do kremu” to mój bóg;) Moje must have;) Od lat nie miałam takiej sytuacji żebym nie zakładała rękawiczek przed nałożeniem kremu;) Najczęściej jest to na noc. Choć wcale nie śpię w rękawiczkach przez całą noc;) Często sprowadza się to do kilku minut i naprawdę wystarczy żeby osiągnąć efekt wzmacniający działanie kremu. Każdego kremu do rąk. Rękawiczki regularnie się zużywają, więc najczęściej mam w szufladzie ze 3 pary. Dotychczas używałam zwykłych bawełnianych rękawiczek z różnych firm. Natomiast nowe rękawiczki do nawilżania z Oriflame posiadają dodatkowy bajerek w postaci „funkcji dotykowej”;) Co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że możemy bez przeszkód korzystać ze swojego smartfona;) Opcja wydaje się mało przydatna, ale jakże istotna dla miłośników swoich ajfonów:D Można sobie nasmarować dłonie np. podczas wieczornych seansów z Netflixem lub HBO i w razie potrzeby swobodnie korzystać z telefonu;) Dla miłośników rękawiczek do kremu i technologii - w sam raz;) A tak przy okazji jakie seriale teraz oglądacie? Coś polecacie? 


Używacie jakichś niepozornych kosmetycznych gadżetów?;)
Czytaj dalej »

czwartek, 28 marca 2019

Domowa drogeria - edycja marcowa, czyli wiosenne nowości!

W  marcu nie było żadnej sensownej okazji typu urodziny czy święta, a imieniny dopiero za niecałe dwa miesiące. Ale mimo tego miesiąc sprzyjał kosmetycznym nowościom;) A najśmieszniejsze, że większość z nich trafiła do mnie jednego dnia, co spowodowało niemały chaos;) Pomijając kwestie kosmetyczne, miesiąc obfitujący raczej w dziwne zdarzenia. Pod względem zdrowotnym ciągle stoję w miejscu. I to niekoniecznie w tym, w którym chciałabym stać;) A w dodatku któregoś dnia wszystko leciało mi z rąk i z samego rana udało mi się zalać herbatą biurko komputerowe wraz z lampką, kalendarzem, przyborami do pisania etc. Po południu zaś pacnęłam storczyka zalewając tym samym znów biurko, router i przedłużacz. Potem jeszcze polałam się herbatą. Brawo ja:D 


Na początek moje zakupy;) Trzeba przyznać, że nie próżnowałam i już pierwszego dnia miesiąca wybrałam się po zakup pewnego suplementu. W aptece nie było i tym oto sposobem odkryłam jakiś nowy sklep ze zdrową żywnością etc. Tam też go nie uświadczyłam, ale były nieznane mi niemieckie eko pomadki pielęgnacyjne marki Neobio, paczkowane po 2szt;) Jakieś 2 dni później drapnęłam też masło do ciała i rąk Isana Make me mango, na które czekałam od momentu zapowiedzi;) Ostatnio kremy tej marki nawet mi służyły, więc uznałam, że czemu nie:) Ale wypaprałam je i jednak wolę inne rodzaje;)

Kolejne 6 zdjęć zaczynając od powyższego to mój mały maraton zakupowy z 8 marca:D Albowiem poczyniłam wtedy zakupy stacjonarne jak i napłynęły do mnie wcześniej złożone zamówienia z sieci:D Wszystko to się mocno skumulowało i nie zmieści się na jednym zdjęciu;) Wbrew temu co „śpiewałam” na Insta („Jak sobota to…”) Lidla mam raczej nie po drodze, więc rzadko robię tam zakupy. Choć chętnie oglądam bitwy o Wittchen na YT:D Tego dnia miałam jednak coś do załatwienia i przy okazji zawitałam do Galerii, w której znajduje się tenże dyskont;) Nagle bowiem zachciało mi się kremów do rąk Cien Food For Skin. Kremików oczywiście nie było. Został tylko żel, micel i mleczko. Po dłuższym namyśle zdecydowałam się na płyn micelarny w zawrotnej cenie 3,49zł;) Kosmetyki te produkuje Tołpa, więc uznałam, że może i będzie spoko. Miałam ochotę skorzystać z promocji w Rossmannie 2+2 na produkty do włosów, ale nie chciałam robić szczególnych zapasów. Namówiłam, więc na spółkę mamę, która akurat była w potrzebie;) Dla siebie wzięłam szampon i odżywkę Garnier Botanic Therapy Olive. Miałam 3 produkty z tej serii rok temu i dobrze wspominam;) Widoczna na zdjęciu odżywka Garnier Botanic Therapy Coco Milk & Macadamia była z kolei wcześniej kupiona online;) Podobnie jak nawilżacze do ciała, które zawsze muszę mieć w zapasie. A że Mixa nawilżać potrafi to jest tutaj balsam i mleczko;)

Pozostając w temacie włosów, w lutym zamówiłam na Aliexpress tą słynną szczotkę Abody. Zanim zdążyła przyjść, coś mnie napadło i kupiłam jeszcze dwie szczotki – Olivia Garden Ceramic + Ion Supreme Combo i The Wet Brush Padle. Czyn godny pożałowania, bo posiadam teraz kilka szczotek, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że moje włosy od jakiegoś czasu sprawiają mi problemy. Prawdopodobnie zawdzięczam to swojej tarczycy;) Cóż, życie:D

Od początku roku nie zachwycił mnie żaden tusz do rzęs, więc uznałam, że chyba warto poszukać czegoś nowego. Zdecydowałam się na nowość Maybelline Snapscara i wiekowy już L’Oreal Paris Telescopic, którego miałam okazję używać lata temu;) Uznałam też, że do zabawy z cieniami przyda mi się Nyx Glitter Primer. Jeszcze pod koniec zeszłego roku wspominałam, że podobają mi się perfumy Paco Rabanne Pure XS. Po paru miesiącach radośnie stwierdziłam, że jeszcze się zmieszczą w mojej pachnącej szufladzie i oto są;)

Prawie bym zapomniała o zestawie 15 pędzli do makijażu Jessup, które zamówiłam jeszcze w lutym. I tak – również dotarły 8 marca;) Biorąc pod uwagę czas realizacji, zwykle mam pecha do zakupów z Ali. Ale tym razem Chińczyk naprawdę się postarał, ponieważ nie dość, że paczka była u mnie w 11 dni od nadania to jeszcze została wysłana kurierem i doręczona pod same drzwi. W przypadku duperelków z Aliexpress zwykle czeka mnie awizo albo w najlepszym wypadku list w skrzynce, jeśli się mieści i nie waży zbyt wiele;) A tu taka miła niespodzianka;) Nie mogłam ukryć wzruszenia haha. Może coś o nich napiszę;)
Cien Food For Skin kremy do rąk
W przeciwieństwie do mnie, moja siostra akurat zamieszkuje tereny sprzyjające zakupom w Lidlu;) Dlatego postanowiłam zmolestować ją o zakup tych 3 gorąco pożądanych przeze mnie kremików do rąk Cien Food For Skin i udało się;) Niecały tydzień później znów była na nie promocja i zapasy zostały uzupełnione;) W lutym miałam chęć na żel Isana Feel like a bird, ale kupiłam wtedy ten słodki do bólu o zapachu ciasta tęczowego;) W marcu jednak znów spostrzegłam ostatni na półce żel i uznałam, że to znak, że muszę go mieć. Promocja też była, a i owszem. I to tyle w temacie moich hulanek;)
Nuxe nowości

Teraz już prezenty i tak dalej;) I tutaj otwarcie miesiąca zrobiło  NUXE podsyłając mi trio do pielęgnacji twarzy. Aksamitny krem naprawczy Nuxe Creme Prodigieuse Boost miałam już okazję wcześniej poznać i zużyć. Podobnie jak Nuxe Nuxellence Detox. Ale rozświetlający balsam pod oczy Nuxe Nuxuriance Gold to nowość, z którą nie miałam wcześniej do czynienia, a tak się składa, że intrygowała mnie od dnia premiery;) Mam go w użyciu i jak dotąd wrażenia są bardzo pozytywne.
Bell Bon Bon

Trafiła też do mnie limitka Bell Bon Bon, a na blogu pojawił się mały przegląd tych produktów;) 



Tego dnia trafiły do mnie też olejek i maska do włosów od marki Il Salone Milano;) 
Jane Iredale kosmetyki
No i kosmetyki Jane Iredale. Pamiętacie te śliczności? Teraz mam kolejne;) Zestaw do brwi, róż i mgiełka Pommist
Z kolei z Oriflame trafiła do mnie kredka do brwi Giordani Gold, zastępując tym samym Wibo oraz dwa przydatne dla mnie gadżety, czyli przyrząd do czyszczenia szczotek do włosów i rękawiczki do kremu z możliwością korzystania z ajfona;)

I wsio. Miesiąc się co prawda jeszcze nie skończył, ale chyba nic więcej nie przewiduję (najwyżej dokleję:P). 

Jak Wam mija marzec? Oszczędnie czy z rozmachem?:D A może spotkało Was ostatnio coś dziwnego?:P
Czytaj dalej »

poniedziałek, 25 marca 2019

Happiness Boutique biżuteria okiem zaawansowanej sroki;)

Nie da się ukryć, że jestem sroką:) Kocham biżuterię, mam w czym wybierać i dobrze mi z tym;) Chętnie kupuję błyskotki na prezent, jak również z nieskrywaną radością je przyjmuję. Zwłaszcza, gdy jest to coś, co sama miałam na oku;) Nie oznacza to jednak, że łatwo mi dogodzić;) Wręcz przeciwnie, swego czasu regularnie pozbywałam się pieniędzy w salonach Pandora, Tous, Lilou etc., co zaowocowało u mnie sporą wybrednością;) Długo nie wyobrażałam sobie założyć czegoś innego niż srebro, złoto lub kamienie naturalne. Nie interesowała mnie biżuteria z sieciówek, a nawet gdy coś takiego kupiłam to najczęściej wyglądało mi zbyt plastikowo i nie mogłam się potem przekonać by założyć;) Szlachta! Nadal jestem wierna metalom szlachetnym, ale powoli, nieufnie... zaczęłam dopuszczać stal nierdzewną;) Tego typu świecidełka ma w swej ofercie Happiness Boutique;)
Happiness Boutique opakowanie

Happiness Boutique to sklep internetowy z siedzibą w Berlinie. Nie musicie się jednak obawiać, ponieważ strona jest bardzo przejrzysta, a oferowane produkty dokładnie opisane w języku angielskim. Dodatkowym plusem jest bezpłatna przesyłka obejmująca cały świat. Paczki nadawane są listem nierejestrowanym, ale czas oczekiwania nie jest długi. W moim przypadku dostawa zajęła 3 dni, czyli krócej niż niekiedy list priorytetowy nadany w obrębie kraju;) Jedynym minusem było dla mnie to, że listonosz oznaczył przesyłkę, jako zbyt dużą by umieścić ją w skrzynce (choć spokojnie by się zmieściła) i zostawił awizo;) 
Happiness Boutique pudełko
Zamówiona biżuteria pakowana jest w pudełko, a także dodatkowo każdy produkt pojedynczo owinięty w folię bąbelkową. 
Happiness Boutique naszyjniki

Lubię różnorodną biżuterię i nie zamykam się w obrębie jednego stylu. Choć czasy, gdy obwieszałam się niczym dziewczyna gangstera minęły mi już (chyba?) bezpowrotnie;) Teraz coraz częściej rezygnuję z Pandory na rzecz czegoś lżejszego;) 
Happiness Boutique biżuteria

Z Happiness Boutique wybrałam dla siebie 3 naszyjniki, które wpisują się w minimalistyczny styl, ale jednocześnie łańcuszki nie są zbyt krótkie, a zawieszki nie są zbyt małe. Rzadko bowiem noszę naszyjniki pod samą szyję, a za mikro wisiorkami też z reguły nie przepadam. Zaraz mi się wydaje, że są zbyt delikatne żeby je nosić;) Wybrałam więc coś, co nie jest nadmiernie okazałe, ale jednocześnie widoczne;) W Happiness Boutique oprócz naszyjników znajdziemy też kolczyki, bransoletki i pierścionki. Ale moje uszy nie wszystko tolerują, więc stawiam głównie na srebro lub ewentualnie srebro z dodatkowym pozłoceniem. A jeśli chodzi o bransoletki i pierścionki to wybór rozmiarów był zbyt standardowy jak na moją moje niestandardowo szczupłe łapki i cieniutkie palce;) A z naszyjnikami takich problemów nie ma:)
Happiness Boutique naszyjnik księżyc i gwiazdki


Happiness Boutique naszyjnik gwiazdki i księżyc
Mimo, że nie byłam jakąś wielką fanką Czarodziejki z Księżyca to motyw gwiazdek zawsze do mnie przemawiał. A modne ostatnio połączenie gwiazdek z księżycem szybko zdobyło moje uznanie:) Na święta dostałam od Anetki śliczne kolczyki Yes z księżycem i gwiazdką:)
Happiness Boutique Star and Moon Pendant Necklace Gold
Happiness Boutique naszyjnik księżyc
Star and Moon Pendant Necklace Gold miał, więc stanowić udane towarzystwo dla nich:) I muszę przyznać, że naszyjnik fajnie się komponuje z kolczykami:) Można go sobie tak ułożyć żeby gwiazdka była bliżej lub dalej księżyca;)
Happiness Boutique naszyjnik księżyc rose gold

Happiness Boutique Half Moon Necklace Rose Gold

Half Moon Necklace Rose Gold to z kolei wybór pt. nie mam zbyt wiele rose gold;) Tutaj księżyc jest już bardziej masywny i w nieco innej fazie - półksiężyca;) Teraz marzy mi się pewien pierścionek rose gold, ale to już pewnie wiecie z mojego Insta;)
naszyjnik monstera


Happiness Boutique Tropical Monstera Leaf Necklace Gold
I nieśmiertelna monstera:) To również z myślą o posiadanych przeze mnie kolczykach – w kształcie monstery;) Muszę przyznać, że uwielbiam ten motyw, nie tylko w biżuterii;) Tropical Monstera Leaf Necklace Gold jest najkrótszy ze wszystkich trzech, ale podobnie jak w przypadku pozostałych naszyjników posiada regulację. 
Happiness Boutique naszyjnik monstera

Wykonanie naszyjników z Happiness Boutique pozytywnie mnie zaskoczyło. Widać tutaj dbałość o detale, szczególnie przypadły mi do gustu ozdobne zakończenia zapięć w kształcie ślimaczków;) Jeśli chodzi o jakość to moim zdaniem najbliżej im do Lilou. Jedynym minusem jest to, że zostały wykonane ze stali nierdzewnej, a nie srebra. Producent zapewnia jednak, że są to wyroby hipoalergiczne oraz odporne na wodę. Można je nosić nawet na basenie i pod prysznicem. Tego jednak nie sprawdzałam, ponieważ zawsze zdejmuję biżuterię do kąpieli jak i np. do snu;) Na niektórych zdjęciach łańcuszki wyglądają na odbarwione, ale całość jest w złocie/różowym złocie - to jedynie wina światła.


Jeśli macie chrapkę na jakieś nowe błyskotki z Happiness Boutique to z kodem secretaddiction przy zakupach powyżej 19€ otrzymacie 10% zniżki


Znacie biżuterię z Happiness Boutique? Jaką biżuterię ostatnio nosicie najchętniej?
Czytaj dalej »

czwartek, 21 marca 2019

Promocja Rossmann -55% na kosmetyki do makijażu kwiecień 2019!

Długo wyczekiwana przez niektórych cykliczna promocja w Rossmannie obejmująca kolorówkę znów nadciąga;) Już w kwietniu kupimy kosmetyki do makijażu aż o 55% taniej;) Dawniej w Rossmannie było -49%. Póki co to oczywiście nieoficjalne info., ale jak wiemy, promocja zawsze się pojawia, więc spokojna głowa. Zmienne mogą być jedynie reguły gry i ewentualne drobne przesunięcia w terminach;)
Rossmann promocja -55% na makijaż kwiecień 2019, kiedy promocja na kolorówkę

Promocja w Rossmannie -55% na kosmetyki kolorowe kwiecień 2019!


Akcja promocyjna -55% skierowana jest do posiadaczy karty KLUB ROSSMANN


Promocja obejmująca zakupy kosmetyków do makijażu dla klientów VIP rozpocznie się 16.04.2019r.


Dla pozostałych użytkowników aplikacji Klub Rossmann promocja rozpocznie się 19.04.2019r i potrwa do 30.04.2019.


Rabat -55% będzie obowiązywał przy zakupie 3 kosmetyków do makijażu. Z promocji można skorzystać 3 razy.


Promocja obowiązuje na zakup kosmetyków kolorowych, czyli podkłady, pudry, tusze, produkty do brwi, róże, bronzery, korektory, lakiery etc. Za zwyczaj promocja obejmuje jednak również odżywki do rzęs i balsamy do ust. 


Dokładna rozpiska produktów objętych promocją pojawi się na stronie Rossmanna jak zwykle dzień przed rozpoczęciem akcji promocyjnej;)


Czy zamierzam skorzystać z tegorocznej wiosennej akcji -55% na kolorówkę w Rossmannie?



Na dzień dzisiejszy jestem na nie, ponieważ wydaje mi się, że nic nie potrzebuję. Tusze np. kupiłam na początku marca. Ale jak znam życie to niewykluczone, że jednak się tam pojawię;) Może akurat pojawi się jakaś gorąca nowość, która mocno mnie zainteresuje albo kupię jakiś sprawdzony zestaw. A może zrobię detoks, bo w marcu sporo kupiłam. Pożyjemy, zobaczymy:P

Tradycyjnie można też oczekiwać kontrataku ze strony Super-Pharm jakby komuś się paliło (za zwyczaj ubiegają Rosska;)). 

O tym co warto kupić na promocji w Rossmannie napisałam TUTAJ.


Skorzystacie z kwietniowej promocji na kolorówkę w Rossmannie? Macie coś konkretnego na oku? Może jakaś inspiracja dla mnie:D


Zobacz:




Czytaj dalej »

wtorek, 19 marca 2019

Secret Key Starting Treatment Essence Rose Edition – słynna koreańska esencja!

Przyznaję, że o rzekomej sławie Secret Key Starting Treatment Essence Rose Edition dowiedziałam się dopiero kilka miesięcy temu;) Podobno jest rekomendowana nawet przez najpopularniejszych koreańskich youtube’rów;) Produkty do pielęgnacji cery najczęściej wybieram sama, w oparciu o swoją intuicję, a koreańskich kanałów urodowych jeszcze nie oglądałam, więc nic dziwnego, że o tym nie słyszałam;) Mam ograniczone zaufanie do innych, ale wchodząc na kartę produktu na Jolse praktycznie zawsze przeglądam recenzje klientów i one akurat z reguły mnie nie zawodzą. Poza tym sprawdziłam, że faktycznie esencja ta często jest na liście top najlepiej sprzedawanych kosmetyków:) Dobrze wspominam też płatki pod oczy tej marki, więc to również przemawiało na plus i ostatecznie postanowiłam szybko zmierzyć się z tą legendą;)

Secret Key esencja rose edition

Secret Key Starting Treatment Essence Rose Edition


Tak naprawdę jest to limitowna edycja kultowej esencji Secret Key. Zawiera ona 94% filtratu ze sfermentowanych drożdży oraz wodę różaną. Esencja ma za zadanie nawilżać, rozświetlać, poprawiać teksturę skóry, wygładzać, regulować wydzielanie sebum, wspomagać leczenie problemów skórnych i poprawiać koloryt cery. Jak na produkt koreański, skład jest zaskakująco krótki i nieskomplikowany:)


Skład: Galactomyces Ferment Filtrate Dipropylene Glycol , Niacinamide, GlycerinCitrus Grandis (Grapefruit) Seed ExtractAcorus Gramineus Root/Stem ExtractPerilla Ocymoides Leaf ExtractRosa Centifolia Flower WaterAdenosine 

esencja secret key

Esencja Secret Key przychodzi opakowana w biały kartonik, wewnątrz którego znajdziemy elegancką butelkę wykonaną z mrożonego szkła i wyposażoną w srebrną nakrętkę. Pojemność wynosi 150ml, czyli tak naprawdę najwięcej ze wszystkich esencji, z którymi miałam wcześniej do czynienia:) Sama butelka bardziej przypomina mi opakowanie toniku niż esencji i przyznaję, że wolałabym gdyby była wyposażona w pompkę. Na szczęście otwór nie jest nadmiernie wąski jak to niekiedy bywa w przypadku niektórych koreańskich kosmetyków, więc dozowanie idzie sprawnie:) 
Secret Key Starting Treatment Essence Rose Edition esencja secret key czy warto
Produkt jest bezbarwny, posiada konsystencję wody bez żadnej krzty żelowości i jest praktycznie bezzapachowy (można wyczuć utra-delikatny „zapach wody” jedynie, jeśli dokładnie się wczujemy, ale żadna woń nie zostaje na skórze). Dla mnie to plus, bardzo lubię takie bezwonne kosmetyki. Kojarzą mi się z delikatnością;) 
Esencję wklepujemy w oczyszczoną skórę twarzy. W moim przypadku jest to po umyciu i zastosowaniu toniku. Esencję można rozprowadzać za pomocą dłoni lub wacików. Ja pomimo totalnie wodnistej konsystencji, postawiłam na rączki;) Co prawda zawsze odrobinka przeleci przez palce, ale nie mogę też powiedzieć żeby aplikacja przysparzała mi problemów;) Dodatkowo korzysta z niej również szyja i dekolt;) 
Kosmetyk nie pozostawia po sobie żadnej wyczuwalnej warstwy, ponieważ jest naprawdę ultra-lekki;) Z pewnością nie jest to produkt, który zastąpi krem, ale myślę, że to oczywiste w przypadku wodnej formuły:) A po drugie nie takie jest zadanie esencji;) Niemniej czysta woda zdrowia doda!:D Ze względu na swoją lekkość, esencja jest wręcz stworzona do wieloetapowej pielęgnacji. Z pewnością będzie dobrym wyborem dla osób, które wahają się czy pielęgnacja warstwowa będzie dla nich odpowiednia, czy to nie przesada i czy nie obciąży ich cery? Tutaj naprawdę nie ma co obciążyć;) Esencja przygotowuje skórę na przyjęcie pozostałych kosmetyków i wspomaga ich działanie. U mnie esencja Secret Key znalazła zastosowanie w pielęgnacji porannej oraz w połączeniu z maseczką Sulwhasoo. Śmiało można też zastosować przed użyciem maski w płachcie lub zmywalnej. Zaobserwowałam, że esencja delikatnie wygładza i wspomaga nawilżenie przygotowując skórę na aplikację serum i kremu, a także lekko rozświetla. W połączeniu z kosmetykami Purito zawierającymi w składzie wąkotkę azjatycką ogranicza wydzielanie sebum. Jest bardzo łagodna, nie zapycha i nie wywołuje podrażnień ani zaczerwienienia cery, a wręcz zdaje się ją koić. Jeśli jednak miałabym ocenić czy Secret Key Starting Treatment Essence Rose Edition jest najlepszą koreańską  esencją to jest to nieco trudne pytanie, ponieważ każda z wcześniej poznanych przeze mnie esencji była na swój sposób inna. Secret Key jest najlżejsza, więc niewłaściwe byłoby porównywanie jej np. z kremową esencją Laneige Time Freeze, która na tyle specyficzna, że potrafiła zastąpić nawet krem. Myślę, że biorąc pod uwagę esencje o typowo lekkich formułach aktualnie mogę jej dać 2 miejsce zaraz po Cosrx. Ta druga w porównaniu do Secret Key o dziwo wydaje się być odrobinkę mniej wodnista, ale według mnie posiada silniejsze właściwości m.in. wygładzające:) Obie warto wypróbować.


Stosujecie esencje w swojej pielęgnacji? Macie jakąś ulubioną?
Czytaj dalej »

sobota, 16 marca 2019

Sulwhasoo Overnight Vitalizing Mask – koreańska maseczka całonocna do twarzy!

Całonocne maski do twarzy jeszcze w zeszłym roku wpisały się w moją pielęgnację:) Gdy cofam się pamięcią o kilkanaście miesięcy wstecz, okazuje się, że zawsze miałam jakąś w użyciu. Była maseczka Lirene, potem Cosrx, Origins, a od zeszłego miesiąca Sulwhasoo Overnight Vitalizing Mask. Co ciekawe, w ten nurt wpisała się również moja mama. Dlatego jeśli mam coś ciekawego to również podrzucam jej do wypróbowania;)

Sulwhasoo całonocna maska do twarzy

Sulwhasoo Overnight Vitalizing Mask EX


Witalizująca maska do twarzy na noc ma za zadanie nawilżać, odżywiać, rozświetlać i delikatnie wygładzać zmarszczki. W swoim składzie zawiera m.in. ekstrakt z orzecha włoskiego i z białej morwy oraz kwas hialuronowy. 
Sulwhasoo maska całonocna

Maska zapakowana została w dużą złotą tubkę z charakterystyczną masywną zakrętką. Pojemność to aż 120ml, więc spokojnie można się z kimś podzielić (tak jak zrobiłam to ja). Szata graficzna jest bardzo minimalistyczna. Mamy tutaj tylko pełną nazwę i „krzaczki”;) Jak na mój gust opakowanie mogłoby być ciekawsze i nieco poręczniejsze, ponieważ ewentualne zabieranie go w podróż nie byłoby zbyt wygodne. Ale póki co i tak nigdzie się nie wybieram;)
Sulwhasoo Overnight Vitalizing Mask

Całonocna maseczka witalizująca Sulwhasoo posiada kremową konsystencję i dość dziwny zapach. Jest na tyle specyficzny, że ciężko mi go do czegoś porównać, ale na pewno mogę powiedzieć, że posiada coś w rodzaju ziołowej nutki. Choć nie kojarzy mi się z niczym konkretnym;) Zapach ten nie jest intensywny, ale odczuwam jego powiew jeszcze przez ok. 30min od nałożenia. W tej sytuacji wolałabym żeby maska nie posiadała zapachu. Ale nie mogę też powiedzieć żeby był on nieprzyjemny. Po prostu nie mam z niego takiej dodatkowej aromaterapeutycznej korzyści jak to ma miejsce w przypadku tych zapachów, które zachwycają:) Konsystencja maski jest kremowa, ale nieobciążająca skóry. Maska dobrze się wchłania. Maskę całonocną stosujemy, jako ostatni etap wieczornej pielęgnacji. W moim przypadku jest to wtedy zamiast kremu. Wcześniej robię demakijaż, myję twarz, tonizuję i nakładam totalnie wodnistą esencję Secret Key. Opcjonalnie zdarza mi się jeszcze po esencji nałożyć odrobinę serum Purito, ale nie jest to konieczne. Wiem, że część osób przed maską nakłada jeszcze krem na noc, ale w przypadku mojej cery byłoby to już zbędne. 
Sulwhasoo Overnight Vitalizing Mask konsystencja
Maska idealnie zastępuje krem, a nawet ma za zadanie działać intensywniej. Kosmetyk Sulwhasoo stosuję co 3-4 dni, czyli jako pielęgnację uzupełniającą. Docelowo na noc używam, bowiem m.in. duetu Purito z witaminą C. W przypadku produktów z witaminą C dobrze jest dać skórze chwilę wytchnienia. Dlatego uznałam, że maska całonocna będzie idealnym kandydatem;) Poza tym jak już wspomniałam lubię maski całonocne. Są dla mnie takim dodatkowym zastrzykiem energii i nawilżenia dla skóry. A także dobrym uzupełnieniem pielęgnacji. Choć przyznaję, że początkowo miałam na oku nie maskę, a jeden z kremów tej marki. Jednak po przeczytaniu samych pozytywnych opinii klientów na Jolse, zdecydowałam się na owy złoty cud:) Dzięki kremowej konsystencji maska przyjemnie się rozprowadza i tak jak już napisałam, dobrze wchłania. Ja co prawda nigdy nie idę spać bezpośrednio po nałożeniu, ale mimo tego jestem w stanie to ocenić;) Tradycyjnie smaruję nią też szyję i dekolt. Maska nie podrażnia ani nie obciąża mojej mieszanej, ale jednocześnie delikatnej skóry. Od razu po aplikacji wyczuwalna jest aksamitna gładkość skóry. Rano skóra jest ładnie nawilżona i odżywiona, z takim przyjemnym dla oka glow, ale nieprzetłuszczona. Nawet podczas mojej obłożnej choroby pt. katar, stan mojej skóry został utrzymany w ryzach;) Była tylko ta moja cierpiętnicza mina i zaczerwienione dziurki w nosie, którego niczym nie smarowałam;) Poza nie do końca udanym zapachem i może nie najpiękniejszą tubką, nie mam tej masce nic do zarzucenia. 
Sulwhasoo koreańskie kosmetyki czy warto
Kiedy tylko pochwaliłam się mamie, że leci do mnie nowa maska całonocna z dobrej jakościowo firmy (bo za taką Sulwhasoo uchodzi), od razu wyraziła chęć otrzymania porcji dla siebie na jak to mówi – zamszową twarz:D (to urocze określenie znacie już z recenzji Huxley). A ja jestem dobrym dzieckiem i dzielę się tym co najlepsze (powiedzmy:P). Moja mama nie ma jakiegoś szczególnego zamiłowania do masek zmywalnych ani tych w płachcie. W przeciwieństwie do mnie, nie jest szczególnie skłonna do cudowania np. z wieloetapową pielęgnacją. Jednak maski całonocne szybko zdobyły jej uznanie ze względu na wygodę stosowania. Ceni sobie w nich intensywne działanie oraz to, że nie trzeba ich zmywać. Ponadto jak do tej pory jeszcze żadna ją nie uczuliła (próbowała 3), a jest alergikiem. Mama raczej nie zdaje mi szczegółowych relacji ze stosowania kosmetyków. Ale gdy jest szczególnie zadowolona zawsze mi się chwali, że już widzi efekt i ma wtedy taki specyficzny błysk w oku;) Za zwyczaj mówi też wtedy, że zamsz zniknął:D To takie nasze pół-żartem, pół-serio, ale w wolnym tłumaczeniu oznacza, że maska działa szybko i solidnie, a skóra jest wyczuwalnie gładsza i w lepszej kondycji. Po prostu spełnia oczekiwania. Jeśli chodzi o mamę to nie używa ona toników ani esencji. Najpierw, więc robi demakijaż, myje twarz i od razu nakłada maskę. Podpowiadałam jej, że jeśli ma ochotę to pod maskę może zaaplikować serum, które zresztą jej kupiłam, ale uznała, że działanie samej maski jest dla niej w pełni satysfakcjonujące. Podobnie jak ja jest zadowolona z szybkiego wchłaniania się maski. A w przeciwieństwie do mnie, mama po nałożeniu maski od razu idzie spać;) Z tego co wiem, do poduszki się nie przykleiła:D Tak więc jest to kosmetyk uniwersalny;) Sprawdził się zarówno u matki jak i u córki;) Dodatkowo mama wspomniała mi, że po aplikacji nie myje rąk tylko wciera w nie pozostałości maski, ponieważ fajnie nawilża i wygładza również dłonie. Coś w tym musi być, ponieważ również to wyczułam, gdy robiłam zdjęcie konsystencji. Maska posiada dość wysoką cenę, ale w zamian mamy też dużą pojemność. Z Sulwhasoo mam jeszcze na oku jeden krem i myślę, że w przyszłości wypróbuję.


Używacie masek całonocnych? Macie jakieś ulubione? Znacie markę Sulwhasoo?
Czytaj dalej »