Chyba zgodzisz się ze mną,
jeśli napiszę, że u większości z nas pandemia rozbudziła apetyt na zakupy przez
internet. Ciągłe nawoływanie o pozostanie w domu zaowocowało tym, że odwiedzam
niewiele sklepów stacjonarnych w porównaniu z sytuacją sprzed roku. Zakupy w
masce lub przyłbicy nie są dla mnie żadną przyjemnością, więc najczęściej
ograniczam się do tych niezbędnych, a resztę zamawiam. W galerii handlowej
ostatni raz byłam na początku marca i póki co nie tęsknię. Przez internet
zamawiam różne rzeczy i z uwagi na koszty wysyłki niekiedy korzystam z ofert
sklepów, które posiadają szeroki asortyment. Do tego typu miejsc należy sklep
Bee.pl. W dzisiejszym wpisie pokażę kosmetyki
ze sklepu internetowego Bee.pl oraz garść smakołyków, które dla siebie
wybrałam;) Część z nich znałam już wcześniej, a inne były dla mnie nowością.
Tonizujący żel do mycia twarzy marki Bandi Ecofriendly Care znałam już wcześniej, ponieważ dostałam go kiedyś w prezencie. Żel zamknięty został w zgrabnej 100ml buteleczce wykonanej z ciemnego szkła. Dodatkowo wyposażony został w sprawnie działającą pompkę. Produkt nie zawiera substancji zapachowych. Posiada dość lekką konsystencję. Nie pieni się, jest bardzo delikatny. Nie podrażnia i nie powoduje żadnych nieprzyjemności. Nie jest zbyt wydajny i nie nada się do demakijażu. Ale jest idealny zarówno do porannego mycia jak i do drugiego etapu oczyszczania. W sam raz dla skór wrażliwych lub podrażnionych.
Organic Shop Peeling do ciała o zapachu soczystej papai ze sklepu internetowego Bee.pl to produkt, którego chyba nie trzeba nikomu przedstawiać! Osobiście nie przepadam za tą marką, ale akurat do peelingów nic nie mam. Jeśli liczysz na tanie, ale skuteczne peelingowanie to spokojnie możesz postawić na jeden z produktów Organic Shop. Ja z pewnych względów mam sentyment do zapachu papai. Choć akurat w tym przypadku woń nie do końca ją przypomina:) Bardziej owocowe landrynki. Jest to peeling cukrowy o gęstej konsystencji, który złuszcza skutecznie, ale nie podrażnia przy tym skóry ciała.
Jestem maniaczką
pielęgnacji ust, ale peelingi przeznaczone typowo dla nich nie zawsze są u mnie
w użytku. Za to teraz dla odmiany mam otwarte dwa na raz. Jednym nich jest Mokosh peeling do ust malina. Opakowany
został w 15ml szklany słoiczek, który jest całkiem wygodny w użytkowaniu. Sam
peeling posiada przyjemną konsystencję – trochę jak mus. Pachnie naprawdę miło! Dla mnie akurat nie malinami zerwanymi prosto z krzaczka, ale bardziej
wyjętymi ze słoiczka. Typowo jesienny klimacik;) Przyjemnie się rozprowadza i ładnie
wygładza oraz nawilża usta. Choć mimo wszystko i tak po użyciu odruchowo sięgam
po balsam, bo peeling nie zapewni mi wszystkiego. Nie od tego zresztą jest żeby zastępował balsam do ust;) Peeling do ust Mokosh tłustawy, więc trzeba go dobrze zmyć i skontrolować swój wygląd
w lustrze przed ewentualnym wyjściem z domu, bo może zostawiać różową poświatę,
jeśli trochę wyjedziemy poza kontur ust. Kolor sam w sobie po nałożeniu na usta ma piękny. Mogłabym mieć taki błyszczyk:)
Nie ma u mnie życia bez nawilżaczy ciała. A tym razem moją uwagę przykuł Fluff Balsam-śmietanka do ciała brzoskwinia z karmelem. Nietypowe połączenie i sama nie wiem co mną kierowało podczas wyboru, ale pachnie całkiem apetycznie:) Balsam ma pomarańczową barwę i kremową konsystencję, a nawilżenie jakie oferuje jest całkiem przyjemne:)
Przy okazji skusiłam się też na Fluff Balsam pod prysznic Banan&Migdały. Troszkę się oszukałam, ponieważ nie doczytałam i pierwotnie myślałam, że to taki nawilżający balsam do mycia ciała. A to jednak balsam pod prysznic. Też fajnie, gdyż wieki już nie miałam tego typu produktów. Można go używać na 3 sposoby: balsam pod prysznic, mleczko do kąpieli, balsam do golenia. Opakowanie jest trochę niewygodne z uwagi na duży otwór dozujący, ale sam balsam pachnie super. Jest taki do zjedzenia:) Dla mnie to taki kosmetyk uzupełniający pielęgnację ciała.
Pora na przekąski. Nadal mam żałobę po moim ulubionym i niestety już totalnie nieuchwytnym kremie orzechowym od Snickersa. Nic nie dorównuje jego smakowi, ale nie zrażam się i odkrywam nowe rejony;)
Słyszałam wiele dobrego na
temat produktów Basia Basia i w końcu postanowiłam skosztować jednego w nich.
Wybrałam Basia Basia krem migdałowy.
Wolałabym orzechowy, ale akurat nie był dostępny. Krem charakteryzuje się
dobrym składem bez zbędnych dodatków i wzmacniaczy smaku. Gdy spróbowałam go
łyżeczką to nawet mi zasmakował. Wydał mi się taki nietypowy. Na kanapkach
jednak nie do końca mi leży. Po trzech kromkach miałam już dosyć, ponieważ krem
zrobił się nieco mdły. W składzie nie ma nic do zarzucenia, ale ma taki dziwny
posmak. Tak jakby był z bułką tartą. Nie tego szukałam;) Ostatecznie wylądował więc w cieście:)
Musiałam mieć coś z
orzechami, więc wybrałam jeszcze Targroch
Pasta orzechowa Crunchy. Jest to pasta z kawałkami orzechów, która nadaje
się nie tylko do kanapek, ale i ciast, deserów czy przekąsek. Muszę przyznać,
że propozycja tej marki również trochę mnie zawiodła. Do kanapek średnio mi
smakuje, ponieważ jej smak również jest nieco mdły. Brakuje mi tutaj
odpowiednich proporcji między słodkim i słonym. Uprzedzam jednak, że w kwestii
tego typu produktów jestem wydziwiaczem i nie tak łatwo mi dogodzić:D Możliwe, że Tobie będzie smakować;)
Ostatnim produktem
jadalnym, którego chciałam zakosztować był Bakalland
Chrupiąca sałatka. W skład mixu wchodzi słonecznik, dynia i pinia. Można go
dodać do sałatki albo innego dania. Uwielbiam słonecznik i pestki dyni, więc
zasmakowało mi tak bardzo, że zjadłam pół opakowania na raz;) Tu nie mam żadnych zastrzeżeń;) Prosta rzecz, a bardzo smaczna.
Produkty ze sklepu Bee.pl są dobrze i bezpiecznie opakowane, a asortyment jest naprawdę szeroki. Jedyną wadą jest to, że moje zamówienie ze względu na dostępność produktów zostało podzielone na 3 wysyłki. Na szczęście na każdym etapie realizacji zamówienia byłam o wszystkim informowana.
Znasz sklep Bee.pl? Próbowałaś któregoś z tych produktów?