Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Escala. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Escala. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 listopada 2016

Hybrydy Escala – czy warto?

Cześć Dziewczyny!

Jak pewnie niektóre z Was pamiętają pod koniec października zaprezentowałam zestaw do manicure hybrydowego Escala. Potem napisałam też trochę o swoim pierwszym razie z hybrydą, czyli o błędach i wrażeniach: KLIK. Tak naprawdę nie musiałam już nic pisać, ponieważ moim zadaniem było jedynie zaprezentowanie zestawu w jakiejkolwiek dogodnej dla mnie formie. Szanuję jednak swoich Czytelników i uważam, że sama prezentacja niewiele wnosi, a ludzie chcą się przede wszystkim dowiedzieć jaka jest jakość produktów więc dziś dodatkowo przychodzę z moją wstępną oceną zestawu po pierwszym teście i zmyciu. Jak już wspominałam jest to mój pierwszy zestaw i pomógł mi on wykonać moją pierwszą w życiu (samodzielną) hybrydę. Stąd też nie wzbogacę wpisu o jakieś konkretne porównania względem produktów innych marek. Choć mam już kolejne lakiery innych firm. Kupiłabym lakiery Escala, ale nowe kolory mają się pojawić dopiero od stycznia.




Escala moja ocena


Pełny skład zestawu Escala opisałam TUTAJ więc nie ma już sensu drugi raz się powtarzać. Pokrótce napiszę więc jakie są moje wrażenia względem tych najważniejszych produktów umieszczonych w zestawie:)


Zarówno Primer, Baza jak i Top rozprowadzają się bezproblemowo. Top jest dość gęsty, co niektórym może przeszkadzać, ale dla mnie nie miało to znaczenia nawet przy pierwszym użyciu;) Mam cichą nadzieję, że będą dobrze współpracować ze wszystkimi lakierami. Zarówno Remover jak i Cleaner posiadają wiśniowy zapach. Lepsze to niż zapach czystego acetonu, którego nienawidzę;)


Lakier w zestawie miałam czerwony i nie ukrywam, że się go obawiałam, ale muszę przyznać, że jest naprawdę łatwy w nakładaniu. Nawet bardziej komfortowy niż zwykłe lakiery:) Trwałość jest bez zarzutów. Usunęłam wcześniej jedynie dlatego, że pomalowałam paznokcie zbyt daleko od skórek i odrost był szybciej widoczny. Manicure był ładny i błyszczący (pomijając oczywiście moje drobne niedociągnięcia).


Z pilniczków właściwie nie korzystałam tzn. jedynie do spiłowania wierzchniej warstwy lakieru podczas jego usuwania. Patyczki i pozostałe akcesoria są według mnie bez zarzutów. Striper okazał się nawet przydatny, a myślałam, że będzie zbędny;) Folie do usuwania hybrydy super - bardzo wygodne:)

Lampa LED dobrze spełniła swe zadanie i nie mam do niej zastrzeżeń. Jedynie nie podoba mi się, że kabel jest dość krótki i musiałam wręcz postawić przedłużacz na stole. Druga kwestia jest oczywiście taka, że trzeba najpierw utwardzić kciuk, a potem resztę paznokci. Myślałam, że to mit i że moją drobną rączkę bez problemów zmieszczę w całości za jednym zamachem, ale jest to niewykonalne gdyż nie chodzi tyle o rozmiar co o sposób ułożenia;) Nie jest to jednak dla mnie wielkim problemem. Naświetlałam paznokcie dłużej niż zalecane, ponieważ był to mój pierwszy raz i miałam wątpliwości czy wszystko się uda, ale zapewne było to zbędne;) Jak myślicie? Na pewno nie jest to jakaś najlepsza lampa, ponieważ na na naszym rynku dostępnych jest wiele lamp z różnymi bajerami i o większej mocy, ale uważam, że jak na początek i jak na sam mój jednostkowy użytek jest naprawdę ok. Dopóki będzie mi służyć na pewno nie zamierzam kupować żadnej innej.


Tak jak wspominałam nie mam porównania do innych zestawów, ale skoro ten zestaw pomógł mi bezproblemowo wykonać hybrydę to znaczy, że jest naprawdę dobry! Jedyne niedostatki tkwią tylko w moich drobnych błędach technicznych, które na początku są chyba normalne?;) Mam na myśli zbyt dużą odległość od skórek oraz to, że nie pokryłam dokładnie wolnych brzegów. To już tylko moja wina:) Mimo wszystko jestem z siebie bardzo dumna i cieszę się, że podjęłam wyzwanie przetestowania tego zestawu. Gdyby nie to, to pewnie jeszcze bym się zastanawiała kupić jakiś zestaw czy nie kupić, będę umiała to zrobić czy nie oraz 100 innych pytań;) Muszę przyznać, że dawno nie byłam z siebie taka dumna:D 

Usunięcie hybrydy Escala 

Swój manicure usunęłam po 10 dniach. Nic nie odprysnęło i nic złego się z nim nie działo, ale z racji tego, że jak wspominałam pomalowałam paznokcie trochę zbyt daleko skórek to po tym czasie miałam już duże odrosty. 
Zmywanie hybrydy to coś czego się obawiałam, ponieważ parę lat temu gdy dwukrotnie robiłam hybrydę u kosmetyczki wpadłam na pomysł żeby usunąć samodzielnie;) Kupiłam wtedy w tym celu remover Shellac, nasączyłam nim płatki i każdy paznokieć owinęłam folią aluminiową pozostawiając taki kompres na ileś tam minut. Jakież było moje zdziwienie gdy po zdjęciu folii lakier był jedynie lekko naruszony;) Popełniłam podstawowy błąd gdyż nie spiłowałam błyszczącej warstwy lakieru. Choćby nie wiem co bez spiłowania lakier nie zejdzie. Co wtedy zrobiła Ewelina? Oczywiście odkleiła lakier powodując zniszczenie każdego paznokcia. Moje paznokcie wyglądały wtedy jak po wojnie! 
Teraz jednak podeszłam do tego z głową, czyli dokładnie według instrukcji, dzięki czemu nadal mam paznokcie!;) Spiłowałam warstwę lakieru nawierzchniowego, wacik przyklejony do folii z zestawu nasączyłam removerem, owinęłam każdy palec folią i zostawiłam na kilka minut (producent zaleca 7-10, ale u mnie chyba było krócej bo jestem w gorącej wodzie kąpana). Na koniec producent zaleca użyć stripera do usunięcia warstwy lakieru. Jak mi poszło tym razem? Najpierw owinęłam palce lewej ręki, a potem od razu przeszłam do prawej. Chciałam na każdy palec nałożyć klipsy, które dodatkowo dokupiłam, ale okazało się, że dość ciężko manewrować ręką, na którą nałożyłam już klipsy (brawo ja...) więc ostatecznie klipsy nałożyłam tylko na palce lewej ręki, a prawą zostawiłam z samą folią. Po zdjęciu tych cudnych opatrunków okazało się, że lakier z lewej ręki zszedł bardzo ładnie, a kondycja paznokci w ogóle nie ucierpiała. Natomiast na prawej pozostały jeszcze jakieś drobne lakierowe niedobitki. Powody mogą być dwa. Albo to dlatego, że na prawą rękę nie udało mi się nałożyć klipsów albo dlatego, że prawą rękę owijałam jako drugą więc paznokcie krócej moczyły się w removerze. Możliwe też, że palce prawej dłoni trochę mniej szczelnie owinęłam folią. Następnym razem najpierw usunę lakier z jednej ręki, a potem dopiero z drugiej. Niech już stracę te kilka minut;) Bardzo zależało mi żeby nie zniszczyć paznokci, ponieważ co mi po hybrydzie jeśli paznokcie mają na tym ucierpieć? Ta misja została zakończona sukcesem;)

Uczulenie na hybrydy 

Wszystko ładnie, pięknie. Niepokoi mnie tylko jedna kwestia, czyli możliwość uczulenia na hybrydy. Wyczytałam, że potrafi wystąpić nawet po wielu miesiącach bezproblemowego stosowania manicure hybrydowego. Pozostaje mi mieć nadzieję, że coś takiego nigdy u mnie nie wystąpi, ale pewności nie mam żadnej. Czy przytrafiło się to którejś z Was? 

O zestawie Escala przeczytacie też m.in u Alineczki i Wery. Odsyłam was do nich, ponieważ zrobiły więcej zdjęć w akcji z lepiej oddanym odcieniem lakieru, a ja niestety póki co wykonałam tylko jedno z telefonu (postaram się uzupełnić gdy pomaluję tym kolorem po raz kolejny). 

Teraz tylko pozostaje czekać na wprowadzenie nowych kolorów lakierów. Jestem ciekawa czy wpadnie mi jakiś w oko i jakie będą ceny lakierów.

Sam zestaw startowy w cenie regularnej kosztuje 249zł, w promocji 199zł i ma być dostępny od połowy listopada w sieci drogerii Rossmann.


Znacie zestaw do manicure hybrydowego Escala? Jak przebiegły u Was testy? Może macie jakieś porównanie do innych?
Czytaj dalej »

piątek, 11 listopada 2016

Pierwszy raz z hybrydą! Wpadki i porady;)

Cześć Dziewczyny!

Pod koniec października pisałam Wam o zestawie do manicure hybrydowego Escala, który trafił pod mój dach. Podzieliłam się z Wami wtedy moimi obawami związanymi z tym, że miałam po raz pierwszy samodzielnie zrobić sobie hybrydę. Z jednej strony byłam żądna wrażeń, a z drugiej strony pełna obaw, ponieważ wiedziałam, że wbrew pozorom hybryda nie każdemu wychodzi za pierwszym razem, a ja dodatkowo mam nerwowe usposobienie więc była to dla mnie niepewna akcja:) Można by więc rzec skoro nie wiedziała czy to się uda to po co się tego podejmowała? Otóż odpowiedź brzmi, że Ewelina to nie jest konstrukcja prosta jak budowa cepa;) W jej umyśle zachodzą skomplikowane procesy myślowe. Często nawet sprzeczne. Tak więc z jednej strony pomyślała sobie: Ja nie zrobię? Phi, przecież jestem chojrak!:D Z drugiej jednak strony wiedziała, że jeśli się nie uda to będzie kupa śmiechu, ale jednocześnie na zawsze się zniechęci:) Czy jednak taki diabeł straszny jak go malują? Chciałabym się dzisiaj podzielić moimi wrażeniami dotyczącymi pierwszego razu z hybrydą. Co okazało się łatwe, a do czego się nie przyłożyłam:) Słowem pogadanka o hybrydzie z perspektywy „świeżaka”. Być może właśnie teraz ktoś się zastanawia: czy ja dam radę zrobić to sama i czy można zrobić hybrydy mając „dwie lewe ręce”. To właśnie z myślą o takich osobach powstał ten wpis. Dlaczego? Dlatego, że gdy udało mi się wykonać hybrydę byłam z siebie tak dumna, że w mojej głowie urodził się taki oto pomysł. A że jestem typem „blogera romantyka” musiałam dać upust tej radosnej twórczości;)


Instrukcja wykonania hybrydy

Prawie nigdy nie czytam instrukcji. Nawet jak kupuję elektronikę to wolę sama rozpracować lub kogoś zapytać niż szukać odpowiedniej kwestii w instrukcji. Instrukcję odnośnie hybryd wyjątkowo jednak przeczytałam i okazała się nawet przydatna. Choć nie ze wszystkich kroków skorzystałam:) Inaczej nie byłabym sobą.


Przygotowanie paznokci

Rozśmieszę Was, ale żeby zaoszczędzić czas postanowiłam przygotować paznokcie jakieś 3 dni wcześniej. Polegało to na nadaniu kształtu oraz ogarnięciu skórek. Niemniej powinno się to robić w dniu malowania;) Gdy już przyszedł sądny dzień wykonania hybrydy uznałam, że nie będę matowić płytki paznokci blokiem polerskim, ponieważ nie chcę ich zniszczyć, a pytałam kilku osób czy to konieczne i wszystkie zgodnie odpowiedziały, że nie. Skoro nie to po cóż miałabym to robić? Tym bardziej, że na moich paznokciach dobrze utrzymują się nawet zwykłe lakiery. Być może zmatowiłabym płytkę, gdybym miała dość świeżo wykonany manicure japoński, który do tej pory wykonywałam regularnie, ale akurat przed tym wielkim dniem nie robiłam go już ok. miesiąca więc nie było potrzeby. 


Manicure hybrydowy krok po kroku, przemyślenia i wpadki


Pierwsze kroki

Pierwszym krokiem po przygotowaniu paznokci jest przemycie ich cleanerem i poczekanie aż wyschną. Zaskoczyło mnie, że mój miał wiśniowy zapach;) Kolejnym krokiem wg. mojego szanownego zestawu było punktowe nałożenie primera, począwszy od wolnego brzegu w stronę wału paznokcia. Nie do końca wiedziałam w jaki sposób mam nałożyć go punktowo, a ankietowani nie znali odpowiedzi na moje pytanie więc uznałam, że na wszelki wypadek nałożę primer cienką warstwą na całą płytkę. Już po fakcie gdy zapytałam znajomej czy koniecznie muszę używać primera ona odrzekła, że nie jest to konieczne i że po zastosowaniu primera trudniej potem usunąć hybrydę. Nie spodobało mi się to więc uznałam, że następnym razem spróbuję bez. To by był jeden krok mniej więc dla lenia w sam raz;) Po wyschnięciu primera nakładamy bazę i utwardzamy w lampie. W przypadku mojej lampy LED zalecany czas utwardzania to 30-60s, ale wszystko będzie zależne od rodzaju i modelu lampy. Ja dla pewności utwardzałam przez 90s, ale zapewne było to zbędne;) 


Nakładanie koloru i błędy

Gdy już baza została utwardzona przyszedł czas na „najgorsze”, czyli nałożenie koloru:) Do dyspozycji miałam tylko czerwień więc już widziałam oczyma wyobraźni zalane skórki albo „ciasto” zamiast gładkiej struktury paznokci (podobno zdarza się!:D). Przystąpiłam jednak ochoczo do działania i okazało się, że lakier rozprowadza się naprawdę przyjemnie. Rzekłabym, że nawet łatwiej niż tradycyjne lakiery. Wszyscy radzili mi żeby nakładać cienkie warstwy. Ja w przypadku zwykłych lakierów najczęściej malowałam grubo więc musiałam się pilnować;) Niemniej na jedne paznokcie dałam cieńsze, a na inne trochę grubsze warstwy i co się okazało? Te pomalowane grubiej wyszły ładniej. Powiedziałabym więc, że cienkie warstwy tak, ale też nie za cienkie!  Jakie błędy popełniłam podczas nakładania? Po pierwsze pomalowałam zbyt daleko od skórek przez co już w dniu wykonania manicure wyglądał jakbym miała na nim odrosty;) Po drugie nie pomalowałam dokładnie wolnych brzegów paznokcia, a jedynie lekko przeciągnęłam lakierem. Pomyślałam sobie, że oj tam, oj tam bo przecież przy zwykłym manicure nigdy tego nie robiłam. A jednak jest to istotne gdyż bez zabezpieczenia wolnego brzegu widoczny jest jakby cieniutki paseczek białej końcówki paznokcia, czyli trochę tak jakby paznokcie miały białe obramowanie;) Nie widać tego z daleka, ale z bliska już tak. A dodatkowo może wpływać na trwałość manicure. Tak więc już wiem, że następnym razem muszę się bardziej przyłożyć by pomalować lakierem jak najbliżej skórek oraz zabezpieczyć każdy wolny brzeg. Może się uda;)


Warstwa dyspersyjna

Gdy już nałożyłam pierwszą warstwę lakieru utwardziłam ją pod lampą. Również zapewne całkiem niepotrzebnie trochę dłużej niż to było zalecane, ale przezorny zawsze ubezpieczony;) Po wyjęciu paznokci spod lampy pomyślałam, że dotknę jednego paznokcia aby sprawdzić czy jest suchy;) Po tym subtelnym obadaniu okazało się, że paznokieć jest jakby tłusty i nieco miękki w dotyku tak jakby mógł się za chwilę rozpłynąć;) Na szczęście nie zaskoczyło mnie to gdyż już wiedziałam, że jest to warstwa dyspersyjna. Nie należy się tym przejmować gdyż wystarczy na koniec (po nałożeniu topu)  przemyć paznokcie cleanerem i wszystko jest ok. Rzeczywiście tak było;) 


Ostatnie kroki

Po utwardzeniu pierwszej warstwy pozostało już tylko nałożyć i utwardzić drugą warstwę, a następnie nałożyć top i znowu utwardzić. Wszystko to poszło gładko więc pozostało już tylko przemyć powstałą warstwę dyspersyjną cleanerem i cieszyć się swoim dokonaniem;) 
 
Escala czerwień, kolor nie do końca miarodajny - zdjęcie z telefonu.

Jeśli ja mogę to Ty też możesz!

Cały mój opis zmierza do jednego prostego wniosku: nie taki diabeł straszny! Jeśli ja dałam radę (jak już wspomniałam nie idealnie, ale całkiem przyzwoicie) to Ty też sobie poradzisz! Nie jestem osobą, która jest fanką „zrób to sam” i wiele rzeczy naprawdę odpuszczam, ale wykonanie manicure hybrydowego okazało się być dużo łatwiejsze niż się spodziewałam. Pokazywałam naocznie efekty kilku osobom i wszyscy zgodnie stwierdzili, że wyszło mi naprawdę dobrze jak na pierwszy raz. Sama też tak uważam, ponieważ nie raz widziałam takie pierwsze wykonania u innych i rzeczywiście niejednokrotnie wyglądało to dużo gorzej. Dlatego też tak się obawiałam:) Następnym razem muszę się przyłożyć do dokładnego pokrycia wolnych brzegów, postarać się pomalować jak najrówniej i jak najbliżej skórek, ale to byłoby na tyle. Reszta wyszła całkiem przyzwoicie, a paznokcie są gładkie i błyszczące. Nie ma żadnych bąbelków ani efektu ciasta;)


Ps. ocena zestawu Escala - KLIK.


A Wy jak wspominacie swój pierwszy raz z hybrydą? Coś Was zaskoczyło?

Czytaj dalej »