Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eventy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eventy. Pokaż wszystkie posty

sobota, 8 października 2016

MAC Cosmetics w łódzkiej Manufakturze!

Cześć Dziewczyny!

Łódzka Manufaktura w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zyskała naprawdę interesujących najemców z branży kosmetycznej. Najpierw w lipcu ubiegłego roku miało miejsce otwarcie salonu Stenders, w którym uczestniczyłam. W maju tego roku pojawił się salon firmowy Kiehl’s, na początku sierpnia po kilku latach przerwy do Łodzi powrócił The Body Shop, a we wrześniu miało miejsce otwarcie pierwszego salonu firmowego MAC Cosmetics (dotychczas kosmetyki tej marki były dostępne jedynie w Douglasie w Galerii Łódzkiej). To jeszcze nie koniec atrakcji dla kosmetykoholiczek gdyż niedawno swoje podboje otworzył salon firmowy Origins. Dziś jednak pora na relację z eventu prasowego MAC Cosmetics, które odbyło się 22.09.2016r we wspomnianej już Manufakturze;)


Event prasowy MAC Cosmetics zaplanowany został na godzinę 12:00 więc zwyczajowo ok. pół godziny wcześniej umówiłam się z Black Liner, z którą znamy się już parę dobrych lat;) Oczywiście zastanawiałyśmy się na czym konkretnie będzie polegało spotkanie więc domysłów i przeróżnych scenariuszy nie było końca:) Nie wiem jak Wy, ale ja mam w sobie coś takiego, że wszystko chciałabym z góry wiedzieć;) Osobiście rzadko bywam na takich eventach, ponieważ najczęściej dostaję zaproszenia do Warszawy, a Warszawa mimo, że stosunkowo niedaleko to jednak najczęściej trzeba sobie zarezerwować na taki wyjazd cały dzień, co niestety nie w każdym terminie jest dla mnie i dla wielu innych blogerek możliwe. Nie wykluczam udziału w spotkaniu poza moim miastem jeśli akurat dobrze będzie się wpasowywało w mój grafik, niemniej jednak nie ma to jak u siebie, na dobrze znanym już gruncie:) Dlatego też cieszę się, że Łódź powoli rozkwita;) Łódź to miasto z tradycjami. Moda jest tu silnie zakorzeniona, łączy się ona ze sztuką i z makijażem. Dlatego też potencjał naszego miasta dostrzegła marka MAC Cosmetics pochodząca z Toronto. Z tego co się dowiedziałam oprócz obsługi i porad dla klientek firma ma zamiar nawiązać współpracę z łódzką szkołą filmową oraz szkołami makijażowymi. 

Salon MAC Cosmetics w Manufakturze znajduje się na poziomie 0 tuż obok salonu The Body Shop, w którym począwszy od dnia otwarcia zdążyłam już zostawić majątek;) Teraz będę miała jeszcze więcej pokus;)
Przed rozpoczęciem pokazu makijażowego mieliśmy czas aby zapoznać się z asortymentem marki, na spokojnie wszystko obejrzeć i przetestować;) Poznaliśmy również trenera makijażowego MAC - Adama Prządkę. Ze wszystkich produktów najbardziej wpadły mi w oko szminki (wśród, których jak wiecie wybór odcieni i wykończeń jest ogromny) więc zostałam umalowana dwoma odcieniami: Brick-O-La oraz Shy Shine, później spodobała mi się jeszcze See Sheer, ale nie kupiłam jeszcze żadnej z nich. Dajcie znać czy posiadacie któreś z tych odcieni! 

Tuż po moim malowaniu ust okazało się, że pokaz już się rozpoczął więc wraz z Ingą udałyśmy się na specjalnie przygotowane do tego wydarzenia miejsce;) Motywem przewodnim pokazu były usta, które w tym sezonie mają grać „pierwsze skrzypce” w makijażu;) Stawiamy więc przede wszystkim na mocno podkreślone usta oraz subtelny i świeży makijaż twarzy i oczu. Również konturowanie ma być w tym sezonie o wiele delikatniejsze niż do tej pory. Powoli odchodzimy od stylu wylansowanego przez Kim Kardashian;) Malowana była modelka Ola, a cały pokaz przebiegł dość sprawnie i nie trwał długo. 
MAC trendy w makijażu ust jesień/zima 2016/17.


Gdy makijaż był już gotowy mieliśmy chwilę czasu na pytania, zdjęcia na ściance oraz każda z nas otrzymała upominki od marki. Ja w swojej torebce znalazłam czarną, efektownie błyszczącą kosmetyczkę, a w niej jeden z moich ulubionych tuszów do rzęs In Extreme Dimension 3D, błyszczyk Lustreglass w idealnym dla mnie delikatnym odcieniu Love Nectar oraz cienie i kredkę do powiek w odcieniach fioletu. Po zakończeniu zdjęć każdy kto miał ochotę mógł ponownie udać się do salonu, dokończyć testowanie lub dokonać zakupów. Ja jako maniaczka pielęgnacji ust zdecydowałam się na zakup odżywki do ust w tubce;

Warto również wspomnieć, że łódzki salon MAC mieści nie tylko meble eksponujące produkty, ale także cztery stacje makijażowe, przy których wizażystki udzielają konsultacji oraz pomagają klientkom dobrać odpowiednie produkty. Dostępny jest tutaj również pierwszy w Polsce MAC Lash Bar, czyli strefa, w której można przymierzyć pełną gamę sztucznych rzęs dostępnych w ofercie marki.


Na pewno jeszcze nie raz zawitam do salonu MAC. Tym bardziej, że znajduje się tuż obok TBS;)
Czytaj dalej »

sobota, 1 sierpnia 2015

Lipcowe nowości czyli jak co miesiąc nic nowego;)

Cześć Dziewczyny!

Jak niemalże co miesiąc w planach miałam prawie nic nie kupować;) Jak na mnie nie wyszło wcale tak źle. No może pomijając zakup dwóch boxów z kosmetykami. W końcu prawie to tak naprawdę nie wiadomo ile;) Zacznijmy jednak od prezentów, przesyłek i nagrody. A na koniec będą drobne (?) zakupy;)


Prezenty, przesyłki i nagroda


Na początku lipca wraz z grupką innych łódzkich blogerek uczestniczyłam w otwarciu nowego salonu Stenders w łódzkiej Manufakturze (dotychczas był tylko jeden sklep w Galerii Łódzkiej). Ta łotewska marka była mi już wcześniej znana, parokrotnie nawet pojawiła się na łamach bloga. Na koniec uroczystego otwarcia każda z uczestniczek tego eventu otrzymała od firmy upominek. W pięknie zapakowanym pudełku znalazłam dwufazowy płyn do demakijażu oczu i ust z linii dzika róża, borówkowy krem pod prysznic oraz jeden ze sztandarowych produktów czyli kulę do kąpieli. Dodatkowo otrzymałam mini wersję winogronowego oleju do masażu i mini mydełko grejpfrut. Kulę (na imię jej było Syrena) i mini produkty już zużyłam, a płyn oraz żel jeszcze czekają na swoją kolej.
Jeszcze przed farbowaniem;)



Od marki Bielenda jeszcze na sam koniec czerwca otrzymałam olejek do kąpieli i pod prysznic, masło oraz peeling z serii Golden Oils Ultra Ujędrnienie oraz Uszlachetniony olejek arganowy do oczyszczania i mycia twarzy + sebu control complex. Ten ostatni produkt trafił do mnie przez pomyłkę gdyż wybrałam coś innego. Trochę się go obawiałam z uwagi na skład, ale postanowiłam dać mu szansę. Na szczęście obyło się bez strat. Większość już zużyłam lub jest na wykończeniu więc pozostałe recenzje pojawią się w tym miesiącu.
Balsam Cetaphil MD Dermoprotektor dostałam jako Ambasadorka Klubu Ekspertek Ofeminin. Przyznam, że ta marka zawsze mnie ciekawiła (jak wiecie cenię sobie kosmetyki apteczne), a sam produkt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, w tej chwili mam już resztki;) Recenzję znajdziecie tutaj.
Tusz Astor Seduction Codes N 2 również od Ofeminin. Efekty tutaj.
Od dermokosmetycznej marki Sensilis, której producentem jest hiszpański Dermofarm otrzymałam krem zapobiegający starzeniu się skóry oraz przywracający równowagę i oczyszczający Pure Perfection (Balancing & Refining Antiaging Cream). Uznałam, że będzie to kosmetyk odpowiedni dla mnie na tę porę. Jak dotąd jestem na tak, no i ten kolor:)
Otrzymałam również odżywkę do rzęs Bodetko Lash. Do tej pory znałam i ceniłam jedynie Xlash. O Bodetko czytałam różne opinie od zachwytów po rozczarowanie i powiem szczerze, że miałam duże wątpliwości czy je przetestować. Ostatecznie jednak podjęłam to ryzyko;)


Na blogu Beautyness wygrałam piękną limitowaną paletę do makijażu Urban Decay Naked On The Run. Bardzo się ucieszyłam, tym bardziej, że blog Marti był jedynym blogiem urodowym, który kojarzyłam z nazwy jeszcze zanim założyłam własnego. Do dziś pozostał moim ulubionym:) Dodatkowo w paczce znalazłam jeszcze mydełko Organique;)




Zakupy i dodatki



W Tesco była promocja na pomadki Nivea za jedyne 3zł. Z moim tempem zużycia tego typu produktów byłabym głupia gdybym nie skorzystała. Wybrałam wersje, których jeszcze nie znałam czyli Nivea SOS Lip Repair w tubce oraz nowość Nivea Soothe z SPF15. Pozytywnie zaskoczył mnie fakt, iż pomadka Soothe nie zawiera parafiny;) W Biedronce skusiłam się jedynie na łagodzącą maskę nawilżającą Tołpa Green (nienawidzę maseczek w saszetkach, a tubka to dla mnie idealne rozwiązanie). Korzystając z sms’a przesłanego przez sektę YR dokonałam zakupu mojej ulubionej dwufazy z 50% rabatem, a w prezencie dostałam chłodzący żel do stóp – dotychczas nie używałam takich produktów, ale postanowiłam dać mu szansę. Kolejna rzecz to peelingujący żel pod prysznic Organique o moim ukochanym zapachu melona z linii Owocowe Rytuały. To się nie liczy gdyż na jego zakup wykorzystałam część karty podarunkowej, którą jakiś czas temu dostałam w prezencie. Chciałam kupić więcej produktów żeby skorzystać z 25% zniżki, jednak okazało się, że w tym celu trzeba kupić cały rytuał (mus, maskę i żel). Dlatego wzięłam jeden produkt i przypadło mi 10% rabatu, a reszta środków póki co pozostała na karcie podarunkowej. Mogłabym wykorzystać całość od razu, ale stwierdziłam, że produkty poczekają na mnie w sklepie zamiast w szufladzie;) Przy okazji wspomnianego wyżej otwarcia sklepu Stenders skusiłam się na balsam o zapachu melona, który już od dawna mi się podobał:) Pachnie on inaczej niż melonowa seria Organique, ale wcale nie oznacza, że gorzej. Po prostu jest to inna interpretacja zapachu melona. Mnie bardzo odpowiada ta woń. Chciałam jeszcze dokupić kawowo-śmietankowe masełko do ust, ale niestety nie było.
Zanim jeszcze dotarł do mnie krem od Sensilis akurat kupiłam inny produkt tej marki Glacier Essence żel krem głęboko nawilżający;) Zostawię go na później i mam nadzieję, że będę zadowolona bo jak już wspominałam kosmetyki apteczne zwykle cieszą się u mnie uznaniem;) Oczywiście po inne też sięgam wszak cenię sobie urozmaicenie, ale te apteczne darzę szczególnym uczuciem.
Pewnego dnia spojrzałam na siebie i uznałam, że mam zbyt ciemną cerę do blond włosów. Do bladziochów nigdy nie należałam, ale teraz jeszcze trochę się opaliłam. Niewiele myśląc poszłam po farbę do Rossmanna;) Wybrałam Syoss Oleo Intense Złoty Brąz. To była moja pierwsza styczność z tą farbą gdyż zwykle używałam Wellatonu. Efekty mieliście okazję zobaczyć na IG. Kolor wygląda różnie, wszystko zależy od światła, ale jest dużo ciemniejszy niż mój poprzedni. Choć po miesiącu zjaśniał i niebawem będę poprawiać. Z myślą o ewentualnym przebywaniu na słońcu skusiłam się na pomadkę Nivea Sun. To był bardzo zły wybór. Nie dość, że pomadka pachnie dziwne to jeszcze ma mydlany posmak. Dostrzegłam też krem do rąk Sally Hansen w cenie na do widzenia (7,49zł). 
Moja siostra perfidnie składała zamówienie w naszym ulubionym sklepie internetowym, więc poczułam zew natury i dorzuciłam swoje 3 grosze do tej imprezy;) Kupiłam szczotkę Tangle Teezer Blow Styling Half Paddle, która kusiła mnie już od kilku miesięcy i tylko czekała na okazję tym bardziej, że większość znajomych ją sobie chwaliło oraz żel pod prysznic Dermacol Limonka i Winogrona (mam jeszcze chęć na kawowy). W pobliżu paczkomatu, w którym odbierałam zamówienie był Rossmann więc... kupiłam peeling ujędrniający Lirene Beauty Collection o zapachu mango. Tylko dlatego, że skusił mnie zapach i promocyjna cena. Dodatkowo kolejna pomadka (sztyft z pierwszego zdjęcia dobijał już wtedy dna) tym razem Nivea Vitamin Shake Jagoda Acai i dzikie jabłko;)
Pod koniec miesiąca wybrałam się po kolczyki do łódzkiego Lilou. Nieopodal było Hebe, które z racji tego, że nie jest mi zbyt po drodze odwiedzam rzadko. Pozytywnie zaskoczył mnie fakt, że można tam kupić produkty niektórych średnio dostępnych marek. Do koszyka wpadł malinowy peeling do rąk Nacomi (już go lubię), balsam do ciała i rąk Petal Fresh czyli marki, którą dotąd kojarzyłam jedynie z blogów, a dodatkowo żel pod prysznic Nivea, który był w niższej kwocie po przekroczeniu 50zł. Kupowałam jeszcze coś dla siostry (uwierzycie, że nie lubi chodzić po drogeriach?) więc się uzbierało. Mini woda micelarna Le'Maadr to już zakup z SP.


Skusiłam się również na Chillboxa oraz Joyboxa. Przez całe pół roku odpierałam pokusę zakupu wszelkich pudełek, aż w końcu poległam i kupiłam dwa niemal jednocześnie. Wiecie może czy w sierpniu będzie nowy Joybox?



Można powiedzieć, że jak na mnie nie tak jest źle. Kupiłam 17 produktów (żel peelingujący i chłodzący się nie liczą) oraz dwa pudełka:) A jak tam Wasze nowości? Znacie coś z moich? 
Czytaj dalej »

środa, 1 kwietnia 2015

Pierwsze łódzkie spotkanie Klubu Organique.

Cześć Dziewczyny!
W czwartek 26.03 miałam przyjemność uczestniczyć w pierwszym łódzkim spotkaniu w ramach Klubu Organique skierowanym do najbardziej aktywnych klientów. O korzyściach wynikających z członkowstwa w klubie pisałam tutaj. Spotkanie odbyło w Cinema Hotel przy ul. Piotrkowskiej 120. Miejsce to mimo, że położone w centrum Łodzi było mi dotychczas nieznane. Na spotkanie można było przybyć wraz z osobą towarzyszącą, więc zabrałam ze sobą Black Liner. Początkowo miałam wątpliwości czy wziąć udział w tym wydarzeniu, ale jak już doskonale wiecie Organique to zdecydowanie moja ulubiona marka pielęgnacyjna (pomijając pewne wyjątki z  większości produktów jestem zadowolona). Wielokrotnie mieliście okazję przeczytać o kosmetykach tej marki na łamach tego bloga (etykiety u dołu strony). Wiele recenzji nie doczekało się jeszcze publikacji więc to jeszcze nie koniec;)

Widać mnie w oddali przy samych drzwiach.

Spotkanie rozpoczęło się o godz. 18:00, ze względu na trudne warunki panujące obecnie na łódzkich drogach pojawiłam się nieco wcześniej;) Już od wejścia uderzył mnie zapach aromatycznych kosmetyków marki – pachniało identycznie jak w ich salonie;) Na wejściu każdy otrzymał torebkę z pięcioma pojemnikami na próbki, które można było napełnić produktami marki. Ja wzięłam próbki tych produktów, których jeszcze nie miałam: masło żurawinowe, serum żurawinowe, masło korzenne, nowy zapach masła shea – habibi oraz peeling kawowy (ten akurat już kiedyś miałam). Wewnątrz znajdował się również kupon upoważniający do odebrania mydełka Zakochana Pszczoła, ale był jeden haczyk – mydło dostaniesz pod warunkiem, że sama je sobie ukroisz:) Miało to na celu pokazanie, że krojenie mydeł to wcale nie taka prosta sprawa. Rzeczywiście tak zupełnie łatwo nie było, ale ostatecznie nawet taki okruszek jak ja dał radę ukroić spory kawałek mydła. Mydło pachnie obłędnie, soczyście owocowo, wypachniło mi już całą szafkę. Z ciekawości sprawdziłam nawet na stronie co to za zapach – owoc guawy – i wszystko jasne bo guawa to jeden z moich ulubionych zapachów marki;) 
Wykonana przeze mnie maseczka na bazie glinki oraz własnoręcznie krojone mydełko.
Zanim jeszcze zajęliśmy się zdobywaniem próbek, poznawaniem nowych produktów i krojeniem mydeł najpierw wszyscy zajęliśmy miejsca siedzące, a kto miał ochotę mógł również skorzystać z poczęstunku. Panie prowadzące warsztaty przedstawiły się i zwięźle opowiedziały genezę marki. Organique to owoc pasji i marzeń pana Tomasza Czarskiego właściciela firmy. Jest to nasza rodzima marka, która w tym roku obchodzi swój okrągły 15 letni jubileusz. Następnie został nam wyświetlony krótki film obrazujący jak powstają niektóre z kosmetyków np. mydła, pianki i masła. W tej firmie produkcja nie jest typowo taśmowa, najwięcej pracy wykonują ludzkie dłonie! Dalsza część spotkania miała już formę warsztatów. Nie było tak, że pan mówi, a sługa słucha;) Każdy z uczestników brał bowiem aktywny udział w tym wydarzeniu i mógł podzielić się nieco swoim punktem widzenia;) Na sali były 3 stoiska na których można było pobrać wybrane próbki produktów, chwilę porozmawiać oraz zapoznać się z nowościami. Najnowszymi produktami marki są płyny do kąpieli – wersja z liczi i pomarańczą to mój faworyt! Oprócz niego mamy jeszcze do wyboru greckie winogrona (czyli słynny zapach grecki), kolonialny oraz wanilię z grejpfrutem
Kąpielowe umilacze.
Gdy już wraz z Ingą poplotkowałyśmy i zwiedziłyśmy wszystkie stoiska z produktami dołączyłyśmy do warsztatów z tworzenia naturalnych kosmetyków. Podczas tych krótkich warsztatów każdy z uczestników miał okazję wykonać maseczkę z odpowiedniej dla typu cery glinki. Przyznam, że jestem osobą nerwową i rzadko bawię się w „zrób to sam”, ale akurat wszystkie rodzaje glinek Organique są mi doskonale znane i przyrządzałam już nieraz takie maseczki w domowym zaciszu;) Każdy dostał dwa naczynia, patyczek do mieszania oraz pojemnik żeby gotową maseczkę można było zabrać ze sobą do domu. Moją ulubioną glinką jest glinka ghassoul więc do sporządzenia maseczki wybrałam właśnie ją. Przygotowanie takiej maseczki jest bardzo proste: wystarczy woda, glinka, wybrany olejek (np. macadamia, arganowy lub sezamowy) i ewentualnie olejki eteryczne. Ja do swojej maseczki użyłam glinki ghassoul, wody, trochę oleju arganowego i macadamia (uwielbiam jego zapach) oraz dodałam parę kropel olejku cytrynowego i grejpfrutowego. Siostra  w domu oceniła, że moja maseczka pachnie jak Cola więc całkiem przyjemnie;) Po warsztatach z tworzenia maseczek skorzystałyśmy z masażu dłoni. Wcześniej można było wykonać z peeling dłoni, ale przyznaję, że z tego zrezygnowałam. Jestem w gorącej wodzie kąpana, a po drugie robiłam peeling dłoni dzień wcześniej;) Zabieg rozpoczynał się od zdezynfekowania dłoni specjalną chusteczką – na kwestie dostatecznej higieny w tego typu sytuacjach zwracam szczególną uwagę. Następnie pani wcierała w nasze dłonie serum (o nie, chcę je bardzo:D) i przez cały czas wykonywała masaż. Kolejnym krokiem było masło shea i dalej bardzo przyjemny masaż dłoni. Po zabiegu dłonie były niesamowicie nawilżone, aż po same skórki od paznokci, cały zabieg trwał ok. 10 minut (w międzyczasie były pogaduszki z wykonującymi zabieg paniami pracującymi w Manufakturze i Porcie Łódź). 
Źródło, fot.: Wyprawa w nieznane. Nasz masaż;)

Warsztaty trwały ok. 2 godzin. Po zaliczeniu wszystkich atrakcji jeszcze przez kilka minut rozmawiałyśmy z paniami i otrzymałyśmy od firmy torebki z upominkami. Wewnątrz znalazłam piankę o zapachu greckim – miałam i pisałam już o niej kiedyś, zmieniła się tylko jedna kwestia – po jakimś czasie pokochałam zapach grecki. Jak to mówią nie lubisz to polubisz;) Była również miniaturka masła do ciała z linii Anti Age – uwielbiam działanie tego masełka, próbka peelingu korundowego Eternal Gold – posiadam pełnowymiarowe opakowanie, na razie jestem zadowolona, ale na pełną recenzję przyjdzie pora. Jedynym produktem, którego dotąd nie poznałam jest szampon z serii Anti Age:) Dodatkowo był również najnowszy katalog (jak zwykle bardzo barwny), kupony zniżkowe oraz ulotki z poradami dotyczącymi olejowania włosów i tworzenia naturalnych kosmetyków w domowym zaciszu;) 



Nieraz w wiadomościach prywatnych pytacie co szczególnie polecam z Organique? Postanowiłam więc skorzystać z okazji i udzielić jednoznacznej, ale oczywiście czysto subiektywnej odpowiedzi:

Peelingi cukrowe (aktualnie mam Bloom Essence, moje ulubione to Czekolada, Kawa, Jabłko&Rabarbar, Nasturcja&Granat), masło do ciała Anti Age),  olej macadamia (mogłabym go zjeść, choć nie każdy lubi ten zapach), olej arganowy, tonik oczarowy, peeling enzymatyczny (hit internetu), balsamy do ust (dla mnie czekoladowy najlepszy), pianki do mycia ciała (najbardziej te delikatnie peelingujące zwłaszcza pinacolada i mrożona herbata), maskę do rąk, Immuno-Serum. Na przesuszone miejsca nieocenione są balsamy z masłem shea, a jeśli macie dzieci (lub coś z dziecka;)) z pewnością chętnie będą myć ręce mydełkami z zabawkami zatopionymi w środku). Więcej pod etykietą Organique na dole.
Jak widzicie Klub Organique funkcjonuje całkiem sprawnie. Ja określiłabym go jednym słowem – nowatorski. Jeśli macie wątpliwości czy warto wziąć udział w takim wydarzeniu polecam, nie będziecie się nudzić. Jakieś minusy? Tak! Wróciła mi miłość do glinek, a akurat wykończyłam olej Macadamia. Poza tym spotkanie rozbudziło we mnie chęć przetestowania tych kosmetyków, których jeszcze nie miałam;) Wyszło chyba trochę zbyt szczegółowo, ale ja już tak mam;) 

Podziękowania dla Ekipy Organique za przyjemnie spędzone popołudnie oraz za nadesłane zdjęcia. Przyznam, że to spotkanie pozwoliło mi się na chwilę oderwać od tego co wkrótce mnie czeka;)



Uczestniczyłyście w takim spotkaniu? Co o tym sądzicie?
Czytaj dalej »