Pokazywanie postów oznaczonych etykietą masło do ciała. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą masło do ciała. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 czerwca 2020

Nowości FaceBoom i BodyBoom – pianka do mycia twarzy, maska algowa, peeling i masło ujędrniajace!

W drugiej połowie marca marka BodyBoom wypuściła linię do pielęgnacji twarzy FaceBoom. Niedługo potem pojawiły się równie różowiutkie nowości do pielęgnacji ciała:) Sama skusiłam się na trzy z nich, a dodatkowo dwa dostałam w prezencie od Anetki. Miałam dobre wspomnienia z BodyBoom, a ceny nowości były wyjątkowo korzystne, więc uznałam, że grzechem byłoby nie spróbować. Co ciekawe producentem Bodyboom i Faceboom jest obecnie Bielenda. Dziś postanowiłam w telegraficznym skrócie opisać swoje wrażenia:)

Nowości FaceBoom od BodyBoom


FaceBoom Oczyszczająca pianka do mycia twarzy Puszysta Kumpelka

FaceBoom Oczyszczająca pianka do mycia twarzy Puszysta Kumpelka

Na Puszystą Kumpelkę (kocham te nazwy:D), czyli Oczyszczającą piankę do mycia twarzy Faceboom skusiłam się zaraz po premierze tj. w drugiej połowie marca. Spodobała mi się na tyle, że na początku maja kupiłam drugą sztukę na zapas. Pierwsza wystarczyła mi na ok. 7 tygodni codziennego stosowania rano i wieczorem. Pod względem działania nie ustępuje 5x droższej piance, którą miałam wcześniej:) Ma przyjemny skład, nie wysusza, nie podrażnia. Jest komfortowa w użyciu. Dobrze radzi sobie zarówno z porannym myciem twarzy jak i w przypadku dwuetapowego oczyszczania, czyli po demakijażu olejkiem. Po użyciu skóra jest miękka w dotyku i dobrze przygotowana na przyjęcie toniku oraz dalszej pielęgnacji. Zapach jak dla mnie bez szału, z lekko pudrowymi nutami. Ale obiektywnie może się podobać;) Do wad należą problemy z opakowaniem. Kupowałam jeszcze na prezenty, więc łącznie kilka sztuk. Pierwsza kupiona online przeciekała (opakowanie było lepkie i mokre) i pozostałe kupione w Rossmannie również Na szczęście podczas użytkowania nic już nie ciekło. Muszę jednak dodać, że jest to produkt wymagający krzepy;) Naprawdę ciężko się go dozuje! Pomijając wady fabryczne, z działania jestem zadowolona.

FaceBoom Gumowa maska algowa peel-off Giętka Idealistka


FaceBoom Gumowa maska algowa peel-off Giętka Idealistka

Maski algowe kupowałam na prezenty, a dla siebie wzięłam jedną sztukę tak od niechcenia. Jestem leniwa i preferuję maski od razu gotowe do użycia:) Czasem jednak można się poświęcić i zrobić sobie małe SPA! Gdy już zdecydowałam się użyć, zachwyciłam się na tyle, że natychmiast zdecydowałam – jutro biegnę do Rossmanna wykupić cały dostępny zapas! No nie nachapałam się, bo na stanie były już tylko dwie:P Wzięłam więc co było i oddaliłam się z jedynie częściowym poczuciem satysfakcji;) 

Ale od początku! Maska została umieszczona w różowym kubeczku takiej samej wielkości jak peeling do ciała z BodyBoom. Wiem, że względu na ten gabaryt wiele dziewczyn myślało, że jest to produkt na kilka razy. Ale trzeba wyraźnie zaznaczyć – maska jest na jedno użycie, a wewnątrz znajdziemy 12g proszku. Aby rozrobić maskę wystarczy dodać do kubeczka 30ml wody i energicznie zamieszać (ja robię to gumowym pędzelkiem do masek) aż do uzyskania jednolitej masy. Ważne żeby nie nalać zbyt dużo wody, ponieważ wtedy konsystencja będzie zbyt rzadka. Ciężko będzie nałożyć produkt na twarz, a i efekt nie będzie zadowalający. Przed użyciem myjemy oczywiście twarz;) Zapach maski też jest dla mnie bez większych fajerwerków, ale nie należy do nieprzyjemnych;) Maskę nakładamy na oczyszczoną skórę, ale tak naprawdę dla zwiększenia efektywności można pod nią użyć też lekkiego serum (często tak robią w salonach). Ja używałam na gołą skórę żeby móc ocenić działanie maski samej w sobie;) Po upływie 10-15 min maskę po prostu ściągamy z twarzy. U mnie efekt zastosowania tej maski jest rewelacyjny. Moja twarz jest po niej miękka niczym pupcia niemowlaka! Niesamowicie wygładzona, promienna i nawilżona! Dla mnie sztos! Także musi być w niej coś, co moja skóra wyjątkowo lubi:) Gdy po użyciu nałożę jeszcze serum i krem, efekt jest niesamowity! Z uwagi na to, że produkt jest jednorazowego użytku, a jego cena regularna wynosi 15zł nie wypada to zbyt ekonomicznie;) Ale mimo wszystko nie jest to też żadna cena zaporowa:P Plus jednak taki, że mamy od razu pojemnik do rozrobienia, więc nie musimy szukać żadnej miski. Jeśli zależy Ci na masce algowej w dużym opakowaniu to mogę polecić te z Bielenda Professional.

Nowości BodyBoom


BodyBoom Peeling z pestek winogron Niezastąpione Winogrono



Chyba prawie każdy słyszał o kawowych peelingach BodyBoom? Swego czasu używałam ich namiętnie! Wiele osób je uwielbia, ale opakowanie w formie saszetki nie dla każdego jest wygodne i przyznam, że mnie za którymś razem również ono zmęczyło;) Dla takich marud marka przygotowała peelingi w formie kubeczków. Dokładnie takich samych jak maska, którą opisałam wyżej. Z tą różnicą, że wewnątrz znajdziemy 100g peelingu, czyli już nie na jeden raz, a na parę razy;) Warto tutaj dodać, że peeling należy zużyć w ciągu 3 miesięcy od otwarcia. Pierwsze co mi się w nim nie spodobało to znów zapach. Spodziewałam się jakiejś naturalnej woni, a dla mnie ten zapaszek jest po prostu sztuczny. Sama nie wiem jak go określić. Może coś w kierunku syntetycznej rodzynki z nutą świeżości? Zostaje na skórze jeszcze przez parę godzin po użyciu, tzn. mój nos wyczuwa;) Może Tobie się spodoba, ale ja nie nadawałam z nim na tych samych falach:P Peeling posiada brązową barwę i dość sypką, suchą konsystencję. Nie ma tej przyczepności do dłoni, więc trzeba przenosić go na ciało szybko i sprytnie;) Poziom złuszczania w moim odczuciu jest od lekkiego do średniego, zależnie od tego, jaki nacisk na skórę zastosujemy. Po masażu producent zaleca zostawić peeling na skórze jeszcze przez 3-5 minut. Po użyciu skóra jest złuszczona, delikatnie wygładzona i lekko nawilżona. Nie ma takiego efektu wow jak po kawowym bracie. Jest w porządku, ale to nie jest ten poziom, do którego przyzwyczaiły mnie peelingi kawowe z tej samej marki:) Mam jeszcze drugi z pestek jagód i zobaczymy czy zapach bardziej przypadnie mi do gustu.

BodyBoom Ujędrniające masło do ciała


BodyBoom Ujędrniające masło do ciała

Smarowanie to moje powołanie (podobnie jak spanie), więc zawsze chętnie próbuję wszelkich nawilżaczy do ciała;) To masło jest podobno sprzymierzeńcem w walce o szczupłe ciało bez cellulitu oraz rozstępów. I to musimy przemilczeć, bo szczupła jestem z natury aż nadto i w przeciwieństwie do większości kobiet nie mam cellulitu ani rozstępów. Takim trzeba się urodzić:D Nie zważam jednak aż tak na przeznaczenie i zawsze chętnie wetrę mimo wszystko;) Masło posiada średnio-gęstą konsystencję, która rozprowadza nieco marząc się i bieląc. Nie jest jednak tłuste. Wchłania się do matu. To jednak dla mnie minusik, gdyż lubię jak balsam pozostawia zdrowo błyszczącą skórę. Nie tłustą, ale lekko błyszczącą. I znowu zapach! Nie za słodko? Zapach tego masełka jest tak słodki, że powinna się nim smarować Lalka Barbie;) Dla mnie woń jest nieco męcząca i z tych dających o sobie znać przez dłuższy czas, plus zostających na piżamie. Z tego powodu smarowałam się nim tylko od pasa w dół (mniejsza intensywność powiewu:P), a na górę dawałam Gel Trap od Swederm. Jak już wspomniałam nie mam tych wszystkich problemów, do których polecane jest owe masło. Zdarza mi się jednak sięgać po takie produkty, ponieważ nierzadko zapewniają efekt tak gładkiej, że aż śliskiej skóry. Ale nie tym razem. Przy tym maśle widziałam bardziej działanie nawilżająco-odżywcze. Całkiem dobre nawiasem mówiąc, ale nie na tyle spektakularne żeby się zachwycić. 

Jak w widać każda z nowości w moim odczuciu ma jakieś wady. Najlepiej oceniam maskę algową i będę do niej wracać! Piankę również kupiłam kolejną na zapas. 


Znasz coś z nowości FaceBoom albo BodyBoom? Jaka jest Twoja opinia na ich temat?
Czytaj dalej »

czwartek, 28 listopada 2019

OH! Tomi pianka do mycia melon, masło tęcza i mydło panda!

Kosmetyki OH! Tomi są tak słodkie, że aż krzyczą: kup mnie! Użyj mnie, przecież wiem, że tego chcesz! Uroczy design ich opakowań oraz radosne zapachy zdecydowanie poprawiają humor i ubarwiają nasz świat (przynajmniej na czas stosowania;)). W ciągu roku miałam okazję poznać 3 produkty OH! Tomipiankę do mycia melon, masło do ciała tęcza i mydło w płynie panda. Jak wpłynęły na moje ciało i zmysły?;)

OH! Tomi kosmetyki

OH! Tomi pianka do mycia ciała melon


OH! Tomi pianka do mycia ciała melon blog

Pianka do mycia ciała występuje w uroczej puszeczce z błyszczącymi napisami i ptaszynką na nakrętce;) Do zużycia mamy 250ml żółtej pianki, która jest nieco chrupka, tzn. nie jest tak miękka jak klasyczne pianki Organique, albo pianka LaQ. Bardziej przypomina ona pianki peelingujące z Organique. Miałam zresztą wrażenie, że produkt jest lekko złuszczający;) Jeśli chodzi o zapach to w moim odczuciu przypomina peelingującą piankę cukrową Pinacolada;) Woni melona za bardzo w niej nie wyczuwałam. Niemniej sam kosmetyk bardzo polubiłam. Znalazł się zresztą wśród ulubieńców 2019. Produkt pozostawiał po sobie uczucie miękkości i gładkości oraz ładny, choć nie melonowy zapach. Chętnie wypróbuję inne warianty w przyszłości.  
OH! Tomi pianka do mycia ciała melon recenzja

Skład: Sodium Chloride, Glycerin, Aqua, Sodium Cocoyl Isethionate, Sorbitol, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Propylene Glycol, Parfum, Phenoxyethanol, Denatonium Benzoate, Tetrasodium Edta, Hexyl Cinnamal, Linalool, Ci 19140.


OH! Tomi masło do ciała tęcza


OH! Tomi masło do ciała tęcza blog

Masło do ciała opakowane zostało w taką samą puszeczkę, ale z kotełkiem na nakrętce dla odmiany:) Pojemność to w tym przypadku 200g. Masło posiada zbitą konsystencję. Można powiedzieć, że tak zbitą jak w przypadku czystego masła shea. Powierzchownie jest gładkie, ale podczas rozsmarowywania po skórze można trafić na grudki. Ze względu na twardość nie jest łatwo nałożyć masełko. Głaskanie po powierzchni palcem w celu lekkiego roztopienia było dla mnie zbyt czasochłonne, więc albo wbijałam się w nie paznokciem odrywając porcyjkę, albo wkładałam zamknięte opakowanie do umywalki i odkręcałam gorącą wodę. Dzięki temu masło miękło i nawet częściowo się upłynniało zmieniając się w olejek, który można było już bardzo sprawnie rozprowadzić po ciele. 

Mam dwie wiadomości;) Dobra jest taka, że masełko fenomenalnie pachnie:) Naprawdę niepowtarzalnie, świeżo i radośnie mieszanką kiwi, arbuza i grejpfruta! Dla mnie mistrzostwo! W dodatku zapach utrzymuje się na skórze dobrych kilka godzin, a jednocześnie nie jest nadmiernie intensywny. Do tego masełko wspaniale odżywia, nawilża, wygładza i natłuszcza skórę, dając jej poczucie komfortu na dłużej. Z powodzeniem można je stosować na całe ciało łącznie ze stopami, bo świetnie je zmiękcza i odżywia. Po użyciu pozostałości masła zawsze wmasowywałam w dłonie, a następnie je myłam i mimo to były ładnie odżywione, tak jakbym nałożyła na nie jakieś niewidoczne rękawiczki pielęgnacyjne;) 

Zła wiadomość jest taka, że masło pozostawia na skórze błyszczący, tłustawy film, który naprawdę długo się wchłania! Dla osób, które mają awersję do jakichkolwiek filmów i warstewek na skórze, masełko OH! Tomi nie będzie, więc dobrym wyborem;) Sama też nie przepadam za długo wchłaniającymi się, tłustawymi masłami, ale przyznaję, że przez zapach i mocno regenerujące działanie byłam w stanie przymknąć na to oko. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy pójdzie na taki kompromis!:) 
OH! Tomi masło do ciała tęcza opinie

Skład: Butyrospermum Parkii Butter, Theobroma Cacao Seed Butter, Persea Gratissima Oil, Parfum, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Limonene, Linalool, Geraniol, Citronellol, Citral, Benzyl Benzoate, Benzyl Alcohol, Eugenol.


OH! Tomi mydło w płynie panda
 
OH! Tomi mydło w płynie panda opinie

Mydło OH! Tomi opakowane zostało w niebieską butelkę z pompką, którą zdobi jakaś taka rozmaślona albo zaspana panda;) Pojemność to 300ml, więc jak na mydło to mogłoby być więcej;) Ja zużyłam je w niecałe 2 tygodnie, ale mydła schodzą u mnie naprawdę szybko. Zresztą mówiłam już, że mydło to dla mnie jeden z ważniejszych produktów. Mimo, że zawsze używam go głównie do mycia rąk:) Ale, że te myje często to potrzebuję zawsze co najmniej 1 mydło w kostce i 2 w płynie (do kuchni i do łazienki). Zapach mydła panda z OH! Tomi to według producenta słodkie, dojrzałe i lekko kwaskowate borówki i jeżyny. Zdecydowanie mogę się z tym zgodzić. Przyjemna woń, która ładnie odświeża i zostaje na dłoniach na dłużej:) Konsystencja mydła raczej z tych rzadszych. Mydełko jest na delikatniejszych detergentach i muszę przyznać, że nie wysusza skóry, a nawet ładnie ją wygładza sprawiając lekkie wrażenie nawilżenia. Bardzo miło się używało, nie mam zastrzeżeń do tego mydełka. Pomijając cenę, ponieważ kosztuje ok. 35zł, a ze względu na duże mydlane zużycia zwykle kupuję produkty z przedziału 3-6zł takie jak Isana albo pianki Cien. 


Skład: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Lauryl Glucoside, Benzyl Alcohol, Coco Glucoside, Glyceryl Oleate, Parfum, Panthenol, Xanthan Gum, Rubus Villosus Fruit Extract, Vaccinium Corymbosum Fruit Extract, Dehydroacetic Acid, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Ci 14720, Ci 42090.


A Ty znasz już kosmetyki OH! Tomi? Któreś Cię zainteresowały?
Czytaj dalej »

wtorek, 14 maja 2019

Pielęgnacja skóry suchej - co wybrałam ze sklepu topestetic.pl?

Maj pogodowo nadal nie rozpieszcza, ale w tym tygodniu możemy zgonić to na „zimnych ogrodników” i „zimną Zośkę”:D Mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu uda mi się zrzucić kurtałkę, bo przecież to rozpacz;) A tymczasem mam dla Was coś bardziej radosnego, czyli kilka słów o czarnym jak smoła żelu do kąpieli Lab One Black Honey z węglem aktywnym i ekstraktem z miodu oraz o maśle do twarzy i ciała Dottore Sacha Butter Glam.

Topestetic

Lab One Black Honey żel do kąpieli z aktywnym węglem i ekstraktem z miodu


Lab One Black Honey żel do kąpieli z aktywnym węglem i ekstraktem z miodu

Żel ten aż w 99,7% bazuje na naturalnych składnikach oraz delikatnych substancjach oczyszczających. Węgiel aktywny dokładnie oczyszcza skórę oraz wspomaga naturalne procesy regeneracyjne skóry. Natomiast ekstrakt z miodu odżywia i dodaje skórze blasku. Żel odpowiedni jest do każdego rodzaju skóry, w tym suchej i wrażliwej.


Skład: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Glycerin, Inulin, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Charcoal Powder, Mel Extract, Propanediol, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum.
Lab One Black Honey żel do kąpieli

Żel Lab One Black Honey opakowany został w przezroczystą 400ml butelkę wyposażoną w pompkę. Dodatkowo posiada czarną etykietę, więc całość prezentuje się mrocznie. Ale muszę przyznać, że ten nietypowy czarny żel od razu wpadł mi w oko i zapragnęłam go wypróbować. 

Żel dzięki zawartości węgla aktywnego jest czarny jak smoła;) Jego konsystencję określiłabym jako kremowo-żelową. Pieni się delikatnie i rzecz jasna nie zostawia czarnych śladów na ciele;) Najlepiej nakładać go na dobrze zwilżoną skórę, ponieważ najładniej się wtedy rozprowadza. Na jedynie lekko zwilżonym ciele potrafi się trochę mazać. Produkt posiada subtelny, ale bardzo przyjemny miodowy zapach. Mnie on się kojarzy z łagodnością i bezpieczeństwem. Jest to wyjątkowo trafne skojarzenie wszak żel jest naprawdę ultra-łagodny dla skóry. Oczyszcza dokładnie, ale nie podrażnia ani nie wysusza. Wręcz przeciwnie, delikatnie nawilża i odżywia skórę. Po prysznicu z żelem Lab One skóra jest przyjemnie miękka i gładka oraz subtelnie pachnąca. Muszę też przyznać, że chyba nigdy nie miałam żelu z tak krótkim składem! Myślę, że świetnie sprawdzi się również w przypadku skóry atopowej i skłonnej do podrażnień. Moje suche ciałko bardzo go polubiło.

Dottore Sacha Butter Glam masło do twarzy i ciała

Dottore Sacha Butter Glam masło do twarzy i ciała

Masło zawiera olejki roślinne, które zmiękczają i odżywiają skórę twarzy i ciała. Kosmetyk jest szczególnie polecany do skóry bardzo suchej oraz z naruszoną barierą ochronną. Skład produktu oparty został na oleju Sacha Inchi bogatym w kwasy Omega 3,6 i 9. Masło jest niekomedogenne, więc można je stosować również w przypadku cery mieszanej i tłustej. 


Skład: Caprylic/capric Triglyceride, Isoamyl Cocoate, Aqua, Acacia, Decurrens/jojoba/sunflower Seed Wax Polyglyceryl-3 Esters, Squalane,, Rose Damascena Flower Water, Prunus Amygdalus Dulcis (sweet Almond) Oil,, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Glyceryl Stearate, Gliceryl Dibehenate, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Isostearyl Isostearate, Hydrogenated Castor Oil, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Benzyl Alcohol*, Dehydroacetic Acid*, Parfum.


Dottore Sacha Butter Glam masło konsystencja

Dottore Sacha Butter Glam to masełko przeznaczone do twarzy i ciała, opakowane w niewielki 50ml słoiczek. Produkt posiada jasną barwę i zbitą konsystencję, przypominającą masło shea. Formuła jest jednak gładka i nie zawiera grudek. Mimo twardej konsystencji masło nie sprawia problemów podczas aplikacji. Odrywamy porcję, a produkt szybko mięknie i rozpuszcza się pod wpływem ciepła opuszków palców.

Zapach masełka jest przyjemny i powiedziałabym, że dość wyszukany. Nie wiem do czego mogłabym go porównać, ale nuty zaliczyłabym do kwiatowych. Nie wyczuwam w nim takiej typowo olejkowej woni. Jest elegancki i delikatny, ale dość długo utrzymuje się na skórze. 

Masełko możemy stosować zarówno w pielęgnacji ciała jak i twarzy. Moja pielęgnacja twarzy jest na ogół wieloetapowa i w ostatnich tygodniach miała już „pełną obstawę”, więc masło stosowałam w pielęgnacji ciała, które w moim przypadku zawsze jest spragnione nawilżenia;) Do twarzy masełko byłoby też dla mnie nieco zbyt bogate na co dzień, ale zważywszy na jego mocno odżywcze właściwości byłabym w stanie używać go w sytuacjach podbramkowych, czyli np. w wyniku silnego przesuszenia albo podrażnienia skóry twarzy. Powinno się również dobrze sprawdzić jako produkt łagodzący po niektórych inwazyjnych zabiegach kosmetycznych. Ja z uwagi na to, że bardzo szybko zużywam produkty do ciała, postanowiłam stosować masełko na bardziej wymagające miejsca. W szczególności sprawdziło mi się w pielęgnacji skórek wokół paznokci, które mają w moim przypadku sporą tendencję do przesuszenia. O ile w przypadku samych dłoni jestem zadowolona naprawdę z wielu kremów to na skórki większość z nich działa niewystarczająco. Masełko Dottore nawilża i odżywia je fenomenalnie! Trzeba jedynie pamiętać o systematyczności, czyli przynajmniej raz dziennie;) U mnie jak wiecie jest to standardowy wieczorny rytuał w postaci produktu nawilżającego i bawełnianych rękawiczek nakładanych na kilka minut. To mit, że trzeba robić całonocny „kompres”;) Byłoby to zbyt duże poświęcenie:D Masło posiada oczywiście także właściwości natłuszczające, więc na wchłonięcie potrzebujemy paru minut. Polecam zwłaszcza w przypadku suchej skóry wymagającej szybkiej regeneracji. Warto też dodać, że masło Dottore Sacha Butter Glam otrzymało nagrodę Glammies;)
Topestetic prezenty do zamówienia

Zarówno markę Dottore i Lab One (a także wiele innych) znajdziecie w sklepie topestetic.pl, w którym jakość obsługi jest naprawdę wysoka. To miejsce w sieci znam już od dawna i tym co go wyróżnia są prezenty i próbki do każdego (nawet najmniejszego) zamówienia, bezpłatne konsultacje kosmetologiczne (za pośrednictwem czatu, telefonicznie lub mailowo) i co najważniejsze – zawsze bezpłatna wysyłka i zwrot. Każde zamówienie jest bardzo bezpiecznie, starannie i estetycznie zapakowane. Tak ładnie, że można je od razu wręczyć innej osobie, jeśli np. kupujemy na prezent;) 


Znacie kosmetyki Lab One i Dottore?
Czytaj dalej »

niedziela, 11 listopada 2018

Oriflame nowości z linii Swedish Spa!

Jakiś czas temu marka Oriflame rozszerzyła linię Swedish Spa o kilka nowych produktów. Kilka lat temu lubiłam tę linię, ale teraz lekko się wahałam czy wypróbować, którąś z tych nowości. Po dłuższym namyśle zdecydowałam się jednak na to, co tygryski lubią najbardziej i czego zużywają naprawdę dużo, czyli coś pod prysznic i coś do nawilżania ciałka;)

Oriflame Swedish Spa kosmetyki


Oriflame Swedish Spa Gentle Ripples olejek pod prysznic


Oriflame Swedish Spa Gentle Ripples olejek pod prysznic

Olejek pod prysznic otrzymujemy w kartonowym opakowaniu, wewnątrz znajdziemy zgrabną przezroczystą butelkę o pojemności 200ml. Szata graficzna częściowo kojarzy mi się z niebem i morzem, a częściowo tak zimowo… Te dwa pierwsze skojarzenia są na plus, a ostatnie jak dla mnie na minus, ale mniejsza o to:) 
Oriflame Swedish Spa olejek pod prysznic
Olejek ma ciemno-żółtą barwę i lekką olejkową konsystencję. Podczas rozprowadzania po wilgotnym ciele konsystencja zmienia się jakby w mleczko, które chwilami wydaje się dość treściwe i zmienia barwę na białą;) Produkt łatwo się rozprowadza, ale gdy już zmieni konsystencję trzeba dokładnie go spłukać masując przy tym ciało, ponieważ w przeciwnym razie potrafi pozostawić po sobie trochę białych śladów. Zapach w moim odczuciu jest wodno-morski. Choć pod prysznicem staje się delikatny, bardziej olejkowy. Produkt dobrze radzi sobie z oczyszczaniem skóry, a przy tym jej nie podrażnia. Choć przyznaję, że akurat skóra mojego ciała nie jest podatna na podrażnienia wynikające z zastosowania środków myjących;) Dodatkowo kosmetyk zmiękcza i lekko nawilża skórę. Buteleczka bardzo szybko się kończy, ale w moim przypadku to normalne;)

Oriflame Swedish Spa Whipped Waves masło do ciała


Oriflame Swedish Spa Whipped Waves masło do ciała

Masło do ciała otrzymujemy w w platikowym 200ml słoiczku o takiej samej szacie graficznej. Produkt posiada jasno-niebieską barwę i dość treściwą konsystencję. Wchłania się jednak całkiem dobrze. Choć trzeba zaznaczyć, że skóra mojego ciała jest sucha i dość chętnie chłonie wszelkie substancje odżywcze. Zapach jest bardzo podobny jak w przypadku olejku pod prysznic, czyli taki wodno-morski. Ale już dużo bardziej intensywny i utrzymujący się przez dłuższy czas na skórze, a także na ubraniach. Początkowo musiałam się do niego przyzwyczaić, ponieważ po wieczornym smarowaniu czułam go aż do rana. Mógłby więc być nieco delikatniejszy. Warto jednak dodać, że jest zapach, który uznałabym jako unisex. Spodoba się również mężczyznom. Na stronie producenta wyczytamy, że owe masło zawiera dwa razy więcej substancji nawilżających niż standardowy krem do ciała z Oriflame. Nigdy nie analizowałam tego typu proporcji. Niemniej masło rzeczywiście dobrze radziło sobie z moją suchą skórą, pozostawiając po sobie poczucie nawilżenia na dłużej, czyli na cały dzień;) Skóra pozostawała gładka i delikatna w dotyku.


Oprócz dwóch wypróbowanych przeze mnie produktów w skład nowości Swedish Spa wchodzą jeszcze – relaksujący olejek do kąpieli, olejek do ciała, złuszczające mydełko do masażu i peeling solny.


Mieliście okazję poznać którąś z nowości Oriflame Swedish Spa?
Czytaj dalej »

poniedziałek, 27 listopada 2017

The Body Shop Vanilla Pumpkin i Frosted Berries – edycje limitowane!

Cześć Dziewczyny!
Ostatnio biegałam jak kot z pęcherzem do Manufaktury;) A wszystko zaczęło się od wishlisty Interendo. Akurat zastanawiałam się co jej kupić na Mikołajki tudzież Gwiazdkę (jak zwał tak zwał bo i tak wysyłam zawsze wcześniej) więc wpis spadł mi jak z nieba;) Nie byłabym jednak sobą gdybym przy okazji nie kupiła czegoś dla siebie i jeszcze dla innych osób;) Dla siebie planowałam bez szaleństw i pierwotnie tak też się stało lecz finalnie odwiedziłam Manufakturę i tym samym The Body Shop 3x w ciągu jednego tygodnia. Dość zabawne, zwłaszcza że wcześniej przez parę miesięcy tam nie byłam;) Manufaktura nie jest mi po drodze, ale jak już coś wymyślę to nie ma mocnych;) I dziś postanowiłam opowiedzieć Wam trochę o 2 seriach limitowanych The Body ShopVanilla Pumpkin i Frosted Berries. Nie będzie to recenzja, a raczej drobne refleksje, ponieważ są to edycje limitowane i nie zagrzeją długo miejsca w sklepach TBS. Dlatego pokusiłam się jedynie o wzmianki;) 





The Body Shop Vanilla Pumpkin


Seria Vanilla Pumpkin składa się z 3 produktów – masła do ciała, żelu pod prysznic oraz kremu do rąk. Każdy z produktów posiada ekstrakt z wanilii, pochodzący z Madagaskaru. Dodatkowo kosmetyki te są 100% wegańskie. 

Przyznam, że poza pestkami dyni, nie przepadam za niczym co jest związane z dyniami. Żadnych zup dyniowych i innych dziwnych przysmaków;) Jednak kiedy zobaczyłam tę nową serię, byłam ciekawa jak pachnie. Dlatego pierwsze co zrobiłam po przekroczeniu progu TBS to sprawdzenie zapachu Vanilla Pumpkin. Kupił mnie od razu i już za pierwszym podejściem zdecydowałam się na krem do rąk i żel pod prysznic. Zapach jest po prostu fenomenalny. Jest dyniowa nuta, ale tak świetnie wyważona i urozmaicona wanilią oraz jakby orzechami, że poczułam zachwyt;) Jest słodko, ale nie za słodko! Woń bardzo niespotykana, trudno ją do czegokolwiek porównać:) Jeśli będziecie mieli okazję, polecam powąchać:) Dla mnie rewelacja. 

W kwestii samych produktów i ich działania nadmienię, że niejeden raz miałam już do czynienia z żelami i masłami TBS, więc tutaj byłam pewna swego zadowolenia i nie musiałam się zastanawiać. TBS ma świetnie pachnące żele o przyjemnych formułach (kremowych lub żelowych zależnie od serii) i naprawdę dobrze nawilżające masełka. Najczęściej wszystkie one są do siebie bardzo podobne. Różnią się jedynie zapachami oraz konsystencjami, ponieważ jedne są lżejsze, a inne nieco bardziej treściwe. Nowością był dla mnie jedynie krem do rąk, ponieważ dotychczas miałam jedynie taki z linii Hemp (dobrze nawilżający lecz o swoistym zapachu). Natomiast te odpowiadające poszczególnym liniom zapachowym zwykle omijałam, ponieważ słyszałam, że nie są zbyt mocno nawilżające, a ja lubię posmarować raz a dobrze (najlepiej na noc). Zniechęcała mnie też zawsze pojemność 30ml, ale że skusiły mnie zapachy limitek to zdecydowałam się na 2 sztuki w ramach wyjątku;) Krem do rąk Vanilla Pumpkin pachnie równie rewelacyjnie jak pozostałe 2 produkty z tej serii. Wchłania się błyskawicznie lecz nawilżenie rzeczywiście jest jedynie doraźne. Typowo do częstego stosowania w ciągu dnia. Wybaczam, ale tylko dlatego, że nadgania zapachem i mimo wszystko miło użyć. 


Dla większości osób żele i masła TBS są wydajne. Dla mnie nie, ale w moim przypadku to nie nowość, ponieważ pielęgnację ciała „upłynniam” bardzo szybko. Zresztą ja w ogóle wszystkiego używam bardzo regularnie, więc zużywam w mig:D Trochę się uśmiałam gdy ostatnio wyczytałam, że po co mieć 10 maseł w zapasie skoro nie ma szans by zużyć je nawet w rok i muszę powiedzieć, że o ile posiadanie zapasów tak naprawdę jest zbędne lub przynajmniej niekonieczne to kwestia zużywania u każdego wygląda inaczej. Także… może ty nie zużyjesz 10 maseł/balsamów w rok, ale ja zużyję i to nawet więcej:P 


The Body Shop Frosted Berries




Linia Frosted Berries składa się z kosmetyków zawierających ekstrakt z żurawiny, pochodzący z Ameryki Północnej. Ta seria jest już bardziej rozbudowana lecz ja wybrałam z niej jedynie krem do rąk oraz mini masełko. Mini masła TBS są dla mnie produktami zupełnie bez sensu, ponieważ 50ml to jak dla mnie do zużycia na 3x, ale wybrałam je z przeznaczeniem do smarowania rąk;) Nawilża dobrze tak jak każde masło TBS, a konsystencja jest tu dość lekka - bardziej kremowa niż maślana. Jeśli zaś chodzi o krem do rąk Frosted Berries to jest podobnie jak w przypadku kremu Vanilla Pumpkin – leciutka formuła, ale i nawilżenie jedynie doraźne. Typowy kosmetyk dla zmysłów. Powiedzmy, że jego zapach umila mi takie czynności jak chociażby pisanie postów na bloga;) Tutaj zapach również jest bardzo przyjemny. Wyraźna żurawina z nutą cierpkości i jednocześnie słodyczy. Klimatyczny zapach, który utrzymuje się nawet po umyciu rąk:)


Z Frosted Plum dla siebie nic nie kupiłam, ale wybrałam na prezenty. Uważam, że zapach również jest godny uwagi:) Zupełnie natomiast nie przypadł mi do gustu Vanilla Chai. Uważam, że pachnie niemalże niczym:) Kupiłam jeszcze inne produkty, ale to już większości z linii, które już wcześniej znałam, czyli mango, virgin mojito i oliwka, której z kolei nie znałam;) 


Za zwyczaj omijam limitowane serie jesienne i świąteczne bo ani nie lubię jesieni ani wielką fanką świąt nie jestem, ale tym razem TBS potrafiło zainteresować nawet mnie! Masła i żele TBS dobrze znam, więc i z tych jestem zadowolona. Natomiast te maleńkie kremy do rąk potrzebują wsparcia czegoś treściwszego na noc, ale w ciągu dnia umilają mi czas swymi jakże udanymi zapachami. I to tyle jeśli chodzi o moje wrażenia dotyczące limitek:)



Znacie jesienną serię limitowaną The Body Shop Vanilla Pumpkin oraz limitowane edycje świąteczne? Lubicie serie limitowane?
Czytaj dalej »