Jeszcze podczas lata, gdy
zobaczyłam na oficjalnej stronie producenta nowe balsamy do ust Laneige Glowy Lip Balm chciałam od razu
wypróbować przynajmniej jeden! Dostępność była jednak wtedy dość kiepska, więc na
osobistą tubkę i wielkie otwarcie (które nastąpiło od razu po wyjęciu z
paczki;)) przyszło mi czekać aż do grudnia;) Akurat nieco wcześniej pojawiły
się one na Jolse:) Wytypowałam dla
siebie jeden egzemplarz w nadziei, że swoją jakością dorówna dobrze znanej mi
masce całonocnej do ust Laneige Lip Sleeping Mask, która gościła u mnie nie raz;) Perspektywa balsamu, z
którego można wygodnie skorzystać niezależnie od miejsca, w którym się znajduję
była bowiem kusząca dla takiego balsamo-pożeracza jak ja;)
Laneige Lip Glowy Balm
Nowy balsam do ust Laneige
ma sprawić, że usta będą błyszczące, gładkie i sprężyste, a jednocześnie
pokryte warstwą nawilżającą. Podobnie jak maska całonocna, balsam wspomaga
usuwanie martwych komórek naskórka, dzięki czemu nadaje się również do stosowania
pod makijaż.
Balsam
do ust Laneige występuje w 4 wariantach: #Grapefruit #Berry #Peach #Pear.
Pierwszy i drugi wariant miałam już pod postacią wspomnianej maski całonocnej
do ust, więc na początek rozważałam brzoskwinię albo gruszkę i ostatecznie
postawiłam na brzoskwinkę;) Każdy z czterech balsamów umieszczony został w
wygodnej tubce o pojemności 10g. Poszczególne wersje różnią się kolorami
opakowań i samego produktu. Teoretycznie mogą się też różnić odcieniem na ustach, ale moim zdaniem efekt będzie
podobny we wszystkich wariantach. Swoją wersję określiłabym, bowiem jako
przezroczystą z bardzo delikatnym brzoskwiniowym poblaskiem. Nie jest to na
pewno taki balsam koloryzujący jak np. Innisfree.
Choć podejrzewam, że np. wersja Berry zapewni taki naturalny efekt lekko
zaróżowionych ust.
Jeśli chodzi o zapach to
podobnie jak w przypadku maski całonocnej jest bardzo leciutki. Można wyczuć
lekką brzoskwinkę, ale tylko gdy naprawdę mocno się wczujemy, wąchając balsam prosto
z tubki;) Balsam jest zatem niemal bezzapachowy. Wracając jeszcze do
opakowania, nie jestem największą fanką balsamów w tubkach, ale muszę przyznać,
że tubka Laneige posiada ładnie wyprofilowany aplikator i jest to
najprzyjemniej aplikujący się balsam do ust tego typu, jakiego przyszło mi
używać. Opakowanie się nie niszczy i jestem z niego naprawdę zadowolona:) Balsam
należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Konsystencja balsamu do ust jest kremowo-żelowa.
Produkt jest wyczuwalny po nałożeniu, ale jednocześnie jest lekki i nie klei
się. Dużym plusem jest dla mnie to, że ładnie nabłyszcza usta. Może więc pełnić
nie tylko funkcję balsamu, ale i zastąpić bezbarwny błyszczyk bo tak jak
wspomniałam – kolor to jedynie subtelna poświata, więc dostrzeże ją tak
naprawdę jedynie użytkowniczka:) Najważniejsze jest jednak działanie i moim
zdaniem jest ono właściwie takie samo jak w przypadku maski do ust
przeznaczonej do stosowania na noc. Otrzymujemy więc to samo, ale w bardziej
mobilnej formie podania. Muszę przyznać, że na to liczyłam. Choć jednocześnie
dla słoiczka Laneige również znalazłam mocną konkurencję na noc, o której
niebawem;) Glowy Lip Balm dobrze radzi sobie z nawilżeniem, wygładzeniem i
regeneracją ust w ciągu dnia. Zdarzało mi się również użyć na noc i balsam
nałożony grubszą warstwą, podobnie jak maska zostaje na ustach aż do rana. Na
pewno sięgnę po kolejne opakowanie:)
Znacie
już nowy balsam do ust Laneige albo inne kosmetyki do ust tej marki? Co
sądzicie o balsamach do ust w tubkach?;)
Nie znam tego balsamu. Na razie mam sporo różnych, dobrych mazideł do ust :)
OdpowiedzUsuńNaotwierało się?:D
UsuńKolejny sztos? :)
OdpowiedzUsuńPewnie zależy jak dla kogo:D Dla mnie na plus, działanie takie jak oczekiwałam;) No i wygodne do stosowania w ciągu dnia, do torebki etc.
UsuńMoże sobie go wypróbuję kiedyś, chociaż ja amatorką tubek też nie jestem ;)
OdpowiedzUsuńJa amatorką nie, ale toleruje jeśli dobrze wykonane i wnętrze odpowiednie :D
UsuńOpakowanko ideolo, żeby wziąć ze sobą i mieć gdziekolwiek jesteśmy :)
OdpowiedzUsuńWygodne poza domem:)
UsuńWszystko fajnie, ale forma opakowania dla mnie średnia, jakoś tubki średnio mi pasują, choć łatwa aplikacja w zasadzie gdziekolwiek ma też swoje plusy :)
OdpowiedzUsuńTeż niby nie lubię tubek, ale ta jest wyjątkowo wygodna i nawet mnie nie wnerwiła :D
UsuńJa z kolei postawiłabym na gruszkę, bo rzadko spotykam balsamy do ust o tym zapachu :D
OdpowiedzUsuńTo fakt, choć tak czy inaczej Laneige ma bardzo delikatne zapachy produktów do ust:D Zatem raczej wielkiej różnicy by nie było
UsuńNie przepadam za takimi tubkami, irytują mnie😁
OdpowiedzUsuńHeheh no bywa i tak, ja toleruje :D
UsuńMoże kiedyś wypróbuję bo podobnie jak Ty jestem "balsamo-pożeraczem" do ust :D
OdpowiedzUsuńNo to coś dla Ciebie;D
Usuńcoś dla mnie, bo ostatnio nie mogę poradzic sobie ze skórą warg
OdpowiedzUsuńdo tego choroba nie sprzyja
Choroby zdecydowanie mają słaby wpływ na usta:/
UsuńMnie bez balsamu do ust po prostu nie ma, tego nie znam ale forma w tubce do mnie trafia sama uzywam Carmexa w takiej formie ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba masz tak jak ja z tymi balsamami hehe
UsuńA czemu nie gruszka?:D ja lubię gruszki, i nie wiem czy dla mnie ale lubię takie cudaki co mogą jako błyszczyk robić ;D
OdpowiedzUsuńGruszka będzie następna;D Choć te zapachy to ogólnie prawie niewyczuwalne, trzeba się naprawdę wczuć;)
UsuńPrezentuje sie naprawde bardzo fajnie <3
OdpowiedzUsuńTeraz pozostaje czekać na wersję w sztyfcie;)
UsuńBalsam będzie mój, niech ja tylko rozprawię się z moimi Lanolips... :)
OdpowiedzUsuńMoje Lanolips z kolei jeszcze czeka:D
UsuńNigdy nie miałam balsamów do ust w tubkach, tak samo jak tych z Laneige. Są jednak kuszące i może kiedyś poddam się tej pokusie :)
OdpowiedzUsuńZawsze to coś nowego by było:D
UsuńLubię balsamy w takiej tubce :D
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tym kosmetyku...
OdpowiedzUsuńNic nie dorówna masce całonocnej...
OdpowiedzUsuńTakie opakowania kojarzą mi się z tandetnymi dodatkami z gazetek :P Ale jeśli jest to balsam to czemu nie :)
OdpowiedzUsuń