Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włosy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą włosy. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 sierpnia 2017

Wierzbicki & Schmidt Academy eliksiry i esencje do włosów od profesjonalistów made in Poland!

Cześć Dziewczyny!
Jestem raczej na bieżąco z nowościami pojawiającymi się w drogeriach Rossmann, więc kosmetyki do pielęgnacji włosów WS Academy stworzone przez znany fryzjerski duet Wierzbicki & Schmidt zwróciły moją uwagę jeszcze w zeszłym roku:) Eliksiry i esencje do włosów z miejsca mnie zainteresowały, więc wiedziałam, że prędzej czy później na pewno je wypróbuję. Kilka miesięcy później zostałam zaproszona na spotkanie z panami. Miałam akurat inne plany na ten dzień, ale jakiś czas później przybyła do mnie niespodzianka od marki. Jestem fanką profesjonalnych kosmetyków do pielęgnacji włosów, więc szybko postanowiłam je sprawdzić;) Czy kosmetyki im się udały?
zdjęcie kosmetyków WS Academy
W skład kolekcji kosmetyków WS Academy wchodzą 4 serie: Czarna Orchidea, Paczula Wonna, Bezzapachowa oraz Eukaliptus i Rozmaryn. Ja miałam okazję wypróbować eliksir i esencję z serii Czarna Orchidea oraz eliksir bezzapachowy.


WS Academy Eliksir myjący linia bezzapachowa

Zdjęcie eliksiru myjącego WS Academy

„Profesjonalny szampon do włosów z wyciągiem z alg Nori. Delikatnie myje, pielęgnuje włosy oraz skórę głowy. Pominięcie kompozycji zapachowej sprawia, że produkt ten nie zawiera alergenów. Specjalnie dobrane składniki aktywne takie jak ekstrakt z winogrona i płynna keratyna działają wielokierunkowo. Chronią i zabezpieczają przed negatywnym działaniem środowiska, wnikając w głąb włosa, odbudowują zniszczenia oraz intensywnie wzmacniają”.


Szampon, a właściwie eliksir myjący otrzymujemy w ciemnej plastikowej buteleczce o pojemności 250ml. Na etykiecie znajdziemy wizerunki znanego m.in. z programu „Ostre Cięcie” duetu Wierzbicki & Schmidt. Nie ma więc możliwości żeby się pomylić. Osobiście lubię ten program i zdarza mi się oglądać, ale we wpisie skupię się jedynie na kosmetykach:) Dodam tylko, że Panowie bywają bardzo krytyczni w swych ocenach, więc i ja postanowiłam dokładnie przyjrzeć się działaniu ich kosmetyków. Zwłaszcza, że jest to marka aspirująca do profesjonalnej;) 


Szampon posiada żelową konsystencję i dość dobrze się pieni. Nie zagłębiałam się w składy, ponieważ dla mnie jest to sprawa drugorzędna. Zwłaszcza w przypadku kosmetyków do pielęgnacji włosów bo paradoksalnie te najbardziej eko dziwnym trafem za zwyczaj służą mi najmniej:) Ja jestem zdania, że nie należy aż tak bardzo bać się chemii, ale każdemu służy co innego, więc nie będę Wam tu pisać, że jest tylko jedna racja i ja ją mam:) W końcu każdy przypadek jest inny;) Eliksir jest bezzapachowy, ale ja wyczuwam w nim delikatną, lekko wapienną nutę. Trochę kojarzy mi się z zapachem ściany, ale zapewne nie każdy to wyczuje. Mój nos jest jednak mistrzem wykrywania nietypowych subtelnych woni więc doszliśmy do ściany;) Przyznam, że eliksir bardzo przypadł mi do gustu. Według mnie jest naprawdę łagodny dla skóry głowy. Oczyszcza delikatnie, nie plącząc przy tym włosów, a jednocześnie skutecznie, ponieważ ich nie obciąża. Za zwyczaj myję włosy co drugi dzień, a przy tym szamponie czasami zdarzało mi się wydłużyć przerwę o jeszcze jeden dzień jeśli miałam jakiś drobny kryzysik;) Udało mu się też w dużej mierze uspokoić moją skórę głowy bo niestety po naturalnym serum z Bionigree sytuacja nie wyglądała najlepiej. Mimo, że nawilżenie i wygładzenie jest odczuwalne to nie ma żadnego wpływu na szybsze przetłuszczanie się włosów. A wręcz przeciwnie. Jest trochę tak jakby szampon jednocześnie regulował przetłuszczanie się skóry głowy. Naprawdę bardzo fajny szampon. Zdecydowanie może się równać z wieloma innymi profesjonalnymi, a to nasza Polska marka! Myślę, że rzeczywiście spokojnie można polecić ten szampon alergikom, pod warunkiem, że oczywiście nie występuje u nich uczulenie na żaden ze składników szamponu. 


WS Academy eliksir i esencja Czarna Orchidea


„Seria ma właściwości zarówno pielęgnacyjne, jaki i lecznicze. To propozycja dla osób szukających rozwiązań na problemy z wypadaniem włosów czy łojotokiem. Szampon i odżywka zwiększają wytrzymałość oraz sprężystość włosów, wygładzając je i dodając pięknego połysku”.
zdjęcie esencji czarna orchidea WS Academy

Z serii Czarna Orchidea poznałam zarówno eliksir i esencję;) Eliksir opakowany jest identycznie jak ten w wersji bezzapachowej. Ma on już jednak mniej łagodny skład i posiada zapach, który określiłabym jako przyjemny i elegancki. Sam w sobie nie utrzymuje się długo na włosach, ale w połączeniu z esencją już tak. Szampon dobrze oczyszcza włosy i skórę głowy. U mnie nie powoduje podrażnień ani szybszego przetłuszczania się, a raczej podobnie jak wersja bezzapachowa nawet ogranicza tego typu przypadłość. 


Esencja odżywcza z kolei zapakowana została w plastikowy słoiczek o pojemności 250ml, który wewnątrz posiada dodatkową osłonkę chroniącą zawartość. 
Esencja posiada białą barwę i pośrednią konsystencję, która nie jest ani przesadnie gęsta ani nazbyt lekka. Bardzo dobrze rozprowadza ją się po włosach. 
Co ciekawe można ją stosować na dwa sposoby. Bez spłukiwania jako odżywkę do włosów cienkich i delikatnych lub ze spłukiwaniem, z przeznaczeniem do włosów potrzebujących odbudowy. W takim przypadku należy nałożyć kosmetyk nieco hojniej na 5-10min, a następnie spłukać. Ja preferuję odżywki do spłukiwania, a po ich zastosowaniu ewentualnie dokładam serum lub olejek , więc stosowałam w ten drugi sposób:) Esencja spłukuje się bardzo dobrze nie obciążając w żaden sposób włosów. Ja najczęściej nakładałam na jakieś 3-5 minut, co było w pełni wystarczające. 
Na początku nie mogłam się przyzwyczaić do zapachu, ponieważ jest on dużo bardziej intensywny niż ma to miejsce w przypadku szamponu z tej samej serii. Jest taki bardzo elegancki i wytworny;) Przy pierwszych użyciach wyczuwałam go wręcz do następnego mycia, co niezwykle rzadko mi się zdarza. Na szczęście po kilku użyciach mój nos zaakceptował ten zapach i nie wyczuwał go aż tak długo:) 
A co z efektami? Muszę przyznać, że miło mnie zaskoczyły i co ciekawe – zostały dostrzeżone nie tylko przeze mnie:) Nie farbowałam włosów już od maja zeszłego roku, a ostatnio często jestem pytana czy zmieniłam kolor bo stał się jakiś inny, ładniejszy i bardziej błyszczący. Doszłam do wniosku, że to zasługa głównie tej esencji:) Dodatkowo włosy stały się bardziej miękkie i sprężyste oraz lepiej nawilżone. Podobnie jak w przypadku szamponów, nie zauważyłam żeby odżywka obciążała włosy. Najbardziej ucieszył mnie ten efekt ładniejszego koloru:) Choć muszę przyznać, że sama już nie wiem jaki obecnie mam, gdyż w niektórym świetle wygląda jak brąz, w innym zaś jak ciemny blond z jakąś poświatą;) Ważne jednak, że prezentuje się całkiem przyzwoicie:) Tym bardziej, że z racji zapuszczania włosów, od ponad roku nie podcięłam jeszcze nawet końcówek, a fryzjer ocenił kondycję moich włosów jako dobrą:) Myślę, że w przyszłości wypróbuję jeszcze wersję bezzapachową i paczulę wonną:) 


Kosmetyki WS Academy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Swoją jakością nie odbiegają od L’Oreal Professionnel, a to nasz polski produkt! Jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że marka będzie się rozwijać wypuszczając kolejne produkty bo eliksiry i esencje dla mnie są strzałem w 10!

Kosmetyki WS Academy znajdziecie w drogeriach Rossmann. 


Zbliża się promocja w Rossmannie -49% na kosmetyki do pielęgnacji, więc tym bardziej postanowiłam podzielić się z Wami moimi wrażeniami. Może akurat ktoś rozważa zakupy:) 


Znacie kosmetyki WS Academy?
Czytaj dalej »

wtorek, 7 marca 2017

Delia Cosmetics Cameleo BB maska keratynowa do włosów zniszczonych.

Cześć Dziewczyny!

Kosmetyki marki Delia z linii Cameleo zainteresowały mnie za sprawą jednej z blogerek, która na co dzień używa głównie kosmetyków selektywnych, a jednak produkty do włosów marki Delia przypadły jej do gustu. Przyznam, że długo nie dowierzałam i trochę powątpiewałam w ich jakość. Jednak na początku zeszłego miesiąca zdecydowałam się sprawdzić jeden z produktów z serii Cameleo. Postawiłam na maskę keratynową. Jak wypadła? Czy rzeczywiście jest coś warta? Już mówię!:)



Według producenta maska keratynowa rekonstruuje i odbudowuje nawet najbardziej zniszczone włosy. Maska ma za zadanie nawilżyć, zregenerować oraz wygładzić włosy. Przeznaczona jest przede wszystkim do włosów osłabionych i uszkodzonych farbowaniem, trwałą i innymi zabiegami. Do zadań maski należy termoochrona, ułatwianie rozczesywania, wygładzanie, większa podatność na układanie i kręcenie, poprawa sprężystości i elastyczności, a także zwiększenie połysku.
Maska keratynowa Delia Cameleo występuje w trzech pojemnościach – 50, 200 oraz 500ml. Ja wybrałam środkową opcję. Maskę otrzymujemy w dość ładnym plastikowym słoiczku, które wewnątrz posiada dodatkową osłonkę chroniącą zawartość przed rozlaniem. Pewnie nie widać tego na zdjęciu, ale maska jest dość gęsta i jednocześnie plastyczna. Należy ona do produktów odżywczych i treściwych.
Jej zapach jest słodki i przyjemny. Przez jakiś czas pozostaje na włosach, ale nie jest uciążliwy. Delia zaleca pozostawić maskę na włosach na 1-3 minuty, co uznaję za wielki atut gdyż nie jestem fanką długich zabiegów. No dobra, może czasem zdarza mi się „cudować” i to ostro, ale na ogół cenię sobie szybkie i proste rozwiązania. Przede wszystkim szybkie gdyż jestem w gorącej wodzie kąpana:) Mimo swojej gęstości maska ładnie się rozprowadza. Trzeba jedynie uważać by nie przesadzić z ilością gdyż w przeciwnym razie włosy przetłuszczą się zdecydowanie szybciej niż byśmy tego chciały. Chyba, że nasze włosy nie mają skłonności do przetłuszczania, ale moje niestety mają. Mimo tego nie rezygnuję z odżywczych formuł, ponieważ nakładane z głową dobrze mi służą. Teraz gdy już od wielu miesięcy nie ścinałam włosów, zużywam coraz więcej produktów służących do ich pielęgnacji. Co za tym idzie możecie się spodziewać większej ilości recenzji;) Wracając do maski 3 minuty wystarczą. Czasem zdarzało mi się przetrzymać dłużej, ale to tylko wtedy gdy jednocześnie zajmowałam się innymi aspektami pielęgnacji;) Czy maska Delia Cameleo jest godna polecenia? Powiem szczerze, że jak najbardziej. W ostatnich latach rzadko sięgałam po drogeryjne produkty do włosów gdyż stawiałam głównie na te profesjonalne i apteczne, ale ta maska bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Posiada ona cechy produktu profesjonalnego, przy zachowaniu „nieprofesjonalnej” tj. bardzo korzystnej ceny! Zauważyłam, że rzeczywiście maska wzmaga skręt włosów:) Póki co jednak najczęściej efekt ten eliminowałam prostownicą:) Ale niekiedy wspomagam skręt produktem do stylizacji;) Maska nawilża naprawdę konkretnie. Wygładzenie też jest na dobrym poziomie, należy jedynie uważać z ilością żeby nie obciążyć włosów. Produkt dobrze wspomaga również rozczesywanie. Wiem co mówię, ponieważ włosy rozczesuję zawsze na mokro;) Zauważyłam też, że maska dobrze chroni włosy przed zniszczeniami. Nazwałabym ją drogeryjnym hitem. Jeśli jeszcze nie znacie polecam wypróbować:) W skład serii Cameleo wchodzą jeszcze inne rodzaje produktów więc niemal każdy znajdzie odpowiednią wersję dla siebie. 


Znacie linię Delia Cameleo? Polecacie jakieś odżywki lub maski, które kosztują niewiele, a sprawdzają się bardzo dobrze?
Czytaj dalej »

piątek, 17 lutego 2017

Klorane nabłyszczający spray do włosów Magnolia

Cześć Dziewczyny!
Na spray nabłyszczający Klorane Magnolia skusiłam się w czerwcu, podczas gdy wzięło mnie na mały „powrót po latach” do kosmetyków Klorane. Chciałam sprawdzić czy nadal są tak dobre jak zapamiętałam i wrzuciłam do wirtualnego koszyka kilka produktów przeznaczonych do pielęgnacji włosów. Jakiś czas temu pisałam o suchym szamponie, który traktuję jako produkt pomocny w awaryjnych sytuacjach, a dziś pora wspomnieć o sprayu nabłyszczającym z linii Magnolia. Nabłyszczacz podobnie jak suchy szampon również nie jest produktem pierwszej potrzeby ani żadnym „must have”, ale zdecydowałam się go sprawdzić gdyż przypomniało mi się jak w trakcie studiów jedna z koleżanek z roku zapytała czego Ty używasz, że Twoje włosy są takie błyszczące? Odpowiedziałam wtedy, że raczej niczego szczególnego – po prostu farbuję włosy (miałam wtedy ciemny brąz) i używam odżywki. W domu jednak przypomniało mi się, że przecież używam… nabłyszczacza, ale zwyczajnie nie sądziłam, że to naprawdę działa;) Był to wtedy co prawda Schwarzkopf got2b, ale po latach uznałam, że skoro efekty stosowania tamtego były widoczne dla innych to Klorane tym bardziej powinien zadziałać;) 



„Ten lekki spray bez silikonu, składający się w 99% z naturalnych składników czynnych, którego zadaniem jest przywrócenie matowym włosom ich naturalnego połysku, pokrywa powierzchnię włosów ochronną mgiełką nabłyszczającą. Formuła bez spłukiwania, która nie moczy włosów, wzbogacona jest o składnik roślinny ułatwiający rozczesywanie i codzienne układanie włosów, nie obciążając ich. Lekkie, sprężyste włosy są pełne blasku każdego dnia”.

Spray otrzymujemy w przezroczystym opakowaniu z wygodnym atomizerem. Pojemność wynosi 100ml, a produkt należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od momentu otwarcia. Jest on bardzo wydajny więc nie sądzę, że uda mi się wykorzystać opakowanie do końca. Zwłaszcza, że nie jest to produkt, którego używam codziennie, a bardziej okazjonalnie. Stosowanie po każdym myciu po prostu nie wydaje mi się konieczne;) Konsystencja produktu jest lekka i nieobciążająca. Nie pozostawia żadnego widocznego osadu na włosach. To taka delikatna mgiełka;) Zapach wyczuwalny jest przede wszystkim w momencie aplikacji i kilka minut po. Ja nie jestem szczególną fanką woni magnolii, ale ten mnie na szczęście nie drażni. Choć powiedziałabym, że wyczuwam w nim również coś w rodzaju naturalnej, ziołowej nuty. 

Linia Magnolia marki Klorane została stworzona po to aby pomóc wydobyć blask z naszych włosów. Cała seria składa się z szamponu, maski oraz sprayu. Ja zdecydowałam się jedynie na spray z tej linii, ponieważ moje włosy mimo, że na ogół potrzebują regeneracji i dobrej pielęgnacji to jednocześnie przetłuszczają się u nasady. Poza tym najbardziej lubią mix różnych firm lub serii;) Spray Magnolia stosuję na mokre włosy, czeszę je, a następnie pozostawiam żeby trochę wyschły i przystępuję do modelowania. Produkt nie obciąża włosów i nie sprawia, że są mokre. Nabłyszczenie widoczne jest od razu po aplikacji, ale najlepszy efekt otrzymujemy gdy włosy są już suche i ułożone. Spray nie usztywnia włosów więc nie przysparza dodatkowych problemów podczas modelownia;) Zadowoli również miłośniczki naturalnych kosmetyków gdyż składa się on z 95% składników pochodzenia naturalnego. Nie jest to produkt wchodzący w skład mojej codziennej pielęgnacji, ale lubię po niego sięgać gdy chcę dodać swoim włosom blasku;)


Korzystacie z kosmetyków Klorane? Zdarza Wam się sięgnąć po spray nabłyszczający?
Czytaj dalej »

środa, 15 lutego 2017

Kerastase Resistance maska do włosów

Cześć Dziewczyny!
Uwielbiam profesjonalną pielęgnację włosów i z reguły najchętniej sięgam właśnie po tego typu produkty. Maskę do włosów Kerastase Resistance rok temu kupiła sobie moja siostra. Gdy jeszcze mieszkałyśmy razem, rzadko kiedy podkradałam jej kosmetyki, ponieważ zawsze miałam w zanadrzu wiele swoich, ale markę Kerastase lubię więc ta maska od razu zwróciła moją uwagę;) Dlatego też zapytałam siostrę czy mogę sobie użyć testowo;)  Użyłam i już wiedziałam, że będę musiała ją mieć. Po jakimś czasie tak też się stało i już mogłam cieszyć się całym opakowaniem. Choć maska odczekała jeszcze swoje w czyśćcu, tj. w zapasach;) Produkt ten pojawił się w ostatniej części kosmetycznych ulubieńców 2016 roku i jako że zużyłam go już jakiś czas temu, pora coś o nim napisać:)
„Pierwsza maska odbudowująca, zawierająca Vita-Ciment® + Ekstrakt Rezurekcyjny dla osób z łamliwymi, zniszczonymi włosami i rozdwojonymi końcami (skala erozji 1-2)”.


Maskę otrzymujemy w kartonowym opakowaniu, które jest dodatkowo ofoliowane. Sam produkt występuje w formie przyjemnego dla oka plastikowego słoiczka, z dodatkową wewnętrzną osłonką. Do wyboru mamy dwie pojemności: 200ml oraz 500ml. Moja siostra miała tą większą, ponieważ w owym czasie miała bardzo długie włosy, a ja posiadałam wersję 200ml, gdyż uznałam wtedy, że na moje potrzeby powinna być wystarczająca. Cała linia Kerastase Resistance jest dość rozbudowana i oprócz opisywanej przeze mnie maski polecanej przy (jak to określił producent) skali erozji 1-2, dostępna jest jeszcze wersja do włosów bardzo zniszczonych, czyli analogicznie wtedy skala erozji 3-4;) Ja stwierdziłam, że maska do włosów bardzo zniszczonych mogłaby być dla mnie zbyt obciążająca więc wybrałam poziom 1-2, czyli maskę wzmacniającą do włosów delikatnych, cienkich i rozdwojonych. Rozdwojonych co prawda nie miałam, ale delikatne tak, a wzmocnienie zawsze się przyda. Zwłaszcza, że stałam się bardzo nieregularna w cudowaniu z włosami typu olejowanie etc. Choć chciałabym do tego wrócić;) Za zwyczaj poleca się stosować całą serię, ale ja używałam tylko maski. Miałam jeszcze cement termiczny, ale niestety jako jedyny produkt z tej marki okazał się być zupełnie nie dla moich włosów;) Jak już wspomniałam we wstępie pierwszy kontakt z tą maską miałam za sprawą opakowania siostry. Siostra z kolei kupiła ją, ponieważ chwaliła ją sobie jej znajoma, która jest posiadaczką ładnych włosów;) 
A jak się spisała u mnie maska Kerastase? Idealnie! Przypadła mi do gustu już po pierwszym użyciu. Maska posiada żelową konsystencję oraz delikatny, „fryzjerski” zapach. Za każdym razem nakładałam ją na nie więcej niż 5 minut i zawsze byłam zadowolona. Jest to produkt w pełni „kompatybilny” z moimi włosami, ponieważ robi co ma robić, czyli wygładza, nawilża, regeneruje i lekko dyscyplinuje, a jednocześnie nie obciąża włosów i nie przyspiesza ich przetłuszczania. Przyznam, że miałam zamiar ją stosować jedynie raz w tygodniu, ale tak mi przypadła do gustu, że nie mogłam się powstrzymać żeby stosować ją po każdym myciu. Nie ma co sobie żałować;) Wydajność określiłabym jako średnią, ale to też dlatego, że zapuszczam włosy i powoli, powoli są coraz dłuższe. A co za tym idzie potrzebują coraz większej dawki masek i odżywek. Do wad należy cena, ale to typowe dla linii profesjonalnych. Moja siostra uważa, że dobrym zamiennikiem maski Kerastase jest maska L’Oreal Professionnel Absolut Repair Lipidium, sama jednak nie miałam jeszcze okazji tego zweryfikować.


Kosmetyki Kerastase dostępne są m.in. na iperfumy.pl


Korzystacie z kosmetyków marki Kerastase? Znacie maskę Kerastase Resistance?
Czytaj dalej »

wtorek, 20 grudnia 2016

Kosmetyki Insight

Cześć Dziewczyny!

Wśród swoich październikowych nowości pokazywałam Wam m.in. kosmetyki nieznanej mi dotąd marki Insight. Były to dwa specjalnie dobrane dla mnie produkty do włosów oraz krem do rąk. W komentarzach i wiadomościach wyraziłyście żywe zainteresowanie marką Insight więc po gruntownym przetestowaniu uznałam, że przyszła pora żeby podzielić się z Wami swymi wrażeniami, a te mogą Was nie do końca pozytywnie  zaskoczyć.




Insight szampon wzmacniający Loose Control


„Zapobiega wypadaniu włosów, wzmacnia i stymuluje cebulki, pobudza mieszki włosowe do wzrostu. Przywraca blask i witalność. Łagodzi podrażnienia skóry głowy i daje uczucie świeżości. Nie zawiera: SLS, SLES, parabenów, silikonów, sztucznych barwników, alergenów zapachowych oraz olejów mineralnych. Zawiera: Organiczne ekstrakty z kasztanowca, guarany i Echinacea, dodatkowo zawiera naturalny mentol”.


Szampon otrzymujemy w dużym 500ml opakowaniu wyposażonym w wygodną pompkę. Jego szata graficzna mi się podoba, ponieważ jest jednocześnie prosta i nowoczesna. Wzrok przykuwa również nazwa: Loose Control;) Konsystencja szamponu ma postać dość lekkiego żelu, a jego zapach jest miętowy i odświeżający, ale jednocześnie nie chłodzi skóry głowy. Jak na produkt naturalny pieni się całkiem dobrze. Choć podejrzewam, że w moim przypadku może to być zasługa zamontowanego filtra prysznicowego. Żeby to sprawdzić musiałabym go zdemontować;) Szampon dobrze oczyszcza, przy jego zastosowaniu nie ma poczucia „niedomycia”. Nie obciąża też włosów, a nawet przedłuża ich świeżość. Niestety niekiedy swędziała mnie po nim skóra głowy i zaczął się u mnie pojawiać łupież. Nie jestem pewna czy to od tego szamponu, ale innego w owym czasie nie używałam więc to prawdopodobne. Zwłaszcza, że pojawiało się to zaraz po umyciu. Wzmocnienia włosów nie zauważyłam. Główną zaletą tego szamponu jest przedłużenie świeżości oraz to, że nie plącze i nie wysusza włosów tak jak wiele naturalnych szamponów, ale jak widać posiada też dość znaczące wady więc ostatecznie nie jest to szampon odpowiedni dla mnie.


Insight odżywka do włosów Dry Hair



„Odżywka silnie nawadniająca. Wzmacnia suche i odwodnione włosy, pozostawiając je lśniące i miękkie w dotyku. Organiczne składniki zapewniają sprężystość i elastyczność włosom, działając kojąco na skórę głowy. Nie zawiera: Parabenów, silikonów, sztucznych barwników, alergenów zapachowych oraz olejów mineralnych. Zawiera: Organiczne ekstrakty z owsa, masła Illipe, oleju kokosowego i oleju ze słodkich migdałów”.


Odżywka ma bardzo podobne opakowanie jak w przypadku szamponu, czyli sporych rozmiarów butelka wyposażona w wygodną pompkę. Ze względu na dużą pojemność (500ml) pomyślałam, że pewnie będę tą odżywkę zużywała przez wiele miesięcy więc uznałam, że zrobię odlewkę dla siostry w postaci połowy zawartości i tak też uczyniłam;) Jak się potem okazało moje obawy co do zbyt wysokiej wydajności były bezpodstawne gdyż swoją połowę zawartości zużyłam w ciągu ok. 5 tygodni. Muszę przyznać, że mnie to zaskoczyło gdyż na ogół odżywki są u mnie bardzo wydajne. Moje włosy powoli, powoli, ale są coraz dłuższe więc może stąd ta zmiana. Choć bardziej upatrywałabym winy w konsystencji, która jest bardzo lekka i trzeba nałożyć sporo produktu by poczuć jakieś działanie. Zaletą był tutaj fakt, że odżywka w żaden sposób nie obciążała włosów. Była ultralekka, nawet jeśli nałożyłam jej naprawdę dużo. Zapach odżywki jest perfumowany i słodki. Po pierwszym użyciu mi przeszkadzał, ale później przywykłam i nawet go polubiłam. Jeśli chodzi o działanie to niestety nie zaiskrzyło. Przez pierwsze 2-3 tygodnie stosowanie odżywki było dość problematyczne, ponieważ włosy sprawiały wrażenie suchych i nie chciały się rozczesać. Bez użycia serum Joico rozczesanie wiązało się z wyrwaniem sporej ilości włosów. Jedyne co je ratowało to właśnie serum. Po tych 2 albo 3 tygodniach miałam zamontowany filtr prysznicowy i od razu zauważyłam, że włosy plączą się mniej i są mniej suche, ale efekt nadal był bardzo daleki od oczekiwanego. Z całą pewnością odżywka nie zapewniała mi silnego nawodnienia włosów. Prawdę mówiąc po skończeniu tej odżywki wystarczyło, że raz użyłam innego produktu i już efekt był o niebo lepszy, wręcz natychmiastowy. Sądzę więc, że moje włosy po prostu nie mogły się „dogadać” z tym produktem. Jak już nie raz wspominałam są one dość skomplikowane… Co ciekawe u mojej siostry, która ma włosy w gorszej kondycji niż moje, ponieważ są z natury suche i sztywne, a jednocześnie falowane, odżywka sprawdziła się lepiej. Wprawdzie nie wyraziła ona zachwytów, ale powiedziała, że całkiem ok., a u mnie jak widzicie daleko było od ok.;)


Insight nawilżający krem do rąk



„Hipoalergiczny krem do rąk szybko się wchłania, zmiękcza skórę i poprawia jej elastyczność. Zapewnia głębokie nawilżenie i odżywienie. Stworzony na bazie certyfikowanych maseł i ekstraktów organicznych jest skuteczną kuracją nawilżającą. Ponieważ pełni też rolę emolientu jest doskonały nawet dla najbardziej spierzchniętych dłoni.  Bezpieczny dla osób uczulonych na nikiel. Pozostawia skórę miękką i delikatną w dotyku”.


Krem do rąk otrzymujemy w wygodnej 75ml tubce z zamknięciem na zatrzask. Jego konsystencja jest ultralekka, a zapach perfumowany, ale całkiem przyjemny. Byłam zaskoczona tym jak szybko wchłania się ten krem. Skóra go wręcz spija! Nadaje się do stosowania w ciągu dnia. Zwłaszcza gdy chcemy od razu powrócić do normalnych codziennych czynności. Jest tylko jeden kluczowy problem: po wchłonięciu jedynym efektem są pachnące dłonie oraz wygładzenie. Uczucie nawilżenia ani tym bardziej głębokiego odżywienia u mnie nie występowało. Byłam więc zawiedziona, ponieważ smarowanie dla samego smarowania to dla mnie za mało. Krem oddałam więc siostrze, która ma w zwyczaju zdecydowanie częstsze smarowanie rąk i akurat ta gładkość oraz szybka wchłanialność przypadła jej do gustu do stosowania doraźnie w pracy. 

Moja przygoda z włoską marką Insight okazała się niezbyt udana. Niestety żaden z produktów nie ujął mnie swym działaniem. Wielka szkoda bo zdecydowanie wolę pisać o produktach, które się u mnie sprawdziły i rozpływać się nad ich cudownym działaniem:(


Znacie kosmetyki Insight? Czy sprawdziły się u Was lepiej niż u mnie?
Czytaj dalej »

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Klorane suchy szampon na bazie wyciągu z pokrzywy

Cześć Dziewczyny!

Pierwsze moje spotkanie z kosmetykami marki Klorane miało miejsce ok. 10 lat temu. Stosowałam wtedy głównie szampony i odżywki tej marki:) W czerwcu tego roku postanowiłam wrócić do tych produktów po latach i zamówiłam kilka kosmetyków. Jednym z nich był suchy szampon na bazie wyciągu z pokrzywy przeznaczony do włosów przetłuszczających się. Moje włosy przetłuszczają się u nasady więc zdecydowałam się właśnie na tę wersję. Muszę przyznać, że na ogół nie jestem zwolenniczką ani tym bardziej fanką "instytucji" suchego szamponu. Zdecydowanie wolę umyć włosy niż odświeżać je „na sucho”, ale niestety prawda jest taka, że warto taki produkt posiadać. Przydaje się on bowiem przede wszystkim w sytuacjach awaryjnych. Na pewno zdarzyło Wam się, że świeżość Waszych włosów pozostawiała trochę do życzenia, a akurat musiałyście pilnie wyjść. Jestem pewna, że tak! W takich sytuacjach na tradycyjne mycie włosów może zabraknąć już czasu i wtedy właśnie do akcji wkracza suchy szampon! Można oczywiście pospiesznie umyć włosy i szybko je wysuszyć, ale w moim przypadku takie posunięcie nie do końca zdaje egzamin. Dzieje się tak dlatego, że włosy mam bardzo niesforne, z tendencją do niezbyt regularnego falowania się i gdy jedynie wysuszę je suszarką, zwyczajnie nie nadaję się żeby wyjść do ludzi;) Muszę więc po każdym myciu układać włosy przy użyciu specjalnej szczotki obrotowej, co nie ukrywam trochę trwa, ponieważ często moje włosy stawiają opór;) Sytuacja może za jakiś czas ulec poprawie gdyż zapuszczam włosy, a im są dłuższe tym ich skręt jest bardziej normalny. Jednak póki co są jeszcze zbyt krótkie by pozostawić je same sobie;) Pozostawienie włosów do naturalnego wyschnięcia przy nagłych przypadkach też oczywiście nie wchodzi w grę gdyż moje włosy schną wyjątkowo długo. Jak więc spisał się u mnie suchy szampon Klorane w sytuacjach kryzysowych?:)

„Szampon zawiera wyciąg z korzenia pokrzywy, który wykazuje korzystne działanie na skórę i włosy, polegające na zmniejszaniu łojotoku. Ponadto zawiera skrobię kukurydzianą i ryżową posiadające właściwości pochłaniające oraz zmikronizowane cyklodekstryny o właściwościach odtłuszczających. Bardzo praktyczny myje głowę bez użycia wody. Odświeża włosy zwiększa ich objętość. Daje natychmiastowy efekt, już po kilku sekundach. Jest bardzo łagodny nie podrażnia skóry głowy. Idealny dla osób z problemem łojotoku skóry głowy, w podróż. Produkt hipoalergiczny”.


Suchy szampon Klorane otrzymujemy w dość standardowym opakowaniu. Jest to „puszka” z atomizerem. Pojemność opakowania wynosi 150ml, ale można też trafić na format podróżny, czyli 50ml, który może być idealnym rozwiązaniem na wypróbowanie albo na wyjazd. Atomizer działa bez zarzutów. Produkt ma formę sprayu, który po rozpyleniu zmienia się w biały proszek, który trzeba wyczesać, zyskując tym samym odświeżenie dla naszych włosów. Warto wyczesać włosy dokładnie gdyż w przeciwnym razie pozostaną na nim białe ślady, co będzie szczególnie rzucało się w oczy w przypadku nieco ciemniejszych włosów. Zapach szamponu jest lekko ziołowy, ale według mnie wyczuwalny tylko w trakcie aplikacji. Po użyciu już nic nie czuję, jest to dla mnie zaletą gdyż w przypadku niektórych rodzajów Batiste niemalże dusiłam się w oparach szamponu;) Dlaczego wybrałam Klorane zamiast popularnego Batiste? Przede wszystkim dlatego, iż zauważyłam, że Batiste powoduje u mnie poważny wysyp łupieżu i swędzenie skóry głowy już w parę godzin od zastosowania, a w takiej sytuacji korzyść z odświeżenia włosów nie jest już taka jakbym chciała;) Druga kwestia przemawiająca na niekorzyść Batiste w moim odczuciu to zapachy. Dla mnie akceptowalna jest jedynie wersja Cherry. 
Klorane jest marką produkującą dobrej jakości kosmetyki więc uznałam, że w tym przypadku mam duże szanse na uniknięcie nieprzyjemności. I tak też się stało. Zapach produktu mi nie przeszkadza i nie zauważyłam też swędzenia ani wysypu łupieżu bezpośrednio po jego zastosowaniu. Szampon nie niszczy fryzury, a odświeżenie jest zauważalne. Nie jest to oczywiście tak spektakularny efekt jak po tradycyjnym umyciu włosów, ponieważ suchy szampon nie nadaje włosom połysku, ale włosy są odświeżone i zyskują na objętości. Nie wiem czy w przypadku długotrwałego i regularnego stosowania szampon wpłynąłby negatywnie na włosy i skórę głowy, ale stosowany rozsądnie, czyli tak jak w moim przypadku – jedynie w razie konieczności, sprawdza się bardzo dobrze. Trzeba jedynie pamiętać by nie zaaplikować zbyt dużej ilości i dobrze go wyczesać:) Wadą może być cena, która jest sporo wyższa w porównaniu do Batiste, ale skoro tamten nie do końca jest dla mnie odpowiedni, a ten tak to chyba oczywiste, że wolę zapłacić więcej i być zadowolona?;) Poza tym tak jak już wspominałam używam go jedynie w sytuacjach awaryjnych więc od czerwca jeszcze go nie zużyłam. 


Suchy szampon Klorane dostępny jest np. na iperfumy.pl.


Znacie kosmetyki do włosów marki Klorane? Zdarza Wam się skorzystać z suchego szamponu? Po szampony jakich marek sięgacie?

Czytaj dalej »