Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Holika Holika. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Holika Holika. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 czerwca 2017

Holika Holika Aloe oczyszczająca pianka do mycia twarzy!

Cześć Dziewczyny!
Dziś pora na ostatni produkt Holika Holika z linii Aloe, który miałam okazję wypróbować i… polubić! Holika da się lubić:) Zatem na widelcu dziś Aloe Cleansing Foam, czyli coś dla miłośników pianek do mycia twarzy:) Czy oczyszczająca pianka do mycia twarzy wypadła równie dobrze jak jej pozostali „bracia”? Oto jest pytanie!

Producent opisuje aloesową piankę do mycia twarzy tak naprawdę bardzo podobnie jak w przypadku aloesowego żelu wielofunkcyjnego jak i żelu pod prysznic. Sok z aloesu w piance do mycia twarzy tradycyjnie już pochodzi z wyspy Jeju, a sama formuła produktu jest łagodna. Bez sztucznych barwników, parabenów, olejów mineralnych etc. Kosmetyk ma nam zapewnić efekt orzeźwienia i chłodzenia, a także skuteczne oczyszczenie bez wysuszenia i podrażnień. Ma on także zapewniać nawilżenie i łagodzenie.


Opakowanie tradycyjnie już stylizowane jest na liść aloesu. Choć różni się od żelu wielofunkcyjnego i tego pod prysznic drobnymi detalami. Owy liść aloesu jest bardzo uroczy lecz dość sztywny, więc niekiedy trzeba mocniej przycisnąć. I to akurat jest wspólny mianownik wszystkich tych produktów. Pojemność wynosi 150ml, czyli standardowo jak na produkt do oczyszczania twarzy:) 
Konsystencja produktu jest żelowa. Przypomina żel pod prysznic z tej samej linii. Jednak podczas rozprowadzania po wilgotnej twarzy zmienia się w puszystą, kremową piankę:) Dzięki czemu stosowanie jest bardzo przyjemne i relaksujące. Muszę przyznać, że korzystając z niego, często myślałam sobie: „mmm, cóż za cudowny poranek!” (a przecież nie przepadam za porankami;)). Wszystko to więc za sprawą cudnej konsystencji i zapachu, który jest równie przyjemny jak w przypadku wspomnianych wyżej produktów. Aloesowy z zieloną, ogórkową nutką. Bardzo wiosenny! Pianka Holika Holika obchodziła się z moją skórą delikatnie nawet gdy była ona podrażniona. Podczas mycia nie odczuwałam żadnego uczucia dyskomfortu ani pieczenia. Wręcz przeciwnie – pianka przynosiła uczucie orzeźwienia i lekkiego chłodzenia. Jest tylko jedno "ale" - pianka nie nadaje się do zmywania makijażu oczu. Przy takim zastosowaniu niestety szczypie w oczy, co jest zaskakujące, ponieważ pomijając okolice oczu, produkt sam w sobie jest niezwykle łagodny. Nie było to jednak dla mnie problemem, ponieważ powieki zmywam rękawicą Glov. Sama pewnie nawet bym nie odkryła tej niedogodności, ponieważ raczej nie zmywam oczu żelem ani pianką, ale kiedyś siostra się u mnie zasiedziała i chciała sobie u mnie zmyć makijaż. Wtedy właśnie ona odkryła, że produkt szczypie w oczy. W kwestii właściwości oczyszczających nie mam zastrzeżeń gdyż produkt dobrze spisywał się u mnie zarówno rano i wieczorem. Choć oczywiście wspomagałam go również płynem micelarnym dla pewności, ponieważ odpowiednie oczyszczanie jest bardzo istotne. Pianka jest bardzo łagodna i rzeczywiście pozostawia po sobie uczucie komfortu, wygładzenia i nawilżenia. To jeden z tych nielicznych produktów, do których z przyjemnością wrócę:) A jak wiecie rzadko wracam do znanych już kosmetyków, nawet gdy świetnie mi służyły. Taka natura:)


Znacie piankę do mycia twarzy Holika Holika? Lubicie pianki? Co polecicie z tej marki?
Czytaj dalej »

piątek, 5 maja 2017

7 sposobów na wielofunkcyjny żel aloesowy Holika Holika 99% Aloe

Cześć Dziewczyny!
Miesiąc temu pisałam o aloesowym żelu pod prysznic marki Holika Holika, ale obiecałam, że na łamach bloga pojawią się też dwa pozostałe kosmetyki z tej serii, z którymi miałam do czynienia. Dziś zatem przyszła pora na najsłynniejszy produkt z linii Aloe, czyli Holika Holika Aloe 99% Soothing Gel – wielofunkcyjny żel aloesowy. W jakim celu można go używać i czemu zawdzięcza swą popularność?

Zawarty w produkcie sok z aloesu pochodzący z wyspy Jeju, położonej w Korei Południowej zapewnia efekt nawilżenia, chłodzenia oraz orzeźwienia. Sok z liści aloesu pozyskiwany jest w procesie fermentacji przy użyciu grzybów. Dzięki temu żel posiada silne właściwości łagodzące oraz nie zawiera niepotrzebnych konserwantów. Żel aloesowy jest produktem hipoalergicznym, nadaje się również do skóry podrażnionej i wrażliwej. Aloes wchłania się w tkanki aż 4 razy szybciej niż woda i utrzymuje odpowiedni poziom nawodnienia skóry przez długi czas.

Podobnie jak w przypadku żelu pod prysznic oraz pianki do mycia ciała Holika Holika Aloe 99% Soothing Gel otrzymujemy w butelce stylizowanej na wzór liścia aloesu, co według mnie przywołuje przyjemne skojarzenia. A już na pewno nie można zarzucić mu braku oryginalności;) W odróżnieniu od pozostałych dwóch przetestowanych przeze mnie produktów z tej linii, wielofunkcyjny żel aloesowy posiada ciemniejsze i nieco bardziej miękkie opakowanie. Choć jak na mój gust nadal jest ono nieco zbyt sztywne i trzeba się czasem ciut wysilić podczas wyciskania;) Żel występuje w dwóch pojemnościach – 250 i 55ml. Wizualnie bardziej podoba mi się wersja mniejsza, ponieważ jest bardziej poręczna, ale ponieważ kosmetyki szybko się u mnie zużywają, wybrałam tą większą;) Produkt ma postać żelu, który bardzo ładnie się wchłania. Zapach jest charakterystyczny dla linii Aloe, czyli lekki i świeży, z ogórkową nutą. Jestem jego fanką:)

Muszę przyznać, że dość długo nie miałam przekonania co do wypróbowania tego żelu, ponieważ reklamowany jest on jako produkt wielofunkcyjny i tu zaraz w mojej głowie pojawiała się myśl, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego! Postanowiłam mu jednak dać szansę ze względu na urocze opakowanie. Stwierdziłam, że nawet jeśli nie sprawdzi się na wszystkich płaszczyznach to może przynajmniej na jednej albo dwóch:) 


Żel aloesowy Holika Holika - zastosowanie



WŁOSY


Serum do włosów - produkt może być aplikowany solo na suche lub wilgotne włosy albo w połączeniu z innym produktem (serum, odżywką, olejkiem). Ja próbowałam solo na wilgotne włosy lub mieszając z serum Joico w proporcjach 1x1. Przy zastosowaniu na włosy produkt dodatkowo je zmiękcza i lekko wygładza, a przy tym nie odciąża. 


CIAŁO


Balsam do ciała – jest to przydatne zwłaszcza gdy skóra jest podrażniona lub zaczerwieniona lub gdy nie przepadamy za ciężkimi konsystencjami. Żel aloesowy bardzo przyjemnie orzeźwia ciało i wykazuje działanie kojące. Stosowałam go również profilaktycznie na skórę pod pachami po depilacji laserowej. Profilaktycznie dlatego, że moja skóra po depilacji praktycznie nie była podrażniona, ale regularnie ją smaruję, ponieważ „sama z siebie” ma skłonność do wysuszenia i drobnych podrażnień.

Krem do rąk i stóp – rzadko korzystałam z tego sposobu użycia, ale w przypadku stóp żel przyjemnie orzeźwia i nawilża.


TWARZ


Krem nawilżający lub serum – to zastosowanie jest pomocne gdy nasza cera jest zaczerwieniona i potrzebuje delikatnego produktu łagodzącego, który jednocześnie jej nie obciąży. Żel jest ultra-lekki więc polecam w razie potrzeby stosować pod krem, czyli typowo jako serum łagodzące.

Produkt pod oczy – zastąpi lekkie, chłodzące żele pod oczy. To zastosowanie jest przydatne gdy nasze spojrzenie jest zmęczone bardziej niż za zwyczaj i potrzebuje lekkiego produktu orzeźwiającego. Dobrze jest przed zastosowaniem włożyć żel do lodówki;) U młodszych osób może się dobrze spisać solo, u starszych bardziej doraźnie lub uzupełniająco.

Produkt łagodząco-chłodzący – może być przydatny po opalaniu, po ukąszeniach owadów oraz po zabiegach kosmetycznych. Po opalaniu stosowałam go latem kiedy nie posiadałam jeszcze pełnowymiarowego opakowania, a jedynie próbki i muszę przyznać, że bardzo przyjemnie chłodził i wygładzał skórę. Owady chyba już dawno (odpukać) mnie nie pokąsały więc w tej kwestii się nie wypowiem. Natomiast po zabiegach stosowałam go doraźnie i w niewielkich ilościach w połączeniu z łagodnymi kremami.

Produkt po goleniu – twarzy nie golę, ale ten to zastosowanie może być świetnym rozwiązaniem dla panów:)


Jak widzicie wielofunkcyjny żel aloesowy jest produktem o szerokim zastosowaniu i powinien się przydać każdemu, niezależnie od płci i wieku:)


Używałyście Holika Holika Aloe 99% Soothing Gel? Może znacie jeszcze więcej sposobów na jego wykorzystanie?
Czytaj dalej »

niedziela, 5 marca 2017

Holika Holika 92% Aloe żel pod prysznic

Cześć Dziewczyny!
O kosmetykach na bazie aloesu marki Holika Holika słyszałam wiele dobrego. Przyznam, że długo nie miałam do nich przekonania. Któregoś dnia trafiły do mnie miniaturki linii aloesowej i uznałam, że jednak warto dać im szansę. Jakiś czas później czyli de facto jeszcze w ubiegłym roku trafiły do mnie  3 sztandarowe kosmetyki z tej serii. Żel pod prysznic, wielofunkcyjny żel aloesowy i pianka do mycia twarzy. Po co się rozdrabniać, prawda?;) Dziś postanowiłam napisać kilka słów odnośnie żelu pod prysznic.



Holika Holika 92% Aloe żel pod prysznic jak sama nazwa wskazuje zawiera w sobie aż 92% soku z aloesu, który pochodzi z wyspy Jeju w Korei Południowej. Według producenta jest on odpowiedni do każdego rodzaju skóry, nawet tej podrażnionej, suchej i wrażliwej. Nie znajdziecie w nim parabenów, sztucznych barwników, olei mineralnych czy też składników pochodzenia zwierzęcego. Sok z aloesu pozyskiwany jest w procesie fermentacji przy użyciu grzybów. Właśnie dzięki temu, żel nie zawiera zbędnych konserwantów oraz posiada działanie łagodzące. Produkt nawilża i odświeża oraz dobrze się pieni.

Muszę przyznać, że jednym z głównych powodów wypróbowania serii Aloe z Holika Holika były nietypowe kształty opakowań. Przypominające oczywiście aloes:) W przypadku żelu pod prysznic można trafić na dwie pojemności – 55ml oraz 250ml. Ten mniejszy byłby pewnie u mnie na raz więc nawet nie brałam go pod uwagę;) Opakowanie żelu jest według mnie przyjemne dla oka i zdecydowanie wyróżnia się na tle innych. Jest jednak nieco twarde i trzeba mocniej przyciskać podczas wyciskania. Poza tym wszystko działało bez zarzutów aż do samego końca. 
Dużym atutem żelu jest według mnie zapach. Oczywiście jak dla kogo, ale mnie się bardzo podoba zapach linii aloe:) Jest to taka świeża i delikatna ogórkowa nuta. Dość przyjemnie koił moje nerwy;) Żel jest przezroczysty i posiada według mnie konsystencję niemalże galaretki. Najlepiej nakładać go na mocno zwilżoną skórę gdyż w przeciwnym razie słabo się pieni i trzeba wtedy zużyć naprawdę sporo produktu na jedno mycie. Aplikowany na mokrą skórę bardzo ładnie się pieni, a jednocześnie jest delikatny. Żel rzeczywiście jest bardzo łagodny i pod względem działania nie ma się do czego przyczepić. Pozostawia skórę gładką, lekko nawilżoną oraz bardzo delikatnie pachnącą. Możliwe, że jeszcze kiedyś do niego wrócę. Tak naprawdę cała linia aloe przypadła mi do gustu i za jakiś czas napiszę o pozostałych produktach. Ciekawa jestem jeszcze maski w płacie. 


Znacie kosmetyki z serii Holika Holika Aloe? Przypadły Wam do gustu?
Czytaj dalej »

piątek, 2 grudnia 2016

Listopadowe nowości!

Cześć Dziewczyny!

Muszę przyznać, że nadal "czuję się niewyraźnie" więc postanowiłam postawić przed sobą blogowe zadanie (nie)wymagające krzepy;) Cóż to może być takiego? Oczywiście nic innego jak prezentacja moich listopadowych kosmetycznych nowości;) Tradycyjnie najpierw zakupy, a na koniec wszystko inne. Przyznam, że w ubiegłym miesiącu skupiłam się bardziej na kupowaniu prezentów dla bliskich i znajomych, ale postanowiłam też sprawić drobne prezenty sobie;) Dodatkowo odwiedził mnie też Mikołaj, a raczej Pani Mikołajowa więc może nie byłam aż tak niegrzeczna jak sądziłam?;)



ZAKUPY


Jeśli chodzi o moje pierwsze zakupy, skusiłam się na dwa lakiery hybrydowe: Semilac 013 i NeoNail Hot Cocoa. Sama mam co prawda zestaw do manicure hybrydowego Escala, ale nowe kolory mają być wprowadzone dopiero od stycznia więc musiałabym długo czekać;) Muszę przyznać, że z trudem podjęłam decyzję co do kolorów, ale mój wybór raczej nikogo nie zaskoczy:) Do koszyka wpadł też Efekt Syrenki z NeoNail oraz klipsy do ściągania hybryd. Kupiłam też aloesową serię Holika Holika, na którą już od bardzo dawna miałam chęć;) Wybrałam wielofunkcyjny żel aloesowy, aloesowy żel pod prysznic oraz piankę oczyszczającą do twarzy. Po raz nie wiem już który zawitały u mnie pomadki peelingujące Sylveco, ale kupuję je bardzo często więc już nawet nie pokazuję:) Były na insta;) 
Podczas zakupów prezentów postanowiłam przy okazji kupić prezent dla siebie;) Skusiłam się na zestaw Clinique Pep-Start oraz mini zestaw Stenders z balsamem do ust i kremem do rąk;) W tle jeszcze mini żel Organique, który można było dostać za podanie swego adresu mailowego na stronie. Odebrałam go więc przy okazji zakupów prezentów w Organique.
Znajoma zapytała czy przypadkiem nie chcę czegoś z DM i chciałam, ale tym razem skromnie:) Poprosiłam o zakup rękawicy do demakijażu Ebelin gdyż uświadomiłam sobie, że jednak rękawica Glov odmieniła moje życie;) Do tego poprosiłam również o zakup pomadki Balea Sweet Mandarin oraz Sorbetu pod prysznic Alverde:) Chciałam jeszcze olejek do skórek Alverde, ale akurat nie było.
Shinybox Dobra Partia pokazywałam TUTAJ


POZOSTAŁE



Listopadowe Naturalnie z pudełka już pokazywałam – KLIK.

Maseczki i peeling enzymatyczny peel-off oraz produkty Mollon Pro, czyli cztery lakiery Monophase, olejek do skórek oraz preparat do odtłuszczania.  

Woda toaletowa Moschino Funny;)

Produkty marki Pharmaceris, które przyszły do mnie w dwóch turach, czyli Pharmaceris Emotopic: balsam nawilżająco-natłuszczający, fizjologiczny szampon nawilżający w piance, kremowy żel myjący do codziennej pielęgnacji ciała oraz Pharmaceris P żel do mycia ciała i skóry głowy. Seria Emotopic od dawna mnie ciekawiła więc może o niej napiszę.  
Nowości marki Bielenda, czyli kosmetyki z linii Rose Care. Mi przypadła woda różana, którą nawet wcześniej miałam i zużyłam już jedną buteleczkę, serum oraz krem do twarzy
Lakiery hybrydowe Chiodo Pro Soft. Wybrałam 5 kolorów. Dorzucono mi też bazę, top oraz produkty do zdobienia
Na koniec listopada dotarł też do mnie przepięknie zapakowany prezent świąteczny od Ines:* Wewnątrz znalazłam bardzo optymistycznie wyglądającą świąteczną kosmetyczkę, a w niej 4 kosmetyki Kiehl's (balsam do ust mango, krem do rąk, szampon i balsam do ciała), krem do skórek Alessandro Veggie Love (cucumber melon), WoodWick Tropical Oassis oraz Too Faced Melt Off. 

Jeśli o niczym nie zapomniałam to byłoby na tyle. Dajcie znać czy znacie któreś z tych produktów i jak tam Wasze listopadowe nowości;)

Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 marca 2016

Holika Holika Prime Youth Black Snail Repair Emulsion oraz Lioele C.A.D Cell Cream

Cześć Dziewczyny!

Bardzo długo pozostawałam niewzruszona na uroki kosmetyków azjatyckich. Przetestowałam wiele próbek kremów BB. Żaden nie odpowiadał mi kolorystycznie, a parę lat temu miałam krem ze śluzem ślimaka, który delikatnie mówiąc nie wpłynął pozytywnie na stan mojej cery. Dziś już wiem, że tamten krem obok ślimaka nawet nie stał i ważne jest żeby tego typu kosmetyki pochodziły ze sprawdzonych źródeł bo inaczej może nas czekać rozczarowanie;) Jeśli miałabym wskazać moment kiedy wreszcie się złamałam i wzięłam pod uwagę przetestowanie czegokolwiek z azjatyckiej pielęgnacji to prawdopodobnie było to po przeczytaniu, którejś z barwnych recenzji u Interendo, która pisze o tych kosmetykach z tak rozbrajającą wręcz pasją i luzem, że nawet taki niedowiarek jak ja może zacząć o tym myśleć;) Wszak nie sztuką jest zainteresować kogoś, kto jest „tym wszystkim” zafascynowany i chłonie każdą nowinkę o tamtejszych kosmetykach niczym gąbka. Sztuką jest przekonać sceptyka żeby w ogóle zechciał wziąć te kosmetyki pod rozwagę:) Tak się złożyło, że w styczniu przywędrowały do mnie dwa kosmetyki. Pierwszym z nich jest Holika Holika Prime Youth Black Snail Repair Emulsion, a drugim Lioele C.A.D Cell Cream. Jesteście ciekawi jak się sprawdziły u marudy?:)


Holika Holika Prime Youth Black Snail Repair Emulsion


Opis producenta

Dokładny opis producenta oraz skład znajdziecie TUTAJ.

Moja opinia

Opakowanie

Emulsję otrzymujemy w wysokim, ciemnobrązowym, eleganckim opakowaniu o zawrotnej pojemności 160ml. Zapewne znacie już moje upodobanie do niewielkich opakowań. Dlaczego więc zdecydowałam się wypróbować produkt o tak dużej pojemności? Otóż pierwotnie wybrałam wersję w słoiczku, ale biorąc pod uwagę typ mojej cery doradzono mi emulsję. Zostałam również poinformowana, że można jej używać nie tylko na twarz lecz także na ciało;) Prawdę mówiąc za zwyczaj jestem taka Zosia Samosia i sama wiem najlepiej co będzie dla mnie dobre, ale zważywszy na to, że nie miałam jeszcze do czynienia ze zbyt wieloma kosmetykami pielęgnacyjnymi rodem z Azji wzięłam to za dobrą monetę i posłuchałam rady specjalisty:) Warto również dodać, że duża pojemność ucieszy z kolei kobiety, które nie lubią zbyt często zmieniać kosmetyków i wolą np. kupić raz a dobrze;) Ewentualnie można się też z kimś podzielić. Choć np. moja siostra wzgardziła ślimaczkiem;) Wizualnie kosmetyk prezentuje się bardzo elegancko. Choć nie da się ukryć, że ja nieco mocniej lubuję się w tych bardziej optymistycznych opakowaniach. 

Konsystencja i zapach

Kosmetyk ma typowo emulsyjną, dość lekką konsystencję i łagodny, elegancki zapach, który nie drażni moich nozdrzy. A jak wiecie to dla mnie bardzo ważne. 

Działanie

Emulsję Holika Holika zawierającą 45% ekstraktu ze śluzu czarnego ślimaka można stosować zarówno na twarz jak i ciało. Biorąc pod uwagę dużą pojemność kosmetyku tak też zdecydowałam się uczynić. Kosmetyki zawierające ekstrakt ze śluzu ślimaka przyczyniają się do odbudowy oraz szybkiej regeneracji skóry. Emulsja dodatkowo zawiera puder perłowy, ekstrakt z żeń-szenia oraz ekstrakt z soi. W przypadku ciała emulsję stosowałam jednie od pasa w górę, ponieważ moje nóżki pochłaniają zbyt wiele balsamów więc po takim smarowaniu calutkiego ciała niezbyt dużo zostałoby mi już na twarz:) Jako balsam do ciała emulsja będzie idealna dla ludzi niecierpliwych oraz leniuszków, ponieważ gładko się rozprowadza i bardzo szybko się wchłania pozostawiając ciało silnie nawilżone na długo. Zapach jest delikatny więc nie powinien drażnić nawet wrażliwców. Skóra staje się ukojona i po prostu piękniejsza. Na twarzy emulsja sprawdziła się równie dobrze. Mam cerę typowo mieszaną (przetłuszczającą się w strefie T oraz skłonną do przesuszenia na policzkach) i jednocześnie wrażliwą. Emulsję stosowałam na serum, co z punktu widzenia azjatyckiej pielęgnacji (ale także mojego) było oczywiście jak najbardziej dobrym posunięciem. Wszak kultywuje się tam wieloetapową pielęgnację cery. Dzięki swojej lekkiej i przyjemnej konsystencji produkt idealnie nadaje się pod makijaż. Nie trzeba bowiem długo czekać aż się wchłonie. Po aplikacji twarz jest gładka i doskonale nawilżona. Nie jest całkiem matowa, skóra wygląda jakby bił od niej taki zdrowy, naturalny blask – nie mylić z tłustością:) Po zmyciu makijażu skóra była zawsze w dobrym stanie co jest przede wszystkim zasługą pielęgnacji gdyż ja w przeciwieństwie do wielu kobiet najczęściej stosuję formuły pudrowe, które bez odpowiedniego przygotowania cery mogą oczywiście wysuszać. Dla najbardziej optymalnych efektów emulsję stosowałam również na noc. Rano twarz wyglądała na bardziej wypoczętą i promienną, a nawilżenie było na najwyższym poziomie. Po dłuższym czasie stosowania zaobserwowałam właściwości odżywcze i regenerujące. Emulsja jest dość uniwersalnym produktem. Nie zatyka porów ani nie przyczynia się do nadmiernego przetłuszczania i niedoskonałości. Powinna się sprawdzić w przypadku większości typów skóry, nawet tych tłustych i skłonnych do trądziku. Przy czym stanowi również doskonałą prewencję przeciwzmarszczkową. Całą ślimakową serię można zobaczyć tutaj. Oprócz emulsji dostępnych jest jeszcze kilka innych kosmetyków, a dla niezdecydowanych zestaw mini produktów.
 

Lioele C.A.D Cell Cream


Opis producenta

Przeznaczenie oraz dokładny skład znajdziecie TUTAJ.

Moja opinia

Uzupełnienie kuracji stanowił dla mnie krem Lioele C.A.D. Moje opakowanie zawierało 10ml lecz nie jest to próbka, a tzw. produkt małowymiarowy dostępny w regularnej sprzedaży. Taka niewielka pojemność jest doskonałym wyborem jeśli chcemy przetestować produkt a nie jesteśmy do końca przekonani czy warto od razu inwestować w większe opakowanie. Ja jak najbardziej jestem za takimi rozwiązaniami. Tym bardziej, że opakowanie jest małe i poręczne;) Mimo niewielkich rozmiarów zostało ono starannie wykonane i wewnątrz posiada nawet dodatkową osłonkę chroniącą produkt przed wszelkimi czynnikami zewnętrznymi. W przeciwieństwie do emulsji Holika Holika krem Lioele ma bogatą, masełkową konsystencję. Z tego względu najlepiej sprawdza się w przypadku pielęgnacji nocnej. Zapach jest nieco mocniej wyczuwalny, ale również niedrażniący. Jeśli miałabym go do czegoś porównać przypomina mi zapach nocnej maski nawilżającej Bielendy lecz jest bardziej intensywny. Jest wyczuwalny do ok. godziny od aplikacji.
Mini opakowanie wystarczyło mi na ok. dwa tygodnie stosowania więc w przypadku tego produktu opinia jest czymś w rodzaju pierwszego wrażenia:) Dość szybko zauważyłam, że krem Lioele jest produktem silnie nawilżającym, regenerującym i odżywczym. Od razu skojarzył mi się z maskami całonocnymi. W przypadku cery mieszanej takiej jak moja najlepiej sprawdzi się jako intensywna kuracja odżywcza. Bardzo dobrze nawilża i zmiękcza skórę. Po takim nocnym zastosowaniu moja cera była promienna i zregenerowana nawet jeśli nie spałam tak długo jakbym chciała;) Sądzę, że w przypadku bardziej długotrwałego stosowania krem najlepiej sprawdzi się w przypadku cery suchej, odwodnionej i jednocześnie wrażliwej na czynniki zewnętrzne, a także potrzebującej działania przeciwzmarszczkowego.

Oba kosmetyki przypadły mi do gustu. Najbardziej Holika Holika ze względu na mnogość zastosowań oraz świetne dopasowanie do mojej mieszanej i wrażliwej cery. 


Produkty Holika Holika, Lioele i wiele innych dostępne są w sklepie internetowym My Asia. Warto również zaglądać na FP sklepu. Ponoć szykuje się ciekawy projekt - Asian Box.


Znacie produkty Holika Holika oraz Lioele? Co polecacie?
Czytaj dalej »