Przyznaję, że o rzekomej
sławie Secret Key Starting Treatment Essence Rose Edition dowiedziałam się dopiero
kilka miesięcy temu;) Podobno jest rekomendowana nawet przez najpopularniejszych
koreańskich youtube’rów;) Produkty do pielęgnacji cery najczęściej wybieram
sama, w oparciu o swoją intuicję, a koreańskich kanałów urodowych jeszcze nie
oglądałam, więc nic dziwnego, że o tym nie słyszałam;) Mam ograniczone zaufanie
do innych, ale wchodząc na kartę produktu na Jolse praktycznie zawsze
przeglądam recenzje klientów i one akurat z reguły mnie nie zawodzą. Poza tym
sprawdziłam, że faktycznie esencja ta często jest na liście top najlepiej
sprzedawanych kosmetyków:) Dobrze wspominam też płatki pod oczy tej marki, więc to również przemawiało na plus i ostatecznie
postanowiłam szybko zmierzyć się z tą legendą;)
Secret Key Starting
Treatment Essence Rose Edition
Tak naprawdę jest to
limitowna edycja kultowej esencji Secret Key. Zawiera ona 94% filtratu ze
sfermentowanych drożdży oraz wodę różaną. Esencja ma za zadanie nawilżać,
rozświetlać, poprawiać teksturę skóry, wygładzać, regulować wydzielanie sebum,
wspomagać leczenie problemów skórnych i poprawiać koloryt cery. Jak na produkt
koreański, skład jest zaskakująco krótki i nieskomplikowany:)
Skład: Galactomyces Ferment Filtrate, Dipropylene
Glycol , Niacinamide, Glycerin, Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract, Acorus Gramineus Root/Stem Extract, Perilla Ocymoides Leaf Extract, Rosa Centifolia Flower Water, Adenosine
Esencja Secret Key przychodzi opakowana w biały kartonik, wewnątrz
którego znajdziemy elegancką butelkę wykonaną z mrożonego szkła i wyposażoną w
srebrną nakrętkę. Pojemność wynosi 150ml, czyli tak naprawdę najwięcej ze
wszystkich esencji, z którymi miałam wcześniej do czynienia:) Sama butelka
bardziej przypomina mi opakowanie toniku niż esencji i przyznaję, że wolałabym
gdyby była wyposażona w pompkę. Na szczęście otwór nie jest nadmiernie wąski
jak to niekiedy bywa w przypadku niektórych koreańskich kosmetyków, więc
dozowanie idzie sprawnie:)
Produkt jest bezbarwny, posiada konsystencję wody
bez żadnej krzty żelowości i jest praktycznie bezzapachowy (można wyczuć
utra-delikatny „zapach wody” jedynie, jeśli dokładnie się wczujemy, ale żadna
woń nie zostaje na skórze). Dla mnie to plus, bardzo lubię takie bezwonne
kosmetyki. Kojarzą mi się z delikatnością;)
Esencję wklepujemy w oczyszczoną skórę twarzy. W moim przypadku jest to po umyciu i zastosowaniu toniku. Esencję można rozprowadzać za pomocą dłoni lub wacików. Ja pomimo totalnie wodnistej konsystencji, postawiłam na rączki;) Co prawda zawsze odrobinka przeleci przez palce, ale nie mogę też powiedzieć żeby aplikacja przysparzała mi problemów;) Dodatkowo korzysta z niej również szyja i dekolt;)
Kosmetyk nie pozostawia po sobie żadnej wyczuwalnej warstwy, ponieważ jest naprawdę ultra-lekki;) Z pewnością nie jest to produkt, który zastąpi krem, ale myślę, że to oczywiste w przypadku wodnej formuły:) A po drugie nie takie jest zadanie esencji;) Niemniej czysta woda zdrowia doda!:D Ze względu na swoją lekkość, esencja jest wręcz stworzona do wieloetapowej pielęgnacji. Z pewnością będzie dobrym wyborem dla osób, które wahają się czy pielęgnacja warstwowa będzie dla nich odpowiednia, czy to nie przesada i czy nie obciąży ich cery? Tutaj naprawdę nie ma co obciążyć;) Esencja przygotowuje skórę na przyjęcie pozostałych kosmetyków i wspomaga ich działanie. U mnie esencja Secret Key znalazła zastosowanie w pielęgnacji porannej oraz w połączeniu z maseczką Sulwhasoo. Śmiało można też zastosować przed użyciem maski w płachcie lub zmywalnej. Zaobserwowałam, że esencja delikatnie wygładza i wspomaga nawilżenie przygotowując skórę na aplikację serum i kremu, a także lekko rozświetla. W połączeniu z kosmetykami Purito zawierającymi w składzie wąkotkę azjatycką ogranicza wydzielanie sebum. Jest bardzo łagodna, nie zapycha i nie wywołuje podrażnień ani zaczerwienienia cery, a wręcz zdaje się ją koić. Jeśli jednak miałabym ocenić czy Secret Key Starting Treatment Essence Rose Edition jest najlepszą koreańską esencją to jest to nieco trudne pytanie, ponieważ każda z wcześniej poznanych przeze mnie esencji była na swój sposób inna. Secret Key jest najlżejsza, więc niewłaściwe byłoby porównywanie jej np. z kremową esencją Laneige Time Freeze, która na tyle specyficzna, że potrafiła zastąpić nawet krem. Myślę, że biorąc pod uwagę esencje o typowo lekkich formułach aktualnie mogę jej dać 2 miejsce zaraz po Cosrx. Ta druga w porównaniu do Secret Key o dziwo wydaje się być odrobinkę mniej wodnista, ale według mnie posiada silniejsze właściwości m.in. wygładzające:) Obie warto wypróbować.
Esencję wklepujemy w oczyszczoną skórę twarzy. W moim przypadku jest to po umyciu i zastosowaniu toniku. Esencję można rozprowadzać za pomocą dłoni lub wacików. Ja pomimo totalnie wodnistej konsystencji, postawiłam na rączki;) Co prawda zawsze odrobinka przeleci przez palce, ale nie mogę też powiedzieć żeby aplikacja przysparzała mi problemów;) Dodatkowo korzysta z niej również szyja i dekolt;)
Kosmetyk nie pozostawia po sobie żadnej wyczuwalnej warstwy, ponieważ jest naprawdę ultra-lekki;) Z pewnością nie jest to produkt, który zastąpi krem, ale myślę, że to oczywiste w przypadku wodnej formuły:) A po drugie nie takie jest zadanie esencji;) Niemniej czysta woda zdrowia doda!:D Ze względu na swoją lekkość, esencja jest wręcz stworzona do wieloetapowej pielęgnacji. Z pewnością będzie dobrym wyborem dla osób, które wahają się czy pielęgnacja warstwowa będzie dla nich odpowiednia, czy to nie przesada i czy nie obciąży ich cery? Tutaj naprawdę nie ma co obciążyć;) Esencja przygotowuje skórę na przyjęcie pozostałych kosmetyków i wspomaga ich działanie. U mnie esencja Secret Key znalazła zastosowanie w pielęgnacji porannej oraz w połączeniu z maseczką Sulwhasoo. Śmiało można też zastosować przed użyciem maski w płachcie lub zmywalnej. Zaobserwowałam, że esencja delikatnie wygładza i wspomaga nawilżenie przygotowując skórę na aplikację serum i kremu, a także lekko rozświetla. W połączeniu z kosmetykami Purito zawierającymi w składzie wąkotkę azjatycką ogranicza wydzielanie sebum. Jest bardzo łagodna, nie zapycha i nie wywołuje podrażnień ani zaczerwienienia cery, a wręcz zdaje się ją koić. Jeśli jednak miałabym ocenić czy Secret Key Starting Treatment Essence Rose Edition jest najlepszą koreańską esencją to jest to nieco trudne pytanie, ponieważ każda z wcześniej poznanych przeze mnie esencji była na swój sposób inna. Secret Key jest najlżejsza, więc niewłaściwe byłoby porównywanie jej np. z kremową esencją Laneige Time Freeze, która na tyle specyficzna, że potrafiła zastąpić nawet krem. Myślę, że biorąc pod uwagę esencje o typowo lekkich formułach aktualnie mogę jej dać 2 miejsce zaraz po Cosrx. Ta druga w porównaniu do Secret Key o dziwo wydaje się być odrobinkę mniej wodnista, ale według mnie posiada silniejsze właściwości m.in. wygładzające:) Obie warto wypróbować.
Stosujecie
esencje w swojej pielęgnacji? Macie jakąś ulubioną?
Ja ostatnio pokochałam esencje, na razie mam w użyciu jeszcze tą z Hada Labo, ale niebawem będę rozglądać się za następną i pewnie skuszę się na tę poleconą przez Ciebie:).
OdpowiedzUsuńLotion Hada Labo taki mocniej nawilżający:) Fajna jest ta Secret Key, choć jeszcze lepsza z Cosrx. Ale też z drugiej str zaletą jest mega lekkość.
UsuńTa essencja jeszcze przede mną, ale zakochałam się w tym reniferze <3 Boski jest!
OdpowiedzUsuńO, też go kocham:D mimo, że wiosna:D
UsuńCzekałam na tą recenzję, planuję ją niebawem wypróbować na sobie ;) ciekawe, co zdziała :)
OdpowiedzUsuńFajna:) Choć Cosrx lepsza:)
UsuńCiekawy produkt, rozważę zakup 😀
OdpowiedzUsuń;)
UsuńPierwszy raz się spotykam z tym kosmetykiem ale wygląda bardzo ciekawie i zachęcająco. Ja od pewnego czasu równiez nakładam płynne produkty (np tonik) łapkami :)
OdpowiedzUsuńJa wolę wacikiem, ale najpierw tonik wacikiem to już esencje palcem :D
UsuńCiekawy kosmetyk, imponująca pojemność :)
OdpowiedzUsuńAno:)
Usuńwow skład krótki :D
OdpowiedzUsuńNooo
UsuńUżywałabym z chęcią, choć aż takiego doświadczenia z koreańskimi esencjami jeszcze nie mam, aby je porównywać :P
OdpowiedzUsuńHehe zawsze można zacząć :D
UsuńJuż samo opakowanie przyciąga wzrok. Prezentuje się luksusowo i z klasą :)
OdpowiedzUsuńNo całkiem elegancko:)
UsuńInteresujący produkt.
OdpowiedzUsuń;)
UsuńJa miałam kiedyś jakąś esencję z tych Twoich próbek i była dobra :D miałam też od Skin79 i też ok ;) ale ten nie znam cieżko mi stwierdzić po opisie czy będzie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńA to nie kojarzę co to mogło być;)
UsuńRaczej jest dość uniwersalna;)
Chętnie sięgnęłabym po tę esencję..Samo opakowanie sprawia wrażenie takiej ekskluzywności i zachęca by się nim zainteresować.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest;)
UsuńLuksusowo prezentuje się to serum *-*
OdpowiedzUsuńNo całkiem ładna esencja:)
UsuńNie używam esencji w codziennej pielęgnacji. Bardzo podobają mi się zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś nie używałam:) Dziękuję:)
UsuńBardzo dobrze wspominam filtra z drożdży w naszej rodzimej esencji z Bielendy. Szkoda że ja wycofali 😯 a do Jolse już się od dawna przymierzam i zamówić nie mogę 😂
OdpowiedzUsuńBielenda wycofała niestety trochę fajnych kosmetyków:( Choć trzeba przyznać, że w zamian wypuszczają sporo nowości :)
UsuńKiedyś będzie moja, ale na pewno wezmę pod uwagę również inne polecane przez Ciebie esencje :)
OdpowiedzUsuńSpory wybór jest tak naprawdę:)
UsuńBoska, chcę i muszę mieć :D
OdpowiedzUsuńHaha;D
UsuńDopiero niedawno odkryłam ideę esencji pielęgnacyjnych i jestem na etapie ich testowania. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiła mnie ta esencja, skład zacny i opakowanie boskie <3
OdpowiedzUsuńmuszę w końcu przetestować te koreańskie kosmetyki i się przekonać
OdpowiedzUsuńTego jeszcze nie probowalam, ale kocham koreanskie kosmetyki wiec na pewno mu nie odpuszcze :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki w takich zmrożonych butelkach <3
OdpowiedzUsuń