czwartek, 24 maja 2018

Innisfree Green Tea – czy warto stosować kosmetyki z jednej linii?

Innisfree to koreańska marka, która totalnie mnie kupuje! Zresztą jeśli czytacie mojego bloga regularnie to na pewno o tym wiecie, ponieważ pojawiło się już u mnie kilka recenzji produktów do pielęgnacji twarzy i ust tej marki. Za zwyczaj nie jestem wielką zwolenniczką komponowania pielęgnacji z kilku produktów pochodzących z tej samej linii. Niektórzy upierają się przy tym, że tylko stosując całą gamę kosmetyków z tej samej serii osiągniemy najlepsze rezultaty. Ja jednak uważam, że to raczej pójście na łatwiznę i wygoda, gdyż z powodzeniem można sobie ułożyć pełną pielęgnację składającą się z kosmetyków nie tylko z różnych linii, ale i marek, osiągając przy tym naprawdę świetne efekty. W każdym razie mnie to nigdy nie sprawiało problemów i najczęściej nie stosowałam więcej niż 3 produkty z tej samej serii:) Niemniej niedawno niektóre serie Innisfree przeszły mniejszą lub większą reformulację i w marcu wypuszczono kilka ciekawostek:) W dużej mierze właśnie to zainspirowało mnie do zastosowania 5 kosmetyków Innisfree Green Tea jednocześnie. Jak się u mnie sprawdziło takie połączenie? Czy dobrze wybrałam?

Innisfree Green Tea - wieloetapowa pielęgnacja

zdjęcie przedstawiające linię kosmetyków Green Tea z Innisfree
Linia Green Tea marki Innisfree jest dość rozbudowana, ponieważ oferuje zarówno produkty przeznaczone do każdego typu cery jak i te dedykowane poszczególnym typom. W obrębie jednej linii mamy więc np. zarówno krem do cery tłustej jak i osobny krem do cery suchej. Uważam, że to bardzo fajne rozwiązanie. Dodatkowo wiele z tych kosmetyków z powodzeniem możemy ze sobą mieszać. Wszystko wedle potrzeb lub preferencji dotyczących np. konkretnych konsystencji. Gwarantuję, że każdy znajdzie choć jeden produkt dla siebie:) Kosmetyki z linii Green Tea mają zadbać przede wszystkim o optymalny poziom nawilżenia naszej cery przy jednoczesnym zachowaniu jej świeżości. Głównym składnikiem jest tutaj oczywiście zielona herbata pochodząca z wyspy Jeju, która jest bogata m.in. aminokwasy i minerały. Możemy zdecydować się np. na 1-2 kosmetyki Innisfree Green Tea lub na większą ilość celem wdrożenia ich do pielęgnacji wieloetapowej, jak to miało miejsce w tym przypadku u mnie. Jak pewnie doskonale wiecie, przy takim zastosowaniu zaleca się nakładanie kosmetyków warstwowo poczynając od produktu oczyszczającego, a następnie nakładając produkty od tego posiadającego najlżejszą konsystencję do tego najcięższego, czyli najczęściej kremu:) Ja z linii Green Tea wypróbowałam jednocześnie - Innisfree Green Tea Cleansing Gel-to-Foam, Innisfree Green Tea Balancing Skin EX, Innisfree Green Tea Seed Serum, Innisfree 3-Minute Green Tea Skin Pack, Innisfree Green Tea Seed Essence-in-Lotion. Jak sprawdziła się u mnie ta zielona mieszanka? 
Koreańska pielęgnacja Innisfree Green Tea

Cała linia pachnie według mnie bardzo przyjemnie i delikatnie zieloną herbatą. Zapach jest wyczuwalny praktycznie jedynie podczas aplikacji i może parę chwil tuż po. W moim odczuciu najmocniej pachnie kosmetyk oczyszczający. Woń każdego z tych produktów jest +/- taka sama choć da się wyczuć subtelne różnice. Dla przykładu w serum wyczuwam lekko alkoholową nutkę w momencie aplikacji, a Essence-in-Lotion ma według mnie taki najbardziej świeży zapach. Jakby urozmaicony o subtelną nutkę mięty. Każdy z tych produktów łączy świeżość zielonej herbaty przełamana lekko ziołowym aromatem:) Mnie się ten zapach bardzo podoba, a szczególnie w esencji-lotionie;)  Również opakowania są według mnie przyjemne dla oka, w różnych odcieniach zieleni. Choć niektóre nie są tak funkcjonalne jakbym chciała:) PAO każdego z tych kosmetyków to 12 miesięcy.


Innisfree Green Tea Cleansing Gel-to-Foam


zdjęcie przedstawiające Innisfree Green Tea Cleansing Gel-to-Foam

Zacznijmy od najważniejszego kroku bez którego nie zadziała nawet najlepszy kosmetyk, czyli od oczyszczania! Przyznam, że początkowo miałam na oku piankę, ale gdy dostrzegłam nowość w postaci gel-to-foam pomyślałam, że to będzie fajniejsze:) Kosmetyk został umieszczony w zielonym opakowaniu z pompką przez które możemy na bieżąco obserwować poziom zużycia. Pompka działa bez zarzutów i jedyne moje zastrzeżenie jest takie, że nie ma blokady typu on/off, a jedynie taki "pierścień" zabezpieczający, który w momencie otwarcia za zwyczaj się zdejmuje i wyrzuca;) W przypadku konieczności zabrania kosmetyku w podróż od biedy możemy go wykorzystać do zabezpieczenia. Pojemność produktu wynosi 150ml, więc dość standardowo. PAO natomiast 12 miesięcy.

Produkt posiada lekką żelową konsystencję, która jest dość przyjemna w dotyku. Taka śliska;) Można go zastosować na dwa sposoby. Przy wieczornym myciu gdy potrzebujemy wykonać demakijaż, najlepiej nałożyć na suchą skórę i masować aż konsystencja zmieni się w coś w rodzaju białej emulsji, a następnie dodać trochę wody, spienić i spłukać. Przy takim zastosowaniu produkt wytwarza więcej piany choć nie jest to taka typowa pianka jak w przypadku klasycznych pianek. Opcjonalnie można oczywiście zastosować siateczkę spieniającą, ale przyznaję, że osobiście tego nie robiłam. Drugi sposób jest bardziej tradycyjny, czyli nakładamy produkt na mocno zwilżoną skórę twarzy, myjemy i spłukujemy. Produkt pieni się wtedy bardzo delikatnie, ale takie zastosowanie jest jak najbardziej odpowiednie do porannego mycia twarzy lub gdy nie mamy na sobie makijażu. Cleansing Gel-To-Foam dobrze oczyszcza i odświeża, a przy tym nie podrażnia oraz nie przesusza cery. Choć należy oczywiście pamiętać żeby po użyciu sięgnąć po produkty nawilżające:) W przeciwnym razie po jakimś czasie możemy zaobserwować delikatne uczucie ściągnięcia.

Innisfree Green Tea Balancing Skin EX

zdjęcie przedstawiające Innisfree Green Tea Balancing Skin EX

Pod nazwą Skin kryje się toner i tutaj miałam lekką zagwozdkę, gdyż na Jolse można zobaczyć specjalne grafiki – takie podpowiedzi Innisfree odnośnie kolejności stosowania produktów. Pomysłów na kolejność zastosowania jest naprawdę sporo, więc każdy znajdzie system idealny dla siebie. Aczkolwiek zaskoczyło mnie, że w niektórych wariantach polecono najpierw nałożyć serum, a następnie toner. Wypróbowałam ten sposób i nawet jest do przyjęcia, ale ja lubię aplikować toner przy użyciu wacika, więc jeśli najpierw zastosowałabym serum to miałabym takie uczucie jakbym je potem ścierała tonerem:) Według mnie więc ten sposób jest bardziej dla tych, którzy aplikują toner za pomocą dłoni:) Sama stosowałam toner jako drugi krok, czyli zaraz po myciu twarzy. 
Toner otrzymujemy w dość prostym 200ml opakowaniu, które już przy pierwszym użyciu doprowadziło mnie do szału i to wcale nie z zachwytu… Momentalnie padło soczyste ja pierdolę! Okazało się bowiem, że otwór przez który dozujemy toner jest naprawdę mały, a w połączeniu z konsystencją jakby zagęszczonej wody wydobycie owego płynu trwa wieki. Nie da się go tak po prostu wylać na wacik lub dłoń. Jego trzeba wytrząsać! No po prostu zadanie wymagające krzepy albo anielskiej cierpliwości:) Od razu pomyślałam sobie o nie. Tak to my się bawić nie będziemy i po prostu wyjęłam wewnętrzną osłonkę uzyskując w ten sposób normalny przyzwoity otwór, który nie uprzykrza korzystania:) Trzeba sobie radzić, prawda? Toner posiada lekko zagęszczoną, ale przyjemną, lekko śliską konsystencję, dzięki której łatwo się rozprowadza bez tarcia nawet przy aplikacji wacikiem. Wchłania się on błyskawicznie praktycznie do matu i nie obciąża skóry. A także dobrze przygotowuje ją na przyjęcie kolejnych kroków.

Innisfree Green Tea Seed Serum

zdjęcie przedstawiające Innisfree Green Tea Seed Serum

Tuż po Balancing Skin najczęściej stosowałam serum, które jest jednym z najbardziej znanych produktów Innisfree i nadaje się do każdego typu cery. Jest to kosmetyk, który miałam okazję poznać i polubić już wcześniej przy okazji licznych próbek, które do mnie trafiały za sprawą różnych zamówień. 
Serum mieści się w zielonej buteleczce, która pozwala na obserwację poziomu zużycia. Pojemność to aż 80ml, ale przy regularnym stosowaniu na twarz, szyję i dekolt (codziennie, a nie od święta) wystarcza na jakieś 2 miesiące. Buteleczka jest bardzo zgrabna i naprawdę mi się podoba choć niestety nie ma tutaj możliwości zamykania pompki metodą on/off. Pozostaje jedynie fabrycznie dołączony kapturek jeśli planujemy je gdzieś przewozić, a boimy się rozlania. Pompka działa bez zarzutów, choć czasem zdarzało się, że trochę produktu poleciało mi po zewnętrznej ściance butelki. Serum posiada przezroczystą barwę i lekką wodno-żelową konsystencję. Pachnie zieloną herbatą, choć w momencie aplikacji można wyczuć lekko alkoholową nutkę, która natychmiast znika. Bardzo lubię takie lekkie konsystencje, ponieważ świetnie sprawdzają się w pielęgnacji wieloetapowej i nie obciążają cery. Serum jest bestsellerem marki i naprawdę ciężko się temu dziwić, ponieważ powinno sprawdzić się niemal u każdego. Ładnie odświeża cerę, lekko nawilża i wygładza, a przy tym jej nie przetłuszcza i po wchłonięciu zapewnia matowe wykończenie bez uczucia lepkości.

Innisfree 3-Minute Green Tea Skin Pack

zdjęcie przedstawiające Innisfree 3-Minute Green Tea Skin Pack

Po serum najczęściej na mojej twarzy lądowały 3 minutowe płatki. Choć zdarzało się też, że nakładałam je przed serum lub czasem nawet po esencji-lotionie, gdyż producent wskazał różne możliwości i postanowiłam trochę się pobawić. Płatki zamknięte zostały w zielonym słoiczku do którego dołączone zostały również „szczypce” do ich wyjmowania. Aczkolwiek ja wyjmowałam zawsze chwytając delikatnie palcami. Płatki są ultra-cienkie, więc trzeba uważać żeby nie nałożyć dwóch na raz bo po co tracić tak fajny produkt:) W opakowaniu mamy 100szt i możemy nakładać według potrzeb. W moim przypadku było to codziennie, ale do wyboru – albo rano albo wieczorem zależnie od czasu i chęci.
Innisfree płatki 3 minutowe
Najczęściej nakładałam po jednym płatku na każdy policzek i jeden na czoło albo tylko na policzki. Płatki mają za zadanie orzeźwić cerę, dostarczyć jej dodatkowej porcji wilgoci, a także ją ukoić dzięki zawartości panthenolu. Dzięki lekkim właściwościom chłodzącym świetnie nadają się na wiosnę i lato:) Przyznaję, że ja od razu pokochałam ten pielęgnacyjny gadżecik, nazywając go… mini-płachtą albo szybką płachtą. Wszak warto dodać, że płatki wystarczy położyć na twarzy jedynie na 3 minuty, a w przypadku masek w płachcie najczęściej jest to 20-30 minut. W dodatku maski w płachcie lekko ograniczają nam ruchy twarzy, a tutaj nie ma tego problemu, ponieważ płatki są wielkości wacików, cieniuteńkie i milutkie. Dobrze trzymają się twarzy, więc możemy z nimi nawet jeść;) Czasami zdarzało mi się też przeciąć płatek i nałożyć pod oczy. Jest to oczywiście taki produkt uzupełniający, ale dla mnie jak najbardziej warty uwagi. Bardzo ładnie nawadnia, odświeża, chłodzi i łagodzi cerę:) Dla mnie odkrycie:) Jeśli znacie coś podobnego i wartego uwagi z innych firm to proszę o polecenie.

Innisfree Green Tea Seed Essence-in-Lotion

zdjęcie przedstawiające Innisfree Green Tea Seed Essence-in-Lotion

I ostatni produkt z gamy Innisfree Green Tea, który wchodził w skład mojej wieloetapowej pielęgnacji twarzy, czyli Innisfree Green Tea Seed Essence-in-Lotion. 
Kosmetyk mieści się w ciemnozielonym opakowaniu wyposażonym w pompkę i również brak tutaj możliwości otwierania i zamykania systemem on/off. Butelka zawiera 100ml produktu i niestety jest nieprzezroczysta, więc nie da się na bieżąco monitorować postępu zużycia. Ciężko podejrzeć nawet pod światło. 
Essence in lotion to takie 2w1. Często bowiem mamy osobno esencję i lotion. A tutaj producent wyszedł naprzeciw tym, którzy chcieliby choć trochę zminimalizować ilość butelek na półkach w łazience i stworzył 2w1. Dla mnie genialne posunięcie! Esencję-lotion stosowałam zawsze jako ostatni produkt z serii Green Tea i jest to mój ulubieniec serii! Najbardziej uniwersalny ze wszystkich produktów. Posiada on białą barwę i konsystencję lekkiego mleczka/lotionu. Nie obciąża skóry, a jednocześnie świetnie nawilża i wygładza. Można na niego jeszcze nałożyć krem (u mnie często był to miejski krem ochronny Resibo, ponieważ lubię taką naprawdę kompleksową pielęgnację). Ale w przypadku cery mieszanej nie jest to bezwzględnie konieczne, gdyż on sam w sobie pełni rolę lekkiego kremu. Zwłaszcza w te cieplejsze dni, ponieważ idealnie nadaje się pod makijaż:) To takie idealne zwieńczenie wszystkich poprzednich produktów. 


Wszystkie 5 produktów z linii Innisfree Green Tea bardzo dobrze się u mnie spisało. Nie była to oczywiście taka najbardziej kompletna wersja pielęgnacji w obrębie jednej linii, ponieważ mogłabym ją jeszcze uzupełnić o płyn micelarny, krem i krem pod oczy, ale te kategorie produktów miałam już w użyciu i nie chciałam mnożyć bytów:) Poza tym Innisfree świetnie dogadało się z moimi pozostałymi kosmetykami:) Linia Green Tea stanowi dobry wybór przy każdym typie cery, ponieważ zapewnia przede wszystkim nawilżenie i wygładzenie, przy jednoczesnym zachowaniu świeżości. Jeśli miałabym polecić jeden najbardziej uniwersalny produkt to z pewnością byłby to Green Tea Seed Essence-in-Lotion, na drugim miejscu bestsellerowe serum, a fankom kosmetycznych gadżetów dodatkowo polecam płatki:) Jako ciekawostkę zauważyłam, że kosmetyki zużywają się w podobnym tempie. Gdy np. pozostało mi połowę żelu to serum i tonera również miałam jeszcze połowę. Dodam jeszcze, że przy mojej mieszanej cerze całość z powodzeniem stosowałam na twarz, szyję i dekolt zarówno wieczorem jak i rano, również pod makijaż. Mimo nakładania tych paru warstw nie miałam problemów z lepkością czy długim wchłanianiem produktów, ponieważ formuły wszystkich tych kosmetyków są lekkie. Dlatego moja cera chłonęła je naprawdę szybko. Pomocny był jedynie sposób z dociśnięciem dłoni do twarzy tuż po aplikacji, ponieważ zdecydowanie przyspieszał absorpcję produktów. Chwilę dłużej musiałam jedynie poczekać po nałożeniu kremu Resibo. Ale również była to kwestia paru minut, a nie godzin:) Jedyne do czego mogłabym się doczepić to kwestie związane z funkcjonalnością opakowań. Skin z otworem jaki serwuje nam producent jest dla mnie nie do zaakceptowania, więc całe szczęście, że znalazłam na niego sposób:)

Wszystkie kosmetyki Innisfree Green Tea wraz ze wskazówkami dotyczącymi stosowania można znaleźć na Jolse. Ich ceny wahają się od ok. 16 do ok. 25$ za pojedynczy produkt zależnie od aktualnych promocji. Bardzo często Innisfree można tam kupić 20-25% taniej. 

Znacie linię Green Tea z Innisfree? Zdarza Wam się stosować kilka produktów z tej samej serii?

58 komentarzy:

  1. przyznam, że pierwsze słyszę o tej linii ale niezwykle mnie zaintrygowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tej marki, ale kosmetyki wygladają zachęcająco

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ta seria i chętnie ją kiedyś wypróbuję, chociaż na całą serię na pewno się nie zdecyduję. Na pierwszy ogień wzięłabym chyba żel, bo dla mnie to kosmetyk podstawowy,i tutaj lubię próbować nowości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te nowe fluidy są fajne, ja teraz zachwycam się tym z orchidei. A te butelki "do wytrząsania" są u nich nieprzemyślane, to powinno mieć pompki albo tak jak piszesz, większe otwory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kiedyś wspominałaś o wytrząsaniu to myślałam, że trochę dramatyzujesz, a to okazało się jeszcze bardziej dokuczliwe niż sądziłam:D dla mnie w takiej formie nie do przejścia, więc dobrze, że udało się wyjąc tą osłonkę :D

      Usuń
    2. Haha xD Cieszę się, że mimo wszystko finalnie podzielasz moje zdanie ;)

      Usuń
    3. Ej, a Ty tak wytrzasałaś do samego końca?:D
      U mnie raz wystarczył żebym niemal wyszła z siebie i stanęła obok:D

      Usuń
    4. Jak ja nakładałam palcami, to mi wystarczało pewnie mniej... Potem stawiałam to na korku i szło trochę szybciej xD ale ogólnie to tak :P

      Usuń
    5. Kurde, mistrz cierpliwości:D

      Usuń
  5. Słyszałam o marce, jednak nie miałam okazji użyć tych kosmetyków :) Ja póki co jestem zakochana w serii rozświetlającej do twarzy od Eco Laboratorie :)

    PS niesamowicie zaciekawiło mnie serum :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sam składnik zielonej herbaty jest szalenie dobry dla naszej skóry

    OdpowiedzUsuń
  7. ja jeszcze nigdy nie miałam styczność z kosmetykami Innisfree, fajna szata graficzna opakowań , ostatnio rzadko zamawiam z zagranicy szczególnie kosmetyki. kiedyś bardzo popularna była strona pl.strawberrynet.com z produktami u nas niedostępnymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, pamiętam te czasy:D Parę razy zdarzyło mi się zamówić coś tam korzystnie:D

      Usuń
  8. Zupełnie nie znam tej marki ale cała linia prezentuje się świetnie. Najbardziej jestem ciekawa serum i płatków, które rzeczywiście są fajnym gadżetem:) Do tego piękne zielone opakowania. Zdecydowanie wprawiające w dobry nastrój, szczególnie o poranku:D
    Już to pisałam ale toaletka jest przepiękna. Nie mogę się na nią napatrzeć. Jestem w trakcie budowy domu i myślę, że w mojej sypialni również znajdzie się taki babski kącik:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, opakowania takie pozytywne i mają fajne kształty:D Tylko niektóre nie do końca dobrze przemyślane pod względem funkcjonalności:D
      Bardzo Ci dziękuję:) Też jestem z niej zadowolona. Teraz mam jeszcze trochę inaczej bo doszło to duże lustro na ścianę. Ale to chyba już widziałaś parę postów wcześniej:)

      Usuń
  9. Pierwszy raz widzę, ale już mnie wszystko kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubie zwlaszcza latem uzywac kosmetyki z zielona herbata swietnie wplywaja na moja cere :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Innisfree mnie kusi bardzo ale jakoś nam nie po drodze ;). Może w końcu kiedyś się skuszę na kilka produktów ale raczej z różnych serii.

    OdpowiedzUsuń
  12. Twój post uświadomił mi że dawno nie używałam kosmetyków z jedenj linii ;) myślę że warto się skupiać i spróbować a ta seria mnie zaciekawiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to jak ze wszystkim. Można, ale nie trzeba:) Choć tu akurat fajnie sobie dobrałam:)

      Usuń
  13. Raczej nie stosuję kosmetyków z jednej linii. marki nie znam, ostatnio coraz częściej jednak zwracam uwagę na pochodzenie i staraj się sięgać po polskie produkty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię polskie, ale nie lubię się ograniczać tylko do polskich:)

      Usuń
  14. Niestety nie korzystałam nigdy z produktów tej marki, ale ofertę mają bardzo ciekawą :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety te kosmetyki w ogóle nie przypadły mi do gustu. Zawiodłam się bardzo na miseczkach:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale z tej linii czy ogólnie z marki? Ja maseczkę z Innisfree miałam tylko jedną, ale u mnie super wypadła.

      Usuń
    2. z tej marki, bła chyba tez z zielona herbata, ale na penwo nie była to ta linia

      Usuń
  16. Nie znam, ale chętnie poznam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Przyznam, że sama nie stosuję na raz kosmetyków z jednej linii choć czasem myślę, że może wtedy byłyby lepsze efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hmm te płatki najbardziej mnie ciekawią ;p

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie ma narzekania? tylko ten mały dozownik Cię wkurwił? eee no to Twoja buzia jest genialna bo moja b y kaprysiła pewnie .. ;D ja toner też nakładam palcami ;D i z początku myślałam że to są płatki takie jak neogen co kiedyś pokazywalaś ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Najbardziej z wszystkich to chyba chciałabym serum i płatki :D ogólnie to szukam stacjonarnie płatków w takiej pojemności :P ale z takich co działają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stacjonarnie chyba ciężko;) ale Ty chyba chciałaś pod oczy?

      Usuń
  21. miałam do czynienia z lotionem i serum i przyznam się, że na widok całej serii oczy mi się świecą :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Z tej marki lubię puder :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie znam tej marki, ale chętnie bym przetestowała 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja nigdy nie stosuję całej serii razem - wydaje mi się to nudne. Na co dzień sięgam po to, na co aktualnie mam ochotę. Tu chętnie kupiłabym esencję-lotion, nie dziwię się, że to Twój ulubieniec.

    OdpowiedzUsuń
  25. Fajna ta linia, ja przy wyborze kosmetyków rzadko stosuję całą linię...i może dlatego czasem po prostu nie działają tak jak powinny...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Chętnie bym coś wypróbowała z tej marki. Bardzo mnie zaciekawiły te płatki 3-minutowe. Coś innego niż zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Mnie rzadko zdarza się stosować kosmetyki z jednej serii, choć teraz akurat mam micel, tonik i płyn do demakijażu oczu z jednej linii.
    Zieloną herbatę bardzo lubię w kosmetykach i ta linia, którą pokazujesz brzmi bardzo przekonująco.

    OdpowiedzUsuń
  28. Rzadko sięgam po produkty z tej samej linii, ale właśnie zdecydowałam się na kompleksową pielęgnację. Akurat wszystko mi się kończy w jednym momencie, więc postanowiłam wypróbować :) O tych produktach jeszcze nie słyszałam, dawno ie buszowałam na Jolse :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Na innisfree mam ochotę od dawna, ale jakoś nie możemy na siebie trafić. Nie wiem czy wybrałabym tą zieloną serię, ale jeśli już to chyba serum, albo to Lotion, które polecasz :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Mnie jakoś nigdy nie przekonywało, że trzeba używać kosmetyków z jednej linii, za bardzo lubię się mieszać w swoją pielęgnację :D

    OdpowiedzUsuń
  31. Hej, mam z tej serii: Innisfree Green Tea Cleansing Gel To Foam, tonik (Innisfree Green Tea Seed Skin), Green Tea Seed Serum, serum/esencja pod oczy (Innisfree Green Tea Seed Eye & Face Ball - 10ml)oraz Green Tea Seed Eye Cream. Jestem bardzo zadowolona. Zapach jest delikatny i orzeźwiający i rzeczywiscie po chwili nie jest juz wyczuwalny. Polecam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli w sumie wrażenia podobne jak u mnie:) Fajnie, że seria Green Tea się u Ciebie sprawdza:)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Jeśli jednak nie czytasz nie komentuj i nie pisz głupot;) Proszę nie zostawiaj linków, to nie jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarze zawierające linki będą usuwane.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...