Pokazywanie postów oznaczonych etykietą GoCranberry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą GoCranberry. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 lutego 2016

GoCranberry Olejek do demakijażu twarzy i oczu oraz Micelarny żel do mycia twarzy i demakijażu

Cześć Dziewczyny!

Podczas wakacji ubiegłego roku dostałam do wypróbowania kosmetyki GoCranberry (serum, żel pod prysznic i peeling) oraz olejek GoArgan+. Kosmetyki te spodobały mi się na tyle, że po jakimś czasie postanowiłam dokupić coś więcej. Dziś chciałam opowiedzieć o dwóch produktach, które m.in wtedy wybrałam. A są nimi GoCranberry Olejek do demakijażu twarzy i oczu oraz Micelarny żel do mycia twarzy i demakijażu. Jeden z nich przypadł mi do gustu, a drugi niekoniecznie.


GoCranberry Olejek do demakijażu twarzy i oczu 


Opis producenta

Olejek do demakijażu twarzy i oczu GoCranberry przeznaczony jest do oczyszczania każdego typu skóry, szczególnie wrażliwej i suchej. Delikatnie, ale skutecznie, usuwa makijaż i codzienne zanieczyszczenia. Oczyszczanie jest niezwykle szybkie i nie wymaga intensywnego pocierania ani naciągania skóry. Dzięki zawartości dobroczynnych olejów kosmetyk pozostawia skórę zregenerowaną, odżywioną i wolną od podrażnień. Olej żurawinowy łagodzi swędzenie oraz zapobiega łuszczeniu się skóry. Olej ze słodkich migdałów zmiękcza, wygładza i intensywnie nawilża skórę. Witamina E zapewnia barierę przed szkodliwym wpływem środowiska oraz zapobiega starzeniu się skóry. Oczyszczona skóra zyskuje poprawny koloryt i dobrą kondycję oraz zdrowy wygląd.

Ingredients (INCI): Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Vaccinium Macrocarpon Seed Oil, Polyglyceryl-4 Isostearate*, Tocopheryl Acetate, Parfum.
 

Moja opinia

Produkt otrzymujemy w wygodnym częściowo przezroczystym opakowaniu wyposażonym w pompkę. Butelka zawiera 150ml produktu o żółtawej barwie i oleistej konsystencji. Zapach ma wspólną nutę z pozostałymi kosmetykami GoCranberry czyli wbrew pozorom nie przypomina on za bardzo żurawiny. Przynajmniej nie takiej jakby się zdało wyobrażać, ale z tego co czytałam tak naprawdę ekstrakt z żurawiny nie pachnie tak jakbyśmy chcieli. W przypadku olejku zapach trochę mnie drażni. Lubi dość długo utrzymywać się na skórze. 

Nie wiem dlaczego, ale myślałam, że będę mogła przy użyciu tego olejku wykonać zarówno demakijaż jak i poranne oczyszczanie twarzy. Gdy skończył się mój poprzedni żel wyjęłam więc radośnie ten olejek niemal pewna, że będzie to produkt dość uniwersalny. Szybko jednak zostałam wyprowadzona z błędu podczas pierwszego użycia. Na wilgotną twarz nałożyłam odrobinę olejku i zaczęłam masować. Gdy chciałam produkt zmyć okazało się, że nie jest to takie proste, ponieważ nie da się olejku spłukać samą wodą. Lekko zdezorientowana przeczytałam sposób użycia na odwrocie opakowania. Widniało na nim żeby umyć ręce, zwilżyć twarz wodą, rozprowadzić olejek masując twarz, a następnie zmyć go wilgotnymi wacikami. Był to mój pierwszy olejek z prawdziwego zdarzenia, ponieważ wcześniej miałam do czynienia jedynie z parafinowym olejkiem Bielendy. Pewnie dlatego sądziłam, że w przypadku GoCranberry będzie podobnie. Może jestem dziwna, ale ze względu na sposób i łatwość użycia lepiej wspominam jednak produkt Bielendy. Później próbowałam już używać olejku GoCranberry całkowicie zgodnie  zaleceniami producenta. Inaczej naprawdę się nawet nie da bo olejek jest zbyt tłusty gdy zaczynamy nim „operować” na twarzy. Olejek dobrze zmywał makijaż twarzy czyli pudry, róże i inne pozostawiając cerę gładką i nawilżoną, ale jednocześnie tłustawą. Producent zapewnia, że dzięki temu nie trzeba już nakładać pielęgnacji, ale mnie to nie przekonuje, ponieważ z tą warstewką czuję się niedomyta i nie przypadło mi to do gustu. Z makijażem powiek jest gorzej, ponieważ olejek lubi go rozmazywać. Nie dość, że go rozmaże to jeszcze pozostawia po sobie bardziej tłustą warstwę niż na reszcie twarzy. Nawet po przemywaniu powiek mokrymi wacikami efekt tłustości pozostaje i dlatego często i tak musiałam dodatkowo sięgnąć po dwufazę, a następnie przemyć oczy. Jeśli tak wygląda demakijaż twarzy i oczu przy użyciu olejku o dobrym składzie to nie jest to metoda odpowiednia dla mnie. Wolę dwufazę, żel, cokolwiek byleby nie tą tłustość. Możliwe jednak, że posiadaczki cery suchej (ja mam mieszaną) albo kobiety, które używają mocno kryjących podkładów lub azjatyckich kremów BB, które trzeba usuwać wieloetapowo bardziej docenią ten produkt. Ja jednak używam głównie minerałów i pudrów w kompakcie, czasem lekkich europejskich BB więc bez problemów mogę to wszystko szybko i sprawnie zmyć żelem i ewentualnie poprawić micelem. Muszę przyznać, że ten produkt nieco nadwyrężył moje nerwy. Nie miałam chęci go zbyt często używać więc pozostawiłam do dyspozycji siostry, która orzekała, że jest „całkiem spoczko” i pytała gdzie kupić kolejny. A ja sama sięgałam po niego już tylko raz na jakiś czas. To nie dla mnie;) Oczywiście w myśl azjatyckiego rytuału pielęgnacji mogłabym zastosować oczyszczanie dwuetapowe i po olejku używać żelu albo pianki, ale akurat ten konkretny aspekt rytuału jeszcze nie do końca mnie przekonuje (pożyjemy zobaczymy).


Koszt olejku wynosi 29zł. Dostępny jest na stronie producenta.


GoCranberry Micelarny żel do mycia twarzy i demakijażu

Opis producenta

Micelarny Żel Do Mycia Twarzy i Demakijażu przeznaczony jest do codziennego oczyszczania twarzy i demakijażu. Dzięki delikatnym substancjom myjącym pozostawia skórę odświeżoną i wolną od podrażnień. Micelarne struktury doskonale absorbują tłuste zanieczyszczenia, co sprawia, że demakijaż jest wyjątkowo skuteczny. Łagodne działanie żelu nie narusza bariery lipidowej naskórka, przez co polecany jest także osobom o wrażliwej skórze. Zawarty ekstrakt z owoców żurawiny dostarcza naturalnych witamin i mikroelementów, a także wzmacnia odporność skóry. Allantoina działa regenerująco oraz łagodzi zaczerwienienia. Panthenol zmiękcza i wygładza skórę oraz wzmaga jej nawilżanie.

Ingredients (INCI): Aqua, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Polyglyceryl-4 Laurate/Sebacate*, Polyglyceryl-6 Caprylate/Caprate*, Glycerin, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract, Xanthan Gum, Panthenol, Allantoin, Phenethyl Alcohol, Caprylyl Glycol, Citric Acid, Tetrasodium EDTA, Parfum.

Moja opinia

Produkt otrzymujmy właściwie w identycznej buteleczce jak w przypadku olejku. Pojemność również wynosi 150ml. Zapach jest taki sam, ale subtelniejszy i szybciej znika;) 


Jak już wspomniałam wyżej szybko zrozumiałam, że przy pomocy olejku trudno oczyścić twarz rano, a demakijaż nadwyręża moje nerwy więc wyjęłam z zapasów micelarny żel do mycia twarzy i demakijażu w nadziei, że będzie przyjemniejszy w obyciu. Produkt ma lekko żółtawą barwę i rzadką konsystencję, ale nie przelewa się przez palce. Jest śliski, ale bardzo przyjemny w użyciu. Gładko się rozprowadza po twarzy, dobrze ją oczyszcza i pozostawia ją przyjemnie miękką i wygładzoną:) Muszę przyznać, że od razu go polubiłam. Produkt bardzo dobrze oczyszczał i nie przyczyniał się do powstawania niedoskonałości. Używałam go głównie do mycia i demakijażu twarzy, ale czasem zdarzało mi się nim również robić demakijaż powiek. Radził sobie z tym dość dobrze i nie powodował tłustości ani uczucia mgły przed oczami. Dla mnie z tych dwóch produktów wygrywa żel.

Koszt żelu wynosi 18,50zł.


Podsumowując z żelu byłam bardzo zadowolona i być może kiedyś do niego wrócę. Natomiast olejek mimo, że na ogół cieszy się dobrymi ocenami to po prostu nie moja bajka. Jeżeli znacie jakiś lekki, nietłusty olejek do demakijażu do czekam na Wasze porady dla mnie. Może odnajdę coś dla siebie.


Znacie produkty GoCranberry? Co sądzicie o oczyszczaniu skóry olejami? Tak jak ja wolicie żele czy wręcz przeciwnie?
Czytaj dalej »

piątek, 8 stycznia 2016

Kosmetyczni ulubieńcy i odkrycia 2015r - pielęgnacja i pielęgnacyjne gadżety + bonus!

Cześć Dziewczyny!

W przypadku ulubieńców makijażowo-zapachowych 2015r nie miałam ŻADNYCH problemów z wyborem, ponieważ była to „oczywista oczywistość”. Natomiast w przypadku pielęgnacji sprawa była już bardziej skomplikowana gdyż w ciągu roku zużyłam mnóstwo produktów i naprawdę najczęściej trafiałam na dobre kosmetyki. Nietrudno bowiem zauważyć, że na moim blogu rzadko pojawia się słowo bubel. Nie dlatego, że ściemniam, a dlatego, że mam dobrą intuicję i jednak z reguły trafiam na przyzwoite produkty. Choć z tego co pamiętam trafił mi się w tym roku jeden bubel, jedno, a może dwa rozczarowania i pewna ilość produktów, które po prostu nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia. Mam nadzieję, że jeszcze Wam o nich opowiem. Wróćmy jednak do tego co przyjemne czyli kosmetycznych ulubieńców tudzież odkryć w dziedzinie pielęgnacji i gadżetów. Nie mogło zabraknąć gadżetów gdyż jak nieraz podkreślałam jestem gadżeciarą. W swoim zestawieniu wzięłam pod uwagę produkty, które poznałam w tym roku (z wyjątkiem bonusu) począwszy od stycznia aż do listopada. Grudzień został pominięty tak po prostu;) Zestawienie wygląda wizualnie dużo gorzej niż w przypadku makijażu i zapachów, ponieważ kolorówka tak szybko się nie zużywa i mogłam ładnie wszystko ze sobą zestawić. W przypadku pielęgnacji jest już jednak inaczej. Pielęgnację zużywam szybko i w niektórych przypadkach musiałam po prostu skorzystać ze zdjęć archiwalnych, a w niektórych udało mi się zrobić zdjęcia jeszcze przed zużyciem kosmetyków czyli w listopadzie;) Nad poszczególnymi kosmetykami nie będę się rozwodzić. Wszystkie, które były już opisane zostały podlinkowane. Moje recenzje najczęściej są szczegółowe, wszystko podtrzymuję więc zainteresowani mogą wejść i sprawdzić co i jak;) Tyle wywodu, a teraz zaczynamy;)


Pielęgnacyjne gadżety

Zaczynam od tej kategorii, ponieważ tu wybór był najłatwiejszy. Soniczną szczoteczkę Foreo Luna Mini zamówiłam dokładnie w Sylwestra 2014 więc trafiła do mnie w pierwszych dniach 2015r i używam jej już ponad rok. Nie jest to produkt bez wad (w recenzji był dość długi wywód), ale mimo tego lubię ten produkt, używam regularnie i chętnie, a zakupu nie żałuję. Dwa produkty marki Nacomi czyli rękawica Kessa, która sama w sobie jest fajnym i przydatnym gadżetem ciągle jeszcze przez wiele osób nie docenianym oraz naturalny peeling do rąk, który już zużyłam i może w końcu zrecenzuję. Wiem, że wiele osób uważa używanie peelingów do rąk za zbędne, ale ja akurat lubię takie produkty. Ten złuszcza, nawilża i pielęgnuje dłonie. A przy tym ładnie pachnie, podobnie do malinowej Mamby;) Jedyne co mogę mu zarzucić to opakowanie. W przypadku peelingów do dłoni wygodniejsze są tubki, które można postawić na umywalce i dzięki temu mimowolnie się po nie sięga. Ze słoiczkiem jest większy problem, ale z drugiej strony tak odżywczą konsystencję ciężko byłoby chyba zamknąć w tubce więc jest jak jest. Kolejnym produktem jest Argan Bronzer od Bielendy. Jeszcze rok temu na myśl, że mogłabym przetestować jakiś produkt brązujący umarłabym ze śmiechu. A w tym roku? Nagle sama poczułam chęć wypróbowania, nikt mnie nie zmuszał do wyboru akurat tego kosmetyku:) Produkt okazał się być wielkim zaskoczeniem w dodatku w przystępnej cenie. Mam nadzieję, że go nie wycofają. Ostatnim produktem są Dermokapsułki Rewitalizujące Dr Irena Eris z serii Clinic Way. Sprawiłam je sobie w październiku i naprawdę bardzo miło mnie zaskoczyły. Oczywiście są zużyte już od jakiegoś czasu więc mam nadzieję, że wkrótce wydam obszerniejszą opinię. 



Pielęgnacja twarzy

Wybór był naprawdę trudny, ponieważ jak już wspomniałam we wstępie zużyłam mnóstwo pielęgnacji, ale udało się wyłonić;) Uwielbiam sera i w kategorii nawilżających wahałam się między Vichy Aqualia Thermal, a Bielendą. Wybrałam serum Bielendy, ponieważ jest tańsze, a ostatecznie działanie nie odbiegało od Vichy. Bielenda w ogóle zrobiła na mnie dobre wrażenie w tym roku. Ta marka jest moim odkryciem w 2015r. Oczywiście nie bądźmy śmieszni, znałam ją już wcześniej. Zawsze jednak byłam przekonana, że ma w ofercie przeciętne produkty. Okazało się jednak, że marka się rozwija, stawia na nowoczesność i wszystko to idzie w ciekawym kierunku. Ja zawsze byłam za innowacyjnością więc w miarę na bieżąco podpatruję i próbuję nowości. Jak dotąd w większości dobierałam sobie produkty, które spełniały moje oczekiwania i ich stosowanie było przyjemne. Zawsze powtarzam, że kluczem do zadowolenia jest dobry dobór produktu. To właśnie dlatego tak rzadko muszę wylewać żale na blogu;) Drugim produktem z tej kategorii jest Żurawinowe serum napinające Norel. Markę znam tylko z tego jednego produktu więc w przeciwieństwie do Bielendy się nie wypowiem, ale serum już jakiś czas temu zużyłam i nadal polecam. O wyjątkowym działaniu kremu Sensilis Pure Perfection napisałam na tyle obszerną recenzję, że nie wiem co jeszcze mogłabym dodać oprócz tego, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. W zapasach nadal czeka drugi krem Sensilis. Mam nadzieję, że nie będzie rozczarowania;) W przypadku balsamu pod oczy Vichy Aqualia Thermal musiałam poczekać na efekty, ale było warto. W dodatku był bardzo wydajny (zużyłam go dopiero w grudniu, a zaczęłam w lipcu). Krem Skin Chemists Wrinkle Killer DM również bardzo mi przypadł do gustu, choć nie wiem czy kiedyś do niego wrócę ze względu na cenę (i zapasy). 

Maseczki i peeling

Uwielbiam maseczki, choć ich recenzje często pojawiają się na blogu z dużym opóźnieniem;) To dlatego, że nieraz czekam na całkowite zużycie, a później nie ma czasu i recenzja czeka w długiej kolejce;) Bardzo dobra okazała się maseczka nawilżająca Bielendy. Już nie ma co się rozwodzić nad nią, ponieważ mimo tego, że to świetny produkt niestety nie trafił w polski target i został wycofany. Polki nadal nie mają zaufania do tego co nowe i trochę inne, a szkoda. Mam jednak nadzieję, że w miejsce tych masek pojawi się coś nowego, może jeszcze lepszego? Drugą maseczką zasługującą na pochwały jest błotna maska Sephory. Jest porównywana do Glam Glow, której nie miałam więc się nie wypowiem. Mogę jednak powiedzieć, że sephorowa naprawdę działa i na pewno w końcu dostąpi łaski i doczeka się pełnej recenzji;) Z peelingów do twarzy najbardziej polubiłam Oczyszczający Dermo-Peeling Pharmaceris T. Działaniem bardzo przypomina mi ten od Dr Irena Eris Normamat. Myślę, że również dostanie swoje 5 min na blogu;) 


Prawie bym zapomniała o produkcie do oczyszczania twarzy, a najlepiej w tej materii wspominam wspaniałe „ciasteczko" Lush czyli czyścik Let The Good Times Roll:) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję ponownie go używać:) Z bardziej dostępnych mogę polecić piankę Biodermy


Misz-Masz


Jeśli chodzi o produkty do włosów nie mogę powiedzieć żebym zużyła ich bardzo dużo w tym roku. Powód jest prosty – krótkie włosy, a co za tym idzie duża wydajność kosmetyków. Być może w tym roku się to zmieni gdyż podjęłam decyzję, że zapuszczam (zobaczymy jak mi pójdzie). Nie znaczy to jednak, że nie odkryłam perełek bo odkryłam. Niezaprzeczalnie rewelacyjnym produktem jest odżywka Vichy Dercos Nutri Reparateur. Jestem jej pewna tak jak żadnego innego produktu do włosów. W ofercie jest też maska, ale uwaga – podobno dużo gorsza. Kolejnym produktem jest Olej ze słodkich migdałów Optima Plus. W moim przypadku świetny do olejowania, ale można go wykorzystać na wiele innych sposobów jak to olej;) Na zdjęcie załapał się też Intensywnie nawilżający krem do stóp Fuss Wohl zawierający 10% mocznika. Krem kosztuje grosze (zwłaszcza w promocji) i jest najlepszym kremem do stóp jaki miałam w życiu. Od razu zaznaczę, że nie mam szczególnych problemów ze stopami, ale gdy posmaruję je tym kremem są tak niesamowicie gładkie jak po niczym innym;) 


Pielęgnacja ciała


Z wyborem produktów do pielęgnacji ciała był największy problem, ponieważ zużyłam ich naprawdę mnóstwo. Jeśli przeglądacie moje denka to zapewne wiecie, że nie żartuję. 

Zużyłam tak dużo żeli pod prysznic zarówno tańszych jak i tych bardziej wymyślnych, że naprawdę trudno mi wskazać najlepszy, ale w końcu mnie olśniło. Najlepszym produktem okazała się Pianka pod prysznic KA-HA czyli produkt Mineralnej Kasi. To takie moje spełnione kosmetyczne marzenie. Jak wiecie lubię cuda pod prysznicem i np. pianki Organique, ale Organique nie było na tyle łaskawe aby wprowadzić do sprzedaży piankę o zapachu czekolady (albo np. kawy też bym chciała). Zrobiła to więc dla mnie Kasia.

Jeśli chodzi o peelingi do ciała nadal kocham, uwielbiam i polecam peelingi cukrowe Organique. Jednak o ich dobroczynnym działaniu wiedziałam już w latach ubiegłych. W tym roku poznałam kolejne zapachy, ale działaniem wszystkie są podobne. Uznałam zatem, że nie znajdą się  tutaj mimo, że ręczę za nie:) Wybrałam więc coś typowo z tego roku. Niestety znowu jest to Bielenda. Można by rzec, że wstyd tyle produktów jednej marki w tym samym zestawieniu, ale już kiedyś napisałam co sądzę o wstydzie (ktoś pamięta?;)). Poza tym co poradzę, że peeling z serii Golden Oils naprawdę mi pasował. Jak na drogeryjny ma całkiem dobry skład i zapach też mi odpowiadał;) A jeśli chodzi o mocniejsze zdzieranie to gorąco polecam też peeling Wellness&Beauty! Dobrym rozwiązaniem jest też peeling GoCranberry - zwłaszcza do suchej skóry.

W kategorii balsamów do ciała gdybym nie prowadziła bloga na zawsze już (albo przynajmniej na długo) zostałabym z Cetaphilem MD;) Swym zapachem i przyjemnym działaniem obezwładniał mnie Melonowy mus do ciała Organique;) Bardzo dobrze też wspominam zapach i działanie Sorbetu ujędrniającego Tołpa Dąb Paragwajski. Moje serce skradła również linia Virgin Mojito The Body Shop:)


Jeśli olejek to Malinowy Go Argan+, a jeśli dodatkowo w dobrej cenie to Wellness&Beauty:)


Jeśli chodzi o balsamy do ust w ciągu roku zużyłam ich tyle, że naprawdę brak słów;) Z tych, które poznałam w tym roku to chyba najlepiej wspominam kawowo-śmietankowe masło do ust Stenders – teraz są również w sztyfcie i też dobre. Z takich hitów, ale już poznanych dobrych kilka lat wcześniej to na pewno Clarins w niebieskiej tubce, który był w ulubieńcach grudnia

B O N U S !

Pielęgnacyjny hit życia

Zdecydowałam się na tę kategorię, ponieważ jest taki produkt, który odmienił moje życie. Zestaw do manicure japońskiego, o którym pisałam w jednym z pierwszych wpisów na blogu czyli jeszcze pod koniec 2013r. Wydatek się opłacał, ponieważ mimo regularnego stosowania po dziś dzień nie zużyłam tego zestawu:) Od przeszło dwóch lat w moim słowniku nie istnieje coś takiego jak odżywka do paznokci. Muszę przyznać, że nawet jak koleżanki wspominają o odżywkach pusty śmiech mnie ogarnia na samą myśl, że miałabym ich używać podczas gdy mam taką perełkę w domu;) Nie mam żadnego problemu z płytką paznokcia. Wszystko robi niesamowicie prosty w obsłudze zestaw do manicure japońskiego. Paznokcie są błyszczące, gładkie, mocne. Dla mnie rewelacja:) Wszystko można przeczytać w recenzji. Jedyne co się nie zgadza to końcówka gdzie napisałam, że lakier szybko odpryskuje jeśli nałożę go na manicure japoński. Po czasie okazało się, że winę za taki stan rzeczy ponosiła baza Eveline. Przy innych produktach wszystko jest ok.;) Choć obecnie np. nie maluję paznokci zbyt często, ponieważ nie mam chęć;)



Hit wszech czasów do pielęgnacji dłoni


Kremów do rąk używam jedynie na noc, ale mimo tego w ubiegłym roku zużyłam ich sporo. Jedne były fajne, inne przeciętne i ostatecznie zaświtała mi w głowie myśl żeby polecić coś co poznałam jeszcze w 2014r. Coś co powinno się sprawdzić nawet u najbardziej wymagających osób - Hudosil Hud Salva. Sama nie mam ogromnych problemów ze skórą dłoni, ale Hudosil zdążyłam polecić już wielu znajomym i osobom, które miały naprawdę poważne problemy. W tym również mamie i siostrze, mama poleciła również koleżance i wszyscy są absolutnie zachwyceni. To jest taki krem ostatniej deski ratunku. Jeśli nic nie działa wystarczająco warto sięgnąć po Hudosil Hud Salva. Można go też używać na inne mocno przesuszone partie ciała. Wadą jest cena ok 33zł/100ml i dostępność. Można go zamówić w sklepie producenta, ale np. w moim otoczeniu za zwyczaj poluje się na niego na doz.pl (gdzie też niestety często jest wykupiony, a stacjonarnie nie mają. Dlatego zwykle zamawiamy i odbieramy na miejscu). 


Pewnie coś pominęłam, ale wpis jest już tak długi, że same rozumiecie;) No niestety ten człowiek (ja) nie potrafi napisać wystarczająco krótko. Musi być krew, pot i łzy:D Poza tym kto dużo zużywa, ten ma też dużo do powiedzenia;) 
A wiecie co w tym wszystkim było najgorsze? To, że od jakiegoś czasu nie działa wyszukiwarka na blogu. Widziałam, że na wielu innych blogach też nie działa, wie ktoś jak to naprawić? Szukanie w etykietach jest cięższe zwłaszcza gdy pisałam o wielu produktach tej samej marki albo z tej samej kategorii. Archiwum niestety też nie działa już jak należy.


Znacie te produkty? A co Wy szczególnie wspominacie w kategorii pielęgnacji i gadżetów?;)


 

Czytaj dalej »