W tym roku wypróbowałam
kilka tuszy do rzęs. Tak się złożyło, że aż 3 z nich były z Oriflame. Jeden z serii Giordani Gold i dwa z z serii The One. Spotkanie z Giordani Gold było
udane i pisałam już o nim wiosną. Natomiast z The One Eyes Wide Open nie mogłam
się dogadać, mimo jego wyjątkowo zachęcającej, nietypowej szczoteczki (za
zwyczaj lubię takie udziwnienia). Jednak największym zaskoczeniem okazał się
być dla mnie tusz The One Wonderlash 5
in 1 XXL i to właśnie on całkiem niespodziewanie został tuszem roku!
Oriflame The One Wonderlash 5 in 1 XXL
Według
producenta tusz zapewnia wyjątkową intensywność koloru i nawet do 49% większą
objętość. Szczoteczka Wonder Brush z opatentowaną technologią Dual Core pokrywa
rzęsy formułą 5 w 1 nadając im wyjątkowej wyrazistości.
Tusz Oriflame The One Wonderlash 5 in 1 XXL zamknięty został w granatowym opakowaniu o pojemności 8ml. PAO
wynosi 6 miesięcy. Plusem jest tutaj dodatkowe szczelne zabezpieczenie tuszu
folią ochronną. Pewnie każdej z Was zdarzyło się choć raz trafić na niekoniecznie
świeży tusz, a takie pakowanie wyklucza wszelkie poderzenia udziału osób
trzecich:D Samo opakowanie wizualnie niczym się nie wyróżnia, ale prezentuje
się estetycznie.
Tusz posiada dość
zwyczajną, ponieważ jedynie delikatnie wygiętą silionową szczoteczkę.
Przyznaję, że z tego powodu nie spodziewałam się po nim zbyt wiele, ponieważ
tak jak wspomniałam – gustuję raczej w bardziej udziwnionych albo mocniej
wygiętych. Z drugiej strony wspomniana przeze mnie na wstępie inna wersja (z
naprawdę nietypową szczoteczką), nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia.
Zatem nie zawsze wielkie innowacje są potrzebne. W tym wypadku prostsze okazało
się lepsze:) Jedyną wadą szczoteczki jest to, że jest ona nieco twarda i przez
to trochę drapie u nasady rzęs. Tusz posiada raczej delikatny, neutralny
zapach. Żadnej czekolady i innych tego typu atrakcji. Konsystencja na początku
jest rzadka, a z czasem trochę gęstnieje (używam go od października). Trzeba
przyznać, że aplikacja tego tuszu nie nastręcza problemów. Choć oczywiście
brudzę sobie nim powieki podczas malowania. Tak jak każdym innym, bo to już
jest dla mnie poza konkurencją. Nie ma tuszu, którym bym się nie ubrudziła;) No
chyba, że zaczęłabym się do tego bardziej przykładać;) Szczoteczka tego tuszu
jest jedynie delikatnie wygięta. Jednak powoduje to, że dość łatwo można pokryć
większość rzęs tuszem (ja nigdy nie maluję wybitnie dokładnie i często niektóre
pomijam, np. te w kącikach i stąd też większość, a nie wszystkie;)). Wygięta
szczoteczka zapewnia też mój ulubiony efekt, czyli podkręcenie. Nigdy nie
zależy mi na szczególnym pogrubieniu, ale wydłużenie i podkręcenie to już tak!
Mam oczywiście zalotkę, ale z niej nie korzystam, bo według mnie jest słaba,
więc mogę polegać tylko na tuszu. Ten tusz bardzo fajnie wydłuża i podkręca
rzęsy. Nie osypuje się, nie rozmazuje i nie podrażnia oczu. Miałam już wiele
nawet kilkakrotnie droższych tuszów, ale ten je przebija! Szczerze polecam!
Efektów na rzęsach niestety brak, ponieważ miałam problemy z uchwyceniem, ale
spróbuję jeszcze dodać na Instagramie, gdy będzie lepsze światło.
Znacie tusz Oriflame The One Wonderlash 5 in 1 XXL? Jaki tusz spisał się u Was najlepiej w
tym roku?
Bardzo lubię tusze od Ori. Lubię ich sylikonowe szczoteczki.
OdpowiedzUsuńJa zwykle bardziej lubiłam te tradycyjne:)
UsuńPrzyznaję, że totalnie mnie zaskoczyłaś taka informacją. Jak będę miała okazję to się z tym tuszem zapoznam.
OdpowiedzUsuńSama siebie zaskoczyłam. Liczyłam, że będzie taki dobry/spoko, ale nie, że sprawdzi się najlepiej:D
Usuńuwielbiam silikonowe szczoteczki, jestem bardzo ciekawa efektu na rzęsach :-)
OdpowiedzUsuńSpróbuję:) Efekty to moja zmora:D
UsuńMój ulubiony rodzaj szczoteczki :)
OdpowiedzUsuńTo cieszę się:) Mój nie do końca, a jednak super się sprawdził:)
Usuńtusze z oriflame są świetne, coś o tym wiem, ten na pewno też wypróbuje.
OdpowiedzUsuńTeraz mają lepsze niż kiedyś:)
UsuńMoim odkryciem jest Burlesque z Wibo, wiem, że ma wielu przeciwników, ale u mnie się sprawdza :) Jedyny tusz, którego używam z przyjemnością :D
OdpowiedzUsuńA to nawet nie kojarzę tego tuszu:)
UsuńNIe miałam nigdy tuszu z oriflame ;)
OdpowiedzUsuńJa w tym roku aż 3 i kilka dawniej ;D
UsuńNie używałam tego tuszu, ale teraz te tańsze niż Lancome czy Helena Rubenstain (nie wiem czy dobrze napisałam) są naprawdę dobre i wcale nie trzeba od razu wydawać 150 zł na tusz ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, a kiedyś inwestowałam głównie w te drogie;)
UsuńNie używam kosmetyków z oriflame, w tym roku polubiłam się z tuszem z eveline i catrice:)
OdpowiedzUsuńA które dokładnie? Z Catrice jeden lubię :D
UsuńNie znam go i zupełnie wypadłam z obiegu jeśli chodzi o Oriflame, ale swojego czasu bardzo lubiłam jakiś ich tusz... ;)
OdpowiedzUsuńMoja siostra kiedyś lubiła ten podstawowy Wonderlash, ja z kolei nie przepadałam...
UsuńU mnie w tym roku najlepiej spisał się kontrowersyjny tusz L'Oreal Paradise Extatic ;)
OdpowiedzUsuńA to on był moim ulubieńcem w zeszłym roku;)
UsuńMiałam kiedyś z Ori taki jeden świetny tusz, chyba własnie to był Wonder Lash... muszę się nim znów zainteresować :D
OdpowiedzUsuńTam już kilka wersji tego tuszu weszło :D
UsuńNo proszę, a zupełnie bym się nie spodziewała, że może się okazać tuszem roku :)
OdpowiedzUsuńNo ja też;D
UsuńJa się dalej zachwycam BIG Lash od Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znam:)
UsuńJa tego tuszu jeszcze nie używałam, ale widziałam sporo poleceń. Rzadko sięgam po kosmetyki Oriflame, ale na tusz mam chrapkę :)
OdpowiedzUsuńFajny jest:)
UsuńNie znam tego tuszu, tzn. znam z katalogu, ale go nie używałam. Chyba powinnam to nadrobić.
OdpowiedzUsuńMoże również polubisz:)
UsuńMi też zalezy na wydłużeniu a nie pogrubieniu :D nie znam chyba az tak mocno kolorówki Oriflame ale dobrze wiedzieć, że mają drugi ciekawy tusz ;)
OdpowiedzUsuńMi czasem mówią, że mam długie, ale cienkie, a mi nie zależy na grubych. Też mi coś:D
UsuńCiekawie wygląda, nie zna go, ale zaciekawił mnie :)
OdpowiedzUsuńWart uwagi:)
UsuńNigdy chyba nie mialam tuszu od Oriflame, ale wezme go pod uwage ;)
OdpowiedzUsuńZawsze można to zmienić :)
UsuńUżywam już kilka lat tego tuszu, a właściwie wersję podstawową (bez XXL), który praktycznie się nie różni od tego i kocham go całym sercem :D <3 Ale tę konkretną wersję też właśnie teraz używam i mam tak samo dobre zdanie jak o tym standardowym :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei podstawową miałam kilka lat temu i pamiętam, że jakoś szczególnie nie polubiłam. A ten owszem:)
UsuńNie znam tego tuszu, ale może dlatego, że nie jestem fanką Oriflame.
OdpowiedzUsuńSzczoteczka wydaje się całkiem zacna, może się skuszę i ja :D
OdpowiedzUsuńJa po tym jak mnie jeden tusz tej marki uczulił to do tej pory mam obawy przed wypróbowaniem innych... Tak więcej póki co moim ulubieńcem zostaje Rimmel wake me up.
OdpowiedzUsuńNo proszę, nie spodziewałam się, że Oriflame zyska miano ulubieńca roku. Jeszcze nie miałam okazji używać ich kosmetyków, ale kto wie. Może dam mu szansę :)
OdpowiedzUsuńteż miałam kiedyś tusz z oriflame z bardzo cienką szczoteczka, pamiętam, że był naprawdę mega ! śliczne pazurki ;)
OdpowiedzUsuńPiękne paznokcie 😍 nie używałam nigdy tego tuszu :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widze ta marke, zawsze szukam nowych fajnych tusze do rzes :)
OdpowiedzUsuńCiekawą ma tę szczoteczkę :)
OdpowiedzUsuńTo żadne zaskoczenie. Tusze z serii The One od momentu premiery nie schodzą z topów rankingów. Oriflame wykonało kawał dobrej roboty podczas projektowania tej serii.
OdpowiedzUsuńtej wersji nie miałam. Miałam tylko ten tradycyjny w fioletowym opakowaniu :)
OdpowiedzUsuń