Huxley
Cream Anti-Gravity to pierwszy pełnowymiarowy produkt tej marki, który
wypróbowałam. Wahałam się nad kilkoma potencjalnie trafionymi opcjami, ale
uznałam, że to właśnie ten krem będzie dobrym wyborem na przetarcie szlaków;) Cóż
to za smarowidło i jak się u mnie sprawdziło?
Huxley Cream Anti-Gravity
Jest to bogaty w
antyoksydanty krem ujędrniający, który w swoim składzie zawiera 51% ekstraktu z
opuncji, witaminę E, kwas linolowy, a także certyfikowany organiczny olejek z
nasion kolczastych Sahary. Jest to krem hipoalergiczny, nie zawiera olejów
mineralnych, ftalanów, parabenów, siarczanów ani sztucznych barwników. Posiada
on działanie silnie wygładzające, nawilżające i odżywcze. Chroni skórę przed
wolnymi rodnikami i czynnikami środowiskowymi. Nadaje się do wszystkich typów
cery.
Krem Huxley Anti-Gravity otrzymujemy w kartoniku kojarzącym się z
Saharą;) Wewnątrz znajdziemy dość ciężki szklany słoiczek o pojemności 50ml.
PAO wynosi 12 miesięcy. Kosmetyk posiada subtelnie niebieską barwę i dość
zwartą, masełkową konsystencję. Jego zapach jest boski:) To jeden z najładniej
pachnących kremów do twarzy, jakie miałam. Chętnie zaopatrzyłabym się w więcej
specyfików o takim zapachu:) Jego woń zdecydowanie działa na zmysły;) Jedynie intensywność zapachu mogłaby być nieco
mniejsza;) A jakie skojarzenia miałam z tym zapachem? Dla mnie ten krem pachnie
kaktusem;) Od razu przypomniało mi się danie, które kiedyś jadłam pt. ekstaza Indianki
na kaktusie;) Zaraz potem sok z kaktusa. Choć krem Huxley posiada jakby
bardziej wyrafinowane nuty zapachowe. Dla mnie pachnie wyjątkowo i
optymistycznie, tak relaksująco. Najlepiej powąchać samemu;)
Krem po otwarciu
może niektórych lekko przerazić, gdyż jego konsystencja jest zbita. Ja jednak
miałam ochotę na coś bardziej odżywczego na kończące się lato i nadchodzącą
jesień, podczas której w moich okolicach zwykle wieje i skóra staje się
bardziej wrażliwa na czynniki zewnętrzne. Mimo masełkowej konsystencji, krem
nie zmienia się w żaden tłusty olejek;) Rozprowadza się całkiem sprawnie i nie
wchłania się godzinami. Kluczowe jest jedynie dokładne wklepanie kremu w celu
lepszej absorpcji;)
Huxley Anti-Gravity był moim kremem na noc. Nakładałam go
po demakijażu i oczyszczeniu cery pianką, a następnie przetarciu jej wodą
różaną. Zdarzało mi się również nakładać pod niego odrobinę esencji Laneige.
Jednak początkowo używałam go solo żeby poznać jego możliwości. A te są
naprawdę niczemu sobie:) Krem przede wszystkim doskonale regeneruje, nawilża,
wygładza i silnie odżywia. Przy dłuższym stosowaniu cera sprawia wrażenie
bardziej jędrnej. Działa niczym skoncentrowana maska całonocna, dzięki której
rano skóra jest bardziej wypoczęta i ma ładniejszy koloryt. Świetnie radzi sobie
również z drobnymi podrażnieniami. Nie zauważyłam żeby zapychał moją mieszaną
cerę. Podzieliłam się nim również z mamą, przekładając jego porcję do osobnego
słoiczka. A było to tak, że jakoś w połowie sierpnia moja mama stwierdziła, że
potrzebuje czegoś na „zamszową twarz” (teraz już wiem, po kim mam te wszystkie
powiedzonka;)). Szczerze mówiąc zamszowa twarz rozłożyła mnie na łopatki.
Początkowo poleciłam jej maseczki i peeling, ale w miarę używania kremu Huxley
zaświtało mi, że będzie idealny również dla niej:) Mama jest alergikiem i
potrafi dostać podrażnienia nawet po jednorazowym użyciu nieodpowiedniego
kremu. Natomiast krem Huxley nie przyniósł żadnych niepokojących objawów, a
dodatkowo ładnie ukoił cerę (po innym felernym kremie) i zniósł szorstkość. Skóra
stała się również bardziej jędrna. Można więc rzec, że to dobry krem i dla mamy
i dla córki:) Moje pierwsze spotkanie z marką Huxley jest jak najbardziej pozytywne.
Jedynie jego piękny zapach mógłby być nieco mniej intensywny, jeśli już
miałabym się czepiać. A to dlatego, że jeśli wieczorem mocno bolała mnie głowa (podłoże
pseudo-migrenowe) to zamiast niego używałam samej esencji Laneige. Jednak na
pewno wypróbuję więcej kosmetyków Huxley. Najbardziej chciałabym balsam do ust,
ale z jego dostępnością są największe problemy. Niemniej mam jeszcze na oku
produkty do oczyszczania, maseczki, esencję i może jakiś kolejny krem:) Myślę,
że warto zwrócić uwagę na asortyment Huxley.
Znacie
kosmetyki koreańskiej marki Huxley? Coś polecacie?
gdyby nie mega zapas kremów (mogę leżeć i całe ciało nimi smarować :P ) to bym chętnie go poszukała :-)
OdpowiedzUsuńHehe aż tak źle?:D Ja wyszłam na prostą i już tylko jeden krem w zapasach:D Choć trochę więcej serum:D
UsuńBardzo fajna propozycja. Ja również od czasu do czasu podrzucam mamie moje kremy, z których jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńNo akurat stwierdziłam, że to będzie coś dla niej przy tak intensywnym działaniu :D
UsuńNie, nie znam produktów tej marki, ale tym zapachem czuję się skuszona :D
OdpowiedzUsuńZapach jest Mmm :D
UsuńTa marka za mną chodzi :)
OdpowiedzUsuńHyhy
UsuńO tej marce słyszę po raz pierwszy. Mówisz, że krem ma kaktusowy zapach? :) A jaka cena tego cudeńka, bo to kluczowe czy mnie na niego stać? :)
OdpowiedzUsuńNa Jolse (link we wpisie) 27,61$ aktualnie, czyli trochę ponad stówkę.
UsuńZapach jest świetny.
Pierwszy raz słyszę o tej marce, ale jeśli pachnie kaktusem, to myślę, że z miejsca by mnie kupił :)
OdpowiedzUsuńZapaszek jest super, ale i działanie ekstra :)
UsuńMnie też podoba się bardzo zapach produktów tej marki :) niedługo nasmaruję recenzję swoich. ale zamszowa twarz i ekstaza indianki na kaktusie mnie rozwaliły xD
OdpowiedzUsuńMnie zasadniczo też:D
UsuńEj kochana gdzie kupiłas taki koszyczek? Daj znać umnie.
OdpowiedzUsuńW Flying Tiger;)
UsuńU Ciebie jak zwykle mogę znaleźć nieznane mi dotąd marki :)
OdpowiedzUsuńStaram się :D
UsuńNie znam tej marki ale produkt bardzo ciekawy myślę że się skuszę :)
OdpowiedzUsuńWarto go poznać ;)
UsuńNie znam tego kremu, chętnie bym go chociaż powąchała... Ale wygląd tez ma fajny, kusi.
OdpowiedzUsuńPowąchaj jak będzie okazja <3
UsuńA nie wygląda na ładnie pachnący :D
OdpowiedzUsuńHehe:D A dlaczego?:D
UsuńDla opakowania bym kupiła napewno!! Śliczna!!
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam kosmetyków tej marki, troszkę boję się zbyt intensywnych zapachów w kosmetykach do twarzy, jednak działanie z kolei zachęca :)
OdpowiedzUsuńNo ja uważam, że zapach mimo, że piękny to ciut delikatniejszy powinien być:)
UsuńPierwszy raz widzę tą markę kosmetyczną! Dobrze się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńOgólnie asortyment bardzo ciekawy :)
UsuńPodoba mi się bardzo opis tego kremu, zdecydowanie lubię takie składy na bogato. Niestety obecnie mam tyle kremów do zużycia że nie myślę nawet o testach jakiegoś nowego cuda
OdpowiedzUsuńA to u mnie nie ma czegoś takiego bo zawsze mam w użyciu max 2 - na dzień i na noc. Nie mam podejścia testerskiego:)
UsuńWłaśnie niedługo będę musiała kupić jakiś krem więc dziękuję za ten wpis
OdpowiedzUsuńKosmetyki azjatyckie są najlepsze!
OdpowiedzUsuńDla mnie ta linia pachnie kwiaciarnią :) świeżo i soczyście :)
OdpowiedzUsuń