Coraz częściej youtuberzy
i blogerzy wypuszczają swoje produkty. Nie inaczej było z Czarszką, która jeszcze w zeszłym roku wypuściła serię balsamów do mycia twarzy;) Co więcej
kosmetyki te są tworzone przez nią osobiście:) Jak wiecie, mój stosunek do vlogów urodowych jest raczej chłodny
lub po prostu obojętny. Wolę przeczytać 10 wpisów na blogach niż obejrzeć
choćby 1 filmik o kosmetykach na YT. Urodowy YT jakoś do mnie nie trafia, ale o
tym będzie jeszcze w osobnym wpisie, który za jakiś czas:) Z Czarszką w moim
przypadku było tak, że zrobiła na mnie dobre wrażenie jako youtuberka. Jest
wesoła i energetyczna, ale i tak szybko mnie zmęczyła i nie zostałam stałym
odbiorcą jej treści. To nic osobistego, po prostu ciężko skupić moją uwagę na
takich kanałach. Wolę inne tematy, ale o tym też w obiecanym wpisie:) Patrząc
jednak na Czarszkę, przez te kilka filmików przeszła mi przez głowę myśl, żeby
kupić jej kosmetyk. Ale okazało się, że to nie takie proste. Nie wystarczy
wejść do sklepu i dodać do koszyka, gdyż balsamy są wystawiane na sprzedaż
tylko raz w tygodniu i szybko znikają. A przynajmniej tak było w momencie, w
którym się o nich dowiedziałam;) Machnęłam więc ręką bo przecież produktów w
sklepach nie brakuje. Aż tu nagle w marcu zawitał do mnie prezent od Interendo, w którym znalazłam jeden z
wytworów Czarszki. Data ważności była do końca czerwca, więc z otwarciem
zwlekałam tylko 2 dni. Ten romans nie trwał jednak długo. Dlaczego?
Czarszka Aksamitny balsam do mycia twarzy
Jest to balsam do
demakijażu i oczyszczania twarzy o aksamitnej konsystencji i cytrusowym
zapachu. W sklepie Czarszki znajdziemy kompleksowe oraz rzetelne informacje na
temat jego składu i stosowania, a w razie wątpliwości są również odrębne
filmiki na YT.
Aksamitny balsam do mycia
twarzy został umieszczony w szklanym 100ml słoiczku, który wizualnie sprawia
dobre wrażenie. Jest eko i jednocześnie ładny. Choć nie jest zbyt dobrą opcją w
podróży. PAO to z tego co pamiętam 6 miesięcy od daty wykonania produktu. Konsystencja
balsamu rzeczywiście sprawiała wrażenie aksamitnej, a jego zapach był przyjemny i cytrusowy. Choć
dla mnie dość długotrwały i po pierwszym użyciu dostałam mega migreny. Może to
się wydawać dziwne, ale czasami tak reaguję na zapachy.
Pomijając epizod z zapachem. Samo stosowanie balsamu jest bardzo przyjemne i relaksujące. Balsam oczyszczający jest pierwszym krokiem w oczyszczaniu dwuetapowym, nadaje się także do masażu twarzy. Jednak jeśli nasze oczy są wrażliwe to nie zaleca się stosowania do demakijażu oczu z uwagi na zawartość olejków eterycznych. Ja przenigdy nie zmywam oczu żelami, balsamami, piankami ani micelami, więc nie było to dla mnie wadą;) Balsam z moim makijażem poradził sobie wzorowo. Aczkolwiek w marcu używałam jedynie formuł pudrowych, a te z reguły nietrudno zmyć. W każdym razie nie da się ukryć, że dużo łatwiej niż podkład. W kontakcie ze skórą balsam przybiera postać olejku i pewnie dlatego jest tak przyjemny w użyciu. Niestety w swoim składzie nie zawiera emulgatora, więc nie rozpuszcza się całkowicie w kontakcie z wodą. Zmywa się go trudno. U mnie potrzebne było nawet dwukrotne mycie bo wciąż pozostawała tłustawa powłoczka na skórze. Jednak gdy już udawało się zmyć, twarz była cudownie gładka i miła w dotyku. Prawdziwie pielęgnujący produkt oczyszczający.
Ale… już po paru godzinach, spoglądając przypadkiem w lustro zauważyłam, że coś nie gra. Moja skóra była wprawdzie milutka w dotyku, ale dostrzegłam na niej sporo drobnych wypukłości. Coś w rodzaju kaszki. Już wtedy wiedziałam, że się pogniewamy, bo co mi z tej gładkości i przyjemności stosowania skoro za chwilę stan cery się pogarsza? Jak po żadnym innym produkcie, bo, mimo, że moja cera jest mieszana to szczególnej skłonności do zapychania nie ma. A jeśli już to bardziej w okolicach oczu, a tam tego produktu nie zastosowałam. Ciężko mi sobie nawet przypomnieć, kiedy napisałam, że jakiś kosmetyk mnie zapchał, bo to się praktycznie nie zdarza. Serio!;) Musiałam mieć więc wyjątkowego pecha do balsamu Czarszki. Prawdopodobnie mojej skórze nie spodobał się któryś ze składników balsamu. Patrząc na INCI aksamitnego balsamu nie widzę co prawda nic podejrzanego, ale to chyba dowód, że to co naturalne nie zawsze jest dobre dla mojej skóry. Między innymi dlatego nie jestem jedną z tych osób, dla których skład jest na pierwszym miejscu. Jeśli macie jakieś pomysły który ze składników mógł wywołać taki efekt to chętnie się dowiem. Miałam potem jeszcze parę podejść do tego balsamu, ale za każdym razem rezulat był ten sam. Najpierw cudowna gładkość, a potem pełno drobnych "pagórków". Obawiałam się bardziej długotrwałego pogorszenia stanu cery, więc szybko go odstawiłam;) Słyszałam jednak sporo pozytywnych opinii na jego temat, więc wyszłam z założenia, że to iż nie sprawdził się u mnie nie oznacza, że nie sprawdzi się u innych. Dlatego też oddałam go siostrze. Ona z kolei zapach oceniła jako prawie niewyczuwalny i żadnych niedoskonałości ani uczulenia nie doświadczyła. Bez problemu zużyła słoiczek do końca w swoim domowym zaciszu. Choć gdy zapytałam ją o opinię to zachwytów nie wyraziła. Ot, w porządku i tyle. Nie odkupiłaby go sobie.
Pomijając epizod z zapachem. Samo stosowanie balsamu jest bardzo przyjemne i relaksujące. Balsam oczyszczający jest pierwszym krokiem w oczyszczaniu dwuetapowym, nadaje się także do masażu twarzy. Jednak jeśli nasze oczy są wrażliwe to nie zaleca się stosowania do demakijażu oczu z uwagi na zawartość olejków eterycznych. Ja przenigdy nie zmywam oczu żelami, balsamami, piankami ani micelami, więc nie było to dla mnie wadą;) Balsam z moim makijażem poradził sobie wzorowo. Aczkolwiek w marcu używałam jedynie formuł pudrowych, a te z reguły nietrudno zmyć. W każdym razie nie da się ukryć, że dużo łatwiej niż podkład. W kontakcie ze skórą balsam przybiera postać olejku i pewnie dlatego jest tak przyjemny w użyciu. Niestety w swoim składzie nie zawiera emulgatora, więc nie rozpuszcza się całkowicie w kontakcie z wodą. Zmywa się go trudno. U mnie potrzebne było nawet dwukrotne mycie bo wciąż pozostawała tłustawa powłoczka na skórze. Jednak gdy już udawało się zmyć, twarz była cudownie gładka i miła w dotyku. Prawdziwie pielęgnujący produkt oczyszczający.
Ale… już po paru godzinach, spoglądając przypadkiem w lustro zauważyłam, że coś nie gra. Moja skóra była wprawdzie milutka w dotyku, ale dostrzegłam na niej sporo drobnych wypukłości. Coś w rodzaju kaszki. Już wtedy wiedziałam, że się pogniewamy, bo co mi z tej gładkości i przyjemności stosowania skoro za chwilę stan cery się pogarsza? Jak po żadnym innym produkcie, bo, mimo, że moja cera jest mieszana to szczególnej skłonności do zapychania nie ma. A jeśli już to bardziej w okolicach oczu, a tam tego produktu nie zastosowałam. Ciężko mi sobie nawet przypomnieć, kiedy napisałam, że jakiś kosmetyk mnie zapchał, bo to się praktycznie nie zdarza. Serio!;) Musiałam mieć więc wyjątkowego pecha do balsamu Czarszki. Prawdopodobnie mojej skórze nie spodobał się któryś ze składników balsamu. Patrząc na INCI aksamitnego balsamu nie widzę co prawda nic podejrzanego, ale to chyba dowód, że to co naturalne nie zawsze jest dobre dla mojej skóry. Między innymi dlatego nie jestem jedną z tych osób, dla których skład jest na pierwszym miejscu. Jeśli macie jakieś pomysły który ze składników mógł wywołać taki efekt to chętnie się dowiem. Miałam potem jeszcze parę podejść do tego balsamu, ale za każdym razem rezulat był ten sam. Najpierw cudowna gładkość, a potem pełno drobnych "pagórków". Obawiałam się bardziej długotrwałego pogorszenia stanu cery, więc szybko go odstawiłam;) Słyszałam jednak sporo pozytywnych opinii na jego temat, więc wyszłam z założenia, że to iż nie sprawdził się u mnie nie oznacza, że nie sprawdzi się u innych. Dlatego też oddałam go siostrze. Ona z kolei zapach oceniła jako prawie niewyczuwalny i żadnych niedoskonałości ani uczulenia nie doświadczyła. Bez problemu zużyła słoiczek do końca w swoim domowym zaciszu. Choć gdy zapytałam ją o opinię to zachwytów nie wyraziła. Ot, w porządku i tyle. Nie odkupiłaby go sobie.
Jak widać moja przygoda z
kosmetykiem Czarszki nie zakończyła się pozytywnie, gdyż nie po to czegoś
używam żeby pogarszać kondycję swojej skóry... Do wyboru są jeszcze dwie wersje i
pewnie mogłabym wziąć pod uwagę ultradelikatną, ale raczej nie poświęcę 60zł na
ten niepewny eksperyment. Szkoda bo z przyjemnością bym pochwaliła gdyby wszystko było w porządku.
Znacie
balsam Czarszka? Czy jeszcze u kogoś się nie sprawdził?
Co prawda nie miałam przyjemności używać tego balsamu. Musze bardzo uważać na olejowe konsystencje, ponieważ moja cera ich nie lubi. Do tej pory dobrze służyły mi tylko balsamy olejowe z Clinique i Lierac.
OdpowiedzUsuńTo z kolei nie znam, ale słyszałam, że ten od Clinique fajny.
UsuńNie znam ani tego konkretnego produktu, ani tej firmy, ale jestem pewna, że moja cera nie polubiłaby się z taką konsystencją balsamu.
OdpowiedzUsuńWszystko możliwe... tłuściutki jest.
UsuńJa też nie jestem fanką YT i zdecydowanie bardziej wolę blogi.
OdpowiedzUsuńMoja skóra nie ma tendencji do zapychania, ale nie wiem czy pasowałoby mi to 'oporne' zmywanie :/
Moja też tendencji nie ma, ale ten balsam wyjątkowo dał jej popalić :D
UsuńNo zmywa się ciężko :D
Ja co prawda nie używałam balsamów Czarszki, ale mam doświadczenie z samodzielnie robionymi jak i kupowanymi olejami i balsamami myjącymi. Po wielokrotnych próbach doceniam fakt emulgowania z wodą, który czyni demakijażu o wiele bardziej przyjemnym i mniej czasochłonnym. Zauważyłam, że u niektórych osób oleje, np.ze słodkich migdałów potrafią wywołać reakcje skórne w postaci zapychania i kaszki. I nie tyle ich używanie do mycia, ale zostawienie po myciu choć minimalnej warstwy,którą jak wiadomo w produktach nieemulgujacych mega ciężko usunąć.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Jednak zawartość emulgatora wiele ułatwia...
UsuńMoże stąd to zapychanie.
Nie miałam tego produktu, ale skoro twoja cera nie ma skłonności do zapychania, a po tym balsamie coś się pojawiło to u mnie byłby armagedon :P moja cera ostatnio się tak buntuje, że już mi ręce opadają
OdpowiedzUsuńNo właśnie dlatego byłam zaskoczona bo co innego jakbym miała do tego skłonności:D
UsuńU mnie akurat drobna kaszka występuje wtedy, kiedy mocno przesuszę cerę lub użyję mocnych detergentów czy kwasów na niej... ale z tym balsamem nie mam pojęcia. Nie używałam go, bo nie lubię trudno zmywalnych rzeczy. Nawet olejki do mycia których używam w kontakcie z wodą zmieniają się w "mleko" i spłukują do zera.
OdpowiedzUsuńNo ten balsam zdecydowanie nie wysusza, ale reakcja mojej skóry była dziwna.
UsuńTen balsam trudno się zmywa przez brak emulgatora. Z olejkami, które go zawierają jest już dużo łatwiej...
O to też nie dla mnie. Moja skóra też lubi się zapychać, a nie wszystko co naturalne musi być zaraz rewelacją. Vlogi oglądam czasami, żeby nauczyć się tego i owego, na przykład jakiś makijaż. Oczekuję po prostu czegoś po prostu konkretnego a nie pierdów i reklamy, bo coś nowego wyszło. Jeśli chcę poznać opinię, wybieram zaufane blogi, a i to nie zawsze musi się sprawdzić na mojej skórze :D
OdpowiedzUsuńMoja właśnie nie ma skłonności do zapychania. Bardzo rzadko mi się to zdarza. A tu taka niespodzianka.
UsuńNo tak, to też tak czasem oglądam jak potrzebuję zobaczyć coś tak bardziej naocznie, "w akcji":)
Oj na pewno zatem nie sięgne po ten produkt. Naprawde bardzo słabo :/ Sama nie mam pomysłu jaki to mógłby być składnik, ale u mnie tez by pewnie nie bło kolorowo :/
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Zupełnie nie wiem co wywołało aż taką reakcję;)
UsuńJa jak dowiedziałam się, że nie zawiera emulgatora, to nawet nie miałam ochoty go testować...
OdpowiedzUsuńNo jest to minus choć mimo to mnie produkt ciekawił :D
UsuńRaczej się nie skuszę ☺
OdpowiedzUsuńJa każdy swój dzień zaczynam od oglądania ulubionych vlogerów przy kawie Czarszki akurat jakoś szczególnie nie śledzę, oglądam pojedyncze filmy, słyszałam o jej kosmetykach .konsystencja fajna ale jako balsam do skóry do pielęgnacji ciała a nie zmywania twarzy, nie jestem fanką demakijażu olejkami więc tego produktu też pewnie bym nie polubiła tym bardziej, że trudno się zmywa
OdpowiedzUsuńPodziwiam:) Ja bym chyba zasnęła jakbym zaczynała od tego każdy dzień:D Jakoś męczące dla mnie urodowe YT:)
UsuńMnie balsamy Czarszki bardzo interesują. Niemniej jednak zaniepokoiły mnie dwie kwestie - zapach (też na niektóre zapachy reaguję bólem głowy...) i ta kaszka. Moją cerę niestety łatwo jest zapchać... i teraz sama nie wiem czy ryzykować czy nie;). A co do urodowych youtuberów mam podobnie - na yt mogę obejrzeć czasem pojedynczy filmik albo filmiki na temat makijażu, takie typowo urodowe to wolę blogi;)
OdpowiedzUsuńNo zapach ładny, ale do dziś pamiętam tą migrenę po pierwszym użyciu😅
UsuńMoja w ogóle nieskłonna do zapychania, a zapchał. Ja na urodowe YT zaglądam głównie jak chce dowiedzieć się czegoś co trudno wyjaśnić pisemnie, czyli np. jak zrobić loki prostownicą etc. Ale żeby regularnie oglądać to dla mnie zbyt czasochłonne.
Czytałam o nim kilka postów i chyba jesteś pierwsza, którą zapchał. Ja z reguły nie przejmuje się, bo mnie praktycznie nic nie zapycha. Mimo wszystko ciekawi mnie, choć ta kaszka trochę niepokoi, bo widzę, że i Ciebie rzadko coś zapycha, a tu proszę :P
OdpowiedzUsuńNo ja chyba nie czytałam negatywnej recenzji o nim, choć na insta też mi parę osób napisało, że nie były zadowolone.
UsuńWłaśnie... jakby moja skóra była skłonna do zapychania to bym się nie zdziwiła, a tak naprawdę niemiła niespodzianka. Peszek.
Nigdy nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńMoże i lepiej;)
UsuńDenerwowałyby mnie trudności ze zmywaniem. Nie wiem czy chciałabym ryzykować z pogorszeniem stanu cery.
OdpowiedzUsuńMoże akurat u Ciebie by nie wystąpiło pogorszenie, ale kto wie...
UsuńJa mam ochotę na balsamy, ale nie wiem jaki i pewnie kupię miniatury:) A kaszka... chyba nie spotkałam się wcześniej z opinią, że balsam komuś zaszkodził. Czytałam, że nie do końca podpasował, ale o takim czymś nie słyszałam... więc jesteś wyjątkowa;))
OdpowiedzUsuńOj już prędzej bym powiedziała, że to wyjątkowo... słaby produkt. Bo co jak co, ale nie przypominam sobie żeby kiedykolwiek inny produkt do demakijażu spowodował u mnie takie efekty, w tym wspomnianą kaszkę.
UsuńDenerwowałoby mnie to zmywanie, a nie mówiąc o tym, że moja cera ma tendencje do zapychania, więc nie chcę myśleć o tym, co by się stało, jakbym użyła tego balsamu. A samej Czarszki w ogóle nie kojarzę, mimo że urodowego YT oglądam :)
OdpowiedzUsuńMoże akurat by nie zaszkodził, ale mi podpadł mimo, że cery skłonnej do zapychania nie mam...
UsuńOglądam Czarszkę sporadycznie, zazwyczaj, gdy mam kiepski humor, bo jej energia potrafi mnie pozytywnie nastroić. Co do samego balsamu - nie miałam okazji używać i choć trochę mnie ciekawi, to jednak wciąż nie na tyle, by go kupić, zwłaszcza, że opinie są dość różne.
OdpowiedzUsuńNo to fakt, wesoła z niej dziewczyna:)
UsuńJa niestety również miewam migreny... czasem też od mocnych zapachów. I podobnie jak Ty nie znoszę jak kosmetyk tak opornie się zmywa.
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam często takie migreny. Teraz rzadko, ale czasem się zdarza.
UsuńNo nie jest to komfortowe.
Balsa do mycia twarzy, który trudno się zmywa :P Współczuję takich przygód!
OdpowiedzUsuńNa zmywanie jeszcze bym przymknęła oko, ale na pogorszenie stanu cery już nie:P
UsuńBalsam do mycia twarzy?? Pierwszy raz się z czymś takim spotykam, ale brzmi zachęcająco! Ja używam piankę do mycia twarzy :)
OdpowiedzUsuńNo akurat w recenzji nie zachęcam ;)
UsuńO matko! Chyba bym się załamała, gdybym wydała więcej na kosmetyk naturalny i wyszłaby mi na twarzy "kaszka"! Powiedz, jak długo ten efekt Ci się utrzymywał? Jak szybko "kaszka" schodziła? Od vlogerek jeszcze nic nie kupiłam, ale jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby jakiś produkt naturalny zrobił mi krzywdę (chociażby L'Biotica - od nich miałam już różne rzeczy i jeszcze nie miałam nieprzyjemności).
OdpowiedzUsuńPrzeraziła mnie też trudność w zmywaniu tego specyfiku. NIE ZNOSZĘ tłustej powłoki na twarzy, do tego stopnia, że idealnie jest mi po żelu do mycia twarzy Nivea, który (podobnie jak inne żele oczyszczające tego typu) daje na twarzy efekt, jakby umyło się ją mydłem:p No ale pod tym względem jestem dziwna, jakakolwiek tłustość na twarzy budzi we mnie wręcz irracjonalny wstręt:p Po Twoich przygodach na pewno się na ten balsam nie skuszę!
Pozdrawiam! :)
Tov
No powiem Ci, że mina mi zrzedła. Na szczęście szybko to znikało 2-3dni, ale nie wiadomo co by było gdybym kontynuowała codzienne używanie:/
UsuńZmywa się naprawdę opornie:(
czytałam same "ochy" o tych balsamach więc miło poczytać odmienną opinię :p a tak serio to słabo, że nie można go porządnie zmyć, umordowałabym się z nim :P
OdpowiedzUsuńNo ja też... dopiero na insta trochę osób się przyznało, że nie taki ideał. Ale ja miałam wyjątkowego pecha do tego balsamu:/ jak nigdy.
UsuńJa też jakoś nie przepadam za urodowym youtube ;p wolę oczywiście blogowe wpisy :) Balsamu jeszcze nie miałam i jakoś szczególnie mnie do niego nie ciągnie :D
OdpowiedzUsuńBlogowa solidarność:D
UsuńMoże to i lepiej :P
Mam wielką ochotę spróbować tego produktu Z tego co wiem czarszka produkuje tylko i wyłącznie naturalne kosmetyki czyli właśnie takie jakich używam
OdpowiedzUsuńTak, są naturalne.
UsuńAle dla mnie to za mało.
Trochę mnie zaniepokoiła kakaszka O której piszesz i zastanawiam się co tak naprawdę mogło być powodem. ale to już ci pisałam prywatnie natomiast mimo wszystko i tak mnie kusi aby go wypróbować :D
OdpowiedzUsuńSiostrze nic nie było, więc tym razem ja miałam pecha:P
UsuńNie polubiłam się ze słynnym olejkiem od Resibo własnie za brak emulgatora. Tutaj pewnie byłoby podobnie.
OdpowiedzUsuńJa z kolei Resibo lubiłam mimo wszystko. Dużo łatwiej usunąć go niż to...może przez to, że ma dołączoną szmatkę.
UsuńAle np fajnie się u mnie sprawdził olejek Miya.
Miałam na niego ochotę, ale ze względu na brak emulgatora podziękuję i wybiorę coś innego. Incydent z kaszką też trochę zniechęca...
OdpowiedzUsuńNo faktycznie brak emulgatora trochę utrudnia sprawę.. Ale nie to było najgorsze.
UsuńU mnie akurat zestaw miniatur balsamów zawitał niedawno i cóż, moje pierwsze wrażenie jest bardzo, bardzo dobre. Podobają mi się też małe, 30 ml słoiczki, idealne w podróż. Jeszcze po tę wersję nie sięgnęłam, zaczęłam od regulującej i pachnie specyficznie, ale moim zdaniem pięknie i naturalnie. Lubię takie zapachy ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, balsamie się ciężej zmywa, ale ja go "zdejmuję" bawełnianym ręczniczkiem, a następnie twarz myję ;) Przed zakupem przeczytałam wiele opinii o tych produktach i nie słyszałam o takich negatywnych reakcjach, a zwłaszcza o kaszce zaraz po użyciu. Używałaś go tylko jeden raz? Czy sytuacja się powtórzyła? U mnie na szczęście nic takiego się nie stało, moja cera jest wrażliwa, alergiczna i w kuracji dermatologicznej. U Ciebie wygląda to na klasyczną alergię;/
Miałam jeszcze kilka podejść i za każdym razem efekt był ten sam.
UsuńJa ogólnie nie mam skłonności do alergii. Miałam kilka razy testy i nigdy nic nie wykazało. Wręcz nie mogę sobie przypomnieć drugiej podobnej sytuacji.
Pierwsze raz o tym słyszę :) Ja muszę używać pianki bo najlepiej skóra się oczyszcza :) Ale chętnie bym wypróbowała ten :)
OdpowiedzUsuńOgólnie to jest produkt do pierwszego etapu oczyszczania więc pianki lub żelu również trzeba po nim użyć. Tym bardziej, że pozostawia po sobie tłustą warstwę.
UsuńWiesz, że ja też tak reaguje na zapachy jeśli są zbyt intensywne? To jest masakra. Choć akurat olejki eteryczne nigdy mi czegoś podobnego nie zrobiły. Szkoda, że balsam się nie sprawdził, ja miałam inną wersję i byłam bardzo zadowolona, nie było też problemu ze zmyciem resztek żelem, ale może to kwestia składu :)
OdpowiedzUsuńJa miałam regulujący i moje wrażenia były baaaaardzo mieszane...
OdpowiedzUsuń