środa, 24 października 2018

Ministerstwo Dobrego Mydła balsam w sztyfcie śliwka!

Pamiętacie jak w styczniu rozpływałam się nad śliwkowym peelingiem marki Ministerstwo Dobrego Mydła? Od razu naszła mnie chęć na więcej śliwkowych atrakcji. Zamarzył mi się balsam w sztyfcie śliwka, z Ministerstwa oczywiście! Nie miałam jednak do końca przekonania do balsamu w sztyfcie, a po drugie miałam dziwne przeczucie, że może nie być warty swej ceny. Nie jestem skąpa. Lubię kupić dobry balsam, ale owe 56zł za niewielki 75g sztyfcik przy moich zużyciach wydawało mi się trochę nieproporcjonalną kwotą. Mimo, że zdarzało mi się wydawać dużo więcej na tradycyjny balsam czy masło. Już widziałam oczyma wyobraźni jak zużywam go w kilka dni;) Ale… Ruda wygrała go w konkursie i wiedząc, że mi się marzy podesłała mi w formie zajączka na Wielkanoc. Od razu go wtedy otworzyłam odurzając się jego zapachem, ale… finalnie zdarzyło się coś dziwnego. Cóż takiego?
 

Ministerstwo Dobrego Mydła balsam w sztyfcie śliwka


Ministerstwo Dobrego Mydła balsam w sztyfcie śliwka



Balsam w sztyfcie śliwka otrzymujemy w czarnym, ale budzącym nawet pozytywne skojarzenia opakowaniu. Wszak według mnie wyróżnia się na tle innych produktów. Owe opakowanko przypomina albo dużą pomadkę albo dezodorant w sztyfcie. Pojemność to jak już wspomniałam 75g. Używa się tego na pozór wygodnie. Otwieramy, wykręcamy i smarujemy. Konsystencja jest dość zwarta, twarda. Nie roztapia się i nie łamie. Przed pierwszym użyciem producent zaleca powoli wysunąć, a następnie ogrzać wierzch balsamu dłonią i dopiero potem bezpośrednio rozprowadzić balsam po wybranych partiach ciała. Zapach na początku bardzo mi się podobał, ponieważ przypominał wspomniany wcześniej peeling. Jednak z czasem pachniał słabiej, aż w końcu stwierdziłam, że to wcale nie jest ten sam zapach. Zaczęły dominować w nim masła i oleje. Co ciekawe druga moja sztuka peelingu śliwkowego też już nie pachniała tak fenomenalnie jak pierwsza. Czułam bliżej nieokreśloną niemrawą woń. Nie mam pojęcia z czego to wynikało. Data ważności była w porządku, ale zapach inny. Konsystencja też trochę inna. 


Z reguły lubię kosmetyki nietypowe, ale formuła balsamu w sztyfcie nie przypadła mi do gustu. Używanie tradycyjnego balsamu jest zdecydowanie przyjemniejsze. Tutaj zaś coś twardego sunie po skórze i to wcale nie tak żwawo. Śmiałam się nawet, że obija się o kości i że to chyba po prostu nie jest balsam dla chudzinek:P Ale w miejscach gdzie tłuszczyku jest trochę więcej np. brzuch czy pośladki, również nie używało mi się tego komfortowo. Szczególnie na brzuchu czułam dyskomfort w postaci lekkiego ucisku. OK., może zbyt mocno przyciskałam do skóry, bo jednak jestem trochę brutalem, ale takie lekkie mizianie pozostawiało po sobie zbyt mało produktu. Balsam w sztyfcie można stosować na różne miejsca wymagające nawilżenia, odżywienia czy regeneracji. Można użyć na usta, łokcie, kolana lub po prostu całe ciało (do twarzy według mnie się nie nada). Ja zdecydowałam się używać do ciała, więc wtedy na usta już nie bo jednak trochę brzydziłoby mnie przejechanie po pośladku, a potem bach na usta (brzydliwa jestem;)) Właściwie to forma sztyftu nie wydaje mi się zbyt higieniczna. Zawsze poprzyklejały się do niego jakieś paproszki. No, ale spoko. Jechałam sobie po ciele zależnie od potrzeb, pozostawiając na nim tłustawą warstewkę tego wynalazku. Zdarzało mi się również stosować na grzbiet dłoni. Niestety nie zauważyłam żeby odżywcza formuła przekładała się na odżywcze działanie. Bywało, że leciutkie balsamy dawały mi więcej nawilżenia, odżywienia i regeneracji, a przy tym były przyjemniejsze w stosowaniu. Sztyft miał być więc wygodą, a okazał się utrudnieniem. 
Na koniec to najbardziej zaskakujące;) Wiecie jak dużo balsamów zużywam. Wetrę w siebie dosłownie każdą ilość. Zużywam jeden i otwieram następny. A tego sztyftu nie udało mi się zużyć od marca. I to nie dlatego, że jest taki wydajny, a dlatego, że jest tak upierdliwy. Tak sobie u mnie wegetuje, gdyż za bardzo wkurza żeby używać jak normalnego balsamu. Chciałabym się zachwycić, ale niestety nie zrozumieliśmy się z tym produktem. Balsam w sztyfcie Ministerstwo Dobrego Mydła zwany też pomadą to nie moja bajka. 


Znacie balsam w sztyfcie Ministerstwo Dobrego Mydła? Używaliście czegoś podobnego?

68 komentarzy:

  1. u mnie też ten balsam się nie spisał, pomada była zbyt twarda i zbita, pocieranie nią ciała nie należało do najprzyjemniejszych, ostatecznie używałam do pięt :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, a już myślałam, że jestem jakaś dziwna:D
      Ja chyba też tak zużyję resztkę bo nie mam pomysłu:(

      Usuń
  2. Nie lubię takiej formy podania balsamu. Balsam to dla mnie jest mleczko, które łatwo rozsmarować na skórze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się, że sztyft mógłby się u mnie nie sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba właśnie ta forma powstrzymuje mnie przed zakupem, bo macalam go już w zeszłym roku na Ekocudach i zrezygnowalam. Chyba miałam nosa! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również widząc ten produkt w tej formie czuję zniechęcenie. Wydaje mi się zbyt toporny w użytkowaniu..

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam tego balsamu, ale już widzę, że nie polubiłabym się z nim :/

    OdpowiedzUsuń
  7. ja chętnie bym wypróbowała, każda z nas jest inna, i co innego lubi, więc skuszę się kiedyś na niego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda:) Recenzje są zawsze subiektywne bo wypróbowałyśmy na sobie. To że nie sprawdziło się u mnie nie oznacza,że nie zostanie hitem u kogoś innego. Po prostu przedstawia moje doświadczenia i punkt widzenia.

      Usuń
  8. W takim razie wolę tradycyjną formę masła do ciała :D Sztyfty raczej u mnie również się nie sprawdzą ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie on nieziemsko kusi(ł) pamiętam jak mówiłas o kościach :D szczerze mówiąc myślałam że chociaż obroni się działaniem. Tez nie wyobrażam sobie jeździć nim po tyłku i później po twarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nigdy nie miałam balsamu w takiej formie, więc chciałabym sobie chociaż raz taki kupić i zobaczyć na sobie, choć podejrzewam, że też mogłabym być zirytowana tym, że będzie np. tępy :D. Chociaż kto wie, może mi się takie mizianie spodoba i nie będzie mnie obijać o kości (tłuszczyku mam od Ciebie dużo, dużo, dużo więcej :D). Cóż, ciekawość chyba w końcu zwycięży, a jak się nie spodoba, to drugiego razu nie będzie :D.
    Szkoda, że z czasem stracił swój zapach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta, taki grubas z Ciebie, że hej:D
      Zawsze najlepiej sprawdzić na sobie. A nuż się spodoba;)

      Usuń
  11. Nieprzyjemny zapach produktów do ust, to bardzo duża wada. Lubię sztyfty, ale po tego nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  12. nie znam i jeszcze nic nie używałam z tej firmy :) teraz używam masło nacomi, ale stwierdzam, że masło shea i olej kokosowy jako główne składniki to nie to czego szukam, bo zostawia tłustą warstwę, która zamiast się wchłaniać zostaje w pościeli....

    OdpowiedzUsuń
  13. interesujący kosmetyk ale także raczej nie dla mnie, to taki fajny gadżet, który można podarować w prezencie, sama balsamuję się intensywnie, dużo i często jednak wolę aby ten proces był szybki.

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajnie się zapowiada, ale to też nie dla mnie taka aplikacja :D

    OdpowiedzUsuń
  15. No właśnie wygoda stosowania skutecznie zniechęca mnie do kupna tego produktu:(

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja się nad nim nawet swego czasu zastanawiałam, ale nie kupiłam ostatecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hmm ciekawe jak by sie go uzywalo :) Nie wiem czy by mi wpadl do gustu ale warto przetestowac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbować zawsze można choć to bardzo specyficzny produkt.

      Usuń
  18. Zazwyczaj mam problem z balsamowaniem ust, więc przy tym na pewno jeszcze bardziej odeszłabym od tego nawyku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On ogólnie wielofunkcyjny, usta to jedna z wielu opcji, z której zresztą nie skorzystałam :D

      Usuń
  19. Szkoda, aczkolwiek spodziewałam się, że ta forma nie będzie zbyt komfortowa :P

    OdpowiedzUsuń
  20. I ja w tym maczałam palce?;D o ja Cię, a może to balsam do miziania chłopa a nie siebie?;D ja słyszałam że jego uzytkowanie jest toporne ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopy to tym bardziej by się wku:D
      No toporne jak cholera:P

      Usuń
  21. Szkoda, że nie zdał egzaminu :/ ja mam w takim sztyfcie myjadło do twarzy i też mi się taka forma podania nie podoba... Może te azjatyckie są lepsze, ja mam wybalazek Balei akurat ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. szkoda że balsam okazał sie pomyłką

    OdpowiedzUsuń
  23. Do mnie też ta forma "podania" balsamu nie przemawia. Jak mnie peeling śliwkowy tej marki strasznie kusi, tak ten balsam wcale a wcale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peeling mają udany:) choć drugim razem trafiłam na gorszą partie

      Usuń
  24. Ciekawa forma aplikacji, ale faktycznie dość kłopotliwa. Myślę, że najlepiej się sprawdzi do stosowania na wybrane partie ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. dziękuję Ci za ten post, był mi ogromnie potrzebny gdyż kocham kosmetyki z Ministerstwa Dobrego Mydła i wiele razy zastanawiałam się nad tym sztyftem :) Teraz moje wątpliwości zostały rozwiane, nie kupię go, mogę skreślić go z mojej listy "kosmetyki warte uwagi" :) Tą rzetelną recenzją kupiłaś mnie w całości, pozwól że zostanę na dłużej i zaobserwuję :* Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  26. Balsam w sztyfcie - pierwszy raz spotykam sie z taką forma balsamu. Po przeczytaniu recenzji, niczym mnie nie zachwycił ten kosmetyk :/

    OdpowiedzUsuń
  27. Ostatnio zauważyłam, że moja skóra obraziła się na smarowidła na bazie masła shea i działają na nią właściwie słabiej niż byle jakie drogeryjne balsamy. Może z tym sztyftem jest podobnie. Wszystko pięknie, ale jednak niekompatybilne ze skórą. Zasmuciłaś mnie informacją o gorszym zapachu peelingu - tak go lubiłam...

    OdpowiedzUsuń
  28. Dzięki za ten wpis. Przypomniałaś mi że od dawna chce wypróbować produkty tej firmy ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej postawić na coś innego z tej marki niż sztyft;)

      Usuń
  29. Bardzo mnie zaciekawil zwlaszcza tym sztyftem ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. U mnie było bardzo podobnie... Zamówiłam sztyft w komplecie z peelingiem i niestety sztyft jest najsłabszym ogniwem. Forma jest upierdliwa. Miałam wrażenie, że się nie rozpuszcza, nie rozprowadza, ciągnie skórę. Mam go jeszcze i myślę, co z nim zrobić.. ;/

    OdpowiedzUsuń
  31. Ciekawił mnie... w czasie przeszłym :P

    OdpowiedzUsuń
  32. Sprawdzilam go sobie na targach.. jakoś nie przemawia do mnie ten sposób aplikacji. Ale przyznam, że jest na pewno prostszy niż tradycyjnie prosto z butli :)

    OdpowiedzUsuń
  33. U mnie było identycznie, balsam bardzo ciężko się aplikowało, a co najgorsze - pozostawiał lepką i nieprzyjemną powłokę na skórze, która się w ogóle nie wchłaniała. Dla mnie kompletny niewypał :( Bardzo żałuję, bo peeling śliwkowy uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Jeśli jednak nie czytasz nie komentuj i nie pisz głupot;) Proszę nie zostawiaj linków, to nie jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarze zawierające linki będą usuwane.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...