Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Isana. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Isana. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 stycznia 2020

Isana Sunsu, For Your Beauty, Wellness & Beauty, Fusswohl - co nowego w Rossmannie?

Przeszło tydzień przed świętami zawitała do mnie przesyłka z nowościami głównie marek własnych Rossmanna, które weszły do sprzedaży w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Pokazywałam je już co prawda na Insta Story. Ale postanowiłam pokusić się jeszcze o mały, luźny przegląd na blogu;) Co ciekawego znajdziemy na półkach Rossmanna?

Rossmann nowości  2020

SUNSU BY ISANA


Sunsu by Isana blog

Marki nieustannie inspirują się azjatyckimi rytuałami piękna i tym razem mamy całą linię Isany o wdzięcznej nazwie SUNSU BY ISANA. Sunsu znaczy czystość, a ja jestem czyścioszkiem i lubię koreańskie kosmetyki, więc potencjalnie coś w sam raz dla mnie;) Motto marki brzmi: „mniej makijażu, więcej pielęgnacji skóry”, co z powodzeniem mogę nazwać również swoim własnym;) Przyznam, że jestem jednocześnie zaintrygowana, ale i trochę sceptyczna:) Wszak z Isaną różnie bywa. Można trafić na perełki w świetnej cenie, ale i totalne przeciętniaki:) Na razie zużyłam jedynie maseczkę w płachcie, ale nie w sposób tradycyjny;) Pocięłam ją na kawałki i używałam razem z Foreo UFO. Efekt był całkiem spoko;)


SUNSU BY ISANA to obecnie 4 produkty do pielęgnacji twarzy:


SUNSU BY ISANA maska w płacie (7,59zł)


SUNSU BY ISANA krem do mycia twarzy (14,99zł)


SUNSU BY ISANA tonik do twarzy (14,99zł)


SUNSU BY ISANA krem na dzień (24,99zł)

Isana nowości do pielęgnacji dłoni

 


Wśród nowości Isany znajdziemy, co nieco do pielęgnacji dłoni. Do mnie trafiły 3 produkty:

Isana Mus do rąk Aloes & Jedwab (10,99zł)


Ten produkt kupiłam już w październiku, więc nie był dla mnie nowością:) W związku z tym mogę o nim napisać kilka słów;) Mus posiada wygodne i całkiem stylowo prezentujące się 200ml opakowanie wyposażone w pompkę, która zdecydowanie ułatwia i uprzyjemnia stosowanie. Mus do rąk pachnie jak dla mnie dość nietypowo, ale przyjemnie. Zapach ten przypomina mi dobrej jakości kosmetyki fryzjerskie. Przyznam jednak, że musiałam się do niego przyzwyczaić, gdyż należy do tych długotrwałych i nieco świdrujących;) Konsystencja kremu rzeczywiście przypomina mus i ładnie się rozprowadza. Krem szybko się wchłania, całkiem nieźle wygładza i nawilża dłonie. Ale efekt nie należy niestety do długotrwałych, a ja preferuję bardziej intensywną pielęgnację dłoni, gdyż rączki smaruję jedynie wieczorem;) Nawilżenie jakie zapewnia ten krem jest na max. kilka godzinek. Dla osób, które smarują dłonie kilka razy w ciągu dnia może być jednak całkiem dobry:)

Isana Aromatyczne mydło w płynie magnolia i drzewo cedrowe (8,99zł)



Mydła Isany często kupuję, ponieważ najczęściej sprawdzają się u mnie nawet te z najzwyklejszych serii, a mydła zużywam naprawdę dużo, ponieważ ręce myję wiele razy w ciągu dnia;) Ta wersja mydła jest wegańska. W składzie znajdziemy glicerynę i ekstrakt z magnolii. Mydło ma u mnie zawsze honorowe miejsce:P Zdążyłam już oczywiście je wypróbować:) Bardzo ładnie pachnie. Są to bardziej "cedrowe klimaty" niż magnolia. Ma ono postać przezroczystego rzadkiego żelu i nie należy do wydajnych (ale u mnie to norma w przypadku mydeł). Pieni się delikatnie i nie wysusza dłoni. Powiedziałabym, że spokojnie może konkurować z droższymi mydłami innych producentów.

Isana Maska do rąk w rękawiczkach olejek makadamia (12,99zł)



Rzadko kupuję takie produkty, ponieważ są jednorazowe i za zwyczaj wolę kupić jakiś fajny krem. Ale przyznaję, że gdy do mnie trafiają to chętnie je zużywam. Wieczorem zawsze smaruję dłonie kremem, a następnie nakładam bawełniane rękawiczki chociaż na parę minut, więc taka maska jest dla mnie urozmaiceniem w formie od razu gotowej do użycia:) Moje dłonie na zdjęciach prawie zawsze wyglądają jakby nigdy nie zaznały kremu, ale w rzeczywistości wcale nie należą do przesuszonych... To jakaś złośliwość aparatu w telefonie:P Nawet jak kiedyś poszłam na parafinę na dłonie to kosmetyczka była zdziwiona po co przyszłam, bo przecież mam nawilżone. Serio;) 
Ale do brzegu... Maskę w formie rękawiczek wypróbowałam podczas jednego z wieczorów z Netflixem. Rękawiczki są bardzo duże, więc na moje drobne dłonie za wielkie, ale są wyposażone w "przylepiec" ułatwiający dopasowanie do nadgarstka (tak żeby się nie zsuwały). Niestety ten z lewej ręki od razu mi się odkleił i już potem nie chciał się trzymać. Kiedy po 20 minutach zdjęłam rękawiczki, było na nich jeszcze sporo kremu, który w konsystencji przypominał mi mus. Rozsmarowałam go i wklepałam w ręce, ale nadal nie do końca się wchłaniał. Na pozór dłonie wydawały się nawilżone, ale efekt utrzymał się tylko do pierwszego mycia. Tak więc zbyt duże poświęcenie w stosunku do efektów. Lepiej kupić krem.

Fusswohl nowości do pielęgnacji stóp



Fusswohl maska do stóp w postaci skarpetek (11,99zł)


Maskę do pielęgnacji stóp w formie skarpetek marki Fusswohl już zużyłam. Rzadko sięgam po takie produkty, ale gdy do mnie trafiają to zawsze z ciekawości próbuję. Skarpetki mają uniwersalny rozmiar i są łatwe w użyciu. Posiadają specjalny samoprzylepny plasterek ułatwiający dopasowanie skarpetek do stóp. Tu jednak muszę się trochę przyczepić, ponieważ „przylepiec” był za mało lepki, nie trzymał się u mnie dostatecznie i podczas chodzenia skarpetki ześlizgiwały mi się ze stóp, czego efektem były odsłonięte pięty;) Same skarpetki pachną delikatnie kremowo. Mimo niedociągnięć ze strony producenta, z samego efektu byłam zadowolona. Stópki były ładnie nawilżone i przyjemnie gładkie. Zaznaczę jednak, że nie mam szczególnych problemów ze skórą stóp, więc nie wiem jakby się sprawdziły przy wymagających stopach. 


Fusswohl Wellness masło do stóp (12,99zł)


Stopy za zwyczaj smaruję tym samym balsamem, co resztę ciała. Tutaj jednak podobna sytuacja – chętnie wypróbuję produkt dedykowany stopom, jeśli akurat do mnie trafi. Nawet muszę przyznać, że ucieszyło mnie to masło. Masełko do stóp Fusswohl ma całkiem przyjemny świeży zapach i dość treściwą, ale nie tłustą konsystencję. Jeśli smaruję czymś stopy to zawsze zakładam na nie bawełniane skarpetki marki For Your Beauty (polecam, choć szybko się niszczą) i tak też jest w tym przypadku:) Masło bardzo fajnie nawilża i wygładza stopy. Nie jestem zresztą zaskoczona, bo kosmetyki tej marki zwykle się u mnie sprawdzają. Dodatkowym atutem jest większa pojemność – 200ml, czyli tyle, co standardowy balsam do całego ciała.

Wellness & Beauty The Balance Of Ayurveda kosmetyki do pielęgnacji ciała


Wellness & Beauty The Balance Of Ayurveda spray do pościeli i ciała olej ryżowy i ekstrakt z kwiatu lotosu (16,99zł)


Spryskiwanie pościeli spray’em zapachowym to raczej nie moja bajka, bo mogłabym po takich atrakcjach nie zasnąć, ale na ciało można wypróbować;)


Wellness & Beauty The Balance Of Ayurveda peeling do ciała bambus i lotos (15,99zł)


Miałam w zapasie akurat tylko jeden peeling, więc ten produkt jak najbardziej mnie ucieszył. 

Wellness & Beauty The Balance Of Ayurveda krem pod prysznic i do kąpieli bambus i lotos (9,99zł)


Coś fajnego pod prysznic również zawsze mile widziane:) Mam go obecnie w użyciu. Kosmetyk ma przyjemną kremową konsystencję, choć nie taką jak w żelach Dove, a po prostu szybciej rozpuszczającą się. Zapach żelu jest delikatny, ale sam produkt nie nie powalił mnie na kolana;)


Wellness & Beauty The Balance Of Ayurveda balsam do ciała bambus i lotos (14,49zł)


Balsam mam już w użyciu. Ma lekką, delikatną konsystencję. Szybko się wchłania, więc nadaje się nawet do stosowania rano. Przyjemnie nawilża i bardzo fajnie wygładza skórę ciała. W sam raz do codziennego stosowania, ponieważ u mnie daje efekt do 24h. Jego zapach jest delikatnie kwiatowy, nie utrzymuje się zbyt długo na skórze. 


For Your Beauty akcesoria


For Your Beauty Wałek do twarzy z kwarcu różowego (44,99zł)


Dla mnie o rok za późno, ponieważ mam już tego typu wałek. Recenzję można przeczytać TUTAJ. Dobrze jednak, że teraz roller z kwarcu bez problemu można kupić w Rossmannie, ponieważ w momencie, gdy ja kupowałam nie były jeszcze tak dostępne i musiałam specjalnie zamawiać.

For Your Beauty Gąbka do czyszczenia pędzli (13,79zł)



Na początku myślałam, że będzie to coś do mycia pędzli, ale wyglądało zbyt dziwnie żeby mogło do tego służyć:) Gąbeczka służy bowiem bardziej do wycierania pędzli podczas wykonywania makijażu. Może to być szczególnie przydatne, gdy chcemy użyć jednego pędzla do nałożenia różnych kolorów w tym samym makijażu. Wystarczy wytrzeć pędzel o gąbeczkę i jedziemy dalej z kolejnym cieniem;) Całkiem cwane, zwłaszcza, że produkt jest w zamykanym pudełeczku. Choć przyznam szczerze, że ja do takich manewrów zwykle używałam chusteczki higienicznej;) Ale powiedzmy, że taka gąbeczka wielorazowego użytku jest bardziej eko;) Ciekawostką jest też to, że niedawno tego typu gadżet wypuściło Fenty Beauty;) Ich produkt prezentuje się bardziej światowo, ale za to kosztuje 89zł;) W tej cenie możemy mieć kilka takich z Rossmanna;)

SIN SKIN matowa pomadka do ust



Nie zabrakło również kolorowego akcentu w postaci matowej pomadki do ust w płynie w intensywnym odcieniu. Jakiś czas temu pojawił się u mnie wpis na temat kilku produktów SIN SKIN i o tej pomadce akurat nie będę pisać, bo wydaje się być dla mnie za różowa. Ale napiszę o kolekcji Honey Bee, która jest piękna i idealnie trafia w mój gust:)


Lubisz nowości marek dostępnych w Rossmannie? Zainteresowało Cię coś szczególnie?
Czytaj dalej »

czwartek, 14 lutego 2019

Isana Young Egg White - pianka, peeling i maseczka! Zrobieni w jajo?

Isana Young Egg White to kosmetyki na bazie białka jaja, których premiery zdecydowanie wyczekiwałam już od momentu zapowiedzi:) Nie da się ukryć, że tym razem marka własna drogerii Rossmann idealnie wpasowała się w kosmetyczne trendy nie rujnując przy tym portfela;) Ale niska cena nigdy nie była dla mnie kluczowym wyznacznikiem. Liczy się działanie! No właśnie, jak to z nim jest? Wypróbowałam piankę, peeling i maseczkę. Czy zasłużyły na moje uznanie? A może Isana zrobiła mnie w jajo? Czytajcie dalej;)


Isana Young Egg White kosmetyki z białkiem jaja

Isana Young Egg White pianka oczyszczająca z białkiem jaja



Oczyszczająca pianka do twarzy wykorzystuje technologię micelarną, która ma za zadanie usuwać zanieczyszczenia i makijaż przyciągając je niczym magnes;) Dodatkowo zapobiega przesuszaniu i przeznaczona jest do każdego typu cery.


Skład: Aqua, Coco-Glucoside, Glycerin, Sodium, Coco-Sulfate, Glyceryl Oleate, Decyl Glucoside, Citric Acid, Panthenol, Parfum, Sodium Benzoate Albumen, Potassium Sorbate, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate.
Isana Young Egg White pianka oczyszczająca z białkiem jaja

Piankę otrzymujemy w uroczym żółtym opakowaniu z uśmiechniętym jajeczkiem sadzonym:D Pojemność wynosi 100ml, więc mniej niż standardowo, ale myślę, że przy cenie regularnej rzędu 12,99zł można przymknąć na to oko. Pojemnik jest wygodny i nigdy nie miałam problemu z dozowaniem produktu. 

Po naciśnięciu pompki naszym oczom ukazuje się puszysta niczym chmurka biała pianka. Najbardziej lubię pianki właśnie o takiej formule, choć nie mogę odmówić dobrego działania również tym o bardziej kremowych konsystencjach;)

Zapach pianki Isana Egg White to zdecydowanie jej słaby punkt;) Czytałam co prawda pozytywne opinie, że pianka pachnie owocami, ale sorry… Chyba jedliśmy inne owoce;) Woń tej pianki jest delikatna lecz na wskroś syntetyczna. Także wolałabym żeby była ona bezzapachowa, bo mój nos przyjemności z tego nie miał;) A tfu! Na szczęście nie utrzymuje się na skórze po zmyciu:) 

Jeśli jednak chodzi o jakość to muszę przyznać, że piankę oceniam naprawdę wysoko:) Może nie polubiłam jej aż tak jak pianki Neogen, ale naprawdę nie mam jej nic szczególnego do zarzucenia. Nie odpowiem co prawda na pytanie jak radzi sobie z makijażem bo nie wyobrażam sobie zmyć oczu pianką:P A z kolei twarz traktuję zawsze dwuetapowo gdzie pierwszym etapem jest najczęściej skuteczny płyn micelarny, a drugim właśnie produkt do użycia z wodą, czyli np. pianka:) Nie uskuteczniam jakiejś niebywałej tapety, więc na ogół pianka służy już głównie do oczyszczenia z zanieczyszczeń i resztek makijażu;) I nie mam tutaj uwag, wszystko było jak należy:) Nie zaobserwowałam też uczucia ściągnięcia czy podrażnienia. Po użyciu skóra była miękka i przyjemnie gładka, bez efektu zaczerwienienia. Oczywiście po myciu zawsze stosowałam dalszą pielęgnację, więc jak ktoś liczy, że pianka załatwi całą pielęgnację to się zdziwi:D Ostatnio nie wiedzieć czemu często słyszę o ludziach z takimi oczekiwaniami;) Podsumowując dla mnie to naprawdę warty uwagi produkt do mycia twarzy:) 


Isana Young Egg White peeling do twarzy



Peeling z białkiem jaja polecany do każdego rodzaju cery. Ma za zadanie usunąć martwe komórki naskórka i nadmiar sebum, a także poprawić strukturę skóry.


Skład: Aqua, Glycine Soja Oil, Pumice, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Stearic Acid, Helianthus Annuus Seed Oil, Cetyl Alcohol, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Sodium Cetearyl Sulfate, Phenoxyethanol, Magnesium Aluminum Silicate, Albumen, Parfum, Sodium Benzoate, Xanthan Gum, Lauryl Glucoside, Citric Acid, Limonene, Lactic Acid, Citral, Lecithin, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Glyceryl Stearate, Glyceryl Oleate, Disodium Phosphate, Silver Citrate, Potassium Phosphate.
Isana Young Egg White peeling do twarzy

Peeling do twarzy Isana Egg White występuje w równie uroczej żółciutkiej tubce z radosnym sadzonym jajcem;) Pojemność to także 100ml;)

Przyznaję, że do peelingu podeszłam z mniejszym entuzjazmem, ponieważ znając kozacki peeling Mizon (którego recenzja kiedyś łaskawie się pojawi) i uwielbiane przeze mnie płatki Neogen czułam, że poziom zadowolenia będzie mierny, a w najlepszym wypadku dostateczny;) 

Co do zapachu znów mam zastrzeżenia;) Czytałam o ślicznym aromacie domowych ciasteczek, a dostałam jakiś wybór ciastko-podobny;) No nie takie ciastka mama robiła:D Fujka! Konsystencja jest zaś kremowa z dużą ilością maleńkich drobinek;) Pozornie peeling wydaje się leciutki, ale drobinki są dość ostre. Nie polecałabym go przy cerach wrażliwych lub trądzikowych. Moja delikatna skóra nieszczególnie go polubiła. Nie dość, że komfort stosowania nie jest taki jak w przypadku moich ulubieńców to efekty również niekoniecznie to wynagradzają;) Szczerze mówiąc odzwyczaiłam się od tak zwykłych peelingów:P Moja skóra osiągała przy nim po prostu przeciętne efekty. Lekkie wygładzenie i oczyszczenie. Bez większych fajerwerków i pragnienia dotykania twarzy godzinami;) To taki produkt, który można stosować z braku laku. Krzywdy mi nie zrobił, ale niczym nie zachwycił. W tym przypadku mogę więc napisać, że jaka cena, takie działanie. Ostatecznie przeznaczyłam go do peelingowania stóp i rąk. Moja facjata zna lepsze peelingi;)


Isana Young Egg White maska do twarzy z białkiem jaja



Maska w swoim składzie zawiera m.in. pantenol i glinkę białą. Ma ona działanie nawilżająco-matujące. A według producenta również relaksujące niczym pobyt w SPA;)


Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Kaolin, Helianthus Annuus Seed Oil, Octyldodecanol, Panthenol, Parfum, Cetearyl Alcohol, Phenoxyethanol, Palmitic Acid, Stearic Acid, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Albumen, Tocopherol, Lactic Acid, Ethylhexylglycerin.
Isana Young Egg White maska do twarzy z białkiem jaja

Maseczkę z białkiem jaja od Isany dokupiłam sama zaraz po premierze;) Podczas wizyty w Rossmannie kilka razy wkładałam i wyjmowałam ją z koszyka, bo gdzieś tam w powietrzu wisiała przeciętność:D Ale w końcu postanowiłam zabrać do domu tą maleńką 40ml tubkę z wesołym jajeczkiem;) Opakowanie jest naprawdę kompaktowych rozmiarów, więc w razie potrzeby zmieści się nawet w torebce;) Zapach to znów nic przyjemnego. Mój nos sklasyfikował go, jako arbuzowe cukierki zmiksowane z jakimś syropem na kaszel dla dzieci:P Jest syntetycznie, ale w porównaniu do pianki i peelingu jakoś najbardziej znośnie;) 

Maseczka posiada delikatną kremową konsystencję, która gładko się rozprowadza i łatwo zmywa. 

Producent zaleca nałożyć maskę na oczyszczoną skórę na 10-15 minut. Po tym czasie skóra jest trochę gładsza i nieco bardziej miękka. Nie zauważyłam szczególnych właściwości usuwających nadmiar sebum. Mocna średniawka. Nie kupiłabym ponownie. Wolę dołożyć i kupić kolejne opakowania maseczek Miya. Co zresztą uczyniłam;) I uwaga – czytałam, że maseczka Isana Egg White wiele osób podrażniła lub uczuliła, więc jeśli macie skłonność do takich sensacji to lepiej odpuścić. U mnie obeszło się bez problemów, ale efekty nie są satysfakcjonujące. Także tutaj również mogłabym napisać, że działa jak kosztuje;)


Z 3 produktów Isana Egg White zdecydowanie mogę polecić piankę. Natomiast peeling i maseczka to kosmetyki w stylu „ujdzie w tłoku”. Jeśli lubicie kupić coś niedrogiego żeby po prostu sobie przetestować to można spróbować, ale na cuda nie liczcie;) Ja jak wiecie nastawiona jestem na więcej, więc ponownie mogłabym zobaczyć u siebie tylko piankę:) 


Znacie kosmetyki Isana Egg White? Używaliście kiedyś produktów z białkiem jaja? 

Czytaj dalej »

czwartek, 6 grudnia 2018

9 hitów marek Isana i Alterra!

Tanie nie znaczy gorsze – mawiają. Według mnie różnie to z tym bywa. Można trafić zarówno na perełkę w super cenie jak i na bubel za miliony! W ofercie drogerii Rossmann znajdziemy tzw. marki własne takie jak np. Isana i Alterra. Nie jestem jakąś zagorzałą fanką tych marek, ale w ich ofercie jest kilka hitów, które według mnie mogą śmiało konkurować z droższymi kosmetykami! Część z nich kupuję regularnie od lat! Dziś przedstawiam Wam moje 9 hitów marek Isana i Alterra, które są łagodne dla portfela!
 

Isana i Alterra hity, Isana co warto kupić


Isana – moje hity!



Większość osób chwali Isanę za tanie żele pod prysznic występujące w wielu wariantach zapachowych. Nie ja! Według mnie większość tych żeli to nic specjalnego. Zapadły mi w pamięć może dwa w tym jeden z zimowej linii limitowanej, który wraca co jakiś czas. Pomijając ten wyjątek, wolę dołożyć i kupić fajniejszy żel. Ale do rzeczy! Oto moje perełki z Isany.


Isana MED. 5,5% Urea krem do rąk


Jest to krem do rąk przeznaczony do szorstkiej i bardzo suchej skóry. Pewnie nigdy bym nie pomyślała, że może być taką rewelacją gdyby nie fakt, że po pierwsze miałam kiedyś wersję skoncentrowaną (o której za chwilę) i miałam też świetne balsamy do ciała z tej serii. Balsamy niestety zostały wycofane jakiś rok temu i do dziś nie mogę tego odżałować. A jeśli chodzi o krem do rąk to pachnie praktycznie niczym (dla mnie plus) i pielęgnuje niesamowicie! Skóra jest nawilżona, miękka i gładka jak aksamit przez całą dobę! Dla mnie mistrz!


Isana Hand Konzentrat


Ten krem doczekał się nawet osobnej recenzji KLIK. W jego przypadku formuła jest skoncentrowana i taka nieco lepka. Ale jeśli lubicie patent nakładaniem bawełnianych rękawiczek po posmarowaniu lub potraficie nałożyć oszczędnie, to nie będzie Wam to straszne. Ja kremy do rąk stosuję wyłącznie wieczorem, więc mnie to nie przeszkadzało.


Isana szampon przeciwłupieżowy do suchej skóry głowy i włosów z łupieżem


Ten szampon polecała kiedyś My Lovely Fuchsia i szczerze mówiąc byłam sceptycznie nastawiona… Bo taki tani szampon i dobry? Jednak wiosną pofarbowałam włosy na ciemny brąz, który wyszedł naprawdę ciemny:D Jak wiadomo szampony przeciwłupieżowe mają właściwości wypłukujące kolor. Pomyślałam, że przyskąpię sobie trochę i kupię tą tanioszkę z Isany. Jakież było moje zdziwienie, kiedy szampon okazał się być tak przyjemny! Dobrze się pieni, nie wysusza włosów i skóry głowy, a w dodatku przedłuża ich świeżość. Największym moim zaskoczeniem było jednak to, że rzeczywiście pomógł na łupież. Nie miałam co prawda takiego ogromnego problemu z łupieżem. Bardziej taki „miejscowy”, w określonych strefach, w których praktycznie zawsze „coś znalazłam”. Niejednokrotnie zachęcało mnie to do dłubania w skórze głowy, co niekiedy prowadziło do powstawania strupków;) Teraz już nie mam potrzeby przeszukiwać skóry głowy pod kątem łupieżu. To był dla mnie najtańszy hit roku.


Isana pianka pod prysznic Lemon Taste


Ta pianka również miała swoją recenzję – KLIK. Wiem, że nie każdemu odpowiada jej słodki jakby cytrynowo-ciasteczkowy zapach, ale o gustach się nie dyskutuje;) Mnie się bardzo podobał. Za to wersja różana zdecydowanie nie moja bajka. Jeśli jednak chodzi o cytrynową to dla mnie nawet fajniejsza niż te z Nivea.

Isana mydła do rąk w płynie


W mojej łazience zawsze gości zarówno mydło w kostce (najczęściej Dove) i mydło w płynie. Od lat kupuję niemal wyłącznie mydła w płynie Isana – zarówno te do łazienki jak i kuchenne. Wynika to z tego, że przez moje umywalki przelewają się hektolitry mydła:D Nie zaważyłam żeby te droższe były bardziej wydajne, więc tanie są dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście zdarzyło mi się mieć droższe mydło w płynie, które dawało wręcz lekkie poczucie nawilżenia. Ale jego regularny zakup powodowałby zbyt duże koszty biorąc uwagę ilość jaką się u mnie zużywa:) Lepsze mydła są więc u mnie od święta, a na co dzień na mydle skąpię:D Raz na jakiś czas trafi mi się felerny egzemplarz mydła Isana, który powoduje przesuszenie rąk. Ale za zwyczaj nic takiego nie występuje. Wiem to na pewno, ponieważ smaruję dłonie kremem raz dziennie (wyłącznie wieczorem). A jeśli ktoś np. kremuje ręce po każdym ich umyciu, to sorry, ale nie może tego rzetelnie stwierdzić;) Mydła występują w kilku wariantach zapachowych zależnie od sezonu. Według mnie najłagodniejsza jest miodowa i oliwkowa (generalnie te kremowe).


Isana olejek do włosów kokosowy


Olejek doczekał już się osobnej recenzji KLIK. Co prawda po wielu miesiącach użytkowania włosy zaczęły mi się kołtunić i go odstawiłam. Pomyślałam, że być może moje włosy mają już dość zawartego w nim olejku kokosowego, ale pewności nie mam. Dlatego, że może to być również sprawka złych wyników tarczycy. Tak czy inaczej przez długi czas sprawdzał się rewelacyjnie. Jednak to u kogo się sprawdzi, a u kogo nie zależy już od rodzaju włosów.


Alterra – moje hity!



Wiele osób zachwyca się szamponami i odżywkami Alterry. Ja absolutnie nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ według mnie są wyjątkowo słabe. Ale mam za to 3 swoje hity i oto one!


Alterra antycellulitowy olejek do ciała grejpfrut i brzoza


Olejek doczekał się swojej recenzji – KLIK. Nie mam co prawda cellulitu, więc śmiesznym mi to oceniać, ale według mnie to naprawdę przyjemny olejek do ciała w świetnej cenie. 


Alterra pomadka rumiankowa


Zużyłam pewnie ze sto opakowań. Pachnie swoiście i kiedyś jej zapach wydawał mi się okropny. A dziś… lubię ten jej dziwny smrodek. To chyba najtańsza dobra pomadka pielęgnacyjna, którą znam. Recenzję znajdziecie TUTAJ


Alterra łagodny peeling do ciała Bio-Kaffe


Kawy nie piję praktycznie wcale, bo mnie usypia (tak – serio). Za to kosmetyki o kawowym aromacie chętnie przytulę! W końcu nie bez powodu zachwycałam się peelingami BodyBoom:) Bardzo przyjemny i niedrogi peeling. Zapachowo przywodzi mi na myśl kawową serię z Organique, choć nie do końca. Może odrobinę dłużej się spłukuje, ale poza tym nie mam zastrzeżeń i kiedyś jeszcze do niego wrócę.


Tak się prezentuje moje 9 hitów z Isany i Alterry. A Wy macie może jakieś swoje hity z tych marek?
Czytaj dalej »

czwartek, 14 czerwca 2018

Isana olejek kokosowy do włosów - czy warto?

Moje włosy są niesforne i mają tendencję do uprzykrzania mi życia, więc lubię sięgać po olejki, sera lub emulsje do włosów:) W kwietniu w moje ręce wpadła nowość marki Isana olejek do włosów kokosowy:) W ofercie tej marki własnej drogerii Rossmann były już dwa inne olejki, a jako trzeci dołączył do nich niebieski kokosik;) Jak się u mnie sprawdził? Czy warto kupić tani olejek z drogerii? 

Isana Kokos Haaröl – kososowy olejek do włosów


Na pewno nie będzie zaskoczeniem, że wizualnie zachęciła mnie do stosowania urocza niebieska buteleczka i zapach kokosa. Choć muszę zaznaczyć, że ten nie zawsze lubię;) Swoją drogą pisząc tą recenzję właśnie pożeram Raffaello;) Tak czy inaczej miałam w zapasach parę tego typu produktów, a na łazienkowej półce osiadł właśnie ten. Całkowicie poza kolejnością;)

Pomijając uroczą niebieską buteleczkę, z kwestii technicznych warto dodać, że opakowanie posiada sprawną pompkę, która dozuje niewielkie porcje produktu, więc nie musimy się martwić, że nie będzie w co tego wetrzeć;) PAO wynosi 12 miesięcy, czyli też na spokojnie można zużyć do końca. Pojemność wynosi 100ml. Wydajność jest dobra, gdyż po dwóch miesiącach jestem trochę poniżej etykiety;) Olejek kokosowy Isana ma przezroczystą barwę i według mnie konsystencję silikonowego serum. Kosmetyk jest lekki, a zarazem nieco treściwy, więc należy pilnować się z ilością, ponieważ nałożony zbyt hojnie z pewnością obciąży nasze kudełki;) Aplikowany w rozsądnych ilościach bardzo ładnie wnika we włosy i absolutnie ich nie obciąża. Ułatwia też rozczesywanie włosów na mokro, bo jak już wiecie z 75 urodowych faktów o mnie – włosy zawsze czeszę gdy są jeszcze mokre. Poza tym nigdy nie nakładam olejków do włosów na sucho bo to dla mnie zbyt duże prawdopodobieństwo obciążenia moich cienkich włosów. 
Zapach olejku jest słodki i kokosowy. W moim odczuciu jest to przyjemny kokosik:) Dobra informacja dla nielubiących woni kokosa jest taka, że kokosa czuć jedynie po wyciśnięciu i podczas rozprowadzania na włosach;) Kokosowa nuta w ogóle nie utrzymuje się na włosach, a przynajmniej ja nic nie czuję. 
Skład olejku kokosowego Isany jest najkrótszy ze wszystkich trzech dostępnych wersji i prezentuje się tak: Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Cocos Nucifera Oil, Persea Gratissima Oil, Parfum. Moim zdaniem jak na kosmetyk w tej cenie (11,99zł cena regularna i 8,99zł promocyjna) wygląda to całkiem nieźle;) Choć oczywiście każdy musi sam ocenić co jest dla niego dopuszczalne, a co nie. Na początku mamy dwa silikony, zaraz potem olej kokosowy i olej z awokado, na szarym końcu substancje zapachowe. Jest to więc serum silikonowe z dodatkiem olejków pielęgnacyjnych. Dobrze więc sprawdza się przede wszystkim jako serum zabezpieczające końcówki włosów. Ja nadal jestem w trakcie zapuszczania włosów i nie podcinałam ich znowu już 7 miesięcy, więc taki produkt jest dla mnie pomocny;) Choć przyznam, że chętnie stosuję też na długości (tak od ucha w dół), ponieważ serum całkiem nieźle dyscyplinuje moje włosy i niekiedy nawet sprawia, że są bardziej proste;) Olejek ładnie je też wygładza, zmiękcza i lekko nabłyszcza. Nawet pomyślałam sobie – no popatrz… miałaś wcześniej taki drogi kosmetyk, tego typu, a ten za ułamek ceny też się sprawdza i do tego fajnie pachnie:) Olejek można oczywiście zastosować również przed myciem, ale przyznam, że ja często o tym zapominam;) Można się także pokusić o  sprawdzenie go w roli produktu wykańczającego fryzurę, ale ja preferuję przede wszystkim na mokro, zaraz po myciu;) Może dlatego, że raczej ciężko mnie spotkać w wyszukanej fryzurze:D Oczywiście próbowałam też na moim kudłatym psie bo jak wiecie posiada on włosy, a nie sierść;) Psie kudełki całkiem nieźle się po nim rozczesują jeśli zastosuję zaraz po myciu, a sam pies ze względu na przyjemny zapach nie kręci nosem kiedy nałożę mu odrobinę;) Według mnie to fajny olejek zabezpieczający o krótkim składzie i ładnym zapachu:) Jestem z niego zadowolona. 


Znacie nowy olejek Isany?
Czytaj dalej »

niedziela, 18 lutego 2018

Isana pianki pod prysznic Lemon Taste i Rose Dream oraz pianki do mycia rąk;)

Cześć Dziewczyny!
Kosmetyki w formie pianek są coraz bardziej popularne. Nic dziwnego, gdyż tego typu formuła jest przyjemna dla ciała i wygodna w stosowaniu. Po piankach pod prysznic Nivea przyszedł czas na pianki pod prysznic Isana, które występują w dwóch wersjach zapachowych – Lemon Taste oraz Rose Dream. Ale to nie wszystko co przygotowała dla nas sieć Rossmann. Wszak dostępne są również pianki do mycia rąk Isana. Także w dwóch wersjach – Citrus Haeven i Cream Peach. Jak przedstawia się moja pienista opowieść?;)


Isana pianki pod prysznic Lemon Taste i Rose Dream


Pianki pod prysznic Isana występują w dwóch wersjach zapachowych – Lemon Taste i Rose Dream. Przyznam, że w grudniu gdy do mnie dotarły, otworzyłam obie na raz, ponieważ miałam przeczucie, że jedna z nich nie przypadnie mi do gustu pod względem zapachu;) Najpierw użyłam Lemon Taste i zachwyciłam się! Spodziewałam się takiej zwyczajnej cytrynki, a otrzymałam zapach wyjątkowy:) Taki jadalny, ciasteczkowo-waniliowy, subtelnie śmietankowy. Cytrynowa nuta pobrzmiewa jedynie gdzieś daleko w tle:) Nie sądziłam, że produkt drogeryjnej marki własnej może pachnieć tak przyjemnie:) Po pierwszym użyciu Lemon Taste byłam już pewna, że Rose Dream, czyli połączenie róży z kokosem raczej jej nie dorówna. I nie myliłam się bo szału nie było. Ot, zapach jak zapach. Nic porywającego. Kiedy więc wpadła do mnie siostra, zapytałam czy nie przygarnęłaby tej biednej różyczki z kokosem. Użyła mojej ulubionej odpowiedzi pt: pewnie, biorę wszystko;) I rozstaliśmy się bez żalu:)
Jeśli chodzi o pozostałe detale pianek to ich jakość jest naprawdę dobra. Podoba mi się zarówno szata graficzna opakowań jak ich funkcjonalność. Wystarczy lekko przycisnąć aby wypuścić dozę puszystej i jednocześnie kremowej białej pianki;) Nie odnotowałam negatywnego wpływu kosmetyku na skórę. Pianka dobrze oczyszcza i nie wywołuje podrażnień. Powiedziałabym nawet, że jest lepsza niż ta z Nivea:) Koszt to jedynie 6,99zł w cenie regularnej. Pojemność wynosi 200ml, ale wydajność oceniam dobrze, gdyż wystarczyła mi na 3 tygodnie stosowania (co w moim przypadku było zaskakujące;)). Pianki same w sobie jak najbardziej polecam! Musicie jedynie dobrać zapachy pod siebie. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się więcej wersji zapachowych.

Isana mydła w piance Citrus Heaven i Cream Peach


Mydła w piance występują tutaj jako ciekawostki przyrodnicze;) Skusiłam się na nie, ponieważ najczęściej używam mydła w płynie Isana. A to dlatego, że mydło jest u mnie zużywane hektolitrami i kupowanie tych droższych nie ma większego sensu. Idzie tego tak dużo, że praktycznie zawsze mam wyłożone dwie kostki (najbardziej lubię Dove) i jedno mydło w płynie;) Jeśli chodzi o mydła w piance to wiem, że dobrą sławą cieszą się te z Bath&Body Works. Przede wszystkim ze względu na zapachy. Jednak nie miałam okazji ich wypróbować;) Przy okazji myszkowania między Rossamannowymi półkami w poszukiwaniu nowości, wrzuciłam więc do koszyka dwie pianki z Isany. Jeśli chodzi o działanie to nie mam nic tym piankom do zarzucenia. Myją dobrze i są przyjemne w użyciu, choć ich konsystencja jest rzadsza niż w przypadku tych pod prysznic. Nie zauważyłam też żeby wysuszały dłonie. Opakowania również są całkiem radosne;)
Jednak zapachy pozostawiają trochę do życzenia. Wersja Cream Peach pachnie delikatnie, ale całkiem, całkiem. Można w niej wyrzucić delikatną jogurtowo-brzoskwiniową nutę. Gorzej jest w przypadku Citrus Heaven. Pachnie ona bowiem jak jakiś żart;) Jaki citrus, jakie heaven? Toż to są jakieś popłuczyny po cytrynie. Trudno cokolwiek wyczuć, serio;) Pianki kosztują 6,99zł/250ml zatem wychodzi to zdecydowanie mniej opłacalnie niż tradycyjne mydła w płynie Isany, ale nie jest źle;)


Znacie pianki lub mydła pod prysznic Isana? Lubicie taką formułę produktów?
Czytaj dalej »

poniedziałek, 27 lutego 2017

Isana Hand Konzentrat – hit z Rossmanna!

Cześć Dziewczyny!
Isana to marka własna drogerii Rossmann charakteryzująca się przede wszystkim przystępnymi cenami. Przyznam, że nie należy ona do moich ulubionych, ponieważ często nie są to produkty wysokiej jakości i zdecydowanie preferuję Wellness&Beauty. Jednak na sam koniec ubiegłego roku zdarzył się cud, ponieważ trafiłam na produkt spod szyldu Isany, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jest nim Isana Hand Konzentrat, czyli  krem do rąk z witaminą E i gliceryną w formie koncentratu;) Przyznam, że miałam zamiar napisać mini-recenzje kilku kosmetyków Isana, ale Hand Konzentrat tak bardzo wysunął się na prowadzenie, że postanowiłam poświęcić mu osobny wpis:)


„Koncentrat do pielęgnacji rąk, który zawiera witaminę E i glicerynę zapewnia skuteczną ochronę bardzo suchej i zmęczonej skóry rąk. Gliceryna i witamina E dostarczają skórze wilgoci i intensywnie chronią ręce. Koncentrat natychmiast się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy”.
Krem do rąk Isana o skoncentrowanej formule otrzymujemy w 75ml tubce z zamknięciem na zatrzask. Opakowanie należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od momentu otwarcia, co w tym przypadku jest dość istotne, ponieważ producent rekomenduje, że kosmetyk wystarcza nawet na 300 użyć. Czy rzeczywiście jedna tubka kremu może wystarczyć na 300 zastosowań? I tak i nie;) Może wystarczyć jeśli będziemy stosować zgodnie z zaleceniami, czyli nakładając na nasze dłonie niewielkie porcje kremu. Nie wystarczy jednak gdy wolimy nałożyć raz, a dobrze, czyli np. tak jak ja;) Jednak mimo wszystko wydajność tego kremu i tak jest wyższa niż w przypadku innych. 
Gdy po raz pierwszy użyłam tego kremu od razu skojarzył mi się on z kremem Neutrogeny o skoncentrowanej formule. Inspiracja jest tutaj ogromna. Powiedziałabym, że jest to niemalże ten sam produkt. Krem do rąk Neutrogena o skoncentrowanej formule znam bowiem jak własną kieszeń, ponieważ kilka lat temu używałam go regularnie przez ładnych parę lat;) Niesamowicie mi on odpowiadał i najczęściej kupowałam wersję bezzapachową gdyż zapachowa miała dziwną woń;) Oba te produkty łączy mocno skoncentrowana formuła. Coś na kształt gęstego żelu, który ma skłonność do mazania się podczas aplikacji więc lojalnie uprzedzam, że może irytować;) Krem lubi pozostawić lepką warstwę więc jeśli nam to przeszkadza lepiej nakładać go niewiele i małymi porcjami;) Ja jednak w kwestii kremów do rąk wolę nałożyć raz, a dobrze, czyli większą ilość wieczorem, a następnie bawełniane rękawiczki na parę minut. Działa wtedy jak kompres. Choć im więcej go nałożymy tym bardziej lepką warstwę pozostawi;) Mnie to jednak po założeniu rękawiczek zupełnie nie przeszkadza, a po ich zdjęciu krem i tak jest już wchłonięty;) Zapach kremu jest według mnie lekki, ale ciężko porównać go do czegoś konkretnego.

Jeśli chodzi o działanie to muszę przyznać, że nie spodziewałam się po nim wiele. Wiedziałam, że się u mnie nie zmarnuje, ale podejrzewałam, że będzie raczej marnym zawodnikiem. Wytypowałam go więc na najsłabsze ogniwo i postanowiłam czym prędzej zużyć żeby mieć go z głowy;) Ale… tym razem intuicja mnie zawiodła, ponieważ krem (nakładany w taki sposób jak opisałam powyżej) działa fenomenalnie! Zmiękcza, wygładza, chroni, a nawilżenie jakie oferuje jest minimum 24h. Kiedy byłam chora nie używałam przez kilka dni, a mimo tego moje dłonie pozostawały w świetnej kondycji. Jeśli więc nie straszne Wam takie trochę lepkie rączki to gorąco polecam! Jedyne co bym w nim zmieniła to opakowanie. Wolałabym butelkę z pompką, ponieważ tubka jest trochę twarda i ma tendencję do wyginania się. Zwłaszcza gdy zostaje już końcówka.

Znacie krem Isana Hand Konzentrat? Lubicie skoncentrowane kremy do rąk?
Czytaj dalej »

piątek, 6 stycznia 2017

Grudniowe nowości!

Cześć Dziewczyny!

W grudniu trochę się działo. Były zakupy, przesyłki i niespodzianki od marek, prezenty od blogowych koleżanek i nawet wygrane;)

ZAKUPY

Po otrzymaniu nowości z Bell Hypoallergenic (kilka zdjęć niżej) stwierdziłam, że coś mi nie gra w kwestii odcienia rozświetlacza (myślałam, że 03 jest najciemniejszy, a jednak 02) więc uznałam, że dokupię drugi odcień. Potrzebowałam też bazy pod cienie, ponieważ jedna przestała u mnie działać, a druga mnie zawiodła więc kupiłam również z Bell Hypoallergenic. Z bólem... oczu skusiłam się również na szczotkę Tangle Angel Cherub. Wstępnie byłam już zdecydowana na Tangle Teezer Ultimate, ale stwierdziłam, że jednak wpuszczę odrobinę kiczu do swojego życia:P W Indigo była promocja 2+1 więc zamówiłam lakiery hybrydowe Mr. Black, Paris Blue, Saturn i Jupiter Effect, Removable Top Coat, bazę proteinową oraz jakiś zwykły aplikatorek. Zamawiałam też Cleaner Super Shine, ale ostatecznie nie mieli go na stanie. Na zamówienie czekałam tydzień więc jak na obecne realia długo. Kolory pokazywałam TUTAJ.
Jest jeszcze coś z serii "ekskluziv", czyli spełnienie zachcianek;) Produktem, co do którego wiedziałam, że "muszę" go mieć od momentu gdy tylko wszedł do sprzedaży był Givenchy Prisme Visage w nowej, odświeżonej odsłonie z 2016 roku. Wybrałam najciemniejszy odcień 5 Soie Abricot. Skusiłam się też na słynną Orchideę Sisley, która długo za mną chodziła, ale właściwie nigdy nie zamierzałam jej ulec. A jednak uległam... Również wybrałam wersję ciemniejszą. To by było na tyle jeśli chodzi o moje grudniowe zakupy;)

POZOSTAŁE





Pierwsze co do mnie zawitało to nagroda od jednego z portali. Dwa produkty Siquens, czyli krem rozjaśniający oraz krem kojąco-łagodzący. Ten drugi miałam parę lat temu i spisał się wtedy u mnie naprawdę dobrze. Ciekawe jak wypadnie po latach;) Jest jeszcze Bioliq Aktywna kuracja stymulująca

Dosłownie pół godziny później odwiedził mnie kurier z mikołajkową pięknie zapakowaną przesyłką od marki Delia
Wewnątrz znalazłam 3 lakiery do paznokci z kolekcji Trend&Big Brush i lakier w gąbce, 5 kredek do powiek oraz 3 pomadki do ust. Miły gest, ale sporo z tych produktów jest dla mnie nieodpowiednich np. granatowa pomadka i lakiery tradycyjne, ponieważ u mnie już tylko hybrydy. Dlatego część przekazałam innym osobom.
Nowości Bell Hypoallergenic, czyli produkty do ust, cienie do powiek, pudry i korektory;) Kosmetyki wypadły całkiem w porządku, ale niestety niektóre kolory nie moje.
Produkty Mollon Pro. Tym razem pielęgnacyjne lakiery hybrydowe Hybrid Care w trzech odcieniach. Do tego baza, top oraz pozostałe niezbędne produkty. 
Żele i perfumy Vabun by Radosław Majdan. Tutaj niestety się nie zrozumieliśmy, ponieważ w odpowiedzi na propozycję napisałam, że jestem zainteresowana zapachami damskimi, a dotarły do mnie męskie.
Rau Cosmetics O2 Moist Fluid. Przyjemny, ale pachnie dla mnie zbyt ciężko.
Prezent od Dottore w postaci mini kremu Hydratore i mini płynu micelarnego w kosmetyczce. 
Świąteczna przesyłka od Rossmanna, czyli życzenia i cudny kubek oraz kosmetyki. Z Wellness&Beauty peeling do ciała o nowym zapachu z włoskim olejem z pestek cytryn i wyciągiem z werbeny, masło do ciała z ekstraktem z róży i wiśni. Z For Your Beauty drewniana szczotka do masażu. Z Isany mydło Sensitiv, koncentrat do rąk, kremowy żel pod prysznic, olejek do włosów 2w1 i spray do włosów Style Create. Całość zapakowana była jak zawsze w czerwone pudełko;)  


Świąteczna niespodzianka od Joico, czyli dwa produkty do stylizacji włosów.
Mikołajkowo-świąteczny prezent od Justyny, czyli przeuroczy kubek "ciastek", peeling oraz sól do kąpieli. Dziękuję:* 
Niespodzianka od Interendo, pisałam już o niej TUTAJ.  
U Marty z bloga Kosmetycznie i modnie wygrałam kartę upominkową Sephora.
U Magdy z bloga Joy of Jelly wygrałam zestaw kosmetyków Biolove:) Oprócz tego była też cała masa próbek, które nie załapały się na zdjęcie:D Kosmetyki bardzo przyjemne i warte uwagi. Mam nadzieję, że uda mi się stworzyć na ich temat niedługo post.

Znacie coś z moich grudniowych kosmetycznych przybytków? Co ciekawego zawitało u Was w tym ostatnim miesiącu roku? 
Czytaj dalej »