Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podkład. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podkład. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 lutego 2022

Moonshot Micro Calmingfit Cushion SPF 50+ PA+++ koreański cushion do twarzy!

Jak już niejednokrotnie wspominałam, bo powtarzam to od samego początku istnienia bloga - nie lubię tradycyjnych podkładów! W tym roku skończę 36 lat i nie zużyłam do końca ani jednego fluidu. Serio, tym razem wyjątkowo nie żartuję;) Nawet jak jakiś przypadnie mi do gustu to finalnie i tak prędzej czy później porzucam stosowanie na rzecz samego pudru lub minerałów;) Paradoksalnie jednak fluid w poduszeczce od dawna mnie intrygował. Pierwszy miałam marki  Missha i być może jeszcze pamiętasz, że totalnie nie trafiłam z kolorem (był bardzo blady). Cóż... rynek koreańskiej kolorówki nie ma zbyt wiele do zaoferowania osobom, których cera nie należy do najjaśniejszych;) A ja sztucznie „wybladzać” się nie zamierzam. Nie zraziłam się jednak tak do końca i postawiłam na Moonshot Micro SettingFit Cushion EX. Jeśli zaglądasz na mój Instagram to pewnie już wiesz, że o dziwo to był strzał w 10! Zachęcona tym faktem pokusiłam się jeszcze o wypróbowanie jego brata, czyli Moonshot Micro Calmingfit Cushion SPF 50+ PA+++. Wprawdzie nie zdążyłam jeszcze zużyć tamtego, gdyż na co dzień i tak używam pudrów, ale pokusa była silniejsza! Spójrz zresztą na to urocze opakowanie! 

Moonshot Micro Calmingfit Cushion

Moonshot Micro Calmingfit Cushion

Micro CalmingFit Cushion w swoim składzie zawiera aloes, który charakteryzuje się właściwościami u kojącymi i uspokajającymi. Produkt zapewnia jednocześnie długotrwałe krycie, które można budować według potrzeb. Wykończenie jest satynowe i rozświetlające, dzięki czemu skóra prezentuje się naturalnie. Już cienka warstwa pozwala na uzyskanie krycia. Do kompletu dołączono hipoalergiczną gąbeczkę, która nie podrażnia skóry. Cushion polecany jest zwłaszcza osobom ze skórą wrażliwą, suchą, problematyczną oraz normalną. Nie przesusza skóry, świetnie ukoi ją również w upalne dni.

Moonshot Micro Calmingfit Cushion blog

Cushion Moonshot umieszczony został w kartoniku, wewnątrz którego znajduje się okrągła puderniczka o pojemności 15g. PAO wynosi 12M. Opakowanie jest przepięknie wykonane. Naprawdę z dbałością o każdy detal. We mnie budzi same pozytywne skojarzenia. A przy tym jest bardzo funkcjonalne, ponieważ świetnie zabezpiecza zawartość przed wysychaniem. Jest też oczywiście wbudowane lusterko, z którego ja akurat nie korzystam. Ale może być przydatne do poprawek w ciągu dnia, jeśli ktoś takowe czyni;) Gąbeczka dołączona do cushionu jest miękka i gładka w dotyku. Bardzo dobrej jakości. Ja jednak aplikuję go delikatnie gąbeczką typu Beauty Blender, ponieważ pozwala to na uzyskanie bardziej naturalnego efektu (już niewielka ilość wystarcza na pokrycie całej twarzy). Cushion posiada delikatny, ale wyczuwalny zapach. 

Moonshot Micro Calmingfit Cushion 301

Sama poduszeczka prezentuje ładnie, ale już na pewno wspominałam, że wizualnie zawsze mnie one intrygowały;) Celem skorzystania z podkładu wystarczy przycisnąć poduszeczkę by został „uwolniony”. Proces ten przebiega niezwykle sprawnie i radośnie;)

Moonshot Micro Calmingfit Cushion 301 swatch

Postawiłam na odcień najciemniejszy, czyli 301 Honey beige, ponieważ w tym samym kolorze mam Moonshot Micro SettingFit Cushion EX. Co ciekawe, po otwarciu okazało się, że ten sam odcień w  Moonshot Micro Calmingfit Cushion prezentuje się zupełnie inaczej. Bohater dzisiejszego wpisu ma zdecydowanie jaśniejszą poduszeczkę niż ten pierwszy. Prezentuje się co prawda całkiem ładnie i tak złociście. Ale jednak inaczej niż tamten. W pierwszej chwili po muśnięciu na dłoni niemiło zaskoczyła mnie jego bladość, ale okazało się, że finalnie nieźle stapia się ze skórą. Odcień jest ciepły, a to dla mnie ważne, gdyż większość koreańskich podkładów posiada chłodną tonację wpadającą w świnkowy róż (a docelowo wyglądającą u mnie sino). Jestem więc usatysfakcjonowana jego ciepłym, nieźle dopasowującym się do mojej średniej karnacji odcieniem. 

Moonshot cushion

Przy mojej cerze mieszanej bez przypudrowania cushion jest trwały i ładnie prezentuje na policzkach oraz brodzie. Natomiast czoło i nos po paru godzinach zaczynają się świecić, więc lepiej dodatkowo nałożyć na niego delikatny puder utrwalający makijaż. Wykończenie jakie zapewnia cushion jest satynowe, a krycie średnie z możliwością stopniowania. W przypadku mojej cery, która nie wymaga dużego krycia wystarcza jedna cienka warstwa aplikowana gąbeczką typu Beauty Blender. Trwałość po przypudrowaniu naprawdę bez zarzutów. Polecam zmywać go olejkiem i uwaga na różne przedmioty, bo ma niestety sporą tendencję do brudzenia. Jego właściwości pielęgnacyjnych nie oceniam, ponieważ od tego są sera, kremy i inne cuda. Na pewno mogę jednak powiedzieć, że cushion Moonshot mnie nie podrażnił, nie wysuszył ani nie spowodował innych problemów z cerą. Plus także za SPF 50+ PA+++. Wszak zawsze to dodatkowe wparcie dla kremu z SPF, które jest szczególnie ważne podczas stosowania retinoidów lub kwasów.

Moonshot Micro Calmingfit Cushion oraz inne kultowe cushiony Monnshot znajdziesz na Jolse.

Próbowałaś już cushionów Moonshot? A może znasz inne cushiony warte uwagi?

Czytaj dalej »

sobota, 2 października 2021

MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++ – koreański podkład w poduszeczce

Mijają dni, mijają lata… A ja nadal nie dołączyłam do grona zwolenniczek zarówno tradycyjnych podkładów, jak i kremów BB. I choć od czasu do czasu trafiam na całkiem niezły produkt z tej kategorii, to nadal pierwszym moim wyborem zamiast podkładu jest puder sypki lub prasowany. Przy mojej cerze takie rozwiązanie jest szybkie i jednocześnie satysfakcjonujące. Paradoksalnie jednak od dawna chodził mi po głowie cushion, czyli podkład w poduszeczce. Wszystko za sprawą tego, że to coś innego, świeżego;) Moim pierwszym wyborem byłby raczej produkt zachodniego producenta. Już kiedyś nawet miałam pewne typy, ale nie było testerów, a pani w perfumerii nie była w stanie mi doradzić w kwestii koloru. Sama tym bardziej nie wiedziałam co wybrać;) Potem temat naturalnie rozszedł się po kościach. Ale kilka miesięcy temu powróciła do mnie myśl o cushionie. Przeglądając opinie na Jolse moją uwagę zwrócił MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++. I choć czułam, że pewnie poniosę klęskę z odcieniem 23 – postanowiłam go sprawdzić. Finalnie byłam w stanie użyć go tylko raz, więc nie będzie typowej recenzji, ale może akurat Tobie się przydadzą wrażenie ogólne oraz swatche odcienia.

MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++

MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++

Podkład w poduszeczce Missha zawiera w swoim składzie Magic Fit Powder, który wyrównuje koloryt skóry oraz kryje rumieńce. Ekstrakty botaniczne zapewniają gładkie, naturalne pół-matowe wykończenie oraz nawilżenie. Długotrwała formuła sprawia, że nie ciemnieje na skórze w ciągu dnia.

MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++
MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++ 23

Cushion Missha został umieszczony w różowym opakowaniu wyglądającym jak tradycyjna puderniczka. Nie ma tutaj wielkich fajerwerków. Nie prezentuje się ona jakoś niesłychanie pięknie. Została jednak wyposażona w lusterko, dobrej jakości płaską gąbeczkę do aplikacji oraz przegródkę chroniącą sam podkład. Sama poduszeczka prezentuje się zaś całkiem przyjemnie. W każdym razie mnie zawsze pociągały wizualnie te wszystkie cushiony;) Żeby skorzystać z podkładu wystarczy przycisnąć poduszeczkę celem jego uwolnienia. Proces ten przebiega niezwykle sprawnie;) Sam kolor poduszeczki jest jednak mocno zdradliwy, gdyż uwalniany przez nią podkład jest dużo jaśniejszy. Ciężko więc dobrać kolor patrząc jedynie powierzchownie. Podkład posiada kremową konsystencję oraz delikatny, nieco filtrowy zapach, który przez jakiś czas utrzymuje się na skórze. Podkład może się pochwalić wysokim SPF, który zapewnia dodatkowe wsparcie dla kremu z filtrem.

MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++ odcień 23
MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++ 23 swatch
MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++ 23 swatch
MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++ 23 swatch

Na Jolse były dostępne tylko dwa odcienie – 21 i 23. Wybrałam więc 23 i o ile obiektywnie na ręce prezentuje się bardzo jasno, ale jednocześnie nie najgorzej, to na mojej twarzy momentalnie sinieje. Jego bladość jest dla mnie nie do przeskoczenia i widziałam to już po pierwszej nałożonej „kropli”;) Po skończonym makijażu mój wygląd skomentowano – tak jakbyś nałożyła białą maskę. I w istocie tak było. Dodam też, że jak sama nazwa wskazuje – podkład jest dość mocno kryjący i długotrwały. Mnie akurat na tym kryciu nie zależało, ponieważ nie mam zaczerwienionej cery ani szczególnych niedoskonałości. Chciałam jedynie wypróbować cushion, a akurat ten miał najwięcej pozytywnych opinii. Przyznam, że nie jestem przyzwyczajona do tak solidnego krycia. Nie byłoby to jednak wielkim problemem, gdyby nie to, że cushion Missha jest dość widoczny na skórze. Trochę „ciastkuje”. Być może mając ciemniejszy kolor, czyli najlepiej odcień 27, mogłabym temu zaradzić, ale 23 tak bardzo odcina się od naturalnej karnacji, że nie da rady. Niestety koreańska kolorówka często nadaje mojej skórze mocno siny kolor, a tak się składa, że wolę swój naturalny:D Po tym jednym użyciu zauważyłam też, że rzeczywiście zgodnie z obietnicą nie ciemnieje (dla mnie niestety;)).

Dla jasnych cer, szczególnie tych z tendencją do zaczerwienienia i niedoskonałości, jak najbardziej może być wart rozważenia. U mnie niestety zonk, ale może jeszcze znajdę jakiś cushion w odpowiednim odcieniu. Na razie wiem, że nie jest to MISSHA Magic Cushion Cover Lasting SPF50+ PA+++ w odcieniu 23.

A może jesteś w stanie polecić inny cushion do nieco ciemniejszej karnacji? Stosowałaś już podkład w poduszeczce? Lubisz tego typu formuły?

Czytaj dalej »

sobota, 14 grudnia 2019

Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie – moja opinia!

Jesienią marka Lily Lolo wypuściła ciekawą nowość pod postacią naturalnego kremowego podkładu w kompakcie:) Moje relacje z podkładami nadal są dość chłodne, ale takiego kompaktowego podkładu w kremie jeszcze nie miałam, więc postanowiłam sprawdzić z czym to się je;) 
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie

Lily Lolo kremowy podkład w kompakcie


Podkład w kompakcie marki Lily Lolo występuje w 10 odcieniach. Został on wzbogacony odżywczymi składnikami takimi jak olej jojoba i olej arganowy. Jest on szczególnie polecany dla osób z cerą normalną i suchą. Podkład nie podrażnia skóry ani nie zapycha porów.
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie Bamboo

Jak na Lily Lolo przystało, kremowy podkład otrzymujemy w minimalistycznej, ale bardzo funkcjonalnej i wygodnej puderniczce. W tym przypadku jest ona niezwykle płaska i kompaktowa, dzięki czemu nie zajmuje wiele miejsca w toaletce. Nie wiem jak Ty, ale ja zawsze to doceniam:) Pojemność to zaledwie 7g. Malutko w porównaniu do podkładów w płynie, ale naturalny kremowy podkład w kompakcie jest niezwykle wydajny i wystarczy naprawdę odrobina na pojedynczy makijaż;) Podkład zaleca się zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia.
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie Lace

Zapach jest według mnie naturalny, taki lekko olejkowy. Jak ktoś dobrze zna produkty Lily Lolo to powinien nawet z zamkniętymi oczami odgadnąć, że to ich kosmetyk;) Podkład jest ładnie wygładzony w opakowaniu, ale jeden z moich odcieni lekko pękł na powierzchni podczas transportu. 
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie blog

Formuła kremowego podkładu Lily Lolo jest zaskakująca. Przejeżdżając palcem po powierzchni mam wrażenie, że produkt jest niczym tłusty zwarty kremik. Jednak produkt łatwo „rozpływa się” pod wpływem ciepła palców, maksymalnie ułatwiając wtopienie się w skórę. Po aplikacji nie ma żadnego uczucia tłustości, ponieważ już na twarzy staje się suchy w dotyku! Początkowo jest matowy, z czasem staje się bardziej satynowy, naturalny. Moja cera jest mieszana, a podkład polecany jest do cery normalnej i suchej, ale uważam, że nadaje się nawet takiej cery jak moja. Byłam zaskoczona, że mimo nietypowej formuły tak łatwo się go nakłada;) Zwłaszcza, że nie mam w tym wielkiej wprawy, gdyż najbardziej preferuję pudry prasowane lub podkłady mineralne;) Nieco gorzej jest jedynie w przypadku nosa. Tam muszę go aplikować bardziej starannie i jeszcze oszczędniej, ponieważ raz mi się zwarzył i ten widok mnie nie zachwycił;) Co ciekawe, całkiem fajnie sprawdza się jako korektor na cienie pod oczami, wystarczy odrobinka. Krycie zależne jest od grubości lub ilości warstw jaką nakładamy na skórę. Ja nie mam wiele do ukrycia i nie jestem fanką srogiej tapety, więc staram się aplikować jedną cieniuteńką warstwę;) Taką naprawdę mini mini:D Mimo tego podkład jest raczej z tych konkretnie kryjących. Jeśli nałożymy dwie warstwy lekkiego płynnego podkładu to i tak nawet jedna warstwa tego podkładu w kompakcie zapewni większe krycie. Dlatego też dla mnie jest on bardziej na jakieś większe okazje niż na co dzień:) Choć muszę przyznać, że umalowana nim nie czuję na twarzy dyskomfortu w postaci mocno wyczuwalnej tapety, a to jest dla mnie kluczowe. Na pewno warto mieć taki produkt w zanadrzu. 
Podkład można nakładać na 3 sposoby – palcami, gąbeczką lub pędzelkiem;) Przyznam, że nigdy nie aplikowałam kremowego produktu pędzlem, bo jakoś mnie to brzydzi;) W grę wchodziły więc palce lub gąbeczka. Najszybciej jest oczywiście palcami, ale przy aplikacji mokrą gąbeczką efekt jest delikatniejszy i bardziej mnie satysfakcjonuje!:)
Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie swatch Lace i Bamboo

Lily Lolo naturalny kremowy podkład w kompakcie Lace i Bamboo swatch
Jeśli chodzi o odcienie kremowego podkładu w kompakcie Lily Lolo to muszę przyznać, że miałam w głowie mętlik tak wielki jak bohaterowie brazylijskich telenowel z lat 90’;) Zupełnie nie mam ręki do podkładów i nie mogłam się zdecydować. Ostatecznie padło więc na to co mi doradzono po krótkim wywiadzie, czyli jaśniejszy odcień Lace i ciemniejszy Bamboo. Kiedy otworzyłam ciemniejszy (Bamboo) to już wiedziałam, że przesadziłam;) Kolor ten w opakowaniu wygląda bowiem naprawdę ciemno i niezbyt naturalnie. Wizualnie nie kojarzy się zbyt dobrze. Po wewnętrznej stronie dłoni i na palcach prezentuje się dość konkretnie, ale trzeba pamiętać, że do zdjęć nałożyłam większą ilość w obawie, że odcienie będą słabo widoczne;) Nałożony cienką warstwą na twarz wygląda już sporo delikatniej, ale nadal jest troszkę za ciemny i nieco się odcina. Myślę, że na wiosnę/lato będzie jak znalazł. Jesienią używałam trochę kwasów, więc cera znacząco mi pojaśniała. Z kolei odcień Lace jest dość jasny. Oczywiście w moim odczuciu, ponieważ dla bladziochów i tak będzie zbyt ciemny. Ale nie ma co się martwić, bo w ofercie jest także jaśniuteńki odcień! Ja liczyłam, że Lace będzie trochę ciemniejszy i cieplejszy. Aktualnie najlepiej sprawdza się więc u mnie mieszanie obu kolorów ze sobą, co powoduje nieco więcej roboty podczas stosowania:) Wydaje mi się, że wśród całej gamy 10 odcieni nie ma takiego jednego idealnego dla mnie. Liczę jednak, że za parę miesięcy odpowiedni będzie Bamboo:)
Lily Lolo Flawless Silk opinie

Podkład posiada dobrą trwałość, ściera się dość równomiernie. Choć oczywiście szybciej z okolic nosa, ponieważ mam skłonności do dotykania go, a także noszę okulary do czytania i pisania plus na zewnątrz przeciwsłoneczne nawet zimą. Nałożony cienką warstwą nie wyświeca się zbyt szybko, ale oczywiście warto go czymś utrwalić. Dla świeżego, naturalnego efektu polecam puder Lily Lolo Flawless Silk, który nie obciąży nadmiernie skóry.

Wraz z nowymi kremowymi podkładami w kompakcie Lily Lolo trafiły też do mnie stare dobre podkłady mineralne w tradycyjnej sypkiej formie:) Tym razem zdecydowałam się na odcienie Cookie i Coffee Bean z myślą już o wiośnie i lecie:) Muszę jednak przyznać, że ładnie wtapiają się w moją skórę nawet teraz. Także różnie to z tymi odcieniami bywa i może to też fakt, że moja karnacja jest specyficzna. Dlatego wcale nie tak łatwo coś do niej dopasować:) Więcej szczegółów technicznych na temat podkładu mineralnego znajdziecie w moim starym wpisie – TUTAJ
Lily Lolo podkład mineralny Cookie i Coffee Bean odcienie

Lily Lolo podkład mineralny Cookie i Coffee Bean swatch
Wszystkie kosmetyki Lily Lolo znajdziecie w Costasy. Aktualnie są również dostępne eleganckie zestawy prezentowe i karty podarunkowe:) Wysyłka jest zawsze szybka, więc można zdążyć jeszcze przed świętami.


Znasz już nowy kremowy podkład w kompakcie z Lily Lolo? Myślisz, że mogłabyś go polubić? Lubisz kosmetyki mineralne?
Czytaj dalej »

czwartek, 12 września 2019

Janda Sceniczny Make-Up podkład dobrze kryjący i dobrze matujący!

Moja twarz jest raczej nieskalana podkładem, bo od lat zawsze radośnie wracam do pudrów;) Mam nawet taką zasadę, że nie kupuję podkładów, bo jest to taka kategoria, w której dobór idzie mi wyjątkowo marnie. Zupełnie jakby moja intuicja miała wolne podczas każdego zakupu podkładu:D W tym roku jednak podkłady wyjątkowo licznie same do mnie lgnęły i małą ich część (tą co do której wyczuwałam jakiś potencjał) zobowiązałam się sprawdzić na mojej szlacheckiej, rzadko upaćkanej podkładem skórze;) Tak było np. z tytułową dwójeczką od Jandy;) Janda Sceniczny Make-Up podkład dobrze kryjący i Janda Sceniczny Make-Up podkład dobrze matujący. Aż dwa dlatego, że w tym wypadku sama nie wiedziałam który będzie dla mnie bardziej odpowiedni. Zwłaszcza, że na dobrą sprawę od podkładu nie oczekuję ani spektakularnego krycia ani wielkiego matu;) Najlepiej żeby było naturalnie, ale żebym jednocześnie poczuła tą dobrą zmianę, bo rządzący raczej mi jej nie zapewniają:D No dobra, to jak to wypadło? Warto kupić podkład sceniczny od Jandy?

Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy opinie

Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy


Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy blog

Zacznę od najradośniejszej rzeczy, czyli od aspektów wizualnych. Sama jestem zaskoczona, ale opakowania podkładów Janda wprost niebywale mi się podobają. Niby drogeryjna marka (kupicie je w Rossmannie), a taka dbałość o detale:) Szklana buteleczka z pompką mieści sobie standardowe 30ml podkładu, które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia (przyznaję, że dla mnie to zbyt krótko). Wersja z czerwoną nakrętką jest dobrze kryjąca, a z zieloną dobrze matująca. I jeszcze te serduszka… No ślicznie jest. Nawet mnie zachęca do użycia;) Opakowania zdecydowanie wyróżniają się na tle innych. Choć trzeba przyznać, że w Rossmannie stoją nieco ukryte gdzieś w pobliżu maseczek;) Minusem jest to, że przez cieniowanie trudno wytypować odcień "prześwietlając" jedynie buteleczkę. Zapachy według mnie są przyjemne. Wrażenie zrobiła też na mnie nazwa;) Nie jakiś tam tynk do roboty, a SCENICZNY MAKE-UP;) Klękajcie narody! Gdybym miała wypuszczać swój produkt to pewnie też miałby równie wzniosłą nazwę:P Także lubię to;)

Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy odcienie


Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy swatche
Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy dobrze matujący swatche

W gamie scenicznych podkładów Janda znajdziemy 5 odcieni. Zawsze mam wielki problem z doborem, ponieważ moja naturalna karnacja z pewnością nie jest blada, ale też nie wydaje mi się super ciemna. Jednak z kolorami bywa przedziwnie, więc z reguły celuję w średnio ciemne lub najciemniejsze odcienie. Z tego co słyszałam nr. 01 jest naprawdę bardzo jasny, więc może być odpowiedni do bardzo jasnych twarzyczek. Sama miałam mętlik w głowie, więc wybrałam odcień nr. 03 i nr. 05. Nie byłam pewna czy np. 03 nie okaże się za jasny, a 05 już za ciemny;) Niestety z kolorami nie trafiłam. Zarówno 03 jak i 05 są dla mnie zbyt jasne. Obojętnie czy byłam opalona czy nie. Skłaniałabym się więc ku stwierdzeniu, że gama kolorystyczna należy raczej do takich jasnych, typowo polskich. Ale zdaję sobie sprawę, że w praktyce dla prawdziwych bladziochów do rozważenia będzie pewnie tylko ten najjaśniejszy odcień. Z tym już nie doradzę:) Najlepiej, gdy same obadacie testery, bo nie chcę mieć nikogo na sumieniu:D Odcienie 03 i 05 zostały utrzymane w beżowo-żółtawej naturalnej tonacji. Nie są jakieś niezdrowo szaro-bure. Z uwagi na to, że oba były dla mnie za jasne, musiałam sobie pomagać pudrem, bronzerem lub przyciemniaczem do podkładu;) Ten ostatni okazał się najlepszą opcją. Choć nie ukrywam, że mieszanie jest dla mnie trochę męczące;)
Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy dobrze kryjący swatche

Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy dobrze kryjący

Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy dobrze kryjący 05

Moja cera nie wymaga wielkiego krycia. Z reguły wystarcza, że przyprószę ją samym pudrem i tynk gotowy. Ale przyznaję, że intrygowało mnie jaka siła kryje się za tym scenicznym kryciem;) Podkład jest dość rzadki, ale w dotyku wydaje się taki nieco „tłuściutki”. Rozprowadza się dobrze, ponieważ mimo rzadkiej konsystencji nie jest on mocno lejący. Choć oczywiście trzeba nakładać go w miarę szybko żeby nie zrobić sobie smug:) Jak widać na zdjęciu, z ręki np. spływa, ale dość mocno grzebałam się podczas fotografowania;) Podkład nie pozostawia po sobie przykrego lepkiego filmu. Jeśli chodzi o to tytułowe dobre krycie to ciężko mi precyzyjnie określić z uwagi na to, że moja cera nie jest przebarwiona czy trądzikowa. Jego krycie określiłabym, jako przyzwoite w kierunku dobrego, ponieważ prezentuje się on na twarzy zdrowo i naturalnie. Upiększa, ale jednocześnie pozostawia taką przejrzystość skóry. Nie jest to więc takie totalne krycie, które może się kojarzyć z ciężkością i suchością. Dla cer wymagających mocnego krycia może być zbyt lekki, ale dla większości taki naturalny wygląd powinien być satysfakcjonujący. Zresztą zawsze troszkę można jeszcze nadbudować dobrym pudrem. Podkład nadaje skórze taki wygładzajacy naturalny glow. Nie zauważyłam żeby wysuszał skórę. Zawsze jednak nakładałam na pielęgnację. Trwałość oceniam jako dobrą. Przypudrowany dobrze kryjący podkład Janda wytrzymuje u mnie przez większość dnia. Trochę ściera się w okolicach nosa (często noszę okulary słoneczne i okulary do czytania/pisania). Czasami dodatkowo pomocne bywają bibułki matujące. Mimo cery mieszanej ta wersja bardziej przypadła mi do gustu.

Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy dobrze matujący


Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy dobrze matujący 03

Żeby było śmieszniej, od podkładu nie wymagam również wielkiego matu;) Byłam jednak ciekawa, która wersja okaże się lepsza. Sceniczny podkład dobrze matujący pod względem technicznym nie różni się wiele od dobrze kryjącego brata;) Formuła i konsystencja, a także sposób rozprowadzania są bardzo podobne;) Wykończenie jest matujące, ale również naturalne, a cera wygląda zdrowo i gładko. Podoba mi się, że jest taki lekki i nie obciąża skóry. Zauważyłam jednak, że ściera się on nieco szybciej. Zwłaszcza podczas wysokich temperatur (próbowałam go zarówno wiosną jak i latem). Przy zastosowaniu dobrze dobranej pielęgnacji nie zauważyłam żeby wysuszał. 
Janda Sceniczny Make-Up podkład do twarzy dobrze matujący opinie

Sceniczne podkłady Janda dostępne są w Rossmannie w cenie 34,99zł. Do ideałów trochę im brakuje, ponieważ zawsze można się do czegoś przyczepić (w moim przypadku przede wszystkim zbyt jasne odcienie), ale uważam, że jeśli traficie na odpowiednie odcienie to warto. I tak wypadły u mnie lepiej niż niejeden podkład marek selektywnych:) Podczas promocji na kolorówkę można je dorwać w świetnych cenach. Jak to mówi moja mama „nie mająt”, więc warto dać im szansę;)


Znacie podkłady Janda? Jak się u Was sprawdzają?
Czytaj dalej »

piątek, 7 czerwca 2019

MIYA myBBcream - krem BB okiem podkłado-foba! Swatche odcieni i efekt na twarzy.

MIYA myBBcream to gorąca nowość kosmetyczna! W momencie premiery już po raz kolejny serwery w sklepie online były mocno przeciążone (sprawdzałam:D). Dziewczyny z Miya Cosmetics aż 2 lata pracowały nad idealną formułą kremu BB i w końcu jest – myBBcream w dwóch odcieniach do wyboru:) Jako jedna z pierwszych osób miałam możliwość przetestować go na sobie i dziś przychodzę do Was z pierwszymi wrażeniami! A na byle kogo nie trafiło, bo jak wiadomo, fanką podkładów i „podkłado-pochodnych” to ja nie jestem. Oj nie;)
MIYA myBBcream

Miya krem BB – co to takiego?


Jest to lekki, wielofunkcyjny krem koloryzujący, który został wzbogacony o naturalne składniki aktywne. Jak na produkt marki Miya Cosmetics przystało, ma on działać szybko i wszechstronnie. Sprawdzi się, jako lekki podkład, krem pielęgnacyjny, a także jako ochrona przed słońcem dzięki zawartości SPF30. Krem BB marki Miya oparty został na pigmentach mineralnych, które zapewniają skórze naturalny odcień. Dodatkowo w składzie znajdziemy olej z nasion pomidora, ekstrakt z rozmarynu, olej ze słodkich migdałów oraz kwas hialuronowy. Tak skomponowany skład pozwala nie tylko na wyrównanie kolorytu cery, ale także skutecznie ją pielęgnuje. Krem BB aż w 94% zawiera składniki pochodzenia naturalnego. Tradycyjnie już nowy produkt Miya nie zawiera silikonów, parafiny PEG-ów, olejów mineralnych i parabenów. Skład jest naprawdę dobry, a potwierdzenie znajdziecie na tym Fanpage - KLIK.
MIYA Cosmetics myBBcream cera jasna

My BB Cream opakowany został w różowy kartonik, wewnątrz którego skrywa się niewielka, ale „grubiutka” i jakże różowa tubka (a nie mówiłam, że mam ostatnio szczęście do różu?;)) o pojemności 40ml. Jest to zatem nieco więcej niż standardowo i od razu mogę powiedzieć, że BB należy do wydajnych. Dzięki precyzyjnemu dozownikowi łatwo wyciśniemy nawet niewielką ilość kremu.

MIYA myBBcream odcienie


MIYA Cosmetics my bb cream opinie

Na ten moment kremy BB występują jedynie w dwóch wersjach kolorystycznych – cera jasna BB Fair Skin i cera śniada BB Medium to dark. Kremy BB to na ogół produkty rekomendowane jako dopasowujące się do cery. W praktyce jednak nie zawsze tak jest i trudno dogodzić każdemu. Wersja do cery jasnej powinna się sprawdzić przy takiej „statystycznie jasnej” skórze. Będzie jednak zbyt ciemna dla osób o naprawdę bladej, porcelanowej cerze. Krem może wtedy dawać efekt cery lekko muśniętej słońcem. Choć wiem, że nie każdemu będzie to odpowiadać. Wersja do cery śniadej w moim odczuciu jest odpowiednia do średnich karnacji. Z kolei dla typowo ciemnej cery będzie zbyt jasna. Osobiście tak to widzę, choć w praktyce maluję tylko siebie, więc nie mnie to oceniać;) Do papużki widocznej powyżej by się nie dopasowały, ale pozowała dumnie:D Jeśli mam coś doradzić w kwestii koloru to najlepiej iść do Hebe z własnym pojemniczkiem i zapytać czy można sobie zrobić próbkę z testera żeby sprawdzić w domu. Niebawem ma być również możliwość zamawiania próbek w sklepie online Miya:)
MIYA Cosmetics myBBcream swatche odcieni
Miya swatche kremów BB zależnie od oświetlenia.

MIYA myBBcream moje wrażenia


Jak już doskonale wiecie, nie jestem fanką podkładów, kremów BB ani CC. W ciągu 5,5 roku istnienia bloga secretaddiction, odkryłam dosłownie jeden podkład, który pasował mi na tyle, żebym poużywała go nieco dłużej;) Na co dzień najchętniej sięgam jedynie po pudry lub minerały. Dość mocno tkwi we mnie takie przeświadczenie, że regularnie stosowany podkład o płynnej/kremowej formule niszczy cerę. To chyba silniejsze ode mnie;) W kierunku kremów BB spoglądam jednak odrobinę łaskawszym okiem, z uwagi na to, że w teorii jest to taki lżejszy zamiennik podkładu. Choć w praktyce nie zawsze, bo niekiedy np. tradycyjne koreańskie kremy BB mają dość mocne krycie. Osobiście nie byłam jednak zadowolona z żadnego azjatyckiego kremu BB, ponieważ nawet, jeśli efekt mi się podobał to odcień był dramatyczny i u mnie najczęściej wypadał sino. Co przy moim ciepłym kolorycie nie jest korzystne;) Jeśli więc już mam wypróbować jakiś krem BB to raczej skłaniam się ku europejskim markom. To dla mnie większa szansa na dopasowanie;) Z kremów BB Miya wizualnie bardziej podoba mi się wersja do cery jasnej, ponieważ ma więcej żółtych pigmentów. Wersja śniada z kolei wpada w beż. Gdy wyjęłam kremy z opakowań i na szybko wypróbowałam odcienie na grzbiecie dłoni to doszłam do wniosku, że… żaden z nich mi się nie dopasuje. W dodatku zaraz po wyciśnięciu oba wydawały mi się niemal identyczne. Wizualnie zdecydowanie nie są to typowe dla mnie odcienie i gdybym wypróbowała je np. w sklepie na dłoni to na pewno dostałyby łatkę „nie dla mnie”. Podjęłam jednak wyzwanie w nadziei, że odcień się dopasuje. 
MIYA Cosmetics krem bb blog
Wybrałam ciemniejszy, czyli cera śniada. I faktycznie… Nie wiem jak on to robi, ale kolor nie budzi moich zastrzeżeń już po nałożeniu na twarz. Może dlatego, że krem BB ma w sobie pewną dozę przejrzystości. Nie jest produktem mocno kryjącym. Muszę jednak dodać, że moja cera na ogół nie ma wiele do ukrycia. Pod warunkiem, że się nie podrapię, tworząc tym samym czerwone placki na twarzy albo nie najdzie mnie na tarcie lub wyciskanie jakichś mikro niedoskonałości;) Problemem są dla mnie cienie pod oczami. Choć ostatnio nawet nie pokazywały maksimum swoich możliwości, więc nie narzekam;) Na cienie pod oczami za zwyczaj nakładam korektor. Na zdjęciach dosłownie odrobinka. To jak postrzegamy krycie będzie zależne przede wszystkim od wyjściowego stanu cery. Inaczej, gdy mamy w miarę czystą cerę, a inaczej gdy musimy zakamuflować np. przebarwienia lub trądzik. Muszę jednak przyznać, że nawet gdybym miała dużo do ukrycia to i tak wolałabym używać lekkiego kremu BB Miya z dobrym składem, który nie pogorszy stanu cery, niż mocno kryjącego podkładu, który na dłuższą metę na pewno nie wspomoże leczenia skóry. Dużym plusem kremu BB od Miya jest filtr SPF 30. Zawsze ciężko mi znaleźć fajny krem pielęgnacyjny z filtrem, więc bardzo sobie cenię gdy podkład albo puder taki filtr posiada. Plusem jest też to, że mimo tego nie ma on typowego „filtrowego” zapachu. Krem BB pachnie bardzo przyjemnie i jest to jakiś bliżej nieokreślony znajomy mi zapach;) Na skórze jest wyczuwalny przez dłuższą chwilę.

Demakijaż


Krem BB zmywam najpierw płynem micelarnym, a następnie żelem (zawsze stosuję 2-etapowe oczyszczanie cery). Ze względu na zawartość filtra warto pamiętać o dokładnym demakijażu i oczyszczeniu twarzy. Jeśli lubicie olejki to mogę polecić mySUPERskin.
krem BB Miya Cosmetics czy warto

Mój sposób na krem BB Miya Cosmetics


Krem BB posiada kremową formułę i rzeczywiście wyczuwalne są jego dodatkowe właściwości pielęgnacyjne. Kiedy nałożyłam go po raz pierwszy (tak na szybko zaraz po wyciągnięciu z paczki) moja twarz była potraktowana wieloetapową pielęgnacją i muszę przyznać, że krem nieco trudniej mi się aplikował, a następnie trochę zrolował. Wypróbowałam więc różne sposoby aplikacji i przy wieloetapowej pielęgnacji trzeba uważać z ilością nakładanych uprzednio produktów. Czyli nakładamy mniejsze porcje esencji, serum i kremu niż za zwyczaj. Dużo łatwiej sprawa wygląda przy minimalistycznej pielęgnacji. Krem BB dobrze się dogaduje nałożony na serum lub lekki krem. Bardzo fajnie współpracuje również z bazą. Można go również zastosować na twarz niepokrytą pielęgnacją, ponieważ sam w sobie posiada właściwości pielęgnacyjne i ochronne. Dobra opcja dla leniuszków;) Zdążyłam go wypróbować zarówno w temperaturach umiarkowanych jak i podczas upałów. Na mojej mieszanej skórze daje naturalne wykończenie, ale z biegiem dnia lub pod wpływem ciepła, stopniowo się wyświeca. Wystarczą jednak bibułki matujące albo zwykłe chusteczki higieniczne i już jest lepiej. Na co dzień jednak nakładam na niego puder wykańczający, który sprawia że moja cera jest na dłużej utrzymana w ryzach. Osobiście bardzo lubię go stosować w połączeniu z rozświetlaczem mySTARlighter Sunset Glow. Myślę, że mógłby się też fajnie sprawdzić nałożony na SecretGLOW, ale akurat mi się skończył;) Krem BB całkiem nieźle sobie radzi nawet podczas sauny w łódzkim MPK:D Cenię go przede wszystkim to, że odcień ładnie się dopasowuje "nie wybladzając" mnie przy tym oraz za efekt wygładzenia i skład. Jak już mam używać BB to zdecydowanie preferuję z dobrym składem (żeby nie poniszczył mi cery:P) i z filtrem:) Bardzo jestem ciekawa czy odcień śniady nadal będzie się dopasowywał gdy trochę się opalę;)
no makeup
Twarz bez żadnego makijażu, pokryta jedynie pielęgnacją i balsamem do ust.


krem BB Miya Cosmetics efekt na twarzy
Na twarzy MIYA myBBcream w ciemniejszym odcieniu - cera śniada. Na rzęsach jedna warstwa tuszu, brwi podmalowane kredką, pod oczami trochę korektora. Dodatkowo na twarzy mySTARlighter Sunset Glow, ale niestety nie udało się go uchywcić. Zdjęcia wykonane telefonem parę godzin po nałożeniu BB, bez przypudrowania. Na powieki, pod brwiami i na szyję nie nakładałam BB.
MIYA myBBcream cera śniada  na twarzy

Kremy BB MIYA znajdziecie na miyacosmetics.com, a stacjonarnie wyłącznie w drogeriach Hebe.

Używacie kremów BB? Znacie najmłodsze dziecko MIYA?
Czytaj dalej »

wtorek, 18 grudnia 2018

Najlepsze kosmetyki do makijażu 2018!

Przyszła pora na ulubieńców 2018 roku w obrębie makijażu:) No może mogłabym się jeszcze wstrzymać, ale już dobrze wiem co polubiłam najbardziej, więc po co to przeciągać;) Kolorówka ma zresztą to do siebie, że szybciej można dostrzec jej potencjał;) Nie będę jednak ukrywać, że część z tych produktów mam od wielu miesięcy. Pod względem makijażu 2018 był dobrym rokiem, choć zdarzyło mi się również trafić na gorsze produkty. Ich wadliwość polegała jednak głównie na tym, że były dla mnie zbyt jasne;) Może nawet pojawi się wpis o rozczarowaniach tego roku. Coś tam się znajdzie, jeśli czas pozwoli;) Na razie skupmy się jednak na tym, co pozytywnie mnie zaskoczyło, czyli na moich top kosmetykach z kolorówki:)

ulubione kosmetyki w 2018 roku

Zacznijmy od makijażu oczu:) Już w ubiegłym roku chwaliłam markę Nabla, a 2018 tylko mnie utwierdził w zachwytach;) Z tego, co zaobserwowałam, w ostatnim czasie marka mocno zyskuje na popularności. Nic w tym dziwnego, ponieważ wypuszcza naprawdę świetne produkty. Bardzo polubiłam paletkę Nabla Dreamy, ale Nabla Posion Garden, którą mam od drugiej połowy listopada wydaje mi się jeszcze lepsza i bardziej napigmentowana. 


Jeśli już jesteśmy przy cieniach to przyda się dobra baza pod nie;) Na miano ulubieńca w tym zakresie zasługuje Smashbox 24 Hour Photo Finish Shadow Primer. To małe oszustwo, ponieważ tą bazę miałam okazję poznać już wcześniej, ale można powiedzieć, że to było dawno i nieprawda. Aktualną tubkę mam od marca i zużyłam coś poniżej połowy, więc jest wydajna. Bardzo dobrze utrzymuje cienie na swoim miejscu nawet na moich tłustych powiekach. Recenzja jeszcze się nie pojawiła, ale jest zaplanowana:)


Najlepszym korektorem na cienie pod oczami w tym roku został Maybelline Instant Anti-Age Eraser Concealer, który miał już swoją recenzję. A jakże:)


A najlepszy tusz do rzęs to już wiecie z niedawnego wpisu Oriflame The One Wonderlash 5w1 XXL. Wyszukana nazwa, ale warto:)
najlepsze kosmetyki do makijażu 2018, Ulubieńcy 2018 roku makijaż

Przejdziemy teraz do twarzyczki i tutaj sytuacja jest nieco bardziej złożona:) Szczerze nienawidzę podkładów, ale w tym roku zdarzył się cud i w końcu trafiłam na coś porządnego, czyli Bell Nude Liquid Powder. Niedrogi, a potrafi dogodzić nawet anty-podkładowej Ewelinie:) Teraz co prawda go nie używam, ponieważ zimą wolę pudry i minerały z uwagi na to, że pozostawiają mniej śladów na tych wszystkich kurtkach i szalikach. Ale z pewnością wrócę do niego wiosną:) Skoro to jedyny podkład, który lubię to chyba mówi samo za siebie;) 

A co zatem z pudrów i minerałów, pełniących u mnie również funkcję podkładów?;) Bardzo dobrze sprawdził się u mnie Oriflame Giordani Gold, którego upodobałam sobie również na krótkie wyjazdy, ponieważ kompaktowa puderniczka nie zajmuje wiele miejsca. Listopad przyniósł natomiast pozytywne zaskoczenie odnośnie pudru Jane Iredale. Wpis na temat 3 produktów tej marki na pewno się pojawi, więc zapraszam ponownie za jakiś czas po więcej informacji;)  

Too Faced Sweetie Pie to takie kombo:) Tak naprawdę może być dla mnie zarówno różem, bronzerem jak i lekkim rozświetlaczem:) W dodatku ładnie pachnie i ma przyjemną formułę;) Tak bardzo tak! 

To małe brązowe ze srebrnym środkiem wyglądające jak jakieś Ufo to nic innego jak rozświetlacz Becca Opal;) Mam go krótko, bo jakoś od drugiej połowy listopada, ale świeci? Świeci… i to jak! Może będzie jakiś wpis, zobaczymy;) 

unicorn nails, zdobienia paznokci, paznokcie jednorożce

chmurki na paznokciach, think blink neonail, lilou pierścionek piórko
Jeśli miałabym napisać coś o paznokciach to latem powróciłam do hybryd i od tego czasu noszę je bez przerwy. Upodobałam sobie przeróżne zdobienia i przekonałam się do długich paznokci, a nawet do zupełnie innego kształtu. Zdjęcia manicure co jakiś czas publikuję na Instagramie. Najbardziej lubię w rękawie:P

Sorki za ten rozmaz gdzieniegdzie na zdjęciach, ale robiłam je w totalnych ciemnościach, a nie mam żadnych lamp, blend i innych wynalazków:D Produkty w przypadku których pojawiły się recenzje są podlinkowane, więc można przeczytać o nich więcej.


I to by było na tyle, jeśli chodzi o makijażowych ulubieńców 2018 roku. A Was co szczególnie ujęło? 

Czytaj dalej »