Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yasumi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yasumi. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 13 lutego 2017

Yasumi NUNO soniczna szczoteczka do oczyszczania twarzy vs. Foreo Luna Mini

Cześć Dziewczyny!
Na początku sierpnia pod mój dach trafiła nowa szczoteczka soniczna Yasumi NUNO. Produkt ten mocno mnie zaintrygował ze względu na swą innowacyjność. W przeciwieństwie do szczoteczek Foreo posiada on bowiem dodatkową funkcję terapii światłem LED;) Po kilku miesiącach stosowania najwyższa pora żeby opowiedzieć o niej coś więcej. Czy Yasumi NUNO może konkurować z Foreo Luną - światowym pionierem wśród tego typu urządzeń?:)
„Poznaj cudowną szczoteczkę soniczną, która podbija rynek, już teraz wzbogacona o światło czerwone i niebieskie! Delikatne włókna oraz wibromasaż usuną resztki makijażu, głęboko oczyszczą pory oraz złuszczą martwy naskórek, zwiększając tym samym wtłaczanie składników aktywnych w głąb skóry. Światło czerwone pobudzi komórki do regeneracji i odnowy, dzięki czemu skóra będzie bardziej jędrna, napięta i wyraźnie młodsza. Niebieskie światło ledowe wyciszy dolegliwości skórne takie jak, zaczerwienienia, podrażnienia, zmiany trądzikowe”.

Yasumi Nuno vs. Foreo Luna Mini


Soniczną szczoteczkę Yasumi Nuno otrzymujemy w wygodnym kartonowym opakowaniu wraz z ładowarką oraz instrukcją obsługi, której akurat w moim pudełku zabrakło;) Szczoteczka Yasumi występuje tylko w jednym, różowym kolorze więc tutaj punkt dla Foreo, które posiada w swej ofercie zdecydowanie więcej kolorów oraz wersji. W kwestii kształtu i wielkości również przyznałabym punkt dla Foreo Luna Mini, ponieważ jest mniejsza, lżejsza i lepiej dopasowuje się do kształtu twarzy. Przynajmniej mojego, ponieważ należy brać również pod uwagę „czynnik anatomiczny” oraz osobiste preferencje, a ja lubię gdy urządzenia są jak najbardziej poręczne. Biorąc pod uwagę kwestie estetyczne odpowiada mi design obu szczoteczek. Luna wykonana jest z silikonu, natomiast Yasumi z tworzywa sztucznego, co przemawia na korzyść Luny. Choć w rzeczywistości podczas użytkowania nie zauważyłam żeby tworzywo sprawowało się gorzej niż wspomniany silikon. Podobnie jak w przypadku Luny, szczoteczkę Yasumi łatwo się czyści i mimo ponad półrocznego stosowania nadal wygląda jak nowa:) Długo zastanawiałam się, która ze szczoteczek posiada delikatniejsze wypustki i „na sucho” Yasumi sprawia wrażenie twardszej, a jej wypustki są dłuższe lecz podczas stosowania nie ma żadnej różnicy jeśli chodzi o komfort użytkowania. Jeśli chodzi o ładowanie to podobnie jak w przypadku Luny mamy kabel USB. Jeśli nie lubimy ładować przez USB, wystarczy odpowiednia przejściówka i już można ładować „normalnie”. Moja szczoteczka wymagała naładowania po 4 miesiącach stosowania. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ponieważ producent nie podaje jak długo szczoteczka powinna pracować od momentu pełnego naładowania;) Bateria w przypadku Foreo Luny Mini wytrzymuje dłużej, ale trzeba pamiętać, że Foreo posiada łatwiejszą konstrukcję bez świateł LED i tylko z dwoma trybami. Yasumi Nuno posiada aż 12 poziomów częstotliwości pulsacji oraz dodatkowo czerwone i niebieskie światło LED więc porównanie byłoby tutaj trochę bezzasadne;) Nuno posiada również większą „powierzchnię czyszczącą” w porównaniu do Luny Mini. Choć w przypadku tej drugiej jakiś czas temu pojawiła się nowa wersja Foreo Luna Mini 2, która również posiada już więcej wypustek oraz trybów pulsacji. Prawdę mówiąc ja poczułam się trochę rozczarowana wprowadzeniem Luny Mini 2, ponieważ już Luna Mini reklamowana była jako ideał, a jednak okazuje się, że wymagała ulepszeń. Na domiar złego pojawiła się jeszcze Luna Go, która mimo niewielkiego rozmiaru jednocześnie posiada funkcję anti-aging, czyli coś co pierwotnie posiadała tylko „duża” Luna. Jestem z tego powodu trochę zła na Foreo, ale cóż poradzić;) 

Przechodząc do najważniejszego, czyli do efektu muszę przyznać, że Yasumi nie odbiega jakością od Foreo. Wyżej wymieniłam pewne niuanse techniczne oraz osobiste preferencje lecz w istocie nie wpływają one na przebieg oczyszczania:) Mamy tu również pewien plus, gdyż w przypadku Yasumi nie ma żadnych przeciwwskazań odnośnie stosowania z różnymi produktami. Choć muszę przyznać, że Lunę w rzeczywistości również stosowałam z przeróżnymi produktami: żelami, piankami, a nawet z mydłem do twarzy i nic nigdy się nie stało. Wypustki szczoteczki sonicznej Yasumi wydają się mniej delikatne. Natomiast podczas stosowania ta różnica jest zupełnie niewyczuwalna. Nie wystąpiły u mnie żadne podrażnienia ani wysyp, a jednocześnie po każdym użyciu skóra była miękka, gładka i dokładnie oczyszczona. Można więc powiedzieć, że w moim przypadku szczoteczka Yasumi kontynuowała „dzieło Luny” gdyż wcześniej regularnie używałam Luny osiągając satysfakcjonujące efekty, a następnie płynnie przerzuciłam się na stosowanie tej drugiej. W kwestii oczyszczania nie ma żadnej różnicy.


Terapia światłem LED przy użyciu szczoteczki Yasumi Nuno


Naświetlanie przy użyciu szczoteczki sonicznej Yasumi jest niezwykle proste. Wystarczy po oczyszczeniu twarzy "przerzucić się" na tylną stronę i włączyć niebieskie lub czerwone światło zależnie od preferencji. Zastanawiałam się jak długo powinna trwać pojedyncza "sesja" tak abym mogła osiągnąć najlepsze efekty, ale niestety nie otrzymałam odpowiedzi od producenta. Z filmiku marki wynika jednak, że trwa to kilka chwil więc u mnie za zwyczaj były to 2-3 minuty. Chociaż nadal mam wątpliwości czy to aby nie za krótko więc jeśli dysponujecie jakimiś informacjami odnośnie czasu naświetlania - dajcie znać. Do wyboru mamy światło niebieskie i czerwone. Przyznam, że ja starałam się korzystać z obu;)


„Światło niebieskie działa bakteriobójczo i przeciwzapalnie, dlatego jest szczególnie polecane w terapii antytrądzikowej. Ponadto obkurcza rozszerzone pory i poprawia napięcie skóry”.


Nigdy nie miałam typowego trądziku więc co za tym idzie nie stosowałam kompleksowych terapii przeciwtrądzikowych. Moja cera nie jest idealna, przetłuszcza się w strefie T, co jakiś czas coś wyskoczy, ale nigdy nie był to stricte trądzik. Uznałam jednak, że stosowanie niebieskiego światła nie zaszkodzi gdyż właściwości antybakteryjne i przeciwzapalne wydały mi się korzystne dla mojej skóry. Światło niebieskie było jednak dla mnie bardziej uzupełnieniem pielęgnacji. Osobiście nie zauważyłam żeby niebieskie światło miało wpływ na przyspieszenie procesu gojenia pojedynczych wyprysków. Niemniej samo w sobie jest przyjemne w stosowaniu;)


„Światło czerwone dociera do głębokich warstw skóry i pobudza fibroblasty (komórki, które produkują m.in. kolagen i elastynę) do intensywniejszej pracy. dlatego terapia światłem czerwonym stosowana jest w celu opóźniania efektów starzenia. Dodatkowo poprawia krążenie, redukuje zmarszczki i wygładza strukturę skóry”.


Ciężko stwierdzić na ile światło czerwone ze szczoteczki Yasumi dociera do głębokich warstw skóry, ponieważ trudno to rzetelnie ocenić bez żadnych dodatkowych narzędzi/badań. Uważam jednak, że dobrze się sprawdza zwłaszcza gdy skóra jest szara i zmęczona np. w wyniku stresu lub choroby. Światło czerwone dobrze wpływa również na samopoczucie. Zwłaszcza jesienią i zimą. Myślę, że jest to ciekawe uzupełnienie pielęgnacji, a przede wszystkim relaks;)

Szczoteczka soniczna Yasumi Nuno dostępna jest w sklepie Yasumi. Jej koszt wynosi 299zł, czyli 100zł taniej niż obecnie Luna Mini (399zł), 300zł taniej w stosunku do Luny Mini 2 (599zł) oraz 500zł taniej w porównaniu z Luną 2 (799zł). Myślę, że w przypadku Yasumi najbardziej zasadne byłoby jej zestawienie z Luną 2. Choć Yasumi nie posiada tylnej strony anti-aging, a Luna 2 nie posiada czerwonego i niebieskiego światła LED. Pytanie więc na jakich dodatkowych funkcjach najbardziej nam zależy i ile jesteśmy skłonni wydać na szczoteczkę. Gwarancja w przypadku Yasumi wynosi 2 lata, a w przypadku Luny 10 lat.


Znacie Yasumi Nuno? Korzystacie ze szczoteczek sonicznych?
Czytaj dalej »

środa, 12 października 2016

Nie takie znowu nowe... sierpniowo - wrześniowe nowości;)

Cześć Dziewczyny!

Nie było jeszcze okazji pokazać sierpniowych nowości więc postanowiłam połączyć je razem z wrześniowymi. Ze względu, że są to nowości z dwóch miesięcy niektóre zdążyłam już zużyć i opisać. Dlatego też ten wpis częściowo stanowi coś w rodzaju podsumowania. Trochę tego jest więc postaram się przestawić wszystko zwięźle;)




ZAKUPY


Marka The Body Shop postanowiła wrócić do Łodzi. Począwszy od dnia otwarcia aż do połowy sierpnia z tej okazji w łódzkiej Manufakturze trwała promocja 2+2 na wszystkie produkty. Oczywiście nie mogłam nie skorzystać i pojawiłam się tam od razu na otwarciu. Pani powiedziała, że byłam jej pierwszą klientką - brawo ja! (pewnie więcej napalonych nie było;)) Postawiłam na produkty, które już znałam, czyli masła do ciała i żele pod prysznic. Wybrałam takie zapachy jak Pinita Colada, Fuji Green Tea, Kokos, Grejpfrut i Satsuma. Byłam mocno nastawiona na żel i masło Virgin Mojito, które miałam rok temu, ale niestety musiałam obejść się smakiem, ponieważ nie było. Kupiłam produkty do pielęgnacji i higieny ciała, ponieważ akurat te kategorie kosmetyków zużywam najszybciej więc potrzeby mam niemałe;)

Czytaj dalej »

środa, 31 sierpnia 2016

Ulubieńcy lata!

Cześć Dziewczyny!

Lato to moja ulubiona pora roku, a właściwie to jedyny czas w roku, który uwielbiam! Tylko dlaczego to co dobre tak szybko się kończy? Ech, wolę nie kontynuować tej myśli bo za chwilę mnie krew zaleje i wypłynie ze mnie cała moc twórcza, a wtedy nici z postu;) Zacytowałabym w tym miejscu Adasia Miauczyńskiego z Dnia Świra, ale to by było odrobinę niekulturalne;) Wróćmy więc do tego co podczas ostatnich miesięcy było dla mnie użyteczne, przyjemne tudzież odkrywcze:) Będzie więc o samych miłych rzeczach:)


Na pierwszy ogień rzucam produkty marki Givenchy:) Póki co ta marka jeszcze nigdy mnie nie zawiodła więc cieszę się niezmiernie:) Pierwszym produktem jest Givenchy Teint Couture długotrwały pudrowy podkład z rozświetlaczem, czyli nic innego jak puder zamiast podkładu. Nie ukrywam, że takie rozwiązanie należy do moich ulubionych od lat! Ale dla tradycjonalistek dostępna jest też wersja we fluidzie, której próbowałam, ale koniec końców nie jestem pewna czy będę regularnie używać i dlatego pewnikiem zawsze jest dla mnie kompakcik. Co w nim lubię? Wszystko! Piękny design, dobrze dobrany kolor (w moim przypadku 05), efekt jaki mi zapewnia. Więcej napiszę w recenzji;) Drugim produktem Givenchy jest Le Rouge Perfecto, czyli pomadka-balsam, o której już pisałam KLIK! Wiedziałam, że muszę ją mieć i nie żałuję:) Mocno przypadł mi też do gustu rozświetlacz Dr Irena Eris Provoke Sun Shimmer oraz cień w kredce No 2;) Cała kolekcja opisana została TUTAJ.

Z kremów do twarzy należą się pochwały produktowi Resibo. Krem odżywczy Resibo towarzyszył mi od czerwca aż do pierwszej połowy sierpnia. Pełna recenzja TUTAJ. Wyrzuciłam już opakowanie więc niestety zdjęcie archiwalne;)

I moja ulubiona kategoria, czyli „Pani Gadżet”;) Na oklaski zasługuje Joico Co+Wash Color, która jest jednocześnie szamponem i odżywką w piance więc przebija wszystko:) Byłam ciekawa czy coś takiego może się udać, ale już pierwsze użycie rozwiało moje wątpliwości! Recenzja niebawem:) Różowy przyjaciel Yasumi NUNO to nie tylko szczoteczka soniczna, ale również urządzenie wykorzystujące terapię czerwonym i niebieskim światłem LED. Ewelina lubuje się w takich bajerkach:) Niedługo napiszę o niej więcej! Miłym zaskoczeniem okazał się być także Medbox Yasumi, czyli profesjonalna pielęgnacja w formie ampułek, KLIK!:) Kuracja nie była długa, ale za to efektywna. Mocno przypadła mi również do gustu Bubble Mask marki Sephora:) Wcześniej nie miałam do niej przekonania, ponieważ uważałam, że pewnie będzie gorsza od wersji błotnej, ale skusiła mnie wyprzedaż (spowodowana zmianą szaty graficznej). Używam i jestem bardzo na tak! Maska jest w formie jakby żelowo-kremowej emulsji, która nakładana na wilgotną skórę przy jednoczesnym jej masowaniu zmienia swą konsystencję w puszystą piankę! Działanie jest bardzo przyjemne, skóra oczyszczona, wygładzona i lekko rozjaśniona. 
Ulubionymi produktami może nie niezbędnymi, ale przydatnymi latem okazały się być dla mnie także mgiełka po opalaniu SunOzon, która zyskała sobie moją sympatię głównie za sprawą kokosowego zapachu oraz olejek do paznokci Orly Color Care Argan Cuticle Oil, który dorzuciłam do koszyka podczas zakupu zestawu Rituals ot tak, żeby mi nie było przykro, że zamawiam tylko jedną rzecz;) Olejek pachnie delikatnie cytrusowo i nawilżył moje skórki w bardzo szybkim czasie. Używam go jedynie na noc:)
Żele Balea są mi bardzo dobrze znane i dość silnie kojarzą mi się z latem za sprawą swoich soczystych zapachów oraz kolorowych opakowań. Tego lata bardzo przypadł mi do gustu żel Balea morski szum o zapachu limonki i mięty, który jest edycją limitowaną. Wprawdzie dotarł on do mnie już w drugiej połowie sierpnia, ale żele Balea poza zapachami i opakowaniami nie różnią się między sobą szczególnie więc spokojnie mogę powiedzieć, że to mój idealny letni zapach żelu:) Niestety już mi się kończy.


Mogłoby być tego znacznie więcej, ale starałam się żebyście nie musieli przewijać w nieskończoność więc ograniczyłam ulubieńców do takiego ścisłego top:)

Znacie coś z tych produktów? Pochwalcie się swoimi letnimi ulubieńcami!
Czytaj dalej »

sobota, 27 sierpnia 2016

Yasumi Medbox Anti Aging

Cześć Dziewczyny!

Nie jest już żadną tajemnicą, że lubię nietypowe metody pielęgnacji, nowości i innowacyjne rozwiązania, prawda? W sierpniu miałam okazję zapoznać się z kolejnym nowatorskim produktem, a właściwie całym pakietem jakim jest Medbox sygnowany przez polską markę YASUMI. Sam producent opisuje swój wytwór jako pielęgnację „szytą na miarę”. Brzmi zachęcająco czyż nie? A czy ta pielęgnacja była dobrze „uszyta” dla mnie? Dziś zaprezentuje Wam swoje wrażenia z kuracji Medboxem w wersji Anti-Aging gdyż właśnie taki sobie wybrałam do sprawdzenia;)


MEDBOX YASUMI – co to takiego?

Med Box – pielęgnacja szyta na miarę! Zestaw pięciu skoncentrowanych ampułek, dostosowanych do potrzeb Twojej skóry. Wybierz Med Box nawilżający, przeciwzmarszczkowy,  rozjaśniający lub przeciwtrądzikowy i ciesz się efektem zdrowej i gładkiej skóry. Do każdego zestawu dołączyliśmy szklaną miseczkę oraz pędzelek do aplikacji – w ten sposób wykonasz swój własny, profesjonalny zabieg pielęgnacyjny.

Anti-Aging Medbox

Zestaw ampułek o działaniu przeciwzmarszczkowym, dedykowany osobom z pierwszymi oznakami starzenia. Składniki aktywne preparatów działają liftingująco, podnoszą owal twarzy, zwiększają gęstość skóry i spłycają zmarszczki. Regularne stosowanie ampułek napina skórę oraz wyraźnie ją odmładza. 


Zestaw zawiera: 2 x ampułka Firmox, 2 x ampułka Coenzyme Q10, 1 x ampułka Lifting, 1 x miseczka, 1 x pędzelek. Opisy poszczególnych ampułek podlinkowałam w nazwach – każdą z ampułek można kupić nie tylko w zestawie Medbox, ale i na sztuki!:) Zachęcam do zapoznania się z opisami konkretnych ampułek gdyż są one bardzo szczegółowe i zawierają szereg porad odnośnie sposobów stosowania.

Moja opinia

Opakowanie

Zestaw Medbox otrzymujemy w ładnym, otwieranym niczym walizka kartonowym opakowaniu. Wewnątrz znajdziemy 5 starannie ułożonych ampułek – każda o pojemności 3 ml, maleńką szklaną miseczkę służącą do wlewania porcji potrzebnej na jednorazowe zastosowanie oraz pędzelek służący do aplikacji produktu. Wszystko po to żebyśmy nie musieli do aplikacji używać palców i mogli się poczuć jak w małym domowym SPA. Wszak Yasumi po japońsku znaczy relaks:) Jeśli jednak mamy niewiele czasu bez problemu możemy wylać niewielką ilość produktu bezpośrednio na palec i nałożyć na twarz. Co jest najlepsze w opakowaniach tych ampułek? Według mnie to najlepsze opakowania ampułek z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia! A to dlatego, że nie musimy niczego łamać ani martwić się co zrobić z pozostałą zawartością, ponieważ ampułki są zakręcane! Dlaczego inni producenci tego nie zrobili? Niewielki krok, a tyle ułatwia podczas użytkowania. Jeśli szykuje nam się krótki wyjazd zabieramy ze sobą 1-2 ampułki i gotowe. Przyznam, że po zużyciu zostawiłam sobie opakowania i jeśli jeszcze kiedyś trafią do mnie tradycyjne, "łamane" ampułki to przeleję zawartość do tych po Yasumi;)


Działanie

W Medboxie Anti-Aging znajdziemy trzy rodzaje ampułek. Byłam ciekawa czy kolejność stosowania poszczególnych ampułek ma znaczenie, ale uznałam, że pewnie nie;) Zastosowałam je jednak w takiej kolejności w jakiej były opisane na odwrocie opakowania, czyli najpierw dwa razy Coenzym Q10, potem zużyłam dwie ampułki Firmox, a na koniec ampułkę Lifting, która występowała w liczbie sztuk jeden;) 

Ampułki Coenzyme Q10 posiadają najbardziej bogatą konsystencję i najprzyjemniejszy (w mojej ocenie) zapach. Choć ciężko go do czegoś konkretnego porównać. Konsystencja ampułki z koenzymem Q10 jest lekko oleista, ale nietłusta. Dobrze się wchłania i nadaje się zarówno do stosowania na dzień pod makijaż jak i na noc. Ampułki w tej wersji były najbardziej wydajne gdyż każda z nich wystarczyła mi na 5 dni stosowania na twarz, szyję i dekolt, czyli łącznie 10 dni kuracji. Sam produkt okazał się też być najbardziej odżywczy i wykazywał najsilniejsze działanie regenerujące. Dobrze nawilżał, subtelnie natłuszczał i dobrze uelastyczniał skórę. Niwelował napięcie skóry oraz drobne podrażnienia. Cera stała się gładka i wypoczęta, a wszystko to w naprawdę krótkim czasie. 

Ampułki Firmox posiadają bardziej lejącą konsystencję i trochę mniej przyjemny zapach. W moim odczuciu było to coś w rodzaju perfum dla starszych pań. Jednak zapach był wyczuwalny jedynie w momencie aplikacji. Znikał tak szybko jak wchłaniała się ampułka, czyli w ciągu dosłownie pół minuty. Po wchłonięciu ampułki odczuwalne było wrażenie lepszego napięcia skóry. Sprawiała ona wrażenie bardziej jędrnej. Nawilżenie również było natychmiastowo odczuwalne. Z uwagi na lżejszą konsystencję każda z ampułek Firmox wystarczyła mi na 3 dni stosowania rano i wieczorem, czyli razem 6 dni intensywnej kuracji. 

Ampułka Lifting również posiada lekko perfumowany zapach, który jest jeszcze bardziej ulotny niż w przypadku Firmox. Ja to oceniam na plus gdyż nie lubię długotrwale pachnących kosmetyków do pielęgnacji twarzy. Konsystencja tej ampułki również jest lejąca lecz odrobinę mocniej skondensowana niż w przypadku Firmox. Tak więc mimo swej lekkości bardzo dobrze się rozprowadza i nie przelewa się przez palce (bo przyznaję, że mimo akcesoriów w formie miseczki i pędzelka najczęściej nakładałam zawartość ampułek palcami). Ta ampułka wykazywała działanie typowo ujędrniające i wygładzające. Skóra sprawiała wrażenie bardziej gęstej i „mięsistej”;) Ampułka w tej wersji wystarczyła mi na 4 dni stosowania rano i wieczorem na twarz, szyję i dekolt.

Cechy wspólne ampułek

Każda z ampułek bardzo dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Najszybciej Firmox z uwagi na najrzadszą konsystencję. Ampułki Firmox i Lifting posiadają ulotne zapachy więc nawet jeśli nie przypadną do gustu to znikają w mgnieniu oka;) Zapach ampułki Coenzyme Q10 utrzymuje się trochę dłużej, ale jest z kolei najładniejszy. Choć zapach to oczywiście kwestia mocno subiektywna. Dzięki załączonym do opakowania akcesoriom w formie miseczki i pędzelka pielęgnacja ampułkami Yasumi może być dla nas prawdziwym relaksem. Zwłaszcza wieczorem, po trudach całego dnia. Dzięki czemu nawet jeśli nie posiadamy dużo czasu jak i wielkich zasobów finansowych możemy zafundować swojej skórze małe SPA we własnym domowym zaciszu, dodatkowo wykonując przy tym masaż twarzy. A jeśli jesteśmy „w gorącej wodzie kąpani” możemy nakładać ampułki wylewając niewielką ilość na palec. Co jest jeszcze fajne w tych ampułkach? Oczywiście różnorodność:) Za zwyczaj gdy używamy serum lub ampułek to mamy przez dłuży czas do czynienia dokładnie z tym samym produktem, a tutaj najpierw kilka dni korzystamy z jednego typu kosmetyku ukierunkowanego na konkretne działanie, a następnie sięgamy po kolejne wersje ampułek. Jeżeli posiadamy domowe urządzenia przeznaczone do pielęgnacji twarzy możemy z nimi zadziałać celem wzmocnienia efektów kuracji, lepszego wchłaniania się preparatów oraz ewentualnie wprowadzenia ich w głębsze warstwy skóry zależnie od rodzaju posiadanego sprzętu oraz umiejętności. Osobiście używałam ampułek w połączeniu z soniczną szczoteczką do oczyszczania twarzy YASUMI NUNO. Każdą z ampułek nakładałam więc po uprzednim oczyszczeniu twarzy ową szczoteczką oraz po naświetlaniu skóry również przy użyciu tejże szczoteczki. Takie zastosowanie spowodowało bardzo szybkie wchłanianie się ampułek oraz wzmocnienie efektów działania każdej z nich. 


Cała kuracja Medboxem zajęła mi 20 sierpniowych dni;) Myślę więc, że wydajność jest dość standardowa gdyż całość zawiera 15ml produktów, a analogicznie sera o lekkich konsystencjach o pojemności 30ml najczęściej wystarczają mi na 1-1,5 miesiąca stosowania. Po przeliczeniu wychodzi więc dosyć podobnie. Muszę przyznać, że Medbox Yasumi spisał się u mnie jeszcze lepiej niż ampułki Klapp Cosmetics, które są dwa razy droższe. 


Medbox Anti-Aging dostępny jest w sklepie Yasumi. Dostępne są również trzy inne wersje: Hydrating (nawilżająca), Whitening (działanie rozjaśniające, np. dla osób z problemem przebarwień) oraz Anti-Acne (działanie przeciwtrądzikowe). Każdy znajdzie coś dla siebie;) Jeśli chcecie w sposób obrazowy zobaczyć przykład zastosowania ampułki oraz jak wykonać masaż twarzy to na stronie i na YT dostępny jest specjalny filmik. Polecam obejrzeć - pani robi śmieszne miny;)


Słyszałyście już o Medboxie Yasumi? Lubicie kuracje w formie ampułek czy raczej unikacie takich produktów?
Czytaj dalej »

czwartek, 25 sierpnia 2016

Secretaddiction86 ostatni raz wysypuje swoje śmieci, czyli wakacyjne denko!

Cześć Dziewczyny!

Nigdy jakoś nie pałałam miłością do postów ukazujących kosmetyczne zużycia. Według mnie ani to ładne ani ciekawe, ale robiłam gdyż wiele osób lubi je czytać. Miarka się jednak przebrała i postanowiłam, że prezentowane dzisiaj przeze mnie denko z czerwca, lipca i sierpnia jest jednocześnie ostatnim tego typu wpisem na moim blogu. Zawsze mam o czym pisać więc już sobie daruję tego typu tematykę. Zwłaszcza, że i tak każdy wie, że zużywam ogrom produktów. Dlatego tym trudniej jest mi się w tym wszystkim połapać, ponieważ gdybym zużywała mniej byłoby łatwiej, a jak już nie raz wspominałam ja nie trzymam pustych opakowań, a jedynie robię zbiorowe zdjęcia gdy produkty się kończą lub ewentualnie przetrzymam parę produktów przez kilka dni. Tak czy inaczej denko publikuję ostatni raz, ponieważ tego typu wpisy nie są dla mnie przyjemnością więc nie ma sensu blokować jak ja to mówię „cennego czasu antenowego” na jakieś śmieci! Produkty, które były już opisane na blogu zostały podlinkowane w nazwie, a te które nie doczekały się recenzji opatrzyłam krótkimi komentarzami. O niektórych z tych produktów jeszcze napiszę.






Dove żel pod prysznic Purely Pampering – całkiem przyjemny, kremowy. Choć nie przepadam za tak wielkimi butlami (750ml).

Anida krem do rąk z olejkiem arganowym – tani i jak dla mnie godny polecenia, pachnie dość przyjemnie, choć trochę zbyt słodko.

Vichy woda termalna – jest dobra, choć częściej kupuję Caudalie i Uriage.

Nacomi balsam chłodząco-nawilżający po opalaniu – lubię Nacomi, ale ten balsam jest dla mnie bublowaty. Drażnił mnie jego zapach, a działanie słabe. Nie zużyłam w całości.

Isana Professional Oil Care kuracja do włosów – polecane jest m.in. do używania przed myciem. Moja siostra sobie chwaliła i zużyła kilka opakowań aż w końcu jej się znudziła. Ja natomiast kupiłam zużywałam przez wiele miesięcy bez entuzjazmu i końcówkę dałam do zmęczenia siostrze.

Pantene odżywka w piance Aqua Light – regenerującą lubiłam, a ta coś nie bardzo więc zużyłam jako piankę do golenia;)

Vichy szampon przeciwłupieżowy – godny polecenia i nie podrażnia skóry głowy.






The Body Shop żel malinowy – trochę mnie znudził gdyż wcześniej miałam również malinowy innej firmy i już za dużo tych malin. Wolę wersję grejpfrutową lub Virgin Mohito;)

Under Twenty żel micelarny redukujący zmiany trądzikowe o działaniu antybakteryjnym – trądziku nie mam, ale zdecydowałam się spróbować i nie żałuję. Krzywdy mi nie zrobił, dobrze oczyszczał i ładnie pachniał – jakby grejpfrutowo:) Napiszę o nim zbiorczo z pianką;)

Lirene Emolient balsam – całkiem przyjemny, choć mógłby pachnieć ciut delikatniej.

Lirene Stop suchości nawilżająco-odżywczy krem do stóp – delikatny zapach, działanie ok., ale ulubieńcem pozostaje Fusswohl Intensiv Creme.
The Body Shop żel grejpfrut – ładny i orzeźwiający zapach więc kupiłam również masło, wodę toaletową i kolejne opakowanie żelu;)

Balea pianka do mycia ciała – również ładny zapach i fajna forma podania oraz cena. Gorzej z dostępnością.

Mgiełka Merci Handy – mała i fajna, ładnie pachnie, odświeża i lekko nawilża. Może do niej wrócę.

The Secret Soap Store krem do rąk Lime&Mint – mały, ale bardzo dobry. Trzeba będzie kiedyś kupić pełnowymiarowy.




SunOzon ampułki po opalaniu – całkiem ok., ale wielkiej rewelacji nie było (poznałam inne lepsze). We wrześniu dam wpis.

Isana olejek pod prysznic w kremie – nie podobał mi się zapach więc został mydłem.

Alterra kremowy olejek pod prysznic Malwa Bio i Szarłat Bio – powiem, że bardzo przyjemny. Zapach dość nietypowy, ale na plus:) Tylko tubka mogłaby się tak nie zmasakrować;)

Alterra pomadka granat - mydlany posmak, jest fuj i więcej nie kupię. Wolę rumiankowe smrodki. Ale jak lubisz jeść mydło to możesz kupić:p





Palmolive mydła w piance – mała wydajność, w moim przypadku 6 dni, ale u mnie to normalne. Malinowe w ogóle nie przypomina malin, a limonka nawet spoko. Może się nadać też na mydło kuchenne. Zwykle nie pokazuję mydeł w denku, ale te pokazałam jedynie ze względu na to, że są w piance. Ogólnie zachwytów brak.

Mizon maska limonkowa – najpierw bardzo lubiłam, ale pod koniec chyba się na nią uodporniłam bo działanie się zmniejszyło. Chyba nadużywałam:P

Fusswohl krem na popękane pięty – nie wiem bo nie mam popękanych. Moim ulubionym z tej marki nadal pozostaje Intensiv Creme. A ten ma ładniejszy zapach i bardziej treściwą konsystencję, ale działa słabiej.

Alterra pomadka rumiankowa – oczywiście, że fajna i już nawet pokochałam ten jej smrodek. Ale latem trochę się roztapiała.






Rival de Loop przeciwzmarszczkowe płatki pod oczy – dość dziwny produkt. Za po pierwszym użyciu powiedziałam sobie no i co…? Zero efektu, a stosowanie nie do końca przyjemne bo jest takie wrażenie ucisku jakby ktoś mnie trzymał pod oczami. Ale uznałam, że zużyję i przy następnych razach już jakieś efekty zauważyłam – coś w rodzaju sprasowania i wygładzenia skóry. Plus, że dobrze się trzymają więc można używać pod prysznicem.

Lirene Shower Oil Mango&Jaśmin żel pod prysznic z olejkiem – dość rzadki i mało wydajny, ale u mnie to normalne. Nawilżenia nie zauważyłam, ale też nie wysusza. Zapach bardzo przyjemny. Jak dla mnie mieszanka mango, kwiatów i skórki pomarańczy.

Under Twenty pianka do mycia twarzy – pachnie niby przyjemnie, ale sztucznie. Czasami potrafi lekko przesuszyć skórę. Żel wypadł lepiej.

Himalaya Cocoa Butter – zapach delikatny, działanie dobre, ze spokojem mogę kupować. 
Femi olejek, TonyMoly panda do rąk, Organique Rytuał melonowy mus - też drugi raz, zużyłam wesoło po Kasi:P

Yasumi Medbox  - za parę dni dam wpis, było miło:) 

The Body Shop żel pod prysznic kokos - jakby tu powiedzieć... jeszcze nie zdążyłam pokazać w nowościach, a już zużyłam. To zresztą podobnie jak Medbox i "melony":P Ten kokos trochę zmącony jakby bananem, ale było miło:)  

Tak wygląda ostatnie denko na tym blogu. To koniec, nie ma już nic:) Tzn. dalej będę wesoło zużywać, ale nie będę tego pokazywać:) Do końca miesiąca też na pewno jeszcze coś zużyję, ale to już mało ważne:P

Znacie coś z tych produktów? Mam nadzieję, że się cieszycie, że to moje oooostatnie denko!
Czytaj dalej »